Pobudzona brunetka

Pobudzona brunetka




🛑 KLIKNIJ TUTAJ, ABY UZYSKAĆ WIĘCEJ INFORMACJI 👈🏻👈🏻👈🏻

































Pobudzona brunetka

Autor:



Unknown




o

11:16



Brak komentarzy:











Autor:



Unknown




o

10:19



Brak komentarzy:











Autor:



Unknown




o

09:19



1 komentarz:











Autor:



Unknown




o

07:58



2 komentarze:











Autor:



Unknown




o

09:32



1 komentarz:











-Puka się idiotko! -wybuchnęła zawstydzona, ale widocznie usatysfakcjonowana Megane. Zakłada na siebie bluzkę. -Co głucha jesteś? -mówiła strasznie głośno, prawie krzyczała, ale ja stałam wmurowana w podłogę. Nie mogłam nic zrobić, poczułam się w pewien sposób dotknięta. Luke udawał, że mnie tam nie ma i po prostu wyszedł.

-J-ja przepraszam. -wyjąkałam i odeszłam z powrotem do pokoju Lucy.

Co to miało być? Nawet jeśli uprawiali tam seks mogli się jakoś zamknąć. Co jeśli weszłabym w trakcie? Oni nie myślą. 
Myślałam, że po tym pocałunku jakoś zacznie mnie zauważać, ale to była tylko gra i w sumie niech tak zostanie. Zawsze będę tą samą cichą myszką.
Lucy jeszcze spała, nie dziwię się jej, dużo wczoraj wypiła. Usiadłam na łóżko i wzięłam do rąk jej tablet, który pozwala mi używać. W sumie kierujemy się zasadą co moje to twoje , więc jeśli któraś z nas chce coś od drugiej bierze to i nie pyta, bo odpowiedź zawsze jest taka sama. Weszłam na twittera. Tam w przeciwieństwie do mojego normalnego życia, jestem lubiana. Dużo miłych osób ze mną piszę i stara się mi pomóc. Cieszę się, że przynajmniej tam. Wydaję mi się, że istnieje tylko dla Lucy. Nawet rodzice, gdy wyjeżdżają nie robią sobie kłopotu co ze mną będzie i czy sobie poradzę. Cieszę się, że mam taką przyjaciółkę.
Po sprawdzeniu powiadomień, zaczęło mnie strasznie suszyć. Co jak co, ale też wczoraj nieźle zaszalałam i mam prawo do kaca. Zeszłam ostrożnie po kręconych schodach, kierując się do kuchni. Wyciągnęłam kryształową szklankę z pięknie zdobionej szafki i odkręcając kurek, przybliżyłam do kranu, z której leciała zimna woda. Upiłam łyk i poszłam do salonu. Usiadłam na wygodnej kanapie, podobnej do tej, którą mam u siebie w domu. Tak nasi rodzice się przyjaźnili dlatego zawsze, gdy miałam gdzieś iść z Lucy moi rodzice się zgadzali i na odwrót. Dziwne, że Luke zawsze uciekał od wspólnych spotkań i może też dlatego jakoś za sobą nie przepadamy. Od zawsze wydawał mi się taki buntowniczy, a ja starałam się zachować dystans do takich osób. Luke ma kolczyk w wardze. Kolejny przejaw tego, że coś mu się w głowie poprzekręcało.
Włączyłam telewizor, na którym pojawił się serial Tom i Jerry. Ciekawe kto ostatnio oglądał Cartoon Network. Zgaduję, że moja zdziecinniała przyjaciółka. Ona uwielbia Toma i Jerrego. Kiedy byłyśmy młodsze siedziałyśmy godzinami przed telewizorem i oglądałyśmy kreskówki. Jedną z naszych ulubionych była Atomówki. Ja byłam słodką Bajką, a Lucy waleczną Brawurką, latałyśmy po pokoju i udawałyśmy, że mój kot to zła małpa Mojojojo. O mało mu nogi nie złamałyśmy kiedy prawie wyrzuciłyśmy go przez okno. Ale byłyśmy głupie, na samo wspomnienie zaczynam się śmiać. Z zamyślenia wyrwały mnie krzyki przyjaciółki. Lucy biegła po schodach z telefonem w ręku, o mało co się nie potykając.
-Rey, Rey nie uwierzysz! Nie uwierzysz! -wskoczyła na kanapę, cała pobudzona.
-Czy ty coś ćpałaś? -zapytałam zaniepokojona. Nigdy nie widziałam jej tak podnieconej, nawet, gdy oglądałyśmy Zacka Efrona bez koszulki.
-Rey skończ, dobrze wiesz, że nie biorę narkotyków. -skarciła mnie. Jej zdanie na temat narkotyków jest okropne i nie lubi tego tematu, ponieważ kiedyś jej brat handlował nimi, a nade wszystko prawie został przyłapany. Kolejny dowód na to, że Luke Hemmings jest idiotą. -Okey, a teraz posłuchaj! -krzyknęła z podekscytowania.
-No słucham. -udawałam zainteresowaną i podparłam brodę ręką.
-Ashton do mnie napisał! -zaczęła skakać po kanapie, a ja dołączyłam do niej. Bardzo się z tego cieszę, Ash długo się jej podobał i to może dzięki mnie do niej napisał.
-Co napisał? -złapałyśmy się za ręce i zaczęłyśmy się kręcić jak dzieci w przedszkolu, kiedy na deser są lody.
-Napisał, uwaga cytuję, Hej może wybierzemy się kiedyś do kina. -dokończyła i pisknęła mi do ucha.
-No co ty? -jestem chyba bardziej podekscytowana niż ona, cieszę się ze szczęścia innych bardziej niż z własnego, taka już jestem.
Reszta dnia minęła nam dobrze. W końcu niedziela, dzień leniuchowania. Spędziłyśmy go na oglądaniu zabawnych filmików na youtube i plotkowaniu o chłopakach, szczególnie o Ashtonie. Kiedy dzień dobiegł końca pożegnałam się z przyjaciółką, która była taka miła i odwiozła mnie do domu.
Musiałam się tylko spakować, bo umieć to wszystko umiem. Zalety bycia kujonką. Położyłam się do łóżka i kiedy miałam zasypiać usłyszałam dźwięk wiadomości. Byłam pewna, że to Lucy, więc jak zdziwiona byłam, kiedy zobaczyłam nieznany mi numer.

OD: nieznany
Przepraszam za tą sytuację w łazience, trochę głupio. Luke x

Luke do mnie napisał. Co? W dodatku przeprosił. Nie wierze, pewnie powiedział wszystko Lucy, a ona wyrwała mu telefon i napisała tą wiadomość. Tak to pewnie było. Albo on to napisał? Ale skąd ma mój numer? Ta, to pewnie była Lucy. Postanowiłam nie odpisywać, jutro wszystko się wyjaśni.

proszę o komentarze <33
Shippujecie już kogoś? Jestem ciekawa ^^
Jeeest już zwiastuun :) W zakładce 'zwiastun' ;*



Autor:



Unknown




o

10:47



1 komentarz:











-Ubierz tą seksowną sukienkę, którą kupiłam ci na urodziny. -z moich zamyśleń wyrwała mnie przyjaciółka. Spojrzałam na materiał, który trzymała. Była to sięgająca do połowy ud, czarna, koronkowa sukienka. Była bardzo seksowna miała rację, ale nie pasowała do mnie. Pomimo tego, że jestem bogata, zawsze uważałam się za skromną osobę. Nie lubiłam przesadzać w ubiorze. Ale może czas coś zmienić? Po dłuższym przemyśleniu tej propozycji postanowiłam, że ją założę. Przecież wszystkie dziewczyny będą tak ubrane, zaczynając od mojej przyjaciółki, kończąc na dziwce Megane.

-Dobra, ale robię to tylko dla ciebie. -powiedziałam poirytowana i wzięłam sukienkę do garderoby, aby się w nią ubrać. Do tego założyłam szpilki Christiana Louboutina i cekinową kopertówkę.

Wyszłam z garderoby i pokazałam się Lucy jak modelka na pokazie. Okręciłam się parę razy i usiadłam obok niej.

-Wyglądasz pięknie, ale zapomniałaś o jednej, dość ważnej rzeczy. -patrzyłam na nią ze zdziwieniem. O co jej może chodzić? -Nie jesteś pomalowana, a twoje włosy wyglądają okropnie. - no dziękuję bardzo. Lucy zawsze jest szczera i czasami to mnie zabija.

-Wiesz, że ja się nie maluję, nawet nie mam tu nic, abyś mogła mnie pomalować.

-Nie martw się o to. -podniosła brew i wyciągnęła z jej ogromnej torebki, równie wielką kosmetyczkę. Kiedy ją otworzyła, kosmetyczka zaczęła się rozkładać. Było w niej co najmniej z 50 rzeczy do makijażu. -Usiądź, a ja zrobię cię na bóstwo. -zaklaskała.
Teraz nie mam już wyjścia. Może z jednej strony to dobrze, bo nikt mnie nie pozna. Lucy zaczęła nakładać na mnie fluid. Dziwne uczucie, nigdy nie miałam tego na twarzy, a jeśli dostanę uczulenia? Oby nie.
-Teraz zamknij oczy. -instruowała mnie po kolei i bardzo delikatnie poruszała pędzelkiem po moich powiekach. Kiedy skończyła poprawiła rzęsy maskarą i pomalowała mi usta krwisto czerwoną szminką. Zaczęła machać lustrem przed moimi oczami.
-Pokaż mi to lustro. -uspokoiłam ją i wzięłam lustro by się przejrzeć. Muszę powiedzieć, że na początku się nie poznałam. Wyglądałam na co najmniej 2 lata straszą. Ale to nie znaczy, że mi się nie podobało. Wyglądam pięknie. Jak nie ja. Moje niebieskie oczy są wyraźnie podkreślone, a usta wydają się pełniejsze. -O mój Boże, Lucy coś ty zrobiła! Wyglądam zajebiście! -wstałam i mocno ją przytuliłam. Jej mina była na początku przestraszona, ale potem odetchnęła z ulgą.
-To teraz włosy? -ucieszona, trzymała już prostownicę w dłoni.
Chwyciłam za kopertówkę i udałam się do auta przyjaciółki, wcześniej zamykając drzwi na klucz. W czasie jazdy zadawałam jej milion pytań co robi się na takich przyjęciach i jak mam się zachowywać?
-Sabotaż kochana. -podniosła brew, a ja nie wiedziałam o co chodzi. -Zwykle jesteś taka miła i cicha. Na tej imprezie musisz to zmienić. Celowo zmienić. Musisz stać się wulgarna i seksowna.
-Nie ma mowy. Ja tak nie mogę. -pokręciłam głową, krzyżując ramiona.
-Nie masz wyjścia. -dojechałyśmy do jej willi. Dudniało w niej od głośnej muzyki. Boję się tam wejść. Przyjaciółka pociągnęła mnie za rękę. W pomieszczeniu przeważał zapach papierosów i alkoholu. Zastanawiam się jak udaję się im to posprzątać przed powrotem rodziców. Szłam za Lucy, aż dotarłyśmy do stolika. Było przy nim z 5 osób, a jeden był mi znany.
-Calum! -zawołałam i podbiegłam do niego. Usiadłam mu na kolanach i objęłam. Wydawał się zdziwiony. Jakby mnie nie znał.
-Hej ślicznotko znamy się? -zademonstrował jeden z jego zniewalających uśmiechów.
-Ciołek! Nie poznałeś mnie? -posmutniałam.
-Chwila... Rey to ty? -zachichotałam.
-Tak, jak mogłeś mnie nie poznać? -muszę przyznać, że sama się nie poznałam na początku. Wymamrotał coś o tym jak inaczej i bardziej seksownie wyglądam po czym zagarnął delikatnego kuksańca ode mnie w ramię.
Lucy przyniosła nam drinki, nie byłam na początku przekonana, ale pamiętam, że mam być jak nie ja. Wypiłam 3 drinki, które całkowicie namąciły mi w głowie. Wyciągnęłam Caluma na środek pokoju, zupełnie nie przejmując się innymi i zaczęłam tańczyć. Przyjaciel objął moje biodra i delikatnie mną poruszał. W przeciwieństwie do mnie nie był on pijany i nie pozwolił mi na coś więcej.
-Czas na grę w butelkę! -ktoś krzyknął i wszyscy zaczęli tworzyć wielkie kółko, nieświadoma niczego dołączyłam do zabawy. Zauważyłam, że Lucy też gra, więc poczułam się spokojniejsza. Pierwsza zakręciła dziewczyna w czerwonych włosach. Wypadło na chłopaka w równie szalonych, zielonych włosach.
-Więc Michael, weź dziewczynę, która najbardziej ci się tu podoba do pokoju na 10 minut. -chłopak zatarł dłonie i wybrał niską, brązowo oką brunetkę.
Minęło parę kolejek, aż butelka wypadła na mnie. W duchu przestraszyłam się, ale kiedy zobaczyłam, że to Lucy wybiera mi zadanie uspokoiłam się.
-Reywen, ty... pocałuj się z Lukiem. -wszyscy zaczęli się śmiać, nie sądzę, żeby ktokolwiek stąd mnie kojarzył. Luke uśmiechnął się i podszedł do mnie. Delikatnie przechylił głowę. Zrobiłam to samo. Nigdy się nie całowałam, co teraz? Jego usta delikatnie musnęły moje. Trwało to mniej niż sekundę i gdyby nie alkohol, który wypiłam, nie zrobiłabym tego. Nie z Lukiem. Ale to z nim musiałam przeżyć swój pierwszy pocałunek. Miał rozmazaną moją szminkę na ustach, ale nadal wyglądał nieziemsko. Znaczy normalnie, przecież go nie lubię.
-Co to ma być? -do pokoju weszła oburzona Megane. -Luke co ty wyprawiasz?
Luke oddalił się ode mnie, zabierając swoją dziewczynę, zapewne w jakieś ustronne miejsce. To nie moja wina, to była tylko zabawa, a Luke się zgodził. Nie widzę w tym nic złego. Usiadłam i postanowiłam grać dalej. Teraz ja kręciłam. Wypadło na Ashtona.
-Ashton pocałuj Lucy. -powiedziałam niemal natychmiastowo. Widziałam siebie na szczycie piramidy zwycięzców.
Ash wstał i pocałował Lucy. Widziałam jak przyjaciółka rozpływa się pod dotykiem jego ust. To mi się udało.
Impreza dobiegła końca, a ja postanowiłam zostać u Lucy na noc. Nie miałam siły by sama wrócić do domu. Kiedy weszłam do łazienki zastałam tam Luka. Ale nie był sam.

Autor:



Unknown




o

08:21



Brak komentarzy:












Usiadłem na miejscu kierowcy i chwilę później jechałem z moim kudłatym przyjacielem przez zaśnieżone ulice Sheffield. Telefon miałem na uchwycie samochodowym i co jakiś czas sprawdzałem, czy Amanda pisała lub dzwoniła. Niestety na próżno. Westchnąłem i spojrzałem na psa.

- Ciesz się, że jesteś singlem, stary - powiedziałem do niego podjeżdżając pod McDrive. Czworonóg tylko przekrzywił głowę delikatnie w prawo, a ja zamówiłem dużą kawę. Odstawiłem ją do miejsca na kubek, które znajdowało się obok skrzyni biegów i pijąc ją powoli dojechałem pod pralnie. 

Zabrałem garnitur z tylnego siedzenia i nakazałem psu zaczekać w samochodzie. Przekroczyłem próg pralni i od razu usłyszałem głos miłej, grubszej, blond pracownicy.

- Pan Sykes. Co mamy dziś? - zapytała radośnie.

- Garnitur i koszulę. - puściłem jej oczko i przesunąłem ubranie po blacie. 

- I krawat. - zauważyła wyciągając rzeczy z folii. - Będzie razem  £82.

Zapłaciłem rachunek i opuściłem budynek pralni. Oskar radośnie zamerdał ogonem kiedy ruszyliśmy. Odstawiłem go do domu i pojechałem do studia gdzie dopinaliśmy wszystko na ostatni guzik przed koncertem który miał odbyć się jeszcze przed świętami, a dokładnie szóstego grudnia, czyli jeszcze dokładniej za 2 dni. Zaparkowałem samochód, dopiłem swoją kawę i wysiadłem z samochodu. Przekroczyłem drzwi studia i przywitałem się z managerem, a po chwili już z chłopakami. Rozłożyłem się wygodniej na czarnej kanapie i obserwowałem jak Lee stroi swoją gitarę.

- Przećwiczmy jeszcze raz ten nowy numer. Chciałbym to jednak zagrać w Doncaster. - mruknąłem.

- A zdążyłeś już o nim komuś powiedzieć? - Nicholls zwrócił się do mnie.

- Nie. Nie było żadnego wycieku - powiedziałem zadowolony. - Nie wie nikt.

- Nie rozumiem więc dlaczego nie zaczekamy z tym na jakiś większy koncert.. - zmarszczył brwi zasiadając do swojej perkusji. 

- I tak będzie live na instagramie, wystarczy że tam się to rozejdzie - wzruszyłem ramionami.

- Nadal nie rozumiem dlaczego napisałeś ten tekst w tak ironiczny sposób - próbował wyciągnąć jakieś informacje, ale go zignorowałem.

Nie lubię tłumaczyć dlaczego napisałem akurat taki tekst a nie inny. Rzadko kiedy się z nich tłumaczę. Minęła chwila i wszyscy byliśmy gotowi do małej próby. Chwyciłem za mikrofon jakby niechętnie, ale dalej poszło już z górki. Tak mi się przynajmniej wydawało... Kiedy wychodziliśmy ze studia ktoś złapał mnie za ramię, odwróciłem się i zobaczyłem Nicholls'a.

- Co z Tobą dziś? - zapytał najbardziej obojętnie jak potrafił. 

Uśmiechnąłem się i prychnąłem pod nosem.

- Skąd pomysł, że coś nie tak? - spojrzałem na niego wymownie.

- Może zwyczajnie przyjedź do mnie dziś na piwo wieczorem - zaproponował.

Wie, że jemu nie mam w zwyczaju odmawiać i wykorzystuje to za każdym razem gdy chce coś ze mnie wyciągnąć... co za potwór.

- No dobra - westchnąłem i wsiadłem do swojego samochodu. 

Zanim wróciłem do domu postanowiłem, że kupię brakujące świąteczne prezenty. Nadal nie miałem żadnych wieści od Amandy...

 Wróciłam do mieszkania, zdjęłam płaszcz i chciałam na palcach dostać się do swojego pokoju, ale niestety mi się to nie udało. Lily była szybsza i czujniejsza.

- Gdzie się tak skradasz? - usłyszałam nagle podejrzliwy ton głosu współlokatorki. 

- Nie zmieniaj tematu.. - założyła ręce na piersi i zaczęła delikatnie tupać nogą w drewniane panele.

Westchnęłam ciężko i wrzuciłam torbę do pokoju wcześniej wyciągając z niej jedynie broszurę z biletami, którą po chwili rzuciłam przyjaciółce. Skierowałam się do kuchni jakby nigdy nic i nalałam sobie soku pomarańczowego.

- Co to jest? - weszła za mną do kuchni trzymając w ręce broszurę.

Zerknęłam na nią kiedy sprawdzała zawartość. Uśmiechnęła się pod nosem i wsunęła bilety z powrotem. 

- Mogłaś mi powiedzieć, że zabalowałaś z Matt'em - zaśmiała się.

No tak, mogłam się tego spodziewać. W końcu obecnie to z nim mam chyba najlepszy kontakt z całego zespołu.

- Tylko że ja nie byłam u Matt'a - wydęłam wargi jak dziecko. 

- Nie... NIE... - Lily wytrzeszczyła oczy. 

- Tylko mi nie mów, że... - zaczęła swoje insynuacje,ale szybko jej przerwałam.

- Nie! Ale on myśli, że tak... - podrapałam się po skroni.

- Nie wiem kurwa! Rano zachowywał się jakby był święcie przekonany że coś było, widziałam że był przestraszony -warknęłam.

- To może zwyczajnie coś było, ale Ty tego nie pamiętasz? - spojrzała na mnie pytająco.

- Nie. Ja pamiętam wszystko, nie mam ani jednej luki w pamięci z wczorajszego wieczoru.

- To może mu się przyśniło... - powiedziała zamyślonym tonem po czym się szeroko uśmiechnęła.

- Co..- popatrzyłam na nią nie rozumiejąc powodu tego uśmiechu.

- No jeśli faktycznie mu się to śniło... - zaśmiała się.

- Przestań! Głupia.. - rzuciłam w nią długopisem który miałam pod ręką. 

Wstałam oburzona i udałam się do przedpokoju żeby wyciągnąć z kieszeni płaszcza paczkę papierosów.

- Ale na ten koncert to pojedziemy, prawda? - usłyszałam za sobą krzyk koleżanki.

- Daj mi spokój! - jęknęłam po czym usłyszałam jej cichy śmiech.

 Nadszedł wieczór, żadnych wieść od Amy przez cały dzień. Napisałem jej jednego SMS'a, ale nawet nie odpisała. Ubrałem kurtkę oraz buty i zszedłem na dół gdzie czekał na mnie Uber. Wiedziałem, że "piwo" z Nicholls'em nie kończy się na jednym piwie... dlatego nie brałem samochodu. Chwile później byłem już przed domem przyjaciela. Nie pukałem do jego drzwi od lat, zwyczajnie je sobie otworzyłem. 

Po chwili swoją obecnością uraczył mnie Nicholls. Szatyn wychylił się z kuchni z dwoma zielonymi butelkami w ręce.

Chłopak się zaśmiał i podszedł do mnie z butelką by po chwili wygodnie rozsiąść się na kanapie. Włączył telewizor w którym transmitowano jakiś mecz, ale nawet nie zwracałem na to uwagi. Wyłożyłem nogi na stolik przede mną i wziąłem spory łyk piwa. Na początku było to zwykłe spotkanie, rozmowa o pierdołach, ale jak zwykle kiedy alkohol wszedł bardziej to języki też się bardziej rozwiązały.

- Powiedz mi.. kręcisz coś z Chloe? - zapytałem unosząc jedną brew.

- No bo tak to wygląda - puściłem mu oczko. 

W odpowiedzi usłyszałem tylko głośne i długie beknięcie. Sam nie wiem dlaczego liczyłem na jakąś konstruktywną odpowiedź z jego strony... Przecież to Matt. Zaśmiałem się pod nosem.

- Nie odzywa się. Pisałem dziś do niej, chciałem się dowiedzieć czy chociaż wróci na święta - zacząłem mówić, kiedy szatyn mi przerwał.

- Ale nie odpisała - stwierdził krótko.

- Wiesz co? Chyba ten alkohol to jednak za mało na takie męczące rozmowy - powiedział wstając z kanapy.

Uważnie obserwowałem mojego towarzysza, muszę przyznać że mnie zaciekawił.

Odwrócił się do mnie z dwoma dużymi samarkami. 

- Zawsze lubiłem przyrodę i roślinność - stwierdziłem z uśmiechem.

Matt był wyraźnie zadowolony z takiej odpowiedzi. Usiadł znów na kanapie i zaczął skręcać kiedy ja opowiadałem mu o kolacji dla Amandy i o tym, że była porażką.

- Przynajmniej mała została, a to całkiem dobre towarzystwo - podsumował odpalając swojego idealnego jointa. 

Rozsiadł się wygodnie i zadymił pół pomieszczenia. 

- Szkoda w sumie, że jej tutaj nie ma teraz - powiedział nawet na mnie nie patrząc i zaciągnął się jeszcze raz.

Zamyśliłem się i nic nie mówiłem, pokój był siwy i przepełniony zapachem rozluźnienia, że tak to ujmę. W pewnym momencie Nicholls skierował do mnie swoją dłoń. 

Zaciągnąłem się bardzo głęboko z jakieś trzy razy i opadłem na kanapę.

- Bo mi się śniło, że się z nią przespałem. I to był zajebisty sen - mruknąłem.

- Nie, z Twoją matką - popatrzyłem na niego próbując powstrzymać śmiech - Muszę iść zapalić - poinformowałem.

- To pal - Matt wyciągnął znów do mnie dłoń przekazując mi nie to co miałem na myśli.

- Chodziło mi o szluga, ale no dobra - wzruszyłem ramionami i dopaliłem naszą fajkę pokoju po czym wrzuciłem końcówkę do szklanki. 

Wstałem i lekko się zataczając wyszedłem na ogród. Stanąłem w samych skarpetkach na śniegu. Nie odczuwałem zimna pomimo krótkiego rękawa. Odpaliłem papierosa i oparłem się o okno.

Po może trzech minutach dołączył do mnie Matt. Spojrzałem na jego st
Solara z głębokim gardłem
Mąż takiego masażu jej nie da!
Stworzona do połykania spermy

Report Page