Połkniesz wszystko niczym zdzira

Połkniesz wszystko niczym zdzira




🛑 KLIKNIJ TUTAJ, ABY UZYSKAĆ WIĘCEJ INFORMACJI 👈🏻👈🏻👈🏻

































Połkniesz wszystko niczym zdzira

Strona Główna ⋅ Publikacje ⋅ POPATRZ, ZANIM POŁKNIESZ
Ellen White: Wczesne lata | Rodowód - sezon II (#07)
Jeśli Pan domu nie zbuduje,
próżno trudzą się ci, którzy go budują
Error type: "Forbidden". Error message: "Requests from referer https://www.googleapis.com/youtube/v3/search?part=snippet&channelId=&maxResults=2&order=date&type=video&key=AIzaSyAk0O6IgH2syE1nz7xyRe7qtPF5xIpkrN4 are blocked." Domain: "global". Reason: "forbidden". Did you added your own Google API key? Look at the help . Check in YouTube if the id UCOlKOxryc68ADi88_u4RScA belongs to a channelid. Check the FAQ of the plugin or send error messages to support .

Http iframes are not shown in https pages in many major browsers. Please read this post for details.

„Wszystkiego doświadczajcie, co dobre, tego się trzymajcie” (1 Tes 5,21).
Połykanie jest bardzo łatwą czynnością. Zazwyczaj każdy z nas radzi sobie z nią doskonale. Wkładamy pokarm do ust, żujemy krócej lub dłużej, a potem połykamy — i już.
Jednak zaczekaj chwilę. To połykanie, takie proste, wielokrotnie po­wtarzane, dokonywane automatycznie, jest w rzeczywistości początkiem bardzo skomplikowanego procesu fizjologicznego. Samo połykanie wymaga skoordynowanego działania ponad trzydziestu mięśni lub grup mięśnio­wych! Kiedy ten proces się rozpocznie, nie sposób go zatrzymać. Po po­łknięciu następuje trawienie i absorbowanie pokarmu, który staje się czę­ścią ciebie.
Ten proces zaczyna się w twoim mózgu. Widzisz piękne, pachnące jabłko i zaczynasz przełykać ślinę. Bierzesz je do ręki, gryziesz. Jeśli za­uważasz połowę robaka w miejscu, z którego właśnie odgryzłeś kęs, mo­żesz łatwo wypluć to, co masz w ustach. Jednak jeśli połknąłeś jabłko z ro­bakiem, wówczas jedynie znacznie bardziej gwałtowne i nieprzyjemne środ­ki mogą zapobiec strawieniu go i wchłonieniu go przez twój organizm.
Tak samo jest z prawdą i błędem. Poznajesz ciekawą koncepcję i sma­kujesz ją w swoich duchowych „ustach”. Jeśli po bliższym zapoznaniu się z nią i porównaniu jej z ustalonymi kryteriami, nadal wydaje ci się słuszna, możesz ją „połknąć” i sprawić, by stała się częścią twojego charakteru. Jed­nak jeśli jest błędna, możesz ją w porę odrzucić.
Obojętność wobec tego, co poznajesz i czego się dowiadujesz albo brak krytycyzmu wobec nowo poznawanych koncepcji, oznacza zgodę na to, by
błąd stał się częścią twojej duchowej osobowości, twojego charakteru. Wówczas można go usunąć jedynie za pomocą zdecydowanego, bolesnego wysiłku.
Józef uciekł przed pokusą nawet za cenę utraty ubrania, reputacji i wol­ności, aby zachować uczciwość i czystość. Hiob powiedział: „Zawarłem umowę ze swoimi oczyma, że nie spojrzę pożądliwie na pannę” (Hi 31,1). Jezus nauczył nas modlić się: „Nie wódź nas na pokuszenie” (Mt 6,13).
Nie „połykaj” grzechu. Odparcie pokusy przynosi nagrodę — zasia­danie z Jezusem na Jego tronie, przystęp do drzewa żywota, wieczną mą­drość, zdrowie i niezmącone szczęście.
Panie, pomóż mi widzieć różnicę między prawdą a błędem oraz przyj­mować i miłować tylko prawdę.
Tak, zgadzam się na przetwarzanie moich danych osobowych w celu niezbędnym do otrzymania odpowiedzi na wypełniony formularz w serwisie lodz.dwent.pl.
Zostałem/am poinformowany/na, że zgoda może zostać cofnięta w dowolnym momencie. Administratorem danych osobowych jest Kościół Adwentystów Dnia Siódmego w Rzeczypospolitej Polskiej, przy ul. Foksal 8, 00-366 Warszawa. W Kościele został powołany Kurator Ochrony Danych Osobowych, adres korespondencyjny: ul. Foksal 8, 00-366, Warszawa, e-mail: kodo@adwent.pl. Jako zbór Łódź Widzew jesteśmy jednostką podległą pod Kościół Adwentystów DS w RP. ::
Tak, zgadzam się na przetwarzanie moich danych osobowych w celu obsługi autoryzacji w systemie rejestracji uczestnictwa w nabożeństwie Kościoła Adwentystów Dnia Siódmego w Zborze Łódź Widzew i otrzymywania powiadomień informacyjnych związanych ze statusem rezerwacji.
Zostałem/am poinformowany/na, że zgoda może zostać cofnięta w dowolnym momencie. Administratorem danych osobowych jest Kościół Adwentystów Dnia Siódmego w Rzeczypospolitej Polskiej, przy ul. Foksal 8, 00-366 Warszawa.
W Kościele został powołany Kurator Ochrony Danych Osobowych, adres korespondencyjny: ul. Foksal 8, 00-366, Warszawa, e-mail: kodo@adwent.pl. Jako zbór Łódź Widzew jesteśmy jednostką podległą pod Kościół Adwentystów DS w RP. :
W związku z rozprzestrzenianiem się epidemii oraz ograniczeniami państwowymi w ilości uczestników nabożeństw (1 osoba na 7mkw), osoby pragnące osobiście uczestniczyć w nabożeństwie sobotnim prosimy o zapoznanie się z regulaminem i dokonanie rejestracji.
Regulamin uczestnictwa w nabożeństwach podczas pandemii wirusa SARS-CoV-2
1. Niniejszy regulamin określa zasady uczestnictwa w nabożeństwach Kościoła Adwentystów Dnia Siódmego, Zbór Łódź Widzew (dalej: Zbór), mieszczącego się przy ul. Kopcińskiego 67 w Łodzi.
2. Celem niniejszych zasad jest ochrona zdrowia i zapewnienie bezpieczeństwa wszystkich uczestników oraz sprawujących kult religijny.
3. W nabożeństwie mogą uczestniczyć wyłącznie osoby, które według swojej najlepszej wiedzy, nie są osobami zakażonymi oraz nie przebywają na kwarantannie lub pod nadzorem epidemiologicznym.
4. W przypadku wystąpienia niepokojących objawów, uczestnik powinien pozostać w domu i skontaktować się z odpowiednimi służbami.
5. Uczestnicy zobowiązani są do zakrywania ust i nosa przez cały czas trwania nabożeństwa, oraz zachowywania bezpiecznego dystansu pomiędzy sobą.
6. Każdy uczestnik wchodząc do pomieszczeń zborowych zobowiązany jest zdezynfekować ręce używając środków własnych, lub zapewnionych przez Zbór – znajdujących się przy wejściu do pomieszczenia.
7. Uczestniczyć mogą osoby które wcześniej zarejestrowały się poprzez formularz online lub zgłosiły chęć udziału w nabożeństwie radnemu zboru Łódź Widzew.
8. W trakcie składania rezerwacji decyduje pierwszeństwo jej rejestracji z uwzględnieniem priorytetu osób które nie uczestniczyły na ostatnim nabożeństwie.
9. Miejsca na nabożeństwie w daną sobotę można rezerwować od wcześniejszej soboty od godz. 12.00 do piątku poprzedzającego nabożeństwo do godz. 18.00;
10. Osoby wyznaczone przez Radę Zboru np. o ograniczonych możliwościach oglądania nabożeństw online będą miały możliwość bezwzględnej priorytetowej rezerwacji.
11. Przychodząc na nabożeństwo godzisz się z faktem zgłoszenia do sanepidu w przypadku wystąpienia zakażenia wirusem Covid u jednego z uczestników.
12. Zastrzegamy prawo do anulowania rezerwacji w przypadku konieczności rejestracji osób obsługujących nabożeństwo lub osób posiadających priorytet.
13. Osoby nie stosujące się do niniejszego regulaminu mogą zostać wyłączone z możliwości rejestracji na kolejne nabożeństwa.


melania1987 Obserwuj Dokumenty 485 Odsłony 585 034 Obserwuję 595 Rozmiar dokumentów 875.9 MB Ilość pobrań 427 742
Made in Warsaw · Copyright 2016 · All rights reserved - webshark.pl Regulamin Polityka Prywatności Kontakt
Akceptuję regulamin Zarejestruj się
PODZIĘKOWANIA
Chciałabym podziękować wszystkim, którzy wspierali
mnie podczas pisania. Dziękuję zarówno wszystkim
blogowiczom, jak i czytelnikom z Facebooka, którzy
pozytywnymi komentarzami motywowali mnie do dalszego
pisania. To dzięki Wam odważyłam się wydać tę książkę.
DZIĘKUJĘ!
Również wielkie podziękowania należą się moim bliskim –
przyjaciołom i rodzinie. Dziękuję Katarzynie Góralczyk,
Ewelinie Tomkowiak, Dominice Bielińskiej, Weronice Tryc,
Roksanie Jakimowicz, które zawsze we mnie wierzyły
i motywowały mnie do skończenia książki. Podrzucały mi
pomysły, kiedy moja wena raptownie się ulatniała.
A najbardziej dziękuję mojej mamie i braciom, którzy
uszczęśliwieni świadomością, iż w końcu moje bazgroły ujrzą
światło dzienne, zaczęli opowiadać o tym każdej napotkanej
osobie. Dziękuję Wam, że ze mną wytrzymaliście, gdy
musieliście się mierzyć z moim nerwowym zachowaniem
spowodowanym niemożnością znalezienia odpowiednich
słów do przedstawienia jakieś sytuacji w książce. Jestem
wdzięczna za pomoc i wsparcie, którymi za każdym razem
mnie obdarzaliście.
I to właśnie Wam wszystkim dedykuję tę książkę.
ROZDZIAŁ 1
Bum, bum, bum.
Gdyby jeszcze bardziej przekręciła ten cholerny regulator,
z całą pewnością pospadałyby mi wszystkie rzeczy z półek.
Przez tę idiotycznie łupiącą muzykę nie mogłam się skupić na
czytaniu starego romansidła w swoim ulubionym czerwonym
fotelu. Smarkula, która parę dni temu świętowała swoją
osiemnastkę, nie liczy się z tym, że mieszka w bloku z
sąsiadami. Nawet policja nie była w stanie jej uspokoić. Nie
dość, że na maksa puszcza hard rocka, to jeszcze zachowuje
się jak nastoletnia zdzira, która pod nieobecność rodziców
sprowadza do domu chłopaków z dredami, w rurkach, w
jednej dłoni trzymających blanta, a w drugiej piwo. Zresztą jej
rodzice nie są lepsi, bo pod nieobecność córki robią trójkącik
z małoletnimi dziewczynami.
Dobra, teraz zachowałam się jak stara babcia, rozumując,
jakbym była o wiele starsza, niż jestem. Mam nieco więcej lat
od niej, ściślej mówiąc – dwadzieścia dwa, ale nawet w jej
wieku nie byłam taka…
Trzask.
Ze zmrużonymi z gniewu oczami spojrzałam w lewą stronę
na swój telefon, który teraz leżał na podłodze, zamiast na
drewnianej szafce tuż obok mnie. Tego to już za wiele.
Gówniara nie ma prawa roznosić mojego mieszkania. W
ostateczności, jeśli nie posłucha mojego rozkazu, zadzwonię
do władz miejskich. Po raz kolejny zresztą.
Wstałam wkurzona i ściskając książkę w jednej dłoni,
przytrzymując palcem stronę, na której skończyłam czytać,
powędrowałam w stronę drzwi. Otworzyłam je z rozmachem i
zeszłam w dół schodów po starej, spróchniałej klatce
schodowej. Już na kilometr śmierdziało alkoholem i aż się
wzdrygnęłam, gdy w ciągu jednej sekundy przemknęło mi
przez myśl wspomnienie niechcianej przeszłości.
*
– Idź do swej matki, młoda suko! – zawołał facet, który
siedział na brązowej kanapie przy telewizorze, popijając tanie
wino ze szklanki. Zauważył mnie, gdy właśnie wychodziłam
na paluszkach ze swojego pokoju, kierując się w stronę
kuchni. Od wczoraj nic nie jadłam, dlatego postanowiłam
wyjść wieczorem z ukrycia, aby zwinąć z chlebaka starą
kromkę chleba.
– Pewnie jest na swojej ulicy i pieprzy się z klientami.
Dołącz do niej, bo zapewne i tak w przyszłości pójdziesz w jej
ślady.
Dopiero teraz na niego spojrzałam i zatrzymałam się, zbita
z tropu jego słowami.
Wiedziałam, że ojciec był pijany i za chwilę, jeśli nie zniknę
z jego pola widzenia, ruszy na mnie i mnie pobije. Nieraz w
szkole pytali, skąd mam blizny i siniaki. Ale mama, zawsze
kiedy była wzywana do wychowawczyni, mówiła, że po prostu
nie była w stanie mnie upilnować na placu zabaw. A ja? Ja
zawsze milczałam. Każdy wiedział, że mało mówię, o ile w
ogóle kiedykolwiek się odzywam. Ale nikt nie podejrzewał, że
życie ośmioletniego dziecka nie jest takie kolorowe, jakmaluje
je moja mamusia, która w rzeczywistości często mnie
zostawia zamkniętą w pokoju.
– Na co się gapisz, gówniaro? – zagaił ojciec i odstawił z
hukiem szklankę informując, że zaraz wstanie.
Spuściłam natychmiastowo wzrok i spojrzałam na swoje
szare balerinki i brązową koszulę nocną, którą niekiedy
ubierałam do szkoły jako strój dzienny. Rodzice nie mieli
wystarczająco pieniędzy i chęci, aby kupować mi nowe
ubrania. Koleżanki z klasy codziennie chodziły w innych
ciuchach. Zazdrościłam im takiego życia, ale pocieszałam się
myślą, że mam w ogóle co ubrać.
Kątem oka już widziałam, że tata się poruszył, więc nie
zwracając uwagi na swój ubiór, pobiegłam pędem w stronę
drzwi frontowych, złapałam za klamkę i uciekłam z domu.
Biegłam przez mały, zaniedbany ogródek. Wyskakując z
załzawionymi oczami na główną, o tej porze pustą, ulicę,
skierowałam się w stronę wąskiego przejścia między dwoma
rozsypującymi się blokami. Zagłębiwszy się w ciemność,
ominęłam na oślep śmierdzący pojemnik na śmieci, którego
położenie znałam na pamięć. Nie zwracałam uwagi na to, że z
każdym następnym krokiem ląduję w coraz większej kałuży.
Chciałam jak najszybciej uciec od tego cuchnącego alkoholem
domu i zobaczyć się z mamą, która przynajmniej na sekundę
mnie przytuli i możliwe, że zaopiekuje się mną przez resztę
wieczoru i nocy.
Przebiegając przez przejście, natrafiłam na szeroką ulicę.
Tutaj powinnam znaleźć mamusię. Znałam drogę na pamięć,
więc skręciłam w lewo, ocierając wierzchem dłoni mokry od
łez policzek. Szłam wzdłuż chodnika, omijając już większy
ruch uliczny, aż w końcu przystanęłam na skrzyżowaniu. W
naszej dzielnicy nie było wielu świateł drogowych, a jak już
były, to zniszczone przez wandali nie działały, dlatego
rozejrzałam się w obie strony, sprawdzając, czy jakiś
samochód nie przejeżdża, by bezpiecznie przejść przez ulicę.
Zauważyłam kątem oka, że ludzie zaczęli się interesować
moją osobą. Byłam przecież na wpół rozebranym, mimo
jesiennej pory, dzieckiem. Gdy przejechał już ostatni
samochód, zaczęłam biec w prawą stronę, aby gapie stracili
mnie z oczu. Nie chciałam litości, nie potrzebowałam jej.
Gdy w końcu dotarłam do ciemnej ulicy, gdzie tylko
nieliczne latarnie oraz szyldy sklepów oświetlały drogę,
zwolniłam kroku. Zaczęłam rozglądać się w poszukiwaniu
znajomej twarzy, lecz zauważyłam tylko starsze,
niekompletnie ubrane kobiety, które opierały się o ściany z
papierosami w ustach. Mężczyźni przystawali i spoglądali na
nie, bezwstydnie przesuwając wzrok na ledwo zakryte
intymne części ciała. Zmarszczyłam brwi i powędrowałam
dalej.
W końcu usłyszałam jakieś głosy w zaułku i gdy tam
spojrzałam, z niesmakie m i przestrachem zrobiłam parę
kroków w tył.
– Tak, suko… głębiej… – mówił mężczyzna. Opierał się o
budynek z wysuniętym do przodu podbrzuszem i dżinsami
osuniętymi do kolan. Blond włosy kobiety, która klęczała
naprzeciw niego, były owinięte między jego palcami. Facet
zawęził uścisk i zaczął rytmicznie ruszać biodrami, wbijając
swojego penisa do ust kobiety. Dobrze znałam ten widok, ale
za nic nie mogłam do niego przywyknąć. Tempo narzucane
przez niego coraz bardziej przyspieszało, a młoda kobieta
zaczynała powoli się krztusić. On jednak nie zważał na nią i
dążył do swojego spełnienia.
– O tak, dziwko… Dobrze… Zaraz dojdę i połkniesz
wszystko – oznajmił coraz bardziej ochrypłym głosem. W
końcu jego ruchy stały się mocniejsze, po chwili
znieruchomiał. Ona zaś, ledwo oddychając, spełniła jego
rozkaz i gdy wyciągnęła z ust jego już zwiotczałego penisa,
wstała. Wyciągnęła nerwowo dłoń, czekając na swą zapłatę.
Mężczyzna niespiesznymi ruchami schował swój członek do
spodni i zapiął rozporek, a potem pasek. Z tylnej kieszeni
wyciągną ł mały plik banknotów i wręczył jej.
– Mamo? – Dopiero teraz byłam w stanie się odezwać.
Kobieta na dźwięk mojego głosu od razu się odwróciła i
poprawiła swoją krótką, beżową bluzkę, oraz jeszcze krótszą
dżinsową spódniczkę. Uśmiechnęła się i pomału podeszła do
mnie, a stukot obcasów o nierówności chodnika poniósł się
echem po zaułku.
– Kochanie, wszystko dobrze? – zapytała czule, klękając
przy mnie i całując mnie w czoło.
Nie pachniała zbyt przyjemnie, więc zrobiłam krok w tył.
Nie lubiłam jej w takim stanie.
Pokiwałam głową. Wyczuła, a przynajmniej domyśliła się,
że ojciec znowu pije i wygoni ł mnie z domu, więc bez słowa
wyprostowała się i złapała mnie za rękę, ciągnąc przez
jezdnię na drugą stronę ulicy.
– Mamusia musi pracować, ale wróciła już Margett, więc
cię przez jakiś czas przypilnuje.
– Przystanęłyśmy przy wielkim, oświetlonym budynku,
skąd wychodziło jeszcze więcej na wpó ł rozebranych kobiet.
Nieliczni mężczyźni, którzy mieli wejściówkę, podchodzili do
ochroniarza, który po sprawdzeniu ważności dokumentu,
wpuszczał ich do środka.
– Nicholas! – zawołała do wielkiego olbrzyma ubranego na
czarno. Miał jasną cerę oraz łysą głowę. Zmarszczył brwi, nie
rozpoznając głosu mojej mamy i przesunął wzrok na nas.
Dopiero wtedy jego twarz nabrała przyjaznego wyrazu.
– Cześć, maleńka – przywitał się ze mną i pomachał ręką.
Uczyniłam to sam o i spojrzałam na mamę. Ona odwróciła się
niecierpliwie w stronę swojego zaułka i pociągnęła mnie w
stronę ochroniarza.
– Nicholas, możesz ją zaprowadzić do Margett? – zapytała
błagalnie. Wypuściła moją rączkę, więc od razu zrobiłam krok
w stronę kolegi mamy. Znałam go, więc czułam się przy nim
bezpiecznie. Wiem, że obroniłby mnie bez problemu. Już parę
razy tak zrobił.
Mężczyzna przygarnął mnie wielkim ramieniem do siebie
tak, że musiałam przytulić się do jego biodra. Był wielki,
każdy musiał to przyznać.
– Jasna sprawa, Katty. – Zgodził się na jej prośbę.
– Dziękuję, dziękuję… – zawołała mama, robiąc już krok w
tył. Zwróciła wzrok na mnie i dodała: – Mamusia cię kocha. I
przyjdzie po ciebie niedługo.
Kiwnęłam głową, a ona się uśmiechnęła. Nicholas
posłusznie zamknął bramkę i oznajmi ł mężczyznom, że
każdy, kto nie zaczeka na niego i przekroczy ten próg,
wyląduje w rowie ze skręconym karkiem. Zauważyłam, że
przejęli się jego groźbą, bo jego głos brzmiał bardzo szczerze.
Spojrzałam jeszcze raz na mamę, ale ona już stanęła przy
swoim zaułku i wypatrywała klientów, ustawiając się w
przedziwną, niby seksowną pozę.
Poprowadził mnie w głąb budynku do Margett, która była
dla mnie niczym babcia.
Wiedziałam, że na jakiś czas mam spokój z nerwami. I kto
wie, może w salonie przy grach planszowych spotkam Davida,
z którym bawię się zazwyczaj, kiedy się tu pojawiam.
*
I był wtedy rzeczywiście, ale dalszy ciąg tego dnia
pamiętam jak przez mgłę.
Przez to wspomnienie zebrała się we mnie złość i gdy już
zeszłam na parter, zacisnęłam dłonie w pięści. Nawet jeśli
planowałam być dla sąsiadki choć trochę miła, moja
uprzejmość wyparowała razem z moją przeszłością.
Z całej siły waliłam w drzwi, dopóki nie otworzyła mi ich
czarnowłosa smarkula, która miała na sobie więcej
kosmetyków niż jakakolwiek drogeria w asortymencie.
– Jeśli, do kurwy nędzy, nie wyłączysz tej swojej pojebanej
muzyki, wparuję do twojego mieszkania i zdemoluję wszystko
tak, jak ty robisz to z moim mieszkaniem. Łącznie z twoimi
zębami. – Wycedziłam, a w jej obojętnych wcześniej oczach
zauważyłam iskierkę strachu.
Kiwnęła powoli głową i nie zamykając drzwi, powędrowała
do odtwarzacza muzyki. Po chwili zaległa błoga cisza.
O to właśnie mi chodziło.
ROZDZIAŁ 2
– Panno Jesson, proszę do mojego biura. – Usłyszałam
męski, stanowczy głospochodzący ze ściennego głośnika,
znajdującego się nade mną. Wzdrygnęłam się i w ciągu jednej
sekundy przed oczami przeleciały mi wszelkie przewinienia,
za które mogłabym trafić do szefa.
Ale jednak żadne z nich nie było związane z pracą.
Posłusznie z lekko drżącymi nogami wstałam, zostawiając
przed komputerem wszelkie papiery, nad którymi aktualnie
pracowałam. Wyszłam zza krzesła i skierowałam się do
szklanego pomieszczenia za moim biurkiem. Wstrzymałam
oddech, gdy zapukałam, i pociągnęłam natychmiast za
klamkę.
Biuro nie było duże ani zadbane. Stare meble ustawiono
po obu stronach, zaś biurko znajdowało się w samym centrum
pomieszczenia, przed oknem. Białe ściany były porysowane,
a brązowa wykładzina już nieco starta. Szef siedział na
krześle i przyglądał mi się, jak bełkoczę słowa powitania i
zasiadam nieufnie w wyznaczonym miejscu przed nim. Jego
sroga twarz patrzyła na mnie przenikliwie, jakby chciał
odczytać coś, co kryje się pod moją maską.
Zmarszczyłam brwi, a on zrobił to samo. Jego łysina
połyskiwała w dziennym świetle, a stary, brązowy,
niedopasowany garnitur dodawał mu więcej lat. Poprawiłam
się na krześle i założyłam nogę na nogę.
– Chciał pan ze mną porozmawiać? – zapytałam.
– Oczywiście, panno Jesson. Dlatego została pani wezwana
– powiedział, jakby to był
Ma rozrywane rajstopy i jest rżnięta
Głębokie gardło i dupa
Klayszne ruchanie celebrytów

Report Page