Pielęgniarce nie jest łatwo

Pielęgniarce nie jest łatwo




🛑 KLIKNIJ TUTAJ, ABY UZYSKAĆ WIĘCEJ INFORMACJI 👈🏻👈🏻👈🏻

































Pielęgniarce nie jest łatwo




gazetaprawna.pl



dziennik.pl



INFOR.pl



INFORLEX.pl



e-DGP



Newsletter











Aktualności







Wynagrodzenia







Kariera







Bezrobocie







Praca za granicą







Galerie















Aktualności







Drogi







Kolej







Lotnictwo







Galerie















Aktualności







Motobiznes







Motoporadnik







Motofelieton







Galerie















Indeksy







Spółki







Forex







Kursy walut NBP







Surowce















Aktualności







Notowania







Giełda







Waluty







Finanse osobiste







Fundusze







Galerie















Aktualności







Mieszkania







Komercyjne







Galerie









raporty specjalne:



Wakacje kredytowe



Inflacja



Kryzys energetyczny



Podwyżki stóp procentowych



Wojna w Ukrainie





Nie chodzi wyłącznie o pieniądze. Pielęgniarki kończą 5-letnie studia, jednak lekarze cały czas widzą w nich tylko osoby mające usługiwać i im, i pacjentom - mówi w wywiadzie Wojciech Szendzikowski, specjalista chorób wewnętrznych, lekarz izby przyjęć szpitala klinicznego w Łodzi.


Nie przemęczają się. Tak większość z nas ocenia pielęgniarki. Ile jest w tym prawdy?


Każdego, kto tak mówi, zapraszam na dyżur na izbę przyjęć do mojego szpitala. Przez 24 godziny dyżuru lekarze, pielęgniarki, salowe i ratownicy nie mają nawet sekundy dla siebie. Nikt z zespołu nie ma czasu, by się tej przysłowiowej herbaty napić. A nieraz i się wysikać. W ciągu doby trafia do nas do 100 osób w różnych stanach – od takich, które wymagają reanimacji, po takie, że kogoś od tygodnia bolał brzuch i w końcu poszedł do lekarza. To jest ciężka praca . Również fizyczna.


Może tak jest u was. Może to specyficzne miejsce.


Pewnie są miejsca, w których pielęgniarki mogą posiedzieć, ale to przypadki nieliczne. Wie pani dlaczego? Statystyka: pielęgniarek jest za mało. Duża grupa, która dopiero kończy studia, po prostu nie idzie do pracy – uprawnień nie odbiera aż połowa z nich. Część wyjeżdża za granicę, by lepiej zarabiać. Kolejne przechodzą na emeryturę, bo już nie dają rady. To zawód nie tylko obarczony stresem, ale także i zwykłą fizyczną pracą – proszę podnieść pacjenta ważącego 80–90 kilogramów. Poza tym długość życia się wydłuża, jest coraz więcej chorych w bardzo ciężkim stanie, którzy trafiają do szpitala, wymagających zwiększonej obsługi.


Skąd się zatem biorą te negatywne opinie o pielęgniarkach. Rodzice skarżą się, że pielęgniarki kazały im przebierać dziecko, nie zmieniły pampersa.


A muszą to robić? Trzeba się zastanowić, jaki jest ich zakres obowiązków. Odwrócę perspektywę. Polak z reguły jest marudny: płaci i wymaga. Tak samo jest, kiedy trafia do szpitala. Jego stosunek do personelu, w szczególności do pielęgniarki, jest taki, że ma się nim zaopiekować i taka jest jej rola. A jeżeli mamy jedną czy dwie pielęgniarki dyżurne na 60-łóżkowy oddział, czasem bez salowej, bo i tak bywa, to trudno, by każdy chory był noszony na rękach, miał wymalowane paznokcie, wymyte zęby i zaplecione warkoczyki. Tego się nie da zrobić, bo to nie jest sanatorium. Często też pielęgniarki są gdzie indziej, bo komuś się pogorszyło i trwa właśnie akcja ratowania zdrowia lub życia. I nie pojawią się tak po pstryknięciu palcami. A potem ten pacjent, który pstryknął i nikt się nie zjawił, opowiada, że go lekceważą. Przez 34 lata obserwowałem podobne zjawisko: są osoby, które gdy trafiają do szpitala, każą się obsługiwać. Zyskują hrabiowski tytuł.


Jakie pan miał nastawienie do pielęgniarek, gdy zaczynał pan pracę?


Kiedy człowiek po raz pierwszy w życiu sam odpowiada za ludzkie życie, jest w ogromnym stresie. Przed popełnieniem błędów uchroniło mnie doświadczenie pielęgniarek. Ich życzliwa obecność i współpraca. Oraz wiedza. Dzięki nim nie miałem większej wpadki. Wiele mnie nauczyły. Gdyby nie one, przychodząc do pracy, musiałbym sobie pampersa zmieniać.


To takie powiedzenie. Bo większość młodych lekarzy w praktyce umie bardzo niewiele. Są naładowani wiedzą z książek i tyle. Wynika to z konstrukcji studiów. Mnie, jak mówiłem, uratował zespół doświadczonych pielęgniarek. I tak naprawdę kluczowe w tym wszystkim jest słowo zespół. Żeby praca szła dobrze, wszyscy muszą wiedzieć, jaka jest ich rola i miejsce. Od salowej przez ratownika i pielęgniarkę po lekarza. Byłem w takich zespołach, w których podczas operacji bez słowa wyciągałem rękę i dostawałem to, co chciałem. Pamiętam, jak w szpitalu, w którym ordynatorem był Marek Edelman, siadali wszyscy razem przy trudnym pacjencie. Lekarze, stażyści, pielęgniarki. Każdy mówił, co myśli na ten temat. Pewnego razu trafił się nam pacjent, któremu nie można było się wkłuć. Nikt nie potrafił tego zrobić. Czekaliśmy na lekarzy, którzy zrobią wenesekcję, czyli wypreparują żyłę. I przyszły akurat pielęgniarki z liceum , takie w szarych mundurkach. Jedna z nich przeczytała zlecenia tego pacjenta, że trzeba założyć wenflon, poszła i to zrobiła. Nie zrobili tego ani szef anestezjologów, ani Edelman, ani doświadczone pielęgniarki. A ona pyta: czy mam podać zlecony lek? Musimy się nawzajem szanować, wtedy jest szansa na sprawną pracę. Choć oczywiście musi być ktoś, kto za wszystko odpowiada, od koordynowania całości jest lekarz.


To moja koleżanka, bez niej rozpada się zespół. Podam przykład: jeżeli u nas na izbie brakuje salowych, to dwie pielęgniarki muszą odwieźć pacjenta na badanie. Zostaje jedna – a w poczekalni kłębi się tłum. Po to ustalono, że ma być tyle salowych, rejestratorów, pielęgniarek, ratowników i lekarzy, by szpital sprawnie działał. Jak się wyjmie jeden trybik, to mechanizm zacznie się sypać. Tymczasem urzędnicy narzucają coraz więcej obowiązków, nie zastanawiając się, jaki to będzie miało wpływ na całość. Co pół roku wzrasta liczba papierzysk do wypełniania. Tylko dlatego, że do NFZ przyszła pani Pipścińska i wpadła na wspaniały pomysł, by dodać nowy formularz. Moja dokumentacja jako lekarza już jest duża. Ale to, co dostają pielęgniarki, jest cztery razy takie. Sześć różnych formularzy na jednego pacjenta, który do nas przyjeżdża. Niech ktoś przyjdzie i to wypełni, kiedy przyjeżdża karetka, trzeba pobrać krew, reanimować. Ten, kto to wymyśla, nie ma pojęcia o szpitalu. Ale jak papiery nie są wypełnione, to od razu kara. Szpital traci pieniądze. Na oddziale intensywnej terapii pielęgniarka obsługuje skomplikowaną aparaturę przeznaczoną do podtrzymywania funkcji życiowych. Lekarz może wpisać parametry, choć większość z pielęgniarek i tak je umie ustawiać. Ostatnio nawet był taki mem: zdjęcie z oddziału noworodków z aparaturą, pielęgniarką i podpisem „Zrób to sam”. Świetnie pokazywał, jaki jest zakres jej obowiązków. Pielęgniarka musi nie tylko sprawnie obsługiwać aparaturę, ale także mieć na tyle dobre wykształ
Napalona studentka w bibliotece publicznej
Zabawki XXL doprowadzają Siennę Day do orgazmu
Dziewczyny potrafią robić dwie rzeczy jednocześnie

Report Page