Partnerki w pożądaniu

Partnerki w pożądaniu




🛑 KLIKNIJ TUTAJ, ABY UZYSKAĆ WIĘCEJ INFORMACJI 👈🏻👈🏻👈🏻

































Partnerki w pożądaniu


relacje
seks
praca
wychowanie
listy do psychologa


nasi eksperci





wywiady
retro
blog Tomasza Jastruna
felietony




filmy
seriale
muzyka
książki
sztuka
#PressRoomCafeZwierciadło

kryształowe Zwierciadła
cykl kultura
i inne przyjemności




pokazy mody
kolekcje
zakupy z klasą




pielęgnacja
makijaż
włosy
slow aging




ekologia
zdrowie
kuchnia
design
podróże
wnętrza
horoskop



W kobiecym pożądaniu najważniejsza jest miłość do partnera. Jednak zdarza się, że kobieta kocha, ba!, jest kochana, ale namiętności nie odczuwa ani trochę. (Fot. iStock)


Kobieca namiętność? To wielka tajemnica. Oczywiście, jest literatura, są badania – mówi seksuolog i psychoterapeuta Andrzej Gryżewski. Jednak to, dlaczego ta konkretna kobieta pożąda tego właśnie mężczyzny, a tamtego wcale, wymyka się kontroli badaczy. Może nie tylko badaczy? Przecież czasem ona sama nie wie, skąd ta namiętność albo jej brak.

ZAMÓW
WYDANIE DRUKOWANE
E-WYDANIE



jakich mężczyzn szukają kobiety
kobiece pożądanie
libido
namiętność w związku
obudzenie namiętności
pożądanie
pragnienia seksualne








Kontakt
Newsletter
Regulamin
Polityka prywatności
Sklep



Kobiece pożądanie jest jak szwajcarski zegarek. Wszystkie trybiki, ząbki i kółeczka muszą chodzić i tykać równo, uważa seksuolog i psychoterapeuta Andrzej Gryżewski. Ale i to za mało. Już w pismach indyjskich i egipskich przeczytamy, że kobiece pożądanie jest związane z Księżycem. Po miesiączce namiętność rośnie, a po owulacji maleje. Raz bardziej podniecający są mężczyźni w typie Rambo, a kiedy indziej ci jak św. Józef, opiekuńczy. Bo kobieta szuka najpierw najlepszego materiału genetycznego, a potem najlepszego ojca dla swoich dzieci. A wracając do trybików, ząbków i kółek – pierwsze i, wydawać by się mogło, najważniejsze z nich to miłość do partnera. Jednak zdarza się, że kobieta kocha, ba!, jest kochana, ale namiętności nie odczuwa ani trochę.

– Psycholog ewolucyjny prof. David Buss wyliczył 237 powodów, dla których kobiety uprawiają seks. Jak znaleźć te, które warunkują pożądanie tej właśnie kobiety? To wymaga czasu – mówi Gryżewski. – Większość pacjentów rezygnuje po pół roku, bo się nie udaje albo przeciwnie – udaje się, a to budzi lęk przed konfrontacją z jakimś trudnym czy bolesnym wydarzeniem. Idą więc do kolejnego specjalisty, bo: „ten za głupi”. A tam znów to samo. Ja byłem ich piątym seksuologiem. Po półtora roku ruszyliśmy z miejsca dzięki temu, co pacjentce się przyśniło.
Ten sen był o wujku, którego nie znosiła, tyranie, który mówił ludziom, jak mają żyć. Wyśniła, że na imprezie rodzinnej jej mąż siedzi na miejscu wujka. Po półtora roku terapii nagle się ocknęła, że tego, co w mężu podziwia (mówi innym, jak powinni postępować, dla wielu jest mentorem), nie znosiła u wujka. Był mężem siostry jej mamy, co też miało znaczenie, bo mama, mówiąc oględnie, była średnia. Tymczasem siostra: super! I ona chciała, żeby to ciocia była jej mamą! A ten wujek niszczył jej ciocię, jak teraz jej mąż ją!? – Ja jestem jak moja ciotka! – powiedziała. – Ty mnie wciąż krytykujesz!
Kiedyś machała na to ręką. Gdy jednak popsuły się jej relacje z matką i straciła pracę, nie miała już siły na odpieranie ataków męża. Zostało tylko jedno... jakoś go zmienić. „Sny to głupoty!” – powiedział jak typowy człowiek, odcięty od uczuć. Po kilku miesiącach zaczął jednak empatyzować z żoną, gdy zobaczył, jakie trudne doświadczenia ma za sobą. Przestał ją traktować jak wspólnika, a zaczął łagodnie, jak swoją kobietę. I nagle trybiki zaczęły się kręcić... Ona sama zainicjowała seks. Bo trybikiem, który nie działał jak należy, było zaangażowanie emocjonalne mężczyzny. Kochał, ale żył obok, nie dawał wsparcia tak na co dzień.
– No właśnie! Ona tego nieświadomie pragnie! – mówi Gryżewski. – Miłość do ojca każe jej prowokować partnera do zdrady, potwierdzić schemat, że mężczyzna nie może być wierny. Na ołtarzu uczucia do ojca, który zmarł przed kilkoma laty, złożyła swoją namiętną miłość do mężczyzny, który dla niej stał się monogamiczny i z którym była szczęśliwa w sypialni. Terapia w takim przypadku nie jest prosta, bo trzeba sięgnąć znacznie głębiej, niż pacjentka chce. Łatwiej powiedzieć, że jej mąż lada chwila skoczy w bok i dlatego ona mówi „nie” – podsumowuje Gryżewski. – Kobiety mają ogromną władzę nad swoim pożądaniem, choć uważają, że są wobec niego bezsilne. Mogą nie reagować na superpodniety i nawet na głos serca, jeśli uznają, że pożądanie jest złe. Jak je wtedy przekonać? To tak samo trudne jak odkrycie tajemnicy, która każe im mówić „nie”, choć chciały powiedzieć: „tak!”. A ta pacjentka nie chce tego wiedzieć. Gdybym jej to powiedział, więcej by na terapię nie przyszła. Albo sama odkryje tę prawdę, albo pozostawi swoją namiętność na zawsze w cieniu miłości do ojca.
Pojawił się jednak pewien minus – ona straciła ochotę na seks z nim. Po roku matkowania mężowi jej pożądanie wzbudził szef. Jak pisze psycholożka ewolucyjna Cindy Meston, autorytet w badaniach kobiecego pożądania, kobiety ciągnie do mężczyzn bogatych, sławnych, silnych. A szef to był samiec alfa. Czerpała od niego energię. Mówiła, na co ma ochotę, zarządzała sekscesy: w samochodzie w ślepej uliczce albo w centrum handlowym, a on to realizował. Seks z szefem nie był waniliowy jak ten z mężem, ale pełen namiętności i agresji. Przy szefie była jak ladacznica, przy mężu jak Madonna – ciepła i wyrozumiała, dużo dawała, ale niewiele dostawała w zamian. Po roku zobaczyła, że to do niczego nie prowadzi. Zerwała z kochankiem i poszła na psychoterapię, poznała wyniesione z domu mechanizmy i postawiła mężowi granice: „Już ci nie będę pomagała, oczekuję, że się pozbierasz”.
– Pułapką w okazywaniu troski jest to, że kiedy ją okazujemy, czujemy swoją ważność i wartość – mówi Andrzej Gryżewski. – Mąż tej pani zaczął pracować nad samooceną, żeby się wzmocnić, zautonomizować. Jeśli mu się uda, seks wróci, bo trybik, który musi pasować, by kobieta pragnęła mężczyzny, to jego autonomia. Tymczasem dziś coraz więcej mężczyzn ją traci i zdaje się na partnerki. Wielu mężczyzn strzela sobie w kolano, bo z jednej strony chcą seksu, a z drugiej – pokazują kobiecie, że jej potrzebują. Nie, że pragną, ale, że potrzebują, a to różnica. Sygnały, które mówią: „Ja ciebie pragnę”, są inne niż te znaczące: „Zaopiekuj się mną”. Te ostatnie wyzwalają w partnerce matczyne uczucia, a wtedy ona sięga do zupełnie innej szuflady niż ta, w której trzyma czerwoną bieliznę. Kiedy kobieta ma włączony tryb „opiekunka/matka”, jest odcięta od seksualności. Musi zobaczyć, że jej mężczyzna jest samodzielny, by pozwolić sobie na przejście w tryb „partnerstwo/współżycie”. Mężczyzna takiego problemu nie ma, on umie w sekundę przełączyć się z funkcji „opieka” na tryb „seks”. Kobiety są od tysięcy lat przygotowywane do roli kogoś, kto pomaga, dlatego tak łatwo je w tę rolę wepchnąć. Potem bojkotują próby męża chcącego stanąć na własnych nogach, żeby nie stracić źródła poczucia wartości – mówi Gryżewski. – Kobieta, zanim zechce oddać się mężowi, musi się nauczyć przyjmować od niego pomoc. Mężczyzna może ją w tym wesprzeć, stawiając granice jej nadopiekuńczości: „Dziękuję, ale już nie potrzebuję twojej pomocy, teraz to ja mogę pomóc tobie”.
Ona go kocha, nie może też nic mu zarzucić. Spełnia jej zachcianki, adoruje ją. Żywe marzenie wszystkich kobiet, jeśli wierzyć teorii, bo to Rambo i św. Józef w jednej osobie. Dlaczego więc ona nie ma na niego ochoty?
Przyznała się, że jej rodzice pili, że w domu bywali obcy mężczyźni, zdarzało się, że przystawiali się do niej. Wykazał się empatią i w łóżku jest bardzo delikatny. Wie, co ona przeszła. Nie chce jej zranić. Ale to też za mało. Dlaczego?
– Z domu rodzinnego wyniosła wiele negatywnych uczuć: lęk, żal, poniżenie, chaos. Wybrała partnera, który daje jej wszystko, czego nie dostała w rodzinie – mówi Gryżewski. – Ale seks łączy się z niepewnością, agresją seksualną, dominacją i podporządkowaniem: ktoś jest wyżej, ktoś niżej, a ona tych uczuć nie chce przeżywać. Zaznała ich aż nadto, gdy była dzieckiem. Dlatego, choć go kocha, nie może go pożądać. Musiałaby cofnąć się do dzieciństwa, przepracować stary lęk, że ktoś jej nadużyje, bezradność i poniżenie. Jeśli przedtem wzbudziłaby w sobie pożądanie, otworzyłaby puszkę Pandory. Przypomniała sobie, że dotykał jej tamten znajomy rodziców, i poczułaby się dziewczynką. Potrzebuje wzmocnić poczucie wartości, nim zmierzy się z traumami dzieciństwa, zobaczy, że już nie są dla niej groźne. Jeśli nie odważy się, nie pozwoli sobie na pożądanie. Nad tym pracuje na terapii. Ile to potrwa? Teraz, kiedy już wie, gdzie tkwi problem, zaczyna… rozrzedzać spotkania.
Seksualność kobieca jest narcystyczna i autoerotyczna, pisze dr Flávio Gikovate, brazylijski filozof i psychoterapeuta. Kobiety, a przynajmniej większość z nich, osiągają seksualną satysfakcję, gdy czują, że ich ciało jest obiektem pragnienia, gdy przeglądają się w męskich oczach i męskim pożądaniu. To syci ich narcyzm i namiętność ciała. Wyrozumiały i empatyczny policjant z ostatniej historii też musiał coś w sobie zmienić, by żona miała motywację, by spojrzeć w twarz swoim traumom. Zawalczyć o to, by go pragnąć. Musiał nauczyć się okazywać jej pożądanie. Bo kobieta chce być przedmiotem męskiego pożądania.
Andrzej Gryżewski: – Ale uwaga, gdy męskiego pożądania jest zbyt dużo, kobieta nie potrzebuje już seksu. Dlatego zalecam mężczyznom, którzy wciąż słyszą „nie”, by na jakiś czas przestali inicjować seks, bo to obudzi w ich partnerkach apetyt na seks. Kiedy jednak mężczyzna ma pragnąć jawnie, a kiedy zachować chłód, gdy kocha i pragnie kobiety? To kolejna wielka tajemnica kobiecego pożądania. Nie przypadkiem w kuluarach międzynarodowych konferencji seksuologicznych mówimy, że potrzeba nie lada geniuszu, by poznać i opisać sekret kobiecej seksualności.

Jak zaszczepić się na COVID-19? Poradnik
Koronawirus – czym jest, jakie są objawy choroby oraz jak skutecznie dbać o profilaktykę? Odpowiada lek. med. Joanna Pietroń, internistka
Skończyłaś 30 lat? Sprawdź, jakie badania powinnaś robić
Rodzaje testów ciążowych. Sprawdź, jaki wybrać
Grzegorz Południewski: PMS to choroba, a nie wredna, cykliczna przypadłość, która sprawia, że kobieta jest rozdrażniona, kłótliwa i zrzędliwa
Angelina Ziembińska: jeśli chodzi o cukrzycę, to wydaje mi się, że kobiety mają trudniej…
6 rzeczy, które pomogą zadbać o zdrowe jelita
Napoje i leki, których nie powinno się łączyć oraz takie, które warto. Sprawdź, czy nie popełniasz błędu!
Co cukier robi z twoim wyglądem, psychiką i odpornością?
5 najczęstszych błędów przy odchudzaniu
Żelazo – dlaczego może go brakować? Poznaj 9 oznak niedoboru żelaza
DASH – czyli dieta dla nadciśnieniowców. Jak wygląda?
Mój partner przestał mnie pociągać – co teraz? O zmieniającej się chemii i pożądaniu w związkach rozmawiamy z psychoterapeutą /fot. Getty Images
Opublikowano: 08.12.2021 14:00 Aktualizacja: 10.12.2021 09:17
To świetna wiadomość dla pacjentów leczących zęby na NFZ. Wchodzi nowe rozporządzenie
Zastrzyki insulinowe odejdą w zapomnienie? Naukowcy opracowali 'pigułkę na cukrzycę’
Lek na starzenie się wkrótce dostępny? Badacze na dobrej drodze do nowej terapii
9-letnia Sasza, okaleczona podczas bombardowania w Buczy, otrzymała pomoc. „Zasługuje na życie bez bólu i ograniczeń” – podkreśla Ołena Zełenska
Jane Fonda poinformowała o swojej chorobie. „Rak jest nauczycielem. Zwracam uwagę na lekcje, które mi daje”
Najpierw warto skupić się na sobie i swoim dyskomforcie wywołanym tym, że mam mniejsze libido. Ekstremalnie ważnym elementem jest samorozwój, bo tylko poprzez akceptację siebie i tego, że w różnych momentach życia jesteśmy istotami ułomnymi, wadliwymi możemy pogłębić intymną więź w relacji
Zdrowie intymne i seks, Odporność, Good Aging, Energia, Beauty
Wimin Zestaw z dobrym seksem, 30 saszetek
Już sam punkt wyjścia zakładający, że rolą partnera jest wywoływanie u nas pożądania, jest fałszywy. Tak do tego podchodząc bardziej skupiamy się na rozładowywaniu napięcia niż na chceniu partnera. Bardziej używamy wtedy drugiej osoby do tego, aby zaspokoić swoje potrzeby, a nie chcieć z nim być blisko
HelloZdrowie › Seks › Mój partner przestał mnie pociągać – co teraz? O zmieniającej się chemii i pożądaniu w związkach rozmawiamy z psychoterapeutą
„Kiedyś nie mogliśmy oderwać rąk od siebie, dziś wolę się wyspać niż inicjować seks”, „Dawniej normą było, że kochaliśmy się kilka razy w tygodniu. Teraz mam ochotę może raz w miesiącu”, „Nie podnieca mnie jak kiedyś…”. Problem, gdy jedna osoba traci zainteresowanie seksualne drugą, nie jest rzadki. Nasz ekspert przekonuje, że warto dopuścić taką możliwość, że nie zawsze przez cały czas trwania relacji będziemy pożądać swojego partnera tak samo, jak na początku związku, a klucz do satysfakcji znajduje się w nas. „To jest właśnie paradoks uprawiania seksu – trzeba zacząć od siebie, samoakceptacji i nieuciekania przed prawdą o sobie” – mówi Tomasz Żółtak, psycholog, psychoterapeuta z kliniki PsychoMedic.pl.
Małgorzata Germak: Często słyszymy, że seks to barometr związku. Czy naprawdę jest tak, że jeśli uprawiamy go mniej, to znaczy, że coś w relacji dzieje się złego?
Tomasz Żółtak: To stwierdzenie wydaje się być fałszywej natury. Ja bym się pod tym nie podpisywał. Krąży dużo przekłamań dotyczących tego, jak traktować pożycie seksualne i w jaki sposób ono świadczy o relacji. W wyniku rozpowszechnionych w przestrzeni publicznej nieporozumień pary przeżywają wiele dramatów. Barometrem związku jest bardziej więź emocjonalna między partnerami i to, jak oni są z tej więzi usatysfakcjonowani. Natomiast seks jest dopiero efektem tego. Spojrzenie, które jest zawarte w tym pytaniu, zakłada wąską perspektywę. Nie traktujemy relacji między dwojgiem ludzi jako całości, ale wyjmujemy jeden fragment i na jego podstawie uogólniamy, czy ten związek ma sens istnienia, czy nie. Niekoniecznie mniej seksu to źle. Tu w ogóle nie chodzi o ilość.
Jednak co do ilości, to internet jest pełen pytań o to, jak często powinno się uprawiać seks w parze. Więc zapytam i ja: ile to jest dobrze?
Nie ma norm. Od jakichś 60 lat prowadzone są badania socjologiczne, które pokazują pewną próbkę statystyczną tego, jak to wygląda. Jeśli się zagłębić w te wyniki, to okazuje się, że są one bardzo różne w różnych krajach i populacjach, a także przedziałach wiekowych. Jeżeli odpuścimy na chwilę liczby i spojrzymy na konkretny dylemat konkretnej pary, to zobaczymy, że nie ilość jest ważna, ale jakość tego, co się dzieje między partnerami. Moglibyśmy w tym momencie powiedzieć, że ta dyssatysfakcja wynikająca z mniejszej ilości zbliżeń niż wskazują na to potrzeby, jest ciekawym sygnałem, że coś w tym związku się zmienia. To jakaś trampolina, warto się od niej odbić i zacząć przyglądać się relacji, temu, co się dzieje między mną a partnerem/partnerką.
Tomasz Żółtak /fot. archiwum prywatne
A tego nie da się zrobić bez szczerej rozmowy…
Podstawą dobrego seksu jest relacja oparta na wielu fundamentach, a jednym z nich jest rozmowa. Jeśli coś mnie w tym seksie nie satysfakcjonuje, to trudno oczekiwać, że partner się tego domyśli. Tylko poprzez otwarte komunikowanie swoich potrzeb i gotowość, aby o nich rozmawiać, istnieje szansa na to, aby spróbować razem pochylić się nad tym problemem. I zobaczyć, co można zrobić, żeby związek był bardziej satysfakcjonujący i seks wyższej jakości.
A co w sytuacji, kiedy w wieloletnim związku jedna z osób jest coraz mniej zainteresowana seksualnie swoim partnerem?
To jest bardzo rozległe zagadnienie i dotyka wielu kwestii, np. libido, które w różnych momentach związku może układać się na różnym poziomie. Potrafi się tak dziać, że czujemy, że ta druga osoba nie wywołuje w nas takiego podniecenia jak kiedyś. Tyle, że już sam punkt wyjścia zakładający, że rolą partnera jest wywoływanie u nas pożądania, jest fałszywy. Tak do tego podchodząc bardziej skupiamy się na rozładowywaniu napięcia niż na chceniu partnera. Bardziej używamy wtedy drugiej osoby do tego, aby zaspokoić swoje potrzeby, a nie chcieć z nim być blisko.
A nie uważa pan, że trudno budować związek z kimś, do kogo nie czuje się chemii?
Kieruje nami potrzeba przypominająca głód intymności. Wydaje się jednak, że to nie jej zaspokojenia pragniemy. Jeśli rozmawiamy o pewnym przyciąganiu na poziomie seksualnym, to punktem wyjścia znowu nie jest atrakcyjność fizyczna partnera, lecz bardziej sprawdzenie tego, czy ja przy tej osobie czuję się akceptowanym, bezpiecznie i wartościowo. Jeśli odpowiedzi na te pytania brzmią „tak”, jestem w stanie otworzyć się na kolejny etap, jakim jest moja własna seksualność. Jeżeli partnerzy czują się ze sobą dobrze, to chemia nie jest elementarnym czynnikiem.
Czyli nie powinniśmy traktować seksu jako punktu wyjścia, tylko naturalną konsekwencję tego, co łączy dwoje ludzi?
Żeby była jasność – seks w wielu relacjach i spotkaniach służy tylko do tego, żeby rozładować napięcie seksualne, które w sobie mamy. Natomiast odnosimy się do długofalowego cieszenia się z odkrywania własnej seksualności. Trudno jest o tym mówić przy jednorazowych spotkaniach seksualnych. Jeżeli zależy nam na seksie wysokojakościowym, to ma on szansę zaistnieć wtedy, kiedy relacja jest pogłębiona.
Wracając do tematu, w internecie można przeczytać mnóstwo historii osób, które straciły zainteresowanie seksem ze swoim mężem czy dziewczyną. „Kiedyś nie mogliśmy oderwać rąk od siebie, teraz wolę się wyspać”, „Zmuszam się, w nadziei, że mi się zachce” – to niektóre z wypowiedzi. Z pana doświadczenia, to częsty problem w parach?
Wydaje się, że tak, jest to powszechny problem, ale wynika z mitologii. Będąc w długotrwałej relacji zakładamy, że seks ma być zawsze na tym samym poziomie i nie powinien się zmieniać. A to błąd. Jeśli przyjmiemy, że zbliżenie seksualne jest efektem wielu czynników, które dzieją się w relacji, to należy spodziewać się okresów, w których będziemy się dobrze czuli z partnerem w łóżku, ale będą i takie, kiedy tego seksu nie będzie. I to wcale nie świadczy o tym, jaka jest więź między dwojgiem ludzi. W moim gabinecie spotykam się z parami, które w odniesieniu do innych uprawiają seks bardzo rzadko, a mimo wszystko są usatysfakcjonowane ze swojego pożycia seksualnego. Warto dopuścić taką możliwość i traktować jako normalne, że nie zawsze przez cały czas trwania relacji będziemy pożądać swojego partnera tak samo jak na początku związku. Mówiąc partnerzy mam na myśli zarówno pary heteroseksualne, homoseksualne, w całym obszarze LGBT.
Jeśli partnerzy u
podglądacz i maż alfons
To dla Ciebie
Błaga o kutasa

Report Page