Ostry numerek z sliczna nastolatka

Ostry numerek z sliczna nastolatka




⚡ KLIKNIJ TUTAJ, ABY UZYSKAĆ WIĘCEJ INFORMACJI 👈🏻👈🏻👈🏻

































Ostry numerek z sliczna nastolatka


2. Stephen King - Miasteczko Salem

Home
2. Stephen King - Miasteczko Salem



STEPHEN KING MIASTECZKO SALEM Przeło˙zyła: Arkadiusz Nakoniecznik Tytuł oryginału: Salem’s Lot Data wydania polskiego: 1991 r. Data pierwszego wydania...

STEPHEN KING MIASTECZKO SALEM

Przeło˙zyła: Arkadiusz Nakoniecznik

Tytuł oryginału: Salem’s Lot

Data wydania polskiego: 1991 r. Data pierwszego wydania oryginalnego: 1975 r.

Naomi Rachel King „. . . z obietnicami, których trzeba dotrzyma´c”.

Od autora

Nikt nie pisze długiej powie´sci zupełnie sam, dlatego te˙z chciałbym skorzysta´c z okazji, aby podzi˛ekowa´c niektórym spo´sród osób, które pomogły mi podczas pracy nad Miasteczkiem Salem. O przyj˛ecie wyrazów wdzi˛eczno´sci prosz˛e: G. Everetta McCutcheona z Hampden Academy za praktyczne rady i zach˛et˛e; doktora Johna Pearsona z Old Town w stanie Maine, lekarza sadowego ˛ okr˛egu Penobscot i zarazem specjalist˛e najwy˙zszej klasy; ksi˛edza Renalda Hallee’ego z katolickiego ko´scioła s´w. Jana w Bangor w stanie Maine; i oczywi´scie moja˛ z˙ on˛e, której krytyczne spojrzenie jest równie ostre i przenikliwe jak zawsze. Chocia˙z miasta otaczajace ˛ Jerusalem sa˛ w pełni prawdziwe, to jednak samo miasteczko istnieje wyłacznie ˛ w wyobra´zni autora, w zwiazku ˛ z czym wszelkie podobie´nstwo mi˛edzy zamieszkujacymi ˛ je osobami a lud´zmi z˙ yjacymi ˛ w rzeczywistym s´wiecie jest przypadkowe i nie zamierzone. S. K.

PROLOG

Czego tu szukasz, mój stary przyjacielu? Po latach sp˛edzonych poza domem przybywasz, Niosac ˛ ze soba˛ wspomnienia, Które´s przechowywał pod obcym niebem Z dala od swej ziemi. George Seferis

1 Niemal wszyscy sadzili, ˛ z˙ e m˛ez˙ czyzna i chłopiec — to ojciec i syn. Jechali starym citroenem kr˛eta˛ trasa˛ prowadzac ˛ a˛ na południowy zachód, trzymajac ˛ si˛e głównie bocznych dróg i cz˛esto zmieniajac ˛ tempo jazdy. Zanim dotarli do celu, zatrzymali si˛e w trzech miejscach: najpierw w Rhode Island, gdzie wysoki, ciemnowłosy m˛ez˙ czyzna pracował w tkalni, potem w Youngstown w stanie Ohio, gdzie przez trzy miesiace ˛ był zatrudniony przy monta˙zu ciagników, ˛ a wreszcie w niewielkim kalifornijskim miasteczku poło˙zonym w pobli˙zu granicy z Meksykiem, gdzie pracował na stacji benzynowej i naprawiał małe zagraniczne samochody, ku swemu zdziwieniu i zadowoleniu dajac ˛ sobie z tym całkiem nie´zle rad˛e. Wsz˛edzie, gdzie si˛e zatrzymywali, kupował ukazujacy ˛ si˛e w Portland Press-Herald i szukał w nim informacji dotyczacych ˛ małego, poło˙zonego w południowej cz˛es´ci stanu Maine miasteczka Jerusalem. Od czasu do czasu udawało mu si˛e na nie natrafi´c. Zanim dotarli do Central Falls, napisał w motelowych pokojach szkic powies´ci i wysłał go do swego agenta. Milion lat temu, w czasach, kiedy ciemno´sc´ nie ogarn˛eła jeszcze jego z˙ ycia, był cieszacym ˛ si˛e umiarkowanym uznaniem pisarzem. Agent zaniósł szkic do wydawcy, który wyraził uprzejme zainteresowanie, lecz nie objawił najmniejszej ch˛eci wypłacenia jakiejkolwiek zaliczki. — Dzi˛ekuj˛e i prosz˛e wcia˙ ˛z jeszcze sa˛ zupełnie za darmo — powiedział m˛ez˙ czyzna do chłopca, drac ˛ list od agenta. W jego słowach nie było jednak zbyt wiele goryczy, a wkrótce potem i tak zabrał si˛e do pisania powie´sci. Chłopiec mówił bardzo niewiele. Jego twarz była zawsze skupiona, a ciemne oczy zdawały si˛e bezustannie wpatrywa´c w jaki´s ponury, widoczny tylko dla niego horyzont. W restauracjach i na stacjach benzynowych, przy których zatrzymywali si˛e po drodze, był po prostu uprzejmy i nic wi˛ecej. Najwyra´zniej starał si˛e nie traci´c z pola widzenia wysokiego, ciemnowłosego m˛ez˙ czyzny, a kiedy ten musiał opu´sci´c go na chwil˛e, z˙ eby skorzysta´c z łazienki, chłopca natychmiast zaczynał ogarnia´c niepokój. Nie chciał rozmawia´c o Jerusalem, cho´c jego towarzysz usiłował od czasu do czasu sprowadzi´c rozmow˛e na ten temat i nie zagladał ˛ do dziennika z Portland, który m˛ez˙ czyzna cz˛esto celowo kładł w zasi˛egu jego r˛eki. Kiedy powie´sc´ została uko´nczona, mieszkali w chacie stojacej ˛ niemal na samej pla˙zy, z dala od autostrady. Bardzo cz˛esto kapali ˛ si˛e w Pacyfiku, cieplejszym i przyja´zniejszym od Oceanu Atlantyckiego. Nie przynosił z˙ adnych wspomnie´n. Chłopiec stawał si˛e coraz bardziej brazowy. ˛ Chocia˙z sta´c ich było na dach nad głowa˛ i trzy solidne posiłki dziennie, z˙ ycie, jakie prowadzili, zacz˛eło budzi´c w m˛ez˙ czy´znie niepokój i watpliwo´ ˛ sci. Co praw7

da, cały czas uczył chłopca, który wydawał si˛e nie mie´c pod wzgl˛edem edukacji z˙ adnych opó´znie´n (był bystry i bardzo lubił ksia˙ ˛zki, tak jak on sam), ale widział, z˙ e próby zatarcia wspomnie´n o Jerusalem nie wychodziły chłopcu na dobre. Nieraz krzyczał przez sen i zrzucał koce na podłog˛e. Pewnego dnia przyszedł list z Nowego Jorku. Agent informował, z˙ e wydawnictwo Random House jest gotowe zapłaci´c dwana´scie tysi˛ecy dolarów zaliczki i z˙ e gwarantuje klubowa˛ sprzeda˙z ksia˙ ˛zki. Czy autor zgodzi si˛e przyja´ ˛c te warunki? Zgodził si˛e. Zrezygnował z pracy na stacji benzynowej i wraz z chłopcem przejechał na druga˛ stron˛e granicy.

2 Los Zapatos, co znaczy „buty” (nazwa ta zawsze wprawiała m˛ez˙ czyzn˛e w znakomity humor), było mała˛ wioska˛ poło˙zona˛ w pobli˙zu oceanu. Wła´sciwie nie spotykało si˛e tu turystów. Nie było ani dobrej drogi, ani pi˛eknego widoku na Pacyfik, ani z˙ adnych zabytków — trzeba było jecha´c pi˛ec´ mil dalej na zachód, z˙ eby mie´c to wszystko. W dodatku w miejscowej knajpie a˙z roiło si˛e od karaluchów, jedyna za´s miejscowa dziwka miała pi˛ec´ dziesiat ˛ lat i była ju˙z babcia.˛ Opu´sciwszy Stany znale´zli si˛e w oazie niemal nieziemskiego spokoju. Nad głowami nie latały samoloty, nigdzie nie płaciło si˛e za wej´scie ani za przejazd, a w promieniu stu mil nikt nie posiadał ani nie marzył o posiadaniu elektrycznej kosiarki do trawy. Mieli radio, ale nawet ono jedynie szumiało bez sensu, bo wszystkie wiadomo´sci były nadawane po hiszpa´nsku; po pewnym czasie chłopiec zaczał ˛ cokolwiek rozumie´c, lecz dla m˛ez˙ czyzny audycje miały ju˙z na zawsze pozosta´c niezrozumiałym bełkotem. W programach muzycznych prezentowano niemal wyłacznie ˛ opery. Wieczorem czasami udawało im si˛e złapa´c stacj˛e z Monterey, nadajac ˛ a˛ muzyk˛e pop, ale głos co chwil˛e zanikał. Jedynym działajacym ˛ silnikiem w zasi˛egu słuchu był oryginalny, archaiczny rototiller, stanowiacy ˛ własno´sc´ jednego z rolników. Je´sli wiatr wiał akurat z tego kierunku, to do ich uszu docierał jego nieregularny, perkoczacy ˛ odgłos, przywodzacy ˛ na my´sl jakiego´s niespokojnego ducha. Oni sami czerpali wod˛e r˛ecznie. Raz lub dwa razy w miesiacu, ˛ nie zawsze razem, chodzili na msz˛e do małego ˙ ko´sciółka. Zaden z nich nie rozumiał liturgii, ale mimo to tam chodzili. M˛ez˙ czyzna czasem przyłapywał si˛e na tym, z˙ e drzemie w potwornej duchocie, ukołysany monotonnym, znajomym rytmem i o˙zywiajacymi ˛ go głosami. Pewnej niedzieli chłopiec przyszedł na skrzypiac ˛ a,˛ tylna˛ werand˛e, gdzie m˛ez˙ czyzna pracował nad nowa˛ ksia˙ ˛zka˛ i powiedział mu z wahaniem, z˙ e rozmawiał z ksi˛edzem na temat swojego ewentualnego chrztu. M˛ez˙ czyzna skinał ˛ głowa˛ i zapytał, czy zna na tyle 8

hiszpa´nski, z˙ eby przyja´ ˛c konieczne nauki, ale chłopiec odparł, z˙ e to nie powinno stanowi´c wi˛ekszego problemu. Raz w tygodniu m˛ez˙ czyzna wyruszał w czterdziestomilowa˛ podró˙z po gazet˛e z Portland, zawsze pochodzac ˛ a˛ co najmniej sprzed kilku dni, a czasem noszac ˛ a˛ wyra´zne s´lady psiego moczu. W dwa tygodnie po tej rozmowie z chłopcem natrafił w niej na obszerny artykuł o miasteczku Salem i innym, poło˙zonym w stanie Vermont, noszacym ˛ nazw˛e Momson. W artykule było równie˙z wymienione jego nazwisko. Zostawił gazet˛e na wierzchu, jednak bez specjalnej nadziei, z˙ e chłopiec we´zmie ja˛ do r˛eki. Artykuł zaniepokoił go z kilku powodów; wygladało ˛ na to, z˙ e w Salem sprawy nie wróciły jeszcze do normy. Nazajutrz chłopiec przyszedł do niego, trzymajac ˛ w r˛eku gazet˛e otwarta˛ na artykule zatytułowanym „Czy˙zby nawiedzone miasto?” — Boj˛e si˛e — powiedział. — Ja te˙z — odparł wysoki m˛ez˙ czyzna.

3 ˙ CZYZBY NAWIEDZONE MIASTO? John Lewis Jerusalem — niewielkie miasteczko poło˙zone na wschód od Cumberland, mniej wi˛ecej dwadzie´scia mil na północ od Portland. Nie pierwsze w historii Ameryki, które wyludniło si˛e i umarło, ani najprawdopodobniej nie ostatnie, ale za to z pewno´scia˛ jedno z najbardziej tajemniczych. Na Południowym Zachodzie takie miasta nie nale˙za˛ wcale do rzadko´sci; powstawały niemal z dnia na dzie´n wokół nowo odkrytych pokładów złota i srebra, a potem, gdy wyczerpały si˛e z˙ yły kruszcu, niemal równie raptownie znikały, pozostawiajac ˛ opuszczone sklepy, hotele i bary. Jedynym wydarzeniem w Nowej Anglii, które mo˙zna porówna´c do tajemniczego wyludnienia Jerusalem czy te˙z Salem, jak cz˛esto nazywaja˛ je okoliczni mieszka´ncy, jest to, co spotkało le˙zace ˛ w stanie Vermont miasteczko Momson. Latem roku 1923 znikn˛eli bez s´ladu wszyscy jego mieszka´ncy — trzysta dwanas´cie osób. Domy i kilka niewielkich budynków mieszczacych ˛ urz˛edy nadal stoja,˛ lecz od pi˛ec´ dziesi˛eciu dwóch lat sa˛ zupełnie puste. Z kilku z nich usuni˛eto całe wyposa˙zenie, ale wi˛ekszo´sc´ jest nadal całkowicie umeblowana, jakby w s´rodku zwyczajnego dnia powiał nagle jaki´s potworny wiatr, unoszac ˛ ze soba˛ wszystkich ludzi. W jednym z domów pozostał nakryty ju˙z do wieczornego posiłku stół, w innym zasłano łó˙zka, jakby szykujac ˛ si˛e do spoczynku, w sklepie za´s znaleziono le˙zac ˛ a˛ na ladzie sztuk˛e zmurszałej, bawełnianej tkaniny; w okienku kasy 9

widniała wybita nale˙zno´sc´ : $ 1,22 — a w samej kasie le˙zało nietkni˛ete niemal pi˛ec´ dziesiat ˛ dolarów. Okoliczni mieszka´ncy lubia˛ zabawia´c turystów historyjka˛ o tym, jakoby miasteczko było nawiedzone — rzekomo wła´snie z tego powodu przez tyle lat nikt si˛e w nim nie osiedlił. Znacznie bardziej prawdopodobnym wytłumaczeniem jest jednak to, z˙ e Momson le˙zy w odludnej cz˛es´ci stanu, z daleka od głównych dróg. Nie ma w nim nic, co nie mogłoby si˛e znale´zc´ równie˙z w jakiejkolwiek innej podobnej miejscowo´sci — oczywi´scie z wyjatkiem ˛ przypominajacej ˛ tajemnic˛e „Mary Celeste” zagadki jego nagłego opustoszenia. Mniej wi˛ecej to samo mo˙zna powiedzie´c o Jerusalem. Według spisu z roku 1970 miasteczko Salem liczyło 1319 mieszka´nców, co w porównaniu ze spisem sprzed dziesi˛eciu lat oznaczało przyrost dokładnie ˙ o sze´sc´ dziesiat ˛ siedem osób. Zycie toczyło si˛e leniwie i wygodnie, i nie działo si˛e wła´sciwie nic godnego uwagi. Jedynym bardziej znaczacym ˛ wydarzeniem, o którym mogli rozmawia´c starsi obywatele, regularnie spotykajacy ˛ si˛e w parku lub sklepie ogrodniczym Crossena, był po˙zar z roku 1951, kiedy to lekkomy´slnie rzucona zapałka stała si˛e przyczyna˛ jednego z najwi˛ekszych po˙zarów lasu w historii stanu. Dla kogo´s, kto chciałby sp˛edzi´c jesie´n swego z˙ ycia w małym prowincjonalnym miasteczku, gdzie ka˙zdego interesuja˛ tylko jego własne sprawy, najwa˙zniejszym za´s wydarzeniem ka˙zdego tygodnia jest spotkanie Klubu Kobiet, Salem stanowiłoby idealne miejsce. Pod wzgl˛edem demograficznym spis z roku 1970 potwierdził zarówno wyniki bada´n socjologów, jak i obserwacje wszystkich długoletnich mieszka´nców jakiegokolwiek miasteczka w stanie Maine: du˙zo ludzi starych, troch˛e biednych i du˙zo młodych, którzy natychmiast po uko´nczeniu szkoły uciekali z dyplomami pod pacha,˛ z˙ eby ju˙z nigdy tu nie powróci´c. Jednak mniej wi˛ecej rok temu w Jerusalem stało si˛e co´s niezwykłego: zacz˛eli znika´c ludzie. To znaczy, zdecydowana wi˛ekszo´sc´ nie znikn˛eła w s´cisłym znaczeniu tego słowa. Miejscowy policjant Parkins Gillespie mieszka teraz ze swoja˛ siostra˛ w Kittery. Charles James, wła´sciciel usytuowanej naprzeciw apteki stacji benzynowej, ma obecnie warsztat samochodowy w sasiednim ˛ Cumberland. Pauline Dickens przeniosła si˛e do Los Angeles, Rhoda Curless za´s pracuje przy misji s´w. Mateusza w Portland. Lista tych, którzy „znikn˛eli” wła´snie w ten sposób, jest bardzo długa. Jedno, co dziwi u tych ludzi, to ich wspólna niech˛ec´ — lub niezdolno´sc´ — do mówienia o Jerusalem i o tym, co si˛e tam wydarzyło. Parkins Gillespie popatrzył na piszacego ˛ te słowa, zapalił papierosa i powiedział: „Po prostu postanowiłem si˛e przeprowadzi´c”. Charles James twierdzi, z˙ e został zmuszony do przenosin, poniewa˙z prowadzony przez niego interes przestał przynosi´c zyski, kiedy miasto wyludniło si˛e. Pauline Dickens, która przez wiele lat pracowała jako kelnerka w Excellent Cafe, w ogóle nie odpowiedziała na mój list, panna Curless za´s ka10

tegorycznie odmówiła udzielenia jakichkolwiek informacji na temat miasteczka Salem. Zagadk˛e wielu pozostałych znikni˛ec´ mo˙zna rozwikła´c dzi˛eki dedukcji opierajacej ˛ si˛e na pewnych uprzednich badaniach. Lawrence Crockett, miejscowy pos´rednik w handlu nieruchomo´sciami, ulotnił si˛e wraz ze swa˛ z˙ ona˛ i córka,˛ pozostawiajac ˛ po sobie s´lad w postaci wielu budzacych ˛ powa˙zne watpliwo´ ˛ sci transakcji. (Jedna z nich dotyczyła działki budowlanej w Portland, na której obecnie wznosi si˛e du˙ze centrum handlowe.) Royce McDougall i jego z˙ ona stracili w tym roku nowo narodzonego syna, wi˛ec raczej nic nie trzymało ich w miasteczku. Moga˛ teraz by´c dokładnie wsz˛edzie. Podobnie — wielu innych. Oto wypowied´z szefa Policji Stanowej, Petera McFee: „Poszukujemy wielu osób z Jerusalem, ale to nie jest jedyne miasto w stanie Maine, w którym znikaja˛ ludzie. Royce McDougall nie spłacił kredytu w banku i jeszcze w dwóch instytucjach finansowych. . . Moim zdaniem, to typowy oszust, który postanowił w ten sposób wymiga´c si˛e od kłopotów. Pr˛edzej czy pó´zniej skorzysta z której´s z kart kredytowych, które miał w swoim portfelu i wtedy komornicy dostana˛ go w swoje r˛ece. W Ameryce nagłe ˙ znikni˛ecia ludzi nie sa˛ niczym nadzwyczajnym. Zyjemy w zmotoryzowanym społecze´nstwie; ludzie co dwa lub trzy lata pakuja˛ manatki i ruszaja˛ w drog˛e, nieraz zapominajac ˛ o zostawieniu nowego adresu. Szczególnie zatwardziali dłu˙znicy”. Jednak pomimo nieugi˛etego rozsadku, ˛ emanujacego ˛ ze słów kapitana McFee, trzeba przyzna´c, z˙ e w miasteczku Salem stykamy si˛e z wieloma nie wyja´snionymi zagadkami. W´sród zaginionych znajduje si˛e mi˛edzy innymi Henry Petrie wraz z z˙ ona˛ i synem, a przecie˙z pana Petrie’ego, długoletniego urz˛ednika firmy ubezpieczeniowej, trudno jest nazwa´c zatwardziałym dłu˙znikiem. Na li´scie budzacej ˛ niepokój swoja˛ długo´scia˛ figuruja˛ tak˙ze nazwiska miejscowego grabarza, bibliotekarki i kosmetyczki. W sasiednich ˛ miasteczkach zacz˛eła si˛e ju˙z szerzy´c epidemia plotek, dajaca ˛ zwykle poczatek ˛ narodzinom nowej legendy. Jerusalem zyskało sobie opini˛e nawiedzonego miejsca. Kra˙ ˛za˛ słuchy, jakoby nad przecinajac ˛ a˛ miasto linia˛ wysokiego napi˛ecia widywano tajemnicze, kolorowe s´wiatła, a na rzucona˛ mimochodem uwag˛e, z˙ e by´c mo˙ze wszyscy mieszka´ncy zostali porwani przez UFO, nikt nie reaguje s´miechem. Mówi si˛e równie˙z o „mrocznym sprzysi˛ez˙ eniu” młodych ludzi, którzy odprawiali w miasteczku czarne msze i w ten sposób s´ciagn˛ ˛ eli na nie Gniew Bo˙zy, który unicestwił wszystkich z˙ yjacych ˛ w miejscowo´sci noszacej ˛ t˛e ´ sama˛ nazw˛e, co najwa˙zniejsze miasto Ziemi Swi˛etej, natomiast ci o nieco bardziej sceptycznym nastawieniu wspominaja˛ o znanej sprawie z Houston w Teksasie, gdzie trzy lata temu odkryto zbiorowe groby wielu zaginionych osób. Po wizycie w Salem tego rodzaju przypuszczenia wydaja˛ si˛e znacznie mniej nieprawdopodobne. Nie działa ani jeden sklep. Jako ostatnia zamkn˛eła swoje podwoje apteka Spencera, zaprzestajac ˛ działalno´sci w styczniu tego roku. Sklep ogrodniczy Crossena, sklep z narz˛edziami, antykwariat Barlowa i Strakera, Excel11

lent Cafe, a nawet siedziba Rady Miejskiej sa˛ pozabijane na głucho deskami. Nowa szkoła podstawowa stoi pusta, podobnie jak szkoła s´rednia, wzniesiona w roku 1967 i grupujaca ˛ młodzie˙z z dwóch sasiednich ˛ osad. W oczekiwaniu na wyniki referendum w pozostałych miejscowo´sciach tego regionu całe wyposa˙zenie obydwu szkół oraz ksia˙ ˛zki przeniesiono do zast˛epczego budynku w Cumberland, ale wszystko wskazuje na to, z˙ e z chwila˛ rozpocz˛ecia roku szkolnego nie zjawi si˛e z˙ adne dziecko z Jerusalem. Po prostu dlatego, z˙ e nie ma tu dzieci, tylko opuszczone sklepy, porzucone domy, zaro´sni˛ete trawniki i puste ulice. W´sród osób których miejsce pobytu chciałaby ustali´c policja stanowa, znajduja˛ si˛e mi˛edzy innymi: John Groggins, pastor ko´scioła metodystów, ojciec Donald Callahan, proboszcz katolickiej parafii s´w. Andrzeja, Mabel Werts, wdowa pełnia˛ ca wiele społecznych funkcji, Lester i Harriet Durham, oboje pracujacy ˛ w tkalni i prz˛edzalni Gatesa, prowadzaca ˛ miejscowy pensjonat Eva Miller. . .

4 W dwa miesiace ˛ po ukazaniu si˛e artykułu chłopiec przyjał ˛ chrzest, po czym poszedł do pierwszej spowiedzi i wyznał wszystko.

5 Ksiadz ˛ był starym, siwowłosym m˛ez˙ czyzna˛ o opalonej, pokrytej g˛esta˛ siatka˛ zmarszczek twarzy, w której tkwiły oczy zdumiewajace ˛ swoja˛ bystro´scia˛ i z˙ ywotno´scia.˛ Były bardzo bł˛ekitne i bardzo irlandzkie. Kiedy przy jego domu pojawił si˛e wysoki m˛ez˙ czyzna, kapłan siedział na werandzie w towarzystwie ubranego po miejsku człowieka i pił herbat˛e. Obcy miał przedziałek na s´rodku głowy i napomadowane włosy — wysokiemu m˛ez˙ czy´znie przypominał ludzi z portretowych zdj˛ec´ z ko´nca XIX wieku. — Nazywam si˛e Jesus de la rey Mu´noz — powiedział oschle obcy. — Ojciec Gracon zaprosił mnie jako tłumacza, bo nie zna angielskiego. Ojciec Gracon kiedy´s wy´swiadczył mojej rodzinie wielka˛ przysług˛e, o której nie opowiem. . . B˛ed˛e równie dyskretny w sprawie, która˛ teraz chce omówi´c. Czy to panu odpowiada? — Tak. U´scisnał ˛ r˛ek˛e Mu´noza, a potem Gracona. Kapłan u´smiechnał ˛ si˛e i powiedział co´s po hiszpa´nsku. Miał tylko pi˛ec´ z˛ebów, ale jego u´smiech był pogodny i szczery. — Pyta, czy zechce pan napi´c si˛e herbaty. To zielona herbata, bardzo orze´zwiajaca. ˛ — Z przyjemno´scia.˛ — Chłopiec nie jest pa´nskim synem — stwierdził ksiadz, ˛ kiedy wymienili ju˙z wszystkie konieczne uprzejmo´sci. 12

— Nie jest. — Jego spowied´z była bardzo dziwna. Prawd˛e mówiac, ˛ nigdy w czasie mojego kapła´nstwa nie słyszałem tak dziwnej spowiedzi. — Domy´slam si˛e. — Płakał — powiedział ojciec Gracon popijajac ˛ herbat˛e. — Płakał szczerze i gł˛eboko, cała˛ dusza.˛ Czy musz˛e zada´c pytanie, które w zwiazku ˛ z ta˛ spowiedzia˛ ci´snie mi si˛e na usta? — Nie — odparł wysoki m˛ez˙ czyzna. — Nie musi ksiadz. ˛ On mówił prawd˛e. Gracon skinał ˛ głowa,˛ zanim Munoz przetłumaczył odpowied´z, a jego twarz spowa˙zniała. Pochylił si˛e do przodu, opierajac ˛ obie r˛ece na kolanach i zaczał ˛ mówi´c. Mówił długo, a Munoz słuchał uwa˙znie, starajac ˛ si˛e, z˙ eby jego twarz pozostała całkowicie bez wyrazu. — Mówi, z˙ e na s´wiecie dzieja˛ si˛e ró˙zne dziwne rzeczy — odezwał si˛e, kiedy kapłan sko´nczył. — Czterdzie´sci lat temu pewien rolnik z El Graniones przyniósł mu jaszczurk˛e, która krzyczała kobiecym głosem. Widział człowieka ze stygmatami M˛eki Pa´nskiej, na którego stopach i dłoniach w ka˙zdy Wielki Piatek ˛ pojawiały si˛e s´lady krwi. Mówi, z˙ e to jest okropna, straszna rzecz, bardzo niebezpieczna zarówno dla pana, jak i dla chłopca. Szczególnie dla chłopca. To go po˙zera. On mówi, z˙ e. . . Gracon podjał ˛ na nowo przemow˛e, ale tym razem szybko zamilkł. — Pyta, czy pan zdaje sobie spraw˛e z tego, co pan zrobił w ty Nowym Jerusalem. — Jerusalem — poprawił go m˛ez˙ czyzna. — Tak, zdaj˛e sobie. Kapłan ponownie si˛e odezwał. — Pyta, co pan zamierza uczyni´c. Wysoki m˛ez˙ czyzna pokr˛ecił powoli głowa.˛ — Nie wiem. Gracon powiedział jedno krótkie zdanie. — Mówi, z˙ e b˛edzie si˛e za was modlił.

6 Tydzie´n pó´zniej obudził si˛e z koszmarnego snu zlany zimnym potem i zawołał chłopca. — Wracam — powiedział. Chłopiec pobladł pod warstwa˛ opalenizny. — Zostaniesz ze m
Napalona modelka
Piękna mężatka ssie młodego kutasa
Elektryk wykorzystany przez rozklapiche

Report Page