Ostra dupa z czarnym facetem

Ostra dupa z czarnym facetem




🛑 KLIKNIJ TUTAJ, ABY UZYSKAĆ WIĘCEJ INFORMACJI 👈🏻👈🏻👈🏻

































Ostra dupa z czarnym facetem





Log in



Registration




Ołów - Neuroshima

Autorzy dodatku:
Rafał „Hologram” Trąbski, Krzysztof „Świstak” Ratajczak
Ilustracje:
Rafał „Hologram” Trąbski
Obróbka grafiki:
Krzysztof „Świstak” Ratajczak
Projekt okładki:
Rafał „Hologram” Trąbski, Krzysztof „Świstak” Ratajczak
Skład:
Krzysztof „Świstak” Ratajczak
Korekta:
Rafał „Hologram” Trąbski
Podziękowania:
Dziękujemy Piotrowi Ratajczakowi oraz Krystianowi Kycia za wspieranie nas,
wytykanie i wyszukiwanie błędów oraz podrzucenie kilku pomysłów bez których
OŁÓW nie wyglądał by tak jak teraz
Dodatek ten może być kopiowany lub powielany w jakikolwiek sposób mechanicznie, chemicznie
lub elektronicznie bez zgody autora jedynie w całości! Jakiekolwiek podobieństwo postaci i miejsc
przedstawionych w tym dodatku do osób żyjących jest całkowicie przypadkowe.
Spis treści
Mięcho
3
Szczęście
Cechy wolne
Sztuczki
Psionik
Rusznikarz
Warsztat rusznikarza
Zacinanie się broni
Sprzęt
4
5
7
19
25
27
31
33
Broń biała
Broń palna
Rewolwery
Pistolety
Pistolety maszynowe
Karabiny powtarzalne i samopowtarzalne
Karabinki automatyczne
Strzelby
Karabiny wyborowe
Karabiny maszynowe
Wyrzutnie i granatniki
Czarny karabin i jego kuzyni
Rewolucyjny „plastik” czyli pistolety Glocka
Nie tylko P226 człowiek żyje, czyli inni Drwale
Kałasz i jego kuzyni, czyli: bracia Rosjanie
Magazyn amunicji
Kamizelki kuloodporne
44
47
48
50
56
61
64
69
71
74
75
76
83
87
90
95
109
Zbrojownia
Ustrzel gnoja… czyli walka strzelecka
Kącik sadysty… czyli nowa mechanika obrażeń
Lazaret… czyli o leczeniu ran
Ołów - piąty Kolor
43
117
129
141
147
Nie śliń się, ani nie szczerz tak głupio. Dla tych, dla których nazwa tego rozdziału wydaje się myląca, wyjaśniam od
razu, że będzie on dotyczyć mechaniki gry, części naszych zmian i propozycji. Mam nadzieję, że teraz wszystko
jasne? Nie, nie jest to professionbook dla Rzeźnika, ani dodatek o powojennej kuchni.
Szczęście
Możesz wierzyć, lub nie, ale ostatnie 10 pieprzonych lat spędziłem na Froncie, służyłem na
Posterunku. Nie, nie w oddziałach dywersji,
jeszcze jedna taka uwaga, a moja czterdziestka
piątka wyskoczy z kabury. Służyłem w różnych miejscach i wielu oddziałach. Rzucali nas
na martwe pustkowia Dakoty, blisko Molocha,
sporo stacjonowałem też w Montanie, tam było
nieco lżej, no wiesz - mniej syfu, sadzy w rzekach i zdarzały się nawet żywe kaktusy. I
wiesz co? Pierwsze lata były najcenniejsze, to
one zrobiły ze mnie żołnierza. Potem szło już
jakoś lekko. Mam brata, kochamy się jak cholera, poszedł na Front razem ze mną, bo co innego miał zrobić? Ale mój braciszek to istna
ciamajda, nie wiem jak on przeżył te 10 lat, ale
zanim wynieśli go z sali, siedział tu ze mną i
pił. Tak, ten grubas. Wyobraź sobie, że pół jego
plutonu rozwalcował kiedyś taki stalowy
skurwysyn z wirującymi kulami z kolcami, a
on przeżył nie draśnięty. Kiedyś w jego
HMMWV trafiła cholerna rakieta, wbiła się w
silnik, ale nie wybuchła - pieprzony niewypał.
Rok później Brian, bo tak ma na imię braciszek, biegnąc na czele oddziału potknął się i
wpadł do wykopu na ulicy - to go uratowało,
dwóch jego kumpli rozstrzelał mutant z M249.
To nie wszystkie z niesamowitych fuksów mojego brata, ale nie starczyłoby wieczoru żeby Ci
je opowiedzieć. Jedno wiem na pewno - mój cholerny brat jest chyba największym szczęściarzem na tym kontynencie! Zawsze ma fuksa no
normalnie zawsze mu się upiecze!
Nowy Współczynnik - Szczęście - losowany jest
tylko JEDNĄ kością K20 (w końcu to Szczęście,
nie?) i testujesz go w każdej sytuacji, kiedy nie
pasuje żaden inny Współczynnik a na wynik
zdarzeń nie ma wpływu bohater, tylko trudne
do przewidzenia czynniki zewnętrzne.
O co chodzi? Cóż, nie wiem, czy wierzysz mało mnie
to obchodzi. Faktem natomiast jest to, że niektórych zdarzeń przedwcześnie nie da się przewidzieć,
ani zaplanować z góry, podobnie jak niektórych
rzeczy Mistrz Gry nie ustala wcześniej, pozostawiając to radosnej improwizacji. Czy znaleziona w
szufladzie opuszczonego domu zapalniczka nadaje
się jeszcze do użycia? Ile papierosów miał przy
sobie bandyta i czy w ogóle jakieś miał? A może
jesteś całkiem szalony i masz ochotę zagrać w
ruletkę w Vegas? Nie zawsze fajnie jest zdać się
na widzimisię Mistrza Gry, niekiedy to właśnie
współczynnik Szczęście uratuje Ci dupę, kiedy
znajdziesz się w tarapatach, a kiedy indziej
będziesz kląć na Szczęście, bo w piątej, odwiedzonej
z rzędu wiosce, nie będzie paliwa.
Ze Szczęściem różnie bywa - raz pod wozem, raz na
wozie, no i nie wszyscy mają go tyle samo. Są
farciarze, są pechowcy. Dlatego właśnie jeden z
drużyny będzie ciągle miał fuksa, a inni będą
siadać na kamieniach, pod którymi kryją się
jadowite skorpiony. Co zrobić ze Szczęściem? Testy
rób wtedy, kiedy los gracza zależy od jakiegoś
nieprzewidywalnego czynnika - np.: czy okienko
jest wystarczająco szerokie, aby przepchnąć przez
nie dupsko i jeszcze zabrać plecak - naprawdę, nie
wszystko musisz znowu ustalać z góry, jeśli nie
jest to elementem ważnym dla fabuły. Aha, czasem
test Szczęścia dotyczy takich sytuacji, które są
raczej trudne do rozstrzygnięcia na korzyść
bohatera - np.: wspomniana wcześniej gra w
ruletkę. Gracz ze Szczęściem na 15 wygrywałby 3
razy na 4 gry, trochę to bezsensu. Daj mu więc
ujemny modyfikator - nie będzie już tak często
wygrywał, ale jego kumpel ze Szczęściem na 8 nie
będzie miał prawie szans. Warto więc pochodzić z
Vegas, no nie? Aha, no właśnie. Jeśli grasz gościem
z Vegas, to raz, że dostajesz +1 do Szczęścia, to
jeszcze wynosi ono minimalnie 10. Jak wylosujesz
mniej, to i tak podskakuje do 10, fajnie, nie?
Jeśli już wysłuchałeś opowieści tego dziwnego faceta z Frontu, czas, żebyś wysłuchał nas. Tytułem krótkiego wstępu
wypadałoby się przywitać, troszkę się z kolegą zapędziliśmy i już zaczęliśmy nawijać, a tymczasem mógłbys pomyśleć,
że całkiem brakuje nam manier. Co to to nie! No więc nasz warsztat rusznikarski to nie tylko łysy grubasek, czyli ja.
Mam jeszcze kilku wspólników z których najważniejszym gościem, bez którego zupełnie bym sobie nie poradził, jest
Sasza, mój przyjaciel rosyjskiego pochodzenia, specjalista od broni z bloku wschodniego, wódki i dobrych imprez. Z Saszą
jeszcze zdążysz się zakolegować, jak dojdziemy do działu o wszystkich braciach i kuzynach AK, on zna ich wszystkich.
Wiesz, Sasza, gdy się pierwszy raz spotkaliśmy, wkręcił mnie nawet tak, że myślałem, że faktycznie jest potomkiem
Kałasznikowa, tego konstruktora. Niezły numer, nie? No, drugim moim współpracownikiem jest niejaki Merry. To
przezwisko, Merry to jego żona, ale są tak podobni do siebie, że… sam rozumiesz. Nie no, żartuję, Merry po prostu ma
fioła na punkcie swojej kobiety, nawet po piętnastu latach szczęśliwego pożycia, niemożliwe, no nie? Ja też tego nie
rozumiem, ale dajmy spokój specjaliście od noży. Pracuje też u nas jeden czarny gościu i nie jest niewolnikiem, wyobraź
sobie, to nie pieprzony Teksas. O, ta góra czarnych mięśni, która przewaliła się między półkami to właśnie był Abel, nasz
zaopatrzeniowiec i mechanik. Wiesz, ja i Sasza mamy już swoje lata, więc wolimy wysłać kogoś w trasę, niż sami się tłuc
przez dwa Stany, aby dorwać lufę do jakiegoś rzadkiego karabinu myśliwskiego. No dobra, starczy tej gadaniny o
bzdurach, zresztą wstęp miał być krótki, że co? A racja, ja jestem Mark, prowadzę ten warsztat od dwudziestu pięciu lat
i możesz mnie pytać o co zechcesz. No dobra, nie pytaj, czy ta dziewczyna, która podała Ci gorzałę w naszym barze nosi
majtki pod sukienką, bo tego nie wiem…
Cechy wolne
Tytułem krótkiego wstępu, eee nie, sorry, wstęp już był. Chcemy Ci zaprezentować kilka (w porządku, przesada, są tylko trzy) nowe Cechy dla twoich bohaterów - są to, uwaga, tzw. WOLNE Cechy.
Znaczy to nie mniej, nie więcej, tylko tyle, że możesz je wybrać niezależnie od twojego miejsca Pochodzenia. Oczywiście, chyba oczywiste jest, że wziąwszy jedną z naszych Cech, musisz zrezygnować
z oryginalnej Cechy z Pochodzenia?
Autysta
Był taki koleś, John, albo Jack, już nie pamiętam, w każdym razie mieszkał w Ovensboro - takiej
sympatycznej mieścinie, która niezbyt nawet ucierpiała podczas wojny. John całe swoje życie hodował ogórki i paprykę, do tego pomagał w prowadzeniu miejscowego baru, głównie zamiatał, prał i
takie tam bzdury. Pewnie nie dasz wiary, ale John był tak naprawdę geniuszem. Ten gościu potrafił
dokonać w pamięci niewiarygodnych obliczeń matematycznych - mi na moim kalkulatorze brakowało miejsc, a on dalej liczył, jak oszalały. Wynik potrafił podać z dokładnością do dziesiątego miejsca po przecinku, mnożył ułamki, dzielił pierwiastki, podnosił cokolwiek tylko zapytałeś do dowolnej
potęgi, odpowiedź podawał po kilku sekundach. Normalnie, dałbym głowę, że facet liczył szybciej, niż
niejeden, cholerny komputer Molocha! A jednak taki gość, jak John, całe życie tylko zamiatał i hodował zasrane ogórki, uwierzysz? Czemu? Cóż, John był podwójnie świrnięty - poza kalkulatorem w
głowie, nie miał pod czaszką niemal nic - nie umiał poprawnie sklecić zdania, nie rozumiał co to jest
żart, złość, obietnica. Był jak warzywo, tylko zajebiście szybko liczył, niezłe, nie? I dogadaj się tu z
warzywem… Bohater posiada nadzwyczajnie doskonałą pamięć (MG musi podać graczowi każdy
szczegół, z jakim bohater miał do czynienia wcześniej), oraz talent matematyczny (posiada 3 Suwaki
w umiejętności Matematyka nawet, jeśli jej nie wykupi). Jednak coś za coś- WSZYSTKIE testy dotyczące interakcji społecznych są dla bohatera o 1 Stopień trudniejsze, ponadto bohater płaci TRZY
RAZY więcej PD za Umiejętności z Pakietów: Negocjacje i Empatia oraz NIE MOŻE wykupić Umiejętności z tych Pakietów podczas tworzenia postaci.
Szybkouk
Poznałem kiedyś niezłego gościa. Facet ten, gdy miał sobie cokolwiek przyswoić, robił to cholernie
szybkim tempie. Nieważne czy pokazywałem mu jak naprawić zepsuty bojler, czy uczył się na pamięć książki „101 świątecznych ciast”. A wiesz co jest w tym wszystkim najlepsze? On wcale nie był
jakoś zajebiście inteligentny! Taki najprawdziwszy przeciętniak, co nie zmienia faktu, że cwaniak
cholernie szybko się uczył.
Chłopie nie mam pojęcia, jak ale uczysz się szybciej niż przeciętny człowiek, koszt wykupu nowych
umiejętności jest dla ciebie 10% tańsze, fajnie nie? A wiesz, co jeszcze jest dobre? Twój bonus 20% od
specjalizacji kumuluje się, to dopiero dobra sprawa, sam przyznasz. Cecha dotyczy nawet Hibernatusów, niech też coś od życia mają.
Urodzony oszust
Niektórzy ludzie tak już mają, że kochają kłamać, udawać, zgrywać się, wprowadzać innych w błąd,
to prawdziwi aktorzy. Oni tym żyją, to jest ich narkotyk, można by rzec, że w ich żyłach płynie nie
krew, ale eliksir kłamstwa. Oszuści, ale tacy prawdziwi, tacy, którzy potrafią na zawołanie przybrać
dowolną rolę, jakiej wymaga od nich sytuacja, wcielić się w generała z Posterunku, budzącego grozę
bandytę z Hegemonii czy wyniosłego szlachcica z Appalachów. Mam na myśli ludzi, którzy potrafią
wmówić człowiekowi, że niebo spadnie mu na głowę, albo wyłudzić od ochroniarza mafijnego bossa
informacje o tym, gdzie i z kim jego pracodawca będzie wieczorem. Takich ludzi nie ma zbyt wielu,
chociaż mój kumpel, Joe, mówi, że po wojnie jest ich znacznie więcej, niż przed nią. Oszukiwanie
ludzi to sztuka, tylko prawdziwi mistrzowie robią w tym „zawodzie” dostatecznie długo, aby dożyć
emerytury - znakomita większość w pewnym momencie wpada. I to wpada od razu w gówno po uszy,
z walizką Tornado należącą do mafii, albo nakryci w łóżku z córką Szeryfa. Jeśli jesteś prawdziwym
oszustem, PT wszystkich testów Perswazji, Blefu, Postrzegania emocji i Zdolności przywódczych jest
dla Ciebie o 1 niższy. Dodatkowo raz na sesje możesz przerzucić 1 test Sprytu i 1 test Charakteru, ale
licz się z tym, że złe kłamstwo może jeszcze pogorszyć twoja sytuację - jeśli uzyskasz gorszy wynik
po przerzuceniu kości, to on jest właśnie brany pod uwagę.
Żar jak zwykle lał się z nieba, było cholernie gorąco. Przyroda, jak zwykle w powojennym świecie, mówiła: „Niema, kurwa
zmiłuj”, więc temperatura przekraczała na pewno 40 stopni. I w takim słońcu na skale niczym na patelni leżał Robin. Pot
lał się z niego strumieniami. No i do tego ta pieprzona siatka maskująca. Robin nie miał wyboru - płacono mu za to aby
leżał na tej patelni i pocił się jak świnia, był w końcu snajperem. Kurewsko dobrym - nigdy nie zawiódł dotąd klienta. Ta
robota była dość trudna. Nie tylko musiał wytropić złodziei i ich zabić, ale jeszcze odzyskać przedmiot skradziony
gangsterowi. Miesiąc zbierał informacje o złodziejach by dowiedzieć się, gdzie i kiedy umówili się z innym bossem
mafijnym, aby sprzedać mu skradziona walizkę. Teraz czekał już czwartą godzinę na swój cel.
W końcu, ku radości snajpera, rozległ się dochodzący z dołu warkot silnika. Po chwili zabójca zauważył nadjeżdżająca
powoli furgonetkę. Stanęła mniej więcej na środku dolinki, nie zjeżdżając na pobocze. Postali chwilę, wreszcie wyskoczyli z
wozu. Przyjrzał się uważnie każdemu z nich. Luźna zbieranina, pierwszy w skórzanej kurtce z rewolwerem w spodniach i
lornetką na szyi. Drugi koleś w okularkach przeciwsłonecznych, dwóch obdartusów w niedobranych mundurach z
niejednolitym maskowaniem. Uzbrojeni przeciętnie, trzy karabinki, peemka, pistolety. Wreszcie dostrzegł tego, który
trzymał metalową walizkę będącą przedmiotem zlecenia. Facet wyszedł ostatni, ale nie oddalił się zbytnio od furgonu.
Walizka przypięta była do jego nadgarstka kajdankami, nosił MP5K przewieszone przez ramię. Kierowca został za
kółkiem, zapalił papierosa - Robin dostrzegł błysk zapalniczki w kabinie. Trochę, kurwa, dużo tych złodziei - zdenerwował
się Robin. A jeszcze nie zjawili się kupcy walizki. Musiał zlikwidować dwie grupy naraz.
Nie czekał zresztą długo - spotkanie było precyzyjnie, widać, umówione. Ledwie kilka minut później rozległ się kolejny
warkot silnika - kupcy w końcu się zjawili. Przybyli srebrzystym pickupem z potężnym ramowaniem. Słońce odbijało się
od błyszczącego dachu i maski, oślepiało Robina, zaklął odsuwając oko od lunety. Pickup stanął naprzeciw furgonu, silnik
zgasł. Tych było nawet więcej, bo aż sześciu. Byli zadziwiająco pewni siebie, bo kierowca, koleś w czerwonej koszulce
wyszedł z wozu rozciągając ramiona i spluwając na asfalt. Różnili się od złodziei - wszyscy nosili skórzane kurtki i byli
krótko ostrzyżeni. Robin szybko dostrzegł wysokiego faceta, który wyraźnie wydał innym jakieś polecenia - szefa. Robin
wrócił do pierwszej grupy i zobaczył, że facet z lornetką właśnie robił z niej użytek. Robin nie zaniepokoił się - jego
stanowisko snajperskie było nie do wykrycia: słońce świeciło mu zza pleców uniemożliwiając jego dostrzeżenie. Martwiła
go bardziej liczebność obu grup - więcej ofiar do odstrzału to więcej zużytych naboi, więcej nerwów i więcej czasu na
próby ucieczki ofiar. Całe szczęście że zainwestował w samopowtarzalną snajperkę na mocny nabój .408 CheyTac, to
dawało mu gwarancję „jeden strzał, jeden trup” nawet na takim dystansie.
Wreszcie po nie mogącym im pomóc zlustrowaniu terenu, złodzieje dali znak do rozpoczęcia transakcji. Ten z walizką
chciał widocznie pokazać towar kupcom, obrócił się w stronę furgonu. Szef nabywców zamierzał właśnie ruszyć ku
furgonetce, pozostali czujnie obserwowali się nawzajem - grupy nie ufały sobie wzajemnie. Robin ściągnął spust - nie
chciał pozwolić, aby ten z walizką padł zbyt blisko furgonetki. Noszący dotąd walizkę stracił mózg, który rozbryznął się
na asfalcie i poboczu, zwłoki bezwładnie runęły na szosę. Wokół zapanował chaos - złodzieje, tak, jak spodziewał się Robin,
otworzyli ogień do kupców, uznając to za zasadzkę. Faceci w skórach, zupełnie zdezorientowani, zareagowali z
opóźnieniem, jednego dosięgła seria z UZI, pozostali ostrzeliwując się rzucili się w kierunku pickupa, w poszukiwaniu
osłony. Robin zaś spokojnie przesunął krzyż celownika na sylwetkę miotającego się w kabinie furgonetki kierowcy. Facet
nerwowo próbował odpalić silnik i, jak to zwykle w takich sytuacjach, silnik dławił się i krztusił. Robin dostrzegł, jak
papieros wypadł z ust kierowcy. Potem ściągnął spust, szyba furgonetki zmieniła się w kryształową pajęczynkę, a
kierowca osunął się na kierownicę. „Całe szczęście, cwelu, że nie przycisnąłeś klaksonu!”, pomyślał Robin. Ogarnął sytuację:
zamieszanie trwało - obie bandy pochowały się za pojazdami strzelając do siebie na oślep i wrzeszcząc. Szef tych z pickupa
siedział za wozem i krzyczał - pewnie zarzekał się, że to nie była zasadzka. Goście z furgonetki nie chcieli mu jednak
wierzyć - kolejne serie dziurawiły srebrną karoserię wozu gangsterów. Robin nie zamierzał czekać, aż bandy wybiją się
nawzajem, bo sytuacja mogła się wymknąć spod kontroli. Dostrzegł faceta w ciemnych okularach - uniósł UZI nad głowę i
chyba zamierzał pobiec po walizkę leżącą pomiędzy samochodami. Jego koledzy zmienili magazynki, przeładowali, kiwnęli
głowami, już miał pobiec. Robin zastrzelił go - nie lubił bohaterów. Walizka była już jego własnością. Wtedy wreszcie ci z
furgonu odkryli kierunek, z którego strzelił i wpadli w panikę - chowając się po drugiej stronie furgonu wystawili by się
na ogień tych z pickupa. Byli w pułapce. Robin błyskawicznie to wykorzystał, zabijając facetów w mundurach. Ten z
lornetką przestał go interesować, bo dostrzegł inicjatywę gości z pickupa. Zorientowali się w sytuacji i postanowili
zaatakować walizkę i uciec. Robin najpierw pozbył się ich szefa, gdy schylał się nad walizką. Potem wymierzył w plecy
kierowcy pickupa. Gdy ten odpadł martwy od kabiny, pozostała trójka schowała się za furgonetką. Ostatni żywy z jej
pasażerów krzyczał coś, ale odpowiedziały mu strzały. Robin zakończył jego paniczne miotanie się posyłając pocisk prosto
w jego kark. Pozostała mu tamta trójka. Nie mogli uciec, ściągnąłby ich po kolei, gdyby chcieli wyrzucić martwego
kierowcę z kabiny i odpalić silnik. Nadal wiedzieli też tylko z którego kierunku strzelał. Nie zamierzał jednak czekać na
rozwój wypadków. Upewnił się tylko, czy walizka leżała dostatecznie daleko od furgonetki, po czym zdecydował się
zakończyć sprawę szybko. Wyjął magazynek, usunął z komory zwykły nabój i załadował magazynek ze specjalnymi
nabojami zapalającymi. Obejrzał dokładnie furgonetkę, zlokalizował domyślne położenie baku i wstrzelił się w niego.
Bezbłędnie. Furgon eksplodował z hukiem, podskoczył i wywrócił na bok. Echo grzmotu przetoczyło się w dolinie. Dla
pewności odczekał chwile lustrując teren lunetą, po czym wreszcie zszedł szybkim marszem do doliny.
Wszyscy byli oczywiście martwi - tak jak się spodziewał. Nadwęglone ciała leżały teraz w groteskowych pozach wokół
płonącego wraku. Walizka leżała nienaruszona kilka metrów dalej na drodze. Odnalazł kluczyk od kajdanek, odpiął
walizkę i wróciwszy na wzniesienie złożył swój karabin a potem zatarł starannie ślady po stanowisku strzeleckim. Teraz
pozostawało poinformować zleceniodawcę o wykonaniu roboty i umówić miejsce odbioru towaru i Robin już mógł planować
wakacje w San Francisco…
Sztuczki
Wiesz, kiedy siedzisz w knajpie, możesz nasłuchać się multum historyjek o tym, że ktoś coś umie
albo, że widział jak ktoś inny coś niesamowitego zrobił… oszaleć można. A to ktoś zjadł cegłę, a ktoś
inny dotknął czołem pięty… No, ale pewnie Ty sam nie jedną Sztuczkę mógłbyś mi zaprezentować, no
nie? Ha! Cwaniaku! Skoro tak, to teraz pokażę Ci kilka nowych Sztuczek, których na pewn
Dziewczyna w bikini chce sie ruchac
Monstrualny penis posuwacz
Zbierają spermę w ustach

Report Page