Opryskana na kolanach

Opryskana na kolanach




⚡ KLIKNIJ TUTAJ, ABY UZYSKAĆ WIĘCEJ INFORMACJI 👈🏻👈🏻👈🏻

































Opryskana na kolanach




Ofiara losu Lackberg C

Home
Ofiara losu Lackberg C



SAGAKRYMINALNA Camilli Läckberg Księżniczka z lodu Kaznodzieja Kamieniarz Ofiara losu Niemiecki bękart Syrenka Camilla Läckberg OFIARA LOSU W pamięci ...

SAGA KRYMINALNA Camilli Läckberg

Księżniczka z lodu Kaznodzieja Kamieniarz Ofiara losu

Niemiecki bękart Syrenka

Camilla Läckberg OFIARA LOSU

W pamięci został mu zwłaszcza zapach jej perfum, tych ze lśniącej fioletowej buteleczki, którą trzymała w łazience. Słodki i duszny. Kiedyś, już będąc dorosły, szukał ich długo w perfumerii, aż w końcu znalazł. Na widok nazwy aż się zaśmiał: „Poison". Perfumowała nadgarstki, potem pocierała nimi szyję, a jeśli miała na sobie spódnicę, nawet kostki nóg. Bardzo mu się to podobało. Delikatne, szczupłe nadgarstki, które pocierała jeden o drugi. Czekał, aż zapach rozejdzie się po pokoju, ogarnie go, a ona nachyli się i pocałuje go. Zawsze w usta i tak lekko, że czasem nie był pewien, czy przypadkiem mu się nie wydawało. - Opiekuj się siostrą - mówiła zawsze, po czym wychodziła, a raczej wyfruwała przez drzwi. Później nie mógł sobie przypomnieć, czy odpowiedział, czy tylko skinął głową.

9

Promienie wiosennego słońca wpadały przez okna komisariatu policji w Tanumshede, bezlitośnie odsłaniając brudne smugi na szybach. Bura powłoka była pozostałością po zimie. Patrik miał wrażenie, że i jego pokrywa. Zima była trudna. Posiadanie dziecka okazało się znacznie przyjemniejsze, ale i uciążliwsze, niż przypuszczał. Wprawdzie radzili sobie z małą dużo lepiej niż na początku, ale Erika nadal nie czuła się dobrze w roli gospodyni domowej. Świadomość tego nie opuszczała Patrika ani na chwilę. Dodatkowym obciążeniem stało się wszystko, co dotyczyło Anny. Niewesołe myśli przerwało mu pukanie we framugę. - Patriku, dostaliśmy zawiadomienie o wypadku samochodowym. Jeden pojazd, na drodze do Sannäs. - Okej - odparł Patrik, wstając. - Czy to dziś powinna się pojawić w pracy następczyni Ernsta? - Zgadza się - odpowiedziała Annika. - Ale nie ma jeszcze ósmej. - W takim razie wezmę ze sobą Martina. Pomyślałem, że będę ją zabierać na wezwania, żeby szybciej się wdrożyła. - Szkoda mi jej - powiedziała Annika. - Bo będzie musiała jeździć ze mną? - spytał Patrik, udając obrażonego.

10

- No pewnie, przecież wiem, jak jeździsz... Mówiąc poważnie, nie będzie miała łatwo z Mellbergiem. - Czytałem jej CV i przypuszczam, że lepiej poradzi sobie z nim niż ktokolwiek inny na jej miejscu. Sądząc po jej kwalifikacjach i świadectwach pracy, twarda dziewczyna z tej Hanny Kruse. - W takim razie dziwię się, że szuka pracy akurat w Tanumshede... - Chyba coś jest na rzeczy - zauważył Patrik, wkładając kurtkę. - Będę musiał ją spytać, czemu zniża się do takich amatorów jak my. Bo jeśli chce robić karierę w policji, to wjechała w ślepą uliczkę. - Mrugnął porozumiewawczo do Anniki, a ona lekko uderzyła go w ramię. - E tam, nie to miałam na myśli. - Wiem, chciałem się tylko podroczyć. Wiesz coś więcej o tym wypadku? Ranni? Ofiary? - Według człowieka, który nas o tym zawiadomił, w samochodzie była tylko jedna osoba. Nie żyje. - Cholera. Idę po Martina, pojedziemy zobaczyć. Na pewno niedługo wrócimy. Mogłabyś przez ten czas oprowadzić Hannę po komisariacie. W tym momencie z recepcji dobiegł kobiecy głos. - Halo, jest tu kto? - To pewnie ona. - Annika pospieszyła w tamtą stronę, a za nią Patrik, ciekaw nowej koleżanki. Widok kobiety stojącej w recepcji zaskoczył go. Nie umiałby powiedzieć, czego się spodziewał, ale chyba osoby... potężniejszej postury, a już z pewnością nie tak ładnej blondynki. Podała rękę Patrikowi, potem Annice.

11

- Cześć, nazywam się Hanna Kruse. Od dziś u was pracuję. Jej głos znacznie lepiej odpowiadał jego wyobrażeniom, był głęboki i dźwięczny. Uścisk jej ręki świadczył o tym, że wiele godzin spędziła na siłowni. Patrik musiał zweryfikować pierwsze wrażenie. - Patrik Hedström. A to Annika Jansson, podpora naszego komisariatu... Hanna uśmiechnęła się. - Czyli, jak się domyślam, kobiecy przyczółek w świecie zdominowanym przez mężczyzn. Przynaj mniej jak dotąd. - Muszę przyznać, że bardzo się cieszę. Stworzymy przeciwwagę dla panoszącego się testosteronu - za śmiała się Annika. Patrik przerwał im pogaduszki. - Dziewczyny, później będzie czas poznać się bliżej. Hanno, właśnie dostaliśmy zawiadomienie o wypadku samochodowym ze skutkiem śmiertelnym. Pomyślałem, że jeśli się zgodzisz, mogłabyś pojechać ze mną. W ten sposób weźmiesz się do pracy bez wstępów. - Jestem za - odparła Hanna. - Muszę tylko gdzieś odstawić walizkę. - Wstawię ją do twojego pokoju - odezwała się Annika. - Zwiedzanie komisariatu odłożymy na później. - Dziękuję - Hanna pospieszyła za Patrikiem. Już stał w drzwiach. - No i jak ci się to podoba? – spytał gdy wsiedli do samochodu i ruszyli w kierunku Sannäs. - Podoba mi się, chociaż zawsze mam tremę, kiedy zaczynam pracę w nowym miejscu/

12

- Sądząc po twoim CV, pracowałaś już w wielu - zauważył Patrik. - Tak, chciałam zdobyć jak najwięcej doświadczenia - odpowiedziała Hanna, z zaciekawieniem wyglądając przez okno. - Pracowałam w różnych miejscach w Szwe cji, zarówno w mniejszych, jak i większych komisariatach. Wszystko po to, by mieć jak najwięcej praktyki. - Dlaczego? - pytał dalej Patrik. - To znaczy, jaki masz w tym cel? Hanna uśmiechnęła się. Uśmiech miała miły i jednocześnie wyrażający pełną determinację. - Z czasem chciałabym oczywiście objąć stanowisko kierownicze. W jakimś większym komisariacie. Po to haruję, chodząc na najrozmaitsze kursy i poszerzając doświadczenie zawodowe. - Wygląda na przepis na sukces - powiedział z uśmiechem Patrik. Poczuł się jednak trochę nieswojo w zderzeniu z takimi ambicjami. Do czegoś takiego nie był przyzwyczajony. - Mam taką nadzieję - odparła Hanna, obserwując okolicę. - A ty? Od dawna pracujesz w Tanumshede? - Właściwie od ukończenia Wyższej Szkoły Policyjnej - Patrik powiedział to z zażenowaniem, które jego samego rozzłościło. - Ja bym tak nie mogła. Ale to znaczy, że dobrze ci się tutaj pracuje, prawda? Dla mnie to dobra wiadomość... - zaśmiała się, patrząc na niego. - Można to tak ująć. Wynika to również z przyzwy czajenia i pewnego wygodnictwa. Jestem stąd i znam te strony jak własną kieszeń. Chociaż teraz nie mieszkam już w Tanumshede, tylko we Fjällbace.

13

- No właśnie, słyszałam, że jesteś mężem Eriki Falck! Uwielbiam jej książki! Mam na myśli te o tematyce kryminalnej, bo ze wstydem przyznam, że biografii nie czytałam... - Nie ma się czego wstydzić. Sądząc po liczbie sprzedanych egzemplarzy, ostatnią książkę Eriki prze czytało chyba pół Szwecji, natomiast większość nawet nie słyszała, że Erika jest również autorką pięciu biogra fii szwedzkich pisarek. Najlepiej sprzedała się biografia Karin Boye, dwa tysiące egzemplarzy... A tak w ogó le nie jesteśmy małżeństwem. Jeszcze. Bierzemy ślub w Zielone Świątki! - Gratuluję! Świetny termin na ślub. - Miejmy nadzieję, że tak... Chociaż szczerze mówiąc, najchętniej zwiałbym do Las Vegas, żeby uniknąć tego całego zamieszania. Nie miałem pojęcia, że ślub to takie wielkie przedsięwzięcie. Hanna zaśmiała się serdecznie. - Wyobrażam sobie... - Wyczytałem w twoich papierach, że jesteś mężatką. Nie miałaś ślubu kościelnego i wesela? Po jej twarzy przemknął cień. Odwróciła wzrok i cicho, niemal niedosłyszalnie, powiedziała: - Wzięliśmy tylko cywilny. Opowiem ci innym razem. Chyba jesteśmy na miejscu. Ujrzeli leżący w rowie rozbity samochód. Dwaj strażacy rozcinali dach, ale robili to dość niespiesznie. Powód był oczywisty, o czym Patrik przekonał się, gdy spojrzał na przednie siedzenie.

14

Nie przypadkiem zebranie odbywało się u niego w domu, a nie w siedzibie gminy. Po wielomiesięcznym remoncie dom, zwany przez niego perłą, był wreszcie gotów. Można go było zwiedzać i podziwiać. Był to jeden z najstarszych i największych budynków w Grebbestad. Poprzednich właścicieli długo musiał przekonywać do sprzedaży. Najpierw lamentowali nad „rodzinnym gniazdem", które powinni przekazać dzieciom i wnukom. Lament stopniowo przeszedł w mamrotanie, a potem, w miarę jak oferował coraz wyższą cenę, w pomruki zadowolenia. Durni prowincjusze. Nie połapali się, że gotów był zapłacić jeszcze więcej. Pewnie nigdy stąd nie wyjeżdżali i nie mieli pojęcia, ile co jest warte. Trzeba by pomieszkać w Sztokholmie, żeby zorientować się w zasadach panujących na rynku nieruchomości. Po sfinalizowaniu transakcji bez mrugnięcia okiem wydał kolejne dwa miliony na renowację. Z dumą pokazywał teraz dom członkom zarządu gminy. - Schody sprowadziliśmy z Anglii. Harmonizują z pozostałymi detalami wnętrza. Niemało kosztowały. Firma produkuje tylko pięć takich kompletów schodów rocznie, ale jakość musi kosztować. Nawiązaliśmy również współpracę z muzeum regionalnym, żeby nie wprowadzić żadnego dysonansu stylistycznego. I mnie, i Vivece bardzo na tym zależało. Chodziło o to, żeby wiernie odtworzyć dawne wnętrza. Zachowaliśmy kilka egzemplarzy poprzedniego numeru „Rezydencji", pokazali dokumentację naszego remontu. Ich fotograf powiedział, że tak gustownej renowacji jeszcze nie widział. Możecie sobie wziąć po egzemplarzu, żeby

15

spokojnie przejrzeć w domu. Dodam tylko, że w „Rezydencjach" pokazują naprawdę ekskluzywne wnętrza, nie to co w „Pięknych Mieszkaniach". Tam bryluje pospólstwo. - Zaśmiał się, aby zaznaczyć, jak absurdalne byłoby pokazywanie jego domu w takim piśmie. - Ale siadajmy już do stołu, zajmijmy się naszymi sprawami! - Erling W. Larson wskazał wielki stół. Gdy goście zwiedzali dom, jego żona nakryła do kawy. Teraz stała w milczeniu, czekając, aż wszyscy usiądą. Erling skinął jej głową z uznaniem. Prawdziwy skarb, świetna gospodyni i na dodatek zna swoje miejsce. Może niezbyt elokwentna, ale lepsza taka, która wie, kiedy milczeć, niż taka, która miele językiem nie w porę. - A więc jakie wam się nasuwają refleksje w związku z czekającym nas przełomowym wydarzeniem? Viveka nalewała gościom kawę do delikatnych białych filiżanek. - Moje stanowisko znasz - odezwał się Uno Brorsson, wrzucając do filiżanki cztery kostki cukru. Erling spojrzał na niego z niesmakiem. Nie miał zrozumienia dla mężczyzn, którzy nie dbają o sylwetkę ani o zdrowie. Sam co rano przebiegał dziesięć kilometrów. Zrobił sobie również kilka niewielkich liftingów, ale o tym wiedziała tylko Viveka. - Istotnie - Erling powiedział to tonem nieco ostrzejszym, niż zamierzał. - Wyraziłeś swoje zdanie, ale skoro już wspólnie podjęliśmy decyzję, myślę, że najmądrzej będzie zjednoczyć siły, żeby wyciągnąć jak najwięcej korzyści. Nie ma co przedłużać dyskusji. Dziś przyjeżdża ekipa telewizyjna i uważam - znacie moje zdanie - że to najlepsze, co mogło spotkać nasz region. Wystarczy

16

sobie przypomnieć, jaki rozkwit przeżyły miejscowości, z których nadawali poprzednie odcinki. Opinia publiczna zwróciła uwagę na Åmål po filmie Moodyssona, ale to nic w porównaniu z rozgłosem, jaki dała miastu produkcja reality show. A Fucking Töreboda uświadomił ludziom, że na mapie Szwecji istnieje taka miejscowość. A teraz, pomyślcie tylko, spora część Szwecji zasiądzie przed telewizorami, żeby śledzić Fucking Tanum! To naprawdę wyjątkowa szansa, żeby pokazać naszą dziurę od najlepszej strony! - Od najlepszej strony! - prychnął Uno. - Gorzała, seks i głupie dupy. Tak właśnie chcecie pokazywać Tanumshede? - Ja uważam, że to bardzo emocjonujące! - odezwała się piskliwym głosem Gunilla Kjellin. Patrzyła na Erlinga oczami błyszczącymi od nieskrywanego zachwytu. Była nim wprost oczarowana, wręcz zakochana, chociaż się do tego nie przyznawała. Erling był tego świadom i umiał korzystać z jej poparcia w sprawach, na których mu zależało. - Posłuchajcie Gunilli! Tak powinniśmy podchodzić do tego projektu! Stoimy w obliczu pasjonującej przygody. To naprawdę wielka okazja. Powinniśmy być za nią wdzięczni, skorzystać z niej! - Głos Erlinga kipiał entuzjazmem. Świadomie posługiwał się tym głosem. Robił to już wtedy, gdy był szefem wielkiej firmy ubezpieczeniowej. Zarówno pracownicy, jak i zarząd słuchali z największą uwagą, co im miał do przekazania. Myśl o tamtych czasach budziła w nim nostalgię. Na szczęście wycofał się w samą porę. Zdążył podziękować i wziąć zasłużoną odprawę, zanim dziennikarze

17

zwietrzyli krew i rozerwali jego kolegów na strzępy. Ciężko przeżył decyzję o przejściu na wcześniejszą emeryturę po zawale serca, ale okazało się, że była to najlepsza decyzja, jaką podjął. - Proszę się częstować ciastem. Z cukierni Elga. Wskazał patery z ciastem drożdżowym i bułeczkami cynamonowymi. Goście sięgnęli po nie, ale gospodarz nie jadł. Zawał, który mu się przytrafił mimo diety i dbania o kondycję, jeszcze zwiększył jego motywację. - A co będzie, jeśli powstaną jakieś szkody? Słyszałem, że w Toreboda pokryli straty powstałe podczas realizacji programu. Czy telewizja bierze pod uwagę taką ewentualność? Erling z niecierpliwością prychnął w kierunku pytającego. Młody skarbnik gminy miał zwyczaj czepiać się drobiazgów, nie ogarniał natomiast całości, czyli the big picture, jak mawiał Erling. A w ogóle co on wie o finansach? Ledwie skończył trzydziestkę i pewnie przez całe życie nie widział na oczy takich pieniędzy, z jakimi Erling w latach pracy w ubezpieczeniach miał do czynienia na co dzień. Nie miał cierpliwości do księgowych. Zwracając się do skarbnika, Erika Bohlina, powiedział z naciskiem: - Nie ma powodu zajmować się tym w tej chwili. Czeka nas wielki najazd turystów. W tej sytuacji kilka rozbitych szyb to żaden powód do zmartwienia. Poza tym spodziewam się, że policja utrzyma kontrolę nad sytuacją i pokaże, na co ją stać. Spoglądał kolejno na wszystkich członków rady. Odkrył, że to bardzo skuteczne. Tym razem również się sprawdziło. Wszyscy spuścili wzrok, rezygnując

18

z protestów. Okej, mieli szansę, decyzja została podjęta demokratycznie i jeszcze dziś do Tanumshede przyjadą autobusy z uczestnikami programu. - Na pewno będzie dobrze - odezwał się Jörn Schuster. Jeszcze nie doszedł do siebie po tym, jak Erling odebrał mu stanowisko przewodniczącego zarządu gminy. Piastował je piętnaście lat. Erling z kolei nie potrafił zrozumieć, dlaczego Jörn nadal chce pozostawać w zarządzie. On na jego miejscu po tak sromotnej porażce w głosowaniu wycofałby się z podkulonym ogonem. Ale skoro Jörnowi ta upokarzająca sytuacja nie przeszkadza, proszę bardzo. Obecność tego starego lisa, choćby znużonego i - dosłownie - bezzębnego, ma nawet pewne zalety: jego wierni zwolennicy zachowują spokój, jak długo Jörn może działać. - No to bierzemy się do roboty. O pierwszej osobiście przyjmę ekipę telewizyjną, oczywiście będziecie mile widziani. Jeśli się nie zjawicie, widzimy się na czwartkowym zebraniu. - Wstał, dając sygnał, że zebranie skończone. Uno, wychodząc, mruczał coś pod nosem, ale Erling był zdania, że udało mu się doprowadzić do zwarcia szeregów. Czuł, że to będzie sukces. Zadowolony z siebie wyszedł na werandę i dla uczczenia zwycięstwa zapalił cygaro. Viveka w milczeniu sprzątała ze stołu. - Da da da da - gaworzyła Maja, siedząc na krzesełku i zręcznie unikając łyżki. Erika dłuższą chwilę celowała do jej buzi. W końcu jej się udało, ale radość nie trwała długo. Maja postanowiła pokazać, że umie warczeć jak

19

samochód. - Blllll - powiedziała z uczuciem, obryzgując kaszką twarz Eriki. - Bachor cholerny - zmęczonej Erice wymknęły się słowa, których natychmiast pożałowała. - Blllll - powtórzyła radośnie Maja. Reszta kaszki z jej buzi wylądowała na stole. - Bachor olerny - powiedział Adrian, a starsza siostra natychmiast z gniewem go upomniała: - Nie wolno przeklinać. - Ale łka przeklinała. - Ale i tak nie wolno, prawda, ciociu? Prawda, że nie wolno? - Emma wzięła się pod boki i wyzywająco spojrzała na Erikę. - Oczywiście, że nie wolno. Bardzo źle zrobiłam, Adrianku. Emma, zadowolona z odpowiedzi, jadła dalej. Erika patrzyła na nią z czułością i niepokojem. Musiała szybko dorosnąć. Czasem odnosiła się do Adriana bardziej jak matka niż starsza siostra. Anna chyba tego nie widziała, ale dla Eriki było to oczywiste. Dobrze wiedziała, jak to jest, gdy wchodzi się w tę rolę w zbyt młodym wieku. Ją samą znów to spotkało. Znowu jest mamą młodszej siostry, nie przestając być mamą Mai oraz zastępczą mamą Emmy i Adriana. Pozostanie nią, dopóki Anna nie otrząśnie się z odrętwienia. Sprzątając ze stołu, rzuciła okiem na piętro. Było cicho. Anna rzadko budziła się przed jedenastą, a Erika pozwalała jej spać. Nie wiedziała, co innego mogłaby zrobić. - Nie chcę dziś iść do przedszkola - oznajmił Adrian, przybierając minę, która wyraźnie mówiła: „i lepiej nie próbuj mnie zmuszać".

20

- Właśnie że pójdziesz - odezwała się Emma i znów wzięła się pod boki. Zajęta wycieraniem ośmiomiesięcznej córeczki Erika postanowiła nie dopuścić do kłótni. - Emmo, idź się ubrać. Adrianku, nie mam ochoty na takie rozmowy. Pójdziesz razem z Emmą do przedszkola, bez dyskusji. Adrian otworzył buzię, żeby się sprzeciwić, ale ze spojrzenia ciotki wyczytał, że tego ranka lepiej posłuchać, i bardzo jak na niego potulnie wyszedł do przedpokoju. - A teraz włóż tenisówki. - Erika postawiła przed nim tenisówki, ale Adrian potrząsnął głową. - Nie umiem, włóż mi. - Właśnie że umiesz. W przedszkolu sam wkładasz. - Nie umiem. Jestem mały - dodał na wszelki wypadek. Erika westchnęła i posadziła Maję, która ledwie dotknęła podłogi, pomknęła przez przedpokój. Wcześnie zaczęła raczkować. Zdążyła już osiągnąć mistrzostwo w tej dziedzinie. - Maju, zatrzymaj się - powiedziała Erika, wkładając Adrianowi but. Maja postanowiła nie zwracać uwagi na mamę i wesoło ruszyła dalej. Erika poczuła, jak po krzyżu i spod pach spływają jej strużki potu. - Mogę iść po Maję - powiedziała jak zawsze pomocna Emma. Brak odpowiedzi uznała za zachętę. Po chwili wróciła, niosąc Maję, która wyrywała się jak niesforny kociak. Poczerwieniała na buzi, co zapowiadało wybuch potężnej awantury. Erika pospiesznie wzięła ją na ręce i lekko wypchnęła dzieci za drzwi, do samochodu. Nienawidziła takich poranków.

21

- No już, do samochodu, pospieszcie się, bo znów się spóźnimy i pani Ewa powie, co o nas myśli. - Nie spodoba jej się to. - Emma z troską pokręciła głową. - Masz rację - odparła Erika, przypinając Maję do fotelika. - Ja chcę siedzieć z przodu - oznajmił Adrian, krzyżując ręce na piersi i przygotowując się do wojny. Erika straciła resztki cierpliwości. - W tej chwili siadaj w foteliku! - wrzasnęła i z satysfakcją obserwowała, jak mały niemal frunie na fotelik. Emma usiadła na środku tylnego siedzenia i sama zapięła pasy. Erika gwałtownymi ruchami przypinała Adriana, gdy nagle poczuła na policzku rączkę. - Wiesz, łka, kocham cię - powiedział przymilnie. Erika nie miała wątpliwości, że chce jej się przypodobać, ale to zawsze działało. Zrobiło jej się ciepło na sercu. Nachyliła się i dała mu siarczystego całusa. Cofając na podjeździe, z niepokojem spojrzała w okno Anny. Roleta wciąż była opuszczona. Jonna przyłożyła czoło do chłodnej szyby autobusu i obserwowała krajobraz. Wszystko było jej obojętne. Jak zwykle. Obciągnęła rękawy swetra, żeby zakryły dłonie. Jakiś czas temu stało się to jej natręctwem. Nie mogła zrozumieć ani jak w to wszystko wdepnęła, ani dlaczego ludzi tak zafascynowało jej życie, jej codzienność. Tak zawsze odstaje, taka z niej pocięta, wewnętrznie połamana i samotna dziewczyna. Może właśnie dlatego przez kolejne tygodnie widzowie głosowali za tym, żeby pozostała w Domu. Bo w całym kraju

22

jest mnóstwo takich dziewczyn jak ona. Rozpoznają w niej siebie, gdy wojuje z innymi uczestnikami, gdy potem płacze w łazience i tnie sobie żyletką ramiona. Gdy bije od niej bezsilność, a jednocześnie taka desperacja, że pozostali uczestnicy odsuwają się od niej jak od zadżumionej. Może właśnie dlatego. - Boże, jak fajnie! Super, że dali nam jeszcze jedną szansę! - Barbie aż dyszała z przejęcia. Jonna się nie odezwała. Mdliło ją od samego jej imienia, ale tabloidy były zachwycone. BB-Barbie znakomic
Spust w sąsiadce
Cycata blondynka wali gruchę
Licealistki po wuefie

Report Page