Odbyt zaspokojony

Odbyt zaspokojony




🛑 KLIKNIJ TUTAJ, ABY UZYSKAĆ WIĘCEJ INFORMACJI 👈🏻👈🏻👈🏻

































Odbyt zaspokojony

Życie nie mogło być bardziej
szydercze dla niego, niż w tej chwili. Całe swoje życie spędził na ciężkiej
pracy, robił wszystko by inni go zauważyli i docenili. Przede wszystkim jednak
walczył o posiadanie przyjaciela. Oczywiście w sercu też miał plan zostać
Hokage. Bo pomimo tego całego upokorzenia i samotności, chciał chronić
mieszkańców jego wioski. Może był naiwny, a może po prostu głupi. Wygrali
wojnę, usłyszał gratulacje, poczuł uściski wielu osób, był też na wielu
pogrzebach. Wojna. Kiedy się jest na froncie idzie zapomnieć o tym koszmarze. O
tym, co to naprawdę oznacza brać udział w wojnie, szczególnie tak nieludzkiej,
w jakiej mu przyszło odegrać znaczącą rolę. Ginęli ludzie, by chronić jego,
Killer Bee… Ten cały zniszczony system świata. Był przeciwny planom Madary.
Iluzja niczego by nie zmieniła, to byłoby tylko słodkie kłamstwo, nic więcej. Tym
by się nie zmieniło ludzkich serc, nie zabiłby w ten sposób potworów czyhających
w odmętach ludzkiej duszy.

Stał nad nagrobkiem swojego
nauczyciela, człowieka, który pokazał mu jak walczyć, jak stać się silnym, ale
przede wszystkim. Ufał mu. Wierzył w jego możliwości. Teraz już nie zobaczy
jego znużonej miny, czy nie usłyszy gderania na temat jego diety. Oczywiście miał
ojca, tylko że on nie żył. Te kilka spotkań w czasie wojny, jednak nie
wystarczy by zapomnieć o więzi z nauczycielem. Iruke traktował jak starszego
brata, dużo starszego, ale jednak był częścią rodziny. Ero senin zawsze
figurował jako jego dziadek. Ale Kakashi był w jego sercu ojcem. Już nie ma go
przy nim. Jest zdany tylko na siebie.

Poczuł się paskudnie nie tylko
przez śmierć nauczyciela i wielu innych osób, bliższych i dalszych, ale też
przez śmierć brunetki. Od czasu walki z Painem, próbował jej unikać. Dziwnie
było usłyszeć od kogoś o uczuciu, które on sam odczuwał względem koleżanki z
drużyny. Nie wiedział jak odpowiedzieć, więc wmawiał sobie, że jak skończy się
wojna, to wtedy z nią pogada i odpowie jej, że nie jest w stanie odwzajemnić
tych uczuć. Nie spodziewał się, że w czasie wojny polegnie Neji, a później ona.
Czuł się jak dupek. Kurewski dupek, który potrafił jedynie wygłaszać wielkie
poemy, a tak naprawdę uciekał od zwykłych problemów. Bo przecież Sakurze, też
nigdy nie powiedział, co do niej czuje, choć wiedział, że ona to wie. Nie była
głupia, ślepy by zauważył. Zresztą jej fałszywe wyznanie tylko to potwierdzało,
że wie o jego uczuciu. Wcale nie poczuł się przez to lepiej. Ale teraz już za
późno. Na cokolwiek.

Sasuke, który wrócił do wioski
został Hokage. Miał ochotę wrzeszczeć. Długo i wściekle. Czy to nie on próbował
zniszczyć Konohe? Zabił Danzou! No kurwa. Wszyscy go nienawidzili za to co
robił przy Orochimaru, a później przy Tobim. A teraz nagle wielka miłość, bo
przyczynił się do zwycięstwa. Gdzie tu jest sprawiedliwość?

Jeszcze żeby było mu mało, to nie
dość, że ukradł mu marzenie, to jeszcze mianował go członkiem Anbu i swoim
osobistym ochroniarzem. Musiał też być na jego ślubie z Sakurą. Dobrze
przynajmniej, że oszczędził mu widoków ich nocy poślubnej. Życie sobie z niego zakpiło.

Nie miał do kogo pójść i się
wyżalić. Hinaty nie było, inni znajomi byli zajęci swoimi problemami, niektórzy
stracili rodziców i teraz oni byli odpowiedzialni za życie reszty rodziny.
Nawet Iruka nie miał dla niego za dużo czasu. Nie mógł ich winić. Wojna może
trwać kilka dni, ale jej skutki są usuwane przez tygodnie. Musi to po prostu
wytrzymać. Choć najchętniej by po prostu legł i dołączył do poległych.

Wszedł do swojego mieszkania,
które w dalszym ciągu było ruiną. Powinien tu posprzątać, ale mu się nie
chciało. Padł na łóżko wzdychając ciężko. Nie tak to wszystko miało się
potoczyć. Gdzie jest jego szczęśliwe zakończenie?

Pod wieczór poszedł pod prysznic,
nie czując kompletnie nic. Znowu wpadał w stan otępienia, gdzie nic się nie
liczyło, w ten sposób kumulował w sobie gniew, który pożerał każdy milimetr
jego ciała. To nie było zdrowe. Jednak nie miał innego sposobu by z tym
walczyć. Przecież nie będzie groził starszyźnie wioski by zmienili zdanie, albo
nie uprowadzi Sakury dla dziecięcej miłości.

Tylko, czy on ją w dalszym ciągu
kochał?

Może po prostu przywykł do tego,
że mu się podoba, że nie myślał racjonalnie? Przecież gdy wyznała mu swoją
miłość, czuł się zdegustowany, jakby wbiła mu nóż w serce i jeszcze go
przekręcała. Uważała go, za tak głupiego? Przecież on też wiedział jak bardzo
kochała Sasuke, nigdy by nie potrafiła pokochać kogoś innego. Możliwe, że wcale
już jej nie kocha, a drażni się z nią jak z siostrą. Są takie uczucia, do
których przywykamy, że trudno nam powiedzieć, czy to co czujemy jest nadal tym
samym co czuliśmy. Czasem po prostu nie chcemy uwierzyć, że coś mogło się
skończyć.

Czyli jednak miłość nie trwa
wiecznie?

Nah, trwa jeśli się o nią dba. On
nie dbał, nie miał czasu, ani chęci konkurować z figurą Sasuke w jej umyśle.
Kim on wreszcie jest? Sierotą. Nie jakimś potomkiem… Dobra, jest potomkiem
silnego rodu, ale ten ród od dawna nie istnieje, nie ma o nich legendy, wszyscy
zapomnieli o ich istnieniu. A Uchiha? O nich to się zawsze będzie mówić. Wielcy
święci, przystojni i w ogóle… Super. Definitywnie nie jego poziom bytowania.

Owinął się ręcznikiem wokół
bioder i wyszedł z łazienki przystając momentalnie. Westchnął mając dość tego
dnia. Przecież dostał tydzień wolnego. Nawet tego nie umieją uszanować?
Zazgrzytał zębami, przeczesując mokre włosy ręką. Nie miał nawet słów na jego
tupet.

- Wreszcie wyszedłeś. Zawsze
siedzisz tam tak długo? – Mruknął chłodno, sięgając po szklankę z wodą.

Podniósł na niego pełen zawiści
wzrok. Kiedyś uważał go za przyjaciela, pewnie nadal gdzieś w zakamarkach
swojego serca tak o nim myśli, ale teraz… Nienawidził go. Tak kurewsko go
nienawidził, że gdyby nie był Hokage to by go zabił.

- Tak. Lubię być czysty. –
Burknął cicho, nie wiedząc, co ze sobą zrobić. Nie wypadało mu wyrzucać gościa
na zewnątrz. Nawet jeśli miał silne pragnienie zrobienia tego.

- Właśnie widzę. Siedzisz tam tak
samo długo jak Sakura.

Przymknął oczy, próbując nie
zrobić niczego głupiego. Prowokował go. Jak zwykle próbował go wyprowadzić z
równowagi. Przecież był Hokage, mógł robić co chciał. Zacisnął pięści w
wściekłości, naprawdę miał dość.

- Pewnie musi usunąć każdy zbędny
włos ze swojego ciała, żebyś w ogóle ją chciał. – Odparł oschle, wyciągając z
lodówki sok. – Z byle kim, przecież nie będziesz sypiał.

Sasuke uśmiechnął się łagodnie,
choć Naruto odebrał to jak drwinę z niego. Znowu wrócili do swoich
przekomarzanek tylko, że tym razem weszli na inny poziom. Zaczął się nawet
cieszyć, że nie miał dziewczyny, przynajmniej nie będzie musiał słuchać jego
uwag pod tym adresem.

- No tak. Jesteś zły. Sam pewnie
byś ją wziął w obroty.

Przełknął ślinę, mieląc w ustach
przekleństwo. Nie da mu się sprowokować. Tym razem, to nie on będzie żałosną
kreaturą, która próbuje dosięgnąć boga. Sasuke nigdy się nie zmieni, zawsze
będzie pogardzał innymi, nawet teraz. Czego się właściwie spodziewał? To nie
tak przecież, że liczył, że Sasuke zmieni swój sposób bycia, ale wkurzała go ta
jego arogancja.

- Chyba nie powinieneś tak mówić
o swojej żonie… Sasuke.

- Pewnie nie. Ale mówię tylko
prawdę. Przecież ją kochasz, prawda?

Skurwiel. Tylko to słowo cisnęło
mu się do ust. Popił sok i odłożył karton do lodówki. Podszedł do Sasuke na
tyle blisko, że czuł jego ostry zapach. Jego krew płynęła w jego żyłach za
szybko, jego serce biło o wiele za dużo razy na minutę, a umysł zamroczył
gniew. Koniec z byciem dobrym chłopcem. Nic przecież z tego nie ma, prawda?

Nabrał powietrza, spoglądając na
niewzruszonego bruneta. Uśmiechnął się pod nosem, czując już wewnętrzną
satysfakcję. Czekał na to tyle lat! Całe życie praktycznie i wreszcie wszystkie
kajdany upadły w hukiem dając wyczekiwaną wolność.

Strzelił go w policzek z całej
siły, obserwując jak jego skóra natychmiastowo robi się czerwona, a z kącika
ust wypływa strużka krwi. Tak. Słodkie zwycięstwo.

- Co ty odwalasz Naruto? Jestem Hokage,
zapomniałeś? – Sasuke odparł zaskoczony, może gdzieś w cieniu znajdował się
gniew, ale wszystko przykrył szok, że jego przyjaciel podniósł na niego rękę.

- Tutaj nie jesteś Hokage. –
Chwycił go za włosy, przyciągając go do swojej twarzy. – Tu mój drogi, jesteś
tylko Uchihą Sasuke, żonatym dupkiem. Nikim więcej.

Brunet wpatrywał się w niego z
niedowierzaniem. Nawet jeśli włosy go bolały, to nie okazywał tego, wpatrywał
się tylko tępo w niebieskie tęczówki, nie rozumiejąc co się dokładnie dzieje.
Naruto za to, stwierdził, ze lubi nim pomiatać, być tym lepszym, nie tylko
dlatego, że ma w sobie demona. Ale tak po prostu. Chciał go złamać. Zniszczyć,
tak jak on jego niszczył przez te wszystkie lata.

Jego ręcznik niespodziewanie
zsunął się na ziemię, odsłaniając pobudzonego członka. Blondyn spojrzał na
swoje przyrodzenie ze zdziwieniem. Nie sądził, że to go pobudzi w ten sposób,
ale z drugiej strony nie mógł zaprzeczyć, że mu się podobało. Odchylił się do
tyłu, że Sasuke mógł zobaczyć co się dzieje. Zamrugał zdumiony oczami i
otworzył usta by coś powiedzieć. Najpewniej kąśliwego, ale nie zdołał. Naruto
wpakował mu do ust swój członek, uśmiechając się triumfalnie.

- Chyba wiesz co robić, panie Hokage?
A może chcesz zakończyć swój żywot, już teraz?

Jeśli Sasuke miał plan wycofania
się z tego i odtrącenie blondyna, to widząc jego wzrok zmienił zdanie. Dobrze
wiedział, co ma robić, wreszcie tego poranka, dokładnie to samo robiła mu
Sakura. Zaczął ruszać nieznacznie głową, w przód i w tył, ssąc gorliwie. Jego
język oblizywał go, niczym smakowitego lizaka. Naruto przyglądał mu się
uważnie, był podniecony. Widok skruszonego bruneta, naprawdę go podniecał.
Zanim jednak osiągnął orgazm, odepchnął go od siebie, cofając się nieznacznie. Sasuke
wpatrywał się w niego zdezorientowany, jego wzrok był przymglony i pełen
pożądania, ale blondyn nie zamierzał spełnić jego marzenia.

- Wyjdź Sasuke. – Powiedział
chłodno, zaciskając dłoń na swoim penisie. Sperma trysnęła na podłogę i część
ubrania bruneta. – Wyjdź. – Powtórzył twardo, zawracając do łazienki.

Następnego dnia czuł się dziwnie.
Nie wierzył w to co zrobił. Nie. Nie to go najbardziej przerażało, ale świadomość
jak dobrze się z tym czuł. A przecież przez całe życie myślał, że jest
normalnym chłopakiem pragnącym kobiet. Tylko kobiety go jakoś nie chciały, a
jak chciały to umarły.

I nie żałował tego. Chętnie by to
zrobił kolejny raz. Coś się w nim zmieniło, może to ta gorycz za utraconym
marzeniem to spowodowała? Może zmieni się w kolejnego Paina bądź Danzou?

Nie. To raczej mało
prawdopodobne. Nadal kochał swoją wioskę. Musi się wziąć w karby. Wstał z ledwością
kierując się do łazienki. Nigdy nie znał tego uczucia, które krążyło mu w żyłach.
Gdyby był obeznany w tych sprawach, z łatwością by stwierdził, że ma ochotę na
seks. Jednak jako prawiczek, nie miał świadomości, co to za naglące uczucie.
Dlatego najzwyklej w świecie je zignorował.

Przez cały dzień udawało mu się
ignorować swój organizm. Do momentu, aż nie wyszedł z wieczornego prysznica i
nie zobaczył na łóżku Sasuke. Z początku był zaskoczony widząc go w swoim
mieszkaniu. Nie sądził, że po tym wszystkim jeszcze się do niego odezwie.
Jednak szok szybko minął, ustępując miejsca pogardzie. Wiedział po co brunet
przyszedł.

- Hej. – Mruknął cicho, idąc do
kuchni. – Sakura cię nie zaspokaja?

- Zaspokaja, nie musisz się o nas
martwić. – Odparł poirytowany, wyraźnie walcząc ze sobą.

- To dobrze, bo już się
obawiałem, że przyszedłeś tu… No nie wiem… Na seks.

- Mówisz jakbyś robił to
codziennie. – Uśmiechnął się drwiąco, nie chcąc 
dać za wygraną, jego duma była silniejsza, a przynajmniej na to liczył.

- Nie robię. Ale dużo czytałem.
Miałem zboczonych nauczycieli. – Napił się soku i pusty karton wyrzucił do
śmieci. – Więc, po co tu przyszedłeś?

- Z nudów. – Wzruszył ramionami,
popijając swoją wodę.

- O tej porze? – podniósł
pytająco brwi, podchodząc do niego. – Nie umiesz kłamać Sasuke, przyszedłeś po
więcej. Widziałem, jak wczoraj spoglądałeś na mnie. Jak szczeniaczek, któremu
się odmawia kości.

- Chciałbyś. – Wycharczał z
trudem, dosuwając się nieznacznie. – Mogę przychodzić do ciebie, kiedy zechcę!

- Oczywiście Sasuke-kun. –Odparł
drwiąco, odwijając ręcznik. – Chcesz?

Sasuke wpatrywał się w szoku na
niego. Nie spodziewał się takiej zmiany u blondyna, a już na pewno nie zmiany
orientacji seksualnej. Blondyn jednak nie należał do cierpliwych. Chwycił go za
włosy i w momencie, gdy otworzył usta by zaprotestować, ponownie wsadził mu
członka w usta.

Widział łzy w jego oczach, to
małe przerażenie w głębi tych czarnych tęczówek, które z każdą chwilą
ustępowało innej emocji. Prawdopodobnie mu się to podobało, bo jaki byłby sens
przychodzenia do niego o tej porze? Miał nawet ochotę iść do Sakury i powiedzieć
jej jak jej mąż spędza wieczory, ale to było za mało. Nie zabawił się
wystarczająco by to zakończyć.

Szarpnął go za włosy, że z hukiem
upadł na kolana, zakaszlał spazmatycznie, wycierając usta dłonią. Naruto ukląkł
przed nim, wykonując swoją standardową technikę podziału cienia. Brunet
zamrugał oczami, na widok dwóch blondynów. W normalnej sytuacji, nic by go to
nie obchodziło, ale w tej nie miał pojęcia, co jego domniemany przyjaciel
kombinuje.

- Dzisiaj zabawimy się inaczej
Sa-su-ke-kun. – Naruto powiedział konspiracyjnym tonem, chwytając go za włosy.
– Zobaczysz jak będzie ci przyjemnie.

Nie zdążył zadać pytania. Chociaż
bardzo chciał nie umiał się wyrwać z jego ucisku, nie wiedział skąd tyle siły w
jego dłoniach. Mógł jedynie pogodzić się ze swoim losem i robić to co mu kazał.
Ssał chciwie jego członek, czekając na jego odzew, na jakikolwiek dźwięk, że
jest mu dobrze, ale blondyn milczał zaklęcie. Sasuke skupiony na swoim zadaniu
nie zauważył jak klon Naruto zachodzi go od tyłu, klękając. Chwycił za jego
spodnie i szybkim ruchem spuścił je w dół razem z bokserkami. Uścisk na włosach
powstrzymał go przed szarpnięciem i zrobieniem czegokolwiek by się obronić.
Zacisnął oczy, próbując w jakiś sposób przyszykować się na to co miało nadejść.

- Nie martw się. Nie będę taki
brutalny. – Naruto zaśmiał się pod nosem, wsadzając mu dwa palce w odbyt.

Ruszał nimi w przód i w tył,
rozszerzając je z każdym pchnięciem. Brunet jęknął niespodziewanie. Jego ciało
ogarnęło uczucie pożądania, gorąco rozlewało się z każdym pchnięciem i gdyby
nie członek w ustach popędziłby go. Chciał żeby Naruto go przeleciał, chciał poczuć
jego członek w swoim ciele.

Blondyn stęknął gdy był już
blisko orgazmu, dał znać swojemu klonowi by zrobił swoje. Klon uśmiechnął się
szatańsko wsadzając penisa w odbyt Sasuke. Przez chwilę w ogóle się nie
poruszał, jakby dając mu czas na przyzwyczajenie się do nowego uczucia.

I klon rżnął. Szybko, brutalnie,
coraz głębiej. Prawie z niego wychodził, by po chwili z impetem z powrotem
wejść w niego. W pokoju rozlegały się plaśnięcia ciała o ciało. Uścisk Naruto
na jego włosach i biodrach był coraz mocniejszy, doprowadzając go do szału. Sasuke
ogarnął orgazm powodując, że jego ciałem wstrząsnął mocny dreszcz,
uniemożliwiający mu jakikolwiek ruch. Dyszał ciężko, gdy opadł bez sił na
podłogę. Klon wyszedł z niego znikając w dymie, za to Naruto pozwolił sobie
wreszcie na dojście. To był długi i bolesny wytrysk, ale z satysfakcją
spoglądał jak biała sperma pokrywa bruneta, który uśmiechał się pod nosem, ze
świadomością, że jego przyjaciel też został zaspokojony.

Blondyn prychnął pod nosem idąc
do łazienki. Czuł się brudny. Miał też nadzieję, że tak jak poprzedniego dnia,
Sasuke zniknie z jego pokoju bez słowa. Nie chciał budować z brunetem jakieś
relacji. To była jego zemsta, chciał go złamać. I zrobił to. Gdyby nie penis w
jego ustach, krzyczałby, błagał. Ale Naruto nie chciał tego słyszeć.

Westchnął ciężko wchodząc do
gabinetu Hokage. Dwa ostatnie dni spokoju, spędził poza wioską. Głównie po to
by nie musieć widzieć swojego przyjaciela, który teraz wypełniał dokumenty. Gdy
tak na niego patrzył aż sam się dziwił, że chciał zostać Hokage. Stanął przy
jego biurku czekając na rozkazy, dziwna była świadomość, że musi ich słuchać,
ale z drugiej strony nie miał wyjścia.

- Wróciłeś. – Jego oschły ton
przywodził ich lata w akademii, gdy Sasuke traktował wszystkich z wyższością, teraz
miał ku temu powód.

- Wróciłem. – Odparł obojętnie,
siadając na sofie. – Tęskniłeś? – Powiedział zaczepnie, uśmiechając się
nieznacznie. To miał być tylko żart. Opóźnienie jego kary, za jego wyczyny.

- Nie żartuj sobie. Kto by za
tobą tęsknił?

Brunet wstał podchodząc do drzwi.
Zamknął je na klucz, odwracając się do niego. W jego wzroku było coś, co
zaniepokoiło blondyna. Nie spodziewał się takiej reakcji po przyjacielu, a już
na pewno nie zamknięcia drzwi. Czy to w ogóle było legalne?

Parsknął śmiechem, nie mogąc
uwierzyć w jego słowa. On… On ma zdjąć spodnie? Pokręcił lekko głową, nie mogąc
wyjść z podziwu. Tak chciał się zemścić? Wyrżnąć go? Jego?

Sasuke przyglądał mu się z
niecierpliwieniem, a gdy blondyn nie zrobił nic w kierunku zdjęcia spodni,
podszedł do niego i chwycił za pasek. Naruto zatrzymał jego dłonie, mierząc go
twardym wzrokiem. Nie był już tym słabeuszem z początków drużyny 7.

- Pomyliłeś się Sasuke. Nie będę
robił, co mi rozkażesz tylko dlatego, że ukradłeś mi marzenie.

- Jestem twoim Hokage. Jesteś
zobligowany by spełniać moje zaścianki. Ściągaj je.

- Nie chciałbyś odmówić Naruto.
Wiesz dobrze, na co mnie stać.

Prychnął, nie widząc sensu tej
całej rozmowy, ściągnął spodnie nie wstając z miejsca. Jeśli chce go przelecieć
to nie ułatwi mu zadania. W porównaniu do niego ma swoją godność.

- Było tak od razu. – Sasuke
burknął oschle, klękając przed nim.

Naruto podniósł brwi w pytającym
geście, a czując jego usta na swoim członku, cudem powstrzymał się przed
parsknięciem. Miał go złamać. Chciał go zniszczyć i udało mu się. Uzależnił
wielkiego Sasuke od siebie. Czuł jak jego język wędruje po całej długości
członka. Przymknął oczy, relaksując się, mógł do tego przywyknąć. Sasuke wcale
nie był takim złym kochankiem.

- Żartujesz sobie, prawda? –
Blondyn spoglądał na bruneta, który siedział na jego łóżku, ze swoim
beznamiętnym wyrazem twarzy. – Dzisiaj rano robiłeś mi laskę w gabinecie. Mało
ci?

Odwrócił się do niego plecami,
wycierając łzy z oczu. Tego się kompletnie nie spodziewał, miał już nawet
powiedzieć, coś na temat Sakury, gdy jego oczom rzuciła się smycz, jednego z
psów Kakashiego. Chwycił ją podchodząc do bruneta. Założył mu ją na szyję,
poklepując po głowie.

- Dobry piesek. A teraz weź, to
na co masz ochotę.

Sasuke upadł na kolana i zsunął z
niego ręcznik. Naruto ponownie się sklonował, czując z tego coraz większą
satysfakcję. Miał swojego przyjaciela, ba! Hokage na kolanach. On... Wyrzutek
społeczny. Klon tym razem bez wcześniejszego przygotowania wsunął członek w
jego odbyt, poruszał się szybko, ale Naruto czuł, że czegoś brakuje, jego klon
co prawda rżnął jego przyjaciela, ciągnąc co chwila za smycz od obroży, co powodowało,
że brunet pojękiwał zamroczony pożądaniem. Ale blondynowi było mało. Stworzył
kolejnego klona, który wpełzł pod Sasuke, zaciskając dłonie na jego członku.

Brunet krzyknął pod tym nagłym
ruchem, co spowodowało, że pierwszy klon mocniej pociągnął za smycz,
przyduszony Sasuke opadł, wycierając z ust nadmiar śliny.

- Naruto… – Wycharczał z
ledwością, chwytając ponownie jego członek w usta.

Naruto mruknął ledwo słyszalnie,
zaciskając dłonie na jego włosach. Było mu dobrze, nie sądził że widok jego
przyjaciela w takim stanie zadziała na niego w ten sposób. Brunet wił się pod
wpływem dotyku drugiego klona, który ustami zabawiał się jego twardym członkiem
Delikatnie wymasowała jej całe ciałko
Nastoletnie blondynka doznaje kobiecego wytrysku
Sophie Dee chce sie ruchac

Report Page