O tak pieprz mnie

O tak pieprz mnie




🔞 KLIKNIJ TUTAJ, ABY UZYSKAĆ WIĘCEJ INFORMACJI 👈🏻👈🏻👈🏻

































O tak pieprz mnie
Shortcuts zu anderen Sites, um außerhalb von DuckDuckGo zu suchen Mehr erfahren
O.N.A.Pieprz - tekst piosenki. Że pewna rzecz bardzo mnie kręci mnie kręci mnie kręci... I powiem tak , to bardzo proste to proste to proste... Stoisz, patrzysz, czujesz, pragniesz... Tak , po prostu PIEPRZ ... Tak , proszę PIEPRZ ... Tak jak potrafisz... A ja to widzę to widzę to widzę to... To musi się stać.
a o tym że trzeba spróbować wszystkiego mogę powiedzieć tak żeby poczuć smród nie trzeba wchodzić do chlewa . jeśłi podniecałyby mnie takie słowa jak pieprz mnie to na prawdę musiałbym udać się na leczenie psychiatryczne bo to już zakrawa o dewiację
Tak , po prostu PIEPRZ ... Tak , proszę PIEPRZ ... Tak jak potrafisz! Nie, nie blokuj się! Zabawiaj mnie ! Chcę wszystko widzieć...! CZUĆ TEN PIEPRZ !!! Więc rozumiesz już O co mi szło. Teraz już cicho, już cicho, już cicho... I dziękuję Ci, Że lubisz jeść Tak ostre dania jak ja jak ja jak ja... No to może tak Na deser zjesz
O mnie . Cześć! Nazywam się Marianna Kasperczyk i mieszkam we Wrocławiu. Cieszę się, że trafiłaś/eś na mojego bloga! Najbardziej na świecie kocham chodzić na grzyby. Uwielbiam też przebywać w Naturze i robić zdjęcia Natury, w szczególności zdjęcia makro. Lubię też pisać. Stąd pomysł na pieprznika i potrzeba stworzenia ...
Nazywała mnie tak , ponieważ kiedy byłyśmy małe, miałam obsesję na punkcie Kopciuszka. Śpiewała to razem z mysz ka m i: Bel ly ciu szek, Bel ly ciu szek. Poczułam nagły przypływ czułości do niej. Nostalgia i wspólne wspomnienia wiele znaczyły - więcej niż sobie uświa da m iałam. Będzie mi jej bra ko wało za rok, kie dy ...
-Miriam Arnold,a jej siostranazywała się Margery. Ale była jeszczejedna dziewczyna, nie tak wysoka: wyszła za młodego Tapleya i poszlina służbę do tego samegodomu, on jako szofer, ona jakokucharka. O ile mnie pamięć nie myli, Miriamodeszła od nas do pani Randall,której jednaknie przypadła dogustu i zabawiła tamjedynie miesiąclub dwa.
vor 2 Tagen Elżbieta Zapendowska o Sarze James. Jedna rzecz ją bardzo denerwuje. "Szlag mnie trafia. Nie wolno tak robić". Data utworzenia: 25 sierpnia 2022, 5:00. Elżbieta Zapendowska (75 l ...
Hilf deinen Freunden und Verwandten, der Seite der Enten beizutreten!
Schütze Deine Daten, egal auf welchem Gerät.
Bleibe geschützt und informiert mit unseren Privatsphäre-Newslettern.
Wechsel zu DuckDuckGo und hole dir deine Privatsphäre zurück!
Benutze unsere Seite, die nie solche Nachrichten anzeigt:
Erfahre, wie du dich für immer von Google befreien kannst.
Du hast die Kontrolle. Passe das Aussehen von DuckDuckGo an.
Erfahre, wie wir uns dafür einsetzen, dass du online sicher sind.
Wir zeigen Ihnen, wie du deine Privatsphäre online besser schützen kannst.

Kategorie Kategorie
Wybierz kategorię
GRZYBY  (112)
   GRZYBY GATUNKAMI  (15)
   Grzyby z Czerwonej listy roślin i grzybów Polski  (2)
   MOJE GRZYBOWE MIEJSCA  (19)
   PORÓWNANIA GRZYBÓW  (2)
   PRZEPISY  (9)
NATURA  (88)
   DOBRODZIEJSTWA MATKI NATURY  (8)
   FOTOGRAFIA PRZYRODNICZA  (11)
   WIOSNA  (20)
Z ŻYCIA BLOGERA  (18)
   PODRÓŻE FOTOGRAFICZNE  (10)
   ROCZNICE PIEPRZNIKA  (4)
   UROKI I SRACZKI PROWADZENIA BLOGA  (4)





Archiwum Archiwum


Wybierz miesiąc
lipiec 2022 (4)
maj 2022 (1)
kwiecień 2022 (2)
marzec 2022 (2)
październik 2021 (1)
wrzesień 2021 (2)
sierpień 2021 (2)
lipiec 2021 (2)
czerwiec 2021 (1)
maj 2021 (6)
kwiecień 2021 (5)
marzec 2021 (2)
luty 2021 (1)
styczeń 2021 (1)
grudzień 2020 (3)
listopad 2020 (3)
październik 2020 (4)
wrzesień 2020 (2)
sierpień 2020 (3)
lipiec 2020 (3)
czerwiec 2020 (8)
maj 2020 (4)
kwiecień 2020 (2)
marzec 2020 (3)
luty 2020 (4)
grudzień 2019 (1)
październik 2019 (5)
wrzesień 2019 (3)
sierpień 2019 (1)
lipiec 2019 (4)
maj 2019 (4)
kwiecień 2019 (3)
marzec 2019 (1)
luty 2019 (2)
styczeń 2019 (3)
grudzień 2018 (1)
listopad 2018 (4)
październik 2018 (4)
wrzesień 2018 (5)
sierpień 2018 (2)
lipiec 2018 (4)
czerwiec 2018 (4)
maj 2018 (6)
kwiecień 2018 (4)
marzec 2018 (2)
luty 2018 (1)
styczeń 2018 (1)
grudzień 2017 (3)
listopad 2017 (4)
październik 2017 (5)
wrzesień 2017 (6)
sierpień 2017 (4)
lipiec 2017 (5)
czerwiec 2017 (5)
maj 2017 (5)
kwiecień 2017 (4)
marzec 2017 (9)
luty 2017 (2)
styczeń 2017 (2)
grudzień 2016 (3)
listopad 2016 (3)
październik 2016 (1)





Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na wykorzystywanie plików cookies. Zgoda Dowiedz się więcej
Cześć! Nazywam się Marianna Kasperczyk i mieszkam we Wrocławiu. Cieszę się, że trafiłaś/eś na mojego bloga!
Najbardziej na świecie kocham chodzić na grzyby.
Uwielbiam też przebywać w Naturze i robić zdjęcia Natury, w szczególności zdjęcia makro. Lubię też pisać. Stąd pomysł na pieprznika i potrzeba stworzenia pieprznika.
To co piszę trafia do jednej z trzech głównych kategorii: GRZYBY , NATURA lub LIFESTYLE . W zakładce GRZYBY: .. wszystko o grzybach, czyli crème de la crème:) W zakładce NATURA: zdjęcia i opisy wypadów na łono Natury, ale nie tych na grzyby. Do LIFESTYLE trafiają inne tematy, które akurat zaprzątają moją głowę. Może to być więc coś o fotografii, o dobrym jedzeniu, czy o ciekawej książce.
O życiu też będzie. Z dużą dawką autoironii. Tematów nigdy nie zabraknie!
Nie ukończyłam biotechnologii, nie mam certyfikatów z zielarstwa, nie jestem mykologiem. Jestem za to prawdziwym pasjonatem, kimś kto ponad wszystko kocha las i Naturę. Na pieprzniku będzie zatem bardziej emocjonalnie i subiektywnie, niż merytorycznie, ale mam nadzieję, że ciekawie.
Zapraszam do lektury i do kontaktu.
Cześć! Nazywam się Marianna Kasperczyk i mieszkam we Wrocławiu. Cieszę się, że trafiłaś/eś na mojego bloga! Najbardziej na świecie kocham chodzić na grzyby.

Zobacz więcej


Pieprznik 2016-2022 – wszystkie prawa zastrzeżone



2. Han Jenny - Bez ciebie nie ma lata

Home
2. Han Jenny - Bez ciebie nie ma lata



Jen​ny Han Bez cie​bie nie ma lata Tłuma​cze​nie: Małgo​rza​ta Ka​cza​row​ska Tytuł ory​gi​nału: It’s not sum​mer wi​tho​ut you Tłuma​cze​nie: Małgo​r...

Jen​ny Han Bez cie​bie nie ma lata Tłuma​cze​nie: Małgo​rza​ta Ka​cza​row​ska

Tytuł ory​gi​nału: It’s not sum​m er wi​tho​ut you Tłuma​cze​nie: Małgo​rza​ta Ka​cza​row​ska Pro​j ekt okładki: Krzysz​tof Kiełbasiński Zdjęcia na okładce: © sha​pe​char​ge Re​dak​cja, ko​rek​ta i przy​go​to​wa​nie: Do​li​na Li​te​rek Co​py​ri​ght © 2010 by Jen​ny Han. Pu​bli​shed by ar​ran​ge​m ent with Fo​lio Li​te​ra​ry Ma​na​ge​m ent, LLC and GRA​A L Li​te​ra​ry Agen​cy. Po​lish trans​la​tion © 2014 by Gru​pa Wy​daw​ni​cza Fok​sal sp. z o.o. Co​py​ri​ght © Gru​pa Wy​daw​ni​cza Fok​sal sp. z o.o., 2014 Wszel​kie pra​wa za​strzeżone Wy​daw​ca: Gru​pa Wy​daw​ni​cza Fok​sal sp. z o.o. ul. Fok​sal 17, 00-372 War​sza​wa tel. 22 826 08 82, faks 22 380 18 01 e-mail: biu​ ro@gwfok ​sal.pl www.gwfok​sal.pl ISBN: 978-83-7881-362-0 Skład wer​sji elek​tro​nicz​nej: Mi​chał Olew​nik / Gru​pa Wy​daw​ni​cza Fok​sal Sp. z o.o. i Mi​chał La​tu​sek / Vir​tu​alo Sp. z o.o.

Spis treści Dedykacja Rozdział pierwszy Rozdział drugi Rozdział trzeci Rozdział czwarty Rozdział piąty Rozdział szósty Rozdział siódmy Rozdział ósmy Rozdział dziewiąty Rozdział dziesiąty Rozdział jedenasty Rozdział dwunasty Rozdział trzynasty Rozdział czternasty Rozdział piętnasty Rozdział szesnasty Rozdział siedemnasty Rozdział osiemnasty Rozdział dziewiętnasty Rozdział dwudziesty Rozdział dwudziesty pierwszy Rozdział dwudziesty drugi Rozdział dwudziesty trzeci Rozdział dwudziesty czwarty Rozdział dwudziesty piąty Rozdział dwudziesty szósty Rozdział dwudziesty siódmy Rozdział dwudziesty ósmy

Rozdział dwudziesty dziewiąty Rozdział trzydziesty Rozdział trzydziesty pierwszy Rozdział trzydziesty drugi Rozdział trzydziesty trzeci Rozdział trzydziesty czwarty Rozdział trzydziesty piąty Rozdział trzydziesty szósty Rozdział trzydziesty siódmy Rozdział trzydziesty ósmy Rozdział trzydziesty dziewiąty Rozdział czterdziesty Rozdział czterdziesty pierwszy Rozdział czterdziesty drugi Rozdział czterdziesty trzeci Kilka lat później Podziękowania

J+S na za​wsze

roz​dział pierw​szy 2 LIP​C A

To był kolejny upalny letni dzień w Cousins. Leżałam obok basenu z twarzą zasłoniętą czasopismem, moja matka układała pasjans na werandzie, a Susanna krzątała się po kuchni. Wiedziałam, że niedługo wyjdzie z domu, niosąc szklankę mrożonej her​ba​ty i książkę, którą jej zda​niem po​win​nam prze​czy​tać – na pew​no jakiś ro​m ans. Chłopcy od rana surfowali na falach po wczorajszej wieczornej burzy. Conrad i Jeremi wrócili jako pierwsi, a ja ich usłyszałam, zanim jeszcze zobaczyłam – wchodzili po schodach, pękając ze śmiechu z powodu Stevena, który stracił kąpielówki po spotkaniu z wyjątkowo wysoką falą. Conrad podszedł do mnie, podniósł lepkie od potu czasopismo i uśmiechnął się. – Masz na po​licz​kach od​bi​te li​te​ry. Zmrużyłam oczy, patrząc na nie​go. – Co tam jest na​pi​sa​ne? Przy​kucnął obok mnie. – Nie jestem pewien. Pozwól, że się przyjrzę – powiedział i zaczął wpatrywać się we mnie tym swoim poważnym wzro​kiem. Po​chy​lił się, żeby mnie pocałować; jego war​gi były zim​ne i słone od wody mor​skiej. – Może pójdzie​cie na górę? – prychnął Je​re​m i, ale wie​działam, że tyl​ko żar​tu​j e. Mrugnął do mnie, pod​szedł od tyłu do Con​ra​da, pod​niósł go i wrzu​cił do ba​se​nu, a po​tem sam za nim wsko​czył. – No chodź, Bel​ly! – zawołał. Oczywiście poszłam w ich ślady. Woda była przyjemna – nawet więcej, była cudowna. Tak jak zawsze Cousins po​zo​sta​wało je​dy​nym miej​scem, w którym pragnęłam być. – Halo? Słyszałaś choć słowo z tego, co właśnie do cie​bie po​wie​działam? Otwo​rzyłam oczy i zo​ba​czyłam Tay​lor strze​lającą mi pal​ca​m i przed no​sem. – Prze​pra​szam. Co mówiłaś? Nie spędzałam wakacji w Cousins, Conrad i ja nie byliśmy razem, a Susanna nie żyła. Nic już nie miało być takie jak dawniej. Minęły dwa miesiące – ile to dokładnie dni? – od kiedy umarła, a ja wciąż nie mogłam w to uwierzyć. Nie pozwalałam sobie w to uwierzyć – gdy umiera ktoś, kogo kochamy, jego śmierć wydaje się nierzeczywista, jakby to wszystko przytrafiło się komuś innemu, było częścią czyjegoś innego życia. Nigdy nie radziłam sobie najlepiej z pojęcia​m i abs​trak​cyj​ny​m i. Co to zna​czy, kie​dy ktoś na​prawdę od​cho​dzi na za​wsze? Czasem zamykałam oczy i powtarzałam w myślach w kółko: „To nie jest prawda, to nie jest prawda, to się nie wydarzyło naprawdę”. To nie była część mojego życia. Ale tak właśnie wyglądało teraz moje życie po tym wszystkim, co zaszło. Znajdowałam się w ogrodzie Marcy Yoo. Chłopaki wygłupiali się w basenie, a dziewczęta leżały na ułożonych w rzędzie plażowych ręcznikach. Przyjaźniłam się z Marcy, ale pozostałe – Katie, Evelyn i inne dziewczyny – były raczej znajomymi Taylor. Dopiero minęło południe, a temperatura przekroczyła już trzydzieści stopni Celsjusza – dzień zapowiadał się upalny. Leżałam na brzuchu i czułam, jak pot gromadzi się w zagłębieniu na moich plecach. Za​czy​nało mnie mdlić od słońca. Był do​pie​ro dru​gi lip​ca, a ja już li​czyłam dni do końca lata. – Pytałam, co za​m ie​rzasz założyć na im​prezę u Bra​da – powtórzyła Tay​lor. Ułożyła na​sze ręczni​ki tuż obok sie​bie, tak że wyglądały jak je​den duży ręcznik.

– Nie wiem – od​parłam, ob​ra​cając głowę, żeby na nią spoj​rzeć. Miała na no​sie małe kro​pel​ki potu. Za​wsze za​czy​nała się naj​pierw pocić na no​sie. – Ja założę tę nową su​kienkę, którą kupiłam z mamą w outle​cie – oznaj​m iła. Zno​wu za​m knęłam oczy, po​nie​waż nosiłam ciem​ne oku​la​ry i Tay​lor nie wi​działa, czy mam je otwar​te. – Którą? – No wiesz, tę w grosz​ki, zawiązy​waną na szyi. Po​ka​zy​wałam ci ją dwa dni temu. Tay​lor wes​tchnęła ze znie​cier​pli​wie​niem. – A, praw​da – po​wie​działam, cho​ciaż da​lej nie pamiętałam tej su​kien​ki i wie​działam, że Tay​lor to za​uważyła. Miałam właśnie rzucić jakiś komplement pod adresem sukienki, kiedy nagle poczułam na karku coś lodowato zimnego. Wrzasnęłam i zobaczyłam, że Cory Wheeler kuca obok mnie z puszką coli ociekającą wodą, pękając ze śmie​chu. Usiadłam, spojrzałam na niego ze złością i wytarłam szyję. Miałam już kompletnie dość tego dnia i chciałam tylko wrócić do domu. – Co ci od​wa​liło, Cory?! Da​lej się śmiał, co jesz​cze bar​dziej mnie rozzłościło. – Rany, ale ty je​steś dzie​cin​ny! – po​wie​działam. – Wy​da​wało mi się, że je​steś strasz​nie gorąca – za​pro​te​sto​wał. – Chciałem cię trochę ochłodzić. Nie odpowiedziałam mu, dalej trzymałam rękę na karku i czułam, że zaciskam zęby. Inne dziewczyny gapiły się na mnie, a Cory prze​stał się uśmie​chać. – Sor​ki – po​wie​dział. – Chcesz się napić coli? Potrząsnęłam głową, więc wzru​szył ra​m io​na​m i i wy​co​fał się nad ba​sen. Rzu​ciłam okiem na dziewczyny i poczułam się zawstydzona, bo Katie i Evelyn patrzyły na siebie z minami: „O co jej chodzi?”. Opędzanie się od Cory’ego przypominało opędzanie się od szczeniaka owczarka niemieckiego – po prostu nie miało sen​su. Spoj​rzałam na Cory’ego, ale on już zajął się czymś in​nym. – To był tyl​ko żart, Bel​ly – po​wie​działa ci​cho Tay​lor. Z powrotem położyłam się na ręczniku, tym razem na plecach. Wciągnęłam powietrze i powoli je wypuściłam. Zaczynała mnie boleć głowa od zbyt hałaśliwej muzyki z głośników podłączonych do iPoda Marcy, a poza tym na​prawdę chciało mi się pić. Po​win​nam była wziąć tę colę od Cory’ego. Tay​lor po​chy​liła się i zdjęła moje oku​la​ry, żeby spoj​rzeć mi w oczy. Przyj​rzała mi się uważnie. – Je​steś wściekła? – Nie, po pro​stu jest mi za gorąco. – Otarłam pot z czoła grzbie​tem ręki. – Nie wście​kaj się. Cory nie po​tra​fi in​a​czej się za​cho​wy​wać przy to​bie. Po​do​basz mu się. – Wca​le mu się nie po​do​bam – po​wie​działam, nie patrząc jej w oczy. Wie​działam, że przy​najm​niej trochę mu się po​do​bam, ale wolałabym, żeby było in​a​czej. – Nieważne, on serio na ciebie leci, a ja dalej uważam, że powinnaś mu dać szansę. Przestaniesz myśleć o samawiesz-kim. Odwróciłam od niej głowę. – Może na tę imprezę zrobię ci warkocz dobierany? – zaproponowała Taylor. – Mogę zacząć od przodu i upiąć go z boku, tak jak po​przed​nio. – Do​brze. – Co za​m ie​rzasz założyć? – Nie je​stem pew​na. – Dobra, tylko masz wyglądać ślicznie, bo wszyscy tam będą – przypomniała Taylor. – Wpadnę wcześniej i razem się wy​szy​ku​j e​m y. Brad Ettelbrick urządzał huczne imprezy urodzinowe każdego lipca od początku gimnazjum. W lipcu byłam już w Cousins Beach, a od domu, szkoły i szkolnych kolegów dzieliły mnie miliony kilometrów. Nigdy nie żałowałam, że te imprezy mnie omijają, nawet wtedy, gdy Taylor opowiadała o wypożyczonej przez jego rodziców maszynie do ro​bie​nia waty cu​kro​wej albo nie​sa​m o​wi​tych fa​j er​wer​kach, które pusz​cza​li nad je​zio​rem o północy. Po raz pierwszy spędzałam wakacje w domu i mogłam iść na imprezę u Brada. Po raz pierwszy nie jechałam w lecie do Cousins i tylko to mnie obchodziło, tylko tego żałowałam. Myślałam, że będę tam spędzać każde wakacje mo​j e​go życia, a let​nia wil​la od za​wsze była je​dy​nym miej​scem, w którym pragnęłam się zna​leźć. – Ale idziesz, praw​da? – upew​niła się Tay​lor. – Tak, mówiłam ci prze​cież, że idę. Zmarsz​czyła nos. – Wiem, ale… – urwała w pół słowa. – Nie​ważne.

Wiedziałam, że Taylor czeka, aż wszystko znowu wróci do normy i będzie tak jak dawniej, ale to było niemożliwe. Ja już nig​dy nie miałam być taka jak daw​niej. Kiedyś potrafiłam wierzyć i mieć nadzieję. Wydawało mi się, że jeśli czegoś będę dostatecznie mocno pragnąć, do​sta​tecz​nie długo so​bie tego życzyć, wszyst​ko się ułoży tak, jak po​win​no. Su​san​na na​zy​wała to prze​zna​cze​niem. Życzyłam sobie Conrada w każde urodziny i powtarzałam to życzenie przy każdej spadającej gwieździe, każdej zgu​bio​nej rzęsie, każdej mo​ne​cie rzu​co​nej do fon​tan​ny. Myślałam, że tak będzie za​wsze. Taylor chciała, żebym zapomniała o Conradzie, żebym po prostu wymazała go z pamięci i ze wspomnień. Po​wta​rzała, że każdy musi jakoś prze​bo​leć pierwszą miłość, to jak ry​tuał wcho​dze​nia w do​rosłość. Ale Conrad nie był po prostu moją pierwszą miłością, częścią jakiegoś rytuału – znaczył dla mnie o wiele więcej. On, Jeremi i Susanna byli moją rodziną i we wspomnieniach zawsze pojawiali się razem, połączeni nierozerwalnymi więzami. Żadne z nich nie mogło ist​nieć bez po​zo​stałych. Gdybym zapomniała o Conradzie, wyrzuciła go z serca i udawała, że nigdy mi na nim nie zależało, to tak samo, jak​bym wy​rzu​cała z ser​ca Su​sannę. Tego nie mogłabym zro​bić.

roz​dział dru​gi

Dawniej, kiedy tylko w czerwcu kończył się rok szkolny, pakowaliśmy się do samochodu i jechaliśmy prosto do Cousins. Dzień wcześniej moja matka wybierała się do hipermarketu, żeby kupić wielkie kartony soku jabłkowego, a także zapas olejku do opalania, batoników owsianych i pełnoziarnistych płatków śniadaniowych. Kiedy błagałam o coś słodkiego, mówiła mi „Nie bój się, Beck będzie miała mnóstwo płatków, od których dostaniesz próchnicy”. Oczywiście miała rację, ponieważ Susanna – nazywana przez moją matkę Beck – uwielbiała płatki dla dzieci. W letniej wil​li je​dliśmy mnóstwo płatków śnia​da​nio​wych, które nig​dy nie miały oka​zji się ze​sta​rzeć. Jed​ne​go roku chłopcy jedli płatki na śniadanie, obiad i kolację. Mój brat Steven wybierał Frosty Flakes, Jeremi – Cap’n Crunch, a Conrad – Corn Pops. Jeremi i Conrad byli synami Beck i uwielbiali płatki śniadaniowe. Ja zjadałam wszyst​ko, co zo​stało i było słod​kie. Przez całe życie jeździłam do Cousins, nie ominęliśmy żadnych wakacji. Przez prawie siedemnaście lat próbowałam dogonić chłopaków z nadzieją, że pewnego dnia będę dostatecznie duża, żeby stać się częścią ich paczki – letniej paczki. W końcu mi się to udało, ale teraz było już za późno. Ostatniego wieczoru zeszłego lata, w basenie, po​wie​dzie​liśmy, że za​wsze będzie​m y tam wra​cać. To prze​rażające, jak łatwo i szyb​ko można złamać obiet​nicę. Zeszłego lata po powrocie do domu czekałam. Po sierpniu nadszedł wrzesień i zaczęła się szkoła, a ja dalej czekałam. Ja i Conrad nie obiecywaliśmy sobie przecież niczego, nie zgodził się zostać moim chłopakiem, łączył nas tylko pocałunek. Conrad jechał do college’u, gdzie miał spotkać milion innych dziewczyn, które nie musiały wracać o ustalonej porze do domu, mieszkały z nim po sąsiedzku, były od mnie mądrzejsze, ładniejsze, bardziej tajemnicze i zupełnie nowe. To wszyst​ko było dla mnie nie​m ożliwe. Myślałam o nim przez cały czas – co to wszystko znaczyło, czym się dla siebie staliśmy. Nie mogliśmy cofnąć czasu, wiedziałam, że ja już nie mogę się wycofać. To, co zaszło między nami – między mną a Conradem, a także między mną a Jeremim – zmieniło wszystko. Kiedy skończył się sierpień i zaczął wrzesień, a telefon wciąż nie dzwonił, wystarczyło, że przypominałam sobie, jak Conrad patrzył na mnie tego ostatniego wieczoru, a wiedziałam, że wciąż jesz​cze mogę mieć na​dzieję. Wie​działam, że nie wymyśliłam so​bie tego, nie po​tra​fiłabym. Zgodnie z tym, co mówiła moja matka, Conrad przeprowadził się do akademika, miał nieznośnego współlokatora z New Jersey, a Susanna zamartwiała się, że za mało je. Matka opowiadała mi to wszystko przy okazji, mimochodem, żeby nie urazić mojej dumy, a ja nigdy nie próbowałam z niej wyciągać więcej informacji. Wiedziałam, że on za​dzwo​ni, byłam tego pew​na – wy​star​czyło tyl​ko cze​kać. Telefon zadzwonił w drugim tygodniu września, trzy tygodnie po tym, jak widziałam go po raz ostatni. Jadłam lody truskawkowe w salonie i kłóciłam się ze Stevenem o pilota. Była dziewiąta wieczorem w poniedziałek, pora na najlepsze prog
Teściowa z synową w sypialni. Ostre lizanie cipki i dupy!
Mia pokazuje swoje seksowne stópki
Keegan Monroe testuje nowego wibratora

Report Page