Numerek pod prysznice
🛑 KLIKNIJ TUTAJ, ABY UZYSKAĆ WIĘCEJ INFORMACJI 👈🏻👈🏻👈🏻
Numerek pod prysznice
Pobierz link
Facebook
Twitter
Pinterest
E-mail
Inne aplikacje
Dzisiaj odwiedziny w Ośrodku Wczasowym "Górnik" w Zawoi. Wycieczka z elementami osobistymi, w końcu trzykrotnie gościłem tam w czasach świetności ośrodka. Ostatni mój pobyt datuje się na 1991 rok. Czas na wizytę po 26 latach...
Zacznijmy zwiedzanie od największej swego czasu atrakcji ośrodka - basenu . O ile dobrze pamiętam, wczasowicze korzystali z niego bez ograniczeń. Koloniści musieli czekać - każda grupa mogła spędzić w basenie ściśle określony czas. Ile? Nie pamiętam... 😕
Na zdjęciach poniżej widać ogólny widok basenu. W tle część kompleksu przeznaczona dla kolonistów.
Słupki startowe. Jako, że w 1991 nie potrafiłem jeszcze pływać, skok z
takiego słupka pozostał jedynie w sferze marzeń. O wzięciu udziału w
kolonijnych zawodach pływackich nie mówiąc...
Poniższy napis, podobnie jak słupki, oznaczał wówczas dla mnie strefę dla niedostępną..
Ooo, 1 metr to głębokość w sam raz dla mnie. Po tej drabince schodziłem do wody... zaledwie 26 lat temu...
Przejdźmy teraz na parter kompleksu kolonijnego .
Jedna z sal "zbiorowych". Nie miałem na szczęście okazji spać w takiej. Niemniej komfort spania z 10 (?) współlokatorami nie należał pewnie do wysokich...
Korytarz na parterze budynku. Po prawej widać drzwi do pokojów (tym razem "klasycznych - 6-osobowych). Korytarz kończył się schodami i przeszklonym przejściem, za którym można było pójść w górę w stronę świetlicy lub na dół w stronę jadalni. Pójdziemy tam, ale dopiero za chwilę.
Zdjęcie wprawiające mnie w zakłopotanie. I nie chodzi o to, że to kible. Po prostu w mojej pamięci wyglądało to trochę inaczej: przy ścianach były umywalki, a sedes przy ścianie. Na marginesie: w Zawoi po raz pierwszy spotkałem się z "angielskimi" kranami - osobno do zimnej i ciepłej wody.
Gdyby ośrodek nie padł, pewnie przez to okno widać by było tłumy wczasowiczów spędzających czas przy basenie... Historia potoczyła się jednak inaczej..
Stół - jeden z nielicznych fragmentów oryginalnego wyposażenia. Smutne, że już nikt nigdy nie napisze na nim listu do domu...
11-letniego dzieciaka kręciła również technika p-poż. To tutaj dowiedziałem się, że istnieje tyle różnych rodzajów gaśnic.
Zwracają uwagę pozostałości po instalacji elektrycznej.
Kiedyś zamiast muru były główne drzwi wejściowe do kompleksu kolonijnego. Po prawej stronie pod schodami stał stół, przy którym dyżurni zapisywali wszystkie wejścia/wyjścia.
Schody łączące oba poziomy. Kiedyś w tym miejscu stały "piłkarzyki".
Schody równoległe do powyższych. O ile jednak tamte prowadziły do wyjścia głównego, o tyle te jedynie do bocznego (z reguły się z niego nie korzystało).
Korytarz bardzo podobny to tego z parteru. Pokoje z jedną, zasadniczą różnicą. Okna przy suficie. Dzięki temu widać było gaszenie światła, co oznaczało, że wychowawczynie zakończyły już dyżur i poszły spać.
Dwa ujęcie z pokoju wychowawczyń. W tym mieszkały dwie osoby. Na pierwszym widać kącik sanitarny, na drugim pozostałości szafy.
A teraz czas na widoki z 1. piętra:
Widok na basen, taras kawiarniany i (w głębi) część wczasową.
Widok z pokoju wychowawczyń. Zarośnięty teren na pierwszym planie był kiedyś placem zabaw (obecnie absolutnie nic się nie zachowało). Beton w głębi był kiedyś kortem tenisowym, a od zielonej ścianki po prawej można było odbijać piłeczkę w przypadku braku partnera.
Plac apelowy. Na koloniach codziennie odbywały się apele. "Grupowy XY zgłasza stan grupy Z. Stan Q - wszyscy obecni".
Sanitariaty na pierwszym piętrze kompleksu kolonijnego. "Prostokąty" na ścianie pokazują gdzie były spłuczki.
Brodziki prysznicowe. To już chyba z "lepszych" czasów. O ile mnie pamięć nie myli, za moich czasów były jeszcze drewniane palety.
Jedyna ocalała lampa na korytarzu na 1. piętrze.
Zgodnie z obietnicą, wracamy na parter i idziemy w stronę przeszklonego korytarza:
Za powyższym korytarzem - jak już wspomniałem - można było udać w górę lub w dół. My pójdziemy na górę: do świetlicy. Po pokonaniu schodów na zdjęciu poniżej należało skręcić w prawo. Po lewej (widoczne drzwi) wejście do pokojów kolonistów.
Kiedyś pomieszczenie to wypełniały rzędy krzeseł, a pod ścianą stał telewizor oraz video! Na tamte czasy sensacja! I świeżutki repertuar: "Akademia policyjna". Tę jednak puszczali dopiero po "Teleferiach"...
Powyższe drzwi były używane jedynie okazjonalnie (np. kolonijny konkurs piosenki). Podczas seansów telewizyjnych były zamknięte.
Lampa z sali telewizyjnej. Ciekawe czy pamięta moje sukcesy piosenkarskie... ;)
Czy to jest jedno z krzeseł, na których dzieciaki z wypiekami na twarzy oglądały przygody adeptów szkoły policyjnej? Nie pamiętam 😕
Z tym miejscem też wiążą się wspomnienia. 11-letni gentelmani stali w tym miejscu i dyskutowały, że "Pustynną Burzę" to już przepowiedniach była... że będzie taki zły Saddam i dobra Ameryka... Już wtedy ciągnęło do polityki 😜
Widok z balkonu świetlicy w kierunku wejścia głównego do części wczasowej. Za moich czasów w to miejsce podjeżdżały autokary, żeby zabrać nas na wycieczki (jakoś najbardziej zapamiętałem Zakopane).
Widok na kompleks kolonijny z pokoju kolonistów (gdybyśmy zamiast w prawo do świetlicy skręcili w lewo . Nie pamiętam jednak, żebym kiedykolwiek tam wchodził... Może szkoda, bo żyrandole były tam luksusowe...😉
Gdybyśmy jednak, zamiast na górę do świetlicy, poszli na dół w kierunku jadalni? Najpierw minęlibyśmy wejście do zbiorowych pryszniców. Pamiętam, że korzystaliśmy z nich raz (zwykle były to prysznice, których brodziki widzieliśmy kilka zdjęć wyżej). Czemu akurat wtedy? Dla mnie pozostał synonimem łaźni kopalnianej: dużo pary i brak intymności...
Pozytywnie kojarzące się miejsce. Po pierwsze, widoczne schody prowadził na basen. Obecnie (jak wiele innych wejść w kompleksie) zamurowane.Po prawej zaś stał cud techniki - flipper.
Miejsce, do którego codziennie rano biegłem, żeby sprawdzić jadłospis na cały dzień. Jak było coś dobrego, to potem z niecierpliwością czekałem na śniadanie, obiad lub kolację.
Wejście na jadalnię. Po prawej stronie zamurowane wejście do korytarza (nie istniejącego) prowadzącego do części wczasowej.
Kiedyś miejsce to wypełniały rzędy stołów. Gdzieś tu pod filarem stał stół mojej grupy...
Pod widoczną ścianą zawsze stał olbrzymi garnek z herbatą oraz chleb i dżem. Jak ktoś był głodny, zawsze mógł wpaść.
I na koniec kilka ujęć z kawiarni. Również bardzo pozytywne skojarzenia.
Widok z tarasu kawiarni na basen i (w głębi) kompleks kolonijny.
"Kawiarnia zaprasza", a w zasadzie "zapraszała".
W widocznym okienku kupowałem gofry i następnie wychodziłem drzwiami po prawej prowadzącymi na basen.
Poniżej link do filmu ze zwiedzania Górnika:
OW "Górnik"
Pobierz link
Facebook
Twitter
Pinterest
E-mail
Inne aplikacje
Dzisiaj zapraszam na spacer po opuszczonym kompleksie hotelowym na chorwackiej wyspie Krk. W internecie można wyczytać, że hotel wybudowano na przełomie lat 60-tych i 70-tych. Oddano go do użytku w 1972. Pomysłodawcą budowy hotelu był Bob Guccione, wydawca m.in. Penthouse'a. W czasach Jugosławii hotel odwiedzały elity w całego świata, m.in Saddam Husajn i Olof Palme. Potem jednak całe przedsięwzięcie zakończyło się bankructwem. (źródło: https://cs.wikipedia.org/wiki/Haludovo_Palace_Hotel; dostęp 07.09.2017) Zacznijmy od miejsca, które odwiedzał każdy nowo przybyły gość - recepcja: Ponieważ chodziło o bogatą klientelę, rzeczy wartościowe można było oddać do depozytu: A teraz kilka ujęć holu głównego. Te okrągłe miejsca to, jak jeszcze można zauważyć, pozostałości po lożach. W holu możemy jeszcze znaleźć resztki przedmiotów, które kiedyś służyły gościom hotelu, ewentualnie jego pracownikom: Najważniejszy był jednak relaks. Oto co pozostało z hotel
SZCZAWNICA czerwiec 2017 Naprawdę klimatyczne miejsce w samym centrum uzdrowiska. W środku mnóstwo rzeczy "z czasów funkcjonowania", czyli takich, które urbexsi lubią najbardziej. Dylemat: coś dla ciała (masaż), czy dla ducha (biblioteka)... Ostatni pacjent przyjęty pewnie kilka lat temu... Drzwi do jednego z wielu pomieszczeń... Resztki kalendarza. Biorąc pod uwagę, że 26 grudnia był w poniedziałek, to pewnie to był rok 2011... Kto, komu, kiedy i na czym po raz ostatni przystawił widoczną pieczątkę... W całym kompleksie znajdziemy wiele dobrze zachowanych pomieszczeń kąpielowych. Numerek nad jednym z kącików kąpielowych. Widoczne żabki, na których wisieć musiała zasłonka. Kolejna wanna... Coś... Biorąc pod uwagę, że to pomieszczenie w obszarze kąpielowym, to mogło być jakieś urządzenie sterownicze... a może zwykła szafka... Wyjątkowo dobrze zachowany bloczek w biletami wstępu. Bilety, których już nikt nigdy nie kupi...
- Pomóc szukać? – zaproponowała niebiesko-włosa i złapała
blondynkę za rękę ciągnąc ją w stronę męskich toalet.
- L-Levy-Chan! – brązowooka spojrzała się na nią i
posłusznie szła z nią za rękę. – Ale po co do męskiego włazić?.. – spytała
zdziwiona.
- Kolejna dziwna sytuacja, oprócz babskiego sądu istnieje
stowarzyszenie cichych kleptomanów. Nietrudno się domyśleć kto go ukradł. –
oznajmiła Levy i stanęła naprzeciwko drzwi od męskiej ubikacji.
- Kleptomania to zaburzenie psychiczne… - zaznaczyła Heartfillia
i westchnęła kierując swoje spojrzenie na Levy która się czerwieniła. – Levy,
czy ty.. się wstydzisz?! – krzyknęła zdziwiona.
- Tak.. – odpowiedziała cichutko nastolatka.
- Eh nic nie poradzę. – Lucy pokiwała głową z zażenowania i
uchyliła drzwi toalety jednak natychmiast wycofała się gdy poczuła „męski
odór”.
- Kto tam? – zapytał tajemniczy chłopak.
- yy, to ja. – powiedziała niby męskim głosem.
- Właź. – zakapturzony nastolatek zaprosił Heartfillię
gestem do środka.
- Idę Leviś. – dziewczyna szepnęła na ucho zielonookiej i
weszła.
Toalety były duże. Żółto-pistacjowe kafelki ułożone w
szachownicę, dosyć duże umywalki, pisuary i prysznice. I typowy męski zapach
przeplatający się wonią dezodorantu Nivea a to smrodem potrzeb fizjologicznych.
- Kim ty jesteś? – spytał zdenerwowany chłopak.
- Załatwmy to na relacjach czysto dilerskich, dasz mi
telefon wtedy ja cię nie wydam. – zadeklarowała Lucy.
- Jaki telefon? – licealista mierzył wzrokiem brązowooką od
stóp do głów. Spojrzał na jej kształtne piersi.
- LG G2..mógłbyś się nie patrzeć zboczeńcu? – Odpowiedziała
i odwróciła się w stronę wyjścia.
- Ok, nie będę. Nazywam się Kenji Hoshino. – odparł Hoshino
i podał jej rękę.
- Mało mnie to interesuję, na razie ci wierzę ,że go nie
masz pinglowaty kleptomanku. – blondynka posłała mu groźne i jednoznaczne
spojrzenie ,a następnie wyszła z ubikacji.
- I jak poszło?! – ożywiła się McGarden i spytała.
- Ano denerwujący człowiek, nie wnikam. Mówi ,że go nie ma.
Nie wiem co to za stowarzyszenie i nie wiem kto tam należy ale jeszcze się
policzę z tym zboczeńcem. – oświadczyła nastolatka i poszła w stronę okienka
woźnego.
- Ale nic ci nie zrobił? – Levy poszła za nią lekko
zmartwiona.
- Przepraszam czy nie ma u pana może takiego czarnego
telefonu firmy LG i zawieszką w kształcie ciasteczka? – Lucy podeszła do
okienka i spojrzała na „pół-przytomnego” woźnego.
- Yyyy tak..tylko ,że ekran jakiś taki cały potłuczony. –
mruknął staruszek i anemicznie podał telefon dziewczynie.
- O kur… co mu się stało?! – krzyknęła rozwścieczona
brązowooka i wzięła telefon od pracownika.
- Lucuś, w porządku? – zapytała zdziwiona niebiesko-włosa.
- Ani trochę, mój telefon teraz to rzęch. Mam nadzieję ,że
działa bynajmniej.. uh. – odparła poirytowana. – Gdzie teraz lekcje? –
uspokoiła się nieco.
- Teraz mamy historię, za 5 minut. – odrzekła nastolatka.
- Z panem Seneką, wicedyrektorem.. on za to uwielbia Natsu.
Dosyć to dziwnie brzmi ale Natsu jest kujonem z humana, ale to taki sekret.
Oki? – strząchnęła koleżanka.
- No to brzmi dziwnie i nie idzie w parze z jego
zdemoralizowanym zachowaniem i charakterem. -
Heartfillia rozszerzyła oczy ze zdziwienia, a potem zaczęła się śmiać.
- Chodźmy na tą historię, jestem ciekaw co się będzie
działo. – zasugerowała nastolatka i żwawo wbiegła po schodach.
- Lucuś nie zostawiaj mnie tu! – drobna McGarden ledwo
dotrzymywała kroku koleżance.
Na korytarzu rozległ się dźwięk znienawidzonego dzwonka.
Drugie piętro, najmniej odwiedzane przez drugoklasistów. Sale były w większości
puste ze względu na odbywająca się tu rekrutację. Uczniowie kończący gimnazjum
pisali tu testy wstępne. Pozostawiono tu 3 sale dla nauczycieli; od historii,
wok’u i dodatkowych zajęć językowych.
- Pusto tu.. – mruknęła Lucy która rozejrzała się dookoła.
- Jest to tak zwane piętro rekrutacyjne. Nasza szkoła ma 6
miejsce w miejsce pod względem wyników uczniów i ich średniej. Zresztą dużo
osób próbuje się dostać do naszej szkoły. Widzisz pełno luzu, chodzisz gdzie
chcesz. Każdy powie to co ja. – rozgadała się zielonooka.
- Levy.. już po dzwonku. – oznajmiła znudzona blondynka.
- JAK TO? – załamana nastolatka wbiegła do sali, a blondynka
weszła jak gdyby nigdy nic i usiadła.
- Panna McGarden witam, witam. Proszę się nie bać. – wysoki
starszy mężczyzna zaprosił Levy do ławki.
- T-tak.. – przytaknęła grzecznie i usiadła.
Sala od historii - pełna plakatów, map i mapek mentalnych.
Bardzo kolorowa, nie można było zobaczyć nawet skrawka pustej ściany. Była to
zasługa nauczyciela, który jest także architektem wnętrz. W sali znajdowały się
także dwie tablice jedna interaktywna, druga zwykła i klasyczna zielona.
- Widzę nową uczennicę. Lucy Heartillia, Makarov mówił mi
,że miałaś najwyższy wynik w szkole na egzaminach, czyż tak? – Seneka zaśmiał
się i zaczął gestykulować w zabawny sposób.
Cała klasa popatrzyła na Lucy która zrobiła się czerwona.
- A gdzie Natsu? – spytał staruszek i pogładził się po
brodzie. – Oh i Lisanna. – dodał.
- W schowku, proszę psorka. – chrząknął Jellal.
- Toć nicpoń jeden. – rzucił nauczyciel.
Lucy kątem oka spojrzała na Erzę, przypomniał się jej widok
kiedy to Scarlett obejmowała się z
Jellal’em.
- W związku ,że absztyfikant i tak owa metresa nie raczą
uczęszczać na mój przedmiot, ja nie raczę się przejąć ich losem. Predestynacja.
– wygłosił w żartach profesor.
- Co? – jęknął Fullbuster który nie zrozumiał kontekstu
żartu wicedyrektora.
- Gray ja głuchy nie jestem. Wola boska synu. – dodał psor i
odwrócił się w stronę tablicy i zapisał hasło „predestynacja”. – Dziś będziemy
mówić o Kontrowersji pelagiańskiej. Ktoś ma pojęcie o co chodzi? – spytał
mężczyzna.
Lucy zauważyła ,że nikt się nie zgłasza i niepewnie
podniosła rękę.
-Tak panienko Lucy? – staruszek odwrócił się w jej stronę i
spojrzał na nią.
- Chodzi o spór, który w pierwszych dziesięcioleciach V w.
Augustyn z Hippony wiódł z Pelagiuszem. -
powiedziała cichym tonem Heartfillia.
- Dokładnie, stawiam 5! – krzyknął wesoły nauczyciel.
Lekcja jak zwykle bez Natsu minęła spokojnie. Następną
lekcją była tak zwana „godzina literacka”. Lekcje odbywały się 3 razy w
tygodniu, uczniowie dokonywali analizy uczuć podmiotu, czy też omawiali czasy
kiedy postawał dany utwór albo twórczość autora.
- Erza jak z Jellal’em? – Heartfillia podeszła do Scarlett.
- No nawet w porządku.. – Erza uśmiechnęła się do
brązowookiej.
- W porządku? Oj mów co tam. – Lucy spojrzała przekonująco
na koleżankę.
- Układa nam się, chodzimy od tygodnia, myślę ,że to ten
jedyny. Tak jakoś po prostu.. czuję tak. Fajnie.. wiesz jest mieć oparcie w
kimś tak bliskim. Lucy, a czy ty, czy ty kochasz kogoś? – odpowiedziała
czerwono-włosa i spytała.
- Ja?!.. – blondynka zrobiła krok do tyłu i zaczerwieniła
się. – Może.. – odrzekła cicho.
- Nie powiem nikomu serio. – Ciemnooka złapała ją za ręce.
- G-G..rrrr – Lucy próbowała wypowiedzieć jego imię ale nie
dała rady.
- Tak.. ja wiem to szybko strasznie! Ale nikogo takiego
nigdy nie poznałam jak on. – zawstydziła się brązowooka.
- Lucy to słodkie. – Scarlett mocniej ścisnęła ręce
zawstydzonej koleżanki i przytuliła ją po koleżeńsku.
- Dzięki. – Lucy odwzajemniła miły gest.
- Siema! – do rozmowy dołączył się kruczowłosy Gray.
- O hej. – odpowiedziała Heartfillia.
- Czemu jesteś nie w sosie? – spytał lekko zmartwiony
Fullbuster i spojrzał jej w oczy.
- Nie wiem, telefon mi ukradli ,a potem jak go znalazłam był
cały rozwalony. Natsu mi nie poprawia humoru i jeszcze pan wicedyrektor robi ze
mnie klasową kujonkę. – załamała się Heartfillia.
- Ej no kujonem źle nie jest być, jesteś mądra i
inteligentna. To chyba dobrze? A Natsu, ma posrane w bani. Z telefonem to
naprawa przecież chyba droga nie jest? – ciemnooki próbował pocieszyć
dziewczynę.
- On kosztuje 2000 zł… i to stosunkowo nowy model. –
oznajmiła blondynka i pokiwała głową.
- 2000? Uuu to dużo. Eh.. – westchnął chłopak.
Lucy zauważyła Kenji’ego Hoshino. – Kenjin chodź no. –
krzyknęła.
- Tak o nie czuła-sama ? – blondyn drwiąco się ukłoni.
- O co chodzi? – spytał zmieszany Gray.
- Kenjin, jak mi powiesz kto mi ukradł załatwię ci numerek.
– brązowooka podstępnie puściła mu oczko.
- Odmawiam, cześć. – zrezygnowany Hoshino odszedł.
- Aham.. – mruknął zażenowany Fullbuster.
Zadzwonił dzwonek. Godzinę literacką prowadziła
bibliotekarka pani Irena Skorka. Wysoka, szczupła i zgrabna. Przypominała
„solarniankę”. Jednak bez szałowych szpil i lateksowego gorsetu. Klasa
grzecznie stanęła rządkiem pod salą. Była ubrana w niebieską bluzkę z cekinami
i ciemne dżinsy.
- A gdzie szpilki.. – zaśmiał się Dreyar.
- Morda.. – popchnął go Gajeel aby ten się nie odzywał.
- Moja? – spytała arogancko nauczycielka.
- Nie,nie Gajeel’a! – krzyknął zakłopotany blondyn.
- Oh.. – nauczyciela mruknęła i otworzyła drzwi od sali.
Wszyscy weszli do sali, sala była dosyć duża, byłam tam
ławki na trzy osoby. Uczniowie siedzieli po trojga ,ponieważ na literaturze
sami opracowywali wszystko a potem robili podsumowania. Ściany były fioletowe,
ściany gdzieniegdzie obdrapane. Z tyłu stały szafki z książkami i folderami. W
rogu stał mały telewizor. Nie było tam też tablicy.
- Nie siadajcie jeszcze. – oznajmiła bibliotekarka.
- Jezuuuu – powiedziała klasa chórem.
- Mam się bać? – skrzywiła się lekko blondynka.
- Sądząc po minie Stelli.. tak. – odrzekła Alberona.
- Stella? .. o co chodzi? – Lucy pokręciła głową z
zadumania.
- To jest meksykana, słoneczna Stella. – zaśmiała się
brunetka.
- Aaa, okej.. – burknęła Heartfillia.
Kobieta wyjęła dziennik z torby i otworzyła go.
- Będziecie pracować tak jak w zeszłym roku, teraz was
usadzę. – Kruczowłosa spojrzała na załamaną klasę. – A więc tak.. rząd od okna
; Elfman, Gajeel i Erza, za nimi: Mirajane,
Bisca i Laxus. Środkowy rząd: Cana, Bickslow i Evergreen, za nimi: Lisanna,
Freed i Levy. A od ściany.. Lucy, Natsu i Gray. Jellal ty pracujesz w grupie z
Caną, wyjątkowo. Bo jesteście nieparzyści w tym roku.- wygłosiła pracownica.
- No Lucy zajebisty masz skład. – pogratulowała jej drwiąco
Cana.
- Nawet nie żartuj.. – odpowiedziała zdołowana blondynka.
- Lucy życzę udanej współpracy. – Fullbuster podał rękę
brązowookiej.
- A kto inny ma na imię Lucy? – odrzekł radośnie chłopak.
Wszyscy usiedli na wyznaczonych miejscach. Do klasy wpadł
Natsu.. jak grom z nieba.
- CO TO KURWA MA BYĆ?! – krzyknął Dragneel.
- Natsu Dragneel siadaj tam gdzie twoje miejsce. –
skontrowała nauczycielka i posłała mu groźne s
Saphire Rae solo z zabawką
Nową koleżankę zawsze trzeba wypróbować
Wkłada dildo w MILF