Nigdy nie przegra

Nigdy nie przegra




🛑 KLIKNIJ TUTAJ, ABY UZYSKAĆ WIĘCEJ INFORMACJI 👈🏻👈🏻👈🏻

































Nigdy nie przegra
[Refren: ReTo] Jak ja kurwa chciałbym umieć spieszyć się pomału Do nikogo nie mieć żalu Nie zamierzam prosić się by przekląć się nazajutrz Wyśpiewałem sobie życie tak jak Garou, Garou, Garou Ty śpiewałeś jak Tekashi, nie ma opcji, nigdy nie oszukam braci Tu za kłamstwo nikt ci kurwo nie zapłaci
Have the inside scoop on this song?
Genius is the ultimate source of music knowledge, created by scholars like you who share facts and insight about the songs and artists they love.
To learn more, check out our transcription guide or visit our transcribers forum

Definition from Wiktionary, the free dictionary
Śląsk prowadził 2:1 i wydawało się, że już nie może przegrać tego meczu. Silesia was leading 2:1 and it seemed that they couldn't lose this match.
Jest dziś europarlamentarzystą, ale w wyborach w Krakowie, powtarzam - w Krakowie samym, przegrał . He's a europarliamentarian today, but in the Krakow election, let me say that again - in Krakow itself, he lost .
Jeśli wciąż jeszcze nie zmobilizowaliście się, żeby przegrać z VHS-ów swoją starą kolekcję rzadkich filmów kung-fu, to właśnie dostajecie do rąk urządzenie, które powinno was do tego zmobilizować. If you still haven't managed to transfer your old collection of rare kung-fu movies, then you're getting a tool that will help you to manage it.
show ▼ Conjugation of przegrać pf
przegrać pf ( imperfective przegrywać )



-Może to? – Millicenta uniosła wyżej wieszak, na
którym wisiała szmaragdowa tunika –Do tego ciemne legginsy oraz buty na obc..

-Chcesz żebym się zabiła? – panna Granger obróciła
się na fotelu, mrużąc powieki na widok samozadowolonego uśmieszku blondynki.
Dziewczyna zmarszczyła brwi, obracając się w stronę szafy i burcząc coś o
prymusach. Parkinson natomiast wyszczerzyła się porozumiewawczo do gryfonki, z powrotem
klikając coś na laptopie, którą ją fascynował.

-Jeszcze nie odpowiedziała – przyznała, krzywiąc
się mimowolnie na widok Greengrass, która wraz z Bulstrdoe zaczęła wymyślać
jakiś nowy strój. Szybko przeniosła się na łóżko, opadając obok Pan, która jak
się okazało grała właśnie w (to co kulka ucieka od duchów czy coś). –Jak ty to
wytrzymujesz?

-Wysiliłaś się z tą radą, nie ma co – burknęła
prefekt, zamykając oczy na chwilę. Wciąż nie mogła uwierzyć, kiedy jej mama
stanęła w salonie z zaciekawioną miną, a zza niej powychodziła Kasta. Millicenta
z piskiem rzuciła się na nią, całując soczyście w policzek.

-Może.. – zaśmiała się dziewczyna, blednąc jednak w
chwili, kiedy obie „urocze” panny popatrzyły na nią z błyskiem w oczach –Nie.
Nie są.

Hermiona zmarszczyła brwi, kiedy stanęła na
szczycie schodów. Wciąż nie mogła uwierzyć w to wszystko co się dzieje dookoła
niej. Widziała stojących na przedpokoju ślizgonów, którzy gawędzili z jej
rodzicami na błahe tematy. Spojrzała na Milli, która w ramionach Marcusa wręcz
lśniła radością oraz miłością. Wciąż nie mogła uwierzyć, że tych dwoje planuje
już ślub, a co dopiero, że są tak pewni swoich uczuć. Ona nie miała pojęcia co
wygrywa jej serce, a tym bardziej nie rozumiała własnych uczuć.

-Ślicznie wyglądasz, Mionuś– Blaise jako pierwszy
dostrzegł ją, obdarzając swoim swojskim półuśmiechem. Gryfonka posłała mu
ciepłe spojrzenie, w myślach błagając Salazara by miłością, która miała
nadzieje kiedyś najdzie, obdarzył ją ktoś równie dobry co Diabeł. Nie po raz
pierwszy żałowała, że nie było jej pisane zakochać się w mulacie z
wzajemnością.

-Fajne buty – przeniosła wzrok na chłopaka, który
unosił brew z rozbawieniem. Dracon opierał się o framugę, z dziwną
intensywnością przyglądając jej ubiorowi. Spojrzała na własne odbicie w
lustrze, poprawiając odruchowo spódnicę. Wygładziła nieistniejące zagięcie
granatowego materiału, muskając później palcami białą bluzką z napisem - smart girls are sexier . No i jedyna rzecz, na którą nie dała się namówić. Czarne szpilki z
powrotem spokojnie schowane zostały do zakątków szafy pani Granger, a na jej
stopach prezentowały się zwykłe, sfatygowane trampki.

-Subaru impreza – Malfoy odpowiedział dumnie,
gładząc niemal czule ciemne drzwi –Zaskoczona, Granger?

-Przesadzacie – mruknęła niepewnie, czując jak
serce mimowolnie zaczęło wybijać szybszy rytm –Nikt nie może jeździć aż tak
strasznie.

-Malfoy, gdzie tak w ogóle jedziemy? – popatrzyła
na blondyna, który uruchamiał silnik.

-Do klubu – przewrócił oczami, czekając na resztę -Mówi
ci coś Angeltium?

-To skrót od Angelorum cadentium – mruknął, rzucając
ostatnie spojrzenie na Kastę oraz ruszając wzdłuż ulicy –W tłumaczeniu upadłe
anioły. Jedziemy po Aryę?

-Masz miłych rodziców – rzuciła na niego okiem,
zaskoczona spokojnym oraz miłym tonem jego głosu –Twoja mama jest bardzo..
ciepła. A ojciec zabawny..

-Inni niż myślisz – parsknął, wymijając w szybkim
tempie sznur samochodów. Gryfonka przełknęła ślinę, obserwując jak strzałka
zbliża się do 120.

-Po co mi? – prychnął śmiechem, rzucając jej szybki
uśmiech –Moja mama jest najłagodniejszą osobą jaką znam. Najchętniej
przesiadywałaby w ogrodzie, babrząc się w ziemi i opiekując roślinkami. Równie
chętnie podjada z kuchni czekoladę, a każdego dnia musi przynajmniej raz wypić
filiżankę herbaty z miodem. – jego rysy złagodniały, gdy wspominał o kobiecie,
a oczy błyszczały radośnie –Ojciec natomiast nie jest takim draniem jakiego
gra.. – skrzywił się, widząc jej niedowierzającą minę –Nie żartuję, Granger.
Tata zawsze udaje ostrego oraz nieprzyjemnego, ale tak naprawdę mogę z nim
obgadać niemal wszystko. Nigdy nie grzeszył cierpliwością, ale.. taki właśnie
jest Lucjusz Malfoy.

-A ja tego, że Gryfonka tak szybko zaprzyjaźni się
ze ślizgonami – dodał ze śmiechem, wciskając pedał gazu –Możesz zadzwonić do
Aryi, że za dwie minuty będziemy.

-Może
zrób sobie zdjęcie, hm? – wyrwał ją z rozmyślań irytujący głos chłopaka.

-Zrób
sobie zdjęcie, będziesz mogła się na mnie gapić całymi dniami Granger –do listy
jego cech na pewno trzeba dodać złośliwość oraz 
symptom kretyna.. -Przepraszam, Granger. Stare nawyki.

-Poniosło
mnie Granger – westchnął ciężko, skręcając w uliczkę willi, gdzie znajdował się
dom córki wiceburmistrza –Wy.. wybaczysz mi?

-Jakim?
– poczuła jak dziwne ciepło rozeszło się po jej ciele, kiedy popatrzył na nią z
determinacją oraz akceptacją.

-Nie,
tak się nie da – przewrócił oczami, zaciągając hamulec i spoglądając na nią z
dziwnym rozbawieniem -Mogę się postarać, ale ja .. to moje hobby.

-Nie
same kłótnie, ale wyprowadzanie go z równowagi – uśmiechnął się tak samo jak w
ogrodzie, mrugając szelmowsko –Kłócić wolę się z Tobą, Granger.

-Dlaczego
ja? – skrzywił się teatralnie, ale szelmowski błysk nie zniknął z jego oczu
–Okej, obiecuję, postarać się.. być milszym?

-Nie
nienawidzę go. – mruknął cicho, gładząc palcami deskę rozdzielczą –Potter jako
pierwszy odrzucił moją przyjaźń..

-Postaw
się w mojej sytuacji – uniósł brew, obrzucając ją jednocześnie zagadkowym
wzrokiem -Od najmłodszych lat dostawałem to co chciałem. Przyjaźniłem się i
bawiłem z wybranymi przeze mnie osobami. Jako dzieciak wyobrażałem sobie moją
przyjaźń z Wybrańcem. Ojciec zostałby oczyszczony z wcześniejszych zarzutów,
matka byłaby szczęśliwa, że mam bohatera za kumpla – zaśmiał się ponuro,
przeganiając machnięciem ręki wspomnienia -Przygotowywałem się z Zabinim na
psoty i kawały z Potterem. Wyobrażaliśmy sobie, że stworzymy super drużynę, że
pokażemy mu na czym polega prawdziwa magia. Zdradzimy tajemnice starych rodów,
by mógł zostać najlepszym czarodziejem. A gdy doszło co do czego to spojrzał na
mnie, jak na kretyna. – pokiwał głową z lekkim uśmiechem –Chciałem spróbować
jeszcze raz, ale Malfoyowie nie dają drugiej szansy. A on bronił tak zajadle
Wieprzleja i Ciebie – sekundę później w jego srebrzystych tęczówkach błysło
jakieś uczucie, ale dość szybko zniknęło –Szczerze? Czasem jestem zadowolony z
tego, że Rudy mnie wyprzedził.

-Dzięki
temu Potter ma Ciebie. Nie wiem, czy pomógłbym mu tak jak ty – zignorował jej
protesty, przekrzywiając głowę na bok -Sama przyznaj, że gdyby nie twoja mądra
głowa, to leżałby już martwy.

-Bez
Ciebie, Potter mógłby być całkowicie inny – zauważył cicho, zmieniając stację w
radiu.

-Stoisz
za nim murem – stwierdził, wzdychając ze znużeniem, kiedy na żadnej stacji nie
znalazł nic ciekawego.

-Potter
jest wciąż dzieciakiem, jak każde z nas – potaknął pojednawczo, spoglądając na
nią z ukosa.

-To
był pamiętny rok, Lokchart nauczycielem – zachichotał, mrugając niewinnie –No i
mój pojedynek z Potterem, piękne czasy.

-Pomyliłem
zaklęcia – mruknął, błyskając zębami -Na dodatek pomogłem mu odkryć jego dar – wężomowę.

-Ale
ty nie – zauważył, poważniejąc -Potem zostałaś spetryfikowana..

-A
Harry złamał wiele zasad by mnie „pomścić” – dokończyła, nie zdając sobie
sprawy jakie myśli przelatują teraz jej towarzyszowi przez głowę -Nigdy nie
uwierzyłabym komuś, kto powiedziałby mi
że będziemy razem siedzieć i normalnie rozmawiać.

-Zaskakująco
dużo – przyznała, otwierając drzwi i machając przyjaciółce.

A ja czekałem na to od
drugiej klasy. Od drugiej klasy, liczyłem na jeden twój szczery uśmiech i
wesołe spojrzenie. Od drugiej klasy, wypatrywałem twoich loków i brązowych
oczu, wsłuchiwałem się w śmiech i wdychałem Twój zapach.

I w drugiej klasie wszystko
zaprzepaściłem jednym słowem.

Słowem, które miało cię
chronić przede mną.

Słowem, przez które mnie
nienawidzisz.

Słowem odgradzającym nas
przez te lata.

Mój największy błąd, jak i
najszczersze poświęcenie.

Poświęciłem serce byś była
bezpieczna i szczęśliwa.

Teraz siedzisz obok mnie i
wiem, że w ten spieprzony sposób postąpiłem słusznie.

-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-

Światła zatrzymywały się na moment na tłumie ludzi
na sekundę, później znów zataczając koła. Głośne basy wprawiały cały klub w
drżenie, a skaczący na parkiecie ludzie dodawali mu więcej energii. Reflektory
współgrały z transową muzyką, którą miksował didżej, siedzący na podwyższeniu.
Kamienne ściany ozdabiało mnóstwo murali przedstawiających wampiry, wilkołaki
oraz inne magiczne istoty. W powietrzu unosiły się balony, które pękały, a
konfetti spadało w tłum.

-Podoba się? – Blaise siedzący przy niej, sięgnął
po kubek z alkoholem, uśmiechając do gryfonki oraz mugolki –Hmm?

-Najlepsze miejsce na świecie – potaknęła Astoria,
kiwając się w rytm piosenki –Każdy 
czarodziej znajdzie tu dla siebie miejsce.

-Pansy, zatańczymy? – Dracon uśmiechał się szeroko do przyjaciółki,
zapraszając na parkiet. Ślizgnka zachichotała, dając się wyciągnąć z miękkiego
siedzenia.

-To będzie dla mnie zaszczyt – Teodor z zielonooką
również zniknęli wśród wielu innych, a pozostała część grupy powróciła do
rozmów.

-Za rok, kiedy skończę szkołę – odpowiedziała
radośnie blondynka, z ciepłem spoglądając na ukochanego. Marcus musnął wargami
jej ramię, splatając małe palce –Nie mogę się doczekać.

Zauroczona dziewczyna, skinęła lekko głową, z
wypiekami ruszając na parkiet. Marcus nie odwracał od niej spojrzenia,
przyciągając do siebie. Byli prawdopodobnie jedyną parą, która zamiast skakać
do szybkiej muzyki, tuliła się do siebie.

-Może kochają się od samego początku? – bardziej
stwierdziła niż spytała gryfonka, uśmiechając krzywo do mulata –Diable pokaż
Aryi jaki z Ciebie mistrz tańca.

Hermiona spojrzała na Astorię, która machała do
niej oraz uwodzicielsko tańczyła, krzycząc by do niej dołączyła. Chichocząc
pozwoliła ślizgonce wprowadzić się w trans, powoli dając muzyce oraz energii
owładnąć jej ciało. Współgrała z Astorią, unosząc ręce oraz łapiąc od czasu do
czasu dłoń dziewczyny w swoją. Zaczęły krążyć wokół siebie, śmiejąc oraz kusząc
płeć przeciwną. Po paru minutach dołączyła do nich Pansy, tanecznym krokiem
rzucając się na środek.

Podczas każdego tańca,
któremu oddajemy się z radością, umysł traci swoją zdolność kontroli, a ciałem
zaczyna kierować serce.

Obracała się w koło, uśmiechając do Notta. Dobrze,
że to Teodor, a nie ktoś inny. Inaczej... cóż, na pewno popsułby mu się humor.
Ponownie wbił wzrok w Hermionę, która nie zdawała sobie sprawy jak pięknie
wyglądała. We włosy wplatało jej się konfetti migając teraz w świetle
reflektorów. Spódnica falowała, ukazując nogi, które poruszały się z gracją.
Niemal się zaśmiał, dostrzegając wpatrujących się w nieśmiałą panią prefekt
mężczyzn. Teraz już rozumiał, czemu Teodor, który nie przepada za tańcem, stoi
obok gryfonki.

-Wampirzyca? – odgadł beznamiętnie, zjeżdżając
spojrzeniem po szczupłym ciele.

Uniósł brew, kiedy posłała mu lubieżny uśmiech.
Odepchnął się od barku, ciągnąc wampirzycę w tłum. Musi chociaż na moment
przestać myśleć o Czarnym Panu, Granger czy wojnie. A najlepszym sposobem na
zapomnienie jest .. odwrócić uwagę czymś innym.

Arya odchyliła głowę do tyłu, czując jak alkohol
szumi jej w głowie. Ciepłe dłonie złapały ją za ręce, przyciągając bliżej do
siebie. Blaise wydawał się jeszcze piękniejszy niż ostatnio, z czego zdała
sobie sprawę jeszcze przed wejściem tutaj. Mulat wyglądał perfekcyjnie, a
jednocześnie wciąż pozostawał sobą. Nie jakimś lalusiem, a zbuntowanym
chłopakiem.

-Zaraz zwymiotuję ! – wrzasnęła, na co chłopak
wyszczerzył się szeroko.

-Mhmm.. – uśmiechnęła się szeroko, powoli podnosząc
do pionu. Czarodziej trzymał ją za ramiona z przerażeniem oraz troską
obserwując jej reakcję –Jeszcze raz?

Arya przewróciła oczami, pozwalając chłopakowi
poprowadzić ją. Wyszli z Sali w jakiś mały korytarz, który okazał się klatką
schodową. O obskurne ściany opierały się pary, które w dość namiętny oraz
obsceniczny sposób wyznawały specyficzny rodzaj miłości. Blaise skrzywił się z
obrzydzeniem, poganiając ją na schodach.

-Panie przodem – arystokrata ukłonił się,
asekurując ją z dołu.

-Jestem dżentelmenem, Roser – blondynka wydostała
się na dach bunkra, spoglądając na rozgwieżdżone niebo –Nie zaglądam kobietom
pod sukienki.. chyba, że same mnie poproszą.

-Wiem – posłał jej ciepły uśmiech, siadając i
spuszczając nogi. Oparł się o zniszczony, stary wywietrznik oraz poklepał
miejsce obok siebie –Lubię tu wchodzić.

Arya przycupnęła obok niego, spoglądając na puste
drogi. Znów zastanawiała się ile zaklęć ktoś musiał rzucić na to miejsce, w
którym tak dobrze bawiły się istoty legendarne. dzisiejszego dnia dowiedziała
się, że wampiry i wilkołaki istnieją naprawdę. Ba! Tańczyła wśród nich!

-O czym myślisz? – zapytała cicho, chcąc by zwrócił
na nią te ciepłe tęczówki.

-Czy.. możesz mi coś obiecać? – zagryzła wargę, podciągając
kolana pod brodę. Kiedy skinął głową, kolejny raz powstrzymała się przed
opowiedzeniem treści kartki –Obiecaj mi, że będziesz pilnował Hermiony.
Przyjaźni się z Harry’m, a .. kocham i jego, i ją, ale boję się.

-Blaise.. – szepnęła lekko przerażona własną
ekscytacją, nie mogąc nawet ruszyć się o centymetr by odsunąć.

Zamknęła powieki, czując dziwną pustkę, gdy się
odsunął. Zacisnęła palce na kolanach, chcąc wyrzucić z głowy ten cichy głos,
który wręcz płakał o uwagę. Zamiast tego skupiła się na wyobrażeniu sobie Masona,
chłopaka z którym teraz powinna siedzieć.

-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.

Hermiona obróciła się dookoła siebie, pozwalając
włosom rozczochrać jeszcze bardziej. Nim się przewróciła duże dłonie pewnie
złapały ją w locie i utrzymały w pionie. Zaśmiała się cicho, opierając na
moment na dobrze zbudowanym torsie chłopaka. Jego silne ramiona obejmowały ją
opiekuńczo w talii, a broda dotykała czubku jej włosów.

Nie spodziewała się tego, że Kasta stanie się dla
niej tak bliska w krótkim czasie. Nigdy by nie pomyślała, że ślizgoni są tacy
.. jacy są. Królowa Slytherinu okazała się równie wesołą oraz zagubioną
nastolatką. Astoria każdego dnia udowodniała gryfonce swoją siłę psychiczną i
chęć zaprzyjaźnienia się. Natomiast Milli, która zwykle kryła się w cieniu
Elity, pokazała że jej opinia jest ważna jak każdego innego Węża. Blondynka
swoim ciepłem oraz kojącym głosem dawała poczucie bezpieczeństwa. Pansy, która
dopiero co mignęła Hermionie gdzieś przy drzwiach łazienki, wcale nie była
fanką Malfoya. Pansy, prawdopodobnie była jedyną ślizgonką, która równie chętnie
obrażała blondyna, co i tuliła. Tak, teraz i ona mogła zobaczyć, że ta
niepozorna Parkinson jest spoiwem między Ślizgońskim Triem. Blaise, Dracon oraz
ciemnowłosa często zachowywali się jak trojaczki.

-Czasem robimy coś, czego tak naprawdę nie chcemy –
usłyszała zachrypnięty głos Teodora, który pogłaskał ją uspakajająco po
zaciśniętym brzuchu –Może przynieść ci coś do picia, urwisie?

-Bo to łatwiejsze – wypuścił ją z objęć, stając z
boku i ściskając mocniej dłoń –Idę po picie.

-Czasem się zastanawiam czy jesteś prawdziwą
następczynią Roveny – stanęła znów na piętach, czując rumieńce na policzkach ze
wstydu. Arystokrata obserwował ją z zaciekawieniem, z kamienną miną mierząc
wzrokiem. W końcu napotkał brązowe tęczówki, a jego kąciki ust poszły w górę
–Jesteś zbyt.. niewinna oraz łagodna.

-Nie, myślę, że z taką wiedzą i sprytem jaki miała
założycielka, mogła ją wykorzystywać na różne sposoby – przewróciła oczami,
robiąc krok w stronę pani prefekt –Jesteś niewinna, Granger.

-Zatańczyć z nowym wcieleniem wspaniałej Ravenclaw
– złapał ją za dłoń, kładąc sobie na ramieniu, a drugą unosząc do góry. Sam z gracją ułożył własną rękę na jej
talii, przyciągając jeszcze bliżej siebie. Hermiona otworzyła usta, szybko je
zamykając –Uczynisz mi ten zaszczyt, przemądrzała dziewucho?

-Po prostu nie czujesz tego – sarknął, kopiąc ją
tenisówką w kostkę za karę. Zmarszczył brwi, gdy po raz kolejny ruszyła nie tą
nogą. –Problem, Panno Doskonała?

-Nie, dziwny jest brak wyczucia u ciebie rytmu i
tempa – przewrócił oczami, zatrzymując się w pół kroku. Dziewczyna spojrzała na
niego z niemym pytaniem, a później obawą. –Stań mi na stopach, Grangr, bo to
istna katastrofa.

-Powiedziałbym, że to ty masz dziwne problemy z
koordynacją, Granger – sarknął, stawiając w idealnym tempie nogi i zaczynając
tańczyć jak na arystokratę przystało.

-A ty znów wszczynasz kłótnię – nastolatek
przekrzywił głowę, wsłuchując się w nową piosenkę. Chwilę później z powrotem
tańczyli, tym razem zmieniając parę ruchów –Dlaczego tak się irytujesz,
Granger? Jesteś skrepowana?

-Na jakże ciekawy przypadek głupoty ludzkiej,
Panno-Wcielenie-Roveny? – Draco pozwolił jej się odsunąć, gdy i ta piosenka
dobiegła końca. Stali przez chwilę, przypatrując sobie z ciekawością. W końcu
prefekt obróciła się by podejść do nawołujących ją ślizgonek. Król Węży złapał
ją za nadgarstek przyciągając na moment do siebie i łaskocząc oddechem w ucho
–Słyszałaś może plotki o domniemanym romansie Ravenclaw ze Slytherinem?

-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.

-Postaw mnie! – gdy poczuła grunt, zakręciło jej
się w głowie, a nogi ugięły pod nią. Za dużo alkoholu i tańców. Gdyby nie silne
ramię towarzysza, już dawno by upadła. Opierając się o siebie dotarli do
stolika.

-Take no more! – Hermiona krzyknęła głośno,
podnosząc na moment z kanapy by równie szybko na nią opaść.

-Take no more! I'll take no more! - zaśpiewali razem, wybuchając chwilę później
śmiechem.

-Ast! – po pięciu minutach udało mu się do niej
podejść –Zbieramy się! Jest czwarta, a niektórzy już na nogach nie mogą ustać!

Teodor wracając złapał ślizgonki oraz Dracona,
wyciągając ich z tłumu. Greengrass w towarzystwie rozgadanego Diabła znaleźli
się przy nich sekundę później.

-Hm, daleko nie musimy szukać, jak się nie mylę to nasze
zguby stoją na barze, nie? – platynowy wskazał palcem za siebie. Hermiona z
Aryą oraz Flintem tańczyli dziki taniec i w
Zastraszanie kończy się zboczoną sesją BDSM
Rosyjska policjantka na sluzbie
Ekstremalne pozycje zakonczone wytryskami z cipki

Report Page