Niezla brunetka

Niezla brunetka




🔞 KLIKNIJ TUTAJ, ABY UZYSKAĆ WIĘCEJ INFORMACJI 👈🏻👈🏻👈🏻

































Niezla brunetka


Возможно, сайт временно недоступен или перегружен запросами. Подождите некоторое время и попробуйте снова.
Если вы не можете загрузить ни одну страницу – проверьте настройки соединения с Интернетом.
Если ваш компьютер или сеть защищены межсетевым экраном или прокси-сервером – убедитесь, что Firefox разрешён выход в Интернет.


Firefox не может установить соединение с сервером polki.pl.


Отправка сообщений о подобных ошибках поможет Mozilla обнаружить и заблокировать вредоносные сайты


Сообщить
Попробовать снова
Отправка сообщения
Сообщение отправлено


использует защитную технологию, которая является устаревшей и уязвимой для атаки. Злоумышленник может легко выявить информацию, которая, как вы думали, находится в безопасности.


Draco siedział jak na szpilkach, nie mógł się doczekać, aż kolejny raz odwiedzi Hermione. Na jego nieszczęście dzisiaj mieli zajęcia do 16.

W końcu zadzwonił upragniony dzwonek ogłaszający początek weekendu. Malfoy wybiegł z klasy pierwszy i skręcił w korytarz prowadzący do Skrzydła Szpitalnego;

-Panie Malfoy!-usłyszał za sobą głos Snapa

-Ma pan natychmiast udac sie na rade Prefectów we Wspólnym Salonie Wszystkich Domów.

-Nie ma żadnego, ale.-uciął profesor

Draco powlókł się w stronę Wspólnęgo Wszystkich. Narada skończyła sie o 19.45 i jak na złość, blondynowi przydzielili dziś patrol na 20. Wkurzony do granic możliwości chłopak poszedł do swojego dormitorium zostawić szkolną torbę.

Obchód korytarzy i sprawdzanie pustych klas zajęło dwie godziny. Po godzinie 22 nie można było już włóczyć sie po zamku, ale Malfoy miał to gdzieś. Ruszył ciemnymi korytarzami w strone Skrzydła Szpitalnego. W końcu dotarł do pomieszcenia, w którym znajdowała sie dziewczyna. Ku swojemu zaskoczeniu usłyszał, że ktoś płacze. Bezszelestnie wślizgnął się do sali. Schował się w cieniu zasłon i zorientował się, że tu jest tylko Hermiona i to ona tak szlocha. Nie wiedział co zrobić. Nie umiał pocieszać, a ona na pewno nie chciałaby żeby ją ktoś zobaczył, a już na pewno nie on. W tym momencie do sali weszła pani Pomfrey i podeszła do brunetki.

-Nie mogę już dłużej udawać, że tego nie slyszę, kochana. Nie płacz proszę. Może jak się wyżalisz to ci pomoże??

-Ko-kochana?-wyjakała dziewczyna-Wcale nie jestem kochana...

-Oczywiście, że jesteś! Powiedz mi o co chodzi może będe mogła ci pomóc?

-T-to wszystko przez niego-zaczęła niepewnie-przeze mnie, przez to jaka sie urodziłam. Kiedy dostałam list mówiący, że jestem czarownicą. Znienawidziłam sie, a zarazem pokochałam.

Ani Draco, ani pani Pomfrey nie mogli uwierzyć w to co slyszą.

-Ale dlaczego?-zapytała pielęgniarka

-Bo byłam szlamą. Nie wiem skąd znałam to słowo i jego znaczenie, po prostu to wiedziałam. Potem poszłam do szkoły. Uczyłam się jak najwięcej żeby zapomnieć o tym kim jestem. Myślałam, że Potterowi i Weasleyowi to nie przeszkadza, że są moimi przyjaciółmi. Myliłam się i jeszcze ten arystokratyczny dupek, który ciągle mnie wyzywał, przypominał...-mówiąc to cały czas płakała.-Nie było nocy, od początku tej szkoły, poczas której bym nie płakała przez tego debila.

-Ale przecież nigdy nie wyglądałaś jakbyś miała sie rozpłakać kiedy sie kłóciliście czy wyzywaliście.

-Oczywiście, że nie-jej głos zmienił się na pełen pogardy, aż pielegniarka się wzdrygnęła-To była gra, tylko pozory. Jestem bardzo dobrą aktorką, ale jakoś nie umiem sobie poradzić ze sobą w tej sprawie. To mój słaby punkt. Nigdy nie zapomnę incydentu z czwartego roku, kiedy to po balu nazwał mnie szlamowatą dziwką. Myślał, że przespałam sie z Krumem. Hahaha ja to nie to co on-zaśmiała się gorzko- Mylił się. Przez niego chciałam się zabić, gdyby nie Ginewra to już bym nie żyła.. Musiałam wyczyścić jej pamięć.

-Nie mogę w to uwierzyć.-szepnęła Poppy.-Przez te wszystkie lata płakałaś noc w noc... Przez niego??

-Tak. Płakałam, bo on ma rację i nie mogę tego znieść. Jestem bezwartościową szlamą.-Hermiona zamilkła i rozpłakała sie jeszcze bardziej, a pani Pomfrey ją mocno przytuliła szepcąc

-Nie płacz to wszystko nie prawda...

Draco wybiegł ze Skrzydła nie mogąc dłużej tego słuchać.

_________________________________________________________________________________

Mam nadzieję że wam się spodobał :) O opinie bardzo proszę w komentarzach :* Nastepny rozdział bd w Niedziele chyba <3 także zaglądajcie ;P

Mineły już dwie godziny i zblizala sie dwudziesta trzecia, a Malfoy nawet nie drgnał od czasu tamtej rozmowy. Nie mogl przyjąć do wiadomosci, że ona najprawdopodobniej umrze. Nie chcial tego, może kiedyś by sie cieszył, ale nie teraz, a zwłaszcza mając swiadomość, że oddała życie za jego arystokratyczny tyłek.

Chłopak drgnął na dźwięk swojego imienia. Podniosł głowę i zobaczył stojącego obok niego....

Lekcje sie zaczely i wszyscy uczniowie zajeli swoje miejcsa. Hermiona zauwazyla za Malfoy zmienil swoje miejsce i teraz siedzi tuz za nia. Nie bardzo zadowolona z tego faktu usiadla przed nim "przeciez nie wolno zmieniac miejsc"myslala"no tak ale to jest slizgon i do tego ten piekielny arystokrata jemu wszystko wolno!"zezloscila sie po czym skupila sie na lekcji.

Miomo zlych przeczuc te lekcje nie byly az tak rozniace sie od poprzednich. Jedyne roznice to ze Griffindor stracil 'tylko' 30 punktow i Malfoy jej nie dokuczal ale przez cala lekcje czula na swoich plecach jego wzrok..

Slytherin i Griffindor szli na transmutacje. To byla ich 3 lekcja a dzisiaj mieli 8 z przerwa na obiad. 

Nadeszla profesor McGonagall i jak zwykle zaprosila ich do sali. Przez polowe zajec cwiczyli ostatnie zaklecie a przez ten czas pani profesor sprawdzala wypracowania. W pewnym momencie przerwala cwiczenia i zaczela czytac ceny. 

-Pan Malfoy W p-panna Granger Z. Hermiono czy moge wiedziec co sie z toba dzieje?-zapytala profesorka i wszystkie oczy skierowaly sie na ucennice do ktorej sie zwracala.

Hermiona juz i tak w nie najlepszym humorze teraz zezloscila sie zupelnie;

-Nic sie ze mna nie dzieje. pani profesor-nie mogla sie powstrzymac zeby ostatnich slow nie powiedziec z pogarda.

-No i co z tego inni moga dostawac chocby T i to nie jest dziwne! A ja raz dostalam Z i juz sie wszyscy pytja co mi sie dzieje!! No wiec nic mi sie nie dzieje! Jasne?!-wrzasnela na cala klase i wybiegla z rozmachem zatrzaskujac za soba drzwi az niebezpiecznie zatrzeszcaly

-Panie Malfoy prosze isc ja tu przyprowadzic.-odezwala sie slabym glosem McGonagall

-Ale dlaczego ja?-zaczal z jednej strony udawać ze jest niezadowolony a z drugiej na prawde nie chcialo mu sie wychodzic i jej szukać chociaz wiedział ze to jest dobra okazja zeby z nia "porozmawaic"

-Poniewaz ty nie bedziessz odczuwal zadnego oporu zeby przyprowadzic ja tu sila.-wyjasnila a chlopaka zatkalo jak i reszte klasy

-Tak. I nie wracaj tu bez niej!-krzyknela za teraz juz pełnym energii blondynem 

Hermiona biegla przez szkolne blonia ile sil w nogach. Miala lzy w oczach od wiatru wiejacego jej prosto w twarz i wcale jej nie przeszkadzalo to ze ma 12 centymetrowe koturny. Byla wsciekla na caly swiat moglaby teraz nawet zabic. Skierowala sie w strone Zakazanego Lasu.

I odpłynął we wspomninia z dzieciństwa...

'Bylo cieple popoludnie i pietnastoletni Severus postanowil pojsc na dlugi spacer po bloniach. Nie swiadom tego ze skradaja sie za nim jego wrogowie; Lupin James i Syriusz skierowal sie w strone malo uczeszczanej drozki biegnacej skrajem Zakazanego Lasu.

Snape byl juz daleko od innych uczniow Hogwartu kiedy uslyszal za soba dzwiek lamanej galazki i ciche przeklenstwo. Na poczatku sie wystraszyl ale z cienia wyszli trzej jego wrogowie i w Severusa wstapil gniew.;

-Czego tu szukacie?-zapytal niemile.

-Lepiej badz grzeczny Snape-odezwal sie Syriusz-Chyba nie chcesz znowu oberwac, co?

-Odwalcie sie odemnie!-chopak nic nie robil sobie z ich grozb chociaz pamietal ostatnia bitke ktora niestety przegral,ale taraz poznal nowe zaklecie dzieki ktoremu na pewno wygra.

-Chlopaki nasz maly Severus zrobil sie niegrzeczny trzeba go nauczyc dobrych manier-oznajmil James

-Od czegoby tu zaczac-udawal zamyslonego Syriusz a reszta jego przyjaciol smiala sie

-Moze ja zaczne?-mowiac to chlopiec o kruczoczarnych wlosach wypowiedzial w mysli zaklecie Inferius i wycelowal rozczke w Remusa, a ten ku przerazeniu przyjaciol wylecial wysoko w powietrze i zaczal spadac z zawrotna predkoscia. Potter probowal roznych zaklec aby spowolnic upadek ale zadne nie dzialalo. Po chwili uslyszeli cichy jek i gruchot lamanych kosci. Na trawie pojawila sie krew. Zdezorientowany Snape uciekl z miejsca wypadku." To niemozliwe przeciez zaklecie nie zadaje powierzchownych ran"-myslal-"Moze jak uderzyl o ziemie to mial jakies otwarte zlamanie? Dobrze mu tak"-podsumowal.

Dwa tygodnie pozniej Lupin wyszedl ze szpitala i postanowil wszystko powiedziec Dumbledorowi. 

-Panie Snape prosze chwile zaczekac-zawolala pani McGonagall

-Dyrektor chce sie z toba widziec. Masz isc do jego gabinetu haslo to 'Czekoladowe Zaby'

Po kilku minutach Slizgon znalazl sie przed drzwiami profesora i zapukal. 

-Tak Severusie siadaj. Musze z toba porozmawiac na temat wydarzen w lesie.-oznajmil spokojnie Dumbledore, a Snape glosno przelknął sline-Nie masz sie czego bac.Chyba.-dodal

-Jakiego zaklecia uzyles wobec pana Lupina?

-I-nferiusa-wyjakal wychowanek Domu Weza.

Albus popatrzyl na ucznia bardzo surowym wzrokiem i takim tez glosem oznajmil;

-Tym razem pozostanie to miedzy nami, ale pamietaj NIGDY wiecej nie uzywaj tego zaklecia. Masz wielkie szcescie ze nic powaznego nie stalo sie tobie ani Remusowi. To zaklecie jest stworzone przez Voldemorta i nikt oprocz niego nie zna dokladnego dzialanie tej klatwy. O zakleciu wiedza tylko on jego dwaj najwierniejsi smierciozercy ja i teraz ty. Nie mam pojecia skad o nim wiesz ale zapomnij ze cos takiego istnieje rozumiesz ? Nastepnym razem zostaniesz wydalony ze szkoly rozumiemy sie?-zagrozil dyrektor

-Mozesz odejsc ale i tak dostaniesz szlaban.

-To zaklecie bylo w ksiazce ktora znalazlem w jeziorze.

-Mozesz mi dac ta ksiazke?-zapytal Dumbledore

-Oczywiscie-mowiac to wyciagnał niewielka ksiazeczke z kieszeni i podal nauczycielowi.

-Taak to jest to .. Ostatnia ksiazka magii Lorda Voldemorta. No moze nie liczac tej jego osobistej...-mruczal do siebie-Mozesz odejsc."

____________________________________________________________________________
Z dedykacja dla Agness i Karoliny :**

NOWE wspomnienia :D zaglądajcie : *


Motyw Okno obrazu. Obsługiwane przez usługę Blogger .

Droga między cieniami Życia i Śmierci może prowadzić do ostatecznego upadku.. jak i również do wielkiej potęgi.. Musisz znaleść w sobie siłe, która pozwoli ci przejść...


Rozdział dedykujemy naszej kochanej Tali (@No_Maybe_Yes), tęsknimy za Tobą, wariatko! (Jesteśmy pewne, że rozdział Ci się spodoba ;>)
Ale to nie wszystko! Kolejna dedykacja leci do Anetki! (@AnziBirds)! Wspaniałej współlokatorki i sąsiadki! :D 
Są to dwie osóbki, które stały się inspiracjami do stworzenia postaci Phoebe i Caroline! Bez nich TTD nie byłoby takie samo! 
Loffciamy, dziewczyny! 

A. <3 & M. xx


Let's have a little more of that swingin' today.*

Milena

    Co się dzieje, gdy Harry Styles ma zbyt dużo pieniędzy, czasu i wygranych w wyścigach na swoim koncie? Organizowana jest impreza, oczywiście. I to nie byle jaka impreza. Harry Styles zażyczył sobie imprezy w stylu lat 30. Jakby widmo wojny, prohibicja w Ameryce, segregacja rasowa i szowinizm nie były wystarczającymi powodami, by wybrać inną erę. 

     Kremowa prosta sukienka z frędzlami wisiała na oparciu krzesła w mojej sypialni, czekając aż ją założę. Kornelia kupiła wcześniej piękne wsuwki z piórami, które wpięłam we włosy, ułożone w idealne fale. Nałożyłam odpowiadający latom trzydziestym, delikatny makijaż i przełożyłam sukienkę przez głowę. Idealnie dopasowała się do mojego ciała, a frędzle kołysały się zadziornie, iskrząc w świetle. Przejrzałam się w lustrze i uśmiechnęłam z zadowoleniem. Było idealnie. Jedyne czego mi brakowało to pewnego przystojnego gentlemana u boku. 

     Wyszłam z sypialni, przygładzając lekko frędzle, nieprzyzwyczajona do dyndających fragmentów, przyczepionych do mojego odzienia. Kornelia uśmiechnęła się szeroko na mój widok. Miała podobną sukienkę, choć jej była w kolorze pudrowego różu. Oczywiście nie byłaby sobą, gdyby nie dodała do niej kilku, moim zdaniem, kiczowatych dodatków, dodających strojowi nieco grounge’owego pazura. Czarne bransoletki i kolia na szyi oraz ciemny, po części zdarty lakier na paznokciach nijak się miały do lat trzydziestych, za to świetnie pasowały do Kornelii. 

     - To jedziemy! - przyklasnęła w dłonie i zadzwoniła mi nad uchem kluczykami Audi Louis’ego. Zbyt zajęci przygotowaniami do imprezy i biznesami, o których nie miałam pojęcia, Harry i Louis nie byli w stanie nas odebrać. 

     - Pierwszy raz na lewostronnym ruchu?- zapytałam, patrząc na przyjaciółkę podejrzliwie. Parsknęła śmiechem i machnęła na mnie niedbale ręką. 

     - Oczywiście, że nie! Pamiętasz, jak Louis’emu puściły szwy? Opowiadałam ci, że wiozłam go do mieszkania - odparła, zatrzaskując za nami drzwi wyjściowe mieszkania. 

     - Och świetnie. Jedyna praktyka jaką miałaś to pędzenie po drogach w celu uratowania życia swojego faceta… - mruknęłam z wyczuwalną obawą. Kornelia przekręciła oczami i zarzuciła swoją różową czupryną, którą jeszcze dzisiejszego ranka doprowadzałam do odpowiednio landrynkowego odcienia.

     - Jesteś w bezpiecznych rękach - powiedziała, gdy dotarłyśmy do grafitowego Audi. 

     Droga minęła spokojnie, choć nie obyło się bez codziennych londyńskich korków. Kornelia przez całą drogę nie mogła przestać zachwycać się samochodem, wykrzykując z entuzjazmem jak “gładko jedzie” “cudownie mruczy” i “ostro hamuje”. W końcu ziewnęłam ostentacyjnie, próbując przekazać jej, że nie rozumiałam owej miłości do motoryzacji, a ona wtedy oderwała jedną dłoń od kierownicy, by pokazać mi środkowy palec i powróciła do swojego wzdychania nad wspaniałością Auta Louis’ego. Na szczęście już po kilkunastu minutach znalazłyśmy się na parkingu przed posiadłością Harry’ego. 

     Weszłyśmy do willi bez pukania, a hol przywitał nas echem otwieranych drzwi. Zaskoczyła mnie zmiana wystroju. Fortepian przestawiono na prowizoryczną niską scenę, zlokalizowaną po prawej stronie, pełną statywów, kabli i wzmacniaczy. Na stojakach stała gama instrumentów dętych, a naprzeciwko sceny stół do pokera. Pokręciłam głową na rozmach, z jakim Harry postanowił urządzić to przyjęcie. Za dużo kasy, Styles… 

     Kornelia klasnęła w dłonie i pobiegła na scenę, siadając przy fortepianie. Była w domu Harry’ego już kilka razy i przy każdej okazji nie mogła się oprzeć grze na dużym instrumencie. W pustym holu rozbrzmiała piękna muzyka. Do przyjścia gości pozostała godzina, więc, pozostawiając przyjaciółkę samą z jej miłością, postanowiłam poszukać Harry’ego. 

     Uprzedził mnie. Muzyka musiała ściągnąć go i Louis’ego z któregoś z pokoi na górze. Tomlinson zbiegł pospiesznie po schodach i wpadł na scenę, biorąc w objęcia Kornelię,przez co klawisze zajęczały żałośnie, przypominając mi pewną upojną chwilę, spędzoną przy podobnych dźwiękach z Harrym. Gorąco wypełniło moje policzki, więc potrząsnęłam grzywką, próbując odsunąć od siebie rozpraszające wspomnienia. 

     - Dziecino - niski pomruk rozległ się tuż obok mnie. Zadarłam głowę, spoglądając w piękne szmaragdowe oczy, w których zatraciłam się niemal natychmiast. Wspięłam się na palce, by cmoknąć pełne różowe usta, a Harry schylił się, skracając mi drogę. 

     - Nie porysowała auta?! - wrzasnął w naszą stronę Louis. Oderwałam się od Harry’ego i spojrzałam na przyjaciół. Mężczyzna trzymał na rękach chichoczącą Kornelię. Klepnęła go w ramię, rzucając mu obrażone spojrzenie. 

     - Oczywiście, że nie! - rzuciła oburzonym tonem. Zaśmiałam się i potwierdziłam jej słowa. - Nie, ale prawie dostała orgazmu, gdy tylko usiadła za kółkiem - powiedziałam, pokazując jej język. 

     - Ach taaak - mruknął Louis i spojrzał na Kornelię, pożądliwym wzrokiem. 

     - Może doprowadzimy go do końca, co? - dodał, a ja udałam, że wymiotuję. Harry zaśmiał się na naszą wymianę zdań i uwolnił mnie ze swoich objęć. 

     - Zespół i kelnerzy niedługo tutaj będą. Powinienem ich pokierować we wszystkim, więc macie z Kornelią czas dla siebie. 

     - Jak to?! - głos Louis’ego przybrał wysokie tony. 

     - Będziesz ogarniał wszystko ze mną, nie marudź - powiedział Harry. Louis jęknął przeciągle i niechętnie postawił Kornelię na nogi. 

     - To nici z seksu w Audi - warknął, a ona pocałowała go w policzek i zamrugała szybko, przybierając niewinny wygląd. 

     - Mamy na to cały wieczór - na te słowa, wsadziłam palec w usta, ponownie udając, że wymiotuję. 

     Po godzinie spędzonej z Kornelią w bibliotece, impreza wreszcie się rozpoczęła. Usłyszałyśmy szmer rozmów, dochodzących z parteru, więc zatrzasnęłyśmy swoje książki i wyszłyśmy na schody. 

     Kelnerzy w białych marynarkach wędrowali z tacami pełnymi przekąsek między grupującymi się gośćmi, po bokach holu rozstawione zostały szwedzkie stoły. Przy stoiskach hazardowych karty tasowali krupierzy z ulizanymi włosami. Scena była zapełniona muzykami, a w moich uszach rozbrzmiewał przyjemny jazz. Imprezy tematyczne bogaczy znacznie różniły się od imprez tematycznych, na których dotychczas bywałam. Tutaj wszystko wyglądało, jak z filmu. Kobiety miały na sobie śliczne, proste sukienki, mężczyźni garnitury z kontrastującymi ściągaczami przewiązanymi przez rękawy koszul, na ich głowach spoczywały fedory. Widząc ten przepych i poświęcenie, pokręciłam z uśmiechem głową. 

     - Piękna - przy moim boku rozległ się głos Harry’ego. Przystojna twarz skierowała się na mnie z uśmiechem. Harry związał swoje włosy z tyłu głowy, nie żałując żelu. Westchnęłam z zachwytem, patrząc na idealnie dopasowany garnitur i kapelusz z białą wstążką na głowie mężczyzny. Spojrzałam na wyciągniętą do mnie dłoń i chwyciłam ją bez wahania. Przez moją skórę przeszły przyjemne iskry, znajdujące drogę do serca. Zeszliśmy powoli po schodach, a kilka zaciekawionych spojrzeń kierowało się w naszą stronę. Zauważyłam, że część kobiet zmierzyła mnie nienawistnie, ale większość patrzyła na nas z uśmiechem. Czułam się jak królowa, która właśnie udzielała audiencji swojemu ludowi. Wiedziałam, że to porównanie było absurdalne, bo wśród owych ludzi, byłam co najwyżej mieszczuchem królestwa Harry’ego, ale świadomość, że to ze mną utworzył swój pierwszy poważny związek (przynajmniej w jego dorosłym życiu) napawała mnie irracjonalną satysfakcją. Miałam ochotę wetrzeć tę informację w twarze zazdrosnych dziewczyn. Powstrzymując potrzebę rzucenia im dumnego spojrzenia, zbliżyłam się bardziej do Harry’ego, a uścisk na mojej dłoni wzmocnił się znacząco. 

     Magiczna chwila minęła, gdy doszliśmy do Zayna, Nialla i Liama, przy którym stała wystrojona Caroline. Wyglądała pięknie. Swoje gęste loki upięła w luźnego koczka, ukazując ogromne błyszczące kolczyki. Coś mi mówiło, że to nie były zwykłe cyrkonie. Jej sukienka połyskiwała w świetle ogromnego żyrandolu, a srebrne cekiny i nieskazitelne kryształki przyciągały uparcie mój wzrok. Przywitałam się ze wszystkimi skinieniem głowy, a Caroline pocałowałam serdecznie w policzek. Nie mogłam powstrzymać się, by nie westchnąć głęboko na widok Zayna. Choć mój szef nawet w najgorszych łachmanach wyglądałby jak model, porwany z wybiegu, teraz zapierał dech w piersiach w swoim dopasowanym garniturze w cienkie białe prążki i pasującym kapeluszu. Dopiero po chwili zdałam sobie sprawę, że wszyscy członkowie grupy Harry’ego byli ubra
Seks na zapleczu
Dwa baty z fajną laską
Staruszka z wielkimi piersiami

Report Page