Nareszcie może jej się przyjrzeć

Nareszcie może jej się przyjrzeć




⚡ KLIKNIJ TUTAJ, ABY UZYSKAĆ WIĘCEJ INFORMACJI 👈🏻👈🏻👈🏻

































Nareszcie może jej się przyjrzeć


العربية
Deutsch
English
Español
Français
עברית
Italiano
日本語
Nederlands
Polski
Português
Română
Русский
Svenska
Türkçe
中文




العربية
Deutsch
English
Español
Français
עברית
Italiano
日本語
Nederlands
Polski
Português
Română
Русский
Svenska
Türkçe
中文


Ukrainian is now available on Reverso!

Arabic
German
English
Spanish
French
Hebrew
Italian
Japanese
Dutch
Polish
Portuguese
Romanian
Russian
Swedish BETA
Turkish
Ukrainian BETA
Chinese


Synonyms
Arabic
German
English
Spanish
French
Hebrew
Italian
Japanese
Dutch
Polish
Portuguese
Romanian
Russian
Swedish BETA
Turkish
Ukrainian BETA
Chinese
Ukrainian



These examples may contain rude words based on your search.



These examples may contain colloquial words based on your search.


Translation of "przyjrzeć się jej" in English


take a look at
look into
examine
looked at



Wczoraj mogłeś przyjrzeć się jej światu.




Last night, you got a good look at her world.



Gdy postanowiłam przyjrzeć się jej bliżej...




And when I decided to take a closer look...



Jeśli chcesz zamówić wkrętarkę akumulatorową, powinieneś dokładnie przyjrzeć się jej właściwościom.




If you want to order a cordless screwdriver, you should take a close look at the properties.



Może powinien przyjrzeć się jej ranie?



Pomyślałam, że mogłabym znów przyjrzeć się jej oprogramowaniu.




I was thinking we could go over your programming again.



Wydaje mi się, że warto przyjrzeć się jej chłopakowi.




I suppose I'd look into one of her guy friends... the bartender.



Nie jestem w stanie dobrze przyjrzeć się jej obrażeniom tutaj.




I won't be able to get a good look at her trauma in here.



Możesz lepiej przyjrzeć się jej towarzyszowi?




Can you get a better look at who she's with?



Możesz przyjrzeć się jej bliżej w kostnicy.




You can get a closer look at her at the morgue.



Chciałem... tylko lepiej przyjrzeć się jej twarzy.




Just... trying to get a better look at her face.



Warto przyjrzeć się jej kilku przykładom, co pomoże uchwycić głębokie treści zawarte w tym dziele artystycznym.




It is worth focusing on some of its examples, which will help us captivate the deep message this work of art conveys.



Kiedy nie rozumie sytuacji swojego bohatera, chce przyjrzeć się jej z bliska.




When she doesn't understand the situation her protagonist is in, she wants to take a closer look .



Nie wpływa to korzystnie m. in. na baterię, więc warto przyjrzeć się jej bliżej.




This does not have a positive effect on, among others, the battery life, so it's worth a closer look .



Historia jest w każdym razie interesująca i będzie to oczywiście opcja dla wszystkich, aby przyjrzeć się jej bliżej w Amsterdamie.




The story is interesting in any case and so it will of course be an option for everyone to take a closer look at it in Amsterdam.



Mogę z bliska przyjrzeć się jej rysom twarzy.




I can look at the facial features from close-up.



To dla was jedyna droga, żeby znaleźć ciemną stronę i przyjrzeć się jej .




This is the only way for you to step into the dark side, and have a look at it .



W dzisiejszym kompleksowym artykule chciałbym przerobić tajniki analizy technicznej i bez fanaberii przyjrzeć się jej najczęstszym aspektom.




In today's more complex article, I would like to take a look at the technical analysis and some of its aspects.



Dokonując wyboru odpowiedniej osoby, warto przyjrzeć się jej warsztatowi pracy.




When choosing the right person, it is worth looking at her work technique.



Jednak to nie aspekt wizualny sprawia, że warto przyjrzeć się jej bliżej.




However, it is not the visual aspect that makes it worth taking a closer look .



Idea interaktywnego podręcznika mającego na celu wsparcie obywateli w określaniu najwłaściwszego forum dla rozwiązania ich problemów jest warta tego, by przyjrzeć się jej bliżej.




The idea of an interactive manual designed to assist citizens in identifying the most suitable forum for resolving their problems is well worth studying much more closely.


Display more examples
Suggest an example

Voice and photo translation, offline features, synonyms , conjugation , learning games
Results: 49 . Exact: 49 . Elapsed time: 392 ms.
© 2013-2022 Reverso Technologies Inc. All rights reserved.

W tym projekcie linki pomiędzy różnymi wersjami językowymi znajdują się na górze strony, naprzeciw jej tytułu. Przejdź do góry .




Tę stronę ostatnio edytowano 14 sty 2022, 11:56.
Tekst udostępniany na licencji Creative Commons: uznanie autorstwa, na tych samych warunkach , z możliwością obowiązywania dodatkowych ograniczeń.
Zobacz szczegółowe informacje o warunkach korzystania .



Privacy policy
O Wikiźródłach
Informacje prawne
Wersja mobilna
Dla deweloperów
Statystyki
Komunikat na temat ciasteczek











Strony dla anonimowych edytorów dowiedz się więcej

Wczoraj jedliśmy obiad u Trisepsa: wydawał obiad na cześć przyjaciela swego i protektora, doktora Trepana. Wszystkich zaproszonych było dziesięć osób, wszystko bogaci, szczęśliwi ludzie. Podczas obiadu i po nim, ma się rozumieć, rozmawialiśmy tylko o biedzie. Bogaci uczuwają jakąś sadystyczną radość, gdy najedzą się i napiją, płacząc nad ubogiemi... Smaczne, korzenne potrawy, rzadkie wina, wspaniałe owoce, kwiaty i srebro podniecają w nas jakieś socjalne instynkta... Spór, który zaczął się od filozofji, powoli przeszedł na anegdoty... Każdy opowiedział swoją historję...
Jeden z zaproszonych, — znany literat, — tęgi, czerwony człowiek z uszami fauna, zaczął:

Ulica Clichy o godz. 1 w nocy. Pada deszcz. Ślizkie błoto ulicy utrudnia chód. Ulica prawie że pusta... Rzadcy przechodnie chowają twarze w [ 114 ] podniesione kołnierze swych paltotów; od czasu do czasu wlecze się fiakier pusty, lub wiozący kogoś, nie wiadomo gdzie; po trotuarze, błyszczącym w świetle księżyca, chodzą gdzieniegdzie kobiety...
— Panoczku... panoczku, chodź pan do mnie...
Wykrzykniki plątają się z ordynarnemi wymysłami i pogróżkami... Następuje milczenie... ktoś ucieka i znów wraca... Wszystko to rusza się, kręci, niknie, przychodzi i napada na podobieństwo stada kruków, które zbiegły się na padlinę...
Sklepy sprzedawców wina jeszcze są otwarte i oświetlone ich okna odcinają się żółtemi plamami w cieniu śpiących domów. Zapach alkoholu i piżma — zbrodni i prostytucji, — unosi się w powietrzu.
— Panoczku... panoczku, chodź pan do mnie...
Za mną już od kilku minut idzie jakaś kobieta, której nie widzę, lecz słyszę jej kroki i monotonny, błagalny szept:
— Panoczku... panoczku... chodź pan do mnie...
Zatrzymuję się pod latarnią. Kobieta również zatrzymuje się, lecz chowa się w cieniu. Mimo to mogę się jej przyjrzeć. Nie jest piękna, o, nie! i nie może skusić do grzechu... Gdyż z grzechem łączy się zawsze pojęcie o wesołości i jedwabiu, o perfumach i szalonych oczach, o farbowanych włosach i wykąpanem, podmalowanem, wystrojonem ciele. Ta nieszczęśliwa nie ma nic podobnego. Przedwcześnie postarzała z nędzy, głodu i pijaństwa, zeszpecona ciężką pracą swego tragicznego rzemiosła, zmuszona pod grozą śmierci być powolną każdemu pożądaniu, ograbiana przez sutenera i policjanta, ma bardzo marną minę. [ 115 ] Ubrana w lekką, czarną, wełnianą bluzkę i zabłoconą spódnicę, na głowie ma olbrzymi kapelusz ze zwieszającem po deszczu piórem; ręce jej, — brzydkie, wykoszlawione, zaczerwienione od zimna ręce w starych mitynkach, — złożone są na brzuchu. W innym czasie i w innych okolicznościach wziąłbym ją za służącę bez miejsca. Prawdopodobnie wie ona o swojej brzydocie, gdyż mięsza się pod mojem spojrzeniem, i, chowając się w cień, powtarza nieśmiałym, drżącym głosem, jakby żebrząc o jałmużnę:
— Panoczku... panoczku... chodź do mnie... Zrobię wszystko, co tylko zechcesz... Panie... panie...
Że zaś ja nie odpowiadam, nie ze wstrętu lub pogardy, lecz dlatego, że w tej chwili ze współczuciem patrzę na koralowy naszyjnik, czerwoną nitką okalający jej szyję, to ona dodaje błagalnym szeptem...
— Jeżeli pan zechce... Mam dziewczynkę... Ma trzynaście lat... bardzo jest miła... I zna mężczyzn, jak kobieta... Panoczku... proszę pana... Chodź do mnie... Panoczku... panoczku!...
Pytam ją:
— Gdzie mieszkasz?
Szybko wskazuje mi przeciwległą ulicę, widniejącą w ciemności jak przepaść i odpowiada:
— Bardzo blizko... oto tam... o dwa kroki stąd... Pan będzie zadowolony...
Przechodzi ulicę biegiem, ażeby nie dać mi czasu do rozmyślenia się, nie dać ostygnąć mej żądzy... Idę za nią... Ach biedaczka!... Odwraca się za każdym krokiem, ażeby przekonać się, czym nie uciekł i ska [ 116 ] cze przez kałuże, olbrzymie, okrągłe, jak potworna żaba... Ludzie, wychodzący z jakiegoś szynku, rzucili jej obelgę... Nikniemy w ciemnej ulicy... Ona idzie naprzód, ja podążam za nią...
— To tu... — mówi kobieta: Widzisz, nie skłamałam ci...
Otwiera przymknięte drzwi. W głębi wązkiego korytarza kopci maleńka lampka naftowa, i drżące jej światło kołysze się na ścianach. Wchodzimy... Następuję na coś miękkiego i chwytam ręką za cos lepkiego...
— Poczekaj trochę, gołąbku... Schody są trochę niepewne...
Odzyskała już pewność siebie. Rozumie, że nie powinna się już więcej uniżać, że, prawdopodobnie, nie jest zbyt brzydką, gdyż ja jestem tu, zwyciężyła, przyprowadziła mężczyznę, którego trzeba zatrzymać czułemi słowami, pobudzić do hojności obietnicami miłości... Miłości!... Jam już więcej nie „ panoczek„ panoczek“ , którego tylko co błagała; jam — „gołąbek“, niespodziany zysk, ten, kto da jej możność najedzenia się następnego dnia lub upić się, ażeby oszukać głód.
Zapala świeczkę i, wskazując mi drogę, prowadzi stromemi schodami. Nieszczęśliwa z trudnością wchodzi po nich; chrapie, oddycha ciężko, i wolną ręką podtrzymuje brzuch, który przeszkadza jej przy chodzeniu.
— Nie gniewaj się, gołąbku... To na trzeciem piętrze...
Balustrada ślizka, ze ścian cieknie, drewniane stopnie trzeszczą pod nogami i trzeba powstrzymywać [ 117 ] oddech, ażeby nie czuć trudnego do zniesienia zapachu, przyniesionego przez ludzi błota, nieczystości, przesiąkłych wilgocią na platformach; za drzwiami słychać głosy, które śmieją się, krzyczą, proszą, targują się, grożą, żądają, pijane, zdławione głosy... O, te głosy! Dźwięk tych głosów w tym strasznym, nocnym przybytku nędzy i... rozkoszy!..
Nareszcie, przyszliśmy. Klucz szczęknął w zamku, drzwi skrzypnęły, i weszliśmy do malutkiego pokoju, gdzie stał jeden połamany, poszarpany, zielonym rypsem kryty fotel i coś w rodzaju łóżka potowego, na którem spała jakaś staruszka; obudzona gwarem, zerwała się i utkwiła we mnie dziwnie nieruchomy wzrok, swych okrągłych, żółtych oczu... Naprzeciwko okna, na przeciągniętym sznurze, suszyła się bielizna.
— Przecież kazałam to sprzątnąć, rzekła kobieta do staruszki, która mrucząc, zdejmować zaczęła bieliznę i układać ją na fotelu.
Jeszcze drzwi, i pokój!.. Jesteśmy sami. Pytam:
— Kto jest ta stara?...
— To ta, która daje mi dziewczynkę gołąbku...
— Matka jej?...
— O, nie!.. Nie wiem skąd ją wzięła. Jest u mnie od wczoraj... Biedna kobieta!!... Też jest bardzo nieszczęśliwa... Syn jej w więzieniu... To mój kochanek... okradł zegarmistrza przy ulicy Blanche, wiesz, tego zegarmistrza?.. Córki jej są w domu publicznym... i nic jej nie dają... Musi przecież również żyć!.. Jak ci się zdaje?.. Tylko przyprowa [ 118 ] dza dziewczynkę tu... gdyż u niej... ach, żebyś ty widział?.. To taka nędza, taka nędza!...
Pokój ledwie umeblowany i sprawia przygnębiające wrażenie... Okna bez firanek, w piecu niema ognia. Gdzieniegdzie obicia odkleiły się wskutek wilgoci i wisiały, jak kawałki wyschłej skóry... W pokoju zimno... Kobieta tłomaczy się...
— Nie mam teraz ani drzewa... ani węgla... Zima zapadła tak szybko!.. Przytem w zeszłym miesiącu przychodziła tu policja... Zabrali mnie... I wypuścili dopiero przed dwoma dniami...
I dodaje:
— Żebym była dała im dwadzieścia franków, pozostawiliby mnie w spokoju... O, wielbłądy!.. Nie, rzeczywiście!.. niektórzy żądają „szczęścia“... inni chcą pieniędzy. Odemnie zawsze żądają pieniędzy... To należałoby zabronić.
W głębi pokoju stało wielkie łóżko z dwoma poduszkami... Obok — drugie, malutkie łóżeczko, na którem widniała blada, chuda twarzyczka, okolona wzburzonemi jasnemi włosami.
— To dziewczynka, gołąbku.. Nie krępuj się... Obudzę ją... Zobaczysz, jak jest ona zepsuta i zręczna... Wiem, że będziesz zadowolony...
— Nie... nie... daj jej spokój...
— Ach, wiesz... ona przecież oddaje się nie wszystkim, tylko hojnym panom...
— Nie... nie budź jej...
— Jak chcesz, gołąbku.
Nie odczuwa tego, że proponuje mi przestępstwo i odmowa moja zdumiewa ją... Obserwowałem ją [ 119 ] kiedy zamierzała obudzić dziewczynkę. Ręka jej nawet nie drgnęła, serce się nie ścisnęło, nie zbladła... Zapytałem jej:
— A jeżeli policja znajdzie u ciebie tą dziewczynkę?... Przecież będziesz musiała odpowiadać przed sądem, siedzieć w więzieniu...
Kobieta robi nieokreślony ruch ręką i mówi:
— Ach, wszystko jedno...
Lecz na widok mojej poważnej, smutnej twarzy, ta pewność znów opuściła ją. Nie śmiała spojrzeć na siebie w lustro; nie śmiała pokazać mi się nawet przy migotliwem świetle świecy... A woda kapie jej z kapelusza jak z mokrego dachu... Postawiła lichtarz na kominku, podeszła do wielkiego łóżka i zaczyna się rozbierać...
— Nie, mówię do niej: nie trzeba... Tyś mi również nie potrzebna...
I kładę jej w rękę dwie złote monety, które ona obraca na wszystkie strony, waży i rozgląda milcząc, z głupią miną.
Ja również milczę. Cóż mam powiedzieć jej?.. Zacząć głosić pokutę, piękność cnoty?.. Słowa, słowa, słowa!.. Ona niewinna... Taką zrobiło ją społeczeństwo, nienasycony apetyt którego wymaga codziennie swojej porcji dusz ludzkich...
Mówić jej o nienawiści, o oburzeniu!.. Po co?.. Znów słowa. Nędza zbyt jest tchórzliwą... Dlatego lepiej milczeć!.. Zresztą przyszedłem tu nie po to, ażeby gadać, jak socjalista. Tu nie miejsce dla górnolotnych słów, które do niczego nie prowadzą i tylko wyraźniej dowodzą całą niekonsekwencję naszych postępków i na [ 120 ] szych frazesów. Przyszedłem tu na to, ażeby zobaczyć, i zobaczyłem... pozostaje mi tylko odejść... Do widzenia!...
Dziewczynka wciąż jeszcze śpi, otoczona aureolą swych jasnych włosów. Na twarzycce twarzyczce jej już widoczne są ślady rozpusty. Staruszka chodzi po sąsiednim pokoju, i słyszę jak podłoga skrzypi pod jej nogami. Kobieta schowała swe złote monety pod poduszkę i szeptem mówi do mnie:
— Stara będzie zła, żeś nie wziął dziewczynki... Daj jej cobądź, gdyż inaczej odbierze mi wszystko, co dostałam od ciebie... To bardzo zła staruszka... Poczekaj, wezmę świeczkę... Schody są tak niepewne!...

Pewnego rana przyszedł do mnie bardzo biednie ubrany człowiek, lat około pięćdziesięciu, o wyglądzie chorobliwym, mówiący słowa bez związku. Po wyjaśnieniach, które przeraziły służbę i nie były przez nią zrozumiane, chciał widzieć się ze mną... Służba nie rozumie tajemniczości, nie lubi biednych ludzi i obawia się chorych, surowych twarzy... Powiedziano mu, że niema mnie w domu... że powrócę bardzo późno... a... być może... nie wrócę wcale... Człowiek [ 121 ] ten jakby się zmartwił, lecz nie nalegał i milcząc odszedł...
Po pół godzinie powrócił... Wyraz twarzy jego się zmienił... Była spokojna, prawie że uradowana... Uśmiechnął się łaskawie do służby... i rzekł nadzwyczaj wesoło:
— Oddajcie mu te cztery arkusze, które napisałem na dole, u portjera... Oddajcie mu je, gdy tylko wróci... Nie zapominajcie... to bardzo ważne...
Potem cicho, prawie że tajemniczo, dodał:
— Rzecz idzie o szczęście ludzkości. Widzicie, jak to konieczne... Lecz, pst!.. Nie mówcie o tem kucharce... Kucharki śmieją się ze szczęścia ludzkości...
Jednocześnie wręczył, po jednemu, te cztery arkusze, pokryte dużem, przeciągiem pismem, to bardzo pewnem, to drżącem... bez żadnej poprawki... Gdzieniegdzie atrament był jeszcze świeży...
— Pst!.. rzekł znów: Liczę na was...
I bez żadnych innych komentarzy, zbiegł szybko ze schodów.
Gość wyjął z kieszeni swego smokingu mały zwitek papieru i rozwinął go.
— Jeżeli między nami są ludzie ze smakiem, ludzie cnotliwi i farsiarze, to proszę ich nie słuchać... Oto ten list:
I przeczytał:

Szanowny Panie!..
Ach! dobrze wiem, dlaczego mnie pan nie rozu [ 122 ] mie... dlaczego nie kocha... dlaczego nigdy nie pokocha, i wszyscy, wielu was tylko jest bez żadnego współczucia, pozwalacie mi ginąć na szafocie lub zdychać w katordze...
Wy wszyscy, panowie, zdrowi jesteście i silni... macie mocną skórę, jasne oczy, długie ręce... i brzuchy... O! tak, brzuchy... Lecz to nic nie znaczy... Ja mam również brzuch...
Wyście, panowie, się urodzili... i wychowali w cudnych miejscowościach, gdzie wszędzie r
Wibrujące zabawki między nogami
Amatorski wytrysk w łazience
Brunetka dostaje spust od dwóch kochanków

Report Page