Na dziko albo wcale

Na dziko albo wcale




🛑 KLIKNIJ TUTAJ, ABY UZYSKAĆ WIĘCEJ INFORMACJI 👈🏻👈🏻👈🏻

































Na dziko albo wcale







Pobierz link







Facebook







Twitter







Pinterest







E-mail







Inne aplikacje




Przejście tego szlaku chodziło mi po głowie od dłuższego czasu. Znaczy się może od jakiegoś roku. Dowiedziałem się, że jest to najdłuższy szlak górski w Polsce, o długości około 500 km i przewyższeniu ponad 22 km, a więc wcale nie tak mało. A że dobrze czuję się w wędrówce, kocham góry i lubię podejmować wyzwania, postanowiłem go sobie przejść od kropki do kropki. Z Ustronia w beskidzie Śląskim do Wołosatego w Bieszczadach. I żeby nie było za łatwo, nawigując się jedynie tradycyjną mapą i kompasem, bez pomocy telefonu. Oczywiście z noclegami na dziko. Jak już coś robić, to z przytupem. Konkretnie. Jest wyzwanie, jest zabawa. Ot cały ja 😁 
Zajęło mi to 13 dni , dzienne dystanse wachały się w przedziale od 30 do prawie 50 km.
Przed taką próbą sił wypada odpowiednio wcześniej zadbać o jako taką kondycję , podejmować aktywności fizyczne skupiając się na nogach. Z tym nie miałem większych trudności, gdyż jestem przyzwyczajony do szwendania się w terenie, do tego raz na jakiś czas biegałem i ogólnie stawiałem na zdrowie. Wiadomo jednak, że dzienne pokonywanie tylu kilometrów na nogach przez jakieś 2-3 tygodnie będzie wyglądało zgoła inaczej.
Czytałem też trochę relacji innych, żeby wiedzieć czego mogę się spodziewać. Nastawiłem się, że zrobię to w te wakacje. A przynajmniej spróbuję. 
Przy pakowaniu postawiłem na całkowity minimalizm . Naczytałem się wcześniej o ludziach, którzy wzięli zbyt dużo rzeczy, które okazały się zbędne. Sam z doświadczenia wiem, jak to jest pakować coś "bo może się przyda", a później nie dawać rady na plecy, obładowany jak wielbłąd w karawanie. Na takim dystansie waga plecaka jest kluczowa. Mój ekwipunek prezentował się następująco:
Bluza polarowa Spodenki+nogawki Koszulka 2 dodatkowe pary dobrych skarpetek i 1 gacie Lekka kurtka przeciwdeszczowa i pokrowiec na plecak Latarka czołowa Hamak, śpiwór filtr do wody Tabletki musujące z witaminami Powerbank i ładowarka Przewodnik GSB z mapami Zeszyt i długopis na notatki Nóż Szczoteczka, pasta, szare mydło, krem z filtrem i zwykły, maść chłodząca do katowanych nóżek Srajtaśma Szybkoschnący ręczniczek Bandaż i plastry Kilka pierdół w razie W: zapalniczka, igła, nitka, agrafka, gaz pieprzowy, reklamówki, taśma izolacyjna
Cały plecak ważył niecałe 7 kg, ale trzeba pamiętać, że dochodziło do tego jeszcze jakieś żarełko i woda. Początkowo byłem ubrany na krótko, niskie buty trekkingowe, bransoletka z kompasem, chusta na szyję, żeby legalnie wejść do sklepów i ulubiona czapeczka. Plus obowiązkowo kijki - bez nich było by co najmniej dużo trudniej i dłużej.
Nadszedł ten czas, gdy miałem wolne, plecak przygotowany, prognozy pogody nawet ok, i byłem z rodziną w górach w pobliżu początku szlaku. 
No i cóż, w południe 07.07 znalazłem się przy początkowej czerwonej kropce w Ustroniu i wyruszyłem żwawym krokiem oraz z pozytywnym nastawieniem na Równicę. 
Oprócz mozolnego, samotnego marszu, trochę się działo. Cały czas zmieniało się otoczenie, tereny były bardzo urokliwe - góry, pola, łąki, lasy, rzeki, miasteczka, bazy namiotowe. Im dalej na wschód, tym bardziej dziko, piękne i klimatyczne wioski, cerkwie, pozostałości po starych cmentarzach i zabudowaniach, oraz masa innych ciekawych miejsc. 
Nie raz szło się w deszczu, mgle, czy pełnym słońcu, przedzierając się przez chaszcze, brnąc w błocie i pokonując strumienie w bród.
Jednym z piękniejszych widoków z pewnością był wschód słońca obserwowany ze szczytu Babiej Góry. Opłaciło się wstać po 3 nad ranem, żeby zobaczyć takie cudo. Tylko wiatr chciał łeb urwać i nie spodziewałem się, że tyle innych osób wpadnie na ten sam pomysł.
Dobrym pomysłem było napisanie tradycyjnego listu do rodziców . Był to mój pierwszy własnoręcznie napisany list, więc i nowe doświadczenie i rodzinka się ucieszyła z takiej niespodzianki. Zapisałem kilka kartek i nawet spoko to wyszło. 
Na mniej turystycznych odcinkach czerwonego szlaku nie często zdarzało się kogoś spotkać, ale jeśli już, to byli to obładowani turyści, najczęściej przemierzający tą samą całą trasę- w przeciwnym kierunku. Z niektórymi osobami zamieniłem kilka zdań, a najbardziej sympatyczna wydała się para w starszym wieku, która również dobrze sobie radziła w tej długodystansowej podróży. Ach, pomogłem także jednemu facetowi dostać się do samochodu przez szybę, po tym, jak zatrzasnął kluczyki w środku.
Było sporo innych, drobnych i ciekawych sytuacji, ale nie będę wszystkiego wypisywał.
Po dotarciu do końca szlaku poczułem wolność . No i wielką satysfakcję , w końcu osiągnąłem cel przechodząc kawał drogi. Jeden dzień odpoczynku w Bieszczadach, pizza, lekcja jazdy konno, i można było ruszać autostopem na Solinę, zobaczyć słynną zaporę. Następnie kierunek Kraków i ostatecznie domek.
Bez większych problemów można było zaplanować przejście tak, by codziennie zatrzymywać się na noc w schroniskach lub pokojach gościnnych, których było dość dużo przy samym szlaku. 
Ja przez całą trasę kimałem na dziko , a na jeden cywilizowany nocleg i ciepły prysznic pozwoliłem sobie już na mecie, w Wołosatym. 
Zdecydowałem się na sam hamak z moskitierą, bez tarpa z racji wagi, co było okej jeśli nie padało. W przeciwnym razie trzeba było szukać jakiegoś zadaszenia. Na mapach w przewodniku były zaznaczone wiaty, a oprócz nich gdzieniegdzie można było znaleźć chociażby opuszczoną bacówke. Albo most hahah. 
Warunki w których kimałem były bardzo różne. Od ciepłych nocy z widokiem na zachodzące słońce i gwiazdy, przez spanie na ławkach przy ognisku pod specjalną wiatą, opuszczone stodoły, dziwne, niepokojące odgłosy zwierząt w lesie, aż po zimne, wilgotne, prawie nieprzespane nocki i wcześniej wspomniane kimanie pod mostem. 
A. Częstym motywem snów były biało-czerwone oznakowania tego szlaku, które widziałem praktycznie wszędzie hahah 😉
A więc da radę. Myślę jednak, że w przyszłości na dłuższe wędrówki wezmę lekki namiot . Jest bardziej komfortowy, niezależny od pogody i daje większe poczucie bezpieczeństwa. 
Tak. Nawet jeśli ogólnie wydaje się sucho. O ile na początku błotne odcinki zdarzały się sporadycznie, to od Beskidu Niskiego w większości było same bagno . Plus podmokłe łąki, poranne rosy, pokonywanie potoków, a ponadto w niektórych miejscach nie trudno było pobłądzić. Nie wiem czy dało by radę przejść wszystko suchą stopą, ale dobrą opcją były by wodoodporne wysokie buty z lekkimi stuptutami. 
W moim przypadku prawie codziennie rano wskakiwałem w mokre buty , kilka razy dziennie wyciskałem ze skarpet i wkładek litr wody i ze trzy razy wywinąłem orła w błocie. 
Przyznam się, że pod koniec dwa błotne odcinki sobie odpuściłem i poszedłem obejściem, gdy stwierdziłem, że to nie będzie ujmą na honorze. Kilometrowo wyszło tak samo, a i tak musiałem przekraczać rzekę w bród. 4 razy. 
Po drodze w miasteczkach i niektórych wsiach jest możliwość zrobienia zakupów w sklepach, a oprócz tego można się stołować w schroniskach i innych knajpkach.
Jeśli chodzi o wodę to jest podobnie i dodatkowo zdarzają się źródełka . A żeby czuć się pewniej i mieć częstszą możliwość uzupełniania wody polecam filtr i czerpanie bezpośrednio z rzeki. 
Ciekawe miejsca w których można się zatrzymać, zjeść i zrobić zapasy wody są opisane w przewodniku . 
Prosto. Jest dużo rzek, potoków w których można się umyć i zrobić pranie- szarym mydłem by nie zaszkodzić środowisku. Żeby wysuszyć mokre ciuchy wystarczy je zawiesić na placak. 
Bardzo przydatne są także chusteczki nawilżane , jeśli nie chce się za często wskakiwać do zimnej wody. Tyle.
Już od początku zwracałem szczególną uwagę na dbanie o moją siłę napędową- zdejmowanie butów na postojach, kremowanie, rozciąganie, ale mimo to jakoś od 4 dnia zaczęła dawać o sobie znać prawa kostka i mięsień w łydce. Ból był znośny i czasem ustawał, jednak ogólnie się nasilał.
Drobny kryzys dopadł mnie 10 dnia, gdzie ta zdrętwiała noga nieźle opuchnęła. I lewą też już czułem. Dłuższy postój i maść polepszyły sytuację, ale już do końca nogi ledwo mi się mieściły w butach, a ból raz ustawał, a raz nawracał. Gdy było trochę lepiej to oczywiście jakoś tak samo tempo mi się podkręcało, nie potrafię inaczej, hahah. I później musiało być cierpienie. 
Końcowo kopyta dały radę, obyło się bez większych odcisków. Najbardziej odczuwałem okolice stawów skokowych od jednego zakresu ruchu i właśnie tą nieszczęsną prawą łydkę. Po wszystkim na regenerację starczyło kilka dni i znów można działać 😉 Co jak co, ale nogi nie mają ze mną łatwo.
To była podróż w sensie fizycznym, ale i psychicznym, w głąb siebie . Z racji tego, że była to samotna wędrówka, a z telefonu praktycznie nie korzystałem (co dwa dni sms do rodziny i sprawdzenie pogody), było sporo czasu na przemyślenia i obserwacje. 
Umysł działał różnie- raz analizowałem i planowałem, czasem puszczałem sobie w głowie jakąś piosenkę, zapętloną myśl, a także mogłem całkowicie wyłączyć myślenie i skupić się na czystej obserwacji lub tymczasowo zawiesić.
Często też miałem głębsze rozkminy na tematy egzystencjalne, z podświadomości wychodziły pewne uniwersalne prawdy dotyczące funkcjonowania rzeczywistości. 
Uzmysłowiłem sobie dlaczego wyruszyłem w tą trasę- to chęć wzbogacenia się o takie nietuzinkowe doświadczenie oraz budowa charakteru i przekonań, że sobie w tym poradzę. 
Było to niesamowite przeżycie, jednak nie czułem się naprawdę wolny. Z tyłu głowy zawsze miałem koniec szlaku jako cel, działałem bardziej w trybie " wyzwanie " niż "przygoda", a przez to nie potrafiłem się zatrzymać gdzieś na dłużej i trochę odpuścić. Dlatego przejście zajęło mi jedynie 13 dni. Ach, ta upartość w dążeniu do celu. To super przydatna cecha jeśli jest właściwie ukierunkowana, ale trzeba też umieć odpuszczać jeśli to konieczne.







Pobierz link







Facebook







Twitter







Pinterest







E-mail







Inne aplikacje





Niby jasna sprawa. Wiadomo, że otoczenie w jakim przebywamy i ludzie którymi się otaczamy wpływają w jakiś sposób na nas samych. Potwierdza to chociażby stare, ale jakże prawdziwe przysłowie ,, Kto z kim przystaje, takim się staje ". Myślę też, że każdy kto się zastanowi nad tym na chwilę, może potwierdzić, że tak też jest w praktyce. Bo dotyczy to dosłownie każdego . Nawet jeśli czujesz się niezależnym od nikogo indywidualistą i myślisz, że decyzje które podejmujesz na co dzień zależą tylko od Ciebie. Uświadomienie bądź przypomnienie sobie tego, pomoże w lepszym zrozumieniu życia i polepszeniu jego jakości. Na początek warto przybliżyć czym jest owe otoczenie. Otoczenie, czyli to co nas kształtuje Nieustannie, cały czas, od narodzin do śmierci jesteśmy bombardowani różnymi informacjami z zewnątrz. Z tych bardziej oczywistych może to być rozmowa, oglądanie telewizji czy przeglądanie internetu, ale taką informacją jest wszystko czego doświadczamy zmysłami: Wzrokiem - przestrzeń


Odważna decyzja? A może bardziej głupia i bezmyślna? Czy żałuję jej, tak jak przewidzieli to niektórzy? Przedstawię co takiego się wydarzyło, że po świętach Bożonarodzeniowych w 2019 roku rzuciłem studia w pizdu. Na 5 semestrze geodezji i kartografii- w końcu dużo nie brakowało do końca, a zawód dobrze płatny. No po prostu debil. Żeby to zrozumieć, trzeba zacząć od początku- wyboru tego kierunku . Miało to miejsce po ukończeniu gimnazjum. Byłem wtedy całkiem zielony w tym, czego chcę od życia. W szkole szło mi nawet ok, z przedmiotów lubiłem geografię, biologię, a nawet przez jakiś czas matematykę. Poza szkołą był rower. Trzeba było wybrać dalszą edukację- zastanawiałem się miedzy mundurówką, a geodezją w technikum . Ostatecznie wybór padł na to drugie- przez polecenie przez rodzinę, dobre pierwsze wrażenie na drzwiach otwartych i brak innych perspektyw, a takie mierzenie w terenie może być nawet dobrą opcją. Technikum Z przedmiotów zawodowych szło mi dobrze, czasami nawet bardzo d


 Kolejna moja zajawka to niezwykły taniec z wykorzystaniem rekwizytu o nazwie poi. Pojki są to dwa "kręciołki"- para linek bądź łańcuchów zakończonych obciążnikami, jakimi mogą być piłki tenisowe, płaty materiału, świecące kule LED, albo głowice z ognioodpornego kevlaru. Piękno tańca Cała filozofia polega na połączeniu kręcenia pojkami z tańcem wykorzystując do tego różnego rodzaju przejścia, obroty i taneczne ruchy całego ciała. Całość tworzy oryginalny i efektowny taniec, więc jest to też świetna zabawa, zwłaszcza przy muzyce. Tak jak i w zwykłym tańcu, po nauczeniu się odpowiednich ruchów, można poczuć się naprawdę swobodnie , a pojkowe ewolucje będą wręcz wychodziły same.  Jest coś, co łączy taniec ze sztuką. To unikatowe tworzenie (ruchów i układów) oraz możliwość wyrażania siebie . Przy tym wchodzimy w stan, gdzie ważna jest tylko chwila obecna, nie ma niepotrzebnych myśli. Przy treningu skupienie i staranie, a przy nauczonych figurach wystarczy dać s


Skąd wziął się ten cały pomysł na vanlife ? Na zrobienie tego domku na kółkach, który właśnie tworzę? Jak to się stało, że od pierwszego nieśmiałego pomysłu, że może się to udać, teraz właśnie to marzenie spełniam? Początki Zaczęło się od pierwszych autostopowych podróży, przy których poczułem zew przygody, no i tą wolność i niezależność... No ale jak się później okazało, tylko do pewnego stopnia. Wtedy wystarczał mi plecak z podstawowym ekwipunkiem i namiotem. Ba, nawet sam śpiwór był wystarczający do spania w krzakach. Byłem wtedy zdania, że w sumie nic więcej mi nie potrzeba, a nawet potrafiłem zarobić na ulicy puszczając bańki mydlane. Poczułem, że mam w sobie coś z nomady, wędrowca, a świat się przede mną otwiera- jest przecież tyle możliwości i pięknych miejsc do zobaczenia! Pojawiły się więc pomysły na bardziej odległe podróże, nawet na przepłynięcie jachtostopem Atlantyku. Bo czemu nie, przecież można. Zmiana myślenia Jednak z każdym kolejnym moim wypadem na dziko, nawet ty


Znów pomyślałem, że może warto zainwestować trochę kaski w swoje zajawki. Wiecie, kupić trochę lepszy sprzęt, żeby robić jeszcze lepsze rzeczy. Wróciłem przy tym pamięcią do wcześniejszych inwestycji tego typu... I wiecie co zauważyłem? To nic odkrywczego, ale na swoim przykładzie kilkukrotnie udowadniałem sobie, że najważniejsze są jednak chęci . Nie sprzęt, a zawziętość by zrobić coś ponadprzeciętnego. I właśnie taki upór w dążeniu do celu jest ze mną od najmłodszych lat. To on otwiera bramy do największych osiągnięć. Nie potrzeba niewiadomo czego, by zacząć robić coś niezwykłego W ten sposób praktycznie bez żadnego sprzętu pojechałem sobie autostopem na tygodniowego tripa do Chorwacji i Bośni nie mając nawet namiotu. Wystarczył śpiwór z plandeką budowlaną zamiast karimaty i szmaciany plecak, a cała ta podróż kosztowała mnie jakieś 200 złotych, z pamiątkami i piwkami włącznie. W ten sposób jako nastolatek wziąłem ciężki, górski rower na grubych oponach i zrobiłem sobie 150 kilo


Gdy wchodziłem w dorosły świat nie wiedziałem co chcę w życiu robić , jaki zawód byłby dla mnie najlepszy. W miarę odkrywania świata i samego siebie, coraz bardziej jestem przekonany o tym, co jest najważniejsze w zadowoleniu z pracy. Chociaż nie jestem w stanie dokładnie sprecyzować nazwy wymarzonego zawodu, wiem co chcę robić i jakie są wartości którymi się kieruję. Mógłbym wymienić kilka niebanalnych profesji które są mi bliskie, ale nie chcę się utożsamiać z żadnym konkretnym zawodem. Poza tym jeszcze nie wiem czemu się oddam w całości i na jak długo. Zdradzę tylko kierunki, które mnie interesują- to wolność i dobro. Poniżej dowiecie się o moich doświadczeniach zawodowych, dlaczego akurat te wartości są tak ważne oraz jaki stosunek mam do pieniędzy. Zdobywanie doświadczeń W przeszłości imałem się wielu, różnorodnych prac. W większości były to tak zwane prace na czarno i na krótki okres czasu , a oprócz tych typowo zarobkowych nabierałem doświadczenia we wszelakich pomocach bliskim.

copyright © Dusza Włóczykija, Kamil Koszałka

Witaj internetowy wędrowcze. Zapraszam Cię do mojego kącika, gdzie będę się dzielił moim sposobem na życie. Rozgość się :) ­­ ­­ ­­ ­­ ­­ ­­ ­­ ­­ ­­ ­­ ­­ ­­ ­­ ­­ ­­ ­­ ­­ ­­ ­­­­ ­­ ­­ ­ ­­ ­­­ ­­ ­­Bard؜؜ziej jestem aktywny na Fb, Insta i YouTube, więc zapraszam!

Odpowiedz sobie sam. Na pewno taka przygoda wzbogaci Cię wewnętrznie i wzmocni charakter . No i jeśli się zdecydujesz to wierzę w Ciebie, bo można! A jeśli coś poważnego wypadnie i trzeba będzie przerwać wyprawę to nic to, są ważniejsze rzeczy. Szacun za próbę!
Szacun.. Mój mąż nie wierzy w te 14 dni 😉💪🌷
Jak widać to jest wykonalne, jednak trzeba iść praktycznie od samego rana do wieczora... I nie być do końca normalnym 😉 Pozdrawiam!🌿


Spanie na dziko w Europie – gdzie jest legalne i co zrobić gdy nie jest?
We use cookies on our website to give you the most relevant experience by remembering your preferences and repeat visits. By clicking “Accept All”, you consent to the use of ALL the cookies. However, you may visit "Cookie Settings" to provide a controlled consent.
This website uses cookies to improve your experience while you navigate through the website. Out of these, the cookies that are categorized as necessary are stored on your browser as they are essential for the working of basic functionalities of the ...

Functional cookies help to perform certain functionalities like sharing the content of the website on social media platforms, collect feedbacks, and other third-party features.


Performance cookies are used to understand and analyze the key performance indexes of the website which helps in delivering a better user experience for the visitors.


Analytical cookies are used to understand how visitors interact with the website. These cookies help provide information on metrics the number of visitors, bounce rate, traffic source, etc.


Advertisement cookies are used to provide visitors with relevant ads and marketing campaigns. These cookies track visitors across websites and collect information to provide customized ads.


Other uncategorized cookies are those that are being analyzed and have not been classified into a category as yet.


Bicycle touring, outdoor adventures and solo female travel


Bicycle touring, outdoor adventures and solo female travel

Marzą ci się wielkie, szalone przygody i noce pod namiotem na łonie natury, ale ktoś ci powiedział, że spanie na dziko w Europie jest nielegalne w wielu krajach? Czy to znaczy, że jedyna opcja to płacenie 15 euro za noc na wielkich campingach pełnych rodzin z dziećmi czy młodocianych imprezowiczów? Na szczęście w wielu krajach są alternatywy !
Mój przewodnik po biwakowania na dziko w Europie pomoże ci zaplanować wakacje z namiotem i odkryć piękno natury Starego Kontynentu.
Najważniejsza zasada biwakowania na dziko mówi: nie zostawiaj śladów. Poniżej kilka rzeczy, o których koniecznie trzeba pamiętać, gdy śpisz pod namiotem:
W Niemczech spanie na dziko pod namiotem jest zabronione. Grozi ci za nie mandat w wysokości 500 euro. Biwakowanie bez namiotu (z płachtą biwakową) jest akceptowane na jedną noc.
Sposób na legalne biwakowanie w Niemczech
Spanie na dziko w Austrii jest zabronione, grozi za nie wysoki mandat. Jeśli chodzi o “spanie na gospodarza” i pytanie ludzi o pozwolenie na rozbicie namiotu w ogródku, nie jest to łatwe, przynajmniej w moim doświadczeniu. Kilka razy próbowałam pytać o pozwolenie, co spotkało się ze zdumionymi spojrzeniami i odpowiedzią: “jedź na oficjalny camping”.
Spanie na dziko jest w Holandii zabronione. Poza tym, w tym gęsto zaludnionym kraju nie jest łatwo znaleźć naprawdę od
Seksowna zabawa przed kamerą
Nauczyciel zapina orientalne uczennice
Ona pieprzy się z kolegą swojego syna

Report Page