Mąż wyjechał, a ona szaleje

Mąż wyjechał, a ona szaleje




🔞 KLIKNIJ TUTAJ, ABY UZYSKAĆ WIĘCEJ INFORMACJI 👈🏻👈🏻👈🏻

































Mąż wyjechał, a ona szaleje

Zarejestruj się
lub jeśli masz konto
Zaloguj się


Zarejestruj się
lub jeśli masz konto
Zaloguj się





















Sympatia radzi












Eksperci










Konkursy










Infografiki










Poznali się w Sympatii







Galerie par





Historie miłosne












Taka miłość



















Sympatia Porady



Sympatia radzi







shutterstock_217013218 -



Shutterstock
















Dlaczego ktoś tak bardzo stara się o względy osoby, która wyraźnie mówi, że tego nie chce?

Jakie sygnały świadczą o tym, że ktoś nie ma ochoty na bliższą znajomość?





























Czekasz na prawdziwą miłość?







Załóż profil w Sympatii i poznawaj fantastycznych ludzi!

























Dlaczego on jej nie chce, a ona za nim szaleje?





















Jak poznać, że on nie jest mną zainteresowany?





















On nie odwzajemnia twoich uczuć? Zwróć uwagę na następujące sytuacje







Sympatia

O nas
Reklama
Regulamin
Kontakt


Sympatia radzi
Konkursy



© 2022 Ringier Axel Springer Polska sp. z o.o. - Developed by DreamLab

Jedna strona robi uniki. Druga wydaje się tego nie zauważać. Jedna strona mówi "nie", druga uparcie tego nie słyszy. Sytuacja jest oczywista dla wszystkich - oprócz osoby zainteresowanej. Brzmi znajomo? Julian Tuwim określił to w zabawny sposób: kobieta nie goni za mężczyzną, bo kto kiedy widział, żeby pułapka goniła mysz?

- Moja przyjaciółka Beata dostała kompletnego bzika na punkcie faceta, którego poznała dwa miesiące temu. Spotkali się ze dwa razy z jej inicjatywy, ale potem on powiedział jej wyraźnie, że nie jest zainteresowany. Beata nie przyjęła tego do wiadomości. Zdobywała bilety na premiery, koncerty, zapraszała go - twierdząc, że to przyjacielskie gesty i wymyślała coraz to nowe atrakcje. Kiedy dał się namówić na spotkanie, dwa dni leżała plackiem u kosmetyczki, godzinami przymierzała ciuchy (także moje), a na koniec i tak kupiła nowe, pobiegła do fryzjera itp.


Kiedy próbowałam przemówić jej do rozsądku i radziłam, aby dała sobie spokój, bo on nie jest nią zainteresowany, twierdziła, że nie mam pojęcia, o czym mówię albo dostawała ataków złości. Jej mottem było "on mnie kocha, tylko jeszcze o tym mnie wie". W końcu chłopak postawił sprawę jeszcze jaśniej (jakby do tej pory jasne nie było) - i powiedział, że, nie ma zamiaru się angażować. Widać głupi nie był i widział, że dziewczyna szaleje na jego punkcie. Ale Beata uznała to za obiecujące wyznanie. Stwierdziła, że jest wspaniały bo taki uczciwy i dba o jej uczucia. A miłość to przecież tylko kwestia czasu. I zdwoiła wysiłki.


Przestałam się wtrącać. Trzy dni temu przyszła do mnie z zapuchniętymi oczami, czerwonym nosem i zapasem chusteczek. Paweł wyjechał na wakacje, nie informując jej o tym i przesłał MMS-em pozdrowienia z Hiszpanii - tyle, że w objęciach zgrabnej blondynki. Podpisał "pozdrawiamy Cię Beatko, ja i moja dziewczyna". Dam głowę, że zrobił to celowo, żeby zakończyć ten absurd. Żaden normalny facet nie czuje się dobrze w sytuacji, gdy kobieta na niego poluje.


Wczoraj jednak Beata otrząsnęła się z szoku i… doszła do budujących wniosków. Paweł ją kocha, ale boi się tej miłości, więc pewnie poderwał na wakacjach jakąś przypadkową panienkę jako antidotum na uczucie do niej. MMS-a wysłał, żeby wzbudzić w niej zazdrość. Jak wróci, to wszystko się wyjaśni.


Ratunku! Do tej pory myślałam, że to jest jak katar - leczony czy nieleczony w końcu minie. Ale teraz zaczynam się naprawdę martwić!


Jest czym się martwić! Historia Beaty dowodzi, że miłość - choć wcale nie jestem pewna, czy to właściwe słowo - potrafi pozbawić nas resztek honoru i rozsądku. Zastanawiacie się, dlaczego ktoś tak bardzo stara się o względy osoby, która wyraźnie mówi, że tego nie chce?


Powodem takiego zachowania jest niskie poczucie własnej wartości. Gdy nasza samoocena nie zawodzi - przyjmujemy odmowę do wiadomości i szukamy dalej. Wiemy, że brak wzajemności nie oznacza, że z nami jest coś nie tak. Nawet, jeśli cierpimy, rozumiemy sytuację i szanujemy decyzję drugiej strony.


W tym przypadku jednak rozumowanie jest inne. Osoba, która podważa własną wartość, znacznie wyżej ceni osoby, które ją odrzucają. Tok myślenia jest następujący: skoro ja jestem nic nie warta, to osoba, która chce być ze mną, też musi być niewiele warta. Inaczej by ze mną nie była.


Dla odmiany - ten, kto mnie odrzucił, musi być lepszy ode mnie. To, że mnie nie chciał, tylko potwierdza moją bezwartościowość. Kiedy zasłużę na niego, będzie to oznaczało, że ja też jestem coś warta. Dopiero, gdy mnie zechce, będę mogła być szczęśliwa. Tak więc zdobycie obiektu, który nas odrzucił, staje się niemal sprawą życia i śmierci.


Absurdalne? Być może. Ale nie dla osoby, która tak rozumuje. Najczęściej nie jest to całkiem świadome myślenie. Rzecz "dzieje się sama". Po prostu nasze zaangażowanie wyzwalają właśnie ci, którzy nas nie chcą. Wydają się nam tym wspanialsi, im bardziej są niedostępni. Ich "zdobycie" to wyzwanie, które nas uskrzydla i wabi fałszywą nadzieją.


Jeśli masz skłonność do jednostronnego angażowania, mijasz zapewne kilka skrzyżowań na drodze do swojego celu - brawurowo, na żółtym świetle. A to są przecież sygnały, które powinny skłonić cię do refleksji. Warto się zatrzymać.


Mężczyzna, któremu zależy na spotkaniach, wykazuje aktywność, aby cię gdzieś zaprosić. Zabiega o to. Nawet, jeśli jest nieśmiały, wyczuwasz, że chętnie się z tobą zobaczy. Jeśli czujesz, że naciskasz, to znaczy, że… naciskasz. To nie wróży dobrze.


Znalazłabyś dla niego czas - nawet, kiedy twój grafik jest napięty? On pewnie też, ale musiałby tego chcieć. Jeśli wciąż wymawia się nadmiarem pracy itp. - odczytaj te informację "nie mam czasu dla ciebie".


Ludzie, którzy mają się ku sobie, podkreślają to gestami. Nawet, jeśli to początek znajomości, wasze ciała lgną do siebie. On Cię nie obejmuje, nie przytula, a kiedy ty to robisz - on się odsuwa, usztywnia? Hmmm… chyba go nie pociągasz.


Wiele z nich można wyczytać, nawet gdy usta milczą. Kiedy mężczyzna wpatruje się w ciebie, wysyła sygnał zainteresowania. Jeśli jednak, patrząc na ciebie, wydaje się zastanawiać, czy zamknął drzwi na górny zamek, to pewnie myśli właśnie o tym…


W Twoim telefonie nie ma żadnej wiadomości od niego, skrzynka mailowa pusta? Nie zadzwonił, by spytać, jak poszedł ci egzamin? Nie tłumacz, że pewnie jest bardzo zajęty. Świetnie wiesz, że ludzie, którzy o sobie myślą, czują potrzebę, by to zasygnalizować. Ot, choćby SMS-em.


Jeśli on go nigdy nie używa, a gdy słyszy je w twoich ustach - podnosi brwi, to znaczy, że nie traktuje waszej relacji jako związku.


Twoje marzenia o wspólnym wyjeździe nie znajdują oddźwięku? Ba, nie dał się zaprosić na ślub kuzynki ani na urodziny twojej przyjaciółki? To znaczy, że woli pozostać na bezpiecznym, neutralnym gruncie.


8. Nigdy nie poznałaś jego znajomych


Kiedy kogoś kochamy, znajdujemy mu miejsce wśród najbliższych, lubimy się nawet nim pochwalić. Wygląda na to, że on nie ma ochoty znaleźć się w twoim świecie ani wpuścić cię do swojego.


Jeśli facet deklaruje, że nie chce związku, nie warto zakładać, że miłość do ciebie to zmieni. Przyjmij do wiadomości, że właśnie wyleczył w ten sposób ewentualne wyrzuty sumienia. Na wypadek, jeśli ty się zaangażujesz i poczujesz się zawiedziona.


Nie wierzę, że kobiety nie wyczuwają braku zainteresowania i prawdziwego zaangażowania. Jeśli więc masz wrażenie, że jego serce dostałaś tylko na chwilę, tak do "potrzymania" (a może raczej sama je sobie wzięłaś) - to znaczy, że tak właśnie jest.


Joanna Godecka - terapeutka, coach, trenerka. Ekspert i doradca w sprawach relacji partnerskich. Autorka książek "Szczęście w miłości", "Bądź pewna siebie", "Przestań się zamartwiać". Członek Polskiego Stowarzyszenia Terapeutów TSR. ( joannagodecka.pl , twojdobrycoach.pl )


Męskie uczucia są dla wielu kobiet jak czarna magia. Automatycznie w związku oczekujemy od partnera podobnego przeżywania emocji, reagowania w sposób zbliżony do tego, który sami prezentujemy. Jednak bardzo różnimy się od siebie. Mężczyźni zupełnie inaczej oswajają uczucia.

W przypadku panów, zakochanie się w partnerce, jest procesem, który ma swoje etapy. Czasem trwają krócej, innym razem dłużej, ale zazwyczaj mężczyźni nie wskakują w relację pełną parą i na wszystkich płaszczyznach równocześnie. Są cztery etapy wiązania się, przez które przechodzą, zanim pomyślą o „to już na zawsze”.
Choć byśmy zapierali się, że wygląd wcale nie jest ważny – to absolutna nieprawda. Jest i kropka. Dla kobiet również. Jednak atrakcyjność fizyczna wcale nie jest równoznaczna z ideałem. To własnie od pierwszych wzrokowych wrażeń zazwyczaj rozpoczynamy znajomość.
Dla mężczyzn o atrakcyjności kobiety często decydują szczegóły, jeden pociągający drobiazg, „to coś”, co sprawia, że zaczyna iskrzyć i przyciąga ich do partnerki.
Na tym etapie rozpoczyna się budowanie więzi pomiędzy partnerami. To co najważniejsze, by zrobić następny krok, to poczucie „dopasowania”. To, jak mężczyzna czuje się przy kobiecie, tzw. porozumienie dusz i zwyczajna zgodność osobowości.
Kolejny istotny etap w relacjach damsko-męskich, z puntu widzenia panów, to moment, w którym zaczynają stawiać sobie „poważne” pytania, rozmyślać o swoich uczuciach i wygłaszać względem partnerki pierwsze uczuciowe deklaracje.
Na tym etapie znajomości dla mężczyzn istotne stają się takie cechy, jak wartości, jakimi kieruje się partnerka, wspólne zainteresowani i pasje.
Wtedy po raz pierwszy mężczyźni zaczynają ostrożnie myśleć o wspólnej przyszłości i związku na cały etat. Są już na miarę bezpiecznym terenie, znają swoją partnerkę na tyle dobrze, by nie ryzykować zbyt wielkiego zaskoczenia.
O tym, że miłość jest ślepa, wie każdy. Tylko co z tego. To akurat ten rodzaj wiedzy, z której nijak nie potrafimy zrobić użytku. Jeden kradnie nam kasę, drugi zdradza, trzeci okazuje się być pasożytem, a my tak bardzo chcemy, żeby ktoś nas w końcu kochał, że jesteśmy w stanie pójść na wiele kompromisów, przymknąć oczy na wiele nadużyć i… dać się oszukać facetowi, który albo zapewniał, że jesteśmy kobietą jego marzeń, albo to on wydawał się nam księciem z bajki.
Nie ufałam facetom, w ogóle nie chciałam żadnego związku. Rozstałam się po sześciu latach z facetem, o którym myślałam, że spędzę z nim resztę życia. Tymczasem przyszło mi spędzić samotnie wakacje, bo gość okazał się zwykłym draniem, który romansował z koleżanką z pracy, z którą wyjeżdżał w delegację i chodził na służbowe kolacje. Ja podobno nie byłam dla niego ważna, był ze mną z przyzwyczajenia, nuda panie, nuda – jak się okazało. A ja durna czekałam na pierścionek, naprawdę wierzyłam, że stworzymy rodzinę. Skończyłam 35 lat i stałam się samotną sfrustrowaną i rozgoryczoną kobietą. Moje życie kręciło wokół pracy, zajęć z pilatesu i szukania przepisów na zdrowe potrawy, których nie miałam komu gotować. Po sześciu latach wylądowałam w wynajętej kawalerce mając wrażenie, że znowu wszystkiego muszę się dorabiać. Bo oczywiście, to, co było wspólne, bo rozstaniu zostało jego. Lodówka, pralka, mikrofalówka… Poczęstował mnie 500 złotymi na odchodne. Jakby można było za tę całą krzywdę i zmarnowane lata zapłacić. Dupek.
Marka poznałam w knajpie, koleżanka z pracy robiła urodziny, wyciągnęły mnie. Jakoś niespecjalnie mnie zainteresował, poza tym miałam mocne postanowienie niezwracania uwagi na facetów, a jak już to potraktować ich instrumentalnie – szybki seks i każde idzie w swoją stronę. Skoro oni tak mogą, to czemu ja nie. Ale ten był inny. Nie narzucał się. Podszedł do stolika pytając, co świętujemy i czy mógłby postawić nam drinki. Laski stukały mnie pod stołem, bo wyraźnie wzrok zawiesił na mnie. Prychnęłam, bo facetów to ja mam w głębokim poważaniu. Ale on się dosiadł.
Chciał zatańczyć. Okej, może wtedy się odczepi. Ale było coraz milej. Usiedliśmy przy barze. Na moje, że nie chcę mówić o sobie, on zaczął. Po rozwodzie, żona została z dwójką synów, za którymi bardzo tęskni. Jest w Warszawie, bo z kumplem rozkręca biznes, ma kasę po podziale majątku. Żona go zdradziła, więc walczył o swoje. Ale o niej złego nie powiedział, tylko suche fakty, za to tak mówił o swoich synach… To mnie ujęło. Przecież facet, który tak bardzo kocha swoje dzieci nie może być zły. Czy ja kiedyś przestanę być tak naiwna? Wstyd mi, jak o tym opowiadam… No nic, wziął mój numer telefonu, ale nie liczyłam, że się odezwie. Jeszcze myślałam: „Taki fajny facet, nie łudź się, że zadzwoni”.
„Może wyjdziemy do kina, jakoś mi tu samotnie w tej Warszawie”. Aż podskoczyłam na krześle. Spokojnie, spokojnie, nie odpisuj od razu, jesteś w pracy. Umówiliśmy się, potem kolejny raz i kolejny. Fajnie się nam ze sobą rozmawiało. On opowiadał o pracy, o tym, jak ciężko im firmę rozruszać, to było coś z materiałami elektrotechnicznymi, nic z tego nie rozumiałam. Teraz myślę, że pewnie o to mu chodziło. Nie interesowało mnie to, nie dopytywałam, nie znałam się. Bardziej skupiłam się na tym, ile w nim było zapału, nadziei i chęci działania. Kiedy w weekend widywał się z synami, a ja spędzałam ten czas sama, zaczynałam snuć wspólne plany. „Nie rób tego, jeszcze wszystko może się wydarzyć” – próbowałam to wszystko racjonalizować. Ale było za późno. Więc, kiedy on zdecydował się kupić mieszkanie na kredyt, ja ochoczo zaproponowałam, że pomogę mu je urządzić. Pół roku znajomości to może nie za długo, ale jak się ma 36 lat, to na co czekać, miałam pewność. Był czuły, opiekuńczy, dobry ojciec, choć jego dzieci nie zdążyłam poznać. Ale na wszystko przecież przyjdzie czas.
Marek kupił trzypokojowe mieszkanie. Dwie sypialnie – jedna dla dzieci, dr
Żonka nudzi się w sypialni
Tylko mnie nie rozerwij, proszę!
Rimming w taxi

Report Page