Monika sprzedała się na szklanym biurku

Monika sprzedała się na szklanym biurku




🛑 KLIKNIJ TUTAJ, ABY UZYSKAĆ WIĘCEJ INFORMACJI 👈🏻👈🏻👈🏻

































Monika sprzedała się na szklanym biurku
Wykryliśmy nietypowy ruch pochodzący z Twojej sieci komputerowej. Prosimy o potwierdzenie CAPTCHA w celu weryfikacji.
Please stand by, while we are checking your browser...
Please enable Cookies and reload the page.
Jeżeli problem nadal będzie występował skontaktuj się z naszym Centrum Wsparcia Klienta pisząc na adres: obsluga.klienta@empik.com lub zadzwoń pod nr telefonu: +48 22 462 72 50.

Wykryliśmy nietypowy ruch pochodzący z Twojej sieci komputerowej. Prosimy o potwierdzenie CAPTCHA w celu weryfikacji.
Please stand by, while we are checking your browser...
Please enable Cookies and reload the page.
Jeżeli problem nadal będzie występował skontaktuj się z naszym Centrum Wsparcia Klienta pisząc na adres: obsluga.klienta@empik.com lub zadzwoń pod nr telefonu: +48 22 462 72 50.


543 Pages • 160,940 Words • PDF • 2.6 MB

Helena Kowalik
Warszawa kryminalna
Projekt okładki: Michał Korsun Fotografia na okładce i wewnątrz: Izabela Szymczak Radaktor prowadzący: Bożena Zasieczna Redaktor techniczny: Sylwia Rogowska-Kusz Konwersja do formatu EPUB: Robert Fritzkowski Korekta: Zespół © tekst by Helena Kowalik © for the Polish edition by Muza SA, Warszawa 2011 ISBN 978-83-7758-125-4 MUZA SA Warszawa 2011 Wydanie I
Musimy być niewolnikami prawa, abyśmy byli wolni (Cyceron)
Bogdanowi, opoce w moim życiu
TAKIE CZASY
SYMPATIA Z PLAMKĄ KRWI Edyta była tego dnia bardzo niespokojna – zeznał przed sądem jej kolega z pracy Andrzej K. – Zazwyczaj bardzo uważna, konkretna, wszak robiła w finansach, co trochę odrywała się od papierów, aby zadzwonić przez komórkę. Siedzieliśmy biurko w biurko. Od razu zorientowałem się, że telefonowała do swego chłopaka Arka. Wkrótce mieli brać ślub. We Włoszech, bo tam mieszkali jego rodzice. Andrzej K. nigdy tego narzeczonego nie widział. Ale od kilku miesięcy był mimowolnym świadkiem wybuchu gwałtownego uczucia swej koleżanki. Dzwoniąc, nie mogła się powstrzymać przed prawieniem swemu mężczyźnie czułych komplementów. K. znał też szczegóły pewnej operacji finansowej, jaką Arek – właściciel firmy zakładającej internet w biurowych budynkach – przeprowadzał z pomocą swej dziewczyny. Chodziło o kupno w Niemczech sprzętu komputerowego i natychmiastowe odsprzedanie z dużym zyskiem kontrahentowi w Polsce. Edyta W. mówiła, że to będzie interes ich życia. Za zarobione pieniądze zamienią jej obecne mieszkanie na większe, urządzą się. Był tylko jeden problem. Pieniądze. Narzeczony już przelał na konto sprzedającego sprzęt swoje 78000 złotych, tytułem kaucji. Do zapłacenia całego rachunku brakowało mu 60000 zł. Kontrahent zastrzegł, że jeśli klient nie wpłaci całości w terminie, zaliczka przepadnie. Dziewczyna robiła wszystko, aby pożyczyć tę resztę z banku, od swej firmy, a także od znajomych. Kolega, który widział jej gorączkowe zabiegi dziwił się, że interes życia nie jest asekurowany umowami. Nie podobały mu się warunki transakcji: jeśli odbiorca sprzętu nie zapłaci umówionego dnia, kaucja przepada. Ale Edyta, absolwentka renomowanej uczelni ekonomicznej, pozostawała głucha na jego rady. Przelała zgromadzone pieniądze, ucałowała narzeczonego na drogę (elementy komputerowe miał odebrać w Kostrzynie nad Odrą) i przez pół dnia, zamiast pilnować biurowej buchalterii, pilotowała Arka telefonicznie, wodząc palcem po mapie drogowej. Nazajutrz, w czwartek 10 listopada 2005 r., tuż przed długim weekendem, mieli się spotkać na uroczystej kolacji. Tym razem w mieszkaniu na
warszawskim Żoliborzu, które Arek wynajmował od kolegi, pracującego za granicą. Rozliczą swoje wkłady w transakcję życia, a potem… rozmarzona dziewczyna zastygała nad robotą rozłożoną na biurku. Andrzej K. właśnie tak ją zapamiętał. *** Trzydziestoletnia Edyta, mieszkająca w Warszawie dopiero od kilku lat, poznała Arkadiusza B. na portalu „Sympatia.pl”. To przyjaciółka Wiola poradziła jej szukać znajomości w internecie. Jej się udało, ma kogoś, poznanego właśnie tą drogą. Edyta wykupiła abonament. Mężczyzna, który 19 sierpnia 2005 r. o godz. 13.20 odpowiedział na anons Edyty, prezentował się na zdjęciu jako luzak. Długie włosy, szeroki uśmiech, widoczne bicepsy. Twarz… Darwin określiłby ją jako typ neandertalski. Stał w samych szortach nad jeziorem i trzymał taaaką rybę. To, jak się przedstawił, pasowało do fotografii, na którą Edyta patrzyła. – Jestem romantycznym chłopakiem, który poszukuje odrobiny szczęścia w życiu. Mieszkam i pracuję w Warszawie. Wykształcenie wyższe. To znaczy wcześniej studiowałem na AWF, a teraz na Wyższej Szkole Prawa i Administracji. Zainteresowania: biznes i gospodarka. Nie mam problemu z brakiem pieniędzy. Marzę o wesołej, sympatycznej dziewczynie, która ceni szczerość i czas spędzony we dwoje. Jeśli chcesz się dowiedzieć czegoś więcej, odpisz. Ona odpowiada, podaje swój adres e-mailowy. Już po kwadransie przychodzi zwrotna poczta. Dorzucił parę informacji o sobie: wnuk kultowego reżysera, lubi spacery w parku wilanowskim, często zachodzi do Muzeum Narodowego, ma młodszą siostrę Anię, która podobnie jak ich rodzice mieszka we Włoszech. A teraz kolej na nią. – Co ci napisać? – odpowiada Edyta. – Jestem normalną dziewczyną, optymistycznie nastawioną do świata i otaczających mnie ludzi. Otwarta, szczera, tego samego oczekuję od drugiej osoby. Niepoprawna optymistka, aczkolwiek ostatnio dosyć twardo stąpająca po ziemi. Chętnie pomagam innym, nie toleruję kłamstwa i obłudy. Aktualnie pracuję w zagranicznej firmie, administrującej budowę hotelu. (…). Na koniec uwaga: – Osobiście nie jestem przekonana, że na stronach
„Sympatii” można spotkać tę drugą połówkę jabłka, ale próbować nie zaszkodzi… Jeszcze tego samego dnia wieczorem on opowiada, co lubi robić: Opalać się; najlepiej było na przepustce w Chorwacji, gdy zaciągnął się do oddziałów ONZ. Gotować; preferuje kuchnię śródziemnomorską. Właśnie w tej chwili robi pizzę ziołowo-serową. Do tego wino – chilijskie, chociaż lepsze byłoby australijskie czerwone wytrawne. Ale akurat tego nie ma pod ręką. Nienawidzi restauracji, gdyż jako dziecko spędził tam wiele godzin zabierany przez matkę, która nie potrafiła zrobić nawet jajecznicy. Ona: – Mężczyzna swobodnie czujący się w kuchni? Chciałabym poznać takiego w realu. On: – Może się uda. Edyta wysyła mu swój numer telefonu. Nazajutrz rano znów do siebie e-mailują. Ona opowiada o swojej pracy – właśnie siedzi w biurze – że jest to przedsiębiorstwo z Austrii. On reaguje natychmiast – co za zbieżność, ta firma kiedyś chciała współpracować z jego ojcem, który prowadzi na dużą skalę inwestycje budowlane. Ale, uprzedza jej pytanie, dosyć o interesach. Wieczór, to pora na wypicie wina, zwierzenia. Ma w domu piwniczkę do przechowywania tego trunku. Zaopatruje się bezpośrednio we włoskich winnicach przy okazji odwiedzin rodziny. – Chodziłem z pewną Anią… – zmienia temat. Ale rozstali się. Ciężko to przeżył, był nawet na medytacjach w klasztorze. Już nie boli, jednakże czuje się samotny. Nawet psa Kodiego nie ma teraz przy nim. Pojechał z rodziną do Włoch. – Pokażę ci jego zdjęcie – zapowiada, na moment odchodząc od komputera – po chwili na monitorze Edyty pojawia się roześmiany pysk wilczura. Umawiają się na spacer w Łazienkach. Po powrocie do domu ona natychmiast zwierza się przyjaciółce: – Dostałam różyczkę – pisze w e-mailu – którą znienacka wyciągnął spod kurtki. Mówię ci, to nie jest facet, który szuka przygody. Ma bardzo poważne podejście do życia. Zapytałam, skąd jego pseudonim Atilla, którym
posługiwał się na „Sympatii”. Okazało się, że to nazwa przywódcy Hunów, który rozbił Cesarstwo Rzymskie. (Ha, ha, że niby taki niepokonany?). Miesiąc później ona zaprasza go przez internet do siebie na obiad. – Na co masz ochotę? – pyta. Arek: – Tzn.? Edyta: – Do zjedzenia:) Arek: – Ależ Gwiazdko. Ja żyję na batonikach, więc wszystko zrobione twoimi łapkami będzie super. Edyta: – No nic, sama coś wymyślę :). A co robiłeś do południa? Arek: – Kablowaliśmy budynek. Została tylko informatyka i można podłączać. Edyta: – Lubisz lasagne? Arek: – Pewnie. Wytrawne teramo z środkowych Włoch pani odpowiada? Rocznik 2002? Edyta: – Proszę cię, żebyś nic nie przywoził ze sobą. Arek: – Ja bardzo chcę. Specjalnie pojechałem do mieszkania, żeby zabrać to wino. Edyta: – Czekam na ciebie. Nazajutrz rano ona do przyjaciółki: – Przyjechał z różą. No i wiesz… Został do rana. W czasie śniadania powtarzał: co ty ze mną zrobiłaś, przewróciłaś mi świat do góry nogami. Dał mi karteczkę, żebym odczytała, gdy już wyjdzie. Napisał: „Kocham cię. Chcę ci otworzyć drzwi do raju”. Boże, jaka jestem szczęśliwa. Słuchaj, pędzę, jestem cholernie spóźniona. Ledwo usiadła przy biurku i otworzyła komputer, sypnęło listami od niego: Arek: – Co robi teraz moja Gwiazdeczka? Edyta: – Pije herbatkę i robi jakieś przelewy. Arek: – A myślałaś o mnie troszeczkę? Edyta: – Baardzo dużo. A może ty uważasz, że się zbytnio pospieszyliśmy? Arek: – Skąd. Bardzo się cieszę. Kochanie, muszę zaraz jechać na miasto. Edyta: – Cześć Słoneczko.
Arek: – Cześć Gwiazdko. Wieczorem znów e-mailują. Kilka godzin. O północy Edyta pisze mu na dobranoc: „Śpij słodko”. Arek: – Na pewno nie. Już ci się znudziłem. Edyta: – Ale dlaczego tak mówisz? Nazajutrz w godzinach pracy: Edyta: – Gdzie jesteś Misiaczku? Komputer milczy, telefon nie odpowiada. Stęskniłam się za Tobą. Arek po godzinie: – Też się stęskniłem. Ale strasznie jestem zarobiony. Edyta: – Zjawiłeś się tak nagle, taki cudowny, kochany, wspaniały. Boje się, żeby cię nie stracić. Arek: – Jestem jak rzep. Jak już się do kogoś przyczepię… Edyta: – Tak bardzo chciałabym się do Ciebie przytulić. Cudownie być w twoich ramionach. Arek: – Miałbym jeszcze dużo siły, gdybyś była obok. Edyta: – I jak ja mam cię nie kochać! Arek: – Musisz skarbie. MUSISZ. Edyta: – Momentami myślę, że nie pasuję do Twojego otoczenia, twojej rodziny. Zwykła dziewczyna z prowincji. Z moim wyglądem… Arek: – Co za głupoty skarbie. Ty jesteś moim otoczeniem, wszystko inne zaczyna być tłem. Edyta: – Nie zobaczymy się w weekend? (To pierwszy sygnał, że Arkadiuszowi B. wcale nie spieszno do Edyty. W ciągu kilku miesięcy znajomości ona będzie wielokrotnie prosiła o wspólną kolację, a choćby i spacer. On się wykręci nadmiarem zamówień od klienta albo przerwie telefoniczną rozmowę w pół zdania pod pretekstem, że „padła mu bateria”). Arek: – W weekend mam uczelnię. Edyta: – Mimo że tak krótko się znamy, jestem Ciebie pewna. Arek: – Nie zawiodę cię nigdy. Zakręciłaś mnie nieźle. 29 września 2005 roku ona przepisuje do SMS-ów treść sentymentalnych piosenek, cytuje miłosne wiersze. Możliwe, że niektóre są jej autorstwa: „Czegoś mi brak/ czegoś pięknego/ dotyku Twoich warg/ uśmiechu Twego/
oczu kochanych, gorących słów/ tych pieszczot słodkich jak miód”. Arek: – Obiecuję, że nie będę Cię długo męczył dziś wieczorem. Edyta: – A może ja bym chciała, żebyś mnie pomęczył? A co chciałbyś mi powiedzieć Słoneczko? Arek: – Że Cię kocham. Edyta: – Moje Ty Kochanie Najdroższe. *** Nikt z jej bliskich nie widział Arkadiusza B. Takie było jego życzenie – chciał zrobić wszystkim niespodziankę wiadomością, że się pobierają. Spotkanie z rodzinami było planowane na 19 listopada. Arek miał wręczyć dziewczynie rodowy pierścionek, który jego matka obiecała przywieźć z Włoch. Przed wizytą Edyta wymyka się na jeden dzień do rodzinnego Łowicza, aby opowiedzieć matce o swoim szczęściu. – Gdy tylko stanęła w progu – zeznała w sądzie pani W. – od razu domyśliłam się, że coś ważnego zdarzyło się w jej życiu. Powiedziała, że poznała go przez znajomych. Trochę się dziwiłam. Ma bogatych rodziców, dobrze prosperującą firmę i jeździ starym polonezem? Ale Edyta zaraz go broniła – nie przywiązuje wagi do rzeczy materialnych. Chciałam wiedzieć, gdzie będą mieszkać po ślubie. W jej M3? – Dla takiego światowca – córka śmiała się – to za mała przestrzeń. Na razie zamienią jej dwa pokoiki na większe, a potem przeniosą się do 200metrowego mieszkania jego starej ciotki, która zapisała mu ten lokal za opiekę. Edyta nie mówi Arkowi o rozmowie z matką. Jej powiernicą jest Wiola W. Na 14 listopada są umówione na przymierzanie sukni ślubnej. – Chciałam Arka poznać – opowiedziała W. dwa lata później na rozprawie sądowej. – Edyta mówiła, że on ją błaga, aby utrzymała wszystko w tajemnicy, to jest takie romantyczne. Jakoś mi to nie pasowało. Ale na sprawdzenie choćby jego firmy miałam za mało danych. Tymczasem narzeczeni rozmawiają przez internet, jak urządzą swoje
mieszkanie po ślubie. Arek: – W domu uwielbiałem wannę – wielką, kwadratową. W naszym wolę nie wykończyć od razu paru pokoi, ale zrobię dużą łazienkę. Edyta: – …ale taką fajną, właściwie salon i z kabiną do masażu. Kilka dni później Edyta „ma doła”, jak się zwierza Arkowi. Po co wysłał jej zdjęcie swojej poprzedniej dziewczyny, Ani? Tamta jest ładniejsza. – Boję się takiego porównania – wyznaje. A on jak dżentelmen: – To ty moją żoną będziesz. Edyta: – Podejrzewam, że piszesz jeszcze z kilkoma innymi osobami. Arek: – To mnie pilnuj i dbaj o mnie. Edytę nadal coś dręczy. Wysyła SMS do przyjaciółki: – Czasami dziwnie ze mną rozmawia, nienaturalnie się zachowuje. A nazajutrz jest wszystko OK. Wiola w odpowiedzi: – Nie wiem dlaczego, ale martwię się o ciebie. To irracjonalne. Teraz lecę do Paryża, pogadamy, gdy wrócę, po 10 listopada. *** Edyta nie ma czasu na analizę dziwnych przeczuć Wioli. Musi się sprężyć, aby doszedł do skutku ów interes życia. Bardzo stara się zdobyć potrzebne Arkowi pieniądze, ale to nie jest takie proste. Tymczasem 19 października dostaje dziwny e-mail: „Hejka Edyta. Pewnie nie wiesz, kim jestem. Więc się przedstawiam. Nazywam się Ania. Zastanawiasz się, czego chcę od Ciebie? Otóż, jako osoba miła i wrażliwa chcę ci pomoc. Dobrze rozumiesz, pomóc. Przez przypadek wpadł mi w rączki twój adres e-mailowy. Wiem, że od dłuższego czasu spotykasz się z Arkiem, ale uwierz, to nie ma sensu. Byłam z nim dłuższy czas kilkanaście miesięcy temu i wiem, że na pewno do mnie wróci. Po prostu chcę ci oszczędzić stresu. I proszę cię, żebyś odpuściła sobie. Zapewniam cię cukiereczku, że ja nie odpuszczę. Już w tej chwili jestem Arkowi potrzebna. To ja mu pomogę zrealizować jego marzenia i cel – mam na myśli pewną transakcję finansową. To niewygórowana cena za szczęśliwe życie, prawda? Teraz wyjeżdżamy we dwoje na kilka dni i postaram się, aby
ten weekend na długo mu zapadł w pamięci. Ślę serdeczne pozdrowienia. Aneczka”. Edyta w e-mailu do przyjaciółki przebywającej w Paryżu: – Ta Ania nigdy nie zniknie z naszego życia. On wszystkiemu zaprzecza, mówi, że nie widział, jej odkąd zerwali, ale ja nie mogę spać. Że też on nie widzi jej gry i jaka jest wredna. Dwa dni później pisze do Arka rano z biura: – Wstawaj, mój Książe. Głęboko wierzę w miłość, która nas łączy, dlatego też nie pozwolę, by ktokolwiek stanął na drodze do naszego szczęścia. Ty jesteś Moją Połóweczką Jabłuszka, nikomu Cię nie oddam. Arek: – Jak zmierzyć moją tęsknotę do Ciebie, Skarbie? Chcę zostać z Tobą na resztę życia, Gwiazdeczko. Nie przepędzisz mnie i już. – Edyta po liście od Aneczki postanowiła uprzedzić rywalkę i wziąć kredyt pod hipotekę swego mieszkania – zeznał w sądzie jej kolega z pracy. – Ubłagała też szefa, aby poręczył za nią w kasie zapomogowej. Arek codziennie pyta, ile zebrała, co załatwiła. Ona melduje: właśnie jest po rozmowie w PKO o pożyczce hipotecznej na jej M3. On ją zagrzewa do starań o pieniądze, zapewniając o swej miłości. O czwartej nad ranem 22 października wysyła jej e-mail: – Myślę o Tobie nieustannie. Mocno kocham. Edyta odpowiada natychmiast (też nie śpi?): – Gdybyś był troszkę bardziej elastyczny, Kochanie moje, to nie musielibyśmy teraz rozmawiać za pośrednictwem internetu. Dobrze wiesz, że mógłbyś się do mnie wprowadzić na ten czas, zanim kupimy duże mieszkanie. Arek: – Kotuś… Edyta: – Wiem, wiem. Dobranoc. Nazajutrz rano wysyła mu SMS-a: – Kiedy pójdziemy do USC, jeśli oczywiście nadal tego chcesz? Arek: – Pewnie, ja jestem stały w uczuciach. Nie będę czekał, bo mi umkniesz. Edyta: – Kiedy me oczy zobaczą Ciebie? A usta odnajdą usteczka Twe? Arek: – Gdy gwiazda zaranna swe jarzmo uwolni, a bóg z morza słońcu wstać każe.
Edyta kilka dni później, 27 października: – Jakoś dziwnie ze mną rozmawiasz. Półsłówkami, jakby Cię to wszystko męczyło. O co chodzi? Ta niepewność mnie po prostu wykańcza. Arek: – A bo zaczynam żałować, że puściłem klientowi ten przelew. To jednak kupa mojego kapitału. Jakby nie wyszło, wszystko stracę. Edyta: – Ja też siedzę jak na szpilkach. Dzwoniła doradca z PKO, że wszystko na jak najlepszej drodze. Dzisiaj będzie odpowiedź i może jeszcze podpiszę umowę. Kocham Cię!!! Pójdziesz w środę, zamówić termin naszego ślubu? Już nie mogę się doczekać tego najcudowniejszego dnia. A co mi teraz odpowiesz? Arek: – Jestem mały pyłek, a Ty całym moim światem. (Rozłącza się). 31 października. Edyta: – Nie dadzą mi na hipotekę. Za dużo wzięłam kredytów. Kochanie, co teraz zrobimy? Do kiedy musimy zapłacić za towar?. Arek: – Do długiego weekendu muszę to zrobić. Edyta: – Nie możemy pozwolić, aby stracić tyle pieniędzy. Ja – w przeciwieństwie do Ciebie – wierzę, że uda mi się zebrać. Arek: – Skarbie mój, wiem, że jesteś aniołem, ale to Bóg jest wszechmogący, a nie aniołowie. Edyta: – …poza tym, jeszcze z City Banku będzie kredyt i teraz wystąpię o mniejszą kwotę, więc zachowam zdolność. Arek: – Jesteś czymś najcudowniejszym, co mogło mi się w życiu przydarzyć. Edyta: – Przyjedziesz dziś do mnie? Arek: – Kochanie, jestem padnięty. Raczej nie dojadę przed nocą, skarbie… Edyta: – Boję się, że jakby coś nie wyszło, to mnie zostawisz. Z tym twoim klientem wszystko bez umowy, na słowo. Nie mogę przestać o tym myśleć. Jesteś tam? Hallo!? Arek nie odpowiada, nazajutrz się wytłumaczy, że padł mu komputer. 6 listopada. Edyta: – Brakuje już tylko 10 tysięcy… Jutro zrobię przelew na twoje konto i resztę pieniędzy dam Ci w gotówce. Nie mogę się denerwować, bo za dużo jest do stracenia. Podziwiam Twój spokój. Arek: – To próba zachowania zimnej krwi. Gdy w 1815 roku na
Napoleona nacierało 20000 wojsk koalicji angielsko-pruskiej, on stał na wzgórzu niewzruszony i patrzył na zbliżającego się wroga… Wtedy marszałek de la Garde powiedział: – Podziwiam wasz spokój, ekscelencjo. A Napoleon: – Tylko zimna krew pozwoli zachować trzeźwość widzenia całej sytuacji. Edyta: – Ale to nie zmienia faktu, że brakuje nam 10000 złotych. Arek: – Damy sobie radę. To tylko kilka dni (…). Pojedziemy po południu na Wileńską? Edyta: – Dlaczego akurat tam? Arek: – Widziałem tam u jubilera oryginalne obrączki. Edyta: – I potem zostaniesz u mnie do jutra? Za każdym razem muszę Cię prosić. Arek: – Mamy zostać małżeństwem i ty zadajesz takie pytanie! Waćpanna możesz tylko rozkazywać, a nie prosić. 10 listopada. Edyta zwierza się koledze z biura, że Arek odebrał w Kostrzynie towar, ale rozliczenie, ile na tym zarobili, przesuwa się o kilka dni po weekendzie. To może i dobrze, uspokaja się, przynajmniej buchalteria nie zakłóci im uroczystej kolacji, na którą narzeczony zaprasza dziś wieczorem. Ostatnia wiadomość tekstowa od Edyty do Arkadiusza B. przyszła na jego komórkę 11 listopada o godz. 13.57. O treści: „Kocham Cię Kochanie moje najmocniej na świecie”. Policja ustaliła, że wiadomość nadano 9 listopada. To przypadek, że tak długo szła. *** Dziesiątego listopada rodzice Edyty, jak co roku, wyjeżdżają na imieniny do teścia drugiej córki, Justyny. Podczas kolacji matka nasłuchuje dzwonka telefonu – zazwyczaj o tej porze Edyta składała solenizantowi życzenia. – Nie denerwuj się, pewnie wyjechała na weekend i nie ma zasięgu – uspokaja ją starsza córka. – Miałam taki straszny sen – zaczyna pani B. i urywa… – Przepraszam – kręci przecząco głową – nie chcę go opowiadać. W poniedziałek 14 listopada już cała rodzina Edyty wydzwania na numer
jej komórki. Słyszą tylko komunikat – abonent jest poza zasięgiem. We wtorek Justyna jedzie do biura siostry. Dowiaduje się, że nie przyszła do pracy, nie zadzwoniła. Nazajutrz rodzina wraz z Wiolą, która wróciła z
Musisz na długo zapamiętać tę noc!
Bolesne doświadczenie dla cycków
Porno Przyjaciele

Report Page