Mokra Sabinka rozkłada nogi

Mokra Sabinka rozkłada nogi




🔞 KLIKNIJ TUTAJ, ABY UZYSKAĆ WIĘCEJ INFORMACJI 👈🏻👈🏻👈🏻

































Mokra Sabinka rozkłada nogi
We're sorry for the confusion. We're currently working on it. Try refreshing in a few minutes.



News
Publishing




28.04.2014
• 1 949 Views





TAGS

dialog
panie
niech
jezioranach
matysiakowie
wiem
chyba
zaraz
wiesz
panu
dramat
artystyczny
www.mimuw.edu.pl



Flag as Inappropriate

Cancel



Cancel
Delete




Cancel
Overwrite
Save


© 2022 Yumpu.com all rights reserved


English Deutsch Français Italiano Español



Revert

Cancel

Turn your PDF publications into a flip-book with our unique Google optimized e-Paper software.
E0001 S. Mrożek Czarowna noc Dialog 2/1963 str. 7 Co myślał ten artysta? .. No, ewentualnie, prawdopodobnie .. a widzi pan kolega! No właśnie! Od razu mówiłem, że coś w tym jest .. wyobraźnia, drogi panie kolego. Wyobraźnia .. ha, co robić. Pan kolega się myje? Proszę bardzo. Pan inżynier będzie łaskaw pierwszy. Ja zaczekam .. uwinę się raz-dwa. Ciekaw jestem, kto zostawił to mydło? E0002 S. Mrożek Czarowna noc Dialog 2/1963 str. 9 Za komodą ... Widocznie tu był apartament. Zamknięte ... No to w porządku .. Nic nie widać. Zatkane papierem ... Jasne. Zawsze zatykają ... Co pan kolega zamierza? ... Zobaczę, co się da zrobić .. Ależ niech pan da spokój, to nie wypada. Niech pan zgasi to światło i kładzie się spać. Jest pan przecież poważnym człowiekiem. Drogi panie kolego, rozumiem, że w czasach szkolnych. Ale teraz? Jest pan przecież głową rodziny. Co jest? E0003 S. Mrożek Czarowna noc Dialog 2/1963 str. 12 Trochę tu u nas nieporządek. Kawalerskie gospodarstwo, he, he! .. Jak to dobrze, że jednak ciebie znalazłam .. Mnie? .. Szukałam cię wszędzie. Czy dobrze trafiłam? .. Byłem w rozjazdach, bardzo żałuję. Stałe podróże, wyjazdy. Służbowo, rozumie się .. I znowu mamy lato istotnie. Upał nawet w nocy. Wczoraj tak się spociłem, że niech ręka boska broni. Co? E0004 S. Mrożek Czarowna noc Dialog 2/1963 str. 14 Nie ma znaczenia. We śnie nic nie ma znaczenia .. Drogiemu koledze dobrze tak mówić, dla pana może nie mieć znaczenia. Ale ja jestem człowiekiem poważnym, obdarzonym zaufaniem społeczeństwa! .. To po co się panu koledze w ogóle coś śni? .. To moja sprawa .. Aha, zaczynam rozumieć .. Co pan kolega zaczyna rozumieć? .. Nic, nic .. Niechże drogi pan kolega powie! .. [&] E0005 S. Mrożek Czarowna noc Dialog 2/1963 str. 17 Nie wie pan inżynier .. Najpierw pan wynalazł to wszystko swoim naukowym umysłem, a teraz pan nie wie .. Niech pan magister nie traci zimnej krwi .. Ja mam nie tracić zimnej krwi kiedy okazuje się, że mnie nie ma .. Pan magister jest. Tylko że pan magister nie istnieje .. Wszystko jedno przecież nie można żyć, kiedy się nie istnieje. E0006 M. Kuncewiczowa Dziękuję za różę Dialog 2/1963 str. 21 Tak jak zawsze, proszę pana, ona wcale nie stoi .. Rozumiem. Ciągle „Alicja W Krainie Czarów” Kwiateczki .. książeczki. Różowy fartuszek. Ani rusz nie możesz dorosnąć. Nie szkodzi. Ja mogę poczekać .. O nie! Niech pan nie czeka. Po co? Przecież wyszłam za mąż .. Po co? Bo jedziemy na tym samym wozie. Ja ciągle mam swoją brzydką żonę, a ty się wydałaś za tego karierowicza ni z pierza, ni z mięsa. E0007 M. Kuncewiczowa Dziękuję za różę Dialog 2/1963 str. 22 Dzień dobry, Barbaro, drzwi frontowe były otwarte .. Ach, to ty! Dzień dobry, Pat .. Czy czekasz na kogoś? .. Nie. Po prostu nie znoszę widoku samotnej filiżanki .. To taka z ciebie turkaweczka od pary? A jeżeli ja wypiję herbatę Ryszarda, czy się rozpłaczesz? .. Przeciwnie, zaśpiewam z radości. „Ach, co za piękny dziś ranek, ach, co za piękny dziś dzień”. Zaraz nastawię czajnik. E0008 M. Kuncewiczowa Dziękuję za różę Dialog 2/1963 str. 25 Dobry wieczór, mamo. Może mama zdejmie płaszcz .. Nie, dziękuję ci, Barbaro. Pod spodem nie jestem wizytowo ubrana. Chwała ci, panie, że nie mieszkacie w jednym z tych mieszkań wysoko pod niebem. Słowo daję, że upał właściwie mi nie szkodzi. Ojcu Ryszarda też nie przeszkadzał. Nawet w taką skwarną niedzielę jak dziś, ojciec nie włożyłby do kaplicy nic innego, jak tylko czarne ubranie. E0009 M. Kuncewiczowa Dziękuję za różę Dialog 2/1963 str. 28 Przecież teraz jest zima .. Ale niedługo będzie wiosna i będziemy mogły urządzać przyjęcia w studio. Cocktaile i w ogóle. Teraz, moja droga, Ryszard jest na takim stanowisku, że może zapraszać ludzi, na których warto wydawać pieniądze. Czy ty lubisz interesujących ludzi? .. Lubię? Uwielbiam! .. A kogo nazwałabyś człowiekiem interesującym? .. Hm. No, na przykład pan Kuku. E0010 M. Kuncewiczowa Dziękuję za różę Dialog 2/1963 str. 29-30 Dlaczego to akurat miało dla ciebie sens? .. Bo kiedy chorowałem na koklusz, pamiętam, jak ciotka kiedyś powiedziała do mojej matki: „nie trap się, droga Lucy, on płacze, ale kaszlanie sprawia mu przyjemność” .. Tak jakbyś ty kiedykolwiek mógł być prosiakiem. Ach ani dnia dłużej nie chcę już być we Frigolandii .. No to chodźmy! Powtarzam ci, że moje łóżko jest dość szerokie dla dwojga. 1
E0547 J. Abramow Na szosie CPARA 19
E0567 Z. Jaremko-Pytowska Trzy praw
E0749 J. T. Dybowski Droga do Warsz
E0768 L. Rybarski Ochotnicy MON 196
E0808 S. Kowalewski Zbawiciele Iskr
E0826 S. Grochowiak Partita na inst
E0844 S. Grochowiak Mniej warci Wyd
E0913 J. Broszkiewicz Bar wszystkic
E0932 T. Karpowicz Czterech nocnych
E1020 A. Markowa Bogato ilustrowana
E1248 M. Leja Wszystko dla naszej m
E1302 W. Odojewski Nikt nigdy nie p
E1320 A. W. Piotrowski Syn P R V 64
E1511 Matysiakowie P R 30.03.1963 o
E1531 Matysiakowie P R 20.07.1963 o
E1551 Matysiakowie P R 28.12.1963 o
E1570 Matysiakowie P R 27.06.1964 o
E1589 Matysiakowie P R 24.10.1964 o
E1607 Matysiakowie P R 30.01.1965 o
E1627 Matysiakowie P R 03.07.1965 o
E1645 Matysiakowie P R 06.11.1965 o
E1663 Matysiakowie P R 09.04.1966 o
E1681 Matysiakowie P R 10.09.1966 o
E1700 Matysiakowie P R 17.12.1966 o
E1718 Matysiakowie P R 29.04.1967 o
E1738 Matysiakowie P R 12.08.1967 o
You have already flagged this document. Thank you, for helping us keep this platform clean. The editors will have a look at it as soon as possible.
Are you sure you want to delete your template?
Performing this action will revert the following features to their default settings:
Performing this action will permanently remove your draft from Yumpu.
Hooray! Your file is uploaded and ready to be published.


Anioł: 1
Bieda: 1 2 3 4
Bogactwo: 1 2
Brat: 1 2 3 4 5
Chłop: 1
Choroba: 1 2
Ciało: 1
Cierpienie: 1 2
Córka: 1
Deszcz: 1 2
Dom: 1 2 3 4 5
Dorosłość: 1 2 3
Drzewo: 1 2 3 4 5
Dzieciństwo: 1
Dziecko: 1 2 3 4 5 6 7
Emigrant: 1
Idealista: 1 2 3
Jesień: 1 2
Kłamstwo: 1 2
Kobieta: 1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20
Kondycja ludzka: 1 2 3
Konflikt: 1
Ksiądz: 1
Lato: 1
Lekarz: 1 2 3 4 5 6 7 8 9 10
Literat: 1
Małżeństwo: 1 2
Marzenie: 1 2
Matka: 1 2 3 4
Mąż: 1
Melancholia: 1
Mężczyzna: 1 2 3 4 5
Miasto: 1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20
Mieszczanin: 1
Miłość: 1 2 3 4 5 6
Miłość tragiczna: 1
Młodość: 1 2 3 4 5
Muzyka: 1
Narodziny: 1
Natura: 1 2 3 4
Nauczyciel: 1 2
Nauczycielka: 1 2 3 4 5
Niewola: 1
Obyczaje: 1 2 3 4 5 6 7
Ojciec: 1
Ojczyzna: 1 2
Pielgrzym: 1
Pijaństwo: 1 2
Podróż: 1 2
Poeta: 1 2
Poetka: 1
Polak: 1 2
Pozycja społeczna: 1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12
Praca: 1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13
Praca organiczna: 1
Praca u podstaw: 1
Przemoc: 1 2
Rewolucja: 1
Robotnik: 1 2 3 4 5
Rodzina: 1 2 3 4 5 6 7
Rośliny: 1 2 3 4
Rozczarowanie: 1
Sen: 1
Siostra: 1 2 3 4
Sługa: 1
Społecznik: 1 2 3 4 5
Starość: 1
Strach: 1
Syn: 1
Szaleniec: 1
Szkoła: 1
Szlachcic: 1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12
Sztuka: 1 2
Śmierć: 1 2 3
Święty: 1
Tęsknota: 1 2
Uczeń: 1
Walka: 1
Wieś: 1 2 3 4
Wizja: 1
Władza: 1
Woda: 1 2
Zazdrość: 1
Zwierzęta: 1
Żałoba: 1
Żona: 1 2
Życie jako wędrówka: 1
Żyd: 1 2 3 4 5 6 7 8 9
Żywioły: 1

C'est des maladi's qui s'voient pas,
N'empêch' qu'aujourd'hui j'suis dans l'tas

Nie budźcie ich, aż ciemność się odmieni,
Przeklęty mrok, gdzie świętym oczy ślepną,
Nie budźcie ich w tę smutną noc jesieni,
W ten zgniły chłód, gdy duchom skrzydła lepną.
Dziś pracy plon i pełne krwi zasiewy
Z rozkisłych pól wchłonęły już kantory…
Nie budźcie ich modlitwą i pieśniami…


Przemożne są krwi związki, która mię jednoczy
Po rodzicielce biednej i niebogim ojcu!
Więc znoś cierpliwie krzywdę, serce me, na którą
On zżymał się, i poświęć życie dla zgasłego
Z siostrzanej tej miłości. Ciała jego wilcy
Żarłoczni nie rozszarpią.To się nie pokaże!
Bo grób wykopię własną ręką i ostatnią
Posługę, choć niewiasta, oddam sama jemu.
Wyniosę go w buchastej szacie tej płóciennej
I sama go pochowam. Nikt mnie nie powstrzyma!
Skuteczny ten wynajdzie sposób, kto odważny…

Epoka: Modernizm Rodzaj: Epika Gatunek: Powieść

Pobierz ebook: PDF EPUB MOBI FB2 TXT
Dzisiaj aż 15 770 dzieciaków dzięki wsparciu osób takich jak Ty znajdzie darmowe książki na Wolnych Lekturach. Dołącz do Przyjaciół Wolnych Lektur i zapewnij darmowy dostęp do książek milionom uczennic i uczniów dzisiaj i każdego dnia!
Dzisiaj aż 15 770 dzieciaków dzięki wsparciu osób takich jak Ty znajdzie darmowe książki na Wolnych Lekturach — dołącz do Przyjaciół Wolnych Lektur i zapewnij darmowy dostęp do książek milionom uczennic i uczniów dzisiaj i każdego dnia [kliknij, by dowiedzieć się więcej]
Miasto Tomasz Judym wracał przez Champs Elysees z Lasku Bulońskiego, dokąd jeździł ze swej dzielnicy koleją obwodową. Lato, Rośliny Szedł wolno, noga za nogą, wyczuwając coraz większy wskutek upału ciężar własnej marynarki i kapelusza. Istny potop blasku słonecznego zalewał przestwór. Nad odległym widokiem gmachów rzucających się w oczy od Łuku Tryumfalnego wisiał różowy pyłek, który już począł wżerać się niby rdza nawet w śliczne, jasnozielone liście wiosenne, nawet w kwiatuszki paulowni [2] . Z wszystkich, zdawało się, stron płynął zapach akacji. Na żwirze, dokoła pniów, pod budynkami, w rynsztokach leżały jej białe kwiatki z ośrodkiem czerwonawym, jakby skrwawionym od ukłucia śmierci. Pył bezlitosny zasypywał je niepostrzeżenie.
Zbliżała się godzina spaceru wielkiego świata i pola drgać zaczynały od ruchu karet. Na drewnianym bruku dudnił jednostajny łoskot jakby oddalona mowa wielkiej fabryki. Przebiegały piękne, lśniące rumaki, migotała ich uprząż, pudła, sprychy lekkich pojazdów — i mknęły, mknęły, mknęły bez ustanku wiosenne stroje kobiece o barwach czystych, rozmaitych i sprawiających rozkoszne wrażenie, jakby natury dziewiczej. Kiedy niekiedy wynurzała się z powodzi osób jadących twarz subtelna, wydelikacona, tak nie do uwierzenia piękna, że widok jej był pieszczotą dla wzroku i nerwów. Wyrywał z piersi tęskne westchnienie jak za szczęściem — i ginął unosząc je w mgnieniu oka ze sobą.
Judym znalazł pod osłoną kasztanów brzeg wolnej ławy i z wielką satysfakcją usiadł tam w sąsiedztwie starej i wąsatej niańki dwojga dzieci. Zdjął kapelusz i wlepiwszy wzrok w rzekę pojazdów, walącą środkiem ulicy, z wolna wystygał. Na chodnikach przybywało coraz więcej osób ubranych wykwintnie — lśniących cylindrów, jasnych paltotów i staników. W pewnej chwili stare babsko z chytrymi oczami wprowadziło między strojny tłum młode koźlątko z sierścią jak śnieg bielutką. Stado dzieci postępowało za koziołkiem uwielbiając go gestami, oczyma i tysiącem okrzyków. Kiedy indziej wielki obdartus czerwony na gębie przeleciał jak fiksat, wywrzaskując głosem ochrypłym rezultat ostatniego biegu koni. I znowu spokojnie, równo, uroczo płynęła rzeka ludzka na chodnikach, a środkiem rwał jej nurt bystry, uwieńczony pianą tkanin przecudnych, lekkich, w oddali niebieskawozielonych…
Rośliny Każdy rozpuszczony liść rzucał na biały żwir z okrągłych kamyków wyraźne odbicie swego kształtu. Cienie te posuwały się z wolna, jak mała wskazówka po białej tarczy zegara. Na ławkach było już pełno, a tymczasem cień opuścił miejsce zajęte przez Judyma i ustąpił je roztapiającej kaskadzie słońca. Naokół innego asilum [3] nie było, więc doktor rad nierad wstał i powlókł się dalej ku placowi Zgody. Z niecierpliwością wyczekiwał, kiedy można będzie przemknąć się wskroś istnego odmętu karet, powozów, dorożek, bicyklów [4] i pieszych na zakręcie głównej fali pędzącej od bulwarów w stronę Pól Elizejskich. Wreszcie stanął pod obeliskiem [5] i poszedł w głąb ogrodu des Tuileries. Tam było prawie pusto. Tylko nad nudnymi sadzawkami bawiły się blade dzieci i w głównym szpalerze kilku mężczyzn rozebranych do koszuli grało w tenisa. Minąwszy ogród Judym zwrócił się ku rzece z zamiarem wędrowania w cieniu murów na placyk przed kościołem Saint-Germain-l'Auxerrois i ogarnięcia bez troski miejsca na imperiale [6] . W owej chwili stało w jego myśli puste kawalerskie mieszkanie aż na Boulevard Voltaire, gdzie od roku nocował, i mierziło go pustką swych ścian, banalnością sprzętów i nieprzezwyciężoną, cudzoziemską nudą wiejącą z każdego kąta. Pracować mu się nie chciało, iść do kliniki — za, nic na świecie.
Znalazł się na Quai du Louvre i z uczuciem błogości w karku i plecach zatrzymał pod cieniem pierwszego kasztana bulwaru. Ospałym wzrokiem mierzył brudną, prawie czarną wodę Sekwany. Gdy tak sterczał na podobieństwo latarni, zapaliła się w nim myśl, jakby z zewnątrz wniesiona do wnętrza głowy: „Dlaczegóż, u licha, nie miałbym pójść do tego Luwru?…”
Skręcił na miejscu i wszedł na wielki dziedziniec. W cieniach przytulonych do grubego muru, w które zanurzył się niby w głębie wody, dotarł do głównego wejścia i znalazł się w chłodnych salach pierwszego piętra. Dokoła stały odwieczne posągi bogów, jedne wielkości niezwykłej, inne naturalnej, a wszystkie prawie z nosami i rękoma uszkodzonymi w sposób bezbożny. Judym nie zwracał uwagi na tych zdegradowanych władców świata. Czasami zatrzymywał się przed którym, ale przeważnie wówczas, gdy go uderzył jakiś zabawny despekt boskich kształtów. Nade wszystko interesowała go sprawa odpoczynku w doskonałym chłodzie i z dala od wrzawy ulicy paryskiej. Szukał też nie tyle arcydzieł, ile ławki, na której by mógł usiąść. Zdybał ją po długiej wędrówce z sali do sali w narożnym zetknięciu się dwu długich galerii, przeznaczonym na schronienie dla Wenus z wyspy Melos.
Miłość, Kobieta, Sztuka W zakątku tworzącym jakby niewielką izbę, oświetloną jednym oknem, stoi na niewysokim piedestale tors białej Afrodyty. Sznur owinięty czerwonym pluszem nikomu do niej przystępu nie daje. Judym widział już był ten cenny posąg, ale nie zwracał nań uwagi, jak na wszelkie w ogóle dzieła sztuki. Teraz zdobywszy w cieniu pod ścianą wygodną ławeczkę jął dla zabicia czasu patrzeć w oblicze marmurowej piękności. Głowa jej zwrócona była w jego stronę i martwe oczy zdawały się patrzeć. Schylone czoło wynurzało się z mroku i, jakby dla obaczenia czegoś, brwi się zsunęły. Judym przyglądał się jej nawzajem i wtedy dopiero ujrzał małą, niewidoczną fałdę między brwiami, która sprawia, że ta głowa, że ta bryła kamienna w istocie — myśli. Z przenikliwą siłą spogląda w mrok dokoła leżący i rozdziera go jasnymi oczyma. Zatopiła je w skrytości życia i do czegoś w nim uśmiech swój obraca. Wytężywszy rozum nieograniczony i czysty, posiadła wiadomość o wszystkim, zobaczyła wieczne dnie i prace na ziemi, noce i łzy, które w ich mroku płyną. Jeszcze z białego czoła bogini nie zdążyła odejść mądra o tym zaduma, a już wielka radość dziewicza pachnie z jej ust rozmarzonych. W uśmiechu ich zamyka się wyraz uwielbienia. Dla miłości szczęśliwej. Dla uczestnictwa wolnego ducha i wolnego ciała w życiu bezgrzesznej przyrody. Dla ostrej potęgi zachwytu zmysłów, którego nie stępiły jeszcze ani praca, ani zgryzota, siostry rodzone, siostry nieszczęsne. Uśmiech bogini pozdrawia nadchodzącego z daleka. Oto zakochała się w pięknym śmiertelniku Adonisie [7] … Cudne marzenia pierwszej miłości rozkwitły w łonie jej jako kwiat siedmioramienny amarylisa. Barki jej wąskie, wysmukłe, okrągłe dźwignęły się do góry. Dziewicze łono drży od westchnienia… Długi szereg wieków, który odtrącił jej ręce, który zrabował jej ciało od piersi i zorał prześliczne ramiona szczerbami, nie zdołał go zniweczyć. Stała tak w półmroku „wynurzająca się”, Anadiomene [8] , niebiańska, która roznieca miłość. Obnażone jej włosy związane były w piękny węzeł, krobylos . Podłużna, smagła twarz tchnęła nieopisanym urokiem.
Gdy Judym wpatrywał się coraz uważniej w to czoło zamyślone, dopiero zrozumiał, że ma przed sobą wizerunek bogini. Była to Afrodite, ona sama, która się była poczęła z piany morskiej. I mimo woli przychodziła na myśl nieskromna legenda o przyczynie onej piany wód za sprawą Uranosa [9] . A przecież nie była to Pandemos [10] , nie była nawet żona Hefajstówa ani kochanka Anchizesa [11] , a tylko jasny i dobry symbol życia, córka nieba i dni
Wymiana żon sprawiła im wiele radości
Seksowna cycata latynoska
Uczennica nastawiła się na ostry anal

Report Page