Moja sasiadka pokazuje mi balony

Moja sasiadka pokazuje mi balony




🔞 KLIKNIJ TUTAJ, ABY UZYSKAĆ WIĘCEJ INFORMACJI 👈🏻👈🏻👈🏻

































Moja sasiadka pokazuje mi balony
Blog Bobika jest obsługiwany przez ŁotrPress przy użyciu WPZOOM na hoście www.coldlight.pl


Od powrotu z Londynu śledziłem po kawałku dyskusję w mediach (między innymi u Sąsiada ) na temat nowej, jeszcze nieopublikowanej książki Jana Tomasza Grossa „Złote żniwa”.
Za każdym kolejnym kawałkiem tej dyskusji miałem poczucie, że wchodzę na jakiś obcy, nieznany mi, pełen zasadzek teren, w którym nie bardzo umiem się poruszać. Gdziem tylko spróbował krok postawić, zaraz zza węgła wypadał Naród i walił mnie pałką po durnym, zatrutym miazmatami łbie, pokrzykując przy tym: a wara! a wara! poszedł do budy ty Nienasz! Pluł nam w twarz nie będziesz, gniazda nie będziesz kalał, niedoczekanie twoje, gadzino z wiadomo jakiego łoża!
Cóż to jest za przedziwna stwora ten Naród (nie tylko polski, nie tylko…), że tak strasznie mu trudno przyznać: no cóż, trudno, nie składam się z samych świętych, mam pochowane po piwnicach również obrzydliwe swołocze i nieraz mi z tego powodu wstyd, ale cóż mogę zrobić więcej, niż głosem niezaczadzonych wyrazić obrzydzenie wobec kanalii, formułując w ten sposób minimalne przynajmniej standardy przyzwoitości?
Pojedyncze osoby do takiej konstatacji są zdolne, ale nie Naród. Naród się obraża, oburza, pada ofiarą nagonki i rusza do kontrataku. Jakie znowu kanalie? Same anioły, chodzące doskonałości i złote ptacy. Swołocz to ten, kto ośmiela się wbić jakąkolwiek szpileczkę w balon samozadowolenia Narodu. Bo wiadomo, że robi to z niecnych, nieczystych i wrogich pobudek. Nienarodowych. Albo jeszcze gorzej – antynarodowych.
Dyskutować z taką postacią Narodu to trochę jak kopać się z koniem. Na argumenty niezbyt ona jest podatna, a przywalić potrafi. Więc ja raczej próbuję szerokim łukiem obchodzić miejsca zalatujące końskoNarodowym nawozem, mrucząc pod nosem: nadymaj ty się, Narodzie, aż do patriotycznego uniesienia w nieznane przez wiatry puszczane z piwnicy. A ja się tymczasem oddalę w odwrotnym kierunku, najchętniej razem z jakimś zwyczajnym narodem przez zwykłe, małe n. Ani świętym, ani diabelskim, ani wyjątkowo przyzwoitym, ani nadmiernie łajdackim, ale przynajmniej potrafiącym odróżnić jedno od drugiego. Jakoś mi ta trzeźwa zwykłość milsza niż balony i pałki.
Bobiku, nie tylko po piwnicach bo i na afiszach pośród bohaterów. U red. Passenta pojawiła się historia jednego z najnowszych majątków – http://www.kurier.wzz.org.pl/kz/kz182/8.shtml
Bobiku, też już od jakiegoś czasu śledzę różne komentarze na temat książki Grossa. Zgadzam się z Tobą, chociaż na temat samej książki nie chcę się wypowiadać przed jej przeczytaniem.
Ale jedno muszę powiedzieć już teraz – ten temat nie jest mi obcy. Słyszałam od rodziców i dziadków, że ludzie mieszkający w pobliżu obozu w Oświęcimiu chodzili pod obóz szukać kosztowności po Zydach, nawet padały konkretne nazwiska. Nie mówiono o tym w kontekście antysemityzmu tylko chciwości, chęci dorobienia się.
Narod pisany duza litera zawsze jest narwany i lepiej sie przed nim zaryglowac na wszystkie spusty.
Zagladam se czasami na blog prowadzony przez pana Kolakowskiego – ale nie profesora tylko doktora – pn Suwerennsc Narodu Polskiego. Zagladam troche tak, jak sie zaglada do izby okropnosci w Muzeum Madame Tusseaud – zeby sie pobac. Jak tu:
http://www.liiil.pl/link/?url=suwerennosc.blogspot.com%2F2011%2F01%2Fspoeczny-protest-przeciwko-oszczerczej.html
Ale w sumie dochdze jednak do wniosku, ze Narod jest w odwrocie i Czas robi nieublaganie swoje.
Mnie też się wydaje, że hieny cmentarne niekoniecznie musiały się kierować antysemityzmem, na pewno w wielu przypadkach była to prymitywna, bezwzględna chciwość. Niemniej jednak interesy na żydowskich trupach robione były i nie rozumiem, dlaczego mówienie o tym musi wywoływać tak straszliwe gejzery jadu, jakie się w związku z zapowiedzią książki Grossa wylały. Można przecież powiedzieć: korzystanie z cudzej śmierci jest ohydne, bez względu na to, kto to robi i czyja to była śmierć. Zamiast tego zaczyna się złozoptaczenie i oblewanie pomyjami.
Jeżeli w stosunku do książki są jakieś merytoryczne zarzuty, że nie tyle osób a tyle, nie w tym roku a w tym, to można zwyczajnie te zarzuty wyliczyć, nie rzucając przy tym inwektywami w autora i wszystkich, którzy nie potępili go w czambuł. No, ale przecież większości „krytyków” nie chodzi o jakikolwiek merytoryzm, tylko o to, żeby ten nieszczęsny balon broń Boże nie doznał jakiegoś uszczerbku.
Może i Naród jest w odwrocie, ale jak na mój gust mógłby się odwracać nieco szybciej.
Takie zachowania zdarzały się i zdarzają w różnych miejscach. Po słynnej katastrofie lotniczej na Kabatach natychmiast rzuciły się okoliczne sępy… A pamiętacie tych pijaczków, którzy rąbnęli karty pod Smoleńskiem?
Piotrek Paziński czytał już tę książkę Grossa i jest na niego wkurzony, bo znowu uczepił się jednego kawałka historii i wałkuje po chucpiarsku. A naprawdę ważna (i przerażająca) będzie książka prof. Jana Grabowskiego z Ottawy, który od lat zajmuje się szmalcownictwem.
http://www.history.uottawa.ca/faculty/grabowski.html
Pani Kierowniczko, to nie chodzi właściwie o książkę Grossa, bo dotąd bardzo niewiele osób ją czytało i może coś sensownego o niej powiedzieć. To chodzi o te nożyce, które odzywają się zawsze wtedy, kiedy uderzy się w pewien stół. I o rodzaj „argumentów”, jakie wtedy lecą we wszystkich, którzy nie dołączą się do chóru Narodowego Oburzenia. To mnie mierzi.
Jestem zupełnie rozklejona.
Wróciły opowieści krewnego , który bywał w getcie w Kutnie…
Opowieści Mamy o mojej prababci z Żychlina, która poza własnym dzieckiem ,karmiła piersią żydowskie dziecko z sasiedztwa , którego matka umarła po porodzie. I o reakcjach sąsiadów-Polaków oraz księdza….
Mieszkam w pobliżu cmentarza, jednego z największych w Europie. Pamiętam rozkopane przez hieny cmentarne niemieckie groby, sprofanowane szczątki… I wizyty Ojca w zarządzie cmentarza….
No właśnie, Mar-Jo. Jedni Polacy są przyzwoici, a inni hienowaci. I tak powinniśmy się widzieć, a nie upierać, że wszyscy jesteśmy wspaniali.
Też to ciężko przeżywam, kiedy myślę o tej obrzydliwej stronie naszej społeczności. Ale nie potrafię (i nie chcę) jej wyprzeć i udawać, że tego nie ma. Jeżeli kiedykolwiek mówię „my, Polacy”, to muszę zdawać sobie sprawę, że mówię również o takich Polakach. I diabli mnie biorą, jeśli wtedy ktoś do mnie podbiega i lu Narodem przez łeb…
Dora. Podejrzewam, ze nie bylo zamiarem Autora pisanie ksiazki o CALEJ Historii, tylko pokazanie wlasnie jej malego wycinka, dotyczacego akurat TYCH zniw. Jesli historie podobne zdarzaly sie i pozniej (Kabaty) i zapewne wczesniej, to na podstawie tego jednego wyimka opisanego przez Janka, mozna zaczac sie zastanawiac nie tyle nawet nad ludzka natura, co nad tym. jaka robote zaniedbala przeprowadzic do tej pory nasza literatura, teologia, oswiata, nauki o spoleczenstwie. Bo skoro do tej pory nikt sie tematem hien cmentarnych nie zajal, skoro byl to temat tabu, to cos nie jest w porzadku z nami wszystkimi jako spoleczenstwem.
Jeszcze przed przeczytaniem Sasiadow (ale juz po wybuchu t.zw. „debaty” publicznej) goscilam Autora u siebie i przy herbacie zapytalam go m.in. o to czy jest to ksiazka o antysemityzmie. I uslyszalam, ze chyba jednak nie, Chyba jednak nie. Jest to ksiazka o sasiadach, z ktorych zdjeto wszelka odpowiedzialnosc za bycie ludzmi.
Mam wrazenie, po lekturze dwu poprzednich ksiazek JG, ze wszyscy lub znakomita wiekszosc jego czytelnkow w Polsce szuka w nich jedynie potwierdzenia swojej z gory przyjetej tezy, ze chodzi w nich glownie o napietnowanie Polakow jako wspoluczestnikow Szoa. A on nie jest historykiem polskiego antysemityzmu, tylko socjologiem usilujacym opisywac to. co do tej pory nie zostalo opisane w zachowaniach polskiej zbiorwosci. Temu samemu byla poswiecona jego wczesniejsza praca o spoleczenstwie w czasie okupacji, ktora przeszla w Polsce bez echa.
Z jednym sie nie zgodze: ze historia Jedwabnego jest historia sasiadow z ktorych zdjeto odpowiedzialnosc. Kto i co ja zdjelo?
Moze znezbyt precyzyjnie sie wyrazilam.
A zupelnie offtopicowo ponawiam zachete do ogladania Lark Rise to Candleford, gdyby sie pojawila ta seria w jakiejs telewizji. Wlasnie obejrzalam pierwszy odcinek nowego, czwartego sezonu i jestem rozanielona i wniebowzieta. Rozkoszna seria, rozkosznie grana, a szczegolnie przez 20-letnia aktorke, znacznie mlodziej wygladajaca, ktora gra role „zaadoptowanej” z workhouse’u sluzacej Minni w domu wyemancypowanej postmajsterki Dorkas Lane.
Wlasnie przeczytalam, z jest ona po matce(tez aktorce) Polka, z domu Drzewicka.
Wszystko sie dzieje w koncu XIX wieku wsrod wiesniakow, rzemieslnikow, mieszczan i arystokracji. Moze znajde jakies kowalatko na jutubie z Minni.
Icchak Cukierman „Antek” w Nadmiar Pamieci
napisal: „(…) Po Zagladzie jest poczucie hanby i ono nie mija. (…)
podstawowe pytanie brzmi: co powinnismy byli robic i co robilismy?
Decydujacym sadem jest sad historii. Gdyby postanowiono postawic mnie przed takim sadem, powiedzialbym, ze spoznilem sie, spoznilem sie ze wszystkim. Bo przeciez moglismy zrobic wszystko troche wczesnie, troche inaczej. (…)”
jeszcze mamy czas, jeszcze mozemy inaczej, z pokora i bez duzej litery w slowie Narod – Nieomylny Bez Wad I Zlych Uczynkow
Masz racje, Rysiu, dobranoc.
A ja znalazlam garsc scenek z Minni – w pierwszej Minni (14-letia) jest przekonana, ze jest w ciazy, a przy okazji wyprobowuje nowe slowo, torego se wlasnie nauczyla: extraordinary!
http://www.youtube.com/watch?v=2Ky1Q6RRbMU&feature=related
Trochę mnie bawią tego typu awantury z Narodem w tle. To jest tak jak z pojedynczym żyćkiem – im bardziej próbuje się wyprzeć i zakrzyczeć niewygodne i wstydliwe fakty z przeszłości, tym bardziej one wracają. Rodzic który gdzieś zawalił w opiece nad dzieckiem nie może naprawić przeszłości, ale może wysłuchać wszystkich pretensji i żalów a potem szczerze przeprosić. Tyle może. Zazwyczaj tyle wystarczy żeby wszyscy mogli wreszcie się uwolnić i żyć sobie spokojnie dalej. Ale jeżeli rodzic się upiera przy swoim wyidealizowanym obrazku siebie i nie chce słyszeć że coś było nie tak, to może nawet z domu wyrzucić krnąbrnego dzieciaka, a to i tak do niego wróci, tyle że w postaci nagłówku w poczytnej gazecie.
Pardon za te grube analogie, ale takie skojarzenia mi się narzucają. Zwłaszcza kiedy słyszę o obronie dobrego imienia i innych smętach. Im bardziej Naród będzie się czaił z pałką i krzyczał że „ratunku Panowie, niemcymniębijom, a to wszystko to straszna nieprawda sfalsyfikowana przez jaszczuro-ludzi” tym bardziej wychodzi na jaw jak głęboko problem tkwi. Tyle że wbrew intencjom pałkarzy to wychodzi na cały świat. Heh, zastanawiam się kiedy Naród wytrzeźwieje i będzie gotowy do konfrontacji z rzeczywistością.
Witaj, janno. Do mnie Twoja analogia bardzo przemawia. Istotnie, w życiu zbiorowym jest tak samo jak w indywidualnym: im głębsze wyparcie, im większa idealizacja, tym trudniej normalnie żyć, uporać się z problemem i zająć innymi sprawami.
Wynikałoby z tego,że jest nam potrzebny jakiś rodzaj zbiorowej terapii. Nie wiem, co mogłoby być najbardziej pomocne, ale na pewno nie dalsze pójście w zaparte i zakrzyczenie wszystkich, którzy o problemach mówią otwarcie, zamiast – rodzinnym obyczajem – ukryć je za niedzielnym obiadkiem.
Lisku, to zdanie o zdjęciu odpowiedzialności w Jedwabnem może nie jest zbyt precyzyjne, ale ja chyba wiem, o co w nim chodzi. Żeby wobec bliźniego stracić wszelkie hamulce moralne trzeba go sobie odindywidualnić, ustawić na pozycji członka wrogiej grupy, a w końcu w ogóle odczłowieczyć. Czyli: nie – mój sąsiad, pan XY, którego córka chodziła do klasy z moim synem, a jakiś tam, powiedzmy, …anin. Ponieważ ogólnie wiadomo, że …anie są źli i wrodzy Nam, to i XY z definicji musi taki być. A skoro jest taki zły, to przecież nie możemy go traktować jak kogoś z Nas, tylko jak psa, albo jak wesz, albo jak rzecz…
A skąd wiadomo, że …anie są źli? No, przecież wszyscy to mówią. Pan, wójt, pleban… Wszyscy ważni ludzie. W gazetach nawet o tym piszą. A Jadźki szwagier, co w Ameryce był, to mówił, że i tam wszyscy tak mówią.
I to magiczne „wszyscy” najbardziej zdejmuje odpowiedzialność. Bo kimże ja, pojedynczy Kowalski, jestem, żeby się przeciwstawiać „całej” zbiorowości? Księżom? Nauczycielom? A w ogóle dlaczego miałbym myśleć inaczej niż My? Przecież, było nie było, nie zaliczam się do „onych”.
Oczywiście, ta opowieść jest również o polskim antysemityzmie. Ale nie tylko. Jest opowieścią o sąsiadach w Rwandzie, Jugosławii, Iraku, Turcji i w Niemczech. Dzieje się w Polsce, czyli wszędzie. Wszędzie, gdzie indywidualne, osobiste poczucie odpowiedzialności zostaje oddane w jakieś zbiorowe ręce nieokreślonych „wszystkich”.
Do mnie tez ta analogia z zycia wzieta przemawia. Kiedy mi matka mowi: nie powinnam byla z toba tego czy tamtego, moja natychmiastowa i spontaniczna reakcja brzmi: dawno wybaczone, nie ma o czym mowic. Ale kiedy idzie w zapartei mowi: nigdy z zyciu nie zmuszalam cie…. to konczy sie oczywoscie krzykiem i awantura, z obu stron i trwajacymi resentymentami.
Witam janne.
Jeśli dyskusja wrze przed pojawieniem się książki w księgarniach i im bardziej Polak Prawdziwy, tym bardziej zdecydowane ma już zdanie, sprawa jest jasna, ukazano Narodowi Jeden z Obrazów do Działania. Wiadomo co ma Naród robić, jak to Obraz z JPII, z Matką Boską na czarno, z Grossem na szaro, z Jaruzelskim na czerwono. A głębię tych reakcji świetnie ilustruje anegdota, którą sobie wypożyczam z pewnej rozmowy na Buzz-ie, autorem jej jest Błażej Wilczewski:
Mieszkałem kiedyś w akademiku z osobą o jak się okazało bardzo prawicowych i nacjonalistycznych poglądach. Jak się dowiedział o książce „Sąsiedzi”, albo „Strach” zaczął komentować pochodzenie, wiarę i polskość Grossa. Oberwało się również UE bowiem ta poprzez Komitet Noblowski przyznała mu Literacką Nagrodę Nobla. Prezydentów Gdańska oskarżył o przynależność do rasy żydowskiej bo przyznali mu tytuł Honorowego Obywatela Gdańska i postawili mu pomnik. A on sam miał niby uchodzić za takiego pacyfistę, a przyznał się w innej książce do przynależności w Waffen SS.
Wcześniej zastanawiałem się o czym on gada, ale jak wspomniał o Waffen SS to zdałem sobie sprawę, że zmieszał on dwie osoby. Grossa i Grassa.
Doro, „Ja tego Żyda znam!” Jana Grabowskiego wydano (uff, co za słowo w tym miejscu) w Warszawie w 2004 – materiał jest bardziej wybuchowy, ale nie było zapłonu. Jan Grabowski nie jest Obrazem do Działania. Nie ma w nim Żyda do łatwego zaatakowania. Tak jak i Ronald Modras, którego „Kościół katolicki i antysemityzm w Polsce w latach 1933-1939” zupełnie jasno zapowiada co miało się potem stać. Gdyby Jana Grossa nie było, antysemici by go musieli wymyślić.
Zamieszczone tutaj narzekanie na los jest brazylijskie (z napisami po angielsku), ale przychodzi do Was via Izrael. Dziwne są drogi dowcipów.
cicho bo spiacy, glosno bo poniedzialek, nowy tydzien do dzialan
w rozmiekle tereny zielone, do przegladu pozycji
Bobiku, takie podłe oskarżenia pod adresem Narodu, kiedy to Naród z Owsiakiem chore dzieci ratuje, wyciągając co chomikowane przez cały wcześniejszy rok…
Dzień dobry To słońce prawdziwe chyba tylko w okolicach rysiowego brykania, bo u siebie takiego zjawiska nie widzę. I przymroziło znowu w nocy, tak że rozebranej (żywej) choinki nie odważyłem się wystawić do ogrodu, żeby nie narażać jej na szok termiczny.
Za to ptactwa znowu więcej do baru Na Tarasie przylatuje.
Foma, a gdzie Naród przez cały rok te dzieci chomikował?
W Warszawie deszcz, buro-ponuro.
andsolu, nie chodzi mi o „Ja tego Żyda znam” (która to książka mówiła o wydawaniu Żydów w Warszawie), lecz tę, która ma się ukazać:
http://www.holocaustresearch.pl/index.php?mod=news&show=144
Podobno przerażające.
Moja siostra pracowała przez pewien czas w Archiwum ŻIH i dziś mówi, że nie dała rady, odkąd dotarła do relacji dzieci. A to i tak były relacje z happy endem, bo te dzieci przeżyły.
Problem „Gross a inni badacze” (bo też np. Barbara Engelking-Boni) wynika stąd, że Gross tak na dobrą sprawę uprawia publicystykę. Owszem, to jest bardziej efektowne, ale za to można wtedy zarzucać efekciarstwo i brak udokumentowania. Tyle że o nich głośno. A tymczasem wiele wstrząsających publikacji i tak się ukazuje, tylko wokół nich nikt hałasu nie robi.
Gross, żeby było śmieszniej, po matce jest Polakiem. Czyli nawet nie jest halachicznym Żydem
Jeszcze i to, że Gross zwykle zabierając się do swoich książek opiera się na czymś, co już powstało. W przypadku „Sąsiadów” był to film Agnieszki Arnold (z którego wziął nawet tytuł). Teraz wyszedł od artykułu, który ukazał się w „Dużym Formacie”.
Halachiczny, nie halachiczny… Nie od dziś wiadomo, że w Polsce Żydem jest ten, kogo się uważa za Żyda. Kot Mordechaj też nie jest halachiczny, a ile mu się już za żydostwo oberwało…
A i mnie przez noc wyrosły pejsy i okazało się, że spałem w jarmułce. I oczywiście nie omieszkano z rana mnie o tym w nader emocjonalnych komentarzach poinformować. Tak więc Żydem można być nie tylko po matce, ale i po niedostatecznym miłowaniu Narodu.
No, jak ja lubię tych Czechów! My guys. Ogólnonarodowa ściema z Cimrmanem i wszyscy z kamienną miną pokerzysty udają, że w to wierzą. Cudo po prostu.
Aż by się marzyło, żeby polskiego geniusza wszechczasów wymyślić, ale niestety, nawet marzyć nie można o tym, żeby rodacy tak gremialnie się pod taki pomysł podłączyli.
Bobiczku, pejsy to Ty masz wszędzie jako piesek kudłaty
szczecinskoberlinski sojusz sloneczny
Pani Doroto, czy pod fotografią przy powyższym wywiadzie nie powinno figurować nazwisko Jana Grabowskiego? Jest Jan Górecki.
A Czesi są piękni, o czym się przekonuje córcia przyjaciół, która się tam przeprowadziła na stałe. Posłałam Jej tekst M. Szczygła. Tymczasem uczy się czeskiego (piąty język) i urządza dom.
Rysiu, u mnie (przez ten sojusz?) chyba zaćmienie słońca
oczywiscie Pani Kierowniczka ma racje; „A tymczasem wiele wstrząsających publikacji i tak się ukazuje, tylko wokół nich nikt hałasu nie robi.” – ale medialny szum trafia pod strzechy i to dobrze tak
Pani Kierowniczko, dotąd to były zwykłe kudły. Ale wystarczy lekko pogilgotać Naród, żeby kudły wyszlachetniały i zamieniły się w pejsy.
Bobiku, wymyslono juz, moze nie geniusza, ale Meza Stanu,
Najwiekszego z Najwiekszych, Jedynego Obronce i (tutaj co kto
ma ochote dopisac).
linka Kierowniczki o uniewinnieniu aktywistow NOP, bardzo smutna, bardzo
No fakt, Rysiu, wymyślono, ale nie można powiedzeć, żeby wszyscy ten numer kupili.
i tak to juz jest z nami, Bobiku, zabawopsuje i zazdrosnicy
Każdy, kto zwiedzał Pragę z Przewodnikiem , który napisał Antoni Kroh, wie o Muzeum Jary Cimrmana w podziemiach wieży widokowej na wzgórzu Petrzin.
Byłam w 2008 roku. Piękny wiklinowy wózek dziecięcy Jary wzruszył mnie do łez!
Z moich niskobudżetowych turystycznych doświadczeń:
w Pradze można przenocowac za ok. 9,00 Euro (Koleje Strahov). A z Harrahov do Pragi można dojechac autobusem za równowartośc ok. 20,00 Pln.
Mogę jeszcze polecic autobus Budapeszt-Kraków za ok. 70,00 Pln.
Nie powiem,kiedy ostatni raz byłem w Pradze, bo tyle to żaden pies nie żyje. I na razie jakoś mnie bardziej ciągnie na południe. Ale informację o tanich noclegach zachowam we wdzięcznej pamięci, bo nigdy nie wiadomo…
Strasznie sie rozbawilam ta anegdota przytoczona przez andsola o Grossie, ktoremu Unia zalatwila Nagrode Nobla z litearury.
To wlasciwie do wykorzystania zywcem jak leci przez jakiegos komika estradowego.
A tymczasem mija kolejna juz (dziewiata) miesiaczka i obejrzalam na filmiku w GW jak Brat szepcze hymn narodowy pod Palacem. A wokol mordy – takie zakazane!
O, ja też się bardzo uśmiałem z tego pomieszania Grossa z Grassem, tylko zapomniałem napisać.
Heleno, żeby niektóre mordy były rzeczywiście zakazane… Ale one są, niestety, jak najbardziej dozwolone.
Też sobie obejrzałem filmik i stwierdziłem, że jeszcz
Zbiorowe porno
Amatorski handjob pod kołdrą
Wielki kutas z napalona dziewczyna

Report Page