Miss lubi twardego banana

Miss lubi twardego banana




⚡ KLIKNIJ TUTAJ, ABY UZYSKAĆ WIĘCEJ INFORMACJI 👈🏻👈🏻👈🏻

































Miss lubi twardego banana

Na początku z racji tak wielkiego święta jakim jest Dzień Blogera pragnę życzyć twardego siedziska dla każdego blogującego, co by nam te he...

Witam was po pewnej przerwie - wakacje, wolne nie sprzyjały w zagłębianiu się w blog i przesiadywaniu na komputerze ku pogłębieniu wiedzy o ...

Rzadko kiedy jest tak, że produkt którego nie używam wcale w swojej pielęgnacji potrafi skusić mnie do siebie swoim zapachem. Kremy do rąk ...

Lato - wariacje na oczach w kolorach tęczy to nie nowość i każdy lubi poeksperymentować ze swoim zasobem cieni. Dodając do tego wodoodporne ...

Rzadko kiedy stosuję bazy pod makijaż, a to dlatego że z jednej strony mi się nie chce a z drugiej że czasem nie widzę sensu tynkowania twar...

Wreszcie mamy mój upragniony miesiąc - sierpień jest dla mnie szczególny pod wieloma względami, a także tym że nadal mamy lato i można się w...
Niedziela może nie rozpieszcza nas pogodą - wszędzie deszcze. Aby odgonić nieco szarugę za oknem, polecam gorącą herbatę oraz ten wpis. ...
W drugiej części języka japońskiego przekażę, jak się przywitać w sposób najbardziej podstawowy i jednocześnie najprostszy. Będzie tu równ...
W Japonii walutą obowiązującą jest #yen. W obiegu są monety o nominale 1, 5, 10, 50, 100 oraz 500. Banknoty zaczynają się od 1000, 2000, 50...
Sporo czasu minęło od kiedy dostałam 3 niepozorne produkty, które u mnie zrobiły furorę - zwłaszcza jeden gagatek. Uwielbiam swoje usta, dla...
MUSISZ : -obserwować publicznie mojego bloga -zamieścić informację o rozdaniu na swoim blogu lub fb(link) -podać swojego maila- na...






► 




2020


(
7
)






► 




lutego


(
5
)








► 




stycznia


(
2
)










► 




2019


(
50
)






► 




grudnia


(
2
)








► 




listopada


(
12
)








► 




października


(
15
)








► 




września


(
19
)








► 




sierpnia


(
2
)










► 




2016


(
11
)






► 




października


(
1
)








► 




sierpnia


(
1
)








► 




kwietnia


(
5
)








► 




marca


(
4
)










► 




2015


(
14
)






► 




października


(
2
)








► 




września


(
3
)








► 




sierpnia


(
1
)








► 




maja


(
3
)








► 




kwietnia


(
1
)








► 




lutego


(
4
)









▼ 



2014


(
94
)






► 




grudnia


(
6
)








► 




listopada


(
2
)








► 




października


(
7
)








► 




września


(
10
)







▼ 



sierpnia


(
6
)




Uriage - pogrom na niedoskonałości




Współpraca Nacomi




Dobre nawilżenie | Pat & Rub




Miraculum Pure Pleasure | Płyn do demakijażu




Silikonem w twarz




Bioderma - mój ulubieniec










► 




lipca


(
4
)








► 




czerwca


(
7
)








► 




maja


(
9
)








► 




kwietnia


(
11
)








► 




marca


(
6
)








► 




lutego


(
20
)








► 




stycznia


(
6
)










► 




2013


(
120
)






► 




grudnia


(
10
)








► 




listopada


(
10
)








► 




października


(
9
)








► 




sierpnia


(
1
)








► 




lipca


(
2
)








► 




czerwca


(
5
)








► 




maja


(
5
)








► 




kwietnia


(
12
)








► 




marca


(
23
)








► 




lutego


(
23
)








► 




stycznia


(
20
)










► 




2012


(
64
)






► 




grudnia


(
10
)








► 




listopada


(
44
)








► 




października


(
10
)






Blog o językach obcych, urodzie, zdrowym stylu życia.

Niedziela może nie rozpieszcza nas pogodą - wszędzie deszcze. Aby odgonić nieco szarugę za oknem, polecam gorącą herbatę oraz ten wpis. ...




Nie miałem
łatwego dzieciństwa. W ciągu tych krótkich, siedemnastu lat zdążyłem przejść
więcej, niż niejeden przeciętny człowiek przez całe swoje życie. Większość z
tego była prawdziwym koszmarem, a szczęśliwe chwile mogłem policzyć na palcach
jednej ręki. Kiedy byłem dwunastoletnim dzieciakiem i moja matka padła ofiarą
strasznego morderstwa z rąk niebezpiecznego kryminalisty, po raz pierwszy mój
świat się zawalił. Nie sądziłem, że coś, co już raz zostało doszczętnie
zdruzgotane, można zrujnować jeszcze niejednokrotnie, ale niedługo po tym
wydarzeniu uświadomiłem sobie, jak bardzo się myliłem.

Byłem
wewnętrznie zniszczony, a los szykował mi jeszcze więcej niespodzianek, z
których prawie każda, zamiast pomóc zabliźniać się głębokim ranom, rozdrapywała
świeże strupy na moim sercu. Choroba taty w jakiś sposób sprawiła, że się
uodporniłem, a przynajmniej nauczyłem się przyjmować wszystkie ciosy na klatę i
użalać się nad sobą tylko we własnej głowie. Sprawiła też, że przestałem ufać
ludziom i zacząłem polegać wyłącznie na sobie. Stałem się gruboskórnym, zimnym
draniem o niewinnej, delikatnej twarzy, którą zacząłem traktować raczej jak
przekleństwo niż powód do dumy. Gdybym posiadał wygląd typowego twardziela,
ludzie baliby się ze mną zadzierać. Sami usuwaliby mi się z drogi, a ja nie
musiałbym się martwić o to, że jakiemuś niereformowalnemu masochiście zachce
się nagle wgłębiać w moje problemy. Niestety, bezlitosne przeznaczenie chciało
inaczej. Ludzie na mój widok całkiem tracili rozum. Wszyscy na wyścigi rzucali
się, żeby mi pomagać, chociaż ja gardziłem pomocą i ich fałszywym współczuciem.
Tak właśnie wtedy myślałem. Wszyscy są fałszywymi gnojkami, których tak
naprawdę obchodził tylko własny interes.

Nienawidziłem
swojego podejścia do życia, ale wydawało mi się ona jedyną bezpieczną drogą.
Sądziłem, że w ten sposób da się funkcjonować. Moim największym błędem było
jednak to, że mimo bycia twardo stąpającym po ziemi realistą wciąż wierzyłem w
to, że nic nie dzieje się z przypadku. Przeznaczenie .
Wydawało mi się, że skoro moje cierpienie było od dawna zapisane w gwiazdach,
to muszą tam być również z góry ustalone mechanizmy kierujące moim losem. Więc
prędzej czy później liczyłem na to, że uruchomią się dla mnie trybiki
odpowiedzialne za szczęście. Czułem to podświadomie, chociaż nie byłem w stanie
przyznać nawet sam przed sobą, że liczę na cokolwiek dobrego. Chciałem, żeby to
mnie dopadło z zaskoczenia.

I tak się
stało. Moment spotkania Minho był dla mnie przełomowym zdarzeniem. Potem
wszystko zaczęło się poprawiać, los zaczął mi sprzyjać. Nowa praca, napływ
gotówki, ludzie, przy których po raz pierwszy poczułem się swobodnie, a przede
wszystkim miejsce , do którego biegłem
zaraz po skończeniu lekcji, wiedząc, że ktoś tam na mnie czekał.

Słodki zapach świeżo wyjętych z piekarnika,
czekoladowych muffinek Dary, jej irytujące, ale zarazem uspokajające nucenie i
uwalany mąką fartuch. Odgłos przesypywanych ziarenek i dźwięk wprawionej w ruch
maszynki do mielenia kawy, przebrzmiewający wyraźnie w gwarze rozmów klientów. Śmieszne,
kelnerskie uniformy, częściowo składające się z białej koszuli, która zawsze
pod koniec dnia miała przynajmniej jedną plamkę od nieostrożnego przenoszenia wypełnionej
po brzegi filiżanki cappuccino. Codzienne sprzeczki z Amber. Beznadziejne żarty
Jonghyuna. Ciepłe spojrzenie błyszczących, jasnobrązowych oczu, które czułem na
sobie za każdym razem, kiedy sam odwracałem wzrok.

Wydawało mi
się, że coś takie po prostu nie może
nagle przestać istnieć. Po raz pierwszy w życiu nie myślałem o przyszłości,
popisując się cholerną naiwnością, która doprowadziła mnie do tego, że zacząłem
żyć w bajce pełnej wróżek, latających dinozaurów i mrocznych kucyków pony.

I wszystko
wydawało się utopijnie idealne, dopóki cała ta tęczowa rzeczywistość nie poszła
z dymem, dosłownie i w przenośni, zabierając ze sobą całą moją nowo nabytą i
jeszcze kruchą wiarę, że może, może
tym razem przeznaczenie mnie nie oszukało. Może dla odmiany to ja oszukałem
przeznaczenie. Może teraz już będzie
lepiej.

Tym czasem
skończyliśmy wszyscy w wielkim salonie rezydencji należącej do obrzydliwie
bogatego księstwa Choi, a ja nie potrafiłem wykrzesać z siebie nawet żadnego
złośliwego komentarza na temat lśniących, skórzanych obić foteli, złotych ram
na zdjęcia czy kryształowego żyrandolu. Cała ta jasność mnie przytłaczała i tak
bardzo kontrastowała z moim nastrojem, że po prostu postanowiłem ją
przemilczeć.

Czy
kiedykolwiek czuliście się po prostu puści w środku, jakbyście nagle zamienili
się w halloweenową dynię z której ktoś wydrążył cały miąższ? Być może to nie
jest moja najkreatywniejsza metafora w życiu, ale stan, w jakim się obecnie
znajdowałem najbardziej przypominał właśnie to. Miałem wrażenie, że ktoś wyciął
tępym nożem kuchennym bolesne dziury w moim wnętrzu, wytargał ze mnie całą
duszę i serce, a także mózg i kilka innych znaczących narządów wewnętrznych.
Chciało mi się wrzeszczeć, wyć, kopać i gryźć ściany, ale nie umiałem wydać z
siebie głosu, a moje mięśnie były jak zamrożone.

Nie mogąc
dłużej tego znieść, oparłem brodę na podwiniętych kolanach i pozwoliłem, żeby
okryła mnie bezpieczna zasłona z włosów. Nie chciałem, by widzieli mnie takiego . Ale oni też nie wyglądali
najlepiej. Kibum, w przeciwieństwie do mnie, nie potrafił wysiedzieć. Co jakiś
czas podrywał się ze swojego fotela, robił po pomieszczeniu kilka nerwowych
rundek, po czym siadał z powrotem w zupełnie innym miejscu, by po chwili
powtórzyć wszystko od nowa. Błądził przy tym rozbieganym wzrokiem dookoła, jak
schwytane w klatkę zwierzę. Jonghyun z kolei siedział obok mnie ze splecionymi
palcami i gapił się w chińskie wzorki zdobiące zapewne super drogi, miękki
dywan. Dara i Onew przytulili się do siebie na sofie, a Amber przycupnęła na
obszernych schodach prowadzących na piętro, gdzie co jakiś czas ciężko wzdychała.

Nasza sytuacja
przedstawiała się, nie owijając w bawełnę, gównianie.

- Zapchlone
szczury – warknął w końcu Kibum, przerywając ciszę. Jego głos zabrzmiał tak
złowieszczo w porównaniu z pobladłą twarzą i sztyletującymi najbliższe
otoczenie, zaczerwienionymi oczami, że aż poczułem dreszcz na karku. –
Pieprzone skurwysyny. Nie ma sensu się oszukiwać, że to był jakiś cholerny przypadek!
– Bo przypadków nie ma. Tu musiałem
się z nim zgodzić. – Dość tego, bo za moment szlag mnie trafi! Dzwonię do ojca,
wnoszę pozew do sądu i cała ekipa spedalonych drani ląduje w pierdlu jeszcze
dzisiaj.

- Poczekaj! –
Jonghyun zerwał się z kanapy, wyszarpując mu telefon. Po raz pierwszy od
dłuższego czasu widziałem go takiego poważnego. W innej sytuacji wydałoby mi
się to nawet zabawne, ale teraz nie miałem nastroju do śmiechu. – Nie mamy na
nich żadnych dowodów, Key. Bez dowodów możemy co najwyżej pocałować klamkę
sądu, a oni będą mieli z nas niezłą zwałę.

- Jakby już
nie mieli! – odparował blondyn, ciskając w niego swoim firmowym spojrzeniem
bazyliszka, pod którego wpływem nawet Jonghyunowi zabrakło pewności siebie i
skurczył się jeszcze bardziej, o ile to możliwe. Key przeniósł swój
przeszywający wzrok na nas, zaciskając usta w wąską linijkę. Nawet z daleka
widziałem, jak trzęsie się ze złości. – Jinki, tobie też kot odgryzł język?!
Przysięgam, że po tym wszystkim znienawidzę koty. A może ty też uważasz, że te
pizdeczki z Exotic Flowers są niewinne i czyste jak łza, a kawiarnia
eksplodowała, bo Dara zostawiła włączony piekarnik?!

- Po pierwsze
Jonghyun nie powiedział, że uważa, że to nie ich wina – zaczął Onew trzęsącym
się głosem, na do Dino przytaknął energicznie. Jinki odchrząknął, próbując
wcielić się w rolę respektowanego autorytetu, ale tym razem wyszło mu to jeszcze
gorzej, niż zwykle. – On ma rację, Kibum. Nie mamy na nich żadnego jawnego
dowodu, więc nie możemy ich pozwać. To co zrobili… Jeśli to rzeczywiście oni to zrobili… Jest poważnym
wykroczeniem prawnym, ale dopóki nie mamy stuprocentowej pewności…

- Może
powinniśmy w takim razie zawołać tu Minho?! – przerwał mu Key, coraz bardziej
rozdrażniony. – To on ma studiować to cholerne prawo, nie ty, hyung. Niech
znajdzie jakieś pieprzone dowody i jazda do pana Choi. Niech wreszcie ten stary
piernik na coś się przyda i pozamyka wszystkie fałszywe koteczki w jakichś
kanałach bez wyjścia, tam gdzie ich miejsce!

- Zanim się
napalisz, pozwól, że cię zgaszę – odezwałem się schrypniętym głosem. Wszyscy na
mnie spojrzeli, bo to było pierwsze zdanie, jakie wypowiedziałem odkąd znaleźliśmy
się w willi. Zaskoczyłem tym nawet samego siebie, bo już na początku
postanowiłem sobie, że nie będę się mieszał głębiej w to bagno, mimo że i tak
siedziałem w nim po uszy. Ale teraz słowa same ze mnie wylatywały, dając upust
całemu nawałowi emocji, który przeze mnie przepływał w ciągu ostatnich paru
godzin. Chyba trzymanie wszystkiego w sobie rzeczywiście mi nie służyło. – Nie
możemy zwrócić się o pomoc do Choi seniora i bardzo dobrze wiem, że Bambi też
by wzgardził tym pomysłem.

- A co wy
nagle, bliźniaki syjamskie połączone mózgami…? - żachnął się Kibum, ale
zgromiłem go wzrokiem, żeby się przymknął.

- Nie
rozumiecie, że to w zasadzie tylko ułatwiło mu całą robotę? Już od dawna
chciał, żeby Minho stąd wyjechał. W zasadzie zaczął szantażować go, odkąd
odmówił sponsorowania kawiarni, a my z dnia na dzień byliśmy coraz bliżej
bankructwa. To była kwestia czasu, Jinki hyung wie o tym lepiej niż ja. –
Menadżer zwiesił smętnie głowę, nie chcąc nawiązywać z kimkolwiek kontaktu
wzrokowego. Nabrałem powietrza, czując, że głos zaczyna mi się łamać, chociaż
miałem przecież brzmieć stanowczo. – Wiecie, co mam na myśli. On chciał, żeby
kawiarnia przestała istnieć. Teraz już przecież nic nie trzyma Minho w SM Town.
Może sobie jechać do tych całych Stanów bez żalu, że zostawia za sobą coś, co
kochał. I jego stary jest zadowolony.

- I tak będzie
miał świadomość, że zostawia coś, co kochał. To nieprawda, że nic go tutaj nie
trzyma – mruknęła Dara, podnosząc na mnie wzrok. Wytrzymałem spojrzenie,
czując, jak na moje policzki występuje blady rumieniec.

- Dobra, czyli
sugerujesz, że to stary Choi przysmażył SHINee Cafe – podsumowała Amber ponuro,
zerkając na nas zza marmurowej poręczy schodów, gdzie wciąż siedziała.

Popatrzyłem z
niedowierzaniem na tę idiotkę.

- Nie, zwariowałaś?!
Niby po co miałby niszczyć coś, co sam stworzył? Nie jest chyba aż tak
nienormalny… Tym bardziej, że jako właściciel teraz będzie musiał pokryć
przynajmniej
Spragniona mięsnej pały
Penetrowanie imponującej dupy
Ruchanie pod strumieniem ciepłej wody pod prysznicem

Report Page