Masturbacja nagiej Jane

Masturbacja nagiej Jane




🔞 KLIKNIJ TUTAJ, ABY UZYSKAĆ WIĘCEJ INFORMACJI 👈🏻👈🏻👈🏻

































Masturbacja nagiej Jane


K. Webster - Sweet Jayne PL

Home
K. Webster - Sweet Jayne PL



 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
       
 
 
 
2
 
 
 
 
Sweet Jayne
K W E B S T E R
Tłumaczenie: adulka1996
Korekta: mlody2202
3
„Harmonia nadejdzie jed...

                         

    

Sweet Jayne K

W E B S T E R

Tłumaczenie: adulka1996 Korekta: mlody2202

2

„Harmonia nadejdzie jedynie z zagładą.”  Shannon A. Tompson „Death Before Daylight”                    

3

SPIS TREŚCI P R O L O G................................................................................................................ 5 R O Z D Z I A Ł 1 ..................................................................................................... 17 R O Z D Z I A Ł 2 ................................................................................................... 28 R O Z D Z I A Ł 3 .................................................................................................... 39 R O Z D Z I A Ł 4 ................................................................................................... 49 R O Z D Z I A Ł 5..................................................................................................... 63 R O Z D Z I A Ł 6 .................................................................................................... 74 R O Z D Z I A Ł 7 .................................................................................................... 86 R O Z D Z I A Ł 8 .................................................................................................. 100 R O Z D Z I A Ł 9 ................................................................................................... 115 R O Z D Z I A Ł 10 ................................................................................................. 126 R O Z D Z I A Ł 11 ................................................................................................. 142 R O Z D Z I A Ł 12 .................................................................................................. 151 R O Z D Z I A Ł 13 ................................................................................................. 162 R O Z D Z I A Ł 14 ................................................................................................. 175 R O Z D Z I A Ł 15 ................................................................................................. 186 R O Z D Z I A Ł 16 ................................................................................................. 198 R O Z D Z I A Ł 17 ................................................................................................. 212 R O Z D Z I A Ł 18 ................................................................................................ 224 R O Z D Z I A Ł 19 ................................................................................................. 231 R O Z D Z I A Ł 20 ............................................................................................... 238 R O Z D Z I A Ł 21 ................................................................................................. 247 E P I L O G ............................................................................................................. 259  

PROLOG Nadia

Kurewsko nienawidzę Donovana Jayne. Wzburzony krzyk tkwi w moim gardle, ale jedno zdesperowane, błagające spojrzenie matki, a oddalam się od dupka w naszej drogiej kuchni, kierując się do drzwi z mocno zaciśniętymi wargami. Słowa jak: „pieprz się” lub „zjedz gówno i zgiń”, czy też „przestań gapić się na swoją siedemnastoletnią pasierbicę, kutasie” zostają przemilczane i czekają na końcu języka, pragnąc go zaatakować. Prawdę mówiąc, gdyby nie to, że mama kocha tego dupka, podzieliłabym się z nim swoimi myślami. Ale go kocha… przynajmniej tak mówi. Mama zasługuje na każdy kawałek szczęścia, jaki tylko może dostać. Tak długo była przygnębiona. Odkąd tata zginął w wypadku w hucie, w której pracował w okolicach Buenos Aires sześć lat temu, była zagubiona. Piękny uśmiech, który dawniej rozświetlał jej twarz, zachmurzył się. To, że wbiegła do ośrodka wczasowego nadętego magnata Donovana Jayne, było przypadkiem. Pracowała jako sprzątaczka w jednym z największych hoteli w Argentynie. Podczas swojej zmiany otworzyła drzwi, gotowa pozbierać brudne ręczniki, myśląc że nikogo tam nie było. Wychodził z łazienki po prysznicu, kiedy weszła. Gorąco przeprosiła i ruszyła do wyjścia, ale nie pozwolił jej odejść. Miłość od pierwszego wejrzenia, obydwoje tak twierdzą. Żart. Jakby ktokolwiek mógł kochać tego egocentrycznego dupka za mną. Nie tylko zabrał nas i przeniósł do Kolorado, aby się z nią ożenić, ale też w ostatniej klasie licealnej musiałam zostawić wszystkich swoich znajomych. Opuściłyśmy nasze proste, dwupokojowe mieszkanie w mieście, na które mama mogła sobie pozwolić za skromną wypłatę gosposi dla zapierającej dech willi na pieprzonej górze. Lecz jej uśmiech wrócił. Mama uśmiechała się jak wtedy, gdy tata jeszcze żył i to jedyny powód, dla którego tolerowałam gówno Donovana. 5 

A przez gówno, mam na myśli jego zaborczość w stosunku do „rodziny”. Sposób, w jaki pyszni się w tym mieście, przechwalając się jakbyśmy były parą cennych koni. Ale jeżeli ktoś źle na nas spojrzy, zamienia się w narcystycznego kretyna, który przypomina im, kto jest właścicielem tego miasta. My jesteśmy, mówi. Szczerze mówiąc, jestem zakłopotana byciem częścią „my”. Jeszcze dziesięć miesięcy. Mogę to przeboleć, ugryźć się w język i pozwolić mu pociągać za sznurki jeszcze dziesięć miesięcy. A następnie idę na studia. Nie wiem jeszcze gdzie, ale będzie to z całą pewnością daleko, daleko od Donovana i jego kompleksu wyższości.  Nadia Jayne! Kulę się na najniższym schodku przy przednim przedsionku i rozważam przebiegnięcie reszty drogi do przystanku autobusowego, aby uniknąć rozmowy z nim. Ale Donovan nie poddaje się tak łatwo. Jest przebiegły i zdeterminowany. Najlepiej pozwolić mu na wygłoszenie bzdur, a później odejść. Więc, w zamian, unoszę brodę i spoglądam na niego z uniesioną brwią, bez wątpienia ukazując moją pogardę dla niego.  Co?  syczę, mając nadzieję, że jad w moim głosie ukłuje. Znikome wzdrygnięcie na mój ton jest jedyną wskazówką, że go zraniłam, nim szybko maskuje to wyrazem obojętności. Musiał wcześniej przygotować się do pracy, skoro już nosi swój dziewiczy, ciemnoszary garnitur. Nigdy, ani razu, nie widziałam go bez garnituru. Ma trzydzieści sześć lat, jest dobrze zbudowany oraz przystojny. Ciemne włosy układa w sposób, który ma wyglądać niechlujnie, a szaroniebieskie oczy są przenikliwe. Zawsze kalkuluje i wyznacza następny ruch. Nie jestem ślepa na fakt, że fizycznie jest atrakcyjny. Lecz jego wnętrze czyni go świrem. A jest największym przeklętym świrem w okolicy. Widziałam sposób, w jaki na mnie patrzy, jakby chciał mnie przelecieć. Jego oczy ociągają się na moich gołych nogach, które odkrywa śmiesznie krótki mundurek szkolny; celowo go podciągnęłam, żeby już pierwszego dnia nie wyglądać jak stara panna, nim napotyka mój wzburzony wzrok.  Zapomniałaś pieniędzy na lunch  mówi, machając szeleszczącym studolarowym banknotem.  I dać staruszkowi pożegnalny uścisk. 6 

Gniew rozgrzewa moją klatkę piersiową. Czuję, jak wbija szpony w moją szyję, odsłaniając mnie przed nim. Jego uśmieszek mówi, że wie, że pociągnął za strunę. Zaciskam pięści, żeby powstrzymać się od zrobienia czegoś głupiego, jak pokazanie mu środkowego palca. Już i tak dostałam szlaban na samochód, który kupił mi latem po oficjalnej przeprowadzce. Nie prowadziłam go jeszcze ani razu.  Pyskujesz, więc twoje przywileje zostaną zabrane. Mój dom, moje zasady.  Pieprzyć go i jego zasady.  Nie jesteś moim ojcem.  Tracę opanowanie. Wizje mojego kochającego taty przemykają przez głowę i czuję znajomy ból w klatce piersiowej z powodu jego straty. Robi kilka kroków w moją stronę i błyska szerokim uśmiechem, ukazując idealne, białe zęby.  Z technicznego punktu widzenia jestem twoim ojcem. Jeśli zapomniałaś, może ponownie powinnaś sprawdzić swój dowód. W oczach wzbierają łzy, lecz zaciskam szczękę. Nie pozwolę im wypłynąć i dać mu satysfakcję, że może mnie tak łatwo zirytować. Ale ma rację. Donovan jest dobry w tym, co robi. Przystępuje do akcji, nabywa nieruchomości  w tym wypadku matkę i mnie  i oznacza swoim nazwiskiem. Dupek upewnił się, żeby legalnie mnie zaadoptować, więc także noszę nazwisko Jayne. Nie jestem już Nadią Blanco. Od dwóch miesięcy oficjalnie nazywam się Nadia Jayne. Z irytacją dreptam po schodach i podchodzę do miejsca, gdzie stoi. Jego oczy błyszczą podnieceniem, gdy się zbliżam. Idę o pięć dolców, że jest twardy. Przepływa przeze mnie więcej gorąca, tym razem torując sobie drogę do moich policzków, i drżę na ten pomysł. Boże, moja biedna mama. Wyciąga pieniądze, ale kiedy sięgam po nie, ściska mój nadgarstek. Jego oczy ciemnieją i przyszpila mnie stanowczym wzrokiem.  Nie zawstydź mnie. Dyrektor szkoły zasiada w zarządzie mojej firmy. Nie dopuszczę, żebyś zhańbiła nazwisko Jayne  mówi chłodno.  Nie chcę musieć przełożyć cię przez kolano za bycie złą dziewczynką. Moja szczęka opada i gapię się na niego. Wiedziałam, że ten sukinsyn był zboczeńcem, ale przeszedł na zupełnie nową płaszczyznę szaleństwa. 7 

 Och, nie udawaj tak zdziwionej, Nadia. Wiesz, że nie jestem przeciwny dyscyplinowaniu cię. Jeżeli dobrze pamiętam, nadal masz szlaban na samochód za nastawienie. Byłbym bardziej niż szczęśliwy próbując innych metod karania. Oczywiście twoja postawa wciąż jest do dupy. Być może małe lanie tyłka będzie dla ciebie dobre. Gdy próbuję wyrwać rękę z jego uścisku, chwyta mocniej i przyciąga mnie bliżej. Jego woda kolońska atakuje moje płuca i niemalże duszę się przez mocny zapach.  ¡Te odio!  syczę. Nienawidzę cię. Wyszarpuję rękę, biorę kilka kroków do tyłu. Kącik jego ust unosi się w diabelsko przystojnym uśmiechu.  Powiedz, że będziesz grzeczna. Piorunuję go wzrokiem i potakuję, nie dając mu satysfakcji poprzez słowa. Jego oczy leniwie muskają moją twarz i zatrzymują się na ustach.  Dobrze  mówi, jego uśmiech słabnie, a oczy znowu odnajdują moje. – Miłego pierwszego dnia w szkole, słoneczko.  Jego wzrok łagodnieje na krótką chwilę. Przez jedną niewielką sekundę wydaje mi się, że Donovan Jayne potrafi być człowiekiem. Nie jakimś dupkiem, któremu muszę się podporządkowywać aż do dnia, gdy skończę osiemnaście lat i będę mogła uciec.  Chodź tutaj.  Tym razem jego głos jest zachrypnięty. Z arogancją pozostaje w tyle; przyłapuję się na tym, że chętnie do niego podchodzę. Z jakiegoś dziwnego powodu, niemalże szukając pocieszenia. Kiedy jestem wystarczająco blisko, pokonuje resztę dystansu swoimi długimi nogami, potem jego silne ramiona owijają się wokół mnie, przyciągając do twardej piersi. Sztywność, jaką zawsze podtrzymuję, kiedy przebywam obok niego, topi się, gdy mnie obejmuje. Tym razem nasz uścisk jest inny. Choć raz niewymuszony. Jego zapach, jak zawsze, okrywa mnie, i z doświadczenia wiem, że będę go czuć przez cały dzień. Stałe przypomnienie jego żelaznej kontroli nad moim życiem. Jednak dzisiaj mam nadzieję, że doda mi uncję jego pewności siebie, kiedy będę starała się poznać nowych przyjaciół w nowej szkole.



 Tutejsi chłopcy nie są ciebie godni  mówi z żartobliwym pomrukiem.  Wiem o tym, bo się tu wychowałem. Trzymaj się od nich z daleka. Nie zasługują na ciebie. Niewielki uśmiech szarpie moje usta. Prawdopodobnie jest to najsłodsza rzecz, jaką kiedykolwiek do mnie powiedział. Unoszę głowę i spoglądam w jego oczy, które lśnią emocjami, jakich przyczyny mogę nigdy nie poznać.  Może nie lubię chłopców.  Unoszę wyzywająco brew. Jego miękkie rysy przechodzą w grymas niezadowolenia, chwilowo mnie ogłuszając.  Nie powinnaś lubić nikogo. Szkoła powinna być twoim głównym priorytetem. Zabronię ci randkowania – z chłopcami lub dziewczynami – jeśli twoje oceny spadną. Boże, nienawidzę go. Jak mogłam się tak łatwo zapomnieć? Zanim mnie wypuszcza, klepie w tyłek i całuje czubek głowy. Kiedy tylko się odsuwa, wyszarpuję pieniądze z jego uchwytu i uciekam. Jestem w połowie długiego, żwirowego podjazdu, gdy zdaję sobie sprawę z łez na policzkach.  Nadia  woła mnie z cieniem żalu w głosie. Wycieram łzy, odwracam się, żeby spojrzeć na niego. Na całej twarzy ma wypisane przeprosiny, ale jego uparte usta odmawiają wypowiedzenia ich.  Co?  popędzam. Pociera policzki dłońmi, przybierając niemal wściekły grymas. Jego kroki przyspieszają, gdy podchodzi do drzwi i otwiera je, wołając do mnie przez ramię:  Miłego dnia w szkole. Nie odpowiadam, kiedy drzwi zatrzaskują się za nim, ale w zamian mu macham. Gdyby nie on i jego „nieśmiertelna” pieprzona miłość do mojej matki, pisałabym z moją przyjaciółką Julienne, próbując wymyśleć sposób, żeby zmyć się z ostatnich zajęć. Zamiast tego znajduję się w innym kraju, będę w zupełnie nowej szkole i całkowicie bez przyjaciół, z nikim, z kim mogłabym porozmawiać oprócz mamy i irytująco przystojnego ojczyma. Dzięki, tatusiu. Kiedy docieram do drogi przy skrzynce pocztowej, siadam na trawniku i ignoruję zimno porannej rosy, moczącej mój tyłek przez spódnicę. Wierzchem dłoni ocieram łzy i próbuję pominąć fakt, że mój ojczym jest kutasem. To było 9 

głupie, myśleć że za garniturem i twardym wzrokiem skrywa się naprawdę miły mężczyzna. Wątpię, że kiedykolwiek znowu popełnię ten błąd, opuszczając swój pancerz obronny.  Proszę, nie mów mi, że tutaj mieszkasz  woła głos z drogi. Odnajduję dźwięk młodego głosu i dostrzegam dziewczynę, mniej więcej w moim wieku, która podchodzi do mnie. Jej włosy na czubku są pofarbowane na czarno, a poniżej na jasny blond. Podtrzymuje je w niechlujnym koku, który uwidacznia parę kolczyków w uszach. Mundurek, który ma na sobie, wygląda jak mój, ale jest pognieciony i lekko workowaty.  Proszę, powiedz mi, że jesteś tutaj, aby pomóc mi uciec  odpowiadam. Marszczy brwi, gdy podchodzi i sprawdza mnie.  Dlaczego płaczesz? Spuszczam wzrok na kolana i szarpię luźną nitkę spódnicy.  Nienawidzę mojego ojczyma. Siada obok i naśladuje moją pozę ze skrzyżowanymi nogami. Obserwuję z fascynacją, jak wyciąga paczkę papierosów i zapala jednego.  Zabawne. Ja też nienawidzę mojego ojczyma. Podmuch dymu otacza nas, gdy wypuszcza powietrze. Chwilę siedzimy w ciszy, ona pali, a ja planuję sposoby na zabójstwo Donovana. W końcu przemawia:  Jestem Kasey. Podaje mi papierosa i delikatnie biorę go od niej. Nie palę, jednak nie chcę odstraszyć mojego pierwszego potencjalnego przyjaciela byciem przemądrzałą.  Nadia. Biorę macha, a następnie kaszlę, nim oddaję jej papierosa.  Jesteś nowa w Aspen High?  pyta. Lustrując ją, przyglądam się jej rysom. Mimo ciemnego eyelinera i mocnej purpurowej szminki, ukrywa się tam ładna twarz. Orzechowe oczy wyglądają na smutne, jakby miała do opowiedzenia całe swoje życie.  Tak. Przeniosłam się tutaj z Argentyny, latem tego roku. Marszczy brwi w zakłopotaniu.  Nie brzmisz jak obcokrajowiec. Śmieję się i przewracam oczami. – Jak dokładnie brzmi obcokrajowiec?

10 

Jej policzki lekko czerwienieją, ale próbuje ukryć zakłopotanie zaciągając się papierosem.  Nie wiem. Na przykład, nie mówisz w innym języku lub masz akcent czy cokolwiek innego.  Los Americanos pueden ser tan ignorantes  mówię jej z uśmieszkiem. Amerykanie potrafią być takimi ignorantami.  Czy to jest lepsze? Marszczy na mnie nos.  Co powiedziałaś?  Obraziłam cię – mówię, wzruszając ramionami.  Jeżeli ci wyjaśnię, to odbierze całą zabawę.  Suka  mówi z uśmiechem i pokazuje mi środkowy palec. Przebiegam palcami przez długie, ciemne kosmyki, które są nadal gładkie po prostowaniu tego ranka.  W mojej starej szkole uczyliśmy się i angielskiego, i hiszpańskiego. Wszyscy tam mówią płynnie w obydwu językach. Matka zawsze wpajała mi, że znajomość wielu języków pomoże odnieść sukces, zwłaszcza gdy wyjadę na studia do innego kraju, takiego jak USA. To jej marzenie, nie moje. Chyba się spełniło. Śmieje się.  Studia. Musi być miło mieć takie możliwości.  Każdy ma takie możliwości  mówię z dezaprobatą, marszcząc brwi. Szybko się podrywa i strzepuje w połowie spalonego papierosa na ulicę.  Nie, gdy jesteś biedna  mówi i wskazuje na przyczepę za linią drzew po drugiej stronie drogi.  Kiedy jesteś biedna, jedyną opcją jest znalezienie pracy w tym gównianym mieście i wyskoczenie z kilkoma dzieciakami. Twoje przeznaczenie, jeśli jesteś jak ja, to bycie workiem bokserskim dla jakiegoś dupka. Żoną pijaka, który cię bije. Nie masz przyszłości. Brak miłości. Długo i kurewsko szczęśliwie. Wystarczy zapytać moją matkę. Unoszę brodę, aby zobaczyć, że jej wyraźnie drży. Nie wiele wiedząc o tej dziewczynie, a jednocześnie nie chcąc jej zdenerwować, szybko mówię pierwszą rzecz, która przychodzi mi do głowy:  Na zdrowie  wypowiadam z kpiną.  Za matki z całego świata, które poślubiły pieprzonych dupków.

11 

Patrzy na mnie i niewielki uśmiech pojawia się na jej ustach. Za pomocą paru szybkich mrugnięć odgania przygnębienie w oczach i znów się opanowuje.  Twoje zdrowie.  Wiesz  mówię do niej, kiedy zrywam źdźbło mokrej trawy i próbuję je związać  możesz iść na studia. Nie musisz być jak twoja mama. Odpowiada sarkastycznym śmiechem.  Boże, brzmisz jak Taylor  mówi ze smutkiem, ale potem jej dolna warga drży.  Kim jest Taylor?  pytam, myśląc nad jej nagłą zmianą nastroju. Gapi się na mnie tak, jakbym straciła rozum, ale potem odpowiada:  To po prostu ktoś, kogo kiedyś znałam.  Wyczuwam kłamstwo w jej słowach. Był kimś więcej niż to. Wiele więcej.  Poza tym  mówi, zmieniając temat  za jakie pieniądze pójdę na studia? Tym razem ja jestem tą, która patrzy na nią jakby właśnie wypełzła spod skały.  Um, dotacje? Stypendia? Duh. Wzrusza ramionami.  Może. Ale studiowanie nie jest tym, co chcę robić. Czekam na rozwinięcie, jednak nie robi tego. W końcu, po kilku minutach pytam:  Więc co chcesz robić? Odwraca się, obserwując mnie z wyrazem zakłopotania, zębami szarpiąc dolną wargę. Ekspresja sprawia, że wygląda na młodszą, kontrastuje z mocnym makijażem. Z jakiegoś powodu Kasey chowa się za wyglądem emo. Zastanawiam się, jak wyglądałaby w naturalnym kolorze włosów, jakikolwiek mógłby być.  Będziesz się ze mnie śmiać. Przewracam oczami.  Dobrze, będę pierwsza. Moje także jest śmieszne. Możemy śmiać się razem. Kąciki jej warg wyginają się w małym uśmiechu.  W porządku.  Zawsze chciałam zostać kucharzem. Być może zastępcą szefa kuchni lub cukiernikiem. Nie jestem stuprocentowo pewna, ale kocham jedzenie. Jak widać  mruczę i wskazuję swoje atrakcyjne ciało. Kładzie dłonie na biodrach i unosi na mnie brwi.  Żartujesz? Zabiłabym za twoje ciało. Nadal czekam na cycatą wróżkę, by pokazała się i obsypała mnie 12 

jakimś magicznym pyłem. Ale oczywiście ona przypadkowo rozsypała cały słoik na ciebie. Obie wybuchamy śmiechem i ocieram łzy  tym razem ze śmiechu.  Uważaj, czego sobie życzysz  drażnię.  A teraz powiedz mi. Zapala kolejnego papierosa, jakby na odwagę, by zacząć mówić. Po kilku machach napotyka mój wzrok.  Chcę zajmować się dziećmi.  Wydaje się całkowicie wykonalne. Coś jak gotycka opieka nad dziećmi?  pytam z uśmiechem.  Wszystkie będą nosiły koszulki z Metallicą i przeklinały? Będą miały chwilę na papierosa zamiast przerwy?  Ugryź mnie.  Śmieje się i kopie do mnie kilka kamieni z podjazdu. Wciąż się uśmiecham, gdy pisk opon zwraca moją uwagę na drogę. Kasey strząsa wciąż zapalonego papierosa na ulicę i obie obserwujemy jak czarny SUV pędzi ulicą, zmierzając w naszą stronę.  Zwolnij, dupku!  krzyczy i pokazuje pojazdowi środkowy palec, gdy się zbliża. Pisk opon ogłusza mnie, kiedy zatrzymuje się przed miejscem, na którym siedzę, obok skrzynki pocztowej. Drzwi zostają otwarte z szarpnięciem, i zanim dowiaduję się do kogo należą, widzę czarne glany. Rzucając spojrzenie na Kasey, dostrzegam nerwowość na jej twar
Gorący kucharz
Egzotyczna brunetka masturbuje się w wannie
Super cycata brunetka daje z siebie wszystko

Report Page