Masowanie stóp w biurze pani dyrektor

Masowanie stóp w biurze pani dyrektor




⚡ KLIKNIJ TUTAJ, ABY UZYSKAĆ WIĘCEJ INFORMACJI 👈🏻👈🏻👈🏻

































Masowanie stóp w biurze pani dyrektor

403
nie można wyświetlić strony


błąd 403
Witryna sieci Web nie może wyświetlić strony www


Marek Goliszewski, prezes BCC, na okładce DECYDENTA w 2002 roku

W wydaniu 110, styczeń 2011 również

Nowo otwarta azerska restauracja przy ul. Arkuszowej 42. Baranina gra pierwsze skrzypce, takoż wino azerskie.
Jesteś naszym 9 774 240 Czytelnikiem.
Rząd pracuje nad nowelizacją ustawy lobbingowej i nową ustawą – Prawo antykorupcyjne. Niedawno przeprowadził także zmiany w ustawie o CBA. W opinii ekspertów wszystkie te projekty cechuje brak zaufania do obywateli i zwiększenie uprawnień kontrolnych państwa. Czy nowe przepisy nie łamią praw obywatelskich? Ile wolności trzeba poświęcić w imię walki z korupcją? Czy uczciwość należy wymuszać metodami policyjnymi? By znaleźć odpowiedzi na te fundamentalne pytania 6 października 2010 zorganizowaliśmy dyskusję. DECYDENT otrzymał jej zapis. Poniżej publikujemy skrót dyskusji.
wiceprezes KIG Tadeusz DONOCIK, prezes BCC Marek GOLISZEWSKI,
dyrektor Programu Przeciw Korupcji Fund. Batorego Grażyna KOPIŃSKA,
partner w Kancelarii Domański Zakrzewski Palinka dr Marcin MATCZAK,
konstytucjonalista dr Ryszard PIOTROWSKI oraz były wicepremier dr Janusz STEINHOFF.
S prowadził nas tu dzisiaj głęboki niepokój o losy dialogu społecznego w Polsce. Mamy poważne wątpliwości, czy rząd, a zwłaszcza urząd pani minister Pitery, dostrzega potrzebę dialogu społecznego przygotowując ustawy i założenia do ustaw, które są sprzeczne ze zdrowym rozsądkiem, ale nade wszystko są sprzeczne z prawem. W naszym dzisiejszym spotkaniu miała wziąć udział pani minister Pitera. Do wczoraj jeszcze potwierdzała swoją obecność. Ale w końcu odmówiła przyjścia.
Dwa lata temu pani minister przysłała mi taki list: „Szanowny Panie Prezesie,
serdecznie Panu dziękuję za niezwykle wnikliwą analizę działania CBA, która zaowocowała inicjatywą legislacyjną. Proponowane przez Państwa rozwiązania będą wykorzystywane w pracach nad systemową nowelizacją ustawy o Centralnym Biurze Antykorupcyjnym. Oczekując dalszej współpracy i życząc dalszych sukcesów, pozdrawiam.”
To był list z 18 marca 2008 roku. Rzeczywiście, znowelizowano ustawę o CBA, która – naszym zdaniem – łamie prawa obywatelskie, prawa człowieka i prawa przedsiębiorców. Niestety, nowelizacja nie usunęła tych wad. Dzisiaj dokłada się jeszcze dwie ustawy: ustawę o lobbingu i ustawę antykorupcyjną.
Proszę państwa, ustawy te łamią konstytucyjne prawo obywateli do prywatności, łamią konstytucję w artykułach związanych ze swobodą działalności gospodarczej, w artykule mówiącym o równości podmiotów.
Znowelizowano ustawę o CBA w artykułach zupełnie nieistotnych dla higieny naszego życia społecznego, moralnego, etycznego i gospodarczego. Ta ustawa łamie konstytucję w co najmniej kilkunastu artykułach.
Ale nad projektem ustawy lobbingowej unosi się jeszcze coś niebezpiecznego. To sposób myślenia polityków, który uosabia dzisiaj Biuro pani Pitery, sposób myślenia prawników, którzy opracowują ustawy eliminujące dialog społeczny. Takie organizacje jak Business Centre Club, jak Krajowa Izba Gospodarcza, jak inne organizacje pracodawców czy związki zawodowe nie będą mogły kontaktować się ani z posłami, ani z politykami, ani z komisją sejmową czy senacką, bo od razu będą podejrzani o korupcję. Zostaniemy zmuszeni do konsultacji społecznych za pośrednictwem listów, na które zresztą urzędnicy nie będą mieli żadnego obowiązku odpowiadać. Absurd.
Jak możemy mówić o państwie obywatelskim? O konsultacjach społecznych? Po co mówić o zaufaniu obywateli do państwa i szermować tymi PR-owskimi hasłami, skoro montuje się takie ustawy? Dzisiejsza nieobecność pani minister Pitery dobitnie pokazuje jak urzędnicy rządowi „chcą” rozmawiać ze środowiskami, które reprezentują miliony ludzi.
Moja prezentacja ma stanowić swoiste wprowadzenie do dyskusji, na temat tego, jaka jest jakość legislacyjna projektu założeń do ustawy Prawo antykorupcyjne i projektu założeń ustawy o lobbingu.
Co to jest „jakość legislacyjna”? Otóż prawo może być gorsze lub lepsze. Istnieją kryteria, którymi można tę jakość ocenić. Takimi kryteriami są m.in. skuteczność realizacji celu, który sobie zakłada prawodawca czy też jasność, przejrzystość tych przepisów. Jestem prawnikiem w kancelarii, która zajmuje się oceną jakości prawa i zostałem poproszony, by taki test jakości w wypadku tych dwóch projektów przedstawić. Zaznaczmy na samym początku, że to nie są projekty aktów normatywnych, lecz ich założenia, które mają pokazywać, po co te akty mają być wprowadzone do systemu prawa i co mają realizować. Mimo, że to jedynie założenia, to są w nich jednak wskazane kierunki przewidywanych rozwiązań.
Kiedy ocenia się jakość regulacji, bardzo istotne jest stwierdzenie, jaki jest jej cel. Czy ustawa jest dobra, oceniamy poprzez ten cel i instrumenty, jakie przyjmuje do jego realizacji. Przekonanie, że ci którzy nami rządzą, nie rządzą według kryteriów obiektywnych, ale według tego, kto kogo zna lub kto może więcej zapłacić – podważa całą racjonalność demokracji.
Celem obu ustaw jest to, żeby w naszym życiu panowała przejrzystość i żeby decyzje były podejmowane racjonalnie, w oparciu o merytoryczne argumenty, a nie o wpływy poszczególnych grup społecznych czy jednostek. Powstaje pytanie: czy w świetle tego celu możemy z zadowoleniem przyjąć omawiane projekty, czy też wskazać, że ich jakość jest – niestety – niska. W tym przypadku druga odpowiedź jest prawidłowa. Projekty mają bardzo dużą liczbę wad regulacyjnych i legislacyjnych.
Po pierwsze, mamy ogromnie rozbudowane obowiązki informacyjne, zawarte w tych założeniach, które dotyczą zbyt szerokiego kręgu podmiotów oraz zróżnicowanych stanów faktycznych. Dlaczego to jest wada? Ustawa powinna działać dokładnie w kwestiach, które ma rozwiązać. Tak jak z lekiem: jeżeli lek działa nie tam, gdzie trzeba, to ma bardzo dużo działań niepożądanych. Ta ustawa nie została powołana po to, ażeby rząd i władza miała więcej informacji o obywatelach – już nawet tych, które ma, nie jest w stanie przetworzyć. Te ustawy są powoływane po to, żeby życie społeczne było bardziej przejrzyste.
Po drugie, w projektach nie ustanowiono – bardzo ogólnie mówiąc – żadnych nowych standardów oraz procedur funkcjonowania podmiotów władzy publicznej, które mają przeciwdziałać korupcji. Próbowano niejako łatać pewne dziury. Niestety nieskutecznie.
I wreszcie, przy całym tym wysiłku, żeby życie społeczne było lepsze, naruszono podstawowe jego standardy, a więc wartości konstytucyjne, które wspólnie – jako społeczeństwo – w roku 1997 uznaliśmy za konieczne i ważne dla naszego funkcjonowania.
To są trzy najważniejsze wady. Chciałbym powiedzieć jeszcze o jednej: kiedy czyta się te projekty założeń, przychodzi na myśl termin „ustawodawstwo symboliczne”. Co to jest ustawodawstwo symboliczne? Jest to ustawa uchwalana po to, żeby można było powiedzieć (kiedy się rozlicza ze swojego działania), że coś przecież zrobiliśmy – uchwaliliśmy ustawę. Problem z ustawodawstwem symbolicznym jest taki, że jest tylko symbolem, że jest udawaniem pewnego działania, że niczego nie wnosi. Wydaje się, że omawiane projekty ustaw są takim ustawodawstwem symbolicznym z kilku powodów. Po pierwsze, mamy bardzo poważny problem dotyczący zakresu podmiotowego tych ustaw, np. kto podlega obowiązkowi składania oświadczeń majątkowych. Co więcej, w projekcie przewidziano, że rząd – już bez procedury legislacyjnej – będzie mógł na poziomie rozporządzenia dookreślać, kto jest objęty tą ustawą. W naszej opinii takie rozwiązanie jest niezgodne z konstytucją, ponieważ ograniczenia praw i wolności obywatelskich muszą być wprowadzane w ustawie. Kiedy są wprowadzane podustawowo, nie ma pełnej kontroli parlamentu nad tym, co się dzieje.
Po drugie, istnieje bardzo duży problem związany z ograniczeniami wolności gospodarczej. Jest zrozumiałe, że niektórzy funkcjonariusze publiczni nie powinni prowadzić działalności gospodarczej, bo to ich naraża na konflikt interesów. Istnieje dosyć istotny element nierówności, bo oto okazuje się, że funkcjonariusz publiczny nie może podejmować żadnej działalności gospodarczej, ale może prowadzić gospodarstwo rolne. A przecież to też jest działalność gospodarcza i też podlega regulacji. Powstaje pytanie, czy znowu symboliczny charakter tej ustawy nie jest tutaj widoczny, czy nie chodzi o to, żeby z jednej strony pokazać, że coś się robi, ale z drugiej strony kogoś nie urazić.
Wreszcie problematyczny jest fakt, że według ustawy o lobbingu to Centralne Biuro Antykorupcyjne, zamiast Ministerstwa Spraw Wewnętrznych i Administracji, ma rejestrować zawodowych lobbystów. Dlaczego? Trudno powiedzieć. Być może dlatego, że uważa się, że lobbysta to osoba, która korumpuje. Nie muszę państwa przekonywać, że to jest nieuzasadnione.
Wśród ludzi pracujących we wszystkich zawodach mogą się znaleźć tacy, którzy nie przestrzegają prawa. Powstaje pytanie: czy fakt, że np. wśród lekarzy znajdują się osoby, które przyjmują łapówki oznacza, że rejestr lekarzy powinno prowadzić CBA? Można pójść jeszcze dalej: czy fakt, że – jak pokazuje historia – nawet wśród posłów znajdowały się osoby, które były skazane za przestępstwo korupcji. Czy to oznacza, że legitymacje poselskie, legitymacje sejmowe powinno wydawać CBA? To jest oczywiście żart, ale wyraźnie pokazuje wady regulacji i sposób myślenia jej twórców.
Bardzo poważną kwestią jest osłabienie kompetencji lobbystów niezawodowych, np. stowarzyszeń takich jak BCC. Ustawa utrudnia uczestnictwo tych podmiotów w pracach komisji senackich czy sejmowych, co jest nieuzasadnionym zakazem dostępu do bardzo ważnych konsultacji społecznych.
Konsultacje społeczne nie są wynikiem dobrej woli rządu. To jest obowiązek, który wynika z naszych zobowiązań międzynarodowych m.in. z uczestnictwa w OECD. Tutaj mamy rozwiązanie, które systemowo na to nie pozwala i jest to naruszenie tego zobowiązania.
Można przytoczyć też kilka innych rozwiązań, nad którymi warto podyskutować: rozszerzenie definicji lobbingu, m.in. – co wydaje się dosyć kuriozalne – uznanie za lobbing także organizowania spotkań, konferencji, w których uczestniczą przedstawiciele władzy. Można powiedzieć, że gdyby ta ustawa obowiązywała i pani minister Pitera była dzisiaj z nami, to nasze spotkanie miałoby charakter lobbingowy. Być może dlatego zrezygnowała. Należałoby je zarejestrować, ogłosić na BIP-ie [w Biuletynie Informacji Publicznej – red.], dlatego że przedstawiciel rządu znalazł się w siedzibie organizacji społecznej i jest poddany zmasowanej korupcji – według mnie tak należałoby to rozumieć. Jeżeli ta ustawa stanie się prawem, to doprowadzi do takich absurdów. Rzeczywiście pozostanie nam pisanie listów, bo nie będzie można się spotkać, wziąć udziału w komisji sejmowej, a nawet nie można będzie zorganizować konferencji z udziałem przedstawiciela rządu.
Walka z korupcją nie wymaga żadnych nadzwyczajnych rozwiązań, ponieważ nie jest to problem, który da się rozwiązać natychmiast. Nie ma takiego kraju na świecie, który nie borykał się z problemem korupcji. Najlepszym sposobem na ograniczenie korupcji jest stałe wprowadzanie rozwiązań, które zapobiegają. Czyli po prostu prewencja. O ile w poprzednich latach, zwłaszcza za poprzedniej koalicji, nie spodziewałam się, że działania prewencyjne zostaną docenione, ponieważ filozofia tamtego rządu była taka, że rozwiążemy problemy społeczne poprzez działania punitywne, o tyle ten rząd na początku mówił o tym, że zwróci uwagę na działania prewencyjne. Takich działań prewencyjnych nie ma.
Co rozumiem przez działania prewencyjne? Przede wszystkim wprowadzanie do instytucji administracji publicznej systemów zabezpieczeń przed korupcją. Takich, które przez międzynarodową organizację Transparenty International nazywane są Integrated Systems. Tego typu systemy są wprowadzane w instytucjach na całym świecie, powiedzmy, demokratycznym. U nas wybiórczo, jako taki rodzaj nakładki antykorupcyjnej na ISO 9000. Ale nie ma żadnego przygotowanego systematycznego wprowadzania rozwiązań prewencyjnych do naszego życia publicznego.
Również nie proponuje się żadnych rozwiązań dla tzw. sygnalistów, po angielsku whistleblowers. Chodzi o te osoby, które wewnątrz instytucji prywatnej czy publicznej zauważają problem z łamaniem prawa i chcą o tym poinformować. Zabezpieczeń dla tych ludzi nie ma, ci ludzie w dalszym ciągu kończą jako zwolnieni z pracy w pierwszej kolejności. Natomiast wszystkie proponowane pomysły idą w kierunku zaostrzenia istniejącego prawa. Moim zdaniem czasami są one karykaturą pomysłu, który jest przedstawiony w preambule do tychże założeń. Ja się nie zgadzam ze wszystkimi zarzutami o niekonstytucyjność, które zostały wypowiedziane na początku, np. uważam, że ograniczenie prywatności polegające na tym, że osoby pełniące wysokie funkcje publiczne składają oświadczenia majątkowe i te oświadczenia majątkowe są jawne, jest rzeczywiście uzasadnione. W większości krajów demokratycznych to ograniczenie jest akceptowane, ponieważ jest to ograniczenie wynikające ze świadomej decyzji danej osoby do starania się o taką, a nie inną funkcję publiczną.
Jeżeli chodzi o projekt założeń do nowego prawa antykorupcyjnego, ponieważ te założenia przedstawiane są jako nowe prawa antykorupcyjne a nie nowelizacja istniejącego, to przynajmniej dwie sprawy budzą nasze duże zastrzeżenia. O jednej już wspominano: to całkowity zakaz prowadzenia działalności gospodarczej przez osoby pełniące funkcje publiczne. Są one wymienione w tych założeniach: pięćdziesiąt jeden kategorii osób. Powiem państwu, że np. są to członkowie korpusu służby cywilnej, zatrudnieni na stanowisku referenta, rewidenta, sekretarza, analityka. Czy takie osoby rzeczywiście powinny mieć pełen zakaz prowadzenia działalności gospodarczej? To moim zdaniem jest bardzo problematyczne. Uważamy, że zakaz prowadzenia działalności gospodarczej powinien obejmować te osoby, które wydają decyzje administracyjne. Natomiast osoby takie jak radni, posłowie, senatorowie, osoby zasiadające w ciałach kolegialnych, które nie podejmują decyzji indywidualnych, powinny mieć możliwość prowadzenia działalności gospodarczej. Powinny natomiast zgłaszać, czy nie znajdują się w sytuacji konfliktu interesów, pracując nad jakąś konkretną ustawą, czy konkretnym rozwiązaniem.
Druga sprawa w założeniach do projektu ustawy antykorupcyjnej, która wzbudza nasze zastrzeżenia, to sprawa związana z zakazem podejmowania działalności gospodarczej w podmiotach, w stosunku do których podejmowało się wcześniej rozstrzygnięcia w sprawach indywidualnych. W tej chwili taki zakaz obejmuje rok, a proponuje się jego rozszerzenie do trzech lat. Faktycznie jest to dyrektywa GRECO, czyli organu Rady Europy. To można by przyjąć za słuszne. Natomiast problem polega na tym, że proponuje się, żeby to zastrzeżenie dotyczyło nie tylko trzech lat po zakończeniu pracy w administracji publicznej czy na innym stanowisku publicznym, ale również w stosunku do decyzji, które się podejmowało na siedem lat wstecz. W praktyce może to oznaczać dziesięcioletni zakaz zatrudniania się. Wydaje nam się, że to bardzo, bardzo długo. Może to doprowadzić do tego, że osoby, które wejdą na drogę działalności publicznej przez całe życie będą musiały się starać o to, żeby pozostać w kręgu politycznym, ponieważ przejście do sfery działalności biznesowej będzie w zasadzie wykluczone. Uważam, że brak tego przepływu w obie strony źle działa na życie publiczne.
Jeszcze może dwa czy trzy zdania dotyczące projektu ustawy o lobbingu. Państwo mówili, że organizacja typu BCC będzie automatycznie uznana za lobbystę niezawodowego i w związku z tym będzie miała całą masę ograniczeń w swoich działaniach. Najprawdopodobniej tak to będzie. Ale taka organizacja jak moja w ogóle zostanie wyłączona z wszelkiej działalności rzeczniczej na rzecz zmian w legislacji. Ponieważ zgodnie z tymi założeniami – aczkolwiek one są mocno niespójne – lobbystą zawodowym jest ktoś, kto działa zawodowo na rzecz instytucji trzeciej, lobbystą niezawodowym zaś ten, kto działa na rzecz swojej własnej grupy interesu i w imieniu tejże grupy. Poza tym w procesie legislacyjnym przewidziani są legislatorzy z rządu, parlamentarzyści oraz eksperci zewnętrzni. Tymi ekspertami zewnętrznymi są osoby, które są opłacane przez instytucję, która zamawia u nich ekspertyzę. W związku z tym taka organizacja jak moja nie ma prawa przedstawić swoich poglądów czy pomysłów. O tym mówił już pan doktor Matczak: lobbysta niezawodowy ma prawo przedstawiać swoje poglądy wyłącznie na piśmie. Ale jest gorzej, bo przedstawiciel strony rządowej nie ma obowiązku udzielenia odpowiedzi na piśmie.
Podsumowując: potrzebne są głębokie działania prewencyjne, których brak, pomimo deklaracji np. w założeniach ustawy o lobbingu. W praktyce proponowane rozwiązania są restrykcyjne, zamykające drogę do wpływania na proces legislacyjny.  
Korupcja jest zjawiskiem globalnym, występującym w państwach demokratycznych z różnym nasileniem. Zgadzam się z tym, że nie odbiegamy od średniego standardu w tej dziedzinie. 
Korupcja polityczna to jednak najpoważniejsze zagrożenie dla demokracji. Tego rodzaju forma „prywatyzacji państwa” jest szkodliwa dla obu stron: dla władzy i dla własności. Kryzys finansowy jest przecież owocem korupcyjnych powiązań między władzą i bankowością w Stanach Zjednoczonych. Ale nikt na świecie nie uważa, że przyczyną korupcji jest brak przepisów albo brak odpowiednich urzędników i urzędów. Przeciwnie, już Tacyt pisał: „Im więcej praw, tym więcej korupcji”. Lawrence Lessig bardzo trafnie zauważa, że korupcja jest spowodowana brakiem przyzwoitości w polityce. Obywatele tracą zaufanie do wykreowanych przez siebie, ale kierowanych bez ich kontroli instytucji. Pozostają im ich własne interesy. W rezultacie następuje niespotykany dotychczas w krajach Zachodu rozwój rozmaitych form biurokracji i korupcji.
Brak przyzwoitości w polityce jest powszechny, ale z tej perspektywy projektowana ustawa nie wystarczy dla zwalczenia korupcji. Potrzebna jest zasadnicza zmiana kulturowa, zmiana świadomości. Język, którym mówimy o polityce, jest wewnętrznie skorumpowany. Ileż to razy słyszę od wybitnych mężów stanu słowo „ugrać”. To można ugrać w Brukseli, tamto można ugrać w Warszawie, to można u niego ugrać, a to jeszcze ugramy. Według „Słownika tajemnych gwar złodziejskich” K. Stępniaka „ugrać” oznacza „przekupić, oszukać w grze w karty, uzgodnić z prostytutką opłatę za usługę”. Jeśli tak myślimy o sobie nawzajem, to ustawa antykorupcyjna nic tu nie pomoże. Zwalczyć korupcję można tylko redefiniując politykę, to znaczy odrzucając „ugrywanie”, ale ustawa nie jest właściwym środkiem do osiągnięcia tego celu. 
Już samo staranie rządu nosi w sobie zapowiedź porażki, ponieważ projekt jest – zapewne wbrew intencjom – zwrócony przeciw demokratycznemu państwu prawnemu. Według tej ustawy każdy, kto jest urzędnikiem, jest podejrzany. Pole działania ustawy obejmuje 123 kategorie. To jest filozofia Sobakiewicza, jednego z bohaterów „Martwych dusz” Gogola: „Wszystko łajdaki – rzekł z zimną krwią Sobakiewicz – sprzeda, oszuka i jeszcze zje obiad z panem. Znam ja ich wszystkich, same łajdaki. Całe miasto takie: łajdak na łajdaku jedzie i łajdakiem pogania. Jeden tam tylko jest porządny człowiek: prokurator, ale i ten – prawdę mówiąc – świnia”.
Odnajdujemy to w ustawie, albowiem prokuratorzy też są wzięci w tryby antykorupcyjne. W „Diagnozie społecznej 2009” (pod redakcją J. Czapińskiego i T. Panka) czytamy: ” Żyjemy ciągle w kulturze zawiści i nieufności. Nie wyruszyliśmy jeszcze w drogę ku społeczeństwu obywatelskiemu”. I nie wyruszymy z tą ustawą, która instytucjonalizuje nieufność i strach. Juliusz Mieroszewski pisał o współczesnym mu społeczeństwie, że cechowała je obiektywna ni
Uległa uczennica pieprzy się na całego
Porno Lesbijki
Gwałt to za mało!

Report Page