Madison Parker sam za swoją łechtaczką

Madison Parker sam za swoją łechtaczką




🛑 KLIKNIJ TUTAJ, ABY UZYSKAĆ WIĘCEJ INFORMACJI 👈🏻👈🏻👈🏻

































Madison Parker sam za swoją łechtaczką


Возможно, сайт временно недоступен или перегружен запросами. Подождите некоторое время и попробуйте снова.
Если вы не можете загрузить ни одну страницу – проверьте настройки соединения с Интернетом.
Если ваш компьютер или сеть защищены межсетевым экраном или прокси-сервером – убедитесь, что Firefox разрешён выход в Интернет.


Firefox не может установить соединение с сервером www.you-books.com.


Отправка сообщений о подобных ошибках поможет Mozilla обнаружить и заблокировать вредоносные сайты


Сообщить
Попробовать снова
Отправка сообщения
Сообщение отправлено


использует защитную технологию, которая является устаревшей и уязвимой для атаки. Злоумышленник может легко выявить информацию, которая, как вы думали, находится в безопасности.



3. M. Pierce - Dotkniecie Dnia

Home
3. M. Pierce - Dotkniecie Dnia



===LUIgTCVLIA5tAm9PfU99SXtJaQhvAWQXZAFeHnEEcBxzHHdZOlU4 ===LUIgTCVLIA5tAm9PfU99SXtJaQhvAWQXZAFeHnEEcBxzHHdZOlU4 Annie, jak zawsze Wydaj wszystko, co p...

===LUIgTCVLIA5tAm9PfU99SXtJaQhvAWQXZAFeHnEEcBxzHHdZOlU4

===LUIgTCVLIA5tAm9PfU99SXtJaQhvAWQXZAFeHnEEcBxzHHdZOlU4

Annie, jak zawsze

Wydaj wszystko, co posiadasz, na piękno życia. Kup je i nigdy nie licz kosztów. Sara Teasdale Barter ===LUIgTCVLIA5tAm9PfU99SXtJaQhvAWQXZAFeHnEEcBxzHHdZOlU4

1. Hannah Początek to moja ulubiona część. Tłum nieprzerwanie klaszcze, a Gail Weider promiennie się do nas uśmiecha. Ciągnę Matta w kierunku sceny, ale się zatrzymuje. Staje jak wryty, beznamiętnie wpatrując się przed siebie. Po chwili zerka w stronę kulis. – Zastanawiałem się nad ucieczką – powiedział mi później. Uśmiech Gail słabnie. Jesteśmy na żywo w Denver Buzz, najpopularniejszym programie śniadaniowym w mieście. Mamy szansę, żeby obrócić upozorowanie jego śmierci na swoją korzyść. Artysta samotnik zmuszony do ukrycia się. Wrażliwa osobowość nie radzi sobie z trudnymi okolicznościami. I takie tam. – Witajcie – mówi Gail i wskazuje kanapę. Wiem, gdzie mamy usiąść. Oboje z Mattem ćwiczyliśmy odpowiednią pozycję, kontakt wzrokowy i odpowiedzi. Ale Matt odpłynął. Kamera skupia się na jego zaskoczonej twarzy. Oklaski słabną. – No chodź – szepczę, zachęcając go. Nieoczekiwanie Gail podchodzi do nas. Scena robi się komiczna. Gail chwyta jego ramię, ja trzymam jego rękę i obie prowadzimy go do kanapy. – Panie Sky, nie ma powodu do nieśmiałości. Cieszymy się, że nas pan odwiedził. – Gail profesjonalnie improwizuje. Emanuje z niej pewność siebie, natomiast ja i Matt sprawiamy wrażenie pionków w jej grze. Wreszcie udaje się nam usadzić Matta, który ściska moją rękę. Jestem winna jego zakłopotania. – Weźmy ślub – szepnęłam do Matta zaledwie kilka chwil przed wyjściem na scenę. Czy sabotowałam nasz występ w telewizji? Wcześniej o tym nie myślałam. Właściwie nie myślałam o oświadczynach, dopóki słowa same nie wyszły z moich ust. Ups… – Matthew, Hannah. – Gail kiwa na nas. – Cieszymy się, że tu jesteśmy – mówię i poklepuję kolano Matta. Wciąż jest otumaniony. Gail zaczyna trajkotać o tym, jak się cieszy, widząc, że jest zdrowy i bezpieczny, i jak ona i cały kraj byli zaskoczony wiadomością o jego śmierci w grudniu. Opowiada całą historię. Jej wzrok wędruje od prompterów, przez widownię i znów do nas. W chwili, kiedy Matt powinien się odezwać, zalega cisza. Boże, nawet ja znam jego tekst. „Cieszę się, że poruszyłaś ten temat, Gail. Czekałem na okazję, żeby wytłumaczyć, co się stało, a przede wszystkim, dlaczego do tego doszło. Po pierwsze muszę powiedzieć, że…” Matt patrzy spode łba w kierunku kamery. – Bierzemy ślub – oznajmia. Boże, wygląda uroczo. Jego zdumienie zmienia się w złość. Wpatruje się wyzywająco w widownię, jakbyśmy stali przed ołtarzem i ktoś mógłby sprzeciwić się naszemu związkowi.

Widownia wstrzymuje wdech. – Wow! – wykrzykuje Gail. Na mojej twarzy pojawia się radosny uśmiech. Obejmuję Matta. Ludzie zaczynają klaskać. Wstają z siedzeń. Czuję się jak w finałowym odcinku telenoweli. Tłum szaleje… Zatrzymałam nagranie – Denver Buzz, 14 maja 2014 roku – i zamknęłam laptop. W sypialni panowała ciemność. Podeszłam do okna i zaczęłam wpatrywać się w cienką błyskawicę, która przecięła niebo. Po chwili rozległ się głośny grzmot. Otworzyłam okno. Owiał mnie tropikalny, gorący wiatr. Zasłony zaczęły się unosić. Wreszcie burza przerwała czerwcowy skwar. Czekając na deszcz, wracałam myślami do dnia sprzed miesiąca, kiedy pojawiliśmy się w telewizji, a Matt oświadczył całemu krajowi, że bierzemy ślub. Reszta programu skupiła się na naszym namiętnym romansie, burzliwym związku i Dotknięciu Nocy, powieści Matta, w której nas opisał. Jakimś cudem wiadomość o zaręczynach przyćmiła nawet upozorowanie śmierci Matta. Wszystko tłumaczyliśmy miłością. Kobiety na widowni przecierały oczy ze zdziwienia (co skrzętnie pokazywały kamery), kiedy Matt opisywał samotność w domku. Był pełen życia, przystojny i niezmiernie przekonujący. – Zdałem sobie sprawę, że żadna wolność nie jest warta życia bez Hannah – wyznał Gail, a widownia westchnęła. Kiedy Matt snuł opowieść dla naszych urzeczonych słuchaczy, nawet ja wyobraziłam sobie, jak zbiega z góry wprost w moje ramiona… a wszystko w imię miłości! Śmialiśmy się i spoglądaliśmy na siebie tęsknie. Spuściłam wzrok, kiedy historia zaczęła się robić mroczniejsza. Ścisnęłam jego udo. Po programie Matt pospiesznie zszedł ze sceny, ciągnąc mnie ze sobą. Moje serce zaczęło szybciej bić, kiedy szliśmy korytarzami na zapleczu, lawirując między kablami i sprzętem wideo. Zaprowadził mnie do garderoby. Mój telefon zaczął dzwonić. Pewnie moja szefowa, a zarazem agentka Matta, Pamela Wing. I pewnie dostała ataku serca. A może otworzyła butelkę szampana. Nie sposób przewidzieć jej reakcji. To Pam zorganizowała wywiad w telewizji i dokładnie nas do niego przygotowała, a my nie trzymaliśmy się żadnych wcześniejszych ustaleń. Telefon Matta też zaczął dzwonić. Zignorował go. Zatrzasnął drzwi od garderoby i przycisnął mnie do nich. W ciemności nie mogłam dostrzec jego twarzy. – Hannah, co to do diabła było? – Jego tors dotknął mojej piersi. Poczułam, że jego serce wali jak szalone. – Boże, wpędzisz mnie do grobu. – Przepraszam. Jesteś zły? Ja… – Zły?

Jego oddech rozwiewał moje włosy. Jego ręce wędrowały po moim ciele. Ta scena wyryła mi się w pamięci: nieustanne dzwonienie naszych komórek, telefon od mojej siostry, potem głośne krzyki mojej mamy, pocałunki i śmiech Matta, a na koniec obezwładniające szczęście, które poczułam, gdy uświadomiłam sobie, że spontanicznie ogłosiliśmy nasze zaręczyny przed całym krajem. I wtedy Matt powiedział: – Jesteś genialna, Hannah. Cudowna. W kolejnych dniach Matt zbywał wszystkich, którzy dopytywali się o zaręczyny. Mówił, że to „nic pewnego”, że planujemy „dalej ze sobą mieszkać” i że „o niczym nie przesądzamy”. Pam uspokoił słowami, że to był „spontaniczny przebłysk geniuszu Hannah”. A między sobą… w ogóle o tym nie rozmawialiśmy. Wprowadziłam się do Matta i zaczęliśmy żyć tak jak wcześniej. Po upływie trzech tygodni zaczęłam się zastanawiać, czy to się naprawdę wydarzyło. Weźmy ślub. Czy powiedziałam te słowa? „Bierzemy ślub”. Czy wierzył w swoje słowa? Słodki zapach deszczu przywołał mnie do rzeczywistości. Siadłam na parapecie i wsłuchiwałam się, jak suche Denver oddycha dzięki ulewie. Wiatr niósł ze sobą wilgoć, która osiadła na moich nogach i twarzy. „Jesteś genialna, Hannah”. Zamknęłam okno i poszłam do gabinetu. Drzwi były otwarte, co oznaczało, że Matt nie pisał. Oparłam się o framugę i go obserwowałam. Był pochłonięty komputerem. Siedział pochylony, marszczył czoło i pocierał szczękę. Zachichotałam, na co natychmiast podniósł wzrok. Boże… uwielbiałam patrzeć, jak na jego twarzy pojawiał się uśmiech. – Ptaszyna – powiedział. Odsunął się od klawiatury i poklepał po udzie. – Czy zapraszasz mnie do swojego zacisza? – Obeszłam jego biurko, żeby usiąść mu na kolanach. Objął mnie i szeroko się uśmiechnął. Jego blond odrosty kontrastowały z zafarbowanymi na czarno końcówkami. Przebiegłam palcami po włosach i wtuliłam się w jego tors. – Kochanie, musimy coś zrobić z twoimi włosami. – Mhm. – Z twarzą między moimi cyckami zgodziłby się na wszystko. Pomasowałam jego ramiona i poczułam, że bez pośpiechu całuje mój dekolt. Rzuciłam ukradkowe spojrzenie na komputer. – Jesteś na… Twitterze?! – Mhm. – Chwycił mój tyłek i go ścisnął. – Nawiązuję kontakty. – Nawiązujesz kontakty? – uśmiechnęłam się. – To urocze. – Z moimi czytelnikami. Jestem też na Facebooku. – Jego usta wędrowały po mojej piersi. – Pomysł redaktora. Mój wzrok przykuła przeglądarka Firefox. Nieczęsto miałam widok na komputer Matta. Zobaczyłam otwartą stronę Gmaila, Twittera i… Agencji Nieruchomości Colo? – Matt… – Coś w moim głosie sprawiło, że znieruchomiał. – Szukasz domu? – Co? – Podniósł głowę. – Nie. – Tak. – Złapałam myszkę i kliknęłam na zakładkę Agencji Nieruchomości Colo. Załadowała się

strona z domami w Kolorado. Matt wpatrywał się w ekran. – Tylko oglądałem. Przynajmniej nie skłamał i nie powiedział, że robi rekonesans na potrzeby powieści. Uśmiechnęłam się… dopóki nie zaczęłam przyglądać się domom. – Chyba żartujesz – stwierdziłam. Matt wysunął się spode mnie. Podszedł do ściany, gdzie udawał, że poprawia ramę. – Nie – powiedział w kierunku obrazu. – Dlaczego nie miałbym myśleć o tym na poważnie? Mieszkanie jest małe. Właściwie nie masz miejsca dla siebie… – Sześć kominków – zaczęłam czytać informacje ze strony. – Poczuj wspaniałą atmosferę i rozkoszuj się prywatną winiarnią, barem i… – Co jest złego w… – Osiem łazienek! – krzyknęłam w jego stronę. – Lepiej osiem niż jedna. – O Boże. Sześć sypialni?! I spójrz na to: fontanna na podjeździe. Faktycznie, najzwyklejszy dom pod słońcem. – Wygląda ciekawie – powiedział przez zaciśnięte gardło. – Marmurowe podłogi, profesjonalna kuchnia i… balkon Romea i Julii?! Coś takiego naprawdę istnieje? – Co jest złego w balkonie? – Te domy kosztują kilka milionów. – Kamień i stiuk… – Ach przepraszam, ten jest tylko za półtorej bańki. – Obróciłam się w jego kierunku. – Spójrz na mnie. Wciąż poprawiał obraz, przesuwając go raz odrobinę w lewo, raz odrobinę w prawo. Ignorował mnie, jakby był małym dzieckiem. W końcu się obrócił i skrzyżował ręce na piersi. Wpatrywał się w punkt ponad moją głową. – Podobał ci się dom Nate’a – stwierdził. – Jeszcze ci nie przeszło? Serio? – Co jeszcze mi nie przeszło? – Jeszcze jesteś zazdrosny, jak wyglądałam w domu Nate’a? – Ma fajny dom. Te domy też są fajne. – Wskazał palcem w kierunku komputera. – Nie rozumiem, dlaczego nie mielibyśmy pomyśleć o zamieszkaniu w fajnym i przestronnym miejscu. Tygodnie frustracji i niepewności zaczęły zbierać swoje żniwo. Wstałam z krzesła i ruszyłam w kierunku drzwi. – A ja nie jestem pewna, czy chcę kupować dom z kimś, kto oświadczył mi się w telewizji i od tamtego czasu nie zająknął się o tym słowem! Wpadłam do sypialni i rzuciłam się na łóżko. Jak dziecko. Leżałam w ciemności, nasłuchując Matta. Padający deszcz bębnił o szyby. Usłyszałam ciche kroki Matta. Błyskawica rozświetliła pokój, a grzmot rozbrzmiał nad Denver.

Wreszcie usłyszałam, jak Matt zbliża się do mnie. Po chwili materac się poruszył. – Śpisz? – wyszeptał. – Nie. – Nie oświadczyłem się – powiedział. – Ty to zrobiłaś. Przewróciłam się na drugi bok. Matt siedział na skraju łóżka z rękami na kolanach. Przesunęłam się do niego i objęłam go. Rozluźnił się pod wpływem mojego dotyku. – No tak… faktycznie. – Oparłam głowę o jego plecy. Ulga, którą poczułam, także mnie rozluźniła. Dobrze, że wreszcie o tym rozmawiamy. – Ale podjąłeś temat. – Oczywiście, że tak – zaśmiał się. – Dlaczego miałbym zrezygnować z tak doskonałej zagrywki? – Hm? – Kochanie, wiedziałem, że nie mówisz serio. A przynajmniej nie do końca. – Obrócił się i objął moją twarz. W jego oczach rozbłysło rozbawienie. – Wiedziałem, że zrobiłaś to na potrzeby programu. No wiesz, przecież znamy się rok. I pomyśl tylko, jaki to był rok… Matt zamilkł i zaczęłam wspominać zeszły rok. W zasadzie rok minie w następnym miesiącu, jeśli liczyć nasze spotkania online. Bez nich byliśmy ze sobą niecały rok. I znacznie mniej niż rok, jeśli nie liczyliśmy załamania Matta, które przeżył w Nowym Jorku, i naszego rozstania po jego upozorowanej śmierci. Czyli… znamy się mniej niż rok. Poczułam ostre, bolesne ukłucie w piersi. – Więc… dlaczego – odchrząknęłam – szukasz domu? – Bo potrzebujemy większej przestrzeni. Pokręciłam głową. – Naprawdę? Nie rozumiem, dlaczego potrzebujemy domu, jeśli… – Mój głos zaczął się łamać. Jeśli nie bierzemy ślubu. Nie, nie powiem tego na głos. Nie zrobię z siebie idiotki, która spędziła ostatni miesiąc na płonnych nadziejach. – Co się dzieje? – Błyskawica oświetliła oczy Matta, które wyglądały ponuro. – Hej, spójrz na mnie. – Znów objął moją twarz. – Ptaszyno, prawie mnie nie znasz. Właściwie mało się znamy, jeśli się nad tym zastanowić. Jego słowa zraniły moje serce. Przecież się znaliśmy. Tyle razem przeszliśmy. O co mu chodziło? – A małżeństwo to nie tylko ja – mówił dalej. – To coś więcej niż my. Małżeństwo to rodzina. Trzeba zastanowić się nad wieloma rzeczami. Przygryzłam język. Jasna cholera. Matt chciał mieć dzieci? Nigdy o tym nie rozmawialiśmy, a moja potrzeba bycia matką była równa zeru. Matt mówił coraz pewniejszym głosem. – Oczywiście, że porozmawiamy o małżeństwie… pewnego dnia. Kiedy będziemy gotowi. Kiedy będziemy pewni, że tego chcemy. Małżeństwo jest na całe życie… a przynajmniej powinno być. Puścił moją twarz i zdjął z siebie koszulkę. Przez sekundę jego boskie ciało rozproszyło moją uwagę. Te umięśnione ramiona i złociste włosy poniżej pępka… – Wiem – warknęłam. – Wiem, że małżeństwo jest na całe życie. Nie jestem idiotką. – Chodź do mnie. Nie smuć się, przecież rozmawiamy. – Chciał pocałować moją szyję, ale się

odsunęłam. – Mówiłam serio – powiedziałam. – Byłam gotowa. – Co? Hannah… Matt pragnął bliskości, pewnie po to, aby upewnić się, że nasza kłótnia nie jest poważna. Wiedziałam, jak to działa. Czerpał spokój z naszej bliskości. Widzisz, Matt? Znam cię. Dotknął mojego ramienia. Zesztywniałam i walczyłam z naturalnym instynktem, żeby nie poddać się urokowi Matta. – Przestań. – Przycisnęłam obie dłonie do jego torsu. Wiedział, że nie żartuję. Zmarszczył czoło i znieruchomiał. – O co chodzi? – Byłam gotowa – powtórzyłam. Łzy napłynęły mi do oczu. – Cholera, byłam gotowa, Matt. Mówiłam serio. Doskonała zagrywka? Czy dla ciebie wszystko jest grą? – Odsunęłam się od niego. – Nie wierzę, że powiedziałeś: Kiedy będziemy pewni, że tego chcemy. – Pociągnęłam nosem. Poczułam spływającą łzę, a moje policzki płonęły. – Ja… byłam pewna. Jestem pewna. Matt wpatrywał się we mnie beznamiętnym wzrokiem. Boże, jak może być tak oziębły, widząc moje emocje. – O czym mówisz? – spytał. – Oczywiście, że to była gra. Prosta opowieść dla prostych ludzi. Coś, co zrozumieją. Myślisz, że naprawdę opowiadałbym na prawo i lewo o szczegółach naszych zaręczyn? Tak jak powiedziałem: wcale mnie nie znasz. – Nieprawda, znam cię. – Wbiłam palce w prześcieradło. Nic mnie tak nie oburza jak upokorzenie. – Seth miał rację, mówiąc, że manipulujesz ludźmi. Twój własny brat mówi, że jesteś pieprzonym manipulatorem, i ma rację. Pozwoliłeś, żeby wszyscy uwierzyli w twoje obietnice o ślubie. Czuję się jak idiotka. – Niepotrzebnie. – Matt zwinnie się pochylił. Nie dotknął mnie, ale na twarzy poczułam jego oddech i znieruchomiałam. – Nie mieszaj go do tego. Sądzisz, że kłamię, kiedy wyznaję ci miłość? – prychnął. – Myślisz, że kłamię, kiedy mówię, że mnie naprawdę nie znasz? Hannah, pragnę… Pochylił głowę i wpatrywał się we mnie. Pod wpływem jego lodowatego spojrzenia moim ciałem wstrząsnął dreszcz. Czego pragnął? Równie nieoczekiwanie co pochylił się nade mną, odsunął się. Wyszedł z sypialni i zostawił mnie drżącą na łóżku. ===LUIgTCVLIA5tAm9PfU99SXtJaQhvAWQXZAFeHnEEcBxzHHdZOlU4

2. Matt Na biurku Mike’a stało zdjęcie jego rodziny. Żona blondynka, dwoje małych cherubinków i do tego cholerny golden retriever. Wskazałem na zdjęcie niezapalonym papierosem. W gabinecie psychiatry oczywiście panował zakaz palenia. – Pies – powiedziałem. – Pies to już za dużo. Siedziałem w rozłożystym fotelu, a Mike na kanapie obok. Był skierowany do mnie. Pozycja jego ciała mówiła, że słuchał mnie uważnie. Golden retriever Mike’a uśmiechał się do mnie. – Czuję się, jakbyś kpił ze mnie – powiedziałem. – Kpił z biednych, niepoukładanych ludzi, którzy muszą siedzieć w tym fotelu. Twoim psem. Twoją idealną rodziną. Rozumiesz? – Unikasz mówienia o sobie – stwierdził Mike. – Hm. – Żułem filtr papierosa. – Boże, muszę rzucić palenie. Po raz kolejny. – Mógłbym ci coś przepisać. – Nie, dzięki. I tak palę tylko jeden czy dwa dziennie. Wstałem i podszedłem do dużego okna. Spojrzałem na słoneczną panoramę Denver, która roztaczała się z luksusowego gabinetu. Był poniedziałek. Hannah pracowała, a ja po raz pierwszy od miesięcy spotkałem się z psychiatrą. Hannah nalegała, żebym uczęszczał na regularną terapię, bo w przeciwnym razie nie będzie ze mną. Biorąc pod uwagę ostatni rok, jej żądanie było uzasadnione. – Porozmawiajmy o twoim związku – zaproponował Mike. – Powinienem złożyć gratulacje? – Boże, ty też – mruknąłem. Wróciłem myślami do piątkowego wieczoru, kiedy z Hannah wreszcie porozmawialiśmy o „oświadczynach”. Tak, o „oświadczynach”, które postrzegałem jako zagrywkę mającą na celu zmanipulować opinię publiczną. Udało mi się. Tysiące rozłoszczonych czytelników (jak mógł upozorować własną śmierć i kazać nam siebie opłakiwać?) zaczęło nas wspierać w mediach społecznościowych (och, ich historia jest tak romantyczna!). – Nie, żadnych cholernych gratulacji. To nie było na serio. Powinieneś o tym wiedzieć. – Kolejna mistyfikacja? – spytał Mike. – Ludzie będę mieli dość twoich gierek. – A ja mam dość ludzi! – Wróciłem na fotel i zacząłem się pochmurnie wpatrywać w zdjęcie idealnej rodziny Mike’a. – Mam dość tłumaczenia się przed innymi, dość udawania, dość wymyślania historyjek, żeby usprawiedliwić swoje życie. – Spuściłem głowę. Przeczesałem palcami włosy; krótkie paznokcie przejechały po mojej skórze. – Oczywiście Hannah myślała, że wszystko jest na serio. Powiedziała, że była gotowa. Uwierzyła, że naprawdę bierzemy ślub. – Ach. Więc też ma dość twoich gierek. – Kocham ją – warknąłem – i to nie jest żadna pieprzona gierka.

– Ale nie jesteś gotowy włożyć pierścionek na jej palec? – Zrobiłbym to w ułamku sekundy, gdybym wiedział, że naprawdę mnie zna. – Czego o tobie nie wie? Z tego co się orientuję, poznała cię od najgorszej strony. – Ha! Najgorszej… – Celowo uniosłem wzrok. Co Hannah wiedziała o mojej najgorszej stronie? Co ja sam o niej wiedziałem? Poniekąd zdawałem sobie sprawę, że moje pragnienia to coś więcej niż tylko kajdanki i opaski na oczy, coś więcej niż odgrywanie scenek i dawanie klapsów… – Matthew? Zerknąłem na zegar. – Godzina minęła. – Jak zawsze czujny. Przynajmniej w tej kwestii. – Mike wyjął z szuflady zeszyt na spirali. – Dam ci zadanie domowe. – Nie na to się pisałem. Zignorował mnie. – Chcę, żebyś pomyślał o poprzednich związkach i obecnym związku z Hannah. Pomyśl o swoim zachowaniu w tamtych okresach, o książkach, które pisałeś, o swojej karierze i o poczuciu stabilności i zaspokojeniu seksualnym. Zestaw i porównaj. – Rozumiem, do czego zmierzasz. – Do niczego nie zmierzam – uśmiechnął się i podał mi zeszyt. – Starasz się analizować mnie i manipulować moimi motywami. – A ty chcesz poznać moje myśli. Przestań. – Wskazałem zeszyt. – Czyli chcesz, żebym narysował diagram Venna? Przygotował się do quizu na następny tydzień? – Nie. Chcę, żebyś w tym zeszycie pisał o swojej najgorszej stronie osobowości. – Najgorszej – powtórzyłem ze śmiertelną powagą. – Zgadza się. O tym, czego Hannah nie wie o tobie. Napisz o tym. Musisz nawiązać rozmowę z sobą. Nie proszę, żebyś pokazywał mi zeszyt. Jeśli nie chcesz, nie musisz tego robić. To osobiste zapiski. Nie bądź sa
Lesbijska strona dwóch rudowłosych
Jestem taka mokra teraz
Trina zabawia się swoją idealną cipą

Report Page