Lody do zaliczenia

Lody do zaliczenia




🔞 KLIKNIJ TUTAJ, ABY UZYSKAĆ WIĘCEJ INFORMACJI 👈🏻👈🏻👈🏻

































Lody do zaliczenia

Matsumoto miał niemałe problemy ze wstawaniem. Zwłaszcza rano do
szkoły. Starał się być jak najciszej, aby nie zbudzić Akiry, kiedy zabierał się
za przygotowania do wyjścia. Zanim opuścił dom, zostawił karteczkę na poduszce
obok kochanka:

Zostawiam Ci drugą parę kluczy na stole
w kuchni. Nie zgub ich, błagam! Bierz, co chcesz i czuj się jak u siebie.

Jeśli byłbyś taki kochany i zrobił mi obiad, to bym się nie
obraził… Mama zostawiła jakieś proste przepisy w książce obok mikrofalówki. Nie
zaglądałem tam, więc nie wiem, co tam jest.

Akira zawsze spał mocnym snem i nie inaczej było tym razem, kiedy
nawet nie zauważył, jak z niemałym bólem Takanori wstaje do znienawidzonej
instytucji. Obudził się po dziewiątej, aby zdążyć na autobus. Jako że
znajdowali się na osiedlu domków jednorodzinnych, ​ przystanek znajdował się dość daleko. Od razu znalazł na sąsiednim
futonie liścik zaadresowany do niego. Prychnął cicho na prośbę zrobienia
obiadu. To że w byciu gejem miał dłuższy staż od niego, nie znaczy, że nauczył
się przez ten czas gotować. Niezdarnie wyjął swoją kosmetyczkę i ubrania
przyszykowane na dzisiaj. Niezręcznie czuł się sam w obcym domu, w którym nie
powinno go absolutnie być. Zrobił poranną toaletę i przebrał się. W swoich okularach
i nażelowanych włosach wyglądał bardzo oficjalnie. Postanowił zjeść coś na
mieście, jako że miał sporo czasu. Znalazł klucze ze śmieszną przewieszką z
pandą Tare i wrzucił je do swojej torby na laptopa. Zamknął dokładnie drzwi i
pośpieszył do pierwszego kramiku ze śniadaniowym bentou .


W szkole był punktualnie, chyba nikt nie zauważył niepokojącego zachowania
senseia. Cieszył się, że dzisiaj kończy zajęcia wpół do drugiej. Pierwszą
lekcję miał z maturalną klasą historyczną, a następnie wychowawczą ze swoją
klasą czyli de facto Rukim. Siedział za katedrą i przyglądał się
chłopakowi - jak siada, jak porusza się, wierci się w krześle... Zastanawiał go
fakt, czy boli go chociaż trochę tyłek. A malinki? Czy były jeszcze widoczne?
Zapudrował je? Schował za kołnierzykiem? Taksował go w zadumie znad swojego
laptopa sony vaio.
- Takanori-kun? Mógłbyś mi przynieść dziennik? - to był swoisty pretekst, aby
przyjrzeć się mu bezpretensjonalnie, a raczej jego szyi.
- Suzuki-sensei? - dziewczyna w pierwszej ławce nieśmiało podniosła w górę
rękę.
- Tak, Haruhi?
- Miałabym sprawę do pana i reszty klasy - odpowiedziała dziewczyna będąca
przewodniczącą.
- Dobrze, co to za sprawa?
- Mam propozycję klasowej wycieczki.
Akira zastrzygł uszami na ten pomysł i delikatnie się uśmiechnął. Od razu
wymienił porozumiewawcze spojrzenia z odchodzącym po dziennik uczniem.

Wiedzieli, co ich czeka i jakie będą ich prywatne atrakcje. Oby
wszystko się udało.

Takanori poszedł pod pokój nauczycielski, aby zabrać dziennik. W
pomieszczeniu znajdował się tylko nauczyciel języka francuskiego, którego znał
jedynie z widzenia.

- Um, Profesorze? – zapukał w uchylone drzwi i otworzył je
szerzej.- Mógłbym prosić o dziennik klasy III B? Suzuki-sensei mnie prosił,
abym go przyniósł.

- Ciebie wysłał?- dopytał zdziwiony mężczyzna. Nie znał Matsumoto,
ale wśród większości nauczycieli uczeń nadal miał opinię buntownika. - Nie dam
ci go. Pójdę z tobą. Dopytam się pana Suzukiego czy rzeczywiście wysłał po
niego ciebie - odparł nauczyciel i
chwycił chłopaka za ramię, prowadząc do klasy biologicznej.

- To twoja zguba Suzuki? Wysyłasz takiego recydywistę po
dziennik?- zagaił biologa, podając mu jednocześnie dziennik. Takanori nadal
pozostawał w sidłach nauczyciela, jakby bał się, że ucieknie, na co chłopak
tylko wywrócił zły oczami i wykrzywił usta w dezaprobacie.

Akira
akurat przysłuchiwał się przewodniczącej, która perorowała na temat miejsca
pobytu i terminu wyjazdu. Padła propozycja Miyazaki na co wychowawca się
skrzywił, bo w te wakacje w tamtym oto miejscu był z Kenjim... Nie chciałby
kochać się w tych samych sceneriach ze swoim nowym aniołkiem. To mogło być złym
omenem, chociaż nie był zbyt przesądny.


Kiedy padło jego nazwisko, uniósł wzrok na romanistę. Zmarszczył brwi w
niezadowoleniu, widząc w jaki sposób ten mężczyzna obchodził się z jego
chodzącą delikatnością.


- Przecież to aniołek, tylko trochę zbuntowany, co chyba normalne w okresie
pokwitania - poprawił okulary na swoim nosie. - Okazaki-san, nawet lew, kiedy
się naje jest potulny jak owca. Sądzę, że po przerwie na lunch poziom glukozy
we krwi Takanoriego jest właściwy.
Nauczyciel francuskiego spojrzał na Akirę jak na debila bądź obłąkanego. Sensei
westchnął tylko na ten etykietkujący go wzrok i usiadł bardziej po
nauczycielsku w obrotowym krześle.
- Tak, to ja go wysłałem po dziennik. Nie widzę żadnych przeciwwskazań żeby
zrobił to właśnie Takanori. Przewodnicząca jest akuratnie zajęta sprawami
organizacyjnymi, a jego ręce nie mają żadnych kontuzji... Toteż czemu nie
miałby dać rady unieść zeszytu A4 z oprawą introligatorską?
Okazaki puścił niechętnie młodego Matsumoto, ale gadka Suzukiego nieco go
zdegustowała, pomimo że nie mówił niczego niesmacznego.
- Nie chciałbym się dowiedzieć, że ktoś pozmieniał sobie ocenki.
- Chyba w takich wypadkach mamy dziennik elektroniczny.
- Dobrze, rozumiem - wycofał się w stronę drzwi.
- Okazaki-san, jeżeli Matsumoto-kun tylko zrobił coś, co wykracza poza
regulamin, jako wychowawca na pewno podejmę odpowiednie kroki - kiwnął na
nauczyciela, który opuścił pomieszczenie, robiąc minę kogoś, kto nie bardzo
dowierza w cudze deklaracje.

- Jak
już mówiłem, Miyazaki mi nie odpowiada... A może pojedziemy do jakiegoś ładnego
Parku Narodowego poobserwować zagrożone gatunki? Idealne warsztaty biologiczne
- klasa zajęczała w jednogłośnym proteście, chociaż wiedziała, że Suzuki sobie
z nimi pogrywa.
- No to może niech nasza Czarna Owieczka nam powie, gdzie najchętniej
pobawiliby się buntownicy, co? - zwrócił się do Takanoriego.

Wrócił
na swoje miejsce, kiedy językowiec puścił go. Odprowadził gniewnym spojrzeniem
profesora, a później skierował swoje oczy - już rozpogodzone - na Akirę.

- Hm?
Ja to bym najchętniej udał się na bezludną wyspę, żeby nikt nas nie mógł
znaleźć, aż do matur! - krzyknął
entuzjastycznie. – A pan gdzie chciałby jechać? - dopytał, uśmiechając się
szeroko. Odsłonił kawałek swojej koszuli szkolnej, aby pokazać nauczycielowi
malinki. Jako, że siedział w pierwszej ławce od strony okna - czyli wprost
przed biurkiem nauczyciela - to nikt poza Suzukim, nie mógł ich zauważyć.

Sensei
pokiwał rozbawiony głową, uśmiechając się pobłażliwie.
- Ja bym najchętniej pojechał na jakiś archipelag wysp. Może Riukiu? Co wy na
to? Może znaleźlibyśmy tam swoją bezludną wyspę - podał swoją propozycję,
chichocząc dwuznacznie i spojrzał znacząco na Takanoriego. Zobaczył jego różowe
ślady na szyi i tylko oblizał nieznacznie wargi, wyobrażając sobie, co ich
czeka na wyjeździe... - Powinniśmy zaszaleć, bo lato się kończy, a to ostatni
dzwonek, aby wyluzować się przed egzaminami i zintegrować się jako grupa. W
końcu nie znam was jeszcze za dobrze...

Wszyscy
okrzyknęli miejsce profesora świetnym wyborem – w końcu Riukiu były narodowym
odpowiednikiem Hawajów. Przewodnicząca obiecała poszukać noclegów i załatwić
wszystkie inne niezbędne sprawunki organizacyjne, a wychowawca zatarł dłonie na
myśl o ich małym urlopie.

Kiedy
klasa wyszła, rozprawiając z rozemocjonowaniem o klasowej wycieczce, Ruki
zakradł się do kantorka profesora.

-
Mogę? - spytał i wszedł do środka, zamykając za sobą drzwi. - Kończysz teraz? -
usiadł na krzesełku i przyglądał się jak Suzuki układa wszystkie pomoce naukowe
na swoje miejsce, po lekcji z maturzystami.

Zajmował się chowaniem mikroskopów do szafki zamykanej na klucz.

 - Tak? Proszę -
odpowiedział na pukanie, zamykając kłódkę i odkładając klucz do szuflady w
biurku. - Ach, to ty Takanori-kun. Co się stało? - zapytał swoim oficjalnym
tonem. Dopiero kiedy chłopak mruknął zirytowany „Nie zgrywaj się, nikt za mną
nie szedł”, przybrał wobec niego swoją naturalną postawę. - Nie, mam jeszcze jedną lekcję z medialną. A co?
Spokojnie, załatwię ten obiad. Nie martw się.

Uśmiechnął
się zadowolony na wiadomość o posiłku domowej roboty i podszedł objąć mężczyznę
w pasie.
- Chodź, przytulmy się. - polecił i za chwilę obaj przywarli do siebie w
gorącym uścisku. Nie trwało to długo, ale wystarczająco, aby zadowolić
chłopaka. Fakt, że mógł go poczuć i objąć, kiedy tylko chciał... Czuł się wtedy
znacznie lepiej. - Um, to ja idę na lekcje – przypomniał sobie o nieznoszonej
przez niego chemii i leniwie odsunął się od ciała profesora zapraszającego do
wagarowania.

Reszta
zajęć minęła mu dość aktywnie. Na większości były powtórki i przepytywanie z
materiału z poprzednich lat. Takanori wrócił zmęczony po ośmiu godzinach nauki.
Drzwi od domku ustąpiły od razu po naciśnięciu, nie musiał nawet sięgać po
klucze. Rzucił torbę na sofę, na której sekundę później się umościł.

- Okaeri
- przywitał się Akira, wychylając głowę z kuchni, trzymając w ręku kubek z
herbatą dla ucznia.
- Tadaima, tadaima. Padam - mruknął półgębkiem zmęczonym głosem.

Mężczyzna
wyłonił się z pokoju obok i uśmiechając się serdecznie, stawiając ciepły napój
na stoliku. Podszedł kocim, drapieżnym krokiem do kanapy, a kiedy znalazł się
niedaleko leżącego Takanoriego, rzucił się giętkim skokiem na niego.

 - Nie tak się wita kochanka -
zamruczał jak puma. - Bo sobie pomyślę, że jestem twoim kochaniem tylko w nocy
i będę dzisiaj spał w salonie... - pożalił się głosem nie wyrażającym wcale
obawy. W jego oczach skakały zadziorne ogniki, potwierdzające jego wyśmienity
humor.

Ruki
zamruczał zadowolony, kiedy Akira zawisł nad jego ciałem.

-
Przepraszam. Witaj mój ukochany rycerzu - zachichotał. - Czuję obiad. Ładnie
pachnie. Co to takiego? - pociągnął nosem i pochwalił zapach dania, które
przygotował. Wyciągnął ręce do przodu i oparł brodę na poduszce. - Mógłbyś mnie
popieścić trochę na rozluźnienie... proszę - zamruczał cicho, czując jak Akira
się na nim kładzie.

-
Rycerzu? - powtórzył za nim. - Znów na japońskim powtarzaliście mity o
rycerzach? - przytulił się do niego w dość niewygodnej pozie, więc zaczął się
nieco wiercić. - Ja z mitów najbardziej lubię legendę o cudownym bonzie, który
potrafił zaspokoić seksualnie każdą kobietę i każdego mężczyznę.

Kiedy
temat przeszedł na obiad, obrócił głowę w stronę aneksu kuchennego.

 - Ugotowałem na szybko sukiyaki ,
powinno ci smakować - odparł beznamiętnie i znów spojrzał na swojego kochanka,
obracając go na plecy - Popieścić na rozluźnienie? No nie wiem, wydaje mi się,
że jak zacznę cię dotykać, to zaczniesz sztywnieć... - odpowiedział z
przekąsem, ręką odpinając guziczki od jego koszuli. Rozchylił kołnierzyk, aby
zobaczyć różowe malinki, które wczoraj na nim pozostawił. Już nieco zbladły. -
Zrobić nowe? - zaśmiał się.

Spojrzał
na niego zakochanymi oczami, nie zwracając uwagi na nic wokoło.

- Nie
szkodzi. Dla ciebie mogę cały być sztywny, pod warunkiem, że nie chodzi o
kopnięcie w kalendarz - szepnął. Odprowadził wzrokiem dłoń profesora,
odpinającą jego koszulę. - Nie trzeba. Na razie jeszcze widać. Zrobisz mi jutro
w intymniejszym miejscu. W piątek mam wuef - pocałował go czule. Uchwycił
dłonią jego podbródek i całował go raz po raz, dotykając tych miękkich ust, aby
pozostawić je twarde. - Nnh... Jestem odrobinę głodny. Chodźmy zjeść póki
ciepłe – zaproponował i wysunął się spod
Akiry. Poszedł do kuchni, aby usiąść przy stole jadalnianym, który oczekiwał na
niego zastawiony wazą z sukiyaki .

-
Intymniejszym miejscu... - mężczyzna powtórzył za nim rozbawionym głosem. -
Okej, przyznaj się, jak nazywasz mnie przy kolegach? Miku? A może jestem nadal
Akirą w wersji gender bender ? - zachichotał. Poszedł za Takanorim i
wziął z blatu przygotowane wcześniej głębokie talerze obiadowe i bambusowe
pałeczki. - Mam nadzieję, że lubisz tofu. Hm, to jakie rozrywki przewidujesz na
dziś dla gościa? - zainteresował się, nabierając w hashi cienki płat
duszonej wołowiny.

Ruki
zaśmiał się szczerze na transseksualną wersję Akiry.

 - Wszyscy myślą, że
nadal jestem singlem, co daje tylko du... – urwał w połowie zdania, zmieniając
pospiesznie temat, aby zamaskować potknięcie swojego za długiego języka. -
Lubię tofu, byle nie w nadmiarze - wsadził sobie sporo kawałków warzyw do ust,
aby przez chwilę nie móc odpowiadać na niezręczne pytania. Kochanek zabiłby go,
gdyby się dowiedział, jak załatwiał oceny i inne szkolne sprawunki...

- Hm,
w sumie to nie wiem, co moglibyśmy porobić. Jestem trochę zmęczony, więc spacer
po parku odpada. Możemy razem w coś pograć, ewentualnie obejrzeć jakiś film. Co
ty na to? - dopytał z braku kreatywnych pomysłów. - Chyba, że ty masz jakąś
propozycję?

-
Singiel nie zrobi sam sobie malinek na szyi – zauważył, nie zwracając uwagi na
podejrzane niedopowiedzenie. - Jeśli zapytają, to coś musisz odpowiedzieć...
Nie mam nic przeciwko, abyś podawał mnie za dziewczynę.

Wciągnął
w usta ostatni pasek makaronu i mlasnął cicho, ocierając usta.

-
Skoczę do sklepu na rogu, jeśli nie masz nic przeciwko. Kupię sobie piwo, bo po
pracy strasznie zamulam. Chcesz też coś? – zapytał, przeciągając się w krześle.


-
Możesz mi kupić lody czekoladowe. Jest ​ tak gorąco, że z
przyjemnością zjem – poprosił, patrząc trochę spod byka na Akirę, który
zadeklarował mu, że będzie się opijał piwskiem w jego domu.

Postanowił
nie kwasić się na swojego kochanka, więc pozwolił sobie odpłynąć do świata
fantazji, planując po cichu, jak jeszcze wykorzysta swój deser czekoladowy.
Wyobrażał sobie to, jak rozkłada lody na
umięśniony brzuchu Akiry i zlizuje je, topniejące na jego gorącym ciele.
Westchnął cichutko i powachlował się magazynem modowym swojej matki. Podnieciła
go ta wizja na tyle,że aż przygryzł dolną wargę, przymykając powieki.

Pokręcił
mocno głową, próbując wytrząsnąć z niej te gorące myśli. Na dworze był już
wystarczający skwar, nie chciał się bardziej rozpalać. Akira wyszedł,
oznajmiając, że wkrótce wróci. Tak też było. Po niecałych dziesięciu minutach,
mężczyzna już zdejmował swoje adidasy w przedpokoju.

-
Kupiłem też prezerwatywy, bo się kończą - powiedział tak niefrasobliwym tonem,
jakby oznajmiał, że dokupił ryżu. - W sumie z tej firmy jeszcze nie używałem,
ale nie mieli innych... Jestem ciekaw jak będą leżeć - wręczył siatkę
Takanoriemu. - Twoje lody. Półlitrowe mogą być? - zapytał, siadając na sofie
przed telewizorem ze swoim imbirowym piwem. Butelka była lekko oszroniona od
intensywnie pracującej chłodziarki.

Słysząc
głos profesora i treść słów, jakie wypowiedział, momentalni się zarumienił.
Położył swoje pudełko z lodami na stoliku kawowym i poszedł do kuchni po małą
łyżeczkę, w połowie drogi jednak wrócił się po gałkownicę do lodów. Przez
chwilę jadł w bardzo erotyczny sposób, oblizując ostentacyjnie łyżeczkę,
patrząc nęcąco w stronę profesora, który oglądał niewzruszony telewizję. Z
rozczarowaniem spostrzegając brak zainteresowania ze strony kochanka,
postanowił otwarcie zapoznać Suzukiego ze swoim ero-pomysłem. - Akira... A może
byś się tak położył i byśmy razem zjedli... Znaczy, ja bym jadł, a ty byś
leżał... – szepnął mu na ucho, owiewając kanał słuchowy chłodnym od lodów
oddechem.

Akirę czasem
zaskakiwało, jak łatwo było zawstydzić tego ex-buntownika. W końcu to tylko
kondomy. Część garderoby każdego faceta tylko jednorazowa.

- Och.
- skomentował krótko jego pokaz. Nie potrafił oderwać od niego oczu, aż miał
ochotę również oblizać swoje wargi. - Położyć się? O tak? Czy na brzuchu? -
zapytał, układając się na plecach. Podniecała go chęć zabawy chłopaka, tym
bardziej że jej nie znał.

Ruki
uśmiechnął się zadowolony, widząc jak mężczyzna z zapałem włącza się do jego
zabawy. Usiadł mu okrakiem na podbrzuszu i wziął pudełko do jednej ręki, a do
drugiej łyżeczkę, którą wcześniej jadł. Nabrał odrobinę lodów i podał do ust
profesora. - Otwórz buzię. - poprosił i wsunął metalową łyżeczkę między jego
wargi. Pochylił się nad nim i pocałował namiętnie. Wsunął język do ust
profesora, wyszukując resztek czekoladowych lodów. Zamruczał głośno i odsunął
się od niego.

Akira
przyglądał się uczniowi zafascynowany. Mały dominator, perwers, a w tym
wszystkim był niezwykle słodki i uroczy. To jak z dziecięcą manierą zajadał
lody. Może jego usta były dojrzałe i doświadczone, ale w jego oczach nadal
ukrywał się chłopiec. Rozkoszował się smakiem topniejącej mu w ustach
czekolady, ale nie przełykał deseru. Czekał, aż język kochanka zajmie się
delektowaniem jego podniebienia. Ciepło i chłód po raz kolejny. Gdyby teraz
robił mu dobrze ustami... Dałoby to nieopisany efekt.

 - Zdejmij koszulkę – rozkazał Takanori,
schodząc z niego. Stał obok, patrząc ochoczo, jak się rozbiera. W milczeniu
pozbył się koszuli i odrzucił ją na podłogę. Jego tors był gładki i
wymodelowany. W sam raz jak forma deserowa.

Chłopak
złapał za gałkownicę i uformował niedużą półkulkę z lodów. Nałożył ją ostrożnie
na brzuch Suzukiego, który syknął czując zimną masę na swoim ciele. Matsumoto
usiadł na drugim końcu sofy i zawisł nad brzuchem mężczyzny. Językiem zaczął
zlizywać ściekającą czekoladę z jego mięśni. Oblizał wargi, kończąc wyjadać
deser z wypukłość na brzuchu.

Akira
przymknął powieki i zacisnął szczękę, ale to nic nie dało, bo i tak syknął
siarczyście. Lód szybko się topił, a Takanori go pochłaniał swoimi ustami.
Lizał jego wgłębienia w torsie, siorbał cicho, spijając kakaową masę.

 - Przyjemnie ci? - zainteresował się, kiedy
postanowił pójść o krok dalej. Odpiął mężczyźnie guzik od spodni i zsunął zamek
w dół. Wsunął dłoń do dżinsów i zaczął masować już lekko nabrzmiałą męskość. -
Chcesz, żebym wziął go do ust? - szepnął rozgorączkowany, pytając retorycznie. ​ Nie chciał się podniecić. Zamierzał dać przyjemność
Akirze, pokazując, jak bardzo go kocha. Nie miał dzisiaj czasu na dłuższe
zabawy z kochankiem, a nie chciał, aby pomyślał, że go nudzi.

 - Ruki... To już sadomaso, ale bez kajdanek...
- upomniał go, ale jego wyraz twarzy nie wyrażał bólu, a jedynie wyraz
głębokiej rozkoszy. Na tym się nie skończyło. Zimne rączki chłopaka wpełzły mu
do spodni. Nawet przez bokserki czuł chłód i dreszcze. Miał nadzieję, że nie
zamierzał zrobić mu loda i to dosłownie... Aż zabolała go sama myśl, że jego
penis ma znaleźć się między mrożonym deserem. - Włóż go do ust au naturel
– poprosił oszołomionym głosem. To po francusku oznaczało „bez przypraw”.

-
Dobrze. - mruknął uczeń. Opuścił mu spodnie, wraz z bielizną nieco w dół.
Sięgnął po męskość i oblizał ją dokładnie. Wzdłuż. Chłodny język drażnił Suzukiego.
Uczeń widział, jak cały drży. Z pewnością mu się podobało. Scałował jego jadra,
ostrożnie wprowadził penisa do ust. Z początku ssał samą główkę, a później
wsunął ​ całą męskość do jamy ustnej. Przełknął
go kilka razy po czym wyjął. Penis nadal stał dumnie zanurzony w ślinie
Takanoriego. - I jak? - sapnął. - Mam cię dalej ssać?- spytał oblizując usta.

Zimne
zęby i podniebienie drażniło jego wrażliwy członek. Temperatura wprawiała jego
ciało w dygotanie. Miał dreszcze, a jego palce u nóg wyginały się we dwie
strony. Naprzemiennie. W końcu poczuł to - był w jego przełyku. Nie wierzył, że
chłopakowi udało się go połknąć. Długo jednak nie penetrował gardła kochanka,
bo jego męskość znów wystawiono na próbę. - Tak... Ssij go – wychrypiał,
zdobywając się jedynie na tę krótką komendę.

Chłopak
znów zsunął swoją twarz w dół, wkładając sobie wiadomą twardość do ust.
Obciągał go mocno, oddychał przy tym głośno, sapał i pojękiwał. Lizał go
łapczywie i podgryzał. Robiło to wszystko, aby wzmocnić doznania Akiry, który
przecież chłopcem już nie był i jako mężczyzna, na pewno miał większe
Lekarz będzie ją ruchał ile tylko chce!
Namówił ją na darmowy numerek
Porno serwisant

Report Page