Laska razy dwa #2

Laska razy dwa #2




🛑 KLIKNIJ TUTAJ, ABY UZYSKAĆ WIĘCEJ INFORMACJI 👈🏻👈🏻👈🏻

































Laska razy dwa #2
If playback doesn't begin shortly, try restarting your device.
-DAWKA ŚMIECHU - Poprawimy Tobie humor -
- OGROMNY DYSTANS - Nic nie bierz na poważnie xd -
- DLA KAŻDEGO - Znajdziesz na pewno coś dla siebie -
------------------------------------------
ZOSTAW SUBA I DZWONA żeby być na bieżąco !!!

ZAOBSERWUJ NA INSTA
📷@kubapost_

COLLABORATION:
🔺Postcam1@gmail.com
Videos you watch may be added to the TV's watch history and influence TV recommendations. To avoid this, cancel and sign in to YouTube on your computer.
An error occurred while retrieving sharing information. Please try again later.
0:02 / 3:46 • Watch full video Live


Tak, tak, Pan Ciżuk skończył w tym roku 40 lat . Ponieważ nie mogłem przyjechać na imprezę, zadeklarowałem, że w prezencie
funduję mu moto weekend w Pradze, wszystko, hotel, paliwo, żarcie i chlanie.
Podjarał się z tego powodu bardzo, zresztą sam bym tak zrobił, gdyby ktoś mi
taki prezent dał (-; I już mieliśmy jechać, ale, no właśnie, ale. Ale nowa
dziewczyna Ciżuka - tak, tak, Pan Ciżuk wreszcie się rozwiódł i jak każdy
kawaler z odzysku, zaczął szaleć i szybko ogarnął temat młodej czarnulki.

No i ta czarnulka, jak się dowiedziała, że
mamy jechać na motorach na chlanie piwska w Pradze, zrobiła mu mega aferę. Ale
jak to młoda kobitka zakochana w mega gwieździe mediów, szybko poszła po rozum
do głowy i tydzień po pierwotnej aferze, miała już kupiony kask, rękawice,
ciuchy i stwierdziła, że jedzie z nami ((-: Super! Już ją polubiłem, choć
jeszcze nie znałem.

Koniec końców, stanęło na tym, że z racji na
powiększenie ekipy, ja dalej deklaruję, że w prezencie urodzinowym ma hotel i
paliwo, ale żarcie i chlanie płacą już sobie sami. No i tak oto, w ostatni weekend
maja, znowu dosiadałem wypożyczonego GS-a.

Na piątek wziąłem sobie urlop i „już” ok. 12:00
czekałem na Ciżuków na Orlenie w Niemodlinie.

O dziwo spóźnili się tylko pół godziny.

Z racji na to, że to pierwsza przejażdżka w
życiu małej czarnulki, ustaliliśmy, że jedziemy powoli i będziemy robić więcej
postojów niż zazwyczaj. Do granicy chyba zrobiliśmy dwa, więc nie było aż tak
źle, bo trzymaliśmy cały czas 120-140 km/h. Oczywiście na winklach przed i za
Kłodzkiem odskoczyłem sobie do przodu, troszkę poszaleć, ale to wszystko. Ponoć
od tyłu śmiesznie to wyglądało, jak koleś na GS-ie idzie na kolano (-; Tak
dojechaliśmy szczęśliwie na Statoil, przepraszam, Circle K…

Standardowo tankowanie, które starczy nam do
Pragi, kawusia i faje. Oj tak, w jednym trzeba powiedzieć, że nowa dziewczyna
Ciżuka jara jak smok, coś strasznego, czasem w trakcie takiego postoju potrafi
wyjarać 2-3 szlugi ()-:

Odbyłem też ciekawą rozmowę z pracownikiem na
stacji, tak na oko 22-24 lata. Strasznie nam zazdrościł, że siedzi w pracy, a
my sobie śmigamy na motorach do Pragi. Generalnie woli nic nie robić, niż
pracować. Wytłumaczyłem mu, że jesteśmy na urlopach, a na co dzień ciężko
pracujemy, no przynajmniej ja, bo Ciżuk to wiadomo ((-; Najlepsze było, że on wychodził sobie też na
szluga, nawet nie chowając się gdzieś z tyłu za stację. Po prostu centralnie
przy wejściu jarał fajki na stacji benzynowej, co za młodzież ()-:

Dobra, Pepikowo nam poszło prawie płynnie,
prawie, bo Czesi nas zaskoczyli i otworzyli nowy kawałek autostrady od samego
Hradca. A my pojechaliśmy na pamięć, jak zwykle, od kilku lat bokiem za Hradec i
zostaliśmy zaskoczeni, gdyż w miejscu, gdzie był wielki wjazd na autostradę,
jest teraz zielone pole. Przez chwilę myśleliśmy, że pomyliliśmy zjazd i
pojechaliśmy dalej, ale dalej była już wioska. Ciżuk krzyczy, że widział
strzałkę na autostradę na ostatnim rondzie w Hradcu, to się wróciliśmy. No i
faktycznie, podciągnęli autostradę te kilka kilometrów i teraz wjeżdża się na
nią wprost z obwodnicy Hradca. Jechaliśmy tędy jeszcze jesienią i tego nie
było. Czechom starczyło kilka miesięcy na zrobienie kilkunastu km autostrady na
gotowo, a u nas? Odcinek Pyrzowice – Częstochowa będzie się pewnie jeszcze lata
budował, bez komentarza.

Dobra, jesteśmy na autostradzie 11 i tniemy
równo w kierunku naszej ukochanej Pragi. Po drodze jeszcze jeden postój.
Ponieważ tym razem mamy noclegi w różnych hotelach, kilka km od siebie,
umawiamy się, że w samej Pradze się rozdzielamy, każdy jedzie to hotelu,
rozpakować się i spotkamy się na mieście. Na obwodnicy Pragi odbijam zatem na Ćerny Most i wbijam na pamięć do Pragi. Zatrzymuję się by się ze wszystkiego
porozbierać i wbijam adres hotelu w nawigację.

Okaże się potem, że błędem będzie poleganie
na nawigacji, a nie na własnej pamięci i intuicji, bo wyprowadzi mnie na
manowce i drugi raz pomyli się na rozjeździe, dokładnie w tym samym miejscu, co
kilka lat wcześniej. Przez korki schodzi mi niepotrzebne pół godziny w dużym
upale. Wnerwiam się, odpalam w telefonie roaming i mapy Googla. Po 15 minutach
jestem pod hotelem, czy bardziej hostelem Masarykova Kolej w świetnie mi znanej
dzielnicy Praga 6 – Dejvice. 

Tuż obok jest nasza ulubiona noclegownia SinkulehoKolej , który chyba jednak przestał już przyjmować gości z zewnątrz i w trakcie
roku szkolnego, działa tylko jako akademik dla studentów.

Mój hostel to też de facto ogromny akademik,
którego część przeznaczono na tani hostel. To dobre rozwiązanie, bo skoro mają
w trakcie roku akademickiego i tak wolne pokoje (budynek jest ogromny, do
pokoju od recepcji idzie się kilka minut), to lepiej przerobić je na tani
hotel. Jest to super lokalizacja, bo na Dejvicach jest stacja metra, a do Hradczan
spacerkiem jest zaledwie pół godziny. Dobra szybki prysznic, podładowanie
telefonu i lecę na metro.

Ach ten zapach, charakterystyczny dla Pragi,
zresztą stare metra w każdym mieście mają swój specyficzny zapach, ale to w
Pradze po prostu uwielbiam! To już jest silniejsze ode mnie, zbyt dużo
pozytywnych wspomnień związanych mam z tym miastem i właśnie zapachem metra.

Po pół godzinie zajadam już knedliki na Vaclavske
namesti, jednym z głównych deptaków Pragi, słynącym z drogich sklepów i kasyn.

Zanim dołączą do mnie Ciżuki, którzy
oczywiście wirtualnie poganiali mnie, bo w swoim hotelu byli dużo wcześniej,
ale koniec końców dotarli do centrum po mnie, jestem już po drugim
pifffffffffku (((-:

No to zaczynamy nocne biesiadowanie w Pradze,
dyskoteki, imprezy, alkohol, narkotyki, prostytutki…. Oj nie, stop, stop, to
nie ten film! Przecież jesteśmy już po 40-tce, no i w towarzystwie damy, więc…

Więc kulturalnie spacerujemy nocą po stolicy
Czech, zaliczamy obowiązkowe punkty każdej wycieczki, czyli wpierw rynek.
Akurat słynny zegar słoneczny jest w remoncie, na szczęście wyświetlany jest z
rzutnika jego wirtualny obraz, aby każdy turysta widział, co i jak. Spacerujemy
dalej, poza sezonem boczne uliczki są puste

Tylko w tych najbardziej topowych
miejscach jest tłok, poza tym luz.

Trafiamy do U Vejvodu , jednej z lepszych
Praskich restauracji, która słynie choćby z golonka podawanego na mini –
ruszcie wprost na stolik. Lecą kolejne browary i kilka precli.

Kolejnym punktem jest Most Karola, tutaj jak
zwykle dużo ludzi. Most nocą jest bardzo urokliwy.

Tuż obok jest klub nocny Zlaty Strom, w
którym postanawiamy spędzić resztę nocy, przecież tu zawsze jest tłum ludzi i
stripteaserki na barze. Ale o dziwo, tym razem ludzi jest bardzo mało, nigdzie
nie trzeba się przepychać, dobra siadamy, zamawiamy już drinki, bo piwa pić się
więcej nie da…

Siedzieliśmy tam z 2-3 godziny, ale tym razem
nie było fajnie, głównie dlatego że striptizerki się nie striptizowały (-; No
tak, z kilku dziewczyn tańczących na barze, zaledwie jednak – dosłownie jedna –
ściągnęła raz biustonosz. Co prawda figurę miała boską, widać, że dużo na
siłownię chodzi, ale to było może 5 minut fajnych widoczków i tyle, koniec.

Koniec końców, gdzieś koło 5:00 zebraliśmy
się do domu, na dworze już powoli świtało, poszliśmy na metro. A tu Zong! Otwierają
dopiero za godzinę, trudno, trzeba było pojechać do hotelu Uberem. Ale biorąc
pod uwagę, że kosztował połowę tego, co kebab, nie było tak źle. No właśnie,
zapomniałem wspomnieć, że tradycyjnie Pan Ciżuk musiał zakończyć noc w Pradze
kebabem, który bagatela kosztował 320 koron = ok. 55 zł!!! Fakt Praga jest
cudna, ale przez wysoki kurs CZK (w kantorze już ponad 0,17 zł) zrobiła się
dość droga.

W hotelu szybki prysznic, zasłonięcie
wszystkich firan w pokoju, bo robiło się już naprawdę bardzo jasno i nyny.
Nawet nie pamiętam, kiedy zasnąłem (-;

Rano, to jest bardziej w południe, jako tako
wywlokłem się z łóżka. Z racji na to, że śniadania wydawali tylko do 10:00,
trzeba było pójść do Restaurace Pod Loubim .

Próbowałem zamówić jajecznicę, ale jakoś na
kacu nie potrafiłem wydedukować, że po ichniejszemu to „michana vejce”, więc
koniec końców zjadłem typowe „snidani” po Czesku:

Pod Loubim to jedno z moich ulubionych miejsc
w Pradze, mieści się właśnie w dzielnicy Dejvice. Wchodząc do środka człowiek
przenosi się w czasie do lat 70-tych. Na ścianach boazeria i czarno-białe akty.
A przez okno widać zawsze było salon Ferrari, który był vis-a-vis. Teraz jest
tam jakiś bank.

Kelnerzy chodzą w wysokich skarpetach i sandałach.
Vis-a-vis mnie siedział przy piwku i gazecie dziadek, stały bywalec, zresztą te
knajpy tym się charakteryzują, że mają swoje stałe grono klientów. Ludzie
przychodzą tu codziennie po pracy na 1-2 piwka i coś do zjedzenia, taki
zwyczaj. Wszyscy się znają, uśmiechają się do siebie, nikt nie jest pijany,
choć wszyscy piją, paradoks!

Wracam do hotelu, powolna poranna toaleta,
nie mam się co śpieszyć, bo Ciżuki jeszcze nie wstali… idę więc spacerkiem przez Pragę .

Spaceruję przez tak dobrze znaną dzielnicę
willową.

Kiedyś były tu same ambasady, ale widzę, że
większość się już stąd wyniosła i w wielu starych ogromnych budynkach trwają
remonty.

Zawsze, gdy przechodzę obok hotelu Jeleni
Dvur, przypominam sobie, że miałem sprawdzić jakie tu mają ceny, bo jest już
mega blisko do Hradczan. Żeby nie zapomnieć, robię fotę.

Ponieważ dziś mi się nie śpieszy, postanawiam
też wreszcie przejść Jeleni Prikop, bo szedłem tędy już chyba z 10-razy i jakoś
nigdy nie było czasu.

Po wejściu za ogrodzenie niespodzianka,
żołnierz robi mi kontrolę bezpieczeństwa, skanuje kieszenie itd. Początek
ścieżki jest fajny, idzie się drewnianą kładką ostro w dół podziwiając naturę,
ale po chwili robi się już nudno, zwykła dróżka przez park. Z drugiej strony
wychodzi się wprost na plac zamkowy, byłem tu już kilka razy, więc czym prędzej
opuszczam tłumy i udaję się przed zamek, aby podziwiać jedną z najpiękniejszychpanoram miast .

Schodzę sobie moimi ukochanymi schodami z BadCompany i mijam naszą kolejną ulubioną knajpę, coś mi się wydaje, że podczas
tej wycieczki tu nie zajrzymy (-;

Tym razem schodzę w dół, wąskimi uliczkami i
pod urokliwymi mostkami.

Zgodnie z umową punkt 14:30 jestem na Moście
Karola, dzwonię do Ciżuków, ale oni oczywiście dopiero na metro czekają.

Siadam
więc w ogródku i na kaca zarzucam Budweisera.

Gdy wreszcie reszta wycieczki do mnie
dołączyła, idziemy zwiedzać cudną Pragę.

Pogoda piękna, turystów tak w sam raz,
po prostu przemiłe sobotnie popołudnie.

Po tym jak Ciżuki zgubili się na Hradczanach,
bo mnie się nie chciało ponownie zwiedzać zamku i poszli sami..

Wreszcie
docieramy do clue programu...

Kocham ten lokal, kocham ciemnego Kozla,
kocham nawet opryskliwych kelnerów!

Ten lokal nic się nie zmienia i to jest jego
największa zaleta.

Mam nadzieję, że za 5-10 lat przyprowadzę tu
na piwo syna i córkę, a po kolejnych 20 latach może dam jeszcze radę pokazać to
magiczne miejsce wnukom (-;

Wracamy sobie powoli spacerkiem do Mostu
Karola.

Po drodze zaliczamy jeszcze pożegnalną kolację z deserem.

Jest pięknie, już
wszyscy żałujemy, że jutro trzeba będzie stąd wyjeżdżać

Rano śniadanie w hostelowej restauracji, czy
raczej kantynie. Generalnie dramat, kawa siki, jajecznica chłodna, pieczywo
czerstwe, porażka, więcej tak wcześnie nie będę się tutaj zrywał z łóżka ()-:

Po śniadaniu pakowanie motocykla i w drogę.

Jadę pod hotel Ciżuków, oni już – o dziwo –
gotowi. Śmigamy pod knajpkę obok na śniadanie, bo u nich w hotelu nie było, a
tu zong! Knajpa w niedziele nieczynna )-: Dosiadamy zatem maszyn i decydujemy,
iż wpierw wyjedziemy z Pragi i zatrzymamy się na śniadanie na pierwszej stacji
na autostradzie.

Ja, ponieważ już jadłem śniadanie, delektuję
się tylko kawusią, ciasteczkiem czekoladowym i Monsterem. W barwach mojego ulubionego zawodnika Moto GP,
czyli Valentino Rossiego.

Po drodze do domu robimy jeszcze jeden postój
w Nahodzie na Kofolę z kranu (-;

A w kraju na zamku w Otmuchowie, jednym z
naszych ulubionych miejsc na wypady popołudniowe z czasów, gdy mieszkałem
jeszcze w Opolu.

W Niemodlinie jak zwykle się żegnamy, ja
odbijam na A4 do Katowic, a Ciżuki prosto na Opole. 

Wieczorkiem jestem w
domciu, akurat pięknie zachodzi słońce.

Średnie spalanie z trasy wyszło 6,9 litra/100
km, biorąc pod uwagę, że jechaliśmy raczej powoli, uważam, że to dużo,
zdecydowanie za dużo.

Nazajutrz żegnam się z GS-em po tym miesiącu
wspólnych wyjazdów, czas zatem na podsumowanie, zrobię to w formie plusów i
minusów, zatem:

+ bez kluczykowa obsługa zapłonu i wlewu
paliwa

+ proste i czytelne funkcje komputera

+ ochrona przed wiatrem (łatwa w obsłudze
ruchoma szybka)

+ automatyczne światła do jazdy dziennej

+ kufry fabryczne o powiększanej objętości

- to, że jest to GS i ludzie na ulicy biorą
Cię za snoba

- bardzo ciężki i z wysokim środkiem
ciężkości

- małe kufry fabryczne (do centralnego nie
wejdą 2 kaski, a do prawego – obok wydechu – chyba tylko bielizna)

Pytanie czy bym zatem kupił GS'a? Powiem tak, nawet gdybym był bardzo bogaty, jedyna wersja, którą bym rozważał to Adventure, ale tylko i wyłącznie ze względu na ogromny bak paliwa, który pozwala zrobić spokojnie ponad 500 km. Zwykłego GS'a na pewno bym nie kupił, z pewnością byłaby to Ducati Multistrada...

Motyw Podróże. Obsługiwane przez usługę Blogger .


Dwa, może trzy miesiące. Brakowało mi doświadczenia, kilka razy poprawiałam
ilustracje i do końca nie wierzyłam, że uda się wydać.
Tytułowy Pan Dreptusiński, nieświadomie wpływa na życie innych postaci w
książce i zmienia ich losy na lepsze.
10. Czy debiut
doczekał się II wydania?
Serdecznie dziękuję Autorce za poświęcony mi czas. 

Na blogu korzystam z zewnętrznego systemu komentarzy Disqus. Więcej na ten temat w zakładce Polityka Prywatności.


Korzystanie z bloga Czytaninka i zostawianie komentarzy pod postami jest równoznaczne z wyrażeniem zgody na przetwarzanie danych osobowych zgodnie z artykułem 13 o ochronie danych osobowych. Każdy komentujący wyraża zgodę na przetwarzanie danych osobowych przez system komentarzy Disqus zgodnie z jego polityką prywatności. Więcej informacji w zakładce Polityka prywatności.

Copyright © 2016

Czytaninka
, Blogger


Motyw Okno obrazu. Autor obrazów motywu: GelatoPlus . Obsługiwane przez usługę Blogger .

Iskierko... Tak bardzo mi przykro :( Nacierpial się bardzo ten Wasz Tato, teraz mam nadzieję odpoczywa, nie cierpi (*) Przytulam Cię do serca i bardzo współczuję :( :( Strata rodzica to okrutna rzecz ... Sił Iskierko, sił też dla mamy.
Iskierko... Jak się czujesz? Jak się Mama trzyma? Ściskam. Wróć do nas.

Ruchana w kazde miejsce
Facet posuwa laske z penisem
Zapisz się do assbooka

Report Page