Konserwatywna rodzinka

Konserwatywna rodzinka




🛑 KLIKNIJ TUTAJ, ABY UZYSKAĆ WIĘCEJ INFORMACJI 👈🏻👈🏻👈🏻

































Konserwatywna rodzinka

Uwielbiam maślane ciasteczka! A maślane, czekoladowe ciasteczka ze szczyptą dodającego charakteru chilli uwielbiam jeszcze bardziej. Szybkie i smaczne, godne polecenia!

Wszystkie składniki zagnieść. Z ciasta zrobić kuleczki o wielkości orzecha włoskiego, a następnie lekko rozpłaszczyć dłonią lub widelcem (co doda ciasteczkom ładnego wgłębienia). Piec 15 minut w 180 stopniach. Zaraz po upieczeniu są bardzo kruche, więc uważać przy ściąganiu z blachy.

W jednej misce wymieszać suche składniki: mąkę, proszek do pieczenia, cukier, kakao, sól i cukier wanilinowy. Do drugiej wbić jajka, roztrzepać je, następnie dodać mleko, roztopione masło oraz coca-colę. Mokre składniki wlać do suchych i dokładnie wymieszać łyżką. 

Tortownicę o średnicy 24 cm wysmarować margaryną i wysypać bułką tartą. Wlać masę i wstawić do piekarnika nagrzanego do 180ºC (termoobieg - ok. 165ºC). Piec ok. 50 minut, następnie nakryć folią aluminiową i piec jeszcze 20-30 minut - do tzw. suchego patyczka. Po przestudzeniu posypać cukrem pudrem.

Ananas wyłożyć na papierowy ręcznik i odsączyć z syropu. Ciasto rozwinąć i powycinać kółka większe o centymetr lub dwa od krążków ananasa. Ananas kłaść na krążki, w środek włożyć pół łyżeczki marmolady, całość posypać cukrem waniliowym, który w pieczeniu lekko się skarmelizuje. Piec w 200 stopniach 15-20 minut. Najlepsze zaraz po wystudzeniu.

Sezon na szparagi trwa w najlepsze, więc po prostu nie wypadało nie załapać się na pęczek. Kupiłam, ugotowałam i zjadłam ze smacznym, nieskomplikowanym sosem. I przekonałam się, że koneserką szparagów to ja chyba nie zostanę. Nie szaleję za nimi, chociaż muszę przyznać, że z pikantnym sosem majonezowym były całkiem w porządku.

Szparagi umyć, obrać, odciąć stwardniałe końce. Gotować w wodzie z łyżką soli, łyżką cukru i odrobiną soku z cytryny około 10-15 minut - do miękkości. Przygotować sos, mieszając ze sobą wszystkie składniki. Szparagi można podawać z sałatką (u mnie rukola i pomidorki koktajlowe).

W Ikei, prócz mojego od dawna już upragnionego przesiewacza do mąki, udało mi się ostatnio dorwać fantastyczne wykrawacze do ciastek. Dzięki nim mogę szybko stworzyć sobie mały, słodki, ciasteczkowy las składający się z łosia, niedźwiedzia, lisa, jeża, wiewiórki i ślimaka. I to własnie uczyniłam, wykorzystując przepis Pierre'a Herme (znaleziony tutaj ). Ciasteczka wyszły naprawdę smaczne, choć najlepsze są dopiero po kilku dniach, kiedy już trochę zmiękną.

- 125 g masła, o temperaturze pokojowej

Laskę wanilii przekroić wzdłuż i wyskrobać nasionka. Wymieszać wanilię i cukier. Mąkę przesiać, masło pokroić, dodać do mąki i rozcierać, aż zrobią się grudki. Uformować wgłębienie, w które wbić jajko i posypać cukrem z wanilią. Mieszać krótko, jedynie do połączenia składników.

Ciasto uformować w kulę, zawinąć w folię, włożyć do lodówki na około 60 minut. Rozwałkować na grubość około 4 mm, podsypując mąką, następnie wycinać ciasteczka.

Piec w temperaturze 180ºC przez około 15 minut. Studzić na kratce.
Mam w lodówce wielkie opakowanie rukoli i kombinuję, jak mogę, co by tu ciekawego z nią zrobić. Bo uwielbiam rukolę - za ten jej charakterystyczny, nieco gorzkawy smak. Bardzo lubię sałatki, w której gra główną rolę, lubię pizzę z jej udziałem, i kanapki, a od dziś także spaghetti. Bo okazuje się, że z makaronem komponuje się zadziwiająco dobrze! Polecam wypróbować, zwłaszcza że to potrawa prosta, szybka i sycąca.
Makaron zagotować. Starty lub przeciśnięty przez praskę czosnek podsmażyć krótko na odrobinie oliwy, wlać pomidory z puszki i dusić, aż pomidory rozpadną się, a nadmiar soku odparuje. Doprawić solą i pieprzem, można dodać ulubione zioła, choć niezbyt dużo, żeby nie przytłumiły wyrazistego smaku rukoli. Ugotowany makaron wymieszać z sosem i liśćmi rukoli, posypać kaparami.

Dziś rano, pijąc kawę i zastanawiając się, co by tu zjeść na śniadanie, trafiłam na przepis na ziołowe scones by Pieczarka mySia . Wydał mi się nieskomplikowany i szybki, więc już chwilę później byłam w kuchni i ugniatałam ciasto. Muszę przyznać, że był to śniadaniowy strzał w dziesiątkę! Chrupiące bułeczki w towarzystwie serka topionego, rukoli i pomidorków koktajlowych smakowały bosko! Szczerze polecam.

- ulubione przyprawy: bazylia, oregano

Ostatnio, będąc w moim ulubionym "warzywniaku", udało mi się kupić w rozsądnej cenie opakowanie borówek amerykańskich. Nie wiedziałam jeszcze, do czego je wykorzystam - może do pancakes? Gdy jednak wróciłam do domu i okazało się, że mama kupiła także truskawki, pomyślałam, że wreszcie zrobię coś, na co od dawna miałam ochotę - tartę z kremem i owocami. Muszę przyznać, że kruche ciasto, waniliowy krem oraz truskawki i borówki to połączenie absolutnie doskonałe - i nie znam nikogo, kto by się mu oparł!

Mąkę przesiać, dodać pokrojone masło, sól, cukier puder i wbić jajko. Połączyć wszystkie składniki, dolać mleka i jeszcze raz połączyć. Uformować kulę, zawinąć w folię i włożyć do lodówki na 30 minut. Następnie ciasto rozwałkować i wyłożyć nim formę, najlepiej z wyjmowanym spodem. Piec w temperaturze 180 stopni przez 20 minut.

Składniki na krem (wg Pierre'a Herme):

Mleko zagotować z połową cukru i wanilią. Ubić żółtka z pozostałym cukrem, ciągle ubijając dodać mąkę, a następnie 1/3 mleka. Tak powstałą masę wlać do pozostałego mleka i ciągle mieszając, gotować na wolnym ogniu, aż do uzyskania konsystencji gęstego budyniu. Zdjąć z ognia. Powoli dodawać masło i mieszać, aż krem je wchłonie i będzie gładki.

Na wystudzony spód tarty wyłożyć zimny krem, ułożyć na nim pokrojone truskawki i borówki, posypać cukrem pudrem.

Niemalże na wszystkich blogach kulinarnych pojawiły się już przepisy z rabarbarem w roli głównej. Uznałam więc, że najwyższa pora, bym i ja upiekła coś pysznego z tym właśnie składnikiem. Postawiłam na znalezione u Majanki ciasto maślankowe - od siebie dodałam tylko cynamon do kruszonki i jabłka. Wyszedł fajny, smaczny placek - co prawda dość niski i lekko jakby... zakalcowaty... ale i tak wszystkim smakowało na tyle, że w 2 dni zjedliśmy całą blachę.

Rabarbar obrać, pokroić w plasterki i zasypać cukrem.

Jajka zmiksować z cukrem, następnie dodać płynne składniki, a na końcu mąkę z proszkiem do pieczenia. Ciasto wylać na blachę wyłożoną papierem do pieczenia (36 x 24 cm) .

Pokroić w kostkę jabłka. Rabarbar odsączyć z nadmiaru soku, wyłożyć razem z jabłkami na ciasto.

Z podanych składników zagnieść kruszonkę, posypać nią ciasto. Blachę wstawić do piekarnika nagrzanego do 175 stopni C i piec przez ok. 45 minut.
Po ostudzeniu można posypać cukrem pudrem.

Jakiś czas temu byłam z rodzicami w Ikei. I jak to w Ikei - chodziliśmy tak długo, że w końcu zgłodnieliśmy. Trafiliśmy więc do tamtejszego działu restauracyjnego, a spośród wszystkich proponowanych potraw wybrałam sobie chłodnik z botwiny. Niezły był, muszę to przyznać, choć słabo przyprawiony. Postanowiłam więc, że wkrótce sama spróbuję go zrobić. I wczoraj nadszedł ten dzień. Chłodnik wyszedł naprawdę smaczny, winny, dobrze doprawiony - doskonała i prosta zupa na ciepłą, wiosenną pogodę!

Łodygi botwiny (bez liści) pokroić na drobne kawałki, a obrane buraczki zetrzeć na dużych oczkach tarki. Gotować w szklance bulionu przez jakieś 10 minut - aż będą miękkie. Wystudzić, dolać maślanki. Na dużych oczkach zetrzeć rzodkiewki, wymieszać z posiekanym koperkiem i zmiażdżonymi ząbkami czosnku. Doprawić do smaku, dobrze schłodzić. Można podawać z jajkiem na twardo.

Uwielbiam programy kulinarne Nigelli. Ta kobieta gotuje prosto i smacznie, a w dodatku z prawdziwą pasją - przyjemnie się na nią patrzy, wiedząc, że ona to po prostu kocha. Ostatnio wpadł mi w oko jej przepis na pieczeń rzymską. Postanowiłam go wypróbować i nie żałuję - pieczeń wyszła naprawdę pyszna! Co prawda zamiast wołowiny użyłam wieprzowiny, ale i tak w towarzystwie pieczonych ziemniaczków potrawa sprawdziła się doskonale. To świetna alternatywa dla kotletów mielonych - i to niewiele bardziej pracochłonna! Przepis nieco przeze mnie zmieniony.

- 1 kg świeżo zmielonej szynki wieprzowej

Cebulę pokroić w kostkę, posolić i zeszklić na maśle lub smalcu, aż stanie się lekko złocista. Mięso wymieszać z surowym jajkiem, szklanką bułki tartej i cebulą, skropić Maggi (lub inną przyprawą tego typu). Połowę masy mięsnej wyłożyć do formy, zrobić w środku wgłębienie i wyłożyć w rządku jajka ugotowane na twardo. Przykryć drugą porcją mięsa, docisnąć, obłożyć pokrojonym na plastry boczkiem - plastry zawinąć dobrze pod spód, żeby nie wyginały się w czasie pieczenia w górę. Piec w 200 stopniach przez godzinę, podawać z pieczonymi ziemniakami.

Lubię korzystać z promocji sklepowych - zaopatruję się wtedy w produkty, które uwielbiam, w ilościach niemalże hurtowych. Ostatnio na przykład kupiłam cztery kulki mozzarelli i tak leżały sobie, czekając na przypływ inwencji kulinarnej. Dziś postanowiłam wykorzystać dwie z nich, przygotowując ekspresową pizzę, gotową do zjedzenia w maksymalnie 45 minut. To naprawdę świetny pomysł na szybki, pyszny obiad! Przepis na ciasto pochodzi od Jamie'ego Olivera; muszę przyznać, że całkiem nieźle się sprawdził - choć następnym razem zrobię tę pizzę większą, prostokątną, na całą blachę, bo taka o średnicy ok. 30 cm okazała się trochę zbyt gruba.

- 1 torebka suszonych drożdży (7 g)

Składniki zagnieść na elastyczne ciasto, wstawić do wyrośnięcia do nagrzanego do 50 stopni, ale wyłączonego piekarnika na 20 minut. W tym czasie przejść do przygotowywania sosu i obłożenia.

Wszystkie składniki wymieszać ze startym czosnkiem.

Szynkę pokroić w paseczki, cebulę w piórka, oliwki, pomidory i mozzarellę w plasterki. Wyrośnięte ciasto rozłożyć ręką na blasze, formując nieco wyższe brzegi, posmarować sosem. Obłożyć wszystkimi składnikami, na wierzchu ułożyć plasterki mozzarelli. Zapiekać w temperaturze 180 stopni aż do zrumienienia ciasta i sera - około 20 minut.

- 1 szklanka gęstego jogurtu (ja użyłam truskawkowego z kawałkami owoców)

- 0.5 łyżeczki proszku do pieczenia

- cukier puder i truskawki do przybrania

Jakiś czas temu zastanawiałam się, co ciekawego zrobić mojej rodzince na obiad. Miałam w domu ponad kilogram świeżutkich pieczarek, więc wypadało jakoś je wykorzystać. Jak zwykle z pomocą przyszła mi wyszukiwarka, dzięki której znalazłam przepis na bułeczki z pieczarkami . Dla kogoś, kto tak jak ja lubi ciasto drożdżowe, wydał się on idealny! I taki też okazał się dla całej mojej rodziny, gdy już go wypróbowałam. Bułeczki są naprawdę pyszne (zarówno na ciepło, jak i na zimno), odpowiednio pikantne, z mnóstwem nadzienia, a w towarzystwie barszczu stanowią świetny obiad. Robię je regularnie, w domu wszyscy za nimi przepadają! Przepis podaję z moimi drobnymi zmianami.

- 1 jajko roztrzepane z 1 łyżką mleka do posmarowania

Mąkę wymieszać z suchymi drożdżami. Dodać resztę składników i wyrobić, dodając pod koniec tłuszcz. Wyrabiać ciasto, aż będzie gładkie i elastyczne. Uformować z ciasta kulę, odłożyć przykryte w ciepłe miejsce do podwojenia objętości (około 1 godziny).

Przygotować nadzienie: cebulę obrać, pokroić w kosteczkę, zeszklić na oleju. Dodać pokrojone w plasterki pieczarki, doprawić, podsmażyć (najlepiej bez przykrycia, by woda odparowała), ostudzić.

Wyrośnięte ciasto podzielić na 12 równych części. Każdą część lekko rozwałkować na nieduże koło. Kłaść nadzienie (dużo!), składać na pół, zlepić razem, jak pierogi, następnie układać na nasmarowanej tłuszczem blaszce łączeniem do dołu, zachowując odstępy pomiędzy bułeczkami. Przykryć ściereczką, pozostawić na 20 - 25 minut do napuszenia. Przed samym pieczeniem posmarować jajkiem.

Piec w temperaturze 180ºC przez około 25 minut. Wyjąć, podawać gorące.

Wodę zagotować, rozpuszczając w niej margarynę. Do gotującej się wody wsypać mąkę i szybko wymieszać, aż utworzone ciasto zacznie ładnie odchodzić od garnka. Odstawić do ostudzenia, po czym po kolei wmiksowywać jajka. Napełnić ciastem szprycę i wyciskać nieduże okręgi na wyłożoną papierem do pieczenia blachę. Należy pamiętać o kilkucentymetrowych odstępach, ponieważ ciasto bardzo rośnie. Wsadzić do piekarnika rozgrzanego do 230 stopni, po 10 minutach otworzyć na chwilę drzwiczki, by uwolnić parę, zmniejszyć temperaturę do 200 stopni i piec jeszcze kwadrans. Śmietanę ubić z cukrem pudrem i cukrem wanilinowym. Wystudzone ptysie przekroić na pół i napełnić śmietaną, posypać cukrem pudrem.

Kiedy babcia miała jeszcze więcej sił, na każde większe święta robiła sernik wiedeński. Zbity, ciężki, z rodzynkami w niemalże nieprzyzwoitych ilościach - był pyszny. Niestety jednak, obecnie ani ja, ani mama nie potrafimy uzyskać z jej przepisu tak samo dobrego wypieku i zupełnie nie wiem, z czego to wynika. Postanowiłam więc poszukać nowego przepisu na sernik doskonały. I tu po raz kolejny z pomocą przyszedł mi blog Dorotus i jej przepis na sernik wykwintny. Okazał się bajeczny! Kremowy, wilgotny, rozpływający się w ustach, po prostu boski! Zdecydowanie wyparł stary przepis. Polecam!

- 1 kg twarogu mielonego z wiaderka

- 8 dużych jajek, białka i żółtka osobno

- 200 g masła, o temperaturze pokojowej

- opakowanie budyniu śmietankowego (ok. 40 g)

Uwaga! Wszystkie składniki (prócz kremówki) powinny być w temperaturze pokojowej!

Masło utrzeć mikserem do lekkości i puszystości. Dodawać twaróg i dalej ucierać. W osobnej misce utrzeć żółtka z cukrem do białości. Dodać do masy serowej i krótko zmiksować. Do masy serowej dodać resztę składników: kaszę mannę, budyń, cukier wanilinowy. Zmiksować.

Śmietanę kremówkę ubić. W osobnej misce ubić białka na pianę. Do masy serowej delikatnie wmieszać ubitą kremówkę, białka i bakalie.

Tortownicę o średnicy 27 cm lub formę o wymiarach 20x30 wysmarować margaryną i wyłożyć papierem do pieczenia. Przełożyć masę serową, wyrównać. Piec w temperaturze 170ºC około 60 minut. Studzić w lekko uchylonym piekarniku, następnie włożyć na noc do lodówki. Najlepiej kroi się schłodzony.

Postanowiłam upiec sernik. Tym razem zamarzył mi się jednak sernik wyjątkowy, niestandardowy, jedyny w swoim rodzaju. Podczas poszukiwań trafiłam na bloga Kuchnia nad Atlantykiem i już wiedziałam - upiekę sernik potrójnie czekoladowy (z tego przepisu)! Jak postanowiłam, tak zrobiłam. Sernik okazał się smaczny, przyjemnie kremowy, ale ciut za mało słodki jak na moje i mojej rodzinki standardy. Wszystko przez mocno wytrawną warstwę z gorzkiej czekolady, która przytłoczyła pozostałe, z czekolady białej i mlecznej - znacznie delikatniejsze, słodsze i naprawdę pyszne. Mimo to wypiek uważam za udany, choć pewnie szybko go nie powtórzę, bo moja konserwatywna rodzinka uznała, że tradycyjne serniki bardziej im smakują. Przepis podaję z moimi drobnymi zmianami.

- 150 g ciasteczek pełnoziarnistych

- 1 kg twarogu mielonego z wiaderka

- 150 g cukru (ja jednak polecałabym go więcej, nawet 220 g)

Nagrzać piekarnik do 180ºC. Ciastka rozdrobnić blenderem, dodać łyżkę kakao i roztopione masło, wymieszać. Wyłożyć otrzymaną masą obłożony papierem do pieczenia spód tortownicy 24 cm. Podpiekać przez 10 minut.

Ser zmiksować z cukrem i budyniem do uzyskania gładkiej masy. Następnie dodawać pojedynczo jajka, kwaśną śmietanę i aromat waniliowy. Miksować krótko, do połączenia składników.
W trzech miseczkach roztopić 3 rodzaje czekolad z dodatkiem śmietanki (np. w mikrofalówce - nastawić maksimum mocy i jedną minutę, następnie mieszać aż do całkowitego rozpuszczenia). Do białej i mlecznej dodać po 1 łyżce śmietanki, natomiast do gorzkiej czekolady 2 łyżki. Do każdej z czekolad dodać ok. 1/3 masy serowej i zmiksować. 

Na wystudzony spód wylać białą warstwę, następnie łyżką ostrożnie i równomiernie nałożyć masę z mlecznej czekolady. Na wierzchu rozprowadzić masę z ciemnej czekolady. Piec przez 15 min w 180ºC, a następnie przez 1 godzinę w 160ºC. Zostawić sernik do wystudzenia w uchylonym piekarniku, pozostawić na noc w lodówce.

ZDJĘCIA I TEKSTY MOJEGO AUTORSTWA - CHYBA, ŻE ZAZNACZONO INACZEJ. LINKUJ, JEŚLI KORZYSTASZ. Obsługiwane przez usługę Blogger .

Nie przepadam za rosołem, więc zawsze, kiedy w moim domu się go robi, ja wymyślam sobie jakieś inne potrawy na jego bazie. Najczęściej s...
Taką piankę zrobiłam po raz pierwszy wieki temu, posiłkując się przepisem, który podarowała mi koleżanka. Nawet nie pamiętam, czy mi sma...
Nie jestem wielką fanką babek, jakoś nigdy za nimi nie szalałam. Wolę nieco bardziej skomplikowane i wysublimowane przepisy. Jednakże gd...
Na to ciasto natknęłam się wielokrotnie na różnych blogach i zawsze kusiło mnie, żeby je wypróbować. W końcu któregoś dnia zlokalizowała...
Nie ma to jak klasyka! Proste, ucierane ciasto + truskawki to najlepszy sposób na szybki wypiek z tymi pysznymi owocami. Oczywiście możn...
Czy już wspominałam, że uwielbiam zapiekanki makaronowe? W ogóle uwielbiam makaron. I zupełnie nie przeszkadza mi, że strasznie idzie w ...
Szukacie przepisu na pyszne, proste i szybkie ciasto z malinami? Nie szukajcie dalej, dobrze trafiliście. :-) W "sezonie mal...
Zawsze zastanawiałam się, jak może smakować osławiona amerykańskie przekąska zwana onion rings . Widziałam je w wielu filmach i programa...
To dokładnie taki sernik, jaki pamiętam z dzieciństwa! Piekła go zawsze moja babcia, której od zeszłego roku niestety nie ma już z nam...
Na takie właśnie ciacho miałam ochotę od wieków! Uwielbiam ciasto drożdżowe, a ze śliwkami i mnóstwem kruszonki -...


"Great food is like great sex - the more you have, the more you want."



Something went wrong, but don’t fret — let’s give it another shot.


X
Przezwyciężyliśmy w sobie zwierzę, należy jeszcze przezwyciężyć w sobie człowieka. Ale przecież droga od zwierzęcia do człowieka nie jest prostym przejściem, jakby człowiek był jedynie nadzwierzęciem. Z niczego nie wyszliśmy i niczego nie zostawiliśmy w tyle, niczego nie przetrawili. Przezwyciężanie to ułuda, chwyt, trik, bałamuctwo, które klei się do człowieka i służy mu w nieustannej walce argumentacji z kontrargumentacją. (Dwie rzeczy, które się palą w człowieku, a które już dawno ujawniły swoją jałowość to pęd do przezwyciężania i pęd do demaskowania). Nie potrzebujemy również w tym wszystkim przezwyciężać Nietzschego. Trzeba uważać na schematyzmy jego myśli, ale od razu też założyć schematyzm własnej ogarniającej myśli o nim. I tak zawsze. Potrzeba ruchu w różne strony, a nie tylko w jedną - w jakiś mityczny "przód".

X
Działanie klasycznie rewolucyjne: odwrócić, a wcześniej wmówić, że jest jakaś góra i jakiś dół, aby odwrócenie mogło dojść do skutku. Błędem Szatana było to, że wmówił sobie, że komuś służy, że jest jakoby niżej. Natomiast działanie afirmatywne polega już na czymś innym: tutaj nie chodzi o odwrócenie, ale o zaokrąglenie, o obrysowanie nowego horyzontu, zamknięcie go i oderwanie tego, co tak oznaczone od korzeni, pozbycie się starego, jałowego podłoża. Na tym polega przejście od inwalidy do człowieka z niepełnosprawnością i do tego też, jak widać, sprowadza się gender. Wszystko to niby rozgrywa się w sferze języka, ktoś tam psioczy, że pozbawia się słów ich właściwych znaczeń i w ten sposób próbuje się naginać rzeczywistość do swoich interesów. Ale chyba nie. Tu jest nieokiełznana płynność pomiędzy vox , intellectus i res. Płynność albo galaretowatość. (Vico dobrze opisuje tą rzecz w kontekście historycznym przynajmniej, jako przejście od obrazu, poprzez śpiew do komunikacji.).


- Budda - Cztery szlachetne prawdy (fragm. w: red. M. Kudelska: Filozofia Wschodu [FW]. Wybór tekstów)

- Dhammapada (ścieżka prawdy) (fragm.)[FW]

- Nagardżuna - Mulamadhiamakakarika, czyli Podstawowe Strofy Madhjamaki [FW]

- Siantarakszita - Kompendium prawdy [FW]

- Gongsun Long - Fragmenty z traktatu Gongsun Longa [FW]

- Laozi - Księga drogi i cnoty [FW]

- Fryderyk Nietzsche - Radosna wiedza

- Bhagavad Gita (taka jaką jest) - Śri Śrimad Bhaktiwedanta Swa
Amatorka z wielką pupcią bierze głęboko do gardła
Dużymi pośladkami pucuje jego super gablotę
Ruchanie niezłej kocicy

Report Page