Koniec Cematu Silicon, jedynej polskiej firmy produkującej krzem do procesorów

Koniec Cematu Silicon, jedynej polskiej firmy produkującej krzem do procesorów

Bolesław Breczko

W zgiełku światowej wojny czipowej, w cieniu zapowiedzi inwestycji Intela w linię montażową procesorów pod Wrocławiem, po cichu Cemat Silicon, jedyna polska firma produkująca płytki krzemowe, przestała istnieć.

"W sterowanym komputerowo piecu panuje temperatura 1,6 tys. st. C. Przez żaroodporne szyby widać obracającą się powoli, rozgrzaną do czerwoności płynną masę. Zanurzony w niej cieniutki pręcik obraca się w przeciwną stronę. W tyglu produkuje się monokrystaliczny krzem. Symbol uosabiający erę komputerów i teleinformatyki". Tak w 2003 r. produkcję krzemu w Cemat Silicon opisywał w "Wyborczej" Zbigniew Domaszewicz. "W 1997 r. sprzedaż spółki po raz pierwszy przekroczyła 10 mln dol., a w rekordowym 2000 doszła do ponad 14 mln dol." - pisał.

PROCESORY PÓŁPRZEWODNIK TECHNOLOGIE

Dziś w pomieszczeniach, w których wtedy cięte i polerowane były płytki krzemowe, przygotowywana jest karma dla psów. Pomieszczenia dawnego Cematu Silicon wynajmuje firma PsiBufet, oferująca dietę pudełkową dla psów. 

- W clean roomie do polerowania płytek wymagana była czystość poniżej tysiąca cząstek na metr sześcienny powietrza - opowiada jeden z byłych pracowników. - W zwykłym, świeżo wysprzątanym pokoju jest to kilka milionów. 

24 maja 2023 r. uprawomocniła się decyzja o wykreśleniu z rejestru przedsiębiorców firmy Topsil Semiconductors (wcześniej - Cemat Silicon). Kupiona najpierw przez Duńczyków z Topsilu (w 2008), a potem przez Global Wafers z Tajwanu (w 2016) polska firma działała blisko pół wieku. Poradziła sobie ze zniknięciem głównych odbiorców jej produktów (np. państwowego zakładu TEWA, produkującego m.in. układy scalone, w tym kopię procesora Intel 8080) i transformacją gospodarczą lat 90. Wtedy pracownicy firmy odkupili ją od państwa i zmienili w globalnego gracza. 

Ale to już przeszłość. Firma może była jedynie niewielkim zakładem na tle światowych gigantów produkcji krzemu, jak Shinetsu (Japonia), Siltronic (Niemcy) czy Global Wafers (Tajwan), ale dawała nam przyczółek w kluczowej branży, jaką są półprzewodniki i procesory. Wykształciła dziesiątki ekspertów i techników z zakresu produkcji i obróbki płytek krzemowych, będących podstawą procesorów, a - jak mówi Maciej Lichowski, który był w firmie przez prawie cały okres jej istnienia - "wykształcenie ekspertów w branży półprzewodnikowej to nie kwestia lat, ale pokoleń". Więcej już nie wykształci. 

Cemat Silicon. Od sprzedaży liczonej w milionach dolarów do likwidacji 

W roku 2000 warszawski Cemat Silicon zanotował sprzedaż na poziomie 14 mln dol. Odbiorcami produkowanych na Bemowie płytek krzemowych były m.in. firmy z USA, Tajwanu i Japonii. Firma rozwijała się świetnie, zdobywała nowych klientów, cieszyła się renomą.  

- Dlaczego nam tak dobrze szło? Po pierwsze, mieliśmy świetną kadrę. Ludzie znali się na swojej robocie. Dodatkowo zasilili nas niezwykle doświadczeni pracownicy likwidowanej TEW-y. Mieliśmy technologie, wiedzieliśmy, co robić - opowiada Maciej Lichowski, wieloletni dyrektor sprzedaży w Cemat Silicon. - Po drugie, trafiliśmy w swój czas, bo błyskawicznie rósł rynek telefonów komórkowych i komputerów. Szło pięknie, inwestowaliśmy w nowe maszyny, robiliśmy coraz większe płytki, od dwóch do sześciu cali średnicy. Mieliśmy duże szczęście w kwestii dystrybutorów, z których największym był Electronic & Materials w Japonii. 

W tym czasie Cemat Silicon nawiązał współpracę z duńską firmą Topsil. Duńczycy także produkowali płytki krzemowe, ale inną metodą niż Polacy - Float Zone (FZ). W porównaniu z krzemem wytwarzanym przez Polaków (metodą Czochralskiego, chemika, który w 1916 r. odkrył metodę otrzymywania monokryształów) krzem FZ ma wysoką oporność elektryczną, co jest pożądane w produkcji przyrządów dla elektroenergetyki. FZ jest jednak trudniejszy i droższy w produkcji

Topsil szukał kogoś, kto produkowane w Danii kryształy FZ poddawałby dalszej obróbce. Wcześniej zlecali to firmie Global Wafers z Tajwanu, ale szukali alternatywy. A z Kopenhagi do Warszawy jest dużo bliżej niż do Taipei. Współpraca Topsilu z Cematem była na rękę obu stronom. W Danii produkowano kryształy, a w Warszawie je obrabiano (czyszczenie, cięcie, polerowanie, przycinanie do wymaganych rozmiarów). Nie trwało to jednak wiecznie, po kilku latach współpraca ustała. 

 - Nadal chcieliśmy współpracować z Topsilem, ale na dotychczasowych zasadach - oni kupują u nas usługę, a my ją wykonujemy - wspomina Maciej Lichowski. - Topsil chciał natomiast, żebyśmy kupowali od nich kryształy, obrabiali je i sprzedawali im z powrotem. To było dla nas za dużo komplikacji i kombinowania. Zresztą wtedy zlecenia z Topsilu były tylko małym fragmentem naszych przychodów. 

Chociaż duńsko-polska współpraca się zakończyła, pozostały po niej dobre relacje i prywatno-biznesowe kontakty. Zaprocentowały one kilka lat później, gdy Topsil w 2008 roku wykupił w całości Cemat Silicon. 

Krach kredytów mieszkaniowych w USA doprowadza Cemat na granicę upadku 

Z punktu widzenia Topsilu decyzja o kupieniu Cematu była oczywista. Wcześniej obróbkę swoich kryształów FZ musieli zlecać na zewnątrz, m.in. w Cemacie czy Global Wafers. 

Motywacja Topsilu do kupna polskiej firmy nie tłumaczy jednak motywacji Cematu do sprzedaży. Czemu firma działająca z sukcesami w tak specjalistycznym obszarze, jakim są półprzewodniki, zdecydowała się sprzedać? Należy pamiętać, że akcjonariuszami byli w tamtym momencie przede wszystkim pracownicy, którzy na początku lat 90. wykupili własny zakład pracy (a konkretnie od państwowego zakładu Cemat 70 wykupili zamknięty Wydział Produkcji Krzemu, który nazwali Cemat Silicon). Nie była to więc decyzja przypadkowych akcjonariuszy, myślących wyłącznie o szybkim zysku. 

- Właściciele Cematu Silicon, z zarządem włącznie, zbliżali się już do wieku emerytalnego - relacjonuje dr Zbigniew Łuczyński, wieloletni dyrektor Instytutu Technologii Materiałów Elektronicznych (ITME), z którego przed laty wydzielił się Cemat i który był jego częściowym właścicielem (na początku było to 20, pod koniec 5 proc.). - Oferta Topsilu, z którym polscy właściciele mieli dobre relacje, wydawała się bezpieczna. Wynegocjowano, że Topsil zainwestuje w Warszawie spore pieniądze, utrzymane zostanie zatrudnienie i programy socjalne.  

Sprzedaż Duńczykom okazała się bardzo korzystna dla pracowników Cematu Silicon. Cena posiadanych przez nich akcji początkowo szacowana była na kilkadziesiąt złotych za sztukę, ale po wycenie przez firmę Deloitte & Touch wzrosła do 77 tys. zł za sztukę. I tyle zapłacił Topsil. 

- Duńczycy chcieli załatwić wszystko jak należy i jeśli mieli zapłacić dużo, to tyle płacili - wspomina Zygmunt Łuczyński. - Instytutowi też coś wpadło z okazji tej transakcji, bo miał jeszcze ok. 5 proc. akcji i podlegał przepisom o "przymusowym wykupie po godziwej cenie". Myślałem, że przynajmniej z nami będą coś kombinować, ale zapłacili nawet więcej niż pracownikom.  

Po sprzedaży Cematu Duńczykom część jego pracowników stała się z dnia na dzień milionerami. Gdy w latach 90. wykupywali upadający zakład, w którym pracowali przez lata, a następnie ciężko pracowali, aby stworzyć z niego międzynarodową firmę, nie wiedzieli, jaki będzie tego finał. Ryzyko się opłaciło. Jednak to nie osobiste korzyści były głównym argumentem, który skłonił właścicieli-pracowników do sprzedaży. 

- Wiek pracowników i zarządu Cematu nie był głównym powodem podjęcia decyzji o sprzedaży - komentuje Maciej Lichowski. - Większość kadry była w wieku 45-55 lat. O sprzedaży przesądził kurs dolara, który leciał na łeb od połowy lat 2000. W 2006 roku pojawiły się pierwsze czarne chmury [dolar po około 3 zł], a 2008 był gwoździem do trumny [dolar po 2 zł, najniżej w historii]. Będąc międzynarodową firmą, rozliczaliśmy się w dolarach, a jeśli ich wartość spadła dwukrotnie, to nagle zostaliśmy bez środków na opłacenie pracowników, wynajem pomieszczeń, serwis sprzętu i zakup nowego.  

Po sprzedaży Topsilowi Cemat Silicon stracił możliwość decydowania o własnej przyszłości. Chociaż nadal prowadził własny biznes (obrabianie duńskich kryształów FZ stanowiło ok. 20 proc. zadań, reszta to produkcja i sprzedaż własnych kryształów metodą Czochralskiego), miał zagwarantowane inwestycje i rozwój. Jednak patrząc wstecz, ten moment był jednym z kluczowych, które doprowadziły do zamknięcia firmy w 2023. 

- Tamta decyzja nie była wcale trudna, ale bolesna, bo zawsze boli, jak się coś traci - wspomina Maciej Lichowski. - Kurs dolara nas dusił. Mieliśmy poważne kłopoty, ciężko było spiąć wszystko finansowo. Na jednym z semiconów [targi firm z branży półprzewodników] podszedł do nas Hans Mikkelsen, prezes Topsilu, i zapytał, co byśmy powiedzieli, gdyby nas kupili. Potem, gdy oferta Topsilu była już na stole, we własnym gronie dyrektorów i menedżerów zrobiliśmy głosowanie, bo zawsze tak decydowaliśmy o przyszłości firmy. Demokratycznie. Na osiem obecnych osób wszyscy zagłosowali za sprzedażą. Ja też. Przez kolejne kilka lat Cemat Silicon ze wsparciem Topsilu rozkręcił się jeszcze mocniej. 

Topsil Semiconductor Materials SA 

Na papierze Cemat Silicon istniał do 2012 r. Potem firma zmieniła nazwę na: Topsil Semiconductor Materials SA, którego 100 proc. akcji posiadał duński Topsil Semiconductor Materials A/S. Duńczycy obiecali utrzymanie firmy i inwestycje w nowy sprzęt, ale nie obyło się bez restrukturyzacji, czyli zwolnień. Te dotknęły przede wszystkim działu administracyjnego firmy.

Topsil wyznaczył także nowych prezesów. Pierwszym był Martin Hansen, który przyszedł z centrali. Drugi prezes przyszedł z zewnątrz, spoza branży półprzewodnikowej. Od 2011 prezesem Cematu był Abdelmottaleb Doulan, który miał bogate doświadczenie w branży motoryzacyjnej.

- Pamiętam, jak dostałem telefon od headhuntera, że firma półprzewodnikowa ma dla mnie propozycję - opowiada Doulan. - To było dla mnie spore zaskoczenie, bo nie miałem zawodowego doświadczenia w tej branży. Ale studiowałem na kierunku technologii półprzewodnikowych na Politechnice Warszawskiej i los zdecydował, że 19 lat później zostałem prezesem firmy właśnie z tej branży. 

Abdelmottaleb Doulan wspomina, że od duńskich właścicieli otrzymał zadanie wprowadzenia motoryzacyjnych standardów zarządzania i produkcji w warszawskiej firmie. 

- Z technicznego punktu widzenia zespół był na najwyższym światowym poziomie. Jednak z punktu widzenia zarządzania widać było mocne naleciałości PRL-u. Trzeba pamiętać, że większość pracowników była tam od początku. Zobaczyłem wiele metod jeszcze z tamtych czasów. Trzeba było nauczyć innego podejścia, myślenia zespołowego, umiejętności miękkich itp. To oczywiście nie była ich wina, po prostu nie znali innego sposobu, nie wiedzieli, jak zarządzać zasobami ludzkimi, zwiększać zaangażowanie pracowników, działać zespołowo, systemowo i systematycznie, strzelać wszyscy do jednej bramki i razem osiągnąć lepsze wyniki. Przychodząc z zewnątrz, szybko to zauważyłem i zacząłem zmieniać. Początkowo niektórzy byli oporni, ale szybko przekonali się do nowych metod.  

Topsil chciał, aby polski oddział produkował płytki krzemowe dla branży motoryzacyjnej, stąd m.in. zatrudnienie doświadczonego prezesa z tej właśnie branży. Oprócz zmiany mentalności konieczne było uzyskanie międzynarodowych certyfikatów jakości (ISO/ TS 16 949) i innych. To było drugie zadanie nowego prezesa. 

- Rozpoczęliśmy procesy certyfikacji. Po pewnym czasie zespół z Warszawy zaczął osiągać wyniki, jakich nie widziałem w branży automotive - wspomina Abdelmottaleb Doulan. - W 2013 uzyskaliśmy certyfikat SO/ TS 16 949, trzy lata później musieliśmy przejść ponowną certyfikację, czyli potwierdzić, że nadal mamy te umiejętności - to standardowa procedura. W 2016 przeszliśmy recertyfikację bez ani jednej uwagi. Nigdy wcześniej czegoś takiego nie spotkałem.  

Wydawało się, że wszystko idzie świetnie. Polska firma uchroniła się przed bankructwem, zdobywała nowe możliwości. Duńczycy uzyskali możliwość obrabiania zaawansowanych i trudno dostępnych kryształów FZ "u siebie", powiększyli też asortyment o warszawskie kryształy Czochralskiego, czyli tańsze i bardziej masowe. I może to właśnie ta wygodna sytuacja doprowadziła do tego, że w 2016, czyli zaledwie osiem lat po przejęciu Cematu Silicon, Topsil sam został przejęty przez Global Wafers z Tajwanu. 

- Topsil przespał zmiany na rynku - tłumaczy Maciej Lichowski. - Gdy konkurencja oferowała już płytki krzemowe FZ o średnicy 200 mm, Topsil miał tylko 150 mm. Pamiętam, jak w Toyocie mówiliśmy, że już szykujemy linię produkcyjną na 200 mm, to odpowiedzieli mi, że chętnie zobaczą ofertę, gdy rozpoczniemy produkcję. W końcu Topsil ją uruchomił, ale było już za późno. Rynek zagospodarowały firmy z Japonii.

Płytka krzemowa o większej średnicy to większa wydajność procesu produkcji. Im większa płytka, tym szybszy i tańszy jest proces. Dla odbiorców większa średnica oznaczała oszczędność czasu i pieniędzy. Fakt, że Topsil nie oferował płytek tak dużych jak konkurencja, był jednym z dwóch głównych powodów, dla których sytuacja finansowa duńskiej firmy zaczęła się mocno psuć na początku drugiej dekady XXI w. Drugi powód był związany z bardziej zaawansowanymi kryształami FZ i technologią NDT (krzem domieszkowany neutronowo), który jest jeszcze wydajniejszy od gołego FZ. Technologia NDT nie była wcale nowa, w latach 70. takie kryształy produkowano m.in. w Polsce przy użyciu reaktora Maria w Narodowym Centrum Badań Jądrowych w Świerku. Topsil rozwinął tę technologię i stał się jej liderem. 

embed


Kryształy FZ w technologii NDT były oczywiście droższe (nawet o 50 proc.), jednak nie to było największym problemem dla potencjalnych klientów. Do ich produkcji potrzebne są reaktory jądrowe, do których dostęp jest z oczywistych względów ograniczony, dodatkowo nie każdy reaktor się nada, np. te duże, produkujące energię elektryczną są bezużyteczne w procesie produkcji krzemu FZ NDT. Mała dostępność reaktorów i dodatkowa nieprzewidywalność (np. reaktor w serwisie może być wyłączony z pracy na kilka miesięcy) powodowała obawy klientów o regularność dostaw.  

- Już w normalnych warunkach oferowanie FZ NDT było trudne, klienci narzekali, ale jakoś to szło. Szło tak do roku 2015, gdy Japończycy pokazali coś, czym dosłownie pozamiatali - wspomina Lichowski. - W 2014, albo 2015, pojechaliśmy z Duńczykami do Japonii z ofertą. Jeździliśmy do największych: Toyoty, Mitsubishi, Hitachi itd. Na jednym ze spotkań pokazujemy nasze FZ NDT, Japończycy słuchają, mówią coś do siebie, nagle wstaje jeden z nich i pokazuje, co opracowali w konkurencyjnej firmie Shinetsu. Szczęki zbieraliśmy z podłogi. Okazało się, że w Shinetsu tak podkręcili technologię gołego FZ, że były wydajniejsze niż nasze NDT. Bez reaktorów, bez niepewności i do tego jeszcze taniej. Nasze miały wartość RRV na poziomie 10-12 proc. [kluczowy parametr kryształów krzemu opisujący jego oporność, im niższy, tym lepszy ]. Te z Shinetsu miały 6-7 proc. Potem jeszcze próbowaliśmy robić Super NDT o RRV 2 proc., ale to były tylko prototypy. No i znów było za późno. 

W ten sposób Topsil tracił oba rynki. Rynek kryształów Czochralskiego przez to, że pozwolił się wyprzedzić konkurencji z 200-milimetrowymi talerzami, a z rynku FZ wygonili ich Japończycy z Shinetsu. Wyniki finansowe firmy pogarszały się z roku na rok, akcje traciły na wartości, a akcjonariusze się denerwowali. 

- Jeśli prezes firmy doprowadzi do jej upadku, to już raczej nie znajdzie kolejnego zatrudnienia na tym stanowisku. Co może zrobić, żeby do tego nie dopuścić? Upadającą firmę trzeba sprzedać, uspokoić akcjonariuszy, którzy dostaną do ręki gotówkę - komentuje Lichowski.  

Global Wafers kupuje Topsil. Zapada wyrok w sprawie Cemat Silicon 

W 2016 roku gigant z Tajwanu, Global Wafers, kupił duński Topsil. Prezes Doris Hsu spełnił swoją zapowiedź z lat 90., gdy z 20-procentowym udziałem w Topsilu zasiadał w radzie firmy. Podobno współpraca nie układała się gładko, Doris Hsu rozstała się z Topsilem w gniewie, na odchodne rzucając, że "jeszcze ich wykupi". 20 lat później dopięła swego.

Oficjalna decyzja o zamknięciu polskiej części Topsilu zapadła w 2017 roku. Tylko ze względu na pozytywną sytuację na rynku półprzewodników i zwiększony popyt wyrok śmierci na dawny Cemat Silicon został odroczony. W zmniejszonym zakresie produkcja płytek krzemowych trwała jeszcze przez w 2018. Rok później produkcja została wygaszona, a wszyscy pozostali pracownicy zwolnieni. 

Zobacz też: 1,5 miliarda dolarów dopłaty do fabryki Intela w Polsce. Będą też zniżki podatkowe

Wykupienie Topsilu przez Global Wafers nie jest oczywiście kwestią osobistą, ale wyłącznie biznesową, nawet jeśli prezes jest zaangażowana emocjonalnie. Kupując Duńczyków, firma z Tajwanu w końcu weszła w posiadanie technologii do produkowania krzemu FZ. 

- Każda firma z branży chce mieć w portfolio kryształy FZ, bo dzięki temu buduje pozycję rynkową - tłumaczy Abdelmottaleb Doulan. - Ale opracowanie tej technologii od zera jest trudne. W przypadku Global Wafers łatwiejsze okazało się kupienie Topsilu z ich technologią niż opracowanie własnej. Po zakupie Cemat niestety nie był im po prostu do niczego potrzebny. Kryształy Czochralskiego produkowali sami i to w dużo większych ilościach, a obróbkę kryształów FZ mieli u siebie. Nauczyli się jej, robiąc to przez lata dla Topsilu, który zlecał takie prace zarówno Cematowi, jak i Global Wafers. 

Przejmując Topsil, Global Wafers przejęło także biznes, maszyny, know-how i pracowników Cematu. Biznes przenieśli do swoich biur sprzedaży (np. w Japonii, gdzie biuro w imieniu Topsilu miał organizować Maciej Lichowski; Global Wafers miał całą sieć dystrybucji po tym, jak wykupił japońskie firmy), maszyny z Warszawy wysłali do swoich zakładów na całym świecie, know-how już mieli, a pracowników zwolnili. Jedyne, co pozostało, to tereny na warszawskim Bemowie, na których mieścił się Cemat. Ich właścicielem jest spółka z Danii, która została wydzielona z Topsilu. 

- Po przejęciu przez Global Wafers robiłem prezentację dla jej prezes Doris Hsu (uznaną za bizneswoman roku 2023 przez EY), że warto zachować Cemat, ale los zakładów był już przesądzony - wspomina Doulan. 

Co Polska straciła? 

Cemat Silicon był małym zakładem o ograniczonych możliwościach, zwłaszcza w porównaniu z licznymi, ogromnymi fabrykami Global Wafers. W wypowiedzi dla "Wyborczej" z 2003 r. wiceprezes Cematu Jacek Bogucki mówił, że ich udział w rynku to mniej niż 1 proc. Dla firmy z Tajwanu utrzymywanie Cematu nie miało sensu z biznesowego punktu widzenia. Zdaniem Macieja Lichowskiego tylko jedna rzecz mogłaby przedłużyć istnienie polskiej firmy. 

- Gdyby pandemia przyszła wcześniej, Cemat Silicon byłby nieoceniony. To jedyny taki zakład, w którym produkcja i obróbka odbywały się w jednym miejscu. Po przerwaniu łańcuchów dostaw w pandemii byłby to zdecydowany atut. No ale wtedy już nie było kim ani czym produkować - mówi Maciej Lichowski 

I zastanawia się: - Czy byłby sens, żeby wydzielić Cemat z Topsilu, żeby w Polsce go ktoś odkupił? Może tak, tylko kto by chciał kupić firmę bez klientów i maszyn, za to ze starzejącą się załogą? A czy historia mogłaby się potoczyć inaczej? Nie wiem. Wiem tylko, że gdybym znów miał zagłosować nad tym, czy bierzemy ofertę Topsilu z 2008 roku, to dziś też bym się zgodził. Innej drogi wtedy nie było, a i teraz nie widzę innej możliwości. 

- To było prestiżowe miejsce i szkoda, że Polska je straciła - mówi z żalem Abdelmottaleb Doulan. - Uważam, że nie powinno się dopuścić do utraty tego typu technologii. Ojczyzna Czochralskiego straciła przemysł, który stoi na jego odkryciu. Każdy telefon, komputer, samochód, a nawet niektóre nowe pralki i lodówki mają w sobie cząstkę Polski. Prof. Jan Czochralski, który wiele znaczy dla świata, nie dość, że nie jest znany w Polsce i nie otrzymał Nagrody Nobla, to jeszcze z jego światowych patentów i mądrości Polska nie ma zupełnie nic. 

Półprzewodniki i światowy rynek

Półprzewodnik to materiał, który ma właściwości pomiędzy przewodnikiem (materiał dobrze przewodzący elektryczność, jak miedź) a izolatorem (który nie przewodzi prądu, jak np. guma lub szkło). Te właściwości sprawiają, że można z nich budować tranzystory, z których z kolei można tworzyć układy scalone. Układy scalone (np. procesory, moduły pamięci, moduły logiczne) są podstawą komputerów, które z kolei są podstawą nowoczesnej gospodarki.  

Branża półprzewodnikowa to wszystkie firmy, które zajmują się procesem projektowania, produkcji i sprzedaży od etapu otrzymywania kryształów krzemu (który jest świetnym półprzewodnikiem), do etapu gotowego produktu (np. procesorów). 

Globalny rynek półprzewodników był w 2022 warty 574 mld dol. Zdominowany jest przez garstkę firm z USA i Azji. To przede wszystkim TSMC z Tajwanu (75 mld dol. przychodu w 2022), Samsung (65 mld. dol.), Intel (63 mld. dol.), Qualcomm (44 mld. dol.). Global Wafers i wchłonięty przez niego Topsil to natomiast jeden z niewielu producentów płytek krzemowych, które kupują producenci m.in. procesorów. 


Report Page