Kasia chce w dupę

Kasia chce w dupę




🔞 KLIKNIJ TUTAJ, ABY UZYSKAĆ WIĘCEJ INFORMACJI 👈🏻👈🏻👈🏻

































Kasia chce w dupę
✔️ Sex-Dating >>> ➡️ https://bit.ly/36uTDRf
Stadion des Fußballklubs "Krasnodar"
Ulitsa Razvedchika Leonova, 1, Krasnodar
Ogіoszenia towarzyskie Biaіa Podlaska (Lubelskie), sex anonse i oferty towarzyskie Ogіoszenia towarzyskie, sex anonse i oferty erotyczne - Sex W Trojkacie - Filmy Porno @ roksa biala podlaska. Chętne na sex dziewczyny. Oferty erotyczne – Dziwki, kurwy,studentki,nastolatki – anonse towarzyskie. Kontakty do pań. Kobiety z okolicy na sex randki. Umów się na niezapomniane seks spotkanie już teraz! Fajne dupy roksa i odloty. Podsumowując młode i starsze dziewczyny i ich prywatne anonse. Roksa Biała Podlaska. aby potrenować bezpieczny cyber sex przed rozpoczęciem. Aby zmniejszyć zagrożenie ujawnienia rzeczy, z którymi nie czujesz się. Roksa Biala Podlaska. Biała dziewczyna z dużym tyłkiem. Dzisiaj mamy śliczną i seksowną i chciałbym ją przelecieć, Reena Sky. Ona jest tak kurewsko seksowna, a jej tyłek jest swoim stanem. Przychodzi do mojego chłopięcego domu, gotowa, żeby chwycić swoją tłustą dupę i wypierdo. Summer Carter Międzyrasowe Porno. Sex anonse Biała Podlaska, Lubelskie. Na naszej stronie znajdziesz anonse erotyczne Biała Podlaska, Lubelskie dla pań, panów, jak i par. Są to ociekające erotyzmem i obietnicą prywatne anonse Biała Podlaska, Lubelskie od innych spragnionych wrażeń osób, które chętnie dotrzymają Ci towarzystwa. Fajne laski Zobacz najnowsze. roksa biala podlaska Sex Porno Erotyka, Gołe Laski, Sex filmy, Nagie Biala PodlaskaFilmiki Porno – Najpopularniejsze Kanały na łoszenia towarzyskie pasujące do wyrażenia “biała podlaska”. źródło: Jestem kobietą o dużym doświadczeniu. Towarzyskie Biała Podlaska Kasia lat 24, zapraszam na sex spotkanie, zajrzyj na mój profil: sexspot Dodano ROKSA BIAŁA SEXY LASKI. Chętne na sex dziewczyny. Oferty erotyczne – Dziwki, kurwy,studentki,nastolatki – anonse towarzyskie. Kontakty do pań. Kobiety z okolicy na sex randki. Umów się na niezapomniane seks spotkanie już teraz! Fajne dupy roksa i odloty. Podsumowując młode i starsze dziewczyny i ich prywatne anonse. Sex anonse Biała Podlaska, Lubelskie. Na naszej stronie znajdziesz anonse erotyczne Biała Podlaska, Lubelskie dla pań, panów, jak i par. Są to ociekające erotyzmem i obietnicą prywatne anonse Biała Podlaska, Lubelskie od innych spragnionych wrażeń osób, które chętnie dotrzymają Ci towarzystwa. To wszystko i wiele więcej. Zmysłowe kobiety szukające sex doznań - roksa biala podlaska. Darmowe ogłoszenia erotyczne, czaty, kamerki, pokazy, tylefony. Zobacz najnowsze oferty dziewczyn +18lat. Duze cycki, fajne cipki - zdjęcia autentyczne i aktualne. Umów się na niezapomniane seks spotkanie już teraz! roksa biala podlaska. Sprawdź ogłoszenia w stylu roksa z Białej Podlaski i zacznij korzystać z życia! Dyskretne oferty w stylu roksa z Białej Podlaski Zarówno faceci, jak i dziewczyny mogą zarejestrować się i dołączyć do ogromnej grupy napalonych singli, którzy codziennie tworzą konta na naszej platformie! Spotkania seksualne są naprawdę realne! Roksa Biala Podlaska Oryginalny PL Biała Podlaska 2 Biała dziewczyna chce na Pieska Biała dziewczyna z dużym tyłkiem. Dzisiaj mamy śliczną i seksowną i chciałbym ją przelecieć, Reena Sky. Ona jest tak kurewsko seksowna, a jej tyłek jest swoim stanem. Przychodzi do mojego chłopięcego domu, gotowa, żeby chwycić swoją tłustą dupę i wypierdo. Anonse erotyczne Biała Podlaska, Lubelskie Większość z nas wydaje się być samotna w życiu seksualnym, ponieważ brakuje partnerów, z którymi moglibyśmy cieszyć się swoimi erotycznymi fantazjami. Wystarczy jednak rzut oka na anonse towarzyskie Biała Podlaska, Lubelskie, by skończyć z łóżkową nudą - w naszym serwisie anonse z całej Polski. Sex film roksa biala podlaska! Gołe Laski: roksa biala podlaska. 40m 11s. Oszałamiający amator publiczny seks wideo z Valerie Kay. 22m 20s. Evelin Stone - Evelin Stone piękna kobieti - Majtki z lat 8m 52s. cycata Riley Reid jedząca Girlfriends Films. 56m 10s. Naga Modelka chce poradzić sobie z jej sprężystymi cyckami i grubą. Biała Podlaska są dziesiątki kobiet, które - tak jak Ty - szukają nowych znajomości i chętnie umawiają się na randki. Wiele z nich to osoby, które są normalnej budowy. Wśród nich swojej drugiej połówki szukają singielki blondynki, które mają brązowe oczy i są niskie. W większości są to osoby, które szukają miłości. Towarzyskie Biała Podlaska Kasia lat 24, zapraszam na sex spotkanie, zajrzyj na mój profil: sexspot Dodano
Deine eigenen Reisen ansehen und teilen
Besuche google.com/travel , um alle deine Reisen zu sehen
Besuche google.com/travel , um alle deine Reisen zu sehen


      I oto myśl stała się blogiem. Długo, długo tą myśl rozważałam, kręciłam się koło niej jak dzik koło jeża, trącałam, oglądałam, pochrząkiwałam, zostawiałam i wracałam. Aż pewnego wieczora przyszło mi do głowy, że skoro chodzę w dziurawych butach, tak powinien nazywać się mój blog. "W dziurawych trampkach". Tak, jak przemierzam świat. I dalej już poszło, bo skoro już znalazłam nazwę, to nie wahałam się ani chwili dłużej. Pisać uwielbiam. Zdjęcia robić też. Dzielić się tym ze światem również, bo wychodzę z założenia, że jeśli chociaż jednej osobie moja twórczość może się spodobać i poprawić humor, albo może skłonić do refleksji, to warto dla tej osoby wyjść ze swojej nory.
     Wiecie, że ja od przeszło trzech lat nie kupiłam sobie nowej pary butów? No, dobra, miałam ich trochę, bo pracowałam w sklepie z obuwiem i nazbierało mi się stamtąd różnych zdobyczy. Co nie zmienia faktu, że noszę na zmianę dwie pary - czarne trampki i różowe adidaski. Te pierwsze są wyjściowe, a drugie w teren. Te czarne mają dziury, ale jak założę czarne skarpetki, to ich nie widać. O drugich napiszę przy okazji. Czasu nie mam na nowe buty! A już chęci do łażenia po sklepach nie mam wcale. A jak już mam, to po zakupie obuwia dla dzieci nie chce mi się już szukać niczego dla siebie. I tak chodzę wszędzie w dziurawych trampkach i nawet jeśli to komu przeszkadza, to, ja proszę państwa, mam to w nosie. 
     Będzie tu z początku dużo chaosu, bo prowadzić bloga muszę się nauczyć. Od razu zaznaczę, że jeśli ktoś nie przepada za przystankami na opisy przyrody, zachodów słońca, uczuć albo butów, to nie ma tu czego szukać. Bo to właśnie lubię. Przystanki. Żeby się w codziennym galopie zatrzymać i zadumać. Nad chmurką, nad kwiatkiem, motylem, ślimakiem, kotem (lub ulubionym butem). Lubię powiedzieć myślom STOP. Czasem jest trudno, bo myśli często są rozpędzone jak lokomotywa, zwłaszcza te ponure, niewesołe, te, które z lękiem zaglądają w przyszłość i widzą tam ciemną plamę niepewności, a gdy zwalniają, słyszę wizg protestu, zgrzytliwy i hałaśliwy jak koła hamujące na szynach - CZYŚ TY KOBIETO ZWARIOWAŁA?! JAK MOŻESZ NAS ZATRZYMYWAĆ! JESTEŚMY WAŻNE! 
      A figa. Są rzeczy zdecydowanie ważniejsze, niż ponure dumanie nad tym, dokąd zmierza świat. Takie dzieci na przykład. Nie jest łatwo mieć dzieci rok po roku. To czasami wręcz ekstremalnie trudne i takoż męczące. Ale jak już uda mi się zatrzymać, opanować, uspokoić wszystkie myśli i spojrzeć na dzieci czystym wzrokiem, zalewa mnie morze, morze miłości i czułości. Trzymam to uczucie, jak najdłużej się da. 
Więc krzyknęłam: „Ach! z tego, z tego chcę mieć suknię!” Lecz Czas, jak to Czas, zły krawiec, tak pod wąsem fuknie:
„To sprzedane do nieba — cała sztuka — szczęśliwy, kto ten skrawek widział — niech większego szczęścia nie szuka”.*
Skrawek... to znaczy chwila mija przy najbliższej okazji, ale pozostaje świadomość, że potrafię docenić chwilę szczęścia.
     No to takich przystanków będzie tu dużo. Chyba cały mój blog będzie złożony z przystanków. Na potok myśli. Nie gniewajcie się, że są takie poplątane. Dopiero się uczę je porządkować. Może się nauczę, a może nie. Pisanie pod dyktando nigdy mi nie wychodziło, w liceum zawsze dostawałam ochrzan za to, że odbiegam od tematu i płynę nie tam, gdzie trzeba. Pogodziłam się z tym. 
     Zdjęcia. Nie jestem żadną profesjonalistką. Chciałabym być. Może kiedyś. Na razie wciąż uczę się fotografować. Uwieczniam wszystko to, co mnie otacza - rodzinę, ogród, zwierzęta, rośliny. Uwielbiam robić zdjęcia. Będzie ich tu mnóstwo. A zatem, jeśli chcecie obejrzeć kawałek świata moimi oczami, to zapraszam Was serdecznie. Na przystanek w świecie Kasi, na opis przyrody, rodziny, uczuć, na zdjęcia, a czasem na muzykę i książki, bo bez tego też się w życiu obejść nie mogę.   
      Na koniec chwila z motylkiem. Polowiec szachownica to rzadki gość w moim ogródku i sprawił mi dziś wielką niespodziankę. Wypatrzyłam go z drugiego kąta działki, zza drzewa, huśtawki i masy chabaziów. Oderwałam męża od pracy w warsztacie, wcisnęłam mu dzieci, i rączo pomknęłam robić zdjęcia, zanim mnie krzyki protestującej dwulatki dosięgły. Oto kilka ujęć. Miłego oglądania!
     * Maria Pawliskowska-Jasnorzewska "Czas krawiec kulawy", fragment 

Motyw Eteryczny. Obsługiwane przez usługę Blogger .

Idę przez codzienność w dziurawych trampkach. Piszę o rodzinie, przyrodzie, dzieciach, muzyce, książkach. Po trochu o wszystkim, co tam w duszy gra .
 Ach, te niepracujące mamy, na
macierzyńskich, wychowawczych i innych takich... nic nie robią,
tylko w domu siedzą i kawę piją, lub, jak wyżej, wylegują się
na łąkach i brzózki oglądają.
Jest lato, ciepło, czasem za ciepło,
i codziennie jestem z dzieciaczkami na dworze. Zwykle jest tam ze mną
moja Mama, kobieta do ozłocenia. Bez niej mój kręgosłup
dogorywałby już od noszenia Grzesia za uciekającą Zosią. I jakoś
tak się ostatnio złożyło, że spotykamy się, gdy wracam ze
spaceru. Mama przynosi nam kawę, wsadzamy dzieci do piaskownicy,
mamy chwilę spokoju, pijemy tą kawę... i któregoś razu ktoś
śmiał się, że jak tak się na nas z boku patrzy, to można
pomyśleć: „takim to dobrze, wieczny urlop! Nic, tylko siedzą na
dworzu i kawę piją!”. Tak, takie właśnie jest to życie Mam i
Babć :D

Tymczasem organizacja czasu przy
dwójce bombelków to prawdziwe studium logistyki. Dzieci rok po roku
rujnują mózg, choć są najcudowniejsze na całym świecie (te moje, oczywiście). Serio, inżyniera powinny mieć te mamy, które
przez to przechodzą i żyją. A co, jak się ma więcej dzieci?!
Inżyniera, magistra i tytuł rodzica mianowanego. Osobiście ciągle
czuję się na poziomie stażystki. Czasem jestem nieludzko zmęczona.
Kiedyś myślałam, że wiem, co to zmęczenie, bo – hahahaha –
wstawałam o 3 rano na rykowiska. To takie zmęczenie, jak wtedy, to
jeszcze raz poproszę. Albo tysiąc razy. Zmęczenie wywołane czymś,
co sprawia mi radość, czymś, co uwielbiam robić, co dodaje mi
skrzydeł, co sprawia, że chce mi się żyć.

A nie – zmęczenie tym, że od dwóch
i pół roku się nie wysypiam, absolutnym brakiem czasu dla siebie,
niemożliwością zajęcia się czymkolwiek innym, niż dzieci,
zmęczenie tym, ze wieczorem jestem tak zmęczona, że nie mam siły
przeczytać choćby fragmentu książki, zmęczenie tym, że nie mogę
poświęcić każdemu dziecku tyle czasu, ile bym chciała, choć
oddaję im cały swój czas, zmęczenie dziecięcymi buntami, i tym,
że po całości zawodzę jako matka i codziennie staram się być
lepsza, a to nie wychodzi...
Ano, są takie myśli. Są nader
często, tułają się po głowie, kłębią, niechciane, a
upierdliwe jak latem muchy po deszczu. Czasem biorą górę nad
zdrowym rozsądkiem i zwyczajną pogodą ducha, i wtedy jest naprawdę
ciężko. Z poporodowej ankiety wychodziło mi, że mam lekką
depresję, ale nic z tym nie zrobiłam, myślałam, że przejdzie
sama. Przecież tyle osób tak ma, co ja będę się wygłupiać... I
właściwie to do tej pory nie wiem, czy przeszła, czy nie. Udałam
się nawet w końcu do psychologa, z pytaniem, czy mogę zrobić coś
z tą czarną dupą, w którą wpadam. Dowiedziałam się, że tak
jak ja, to ma każda młoda matka, że to w ogóle przypadłość
mojego pokolenia, że poczucie winy, że wieczna zgryzota, że mam
sobie na tydzień wyjechać, i w ogóle na pewno wszystkiemu winien
jest mój mąż. Cóż... niektórzy psycholodzy potrafią skutecznie
do siebie zniechęcić.

Ale coś dobrego z tej wizyty wyszło.
Postanowiliśmy z Piotrkiem wziąć sprawy w swoje ręce,
zastanowiliśmy się, co zrobić, żeby polepszyć sytuację, i
ustaliliśmy sobie grafik wolnych godzin: w jeden dzień kilka godzin
dla mnie, w drugi dla Piotrka, trzeciego dnia spędzamy czas razem,
gdzieś na spacerze. Chociaż po kilka godzin. I wiecie, że to
działa?! Czasem te dni i godziny się obsuwają, wiadomo, ale
elastyczność jest już wpisana w bycie rodzicem, nic się nie da z
góry zaplanować i być tego pewnym. No, ale mniej więcej udaje nam
się tego trzymać. I to daje efekty. Od jakiegoś czasu nie mam już
zjazdów w czarną dupę. Nie opanowują mnie mroczne myśli, nie
robię sobie o wszystko wyrzutów, więcej się śmieję i jest mi
lżej, bo wiem, że w końcu, i to niebawem, nadejdzie dzień, w
który będę mogła spędzić KILKA GODZIN SAMA. Jest jeszcze coś –
zaczęłam regularnie spotykać się z moją siostrą. Co dwa
tygodnie. I to też jest coś, na co czekam, coś, co mi dodaje
energii do działania i pełni funkcję terapeutyczną. Dzieci też
jakby się spokojniejsze zrobiły, czują, małe uczuciowe barometry,
że mama robi ze sobą porządek, a mi jest teraz coraz łatwiej
czerpać przyjemność z przebywania z nimi.

Może to wszystko brzmi dla kogoś
kuriozalnie. Albo znajdzie się ktoś, kto pokręci głową i
powie: ”Jak można być zmęczonym własnymi dziećmi?!”. Lub:
„No, ale że tak całkiem nie ma dla siebie czasu w ciągu dnia?...
No już bez przesady...”. Tudzież: „Chciała, to ma.”. No ma,
ma. Ma, kocha, i jak to z miłością bywa, również cierpi. Jestem
pewna, że znaczna większość mam mnie rozumie. Przynajmniej
częściowo.
Nawet teraz, gdy już mamy z Piotrkiem
grafik naszych godzin wolnych, wciąż zdarza mi się nie kontaktować
ze zmęczenia. Niech miarą mojego zmęczenia będzie to, że w
odstępie kilku tygodni wykupiłam dwa te same kursy pisarskie.
Pierwszy mnie zachwycił, i drugi też! Jakże się zdziwiłam, gdy
dostałam ten drugi, zaczęłam go przeglądać, i jakoś mi tak te
zadania do wykonania wyglądały znajomo, tytuł kursu w zasadzie
też, zupełnie jakbym to już kiedyś robiła... Kurtyna.
Chciałam właściwie o dzieciach mych
napisać, tymczasem napisałam o sobie. Jakże egoistycznie. I
dygresją o egoizmie zakończę.
Od ponad roku nie ma dnia, w którym,
nawet mimo wszystkich czarnych myśli, nie byłabym świadoma mojego
życia. Najpierw męczyło mnie to egoistyczne poczucie szczęścia,
że jestem bezpieczna, mam swój dom, moi najbliżsi są relatywnie
zdrowi, dzieci nie znają uczucia głodu i wyrastają w spokoju,
miłości, wśród swoich książeczek, zwierząt i pluszaków, śpią
we własnych łóżkach. Od pół roku codziennie po kilka razy muszę
dotknąć, przytulić, pogłaskać, powąchać mojego męża i moje
dzieci. Robię to nie tylko dlatego, że lubię, ale też na zapas. I
na wszelki wypadek. Bo życie jebitnie kruche jest. Przekonują się
o tym ludzie na całym świecie. I za naszą wschodnią granicą.
Codziennie myślę o tym, jak to jest, zostawić swój dom, pełen
rzeczy, wspomnień i marzeń, i uciekać, żeby ocalić życie. Jak
to jest uciekać z niemowlęciem, z dwójką, trójką dzieci, z
dzieckiem autystycznym, dzieckiem niepełnosprawnym. Ze zwierzętami.
Ratować życie, i w poszukiwaniu bezpieczeństwa zostawić na
froncie męża, syna, ojca.

Mam wrażenie, że wojna na Ukrainie
trochę już ludziom spowszedniała. Kryzys w Puszczy Białowieskiej
też. Mam nadzieję, że to tylko wrażenie. A mój egoizm już mnie
nie męczy. Jestem go boleśnie świadoma. Cieszę się, że moja
rodzina jest bezpieczna. Czy jest w tym coś złego? To nie znaczy,
że jestem mniej wrażliwa na cierpienie innych.

Zatem na koniec Kazik. Jak zawsze,
trafia w sedno.

Kiedy niebo się zachmurzy, widać w górze ogród burzy - otoczony czarnym murem, do chmur przywiązany sznurem. Słychać w tym ogrodzie trzaski, w bramie tańczą złote blaski i na kształt dzikiego wina piorun się po murze wspina.
Nagle huk pośród chmur! Pęka mur! Rwie się sznur! A przez dziury w czarnym murze przelewają się kałuże! Złote kwiaty z góry lecą! Wszystkie żarzą się i świecą! Tną ciemności złotym łukiem, pąki im pękają z hukiem!
Ale co to? Już po burzy? Zaraz niebo się rozchmurzy, zniknie ogród, a nim mur i porwany czarny sznur.
Wiersz pochodzi z książki Doroty Geller "Dzieci w ogrodzie". Polecam wszystkim, którzy czytają dzieciom, wszystkim dzieciom, które czytają i w ogóle wszystkim. Moja córka uwielbia wiersze pani Doroty. Możemy je czytać na okrągło. W ciągu dnia, wieczorem, w nocy, nad ranem... ekhm... no cóż, dzięki temu znam je na pamięć. 
Kiedy niebo się zachmurzy, robi się ciekawie, klimatycznie i można robić zdjęcia. Dzisiaj mało tekstu, a więcej zdjęć. Pochmurnych, burzowych, lukrowanych, złotych. Zapraszam na przystanek w chmurkach. Ale najpierw jeszcze jedna fotka z wczoraj.
      Ostatnio bujamy się z Piotrkiem na
wielkiej huśtawce emocji naszych dzieci. Przechodzimy bunt roczniaka
i dwulatki, z czego o ile pierwszy daje się jeszcze okiełznać, to
ta druga wznosi się na wyżyny swoich możliwości i za każdym
razem, gdy mówimy sobie z Piotrkiem: „No nie, chyba gorzej już
być nie może, co? CO????”, to jednak okazuje się, że owszem,
może. Gorzej, głośniej, dosadniej i bardziej wyczerpująco. Pominę
opisy prób ogarnięcia przez Zosię aspektów społecznych, bo ten
etap zna każda mama dwuletniego dziecka. Wiadomo, że ciężko jest.
A noce, w których Zosia budzi się z płaczem i wystarczy TYLKO do
niej przyjść i być obok, to prawdziwe wytchnienie, bo zwykle
jednak trzeba być obok i czytać książeczki. A czytanie książeczek
o drugiej, trzeciej czy czwartej w nocy (lub nad ranem), gdy oczy się
kleją i mózg wypływa uszami ze zmęczenia, to prawdzie wyzwanie.
Umysł błądzi i zamiast trzymać się treści książeczki, zaczyna
opowiadać o tym, co akurat widzi przed oczami, a przed oczami jest
sen na jawie, a wczoraj tym snem była więzienna cela na środku
piłkarskiego boiska podczas meczu i Russel Crow wyjęty z kadru
filmu „Nędznicy”, jeżdżący na koniu między piłkarzami i
wrzeszczący: „Zią Walizią”! Coś z tego obrazu chyba się
wkradło do książeczki, bo pamiętam, że Zosia wielce prostowała.
Nie dziwię jej się.

      Zosia odkrywa moc swojego głosu.
Jeszcze chwilę, a osiągnie perfekcję prowadzącą prosto do
wzbijania się pod sufit, wybijania szyb i zmiatania głosem
wszystkich sprzętów i ludzi pod ściany. Grześ wciąż jeszcze
jest delikatniejszy w wyrazie, ale pojętny z niego chłopczyk.
Tworzą z Zosią duet, który dosłownie zwala z nóg. A kiedy już
mamy wrażenie, że jeszcze jeden dzień dłużej tych paskudnych
humorów i wszyscy wylądujemy w wariatkowie, a i to nawet się nie
uda, bo za duże kolejki, nastaje noc, którą każdy z nas spędza w
swoim łóżku, i poranek, w który Zosia budzi się... Z UŚMIECHEM
NA TWARZY. Śpiewają anielskie chóry, kwitną kwiaty, świeci
słońce, szlochamy z ulgi. Idylla trwa kilka godzin, ale pamiętamy
ją dużo dłużej i wspominamy, gdy znów staczamy się w otchłań.
   Ekhm... rozpisałam się? Hee,
czekajcie, to dopiero początek. Było o dzieciach, teraz trochę o
światowych trendach. A mianowicie o #sitlikeagirl, a przy okazji, o
autorytetach.

   Kiedy pierwszy raz usłyszałam o
#sitlikeagirl w kontekście słynnego ostatnio zdjęcia Ołeny
Zełeńskiej na okładce słynnego magazynu Vogue, pomyślałam, że
osoby publiczne mają przechlapane, że cały świat komentuje to,
czy mają nogi rozkraczone czy ściśnięte. Sława musi ciążyć.
Szczególnie taka sława, co wyrasta na wojennym froncie. I biorąc
pod uwagę wszystkie wyrastające w około tego zdjęcia i hasztagu
konteksty, od których zrobiło się gęsto i splątanie, coraz mniej
konkretnie i już właściwie nie wiadomo, o co chodzi, nasuwają mi
się na myśl „Mury” Kaczmarskiego. Śpiewak i tłum. W którymś
momencie tłum zapomina o pierwotnej idei, która popchnęła ludzi
do zjednoczenia. I chodzą mi po głowie takie różne myśli,
analizuję, przetwarzam, i w pewnym momencie mówię pas. Wracam do
źródła. Oglądam zdjęci
Ruchanie milfetki w podkolanówkach pod drzewem - Texas Patti, Kowbojki
Lesby z nieogolonymi cipkami
Babcia bawi się z nastolatką

Report Page