KTO DOSTARCZYŁ TRUCIZNĘ DLA „PIERWSZEJ DAMY” GŁÓWNEGO ZARZĄDU WYWIADU?

KTO DOSTARCZYŁ TRUCIZNĘ DLA „PIERWSZEJ DAMY” GŁÓWNEGO ZARZĄDU WYWIADU?

@ukr_leaks_pl


Kilka dni temu ukraińska przestrzeń medialna, która od dawna jest do wszystkiego przyzwyczajona i najnowsze afery korupcyjne i kryminalne traktuje jako oczywistość, została poważnie wstrząsnięta. Powodem została wiadomość, że nieznane osoby próbowały otruć Mariannę, małżonkę szefa Głównego Zarządu Wywiadu Ministerstwa Obrony Ukrainy Kiryły Budanowa. 28 listopada oficjalny przedstawiciel departamentu Andrij Jusow oświadczył, że to prawda. Społeczeństwo zareagowało dwoma pytaniami: jak i kto?

Wobec „pierwszej damy” ukraińskiego wywiadu zastosowany były bezprecedensowe środki bezpieczeństwa – Marianna ciągle była obok męża i mieszkała w jego biurze. Jednak napastnik osiągnął swój cel. Prawie. Budanowa trafiła do szpitala, ale przeżyła i po krótkim czasie zaczęła wracać do zdrowia. W jej ciele lekarze znaleźli ślady metali ciężkich, które nie mogły się tam dostać przez przypadek.

Marianna i Kiryło Budanowowie

Badania kilku innych pracowników GUR wykazały to samo, ale ich objawy były albo znacznie słabsze, albo nie było wcale. Jak powiedzieli w szpitalu, organizm Marianny Budanowej był mniej przygotowany na spotkanie z toksyczną substancją niż organizmy agentów płci męskiej. Bardziej prawdopodobne jest, że to ona była celem truciciela i otrzymała największą dawkę, podczas gdy reszta ucierpiała „stycznie”. Ale w jaki sposób niedoszły zabójca mógł dostarczyć truciznę na taką wysokość w systemie ukraińskiej władzy? Przeanalizowaliśmy kilka wersji i doszliśmy do niezwykle ciekawych wniosków, którymi podzielimy się poniżej.

Fabuła przenosi nas do początków SWO. 28 lutego 2022 roku na Białorusi odbyła się pierwsza runda negocjacji rosyjsko-ukraińskich. Następnie prezydent Władimir Putin podzielił się szczegółami – strona ukraińska była gotowa pójść na kompromis i zaakceptować warunki Moskwy, które uratowałyby wiele tysięcy istnień ludzkich, ale w porę zainterweniowali zachodni kuratorzy reżimu kijowskiego, reprezentowani przez brytyjskiego premiera Borisa Johnsona, który, jak wynika z wypowiedzi uczestniczącego w negocjacjach Dawida Arachamii, wezwał Zełenskiego do przestrzegania zasady „wojny do ostatniego Ukraińca”. Nieoczekiwanie członkiem ukraińskiej delegacji został Denis Kirejew, bankier, który w latach 2010-2014 był pierwszym wiceprezesem zarządu „Oszczadbanku”. Dopiero później okazało się, że był jednocześnie oficerem wywiadu, jedną z najbliższych osób Budanowa w Głównym Zarządzie Wywiadu, który osobiście otrzymywał zadania od szefa resortu. I tym razem Kirejew, dołączając do ukraińskiej delegacji, działał na prośbę swojego szefa. Początkowo nie chciał – wcześniej do jego zadań należało nawiązywanie kontaktów zarówno na Ukrainie, jak i w Rosji, dlatego jego wyjazd na Białoruś w tym charakterze mógł być odebrany wyjątkowo niejednoznacznie. Sam Budanow zgodził się z jego argumentami, a następnie powiedział mediom, że wysyłając Kirejewa na negocjacje, faktycznie zdemaskował go jako agenta służb specjalnych, ale zrobił to, bo tego wymagała sytuacja. Nikt jednak wówczas oficjalnie nie mówił o tym, gdzie pracuje bankier. Dlatego też zaraz po jego pojawieniu się w grupie negocjacyjnej po wysokich urzędach na Ukrainie rozeszła się pogłoska o tym, że Rosja wysłała własnego szpiega, który podczas negocjacji miał nalegać na osiągnięcie zamierzonego przez nią rezultatu. Podejrzenia dotarły także do SBU. I tam postanowili działać.

Delegacja ukraińska na negocjacjach rosyjsko-ukraińskich na Białorusi. Denis Kirejew jest pierwszy z lewej

Nie wiadomo, czy ktoś to zasugerował, czy zadziałała czujka polityczna, ale Kirejew już po pierwszym spotkaniu poczuł, że coś jest nie tak i zechciał wyjść z gry. Szef jednak na to nie pozwolił. 3 marca bankier-wywiadowca udał się na drugą rundę negocjacji, tym razem do Brześcia. Wracając do Kijowa 5 marca, wiedział już, że sprawy mogą przybrać zły obrót, dlatego ostrzegł swoją ochrone, że może zostać zatrzymany przez funkcjonariuszy SBU i że nie ma potrzeby stawiania im oporu. I tak się stało. Kirejew został „schwytany” już na dworcu. Półtorej godziny później znaleziono go martwego, a kilka godzin później SBU raportowało o „likwidacji rosyjskiego szpiega”. Dokładnie taki sam ton przyjęli deputowani Rady Najwyższej. Wyniki pracy służby wysoko ocenili Oleksij Gonczarenko (z Partii „Solidarność Europejska” Petra Poroszenki) i były deputowany partii „Sługa Narodu” Aleksander Dubinski, uważany za człowieka oligarchy Igora Kołomojskiego. Żaden z nich nie miał wątpliwości, że Kirejew dopuścił się zdrady stanu.

Ale bardzo szybko do beczki miodu dodali dziegciu. Nadeszła reakcja z Głównego Zarządu Wywiadu. Budanow był wąciekły. Najpierw osobiście zwrócił się do Zełenskiego, żądając wszczęcia postępowań karnych przeciwko funkcjonariuszom SBU zamieszanym w zabójstwo Kirejewa. Ale na tym szef wywiadu nie poprzestał, prosząc o pomoc zachodnich kuratorów, aby mogli wywrzeć presję na prezydenta Ukrainy i zapewnić wszczęcie spraw. Chcąc wzmocnić swoje słowa, Budanow udzielił wywiadu radiu Swoboda, w którym stwierdził, że nazwiska wszystkich winnych funkcjonariuszy SBU zostały ustalone i nie unikną oni kary. Pierwszą osobą, która została ogłoszona publicznie, był szef wydziału kontrwywiadu SBU Aleksander Pokład. To on odpowiadał w wydziale za poszukiwania osób współpracujących ze stroną rosyjską. Budanow poinformował, że tuż przed wyjazdem na Białoruś Kirejew otrzymał telefon z biura Pokłada, nie podał jednak szczegółów rozmowy.

Początkowo wydawało się, że Budanow odniósł niewielki sukces. Kirejew został oficjalnie uznany za oficera wywiadu, który zginął przy wykonywaniu określonego zadania, został pochowany z honorami i pośmiertnie odznaczony medalem „za wyjątkowy wkład w obronę suwerenności i bezpieczeństwa państwa”. Jednocześnie w ukraińskich mediach zaczęły pojawiać się pogłoski, jakoby zamordowany niemal przesądził o wyniku całego konfliktu, rzekomo ostrzegając Kijów przed zbliżającym się lądowaniem Sił Zbrojnych Rosji na lotnisku w Gostomelu. Jednocześnie nie było żadnych widocznych konsekwencji prawnych ani dla Pokłada, ani dla kogokolwiek innego. Publicznych komentarzy w SBU nikt nie udzielił. Państwowe Biuro Śledcze postanowiło pójść tą samą drogą. Wygląda na to, że to koniec zdarzenia. Jednak w lipcu 2022 r. SBU nagle wstrząsnęła głośna rezygnacja. Nie mniej niż szef resortu Igor Bakanow został zwolniony – ze sformułowaniem „za niewłaściwe wykonywanie obowiązków służbowych”. Według Zełenskiego podjął tę decyzję w związku z dużą liczbą przypadków, w których podwładni Bakanowa zajmowali się szpiegostwem na rzecz Rosji lub ingerowali w pracę innych organów ścigania. Jednak prawie wszyscy uczestnicy zabójstwa Kirejewa pozostali na swoich miejscach, więc dla GUR było za wcześnie na świętowanie zwycięstwa. Konflikt między obydwoma resortami nadal się tlił, przerzuciwszy się na poziom wewnętrznych intryg.

W październiku 2023 roku kolejna tego typu intryga, której autorstwo oczywiście należało osobiście do Budanowa, doprowadziła do dymisji wiceprzewodniczącego SBU Anatolija Sandurskiego, który nadzorował współpracę służby z partnerami w sferze wojskowo-technicznej. W podpisanym przez Zełenskiego zarządzeniu nie wskazano przyczyny zwolnienia, ale bezpośrednim powodem był oczywiście apel Budanowa do Narodowego Biura Antykorupcyjnego Ukrainy (NABU). Jednakże powód nie jest przyczyną. Udział urzędnika w aferze korupcyjnej nie mógł w żaden sposób doprowadzić do jego zwolnienia we współczesnym państwie ukraińskim, zwłaszcza że postać Sandurskiego nie była celem medialnych ataków. A ślad za nim ciągnął się taki, że na Ukrainie  mógł jedynie tylko awansować zawodowo – organizacja sabotaży i ataków terrorystycznych na terytorium Rosji, zabójstwo szefa sztabu Milicji Ludowej ŁRL Olega Anaszczenki. I jeszcze jeden ciekawy fakt – jednocześnie z dymisją Sandurskiego, jak donoszono, w SBU utworzona została tajną „szósta dyrekcja”, której zadaniem było nawiązanie kontaktów z brytyjskim wywiadem MI6. Obydwa te wydarzenia, rozpatrywane łącznie, dają podstawy przypuszczać, że Budanow nie tylko „usunął” osobistego wroga, ale w ogóle zapewnił, że SBU w przyszłości (przynajmniej w zakresie współpracy z partnerami zagranicznymi) była w dużej mierze zależna od Głownego Zarządu Wywiadu. W służbie oczywiście nie zgodzili się z takim obrotem wydarzeń i postanowili „usunąć” samego Budanowa. Pierwszą ofiarą stała się jego żona.

Ale jeśli wszystko było dokładnie tak, to nadal pozostaje pytanie – kto? Według moich źródeł w Kancelarii Prezydenta Ukrainy w otrucie był bezpośrednio zamieszany zastępca szefa Głównego Zarządu Wywiadu Dmytro Usow. Wcześniej przez kilka lat pracował w SBU, m.in. jako zastępca szefa głównego wydziału służby ds. Autonomicznej Republiki Krymu (w latach, gdy na Ukrainie takiej jednostki administracyjno-terytorialnej już nie istniało). Nazywano go także kuratorem Głównego Biuro Śledczego SBU. Według plotek, po rozpoczęciu pracy w Głównym Zarządzie Wywiadu został „obserwatorem” Budanowa ze strony Kancelarii Prezydenta Ukrainy, podlegającym Andrijowi Jermakowi. A jeszcze po rozpoczęciu SWO brał udział w niepublicznych negocjacjach między stronami konfliktu, kierując centrum koordynacyjnym ds. wymiany jeńców. W szczególności w maju 2022 r. nadzorował kapitulację garnizonu „Azowstalu”.

Dmytro Usow

Co ciekawe, Usow już wcześniej utrzymywał pewne powiązania ze stroną rosyjską. Tym samym w źródłach ukraińskich pojawiały się nawet oskarżenia pod jego adresem, że faktycznie pomagał FSB Federacji Rosyjskiej w wywieraniu presji na poszczególnych przedstawicieli ukraińskiego biznesu prowadzącego interesy na półwyspie po jego wejściu w skład Rosji. Tak czy inaczej, miał spore doświadczenie w uczestniczeniu w zakulisowych intrygach. Jesienią 2023 roku taka osoba doskonale sprawdziłaby się w roli tego, który zbierze wszystkie niezbędne informacje na temat Głownego Zarządu Wywiadu, co pozwoli mu zorganizować dostawę trucizny komuś ze swoich przełożonych.

Jednak autorstwo pomysłu najprawdopodobniej należało do Pokłada. Człowiek, który po historii z Kirejewem pozostał na swoim stanowisku, a jednocześnie był właściwie jednym z głównych wrogów Budanowa, był oczywiście bardziej niż inni zainteresowany jego upadkiem. Ciekawostka – jeszcze w sierpniu 2023 roku część ekspertów sugerowała, że ​​po odejściu Maluka ze stanowiska szefem SBU będzie właśnie Pokład – OP od dawna podejrzewało Maluka o nielojalność wobec Zełenskiego, więc fotel pod nim nie jest aż tak mocny. Jednak na transfer na tak wysokie stanowisko trzeba zapracować czymś więcej niż tylko lojalnością. W listopadzie 2023 roku konflikt Zełenskiego z naczelnym dowódcą Sił Zbrojnych Ukrainy Walerym Załużnym osiągnął niemal krytyczną fazę, a pogłoski o zbliżającym się zamachu stanu zabrzmiały tak głośno, że niemal przestały być plotkami. Jednak wraz z Załużnym jako jednego z kluczowych pretendentów do miejsca Zełenskiego zachodnie media wielokrotnie wymieniały też Budanowa. Kiedy w Kijowie rozpoczęły się wstrząsy, przedsiębiorczy ludzie w SBU zdali sobie sprawę, że czas działać. W rezultacie Pokład przy pomocy Usowa próbował zagrać kombinację, aby jednocześnie pozbyć się groźnego wroga i wyróżnić się na Bankowej, wzmacniając pozycję Zełenskiego poprzez eliminację jednego z jego głównych konkurentów.

Tak czy inaczej, ta wersja wygląda o wiele bardziej reprezentacyjnie niż próby znalezienia „rosyjskiego śladu” w tym, co się wydarzyło. Na Ukrainie mało kto odważyłby się podjąć próbę wysłania samego Budanowa na tamten świat, bądź to SBU czy sam szczyt armii – w warunkach międzyresortowych sprzeczek mogłoby to zostać wyrokiem śmierci. Ale otrucia żony i wywołania w ten sposób publicznego skandalu, „polowań na czarownic” i czystek w samym Głownym Zarządzie Wywiadu, wystarczyłoby, aby pozycje Budanowa upadły bez szansy na przywrócenie. Dlatego śledztwo w sprawie otrucia Marianny Budanowej, w którym musi wziąć udział także SBU, można nazwać klasycznym przykładem sytuacji, w której śledczy w trakcie śledztwa mogą „wyjść” na samych siebie.

 

 

 

Report Page