Juliana poznaje faceta

Juliana poznaje faceta




🔞 KLIKNIJ TUTAJ, ABY UZYSKAĆ WIĘCEJ INFORMACJI 👈🏻👈🏻👈🏻

































Juliana poznaje faceta

Tytuł oryginału: „ Throb (Life on Stage #1) ”

Kate podpisała kontrakt na udział w show, w którym miała rywalizować z
innymi kobietami o względy kawalera. Kiedy zobowiązywała się do przestrzegania
zawartych w nim zasad, uważała, że będzie to bardzo proste.

Było tak, póki nie poznała Coopera – faceta, który jak żaden inny
sprawił, że jej ciało i serce obudziło się do życia. Jednak związek z Cooperem
nie jest możliwy. W końcu podpisała kontrakt z jego bratem na dział w show.
Teraz powinna skupić się na zabieganiu o względy kawalera, czyli Flynna.

Każdy pocałunek, każdy dotyk Coopera jest zakazany. Kate stąpa po
kruchym lodzie, jednak nie może się temu oprzeć. W końcu łamanie zasad ma
wyjątkowo słodki smak.

Jak może wiecie – a może nie – poszerzam listę książek Vi Keeland i „ Na scenie. Show ” jest dopiero trzecim
tytułem tej autorki, z którym miałam do czynienia i mam już pewne zdanie na
temat jej twórczości, a także wyrabiają się pewne oczekiwania, więc ta historia
została przed nimi postawiona, choć jeszcze nie są one wielkie, ale spodziewałam
się i tak dostać coś dobrego. Czy tak było, musicie się dowiedzieć.

Kate została wykreowana jako osoba, która jest gotowa poświęcić swoje
szczęście dla dobra swoich bliskich. I rzeczywiście to robi. Nie patrzy na
swoje życie i na to co będzie dobre dla n i e j. Ważniejsza jest rodzina i
przyjaciele. Jest typem dziewczyny z sąsiedztwa i naprawdę ją polubiłam.
Wyróżnia się na tle innych dziewczyn biorących udział w show w tym pozytywnym
sensie. Choć będzie miała nie lada wyzwanie, kiedy na jej drodze stanie Cooper.
Będzie rozdarta pomiędzy nim a Flynnem.

Cooper natomiast jest biznesmenem w branży filmowej i zarazem totalnym
despotą. Nie przyjmuje odmowy i zawsze dąży do celu. A już na pewno nie odpuści
tak łatwo Kate, która wzbudziła w nim jakieś uczucia na samym początku. Jest
człowiekiem, którego ludzie lubią, a przede wszystkim szanują i pewnie także
podziwiają. I jak się okazuje, również potrafi poświęcić swoje szczęście dla
najbliższych.

„ Jeśli czegoś c h c e
s z, dążysz do tego po trupach i nie pozwalasz, by cokolwiek stanęło ci na
drodze. Ale jeśli k o c h a s z, czasem nie masz wyboru. Musisz kogoś puścić
wolno, żeby znalazł drogę powrotną, tym razem na zawsze. ”

Zastanawiam się od czego zacząć i nie bardzo wiem. Z książkami Vi
(choć to dopiero trzecia, przypominam) mam właśnie tak, że chciałabym
powiedzieć wiele, ale kiedy przychodzi do pisania, wszystko jak na złość
wylatuje mi z głowy.

Może więc postaram się tak od początku?

Wydawało mi się, że po pierwszych zdaniach wiem już jak to się
wszystko skończy. Z czasem, kiedy coraz lepiej zapoznawałam się z tą historią
moje wyobrażenie uległo zmianie. Aż w końcu już przestałam cokolwiek sądzić, bo
Vi sprawiła, że niczego nie byłam pewna. Nawet tego, z którym z przystojniaków
skończy Kate. Na początku byłam pewna, którego wybierze, ale nie było tak
łatwo. A im bliżej końca byłam, tym coraz większe wątpliwości miałam. Naprawdę
nie wiedziałam czy Kate wybierze Coopera czy Flynna, przez co moje serce było
gruchotane. I aby było ciekawiej, na ostatnich rozdziałach z każdą przerzuconą
stroną z moim sercem było tylko gorzej.

Kate musiała w końcu wybrać. A to, jakiego dokonała ostatecznie miała
dokonać wyboru, będziecie musieli się przekonać sami, bo autorka ponownie nie
uprościła sprawy i Flynn nie był kompletnym dupkiem. Był miłym i wyrozumiałym
facetem. Mamy szansę poznać go naprawdę dobrze, bo Kate spędza z nim bardzo
dużo czasu. I co więcej, z nim może – a nawet powinna – spotykać się z w
miejscach publicznych. Relacja łącząca ją z Cooperem musi pozostać tajemnicą.

Co okaże się być silniejsze? Musicie się koniecznie przekonać sami!

Nie mogę ominąć tego, że spotkanie Kate i Coopera, było jak dla mnie
niespotykane. Oczywiście nic nie zdradzę. Co najbardziej podobało mi się w ich relacji
to to, że byli ze sobą szczerzy. Nie wisiały nad nimi tajemnice, które mogliby
wyjawić, ale tego nie robili. Wiedzieli od początku w co się pakują i na co się
piszą. Choć największym minusem ich związku było to, że tak jakby nie byli w
tym sami. Pamiętajmy jeszcze, że był Flynn. I Cooperowi ani trochę się nie
podobało, że ten może dotykać j e g o
kobiety. Który facet by to wytrzymał?

W „ Na scenie. Show ” byłam
trzymana w niepewności do samego końca, jak mówiłam. W jednej chwili wiedziałam
co się wydarzy, a w następnej wszelkie moje wyobrażenia padały jak po ostrzale.
Bałam się, że nie dostanę tego, czego oczekiwałam. I nie dostałam. Dostałam za
to coś o wiele lepszego niż powstało w mojej głowie. Nie wszystko było tak jak
tego chciałam, ale to właśnie w tej książce było cudowne i piękne.

Autorka ma przyjemne pióro, wplata w fabułę humor, gorące sceny, choć
na odpowiedniej granicy. Tę książkę czytało się naprawdę lekko, bez przymusu
i jej czytanie sprawiało przyjemność.

Może i nie była to najlepsza książka jaką w życiu przeczytałam i na
pewno nie najlepsza, która wyszła spod pióra Vi, bo „ Bossman ” jest na liście jako pierwszy, ale naprawdę mi się
podobała, choć wielu może mieć inne zdanie. W końcu gusta są różne, ale o nich
ponoć się nie dyskutuje.

Była to historia o miłości, wyborach i poświęceniu. Sprawiła, że moje
serce się radowało, by w następnej chwili spaść i roztrzaskać się w pył.
Polecam ją każdemu, pod warunkiem, że lubi ten gatunek.

Za egzemplarz serdecznie dziękuję Wydawnictwo Kobiece .

„Pożądanie, gorące
spojrzenia i wielka pokusa.”

Micah Preston uchodzi za najbardziej pożądanego kawalera w Hollywood,
który króluje na pierwszych stronach gazet. Ten młody, sławny i bogaty aktor
wciąż jest widywany z różnymi kobietami u boku, a tabloidy uwielbiają takie
historie.

Kiedy Maddie poznała Micah, on nie był jeszcze sławny. Okazał się
jedynie seksownym chłopakiem, z którym połączyły ją upojne chwile na imprezie i
który już nigdy do niej nie zadzwonił.

Po siedmiu latach spotykają się ponownie. Maddie zostaje asystentką
kamerzysty na planie najnowszego filmu Micah. Czy mężczyzna jeszcze ją pamięta?
A może lepiej, aby zapomniał o niej na zawsze?

Jak wiecie – albo i nie – kiedy widzę w nadchodzących premierach
książkę Laurelin Paige moje oczy zapalają się jak lampki na choince. Nie jest
tajemnicą, że to jedna z moich ulubionych autorek i sięgam po jej książki w ciemno. Jeszcze nigdy się nie
zawiodłam, ale czy było tak i tym razem? Cóż, podsumujmy i się przekonajmy.

Maddie jest osobą, którą myślę, że polubiłabym w prawdziwym życiu. Nie
jest pewna siebie, ale nie jest też nieśmiała. Tak pomiędzy, jeśli wiecie o co
mi chodzi. Miła, inteligentna i skryta romantyczka, która marzy o zaręczynach
na plaży w świetle księżyca, o białej sukni, torcie weselnym i domku z białym
płotkiem. Pracuje jako asystentka kamerzysty i widać, że zna się na tym co
robi. A przede wszystkim, że lubi swoją pracę, choć to nie jest jej ostateczne
marzenie. Ono wydaje jej się nieosiągalne przez wydarzenia z przeszłości. Choć
minęło siedem lat odkąd ostatni raz widziała Micah okazuje się, że jego ponowna
obecność w jej życiu nie będzie taka łatwa, jakby tego chciała.

Micah Preston to typowa gwiazda. Seksowny i pewny siebie aktor, który
nigdy się nie wiąże. Miał w swoim życiu wiele kobiet, z którymi łączył go tylko
niezobowiązujący seks i właśnie dlatego ma miano Playboya . Jego zasadą jest niewiązanie się na stałe z żadną
kobietą, bo nie wierzy w miłość między gwiazdami Hollywood.

Czy Micah zaryzykuje dla Maddie? Czy oboje zaryzykują?

Pomiędzy piękną asystentką a seksownym aktorem zapłonie pożądanie i w
pewnym momencie nie będą potrafili nad nim zapanować. Będzie gorąco, będzie zabawnie, będzie
burzliwie. Maddie marzy o szczęśliwym zakończeniu, co jest przeciwieństwem pragnień
Micah. Kobieta chce związku, którego on nie może jej dać. W pewnym momencie
odnajdują kompromis, ale na jak długo on wystarczy? Czy to, co ich połączyło
będzie można nazwać miłością ?

„ Playboy ” to historia, w
której już od pierwszych stron jest gorąco. Sceny seksu, jakie w tej książce
znajdziemy – a będzie tego sporo – nie są niesmaczne. Czyta je się bez
zażenowania, raczej z lekkością i przyjemnością, a policzki wielokrotnie
zapłoną, serce mocniej zabije. Autorka skupiła się tu na tym, by pokazać nam,
że czasami to, co wydawało nam się najważniejsze przez wiele lat życia nie jest
najważniejsze. I czasem musimy to poświęcić. Tylko czy którekolwiek z nich
będzie na to gotowe?

Przyczepię się tylko do tego, że akcja w „ Playboyu ” dzieje się wcześniej niż w „ Twardzielu ”, choć został on wydany wcześniej. Micah nie pojawia się
tam często, aczkolwiek po tym wiedziałam jakie zakończenie czeka bohaterów „ Playboya ”. Na szczęście to nie
przeszkodziło mi w cieszeniu się lekturą i przeżywaniem wszelkich emocji wraz z
bohaterami.

Z pozoru ktoś może powiedzieć, że „ Playboy ”
to nie jest ani trochę ambitna książka. Piękny aktor, asystentka, dużo seksu,
życie w luksusie i wśród blasku reflektorów. Zatrzymam się właśnie przy tym.
Sama w pierwszym momencie pomyślałam: „ Co
ta książka może wnieść do życia? ”. A jednak po zastanowieniu się wiem, że
byłam w błędzie. Laurelin Paige próbuje nam w tej książce coś pokazać i
przesłać jakieś wartości. Z góry zakładamy, że życie cele brytów jest idealne: są
piękni, żyją w luksusie. A tymczasem autorka pokazuje ten świat od kuchni . Mimo sławy, pięknego wyglądu
i pieniędzy, gwiazdy to mimo wszystko tylko ludzie. Tacy sami jak my. Także
mają swoje problemy, swoje wady i też nie są idealni. To, co widzimy w gazetach
czy internecie może być jedynie fasadą, którą tworzą dla mediów i fanów.

Tak więc czy polecam? Oczywiście, jak zawsze jeśli chodzi o książki
tej autorki. Laurelin Paige dla mnie jak zawsze okazała się być niezawodna. Uwielbiam
jej lekkie pióro, sceny seksu, które nie wprawiają w zakłopotanie i to, jak
potrafi manipulować emocjami czytelnika.
Może nie jest to jej najlepsza powieść, ale czytanie tej historii i zapoznanie
się z losami Maddie i Micah sprawiło mi dużo przyjemności. „ Playboy ” jest jednak lekturą, która dla
mnie kryła w sobie coś więcej niż początkowo się wydawało. Jeśli ją skończycie,
dajcie sobie dzień bądź dwa na przemyślenie tego, co autorka próbowała wam
pokazać.

Za egzemplarz serdecznie dziękuję Wydawnictwu Kobiece .

„ Pełne napięcia
uczucie, które rodzi się wbrew wszystkiemu. ”

Dwudziestoletnia Brooklyn od dzieciństwa walczy z traumą po
morderstwie ukochanej matki. Dziewczyna nikomu nie pozwala się do siebie
zbliżyć. Boi się, że ktoś znów ją zrani.

Na studiach poznaje Finna, najprzystojniejszego faceta w kampusie.
Początkowo jest odporna na zaloty intrygującego wokalisty. Jednak wkrótce
przyciąganie staje się zbyt silne, aby oboje byli w stanie z nim walczyć.

Brooklyn nie wie jeszcze, że będzie musiała zmierzyć się z trudną
przeszłością. Ma jednak świadomość, że z Finnem łączy ją znacznie więcej niż
przyjaźń. Może nawet więcej niż miłość.

„ Ludzie powtarzają
głupoty, żeby się pocieszyć, że niby „czas leczy rany”, ale każdy, kto zaznał
prawdziwego żalu, wie, że on nigdy nie mija. Z czasem tylko coraz lepiej udaje
nam się oszukiwać samych siebie, zamaskować się i udawać normalność. ”

Z Julie Johnson nie miałam jeszcze styczności, nie wiedziałam czego
się spodziewać po jej twórczości i starałam się nie robić sobie zbyt wielkich
oczekiwań, ale przeczytałam już tyle książek od tego wydawnictwa, że mimo tej
próby, gdzieś w głębi mnie narodziła się duża nadzieja, że ta książka będzie d o
b r a. Czy rzeczywiście była? Na pewno za chwilę się dowiecie.

„ Nie możesz przestać
żyć dlatego, że się boisz. Nie możesz czekać w nieskończoność na skraju
urwiska tylko dlatego, że tam jest bezpiecznie.

Jak zawsze zacznę od bohaterów, bo wydaje mi się, że to zawsze jest
istotne. To, jacy są ludzie, których historię poznajemy i to, w jaki sposób są
przedstawieni. Powtarzałam wiele razy, że dla mnie ważne jest kiedy mam styczność
z bohaterami, którzy mają w sobie życie .
Są realistyczni, nieidealni. Na to zwracam główną uwagę przy czytaniu książek.
I oczywiście tutaj także tak było. A Brooklyn i Finn niemalże od razu przypadli
mi do gustu.

Brooklyn jest zwyczajną studentką, która ma pewną opinię, ale nie
wyróżnia się niczym z tłumu. I nie pragnie się wyróżniać. To zagubiona
dziewczyna, która nie potrafi ufać. Jest zdystansowana i wzniosła wokół siebie
naprawdę bardzo solidne mury. Spotkało ją w dzieciństwie coś, co nie powinno
nigdy spotkać żadnego dziecka. Oczywiście wam nie powiem, by nic nie zdradzać.
Mija długi czas, a mimo to Brooklyn nadal ma traumę i to wszystko siedzi w niej
głęboko zakorzenione. Możecie mówić, że po tak długim czasie powinna była sobie
z tym poradzić. Pamiętajmy jednak, że każdy człowiek jest inny i inaczej znosi
wszystko. Tak więc ja w pełni rozumiem zachowanie głównej bohaterki i nawet nie
przeszkadzało mi jej wredne zachowanie, bez którego kilka razy mogłaby się
obyć. Chociaż momentami jej wredna strona była przyczyną wielu zabawnych
dialogów.

Co do Finna, był typowym jaskiniowcem. Ten, który miał każdą. Ten,
który nigdy się nie wiąże. Znacie ten typ? Jest bardzo popularny w tego typu
książkach. I choć się wiele razy taka charakteryzacja męskiej postaci powiela,
ja i tak nie mogę się im oprzeć i skradają moje serce. I do Finna Chambersa
także ono należy. Przystojny, seksowny, arogancki, zaborczy i dowcipny dupek,
który bierze wszystko co chce. A zarazem jest niezwykle troskliwym oraz
opiekuńczym chłopakiem, który wobec Brooklyn zachowuje się dodatkowo jak samiec
alfa, ale nie tylko. Przy niej pokazuje się także od drugiej strony. Staje się
Finnem, którego nikt do tej pory nie znał.

W tej historii nie tylko Brooklyn ma swoje tajemnice, ale przystojny
wokalista także.

„ Dobre rzeczy, takie,
które są coś warte, nigdy nie przychodzą łatwo. ”

Już się rozpisałam, ale to nie koniec mojej wypowiedzi. Postaram się
swoje słowa ukrócić, ale o tej książce mogłabym wam naprawdę wiele opowiadać.

Po przeczytaniu kilku rozdziałów wiedziałam, że to jest to, co lubię. Akcja
nie toczy się mozolnie i przede wszystkim nie skupia jedynie nie Brooklyn i
Finnie. Rozdziały są pisane z jej perspektywy, więc to oczywiste, że jej
zabraknąć nie może, ale jego już tak. Gdy go poznaje, to wcale nie znaczy, że jej
świat zaczyna się kręcić wokół niego. Owszem, jest go więcej w jej życiu niż
dotychczas, ale przecież bez tego nie byłoby tego, co dostaliśmy.

Jak wspomniałam, fabuła nie jest męcząca. Dużo się w tej książce dzieje.
Pomiędzy Finnem a Brooklyn, ale – uwaga! – nie tylko. Co do dwójki naszych
głównych bohaterów, choć coś się między nimi zadziało od pierwszego spotkania
to nie jest tak, że już wtedy się w sobie zakochali. O nie, nie. Uczucia
przyjdą z czasem. Musicie być tutaj cierpliwi, bo pamiętajmy, że Brooklyn ma
problemy z zaufaniem. I pojawienie się przystojnego Finna wcale tego nie
zmieni, ale w ten sposób książka zyskuje w moich oczach bardziej jako
rzeczywista. Ich relacja jest chwiejna. W jednej chwili wszystko idzie w jak
najlepszym kierunku. Cieszymy się, kibicujemy im, dostajemy sporą dawkę humoru.
A potem wszystko się odmienia i już nie jest nam do śmiechu. Jeden krok do
przodu, trzy skoki w tył. I nie jest tak, że kiedy coś zacznie się dziać, ta
dwójka dostanie swoje szczęśliwe zakończenie. Być może im nie będzie dane.

 Myślałam, że wiem w jaki sposób
Brooklyn będzie musiała stawić czoło przeszłości, ale im bardziej się
zagłębiałam w lekturze tym coraz bardziej odkrywałam, że moje pierwotne
wyobrażenie było dalekie od rzeczywistości. Zostałam leciutko zaskoczona, ale
to co się działo w książce dodało jej smaku i myślę, że także nieprzeciętności.


„– Ludzie to ułomne
istoty, przeważnie samolubne i tchórzliwe. Kłamiemy, oszukujemy i kradniemy, i
łatwo nam to przychodzi. Ranimy się nawzajem słowami, czynami i zaniedbaniami.
(…) Mamy sto procent gwarancji, że ludzie, których najbardziej kochamy, nas
zawiodą. Takie ryzyko podejmujemy, kiedy otwieramy serce. (…)

– Trzeba jednak
zdecydować, którzy z tych ludzi liczą się bardziej niż ból, i przebaczyć im
błędy. ”

Myślę, że to wszystko co chciałam wam powiedzieć. A przynajmniej te
najważniejsze punkty, bo pewnie mogłabym jeszcze dwa razy tyle napisać o tej książce.

Jeśli możemy mówić o historii bez końca to znaczy, że albo była tak
zła albo tak dobra. Dla mnie „ Wbrew
grawitacji ” była świetną przygodą, przy której się uśmiałam, a pewnym
momencie chciałam rzucać książką. Nie rzuciłam! Dodatkowym faktem jest to, że
po skończeniu, Finn Chambersa i Brooklyn Turner nadal byli w mojej głowie. I
nadal są. Przetwarzałam to, co tam się wydarzyło.

Polecam ją każdemu, kto lubi tego typu historię. Kto chce się pośmiać
i poczuć jak serce się zatrzymuje. Kto chce przeczytać historię, która nie jest
łatwa, a życie bohaterów nie jest usłane różami. Jest to historia o miłości,
odnajdywaniu samego siebie, walce z zaufaniem i burzeniu murów. Czas, który
spędziłam z tą dwójką nie był przeze mnie czasem straconym. I jeśli wy także
się zdecydujecie mam nadzieję, że podzielicie moje zdanie.

Za egzemplarz serdecznie dziękuję Wydawnictwu Kobiece .

Tytuł oryginału: „ Dearest Clementine ”

Clementine to dziewczyna, która musi nauczyć się na nowo kochać.
Problemy z rodzicami, zdrada ukochanego chłopaka oraz napaść seksualna ze
strony jej wykładowcy sprawiły, że stała się nieufną i zamkniętą w sobie osobą.

Jej podstawowa zasada? Zero randek. Kiedy na horyzoncie pojawia się
nieziemsko przystojny Gavin – chłopak, którego każda dziewczyna chciałaby
spotkać na studiach, wiele się zmienia.

Gdy zaczyna między nimi skrzyć, wplątują się w historię tajemniczego
zaginięcia pewnej studentki. Clementine nieświadomie staje się kolejnym celem.
Gavin wie, że musi być ostrożny, bo zagrożone jest nie tylko serce, ale też
życie jego dziewczyny.

Nigdy nie słyszałam o tej książce ani nawet o samej autorce, więc nie
miałam pojęcia czego się spodziewać, ale po opisie stwierdziłam, że mam ochotę
przeczytać tę książkę, bo może się okazać czymś, co wpasowuje się w moje gusta.
Miałam racje czy raczej się zawiodłam? Jeśli chcecie się dowiedzieć jakie jest
moje zdanie, to przeczytajcie koniecznie dalej.

Pierwsze, co po prostu muszę zauważyć, to wykreowanie bohaterów. Nie
są idealni. Bardzo polubiłam Clementine, czyli główną postać. Nie jest słodką
studentką, która wszystkim pomaga i każdy ją lubi, co jest bardzo często
spotykane w literaturze. Clem jest kompletnym przeciwieństwem. Nie rozgląda się
za facetami i nie trzepocze rzęsami do pierwszego lepszego przystojniaka. Co
więcej, jak mamy w opisie, randki w ogóle jej nie interesują. Potrafi być
naprawdę wredna, co jest przyczyną bagażu, który ze sobą dźwiga. Nie miała
lekko. Nie najlepsze relacje z rodzicami, zdrada chłopaka i napaść seksualna.
To sprawiło, że straciła zaufanie do ludzi. A mimo to nie schowała się w szafie
i nie zaczęła nad sobą użalać. I choć nie zawsze miała łatwo, postanowiła sobie
poradzić.

Natomiast jeśli chodzi o Gavina to myślę, że jest ucieleśnieniem
marzenia niejednej dziewczyny. Przystojny, dobrze zbudowany, dowcipny i
seksowny. A dodatkowo jest typem bohatera, z którym rzadko się spotykam w tego
typu literaturze. Jego myśli nie kręcą się tylko wokół jednego – seksu. A nawet
jeśli, to nie daje tego po sobie poznać. Co więcej, pokazuje Clementine, że w
ich relacji chodzi mu zdecydowanie o coś więcej niż tylko o zaciągnięcie jej do
łóżka. Jest momentami pewny siebie i zadziorny, ale też dobry, czuły i
troskliwy. A dodatkowo słodki, w ten czarujący sposób. Mam nadzieję, że wiecie
o czym mówię.

Autorka nie skupiła się na relacji między tą dwójką bohaterów, ale
także pozwoliła nam poznać postaci drugoplanowe, które jak najbardziej miały
wpływ na życie Cl
Okularnica kocha ostry seks
Walka lesbijek
Prawdziwy z niego ogier

Report Page