Jennifer i orgia murzynów

Jennifer i orgia murzynów




🛑 KLIKNIJ TUTAJ, ABY UZYSKAĆ WIĘCEJ INFORMACJI 👈🏻👈🏻👈🏻

































Jennifer i orgia murzynów
AKCEPTUJĘ I PRZECHODZĘ DO SERWISU USTAWIENIA ZAAWANSOWANE
"Głupie, brudne i śmierdzące czarnuchy!"
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Wirtualna Polska przetwarza Twoje dane osobowe zbierane w Internecie, w tym informacje zapisywane za pomocą technologii służących do ich śledzenia i przechowywania, takich jak pliki cookies, sygnalizatory WWW lub innych podobnych technologii umożliwiających świadczenie dopasowanych i bezpiecznych usług, personalizację treści oraz reklamy, udostępnianie funkcji mediów społecznościowych oraz analizowanie ruchu w Internecie.
Kliknij "AKCEPTUJĘ I PRZECHODZĘ DO SERWISU" , aby wyrazić zgodę na korzystanie w Internecie z technologii automatycznego śledzenia i zbierania danych, dostęp do informacji na Twoim urządzeniu końcowym i ich przechowywanie oraz na przetwarzanie Twoich danych osobowych przez Wirtualną Polskę , Zaufanych Partnerów z IAB oraz pozostałych Zaufanych Partnerów , w celach marketingowych (w tym do zautomatyzowanego dopasowania reklam do Twoich zainteresowań i mierzenia ich skuteczności) i pozostałych, które wskazujemy poniżej.
Twoje dane osobowe zbierane w Internecie, takie jak adresy IP, identyfikatory Twoich urządzeń końcowych i identyfikatory plików cookie, informacje o Twoich wyszukiwaniach w Internecie będą przetwarzane przez Wirtualną Polskę , Zaufanych Partnerów z IAB oraz pozostałych Zaufanych Partnerów w celu: przechowywania informacji na urządzeniu lub dostęp do nich, wyboru podstawowych reklam, wyboru spersonalizowanych reklam, tworzenia profilu spersonalizowanych reklam, tworzenia profilu spersonalizowanych treści, wyboru spersonalizowanych treści, pomiaru wydajności reklam, pomiaru wydajności treści, stosowania badań rynkowych w celu generowania opinii odbiorców, opracowywania i ulepszania produktów, zapewnienia bezpieczeństwa, zapobiegania oszustwom i usuwania błędów, technicznego dostarczania reklam lub treści.
Ponadto Wirtualna Polska , Zaufani Partnerzy z IAB oraz pozostali Zaufani Partnerzy przetwarzają Twoje dane na potrzeby funkcji i funkcji specjalnych, które ułatwiają nam świadczenie dopasowanych i bezpiecznych usług, personalizację treści oraz reklamy, udostępnianie funkcji mediów społecznościowych oraz analizowanie ruchu w Internecie: dopasowywania i połączenia źródeł danych offline, łączenia różnych urządzeń, użycia dokładnych danych geolokalizacyjnych, odbierania i wykorzystywania automatycznie wysłanej charakterystyki urządzenia do identyfikacji.
Cele przetwarzania szczegółowo opisujemy w ustawieniach zaawansowanych .
Zgoda jest dobrowolna i możesz ją w dowolnym momencie wycofać w ustawieniach zaawansowanych .
Ponadto masz prawo żądania dostępu, sprostowania, usunięcia lub ograniczenia przetwarzania danych. W polityce prywatności znajdziesz informacje jak zakomunikować nam Twoją wolę skorzystania z tych praw.
Pamiętaj, że udzielając zgody Twoje dane będą mogły być przekazywane do naszych Zaufanych Partnerów z państw trzecich tj. z państw spoza Europejskiego Obszaru Gospodarczego.
Pamiętaj, że Wirtualna Polska i Zaufani Partnerzy z IAB mogą przetwarzać Twoje dane bez konieczności uprzedniego wyrażenia przez Ciebie zgody.
Cele przetwarzania Twoich danych bez konieczności uzyskania Twojej zgody w oparciu o uzasadniony interes Wirtualnej Polski oraz informacje o możliwości sprzeciwienia się takiemu przetwarzaniu znajdziesz w polityce prywatności .
Cele przetwarzania Twoich danych bez konieczności uzyskania Twojej zgody w oparciu o uzasadniony interes Zaufanych Partnerów z IAB oraz możliwość sprzeciwienie się takiemu przetwarzaniu znajdziesz w ustawieniach zaawansowanych .
Szczegółowe informacje na temat przetwarzania Twoich danych znajdują się w polityce prywatności .
Używamy cookies i podobnych technologii m.in. w celach: świadczenia usług, reklamy, statystyk. Korzystanie z witryny bez zmiany ustawień Twojej przeglądarki oznacza, że będą one umieszczane w Twoim urządzeniu końcowym. Pamiętaj, że zawsze możesz zmienić te ustawienia. Szczegóły znajdziesz w polityce prywatności .
Paris Hilton będzie musiała gęsto tłumaczyć się przed swoim rzecznikiem prasowym i sztabem ludzi, którzy bezskutecznie próbują pracować nad jej wizerunkiem. Do kolekcji głupich wypowiedzi dziedziczka dodała również… rasizm.
Kilka dni temu pisaliśmy o książce autorstwa Marka Ebnera , który opisał długą historię erotycznych podbojów Paris. Pisarz wszedł również w posiadanie kolejnej seks-kasety z dziedziczką w roli głównej. Orgia na tylnym siedzeniu taksówki to tylko mały wycinek 14-godzinnego materiału. We fragmencie książki, który został opublikowany w Internecie, pijana Hilton wyśmiewa się z "głupoty Murzynów" :
Podczas jednej z pijackich imprez Paris rozmawia z Brandonem Davisem - jej bliskim znajomym, który jest podejrzewany o rozprowadzanie narkotyków. Do pary podchodzi dwójka Afroamerykanów. Uprzejmie zapraszają ich na przyjęcie piosenkarki Eve , wręczają obwiązane wstążkami koperty, po czym odchodzą. Davis rzuca za nimi na odchodne: ”Pie***lone gnojki” . Paris wybucha cieniutkim chichotem i kwituje: "Głupie, brudne i śmierdzące czarnuchy."
Książka Six Degrees of Paris Hilton na półki sklepów trafi już 3 lutego. Opis erotycznych wyczynów Hilton już pobił rekordy popularności i tysiące czytelników zamówiło książkę w przedsprzedaży.




posted by gumudivis225 @ 04:10 

0 Comments





posted by gumudivis225 @ 03:10 

0 Comments





posted by gumudivis225 @ 02:10 

0 Comments





posted by gumudivis225 @ 19:10 

0 Comments





posted by gumudivis225 @ 18:10 

0 Comments





posted by gumudivis225 @ 15:10 

0 Comments





posted by gumudivis225 @ 11:10 

0 Comments





posted by gumudivis225 @ 04:10 

0 Comments





posted by gumudivis225 @ 01:10 

0 Comments





posted by gumudivis225 @ 17:10 

0 Comments





posted by gumudivis225 @ 07:10 

0 Comments




kufajka Obserwuj Dokumenty 19 986 Odsłony 840 657 Obserwuję 724 Rozmiar dokumentów 55.0 GB Ilość pobrań 799 607
Made in Warsaw · Copyright 2016 · All rights reserved - webshark.pl Regulamin Polityka Prywatności Kontakt
Akceptuję regulamin Zarejestruj się
JOANNA CHMIELEWSKA
STARE PRÓCHNO
Autobiografia tom 6
Nosem juŜ mi powychodziły te wszystkie młodości i po-
stanowiłam się zestarzeć. Niestety, siła wyŜsza, czyli tak
zwane Ŝycie, nie uwzględniło mojej decyzji i uparcie dostar-
cza mi wraŜeń, właściwych dla osoby młodej i pełnej wigoru.
Część z tego próbuję wykorzystywać w ksiąŜkach, ale całości
nie daję rady, niechŜe się zatem ta orgia głupich przypadło-
ści nie zmarnuje i znajdzie miejsce w upiornej autobiografii,
która wcale nie spełniła swojego zadania.
Jak napomknęłam na samym wstępie do pierwszego to-
mu, zaczęłam ją pisać po to, Ŝeby uniknąć pytań, powtarza-
nych po tysiąc razy, i hurtem udzielić odpowiedzi na wszys-
tko. No i rezultat jest... proszę bardzo, ktoś zgadnie, jaki...?
We wrześniu Anno Domini 2002 w kolejnym wywiadzie
zapytano mnie Ŝywiutko i z zachłannym wręcz zaintereso-
waniem:
Skąd biorę pomysły do ksiąŜek?
Czy bohaterowie moich utworów są prawdziwi i Ŝyją?
Czy mieli do mnie pretensję za zrobienie z nich bohate-
rów?
Czy Lesio istnieje?
Ile z tego wszystkiego przeŜyłam osobiście?
Czy bohaterka to całkiem ja, a jeśli nie całkiem, to w jakim
zakresie?
Jak to się stało, Ŝe zaczęłam pisać i dlaczego?
I wszystkie inne tym podobne.
6 JOANNA CHMIELEWSKA
Na szczęście najpotęŜniejsze oberwanie chmury nastąpiło
w Rosji, gdzie, zamiast mnie, odpowiadał tłumacz, niech
mu Pan Bóg da zdrowie, który odpowiedzi znał na pamięć,
ja zaś mogłam sobie pomilczeć, siląc się tyłko na uśmiech,
mam nadzieję, Ŝe miły. Za ruskich dziennikarzy do polskich
nie mogę mieć pretensji, ale i naszym nic nie brakuje, z cze-
go wynika, Ŝe autobiografię, jako pomoc Ŝyciową, mogę spo-
kojnie pod tramwaj podłoŜyć.
Ukoronowaniem tych wysoce poŜądanych skutków jest
straszliwe dzieło pana Tadeusza Lewandowskiego, z które-
go to dzieła nareszcie dowiaduję się co myślę, co robię, jakie
miewam poglądy i co teŜ wyczynia moja, łagodnie mówiąc,
mocno zwichrowana osobowość. Zdaje się, Ŝe miał to być
wywiad. Komentarzem do wywiadu zajmę się na końcu,
uparcie bowiem usiłuję zachować coś zbliŜonego do chrono-
logii.
Ale przysięgam! Po napisaniu niniejszego tomu, o ile póź-
niej będę jeszcze Ŝywa, nikomu na Ŝadne pytanie nie od-
powiem! Niech sobie przeczyta wszystko i rychło mu się
odechce, a głupią ciekawość diabli wezmą...
Ostatnimi czasy coraz bardziej jęła mi słodzić Ŝycie elek-
tronika.
Rzecz jasna, pazurami i zębami broniłam się i bronię
przed bezpośrednim kontaktem z tą dziedziną wiedzy ścis-
łej, a juŜ z pewnością odmawiam zgody na pozostawanie
z nią sam na sam. Z krzykiem Ŝądam pomocy, którą w naj-
większym zakresie słuŜył mi początkowo Tadzio, syn moje-
go kumpla z młodych lat, Maćka, a oprócz niego parę innych
osób.
Zdaje się, Ŝe na samym wstępie do owych przeraŜających
kontaktów wyszło na jaw, iŜ muszę posiadać dwa telefony
komórkowe, a nie jeden, a w ogóle nie mogę kupić Ŝadnego,
STARE PRÓCHNO 7
poniewaŜ nie dysponuję stałym miejscem pracy. Słowo daję,
tak było jeszcze parę lat temu, a chodziło, rzecz jasna, o wy-
płacalność. Okazało się, Ŝe mnóstwo osób, zazwyczaj mło-
dych i przedsiębiorczych, korzystało z komórek, nie płacąc
rachunków.
Wobec tego Tadzio kupił na siebie i przystąpiliśmy do
sprawdzania urządzenia przy moim kuchennym stole, ob-
ficie oprzyrządowanym.
Siedziałam cicho i grzecznie, Tadzio zaś wziął słuchawkę
i zaczął dzwonić. W momencie, kiedy się łączył, natychmiast
zaczynał dzwonić jego telefon komórkowy. Nikt się w nim
nie odzywał. Za trzecim razem Tadzio się zdenerwował.
— Co za kretyn dzwoni i rozłącza się od razu...?!
— Tadziu, moŜe ty dzwonisz ode mnie do siebie? — wy-
sunęłam Ŝartobliwą supozycję.
Tadzio spojrzał na przyrząd, spojrzał na mnie i łupnął się
w czoło.
— No pewnie! PrzecieŜ ja dzwonię do ojca, rany boskie,
do nas zawsze była czwarta pozycja, a teraz pani zapisała tu
mój komórkowy! Ten kretyn, znaczy, to ja...
W słuchawce miałam zapisane: dzieci, to jeden, Teresa,
to dwa, Tadzio cztery, mój plenipotent pięć, Julita sześć,
Maria siedem... Dzięki czemu kompletnie nie pamiętałam
juŜ i zresztą nadal nie pamiętam Ŝadnych numerów telefo-
nów, ponadto cyfra na słuchawce odpadła, bo zrobiło się
tego za duŜo. Jedyny numer, jaki nie wiadomo dlaczego
utkwił na zawsze w którymś zakamarku mojego umysłu, to
właśnie numer Maćka, ojca Tadzia. We wszelkich okolicz-
nościach telefonicznych, jakiejś naprawy, zmiany, czegokol-
wiek, zawsze dzwoniłam do Maćka dla sprawdzenia, czy
dobrze działa.
Urządzenie często pokazywało dziwne sztuki i kiedyś,
wróciwszy z wizyty u niego, stwierdziłam istnienie osob-
liwej blokady, którą na szczęście juŜ znałam i wiedziałam,
Ŝe ktoś powinien do mnie zadzwonić, Ŝeby się odblokowało,
8 JOANNA CHMIELEWSKA
a moŜliwe, Ŝe mi to odblokowano zdalnie i chciałam się w tej
kwestii upewnić. Szczegółów technicznych nie pamiętam
i proszę mnie nimi nie dręczyć.
Zadzwoniłam do Maćka.
— Maciek — powiedziałam tajemniczym głosem. — Jak
do mnie zaraz zadzwonisz, to ci powiem, co widziałam
w twoim domu, jak wychodziłam.
OdłoŜyłam słuchawkę i Maciek, rzecz jasna, natychmiast
do mnie zadzwonił.
— Co widziałaś?!
— Takiego wielkiego szczura, słowo daję, jak prosiak. Na
parterze, właził do góry po rurze kanalizacyjnej.
— Nie Ŝartuj...!
— Jak Boga kocham. Święta prawda. Powinniście chyba
coś zrobić?
— O rany boskie...! — jęknął Maciek i rozłączył się.
Innym razem, znajdując się poza granicami kraju, zadzwo-
niłam do niego i poprosiłam:
— Maciek, zadzwoń do Tadzia, niech on zadzwoni do
Marii, ona mu da telefon do Julity, niech zadzwoni do Julity,
Ŝeby przyszła do mnie do domu, ma moje klucze, niech
znajdzie taki duŜy, zielony notes i niech do mnie zadzwoni.
Zapomniałam zabrać notes i teraz nie mam przy sobie ani
jednego numeru telefonu, do nikogo.
— A numer telefonu tej Marii...? — spytał Maciek ostroŜ-
nie.
— Tadzio ma, bo jej robił zamek u drzwi. A do mnie jest
w tej chwili... Czekaj, weź coś dopisania, zaraz ci podyktuję...
Tym sposobem moja pamięć znęcała się wyłącznie nad
Maćkiem.
Komórki to był zaledwie delikatny początek. Dalej poszło
rozpędem, poniewaŜ dałam się namówić na komputer, na
co główny wpływ miały błędy składacza.
KaŜdy człowiek, wklepując tekst, robi błędy i od tego jest
korekta, Ŝeby je poprawić. Doszłam do wniosku, Ŝe z dwojga
STARE PRÓCHNO 9
złego wolę juŜ poprawiać własne niŜ cudze, zawsze to trochę
mniej roboty, i zgodziłam się ustawić w domu niezrozumia-
łe ustrojstwo, drukować wszystko dla siebie, a składaczowi
wysyłać dyskietkę. Rzecz oczywista, do dziś dnia samodziel-
nie dyskietki nagrać nie umiem, odtworzyć równieŜ nie, i za
kaŜdym razem albo przychodzi do mnie inteligentna osoba,
która dokonać tego dzieła potrafi, albo z komórką przy uchu
i z obłędem w oczach spełniam polecenia mojego znajome-
go, genialnego komputerowca, obdarzonego niewyczerpaną
cierpliwością. Najechać myszą, prztyknąć w klawisz... Na-
wet się to niekiedy udaje. Dziwne.
Na komputerze się nie skończyło.
Kupiłam sobie Toyotę Avensis. śeby mnie kto zabił, nie
przypomnę sobie, dlaczego porządną, uczciwą Carinę za-
mieniłam na Avensis, co mi do głowy wpadło? Musiałam
mieć chyba zaćmienie umysłu.
Tych cholernych Avensis kolejno posiadałam trzy...
Zaraz. Miało być chronologicznie. Diabli niech biorą
Avensis, jeszcze do niej wrócę we właściwej chwili, do elek-
troniki równieŜ, nie ma obawy, element zatruwający Ŝycie
trudno usunąć z pamięci. Przedtem jednak zajmę się rokiem
dwutysięcznym.
W wieku dwunastu lat, czytając rozmaite ksiąŜki science-
-fiction, wyobraŜałam sobie ten rok 2000 i zastanawiałam
się, czy go doŜyję. Starannie wyliczyłam wiek, jaki mi spad-
nie na kark, i zwątpiłam w moŜliwość osiągnięcia podobnej
sędziwości. Zgrzybiałość absolutna, próchno, ekshum. Mo-
Ŝe z tamtego świata zdołam obejrzeć, co się dzieje na ziemi.
Później nie miałam czasu zajmować się głupstwami i rok
dwutysięczny wyleciał mi z głowy. Nie skojarzyłam nawet
tej epokowej daty z własnymi dolegliwościami i nie pod-
budowałam wątpliwości. O dolegliwościach pisać nie cier-
pię, ale juŜ o nich wcześniej napomknęłam, więc niech bę-
dzie, ten przechodzony zawał był juŜ za mną, panowie
10 JOANNA CHMIELEWSKA
lekarze cieszyli się na drugi, zrobiłam im złośliwość i na
drugi nie zapadłam. Za to ugruntowałam w sobie chorobę,
znienawidzoną przez świat medyczny, mianowicie arytmię,
wstrętną rzecz, utratą Ŝycia nie groŜącą, do wyleczenia trud-
ną, a dla pacjenta cięŜką do zniesienia. Czuje się nieszczęś-
nik, jakby juŜ umarł i nie wiadomo, co z nim zrobić.
Podbudowała się ta obrzydliwość niedokrwieniem serca,
niedotlenieniem i od czasu do czasu migotaniem przedsion-
ków. Nie wiem, co to jest migotanie przedsionków, i wcale
nie chcę wiedzieć, wystarczy mi, Ŝe jest okropne. Rzecz jas-
na, byłam leczona, internista z kardiologiem wspólnymi si-
łami dobierali mi medykamenty, w paradę im jednakŜe
wchodziły czynniki towarzyszące, głównie moje cudowne
schody, wysokie trzecie piętro bez windy. No, wysokie, jak
wysokie, przed wojną byłoby uwaŜane za niskie, trzy metry
z drobnymi groszami, cóŜ to jest! A cztery i pół metra nie
łaska?
Niestety, w czasach obecnych trzy metry to jest jakiś szał,
luksus, rozrzutność wręcz zwyrodniała, na co człowiekowi
tyle powietrza nad głową? śe nowe pokolenia lecą w górę,
co najmniej o ćwierć metra przerastając swoich dziadków...?
No i cóŜ takiego, mogą chodzić na ugiętych łapach, pochylać
się w drzwiach... Gimnastyka jest zdrowa.
Inna rzecz, Ŝe ciekawa jestem, kto powymyślał te wszys-
tkie normatywy. Jakiś niedoŜywiony karzełek? No dobrze,
wiem, Ŝe to taniej, ale jeszcze taniej byłoby poprzestać na
szałasach albo zgoła nie budować niczego, tymczasem dra-
pieŜne polowanie na szmal rozeszło się juŜ po całym świe-
cie. Jak dŜuma. AIDS. Czarna ospa.
Karzełek, nie karzełek, kaŜde piętro dowalało mi co naj-
mniej trzydzieści centymetrów i razem wychodził metr albo
i więcej, dzięki czemu do wszelkich schodów nabrałam Ŝy-
wiołowego wstrętu. Sam ich widok wystarczy, Ŝebym się
gorzej poczuła. Wpadłam w szał i przystąpiłam do budowa-
nia sobie parterowego domu, a budować musiałam, bo
STARE PRÓCHNO 11
wszystkie istniejące, gotowe do kupienia, miały piętra. Z sy-
pialni do kuchni trzeba było latać po schodach, co z góry
wykluczyłam absolutnie.
O perypetiach natury budowlano-administracyjnej nie bę-
dę pisała, bo jeszcze dziś na ich wspomnienie mógłby mnie
szlag trafić, ponadto większość, szczególnie tych administ-
racyjnych, spadła na pana Tadeusza, któremu na jakiś czas
stworzyłam cięŜkie Ŝycie. Zemścił się na mnie wprawdzie,
ale to później.
Na razie dochodził rok dwutysięczny, a ja się czułam ok-
ropnie. Sylwestra postanowiłam spędzić w domu, w szlaf-
roku, przed telewizorem, bo i kaset z filmami miałam juŜ
dość duŜo, i ciekawiło mnie, jak teŜ telewizja uczci epokową
datę. Ukryłam się przed wszystkimi, kaŜdemu mówiąc co
innego, lŜąc na potęgę i zyskując dzięki temu święty spokój.
No i zgodnie z planem zasiadłam sobie w moim starym
fotelu ze sznurka, tym, któremu spawacz po pijanemu przy-
spawał nogi odwrotnie, i który dawno juŜ przestał być po-
marańczowy, bo moje własnoręczne farbowanie kompletnie
wyblakło. Putapkowatość mebla w pewnym stopniu złago-
dziłam, ułoŜywszy na nim trzy poduszki, i przystąpiłam do
spędzania.
Pojęcia nie mam, co oglądałam na ekranie, poniewaŜ za-
jęły mnie inne rozrywki. Około godziny dziesiątej wieczo-
rem czułam się tak dennie, Ŝe straciłam nadzieję. Jednak,
mimo wszystko, tego roku 2000 nie doŜyję, trupem padnę
przed północą, a tak juŜ blisko, szkoda...
Po czym nagle szlag mnie trafił, rozzłościłam się wściekle.
Dosyć tego, mam umrzeć, to honorowo!
Wylazłam z fotela, wyciągnęłam z lodówki flachę bardzo
dobrego szampana i udało mi się go otworzyć, nie tłukąc
lamp i nie wylewając zawartości na ściany. Kieliszki posia-
dałam, co prawda uŜywane były głównie jako wazoniki, ale
kilka ocalało. Nawet nie wiem, czy miałam jakąś zagrychę,
moŜliwe, Ŝe serek, ale gwarantować nie mogę.
12 JOANNA CHMIELEWSKA
Całego tego szampana wytrąbiłam samodzielnie bez
wielkiego pośpiechu, o drugiej w nocy czułam się jak
skowronek na nieboskłonie, a wszelkie doznania choro-
bowe przeszły mi dokładnie. DoŜyłam roku dwutysięcz-
nego!
Zatem przynajmniej jeden Sylwester nie tylko mi nie za-
szkodził, ale nawet pomógł.
Gdybym pisała normalną ksiąŜkę, poustawiałabym wyda-
rzenia w czasie tak, Ŝeby miały jakiś sens i wzajemnie nie
wchodziły sobie w paradę. Zycie, niestety, nie uwzględnia
wymogów twórczości i dostarcza rozrywek hurtem, miesza-
jąc wszystko ze sobą, uniemoŜliwiając trzymanie się chrono-
logii, rwąc tematy, tworząc w ogóle jeden melanŜ. Taki właś-
nie galimatias stał się moim udziałem. Równocześnie:
Kończyłam dom.
Przeprowadzałam się.
Kupowałam te cholerne Toyoty Avensis.
Kradli mi je.
PodróŜowałam, niekoniecznie dla przyjemności.
Usiłowałam pracować zawodowo.
Kłóciłam się słuŜbowo i prywatnie.
I jak ja mam z tego wybrnąć?
Pierwszą Avensis ukradli mi z parkingu przed domem
między sobotą a niedzielą.
Nawet nie pamiętam, czy był to sezon wyścigowy, ale
chyba nie, bo Ŝadne skojarzenia we mnie nie utkwiły. W so-
botę wróciłam z miasta normalnie, przed wieczorem, usta-
wiłam zarazę w zatocz
W łóżku z ukochanym
Sara wystawia się czarnemu przyjacielowi
To będzie niespodzianka, kochanie

Report Page