Jej pipa preferuje palcówkę

Jej pipa preferuje palcówkę




⚡ KLIKNIJ TUTAJ, ABY UZYSKAĆ WIĘCEJ INFORMACJI 👈🏻👈🏻👈🏻

































Jej pipa preferuje palcówkę



Sprawdź swoją wiedzę - zagraj


Lista alfabetyczna


Szukaj


Dodaj nowy wyraz


Kontakt



Czym jest palcówka? Co znaczy palcówka?
palcówka
celem jej jest wyrobienie technicznej biegłości palców do gry na instrumentach muzycznych
Twoje imię/nick jako autora wyświetlone będzie przy definicji.
Ten formularz chroniony jest przez reCAPTCHA i Google
Polityka prywatności i
Warunki korzystania z usług .

Zapis słowa palcówka w języku migowym 

Zapis słowa palcówka w alfabecie Braille'a 

A
B
C
Ć
D
E
F
G
H
 I 
J
K
L
Ł
M
N
O
Ó
P
R
S
Ś
T
U
W
Y
Z
Ź
Ż

Tuż przed Bożym Narodzeniem mieszkańcy Górnego Śląska mają określić swoją narodowość. 25 listopada Ministerstwo Spraw Wewnętrznych Rzeszy wydaje w tej sprawie zarządzenie, które nie określa wyraźnie kryteriów przynależności narodowej. Można więc właściwie decydować samemu, kim się chce być - Polakiem czy Niemcem. Trzeba wypełnić ankietę i odcisnąć palec usmarowany na czarno - stąd akcja nazwana zostaje palcówką . , źródło: NKJP: Małgorzata Szejnert: Czarny ogród, 2007
Ale kiedy jej robił palcówkę nic nie czuł - nie robiła się mokra, mimo że sobie cicho i milutko pojękiwała. , źródło: NKJP: Internet
A potem, nie pobierając lekcji gry, nie ćwicząc gam ani palcówek , osiągnął z biegiem lat techniczną perfekcję zawodowego pianisty. , źródło: NKJP: Jeremi Przybora: Memuarów część druga, Gazeta Wyborcza, 1998-03-13
Arcydzieła muzyki klasycznej gra właściwie już tylko po pijanemu, na koncertach zaś „byle co podrzędnych / Twórców”. Zwraca uwagę także to, że pianista zamiast ćwiczyć palcówkę , pląsał palcami w swojej brodzie [...]. , źródło: Internet: Zbigniew Chojnowski: Poezja, czyli ćwiczenie się w wolności (apoteoza Tańca Witolda Wirpszy), Archiwum Emigracji, 2007
Macie podobne cechy: nadwrażliwość na punkcie własnej osoby [...], nadmierne zwracanie uwagi na palcówki i literówki w tekście [...]. , źródło: Internet: bankier.pl
[...] nie może wyobrazić sobie, jak to Kosniewitzowa mogła w palcówce określić się jako Niemka. Jego ojciec postawił w domu sprawę jasno: piszemy narodowość polska, dzieci piszą, że mówią po polsku, my piszemy, że po polsku i niemiecku, bośmy za kajzera do niemieckich szkół chodzili. , źródło: NKJP: Andrzej Bęben: Było, a nie minęło, Trybuna Śląska, 2001-05-17
Związek z dziewczyną jest nawet fajny, tylko palcówki na dłuższą metę męczą. , źródło: NKJP: Internet
Wczoraj przeżyłam swój pierwszy raz. Mam 22 lata i było tak średnio, bo on nie mógł we mnie wejść i w sumie po kilku próbach odpuściliśmy. Ale zrobił mi cudowną palcówkę , a ja również mu się odwdzięczyłam. , źródło: NKJP: Internet
Popełniłem typową palcówkę , czyli przycisnąłem niewłaściwy guzik. , źródło: NKJP: Trzy sekundy na odpowiedź, Dziennik Polski, 2003-04-19
Uczyła się w szkole muzycznej, ćwiczyła palcówki i wprawki. , źródło: NKJP: Joanna Malicka: Portret rodzinny z muzyką w tle, Dziennik Zachodni, 2002-03-28
[...] znalazłaś jedną palcówkę w moich tekstach i masz tyle radochy. Długo jej pewnie szukałaś skoro taki wybuch radości? To strasznie niziutko z Twojej strony, że oceniasz palcówkę jako niedbałość, podczas gdy sama celowo kaleczysz język polski, pisząc bez znaków diakrytycznych [...]. , źródło: NKJP: Internet


العربية
Deutsch
English
Español
Français
עברית
Italiano
日本語
Nederlands
Polski
Português
Română
Русский
Svenska
Türkçe
中文




العربية
Deutsch
English
Español
Français
עברית
Italiano
日本語
Nederlands
Polski
Português
Română
Русский
Svenska
Türkçe
中文


Ukrainian is now available on Reverso!

Arabic
German
English
Spanish
French
Hebrew
Italian
Japanese
Dutch
Polish
Portuguese
Romanian
Russian
Swedish BETA
Turkish
Ukrainian BETA
Chinese


Synonyms
Arabic
German
English
Spanish
French
Hebrew
Italian
Japanese
Dutch
Polish
Portuguese
Romanian
Russian
Swedish BETA
Turkish
Ukrainian BETA
Chinese
Ukrainian



These examples may contain rude words based on your search.



These examples may contain colloquial words based on your search.


Translation of "sobie palcówkę" in English



Samantha Saint robi sobie palcówkę w bikini na łonie natury




Samantha Saint fingering in bikini in the heart of nature



Rita Argiles robi sobie palcówkę w lesie nad jeziorem




Rita Argiles fingers herself in a forest, by the lake



Kitty Purrz przebrana za Harlekina robi sobie palcówkę podczas karnawału




Kitty Purrz disguised as Harley Quinn fingers herself at Carnival



Leony April robi sobie palcówkę w samotności




Leony April fingering alone in privacy


Display more examples
Suggest an example

Voice and photo translation, offline features, synonyms , conjugation , learning games
Results: 4 . Exact: 4 . Elapsed time: 51 ms.
© 2013-2022 Reverso Technologies Inc. All rights reserved.


397 Pages • 108,099 Words • PDF • 2 MB

Opieka redakcyjna: Waldemar Popek Redakcja: Aneta Tkaczyk Korekta: Jacek Błach, Kamil Bogusiewicz, Ewelina Korostyńska, Tomasz Kunz Projekt okładki: Joanna Karpowicz Opracowanie okładki, stron tytułowych: Marek Pawłowski Skład i łamanie: Infomarket © Copyright by Gaja Grzegorzewska © Copyright for this edition by Wydawnictwo Literackie, 2016 Wydanie pierwsze ISBN 978-83-08-05848-0 Wydawnictwo Literackie Sp. z o.o. ul. Długa 1, 31-147 Kraków tel. (+48 12) 619 27 70 fax. (+48 12) 430 00 96 ocr i opracowanie wersji elektronicznej lesiojot

„Wiedza czerpana z doświadczenia ma, jak się nam zdaje, Wartość w najlepszym razie zgoła ograniczoną. Wiedza narzuca schemat, a przez to kłamie, Bo schemat zmienia się z każdą chwilą, A każda chwila w nowy i gorszący sposób Przewartościowuje to wszystko, czym byliśmy. Zawodu nie sprawia tylko to, co swym oszustwem nie może już zaszkodzić”. T.S. Eliot, East Coker, przeł. Adam Pomorski

STYCZEŃ 2016 WENECJA Na zewnątrz jest chłodno, ale pod ziemią, w sali sportowej, gdzie odbywają się zajęcia capoeiry, panuje zaduch. Jest głośno, jakby i tu celebrowano karnawał. Muzykę i śpiew słychać aż na ulicy. Po przekroczeniu progu szkoły można już odróżnić pojedyncze słowa radosnej pieśni i rozpoznać akompaniujące instrumenty. Berimbau, pandeiro, atabaque. Drzwi do sali są otwarte. Każdy może wejść i przyjrzeć się treningowi. Śpiew ustawionych w okręgu uczniów odbija się od ścian. Instrumenty wprawiają w drżenie zaparowane szyby maleńkich okienek przy suficie. Nierówna podłoga zdaje się uginać i falować pod stopami osób zmagających się ze sobą w rodzie. Do środka okręgu wchodzi instruktor, zapraszając do gry jednego z nowych uczniów. Teraz deski parkietu trzeszczą dwa razy głośniej. Trener ma ponad metr dziewięćdziesiąt wzrostu i budowę kulturysty, stąd jego przydomek: Gigante. Przy każdym podskoku dziewięćdziesięciokilogramowego cielska słychać głuche „łup!”. Mężczyzna wydaje się ospały i ociężały, gdy bez wdzięku opada na podłogę, ale to pozory, o czym przekonuje się każdy przeciwnik, który lekceważy go przy pierwszej walce. Gigante kończy grę z początkującym, podcinając go delikatnie, ot, tak dla żartu. Wszyscy, łącznie z rozłożonym na łopatki uczniem, reagują śmiechem. Instruktor pomaga mu wstać i dziękuje za walkę. Chłopak wraca na swoje miejsce, a nauczyciel znowu rozgląda się po rozgrzanych twarzach. Uczniowie śpiewają, klaszczą i grają na instrumentach, dając z siebie wszystko. Każdy chce się wykazać. Każdy chce spróbować swoich sił z instruktorem, zwłaszcza że to ostatnie starcie na dziś. Gigante zauważa, że Valquíria jak zwykle tylko porusza ustami,

udając, że śpiewa. Nauczyciel kręci głową z dezaprobatą i wskazuje ją palcem. Na przyłapanej na oszustwie dziewczynie nagana nie robi większego wrażenia, przyjmuje jednak wyzwanie. Uczniowie obserwują zmagania tej dwójki jak zahipnotyzowani. Kilku gapiów, stojących do tej pory niepewnie pod ścianą, podchodzi bliżej. Stają na palcach, by lepiej widzieć. Przy filigranowej przeciwniczce masywny trener wydaje się jeszcze większy. Ale pojedynek wcale nie jest nierówny. Gigante nie markuje teraz ciosów, wie, że musi na tę dziewczynę uważać, jeśli nie chce się zbłaźnić przed grupą. Valquíria potrafi ze swoich słabszych stron uczynić atuty. Jest szybka, lekka i ma znakomitą kondycję. Pomimo drobnej postury wyprowadza mocne i szybkie kopnięcia. Poznała już styl walki Gigante i umie przewidzieć jego zachowanie. Dziewczyna jest spokojna, wszystkie ruchy wykonuje jakby od niechcenia. Nauczyciel podejrzewa, że odkryła przed nimi dopiero część swoich umiejętności, i często zastanawia się, gdzie nauczyła się tak walczyć. Właściwie nic o niej nie wie. Podobno pochodzi z północy Europy. Z kraju wikingów. Tak powiedziała, chociaż teraz wcale nie jest pewien, czy rzeczywiście słyszał to od niej. Może rzucił to ktoś inny, a ona nie zaprzeczyła. Przydomek Valquíria, który nadała jej grupa, dodatkowo wzmocnił przekonanie, że przyjechała z jakiegoś skandynawskiego kraju. Po treningu instruktor czeka przed szkołą. Żegna się z uczniami, ale cały czas wypatruje Valquírii. Zauważa ją w towarzystwie sióstr Baldini. Dziewczyny rozmawiają, śmiejąc się głośno. Gdyby nie naturalnie jasne włosy i nietutejsze rysy twarzy, można by uznać Valquírię za wenecjankę. Zdążyła już nawet zgubić włoski akcent i teraz całkiem nieźle posługuje się weneckim dialektem. Trener obserwuje, jak siostry Baldini całują przyjaciółkę na pożegnanie i odchodzą w kierunku przystanku tramwaju wodnego. Valquíria rusza w przeciwną stronę.

– Laura! – woła ją po imieniu. Uczniowie i instruktorzy często nawet poza zajęciami zwracają się do siebie za pomocą ksywek, ale akurat do niej trener stara się mówić po imieniu. Ma nadzieję, że to w końcu skróci dystans między nimi. Dziewczyna przystaje, wygląda na odrobinę zniecierpliwioną. – Idziesz do domu? – pyta Gigante. – Tak. – Odprowadzę cię. Mam do ciebie sprawę. – Jaką sprawę? – Zawodową. Propozycję. Pomysł. Propozycję zawodową. Opowiem ci po drodze. – Gigante mówi nieskładnie. Czuje się jak idiota. – No dobrze, trenerze – zgadza się Laura i rusza przed siebie. Instruktorowi wydaje się, że usłyszał w jej tonie ironię. To „trenerze” zabrzmiało jakoś tak pogardliwie. A może wcale nie? Może raczej żartobliwie. Zaczepnie? Figlarnie? – Nie wygłupiaj się z tym trenerem – rzuca i poufale trąca ją w ramię. – Miałaś mi mówić po imieniu. – Dobra, Mario. Przez chwilę idą w milczeniu. Gigante czuje się niezręcznie. Często tak się przy niej dzieje. Nie rozumie dlaczego i to go irytuje. Wmawia sobie, że to dlatego, że jest między nimi „napięcie”. Zerka na nią co jakiś czas. Nie wie, od czego zacząć. Teraz pretekst, jaki wymyślił, żeby ją odprowadzić, wydaje mu się słaby i głupi. Na Strada Nuova są tłumy. Turyści, wystrojeni w karnawałową tandetę oferowaną przez sklepiki z pamiątkami, napierają z każdej strony. Ale dziś Mario wcale nie jest tym zirytowany. Masa gęstniejąca wokół nich zupełnie niewinnie zbliża go do dziewczyny. W pewnym momencie udaje mu się ją nawet objąć ochronnym, opiekuńczym gestem. Bliskość Laury sprawia, że pomimo styczniowego chłodu Mario czuje falę gorąca. Nie trwa to długo, bo Laura wyswobadza się z uścisku i odbija w boczną uliczkę, która jest tak wąska, że muszą iść gęsiego. Dziewczyna porusza się szybko i z wprawą po ciemnych zaułkach. Mario traci orientację. Gdy jest już prawie pewien, że pomyliła drogę,

niespodziewanie wąskim przesmykiem wychodzą prosto na Teatro Malibran. Laura mieszka tuż przy Campo Santa Maria Formosa, przy kanale Rio del Mondo Novo. Zatrzymuje się przed bramą renesansowego palazzo, który kilka lat temu odrestaurowano i podzielono na eleganckie lokale do wynajęcia. – To tu. Tutaj mieszkam. Mario jest zaskoczony. Kogo stać na mieszkanie w takim miejscu? Jego ciekawość wzrasta. Niestety, Laura wcale nie zamierza zapraszać go do środka. – No więc? – pyta w końcu Laura. – Co to za sprawa? – A, tak... – Mario bierze się w garść. – Za miesiąc jadę do Brazylii na warsztaty. Mogę ze sobą zabrać dwoje najlepszych uczniów. Chciałbym wziąć Cesarego i ciebie... – Dziękuję, ale nie mogę jechać – odpowiada dziewczyna bez zastanowienia. Nic więcej nie dodaje i Mario znowu jest zbity z tropu. – Zastanów się. Taka okazja może się już nie powtórzyć. Wszystko opłacone... – Skorzysta ktoś inny. Muszę już iść. Widząc, że traci swoją szansę, Mario decyduje się mówić wprost: – Może zaprosiłabyś mnie do siebie na kawę... Laura nie wydaje się zaskoczona. Chyba się waha. Otwiera usta, by odpowiedzieć, ale nagle zamiera, wpatrzona w coś za jego plecami. Trener odwraca się i widzi nadchodzącego listonosza, który macha do Laury. – Hej, Emilio! Jest coś dla mnie? – pyta Laura. – Jest. Coś grubszego. Zachowanie dziewczyny momentalnie się zmienia. Staje się czujna. Odbiera od listonosza grubą paczkę w dużej białej kopercie i od razu rusza w kierunku bramy prowadzącej do palazzo. – To co z tą kawą? – woła za nią zaskoczony Mario. – Innym razem – odpowiada, nie odwracając się. Otwiera ciężką drewnianą bramę i wchodzi. Drzwi, ozdobione

kolorowymi szkiełkami, zatrzaskują się za nią z hukiem. W witrażu brakuje jednej szybki, dzięki czemu Mario jeszcze przez chwilę może obserwować ciemną sylwetkę wbiegającą po schodach. W tym samym momencie, gdy rozczarowany Mario odchodzi spod palazzo, Laura otwiera drzwi swojego mieszkania. Kusi ją, by od razu rozpakować przesyłkę, ale się powstrzymuje. Odkłada paczkę na stolik przy drzwiach. Wyjmuje z torebki niewielkiego vectora i odbezpiecza. Potem sprawdza salon, sypialnię, gabinet, łazienkę i kuchnię. Czysto. Wraca do przedpokoju i zamyka drzwi na wszystkie zamki. Zabezpiecza broń, bierze pakunek i idzie do jasnej przestronnej kuchni. Odkłada na stół pistolet i paczkę. Otwiera na oścież okna, bo w mieszkaniu panuje zaduch. Laura nigdy nie zostawia uchylonych okien, gdy wychodzi. Do kuchni wpada chłodne wieczorne powietrze, przesiąknięte zgnilizną unoszącą się znad kanału, który dwa piętra niżej opłukuje fasadę kamienicy. Niespodziewanie Laurę opuszcza początkowa ekscytacja wywołana otrzymaniem przesyłki. Odwraca się od niej z wyraźną niechęcią. Otwiera lodówkę i bezmyślnie omiata wzrokiem jej zawartość. W końcu wyjmuje napoczętą butelkę prosecco. Wyciąga korek i wącha. Pociąga łyk. Bąbelki wywietrzały, ale przynajmniej wino jest schłodzone. Bierze kieliszek stojący na suszarce i nalewa sobie do pełna. Wypija duszkiem, nalewa następny i dopiero wtedy siada przy stole. Bierze do ręki grubą kopertę. Najpierw uważnie ją ogląda. Polski znaczek, warszawski stempel, naklejka z jej adresem, nadawcy brak. Laura rozrywa papier. W środku znajduje się książka w formie szczotki, jaką wydawcy wysyłają dziennikarzom przed oficjalną premierą. Dzieło nosi tytuł Bazyliszek. W pogoni za cieniem. Autorką jest Eliza Florek. Laura odwraca książkę. Na tylnej stronie okładki widnieje czarno-białe zdjęcie autorki. Florek ma oklapnięte

mysie włosy, zwisające smętnie po obu stronach twarzy, i grzywkę sięgającą grubych brwi. Ukryte za okularami oczy patrzą niechętnie w obiektyw, jakby pozująca była przekonana, że na pewno źle wyjdzie na fotografii. Zaciśnięte usta, rozdęte nozdrza i zapięta pod szyję koszula upodabniają ją do niezadowolonej nauczycielki. Z oszczędnej noty biograficznej zamieszczonej obok zdjęcia wynika, że Florek była przez lata dziennikarką „Szperacza Codziennego”, a Bazyliszek to jej pierwsza książka. Niżej wydawca informuje, że „Ta książka jest próbą szczegółowego odtworzenia sześciu dni, w których ciągu Julia Dobrowolska, odkrywając tożsamość nieuchwytnego mordercy, odniosła jeden z największych sukcesów w swojej karierze. To opowieść patchwork, składająca się z policyjnych protokołów, rozmów ze świadkami, fragmentów wiadomości, serwisów informacyjnych, artykułów z gazet oraz opisów nagrań wideo. Eliza Florek, niczym doktor Watson odgrywająca w śledztwie rolę ukrytego w cieniu obserwatora, asystenta i kronikarza, stara się nadać suchym faktom formę literacką. Dzieli się też z czytelnikiem swoimi przemyśleniami, których wagę możemy w pełni docenić dopiero po zakończonej lekturze. Książkę czyta się z zapartym tchem jak najlepszy kryminał. Łatwo przy tym zapomnieć, że opisane wydarzenia zdarzyły się naprawdę. Gdy sobie to jednak uświadomimy, poczujemy prawdziwe dreszcze...” Pod tym opisem umieszczono kilka entuzjastycznych blurbów w amerykańskim stylu, sprowadzających się do okrzyków w rodzaju: „Śledztwo dekady!”, „Rzeczywistość po raz kolejny okazuje się ciekawsza od fikcji”. Laura odwraca książkę i otwiera ją. Na pierwszej stronie, poniżej tytułu, znajduje się odręczna dedykacja: Pora zmartwychwstać, Julio. – Ja pierdolę – mówi cicho Laura. I szybko czyta dalszą część wpisu:

Oszlifowałem nieco styl Elizy. Poza tymi kosmetycznymi zmianami pozostawiłem tekst w takiej formie, w jakiej go od niej dostałem i z jaką zapoznała się policja (oczywiście zapiski Elizy zostały wyłączone z oficjalnego raportu). Zawarte w książce informacje to broń obosieczna – zagrożenie, ale i gwarancja Twojego bezpieczeństwa. Ale jest coś jeszcze. Po prostu czytaj. Nie gniewaj się. Wkrótce wszystko stanie się jasne. Podjąłem to ryzyko, bo nie widziałem innego wyjścia. Bo sytuacja się zmieniła, Julio. Usiądź. Napij się. Już? Pamiętasz, jak powiedziałaś, że nikt nie może Ci pomóc? Julia odrywa wzrok od kartki, chociaż na samym dole jest jeszcze jedno zdanie. Nie chce go czytać. Zasłania słowa dłonią. Patrzy przez okno na dachy miasta i niebo ciemniejące nad nimi. I jeszcze dalej na północny wschód. Za wyspę Murano i wenecką lagunę. Poza wybrzeże obsiane hotelami. Przebija się wzrokiem przez tunele wydrążone w górach. Pędzi po gładkich austriackich autostradach. Mija Wiedeń i bezimienne dla niej czeskie miasteczka. Jest już na drugim brzegu Olzy. I w końcu dociera do tego przeklętego miasta, które ciągnie się aż po horyzont. Wypatruje błysków. Nasłuchuje szczęku żelaza. I oto są. Na granatowym niebie rozkwitają wielobarwne chryzantemy ognia. Rozbłyskom towarzyszy seria wybuchów, które przerywają wieczorną ciszę.
Nie pozwól, aby mój chłopak się dowiedział
Lala Lucy rozciąga się do granic możliwości
Wytatuowana dziewczyna z dużymi cyckami przed kamerką

Report Page