Jedz niewolniku

Jedz niewolniku




🔞 KLIKNIJ TUTAJ, ABY UZYSKAĆ WIĘCEJ INFORMACJI 👈🏻👈🏻👈🏻

































Jedz niewolniku
Definition from Wiktionary, the free dictionary
niewolnik m pers ( feminine niewolnica )


Your @mention will add people to this discussion and send an email.
Making sure people you mentioned have access…
The assigned person will be notified and responsible for marking as done.
You do not have permission to add comments.

Zimno,
wilgo ć i niewygodna
pozycja sprawi ł y, ż e
obudzi ł si ę
wcze ś nie. Dzi ę ki
temu zdo ł a ł
si ę napi ć ,
ponownie zlizuj ą c
wszystkie krople wody, które zebra ł y
si ę przez noc w
miejscach, do których zdo ł a ł
si ę gn ąć .
Wkrótce potem pojawi ł
si ę znienawidzony
nadzorca.

„Nie
ś pisz ju ż ,
dworski kundlu? Tym lepiej. Ruszaj si ę ,
kana ł czeka” - uwolni ł
Nefera i wypchn ął go na
zewn ą trz. By ł o
jeszcze przed ś witem,
ale folwark budzi ł si ę
ju ż z wolna do ż ycia.
Ż e ń cy
i inni pracownicy spo ż ywali
pospieszne ś niadanie
przed wyruszeniem na pola. Karmiono i pojono zwierz ę ta.
Zgodnie z zapowiedzi ą ,
kap ł an nie otrzyma ł
jednak ani chleba, ani wody. Wzbudzi ł o
to nawet pewne zdziwienie jednego ze stra ż ników,
odczuwaj ą cego – by ć
mo ż e – odrobin ę
wspó ł czucia.

„Rozumiem,
ż e nie dajesz mu
jedzenia, Taharze” - zwróci ł
si ę do Nubijczyka. -
„Ale nie wytrzyma drugiego dnia bez wody.”

„Musi
mu wystarczy ć to, co
znajdzie w kanale. Przys ł ano
go z Pa ł acu, spójrz na
jego r ę ce. To paso ż yt,
który nigdy w ż yciu
uczciwie nie pracowa ł .
Nienawidz ę takich
pijawek. Je ś li ten
dworski pies jest zbyt delikatny, by pi ć
wod ę z rowu, to tym
gorzej dla niego.”

To
zako ń czy ł o
dyskusj ę i Nefer pognany
zosta ł bez dalszej zw ł oki
do znanego mu ju ż kana ł u.
Aby unikn ąć
upokarzaj ą cego i
bolesnego kopniaka, tym razem uprzedzi ł
nadzorc ę i sam zeskoczy ł
w b ł oto.

„Masz
dzisiaj doko ń czy ć
usuwanie mu ł u a ż
do zakr ę tu. Zajrz ę
tu oko ł o po ł udnia,
je ś li uznam, ż e
si ę starasz, to mo ż e
dam ci wody” - rzuciwszy t ę
obietnic ę , która mia ł a
bardziej udr ę czy ć ,
ni ż zmotywowa ć
niewolnika, Nubijczyk ruszy ł
w swoj ą stron ę .

Do
oczyszczenia pozosta ł a
oko ł o po ł owa
wyznaczonego odcinka, ale praca posuwa ł a
si ę wolniej. Nefer nabra ł
wprawdzie do ś wiadczenia,
jak pos ł ugiwa ć
si ę ł opat ą
pomimo skutych r ą k, by ł
jednak zm ę czony i
os ł abiony. Trudno mu by ł o
nawet przywo ł a ć
wizje Najwspanialszej, czym pociesza ł
si ę poprzedniego dnia.
Pojawia ł y si ę
obrazy Ahmesa i jego piwa, co i tak by ł o
lepsze do natr ę tnych
my ś li o skaza ń cach
umieraj ą cych z pragnienia
na Placu Ś mierci. Z
wysi ł kiem zdo ł a ł
wytrwa ć przy
postanowieniu nie picia ohydnej, ś mierdz ą cej
wody, w której sta ł . Z
ka ż d ą
kolejn ą chwil ą
by ł o to trudniejsze,
podczas gdy s ł o ń ce
w ę drowa ł o
po niebosk ł onie i
przypieka ł o coraz
mocniej. Nie liczy ł
zbytnio na spe ł nienie
obietnicy nadzorcy, tote ż
nie zdziwi ł si ę ,
gdy ten przyszed ł sporo
przed po ł udniem, gdy do
oczyszczenia zosta ł o
jeszcze oko ł o 15-20
kroków kana ł u.

„Nie
nad ąż asz, psie” -
rzuci ł Nubijczyk. - „Nie
zas ł u ż y ł e ś
na wod ę .”

Ostentacyjnie
si ę gn ął
po przytroczony do pasa buk ł ak
i upi ł kilka ł yków.
Nefer, zdaj ą c sobie
spraw ę z bezowocno ś ci
wszelkich b ł aga ń ,
nie zni ż y ł
si ę do pró ś b.
Wyra ź nie zawiedziony,
nadzorca smagn ął go raz
i drugi biczem, po czym szcz ęś liwie
odszed ł . To drobne
zwyci ę stwo, chocia ż
okupione bólem i narastaj ą cym
pragnieniem, podnios ł o
kap ł ana na duchu. Przez
jaki ś czas pracowa ł
szybciej, chc ą c zbli ż y ć
si ę do zakr ę tu.
Potem nasz ł a go jednak
my ś l, czy nawet je ż eli
oczy ś ci kana ł ,
otrzyma jedzenie i picie. Je ś li
wrogi mu stra ż nik nadal
b ę dzie go g ł odzi ł
i odmawia ł wody, z
pewno ś ci ą
nie prze ż yje. Nie mog ł o
to by ć intencj ą
Królowej, z Jej w ł asnych
ust us ł ysza ł
obietnic ę powrotu na
dwór. Czy jednak wykonywano tu nadal rozkazy Najja ś niejszej?
By ł ju ż
teraz niemal pewien, ż e
nie. Mo ż e w takim razie
powinien spróbowa ć
ucieczki, dopóki mia ł
jeszcze jak ąś szans ę
i resztk ę si ł ?
Szybko zda ł sobie spraw ę
z bezsensowno ś ci takiej
próby. Skuty ł a ń cuchami,
nie uciek ł by daleko.
Zreszt ą nie przypadkiem
jako miejsce zsy ł ki
wybrano folwark usytuowany nad poprowadzonym na pustyni ę
kana ł em. Jedyna droga
prowadzi ł a st ą d
wzd ł u ż
tego cieku wodnego, piesza ucieczka na bezwodne pustkowie równa ł a
si ę wyrokowi ś mierci.
Mo ż e powinien
przynajmniej poszuka ć
gdzie ś czystej wody na
w ł asn ą
r ę k ę ?
Nie móg ł jednak opu ś ci ć
na zbyt d ł ugo przekl ę tego
kana ł u, zreszt ą
zdatna do picia woda z pewno ś ci ą
dost ę pna by ł a
tylko w studni lub zbiorniku przy zabudowaniach folwarku.
Przynajmniej on sam tak by to urz ą dzi ł .
Popo ł udnie mija ł o
powoli.

Nieweso ł e
rozmy ś lania Nefera
przerwa ł o niespodziewanie
parskanie koni i skrzypienie kó ł .
Drog ą pomi ę dzy
palmami przeciska ł si ę
rydwan bojowy, powo ż ony
przez Harfana. Wojownik wyposa ż ony
by ł w pe ł en
rynsztunek my ś liwski,
uzbrojony w oszczep, ł uk
i krótki sztylet. Zatrzyma ł
zaprz ę g przy brzegu
kana ł u i przygl ą da ł
si ę d ł u ż sz ą
chwil ę ub ł oconemu
niewolnikowi.

„Czego
on tu szuka? Przyjecha ł ,
aby ze mnie drwi ć ? Nadal
pragnie zemsty?” - Przemkn ęł o
kap ł anowi przez g ł ow ę .

Libijczyk
zr ę cznie zeskoczy ł
na ziemi ę .

„A
wi ę c to tutaj trafi ł e ś ”
- rzuci ł . - „Wy ł a ź
z tej dziury.”

„Musz ę
przed wieczorem doko ń czy ć
oczyszczanie kana ł u,
Panie. Inaczej nie dostan ę
jedzenia i wody.”

„Nic
mnie to nie obchodzi. Ś miesz
mi si ę sprzeciwia ć ,
niewolniku?” - Harfan si ę gn ął
po przytroczony do pasa bicz. Po chwili opanowa ł
jednak atak gniewu. - „Chc ę
z tob ą porozmawia ć ,
a nie mam zamiaru krzycze ć .
Wy ł a ź .”

Nefer
z pewnym trudem wygramoli ł
si ę na brzeg. Libijczyk
przyjrza ł mu si ę
dok ł adniej, po czym, ku
zdumieniu kap ł ana,
si ę gn ął
za pazuch ę i poda ł
j ę czmienny placek.

„Jedz,
nie chc ę , ż eby ś
by ł z mojego powodu
stratny.”

Przyj ął
ten skarb z najwi ę kszym
szacunkiem. Mia ł okazj ę
przekona ć si ę ,
ż e jego wcze ś niejsza
nienawi ść do
j ę czmiennych placków
by ł a wobec nich wielce
niesprawiedliwa. Co wi ę cej,
Harfan - widz ą c, ż e
Nefer ma problemy z wsuni ę ciem
twardego jak kamie ń
wypieku w spierzchni ę te
usta - podsun ął mu tak ż e
odpi ę ty od pasa buk ł ak.
Woda, chocia ż ciep ł a,
smakowa ł a jak
najwspanialszy nektar.

„Dzi ę kuj ę ,
Panie. Dzielisz si ę
chlebem i wod ą z
niewolnikiem? Ty, wojownik Królewskiej Gwardii?” - Nie potrafi ł
powstrzyma ć si ę
przed t ą uwag ą .

„Nawet
wrogów zabijam moim oszczepem, ale nie g ł odz ę ”
- burkn ął Harfan. - „A
widz ę , ż e
potrzebowa ł e ś
tego placka i wody. Przyjecha ł em
zreszt ą w innej sprawie.
Chcia ł em wyrazi ć
uznanie dla twojej odwagi.”

„O
niewolniku, który upokorzy ł
pewnego ksi ę cia, mówi
ca ł y Pa ł ac.
To wymaga ł o odwagi.
Jeste ś co prawda nikim,
ale mieli ś my okazj ę
skrzy ż owa ć
oszczepy. Wiedz, ż e twoja
krew nie ubrudzi mojego ostrza, gdy ci ę
zabij ę . Uzna ł em,
ż e powinienem ci to
powiedzie ć .”

„Chcesz
mnie zabi ć tu i teraz,
Panie?”

„Nie,
jeste ś skuty i zbyt
os ł abiony. Zreszt ą
nadal jeste ś
ż ó ł todziobem...
Poczekam, a ż czego ś
si ę nauczysz.”

„To
bardzo wspania ł omy ś lne
z twojej strony, Panie.”

Harfan
nie zauwa ż y ł
albo zignorowa ł ironi ę .

„Jestem
prostym wojownikiem i nie znam si ę
na dworskich zawi ł o ś ciach.
Oceni ł em ci ę
po obro ż y na szyi.
Przyznaj ę , ż e
si ę pomyli ł em.
Masz odwag ę , a walka z
tob ą nie przynios ł a
mi ujmy.”

„To
szlachetne s ł owa, Panie.
Ja... wtedy, w ostatnim starciu, walczy ł em
nieczysto. Chcia ł em
wygra ć za wszelk ą
cen ę , po tych wszystkich
razach, gdy wyl ą dowa ł em
na piasku.”

„Chcia ł e ś
popisa ć si ę
przed Królow ą Amaktaris,
Oby Ż y ł a
i W ł ada ł a
Wiecznie” - to nie by ł o
pytanie.

„To
prawda, Panie. Upokarza ł o
mnie to, ż e pomiata ł e ś
mn ą w Jej obecno ś ci.”

„To
nawet zabawne. Najdostojniejsza od lat przysy ł a
swoich osobistych niewolników na plac, by dostawali w skór ę .
A tu prosz ę , jeden z nich
pokona ł mnie, najlepszego
oszczepnika w Gwardii. A i Ona mia ł a
spore problemy...”

„Dobrze
wiesz, ż e to ostatnie
by ł o przypadkiem, Panie”
- odda ł pusty buk ł ak.

„Przypadek
nie przypadek. Królowa Amaktaris nie przegrywa z byle kim, a ju ż
z pewno ś ci ą
nie z niewolnikiem” - przyjrza ł
si ę n ę dznej
kondycji skutego, wyczerpanego Nefera. - „Ale to nie z tego powodu
jeste ś tutaj, w takim
stanie. Ona z pewno ś ci ą
nie nakaza ł a, aby ci ę
g ł odzi ć ,
tylko dlatego, ż e nie
zdo ł a ł a
wygra ć na placu ć wicze ń .
Chocia ż Jej rozkazy
potrafi ą by ć
bardzo dziwne...” - doda ł ,
jakby do siebie. - „No, czas na mnie, mam nadziej ę ,
ż e wyjdziesz z tej
dziury, tak, ż ebym móg ł
ci ę zabi ć ,
skoro z ł o ż y ł em
tak ą przysi ę g ę .”

Nie
czekaj ą c na po ż egnanie
czy podzi ę kowania ze
strony Nefera, wskoczy ł
na rydwan, zr ę cznie
zawróci ł zaprz ę g
i znikn ął po chwili
mi ę dzy palmami.
Wzmocniony na ciele i duchu, kap ł an
wróci ł do pracy.
Wszystkiego móg ł si ę
spodziewa ć , ale nie
przyjacielskich niemal odwiedzin Harfana. I tego, ż e
wojownik nie tylko w ł a ś ciwie
go przeprosi ł , ale na
dodatek podzieli ł si ę
chlebem i wod ą . Z nim,
pogardzanym uprzednio niewolnikiem.

„Czy
to Najja ś niejsza wyda ł a
mu takie polecenie?” - Przemkn ęł o
przez g ł ow ę
Nefera. Ostatnie s ł owa
wojownika mog ł y to
sugerowa ć . Odrzuci ł
jednak to przypuszczenie. Bezpo ś redni
rozkaz Królowej sprawi ł by
mo ż e, ż e
Harfan da ł by mu je ść
i pi ć , ale Ona niemal na
pewno nie wiedzia ł a, co
dzieje si ę z Jej
niewolnikiem zes ł anym do
pracy na folwarku. S ł owa
Libijczyka utwierdzi ł y
Nefera w tym przekonaniu. W takim razie, wojownik przyby ł
tu z w ł asnej inicjatywy i
sam z siebie okaza ł mu...
w ł a ś ciwie
przyja źń . Pomimo
zapowiedzi, ż e planuje go
kiedy ś zabi ć .
Tym akurat nie zamierza ł
si ę jednak teraz martwi ć .
Cieszy ł si ę
z wody i j ę czmiennego
placka, oraz z tego, ż e
do zakr ę tu by ł o
ju ż coraz bli ż ej.

Spodziewa ł
si ę , ż e
Tahar - podobnie jak w po ł udnie
- zjawi si ę szybko, by
móc uzna ć , ż e
niewolnik nie zd ąż y ł
oczy ś ci ć
kana ł u. Przez d ł ugi
czas nikt jednak nie przychodzi ł .
Dzi ę ki temu zdo ł a ł
sko ń czy ć
prac ę . Wyrzuci ł
ostatni ą ł opat ę
mu ł u, opar ł
si ę ci ęż ko
na trzonku i po prostu sta ł .
Osi ą gn ął
cel, do którego d ąż y ł
wytrwale od dwóch dni. Co teraz? Przysz ł o
mu czeka ć nadspodziewanie
d ł ugo. Dopiero gdy
zapada ł ju ż
zmrok, pojawi ł si ę
nadzorca. Ku zdumieniu Nefera, nie by ł
to Tahar, ale jaki ś inny
stra ż nik. Oboj ę tnie
poleci ł niewolnikowi
wyj ść z kana ł u
i bez specjalnej z ł o ś liwo ś ci
poprowadzi ł ku
zabudowaniom folwarku. Panowa ł
tam normalny, wieczorny ruch. Tym razem kap ł anowi
pozwolono si ę wreszcie
napi ć z koryta czystej
wody. Pomimo opró ż nienia
buk ł aka Harfana, nadal
by ł spragniony i pi ł
chciwie. Otrzyma ł te ż
przydzia ł owy, j ę czmienny
placek. Zawiera ł
wyczuwalnie wi ę cej
otr ę bów ni ż
placek Harfana, ale i tak smakowa ł
cudownie. Nadal nigdzie nie by ł o
wida ć Tahara. Po
uko ń czeniu kolacji Nefer
spodziewa ł si ę
zap ę dzenia do
niewolniczej zagrody, mia ł
bowiem nadziej ę , ż e
nie powróci ju ż do
wilgotnego lochu. Tymczasem spotka ł a
go niespodzianka.


„Obmyj
si ę ” - poleci ł
stra ż nik i obla ł
go dwoma wiadrami cennej wody, zaczerpni ę tej
z koryta. Nie by ł y to co
prawda luksusy, jakich kap ł an
do ś wiadcza ł
w pa ł acowej sadzawce, ale
zdo ł a ł
z grubsza oczy ś ci ć
twarz, r ę ce i nieco ju ż
poszarpan ą szat ę .
Nadzorca wskaza ł mu
nast ę pnie ów
odosobniony, wyró ż niaj ą cy
si ę bardziej wyszukan ą
architektur ą budynek.
Ruszyli ku schodom prowadz ą cym
na ganek. Stra ż nik
zapuka ł do zamkni ę tych
drzwi.

„Panie,
tak jak rozkaza ł e ś ,
przyprowadzi ł em
niewolnika.”

W
otwartych drzwiach stan ął
niezbyt postawny m ęż czyzna,
kilka lat m ł odszy od
Nefera. Ubrany w strój wykonany z dobrego materia ł u,
porz ą dny i wygodny.
Oznak ę jego pozycji, bo
by ł to zapewne rz ą dca
Pachos, stanowi ł ci ęż ki,
srebrny naszyjnik. Gdyby nie szata i srebro, wygl ą da ł by
jak typowy, przeci ę tny
mieszkaniec jakiego ś
miasta czy wioski. Odprawi ł
stra ż nika i gestem
nakaza ł Neferowi wej ść
do ś rodka. Pi ę tro
podzielone by ł o zapewne
na dwa pomieszczenia, nigdzie nie by ł o
bowiem wida ć ż adnej
maty czy ł ó ż ka,
w tylnej ś cianie
umieszczono natomiast kolejne drzwi. Nefera uderzy ł
luksus wyposa ż enia tego
pokoju. Zna ł przecie ż
ś wi ą tynne
komnaty i gabinety arcykap ł anów.
Ostatnio mia ł te ż
okazj ę bywa ć
w osobistych apartamentach Najwspanialszej. Urz ą dzenie
gabinetu Pachosa niewiele im ust ę powa ł o.
Dywany, makaty, meble z kosztownego drewna, miedziane i szklane
naczynia. Najwyra ź niej
rz ą dca Pachos lubi ł
nie tylko wino, chocia ż
aktualnie sprawia ł
wra ż enie ca ł kowicie
trze ź wego, ale tak ż e
wszelkie inne luksusy i urz ą dzi ł
sobie na tym zapad ł ym
folwarku ca ł kiem mi ł e
gniazdko. Nie brakowa ł o
nawet kompletu do gry dowódców, mo ż e
nie tak wspania ł ego jak
ten, którym grywa ł a
W ł adczyni, ale jednak
wykonanego z drewna bardzo starannie. Nefer zauwa ż y ł ,
ż e na jednej ze ś cian
zawieszono, wyró ż niaj ą c ą
si ę na tle czarnej
makaty, par ę obr ę czy
ze z ł ocistego metalu,
bardzo szczególnych obr ę czy.
Pachos dostrzeg ł utkwiony
w nich wzrok kap ł ana.

„Tak,
to te obr ę cze” -
odezwa ł si ę
lekko chrapliwym, ale przyjemnym g ł osem.
- „Jestem, a raczej by ł em,
tym, kim ty jeste ś teraz.
Osobistym niewolnikiem Jej Dostojno ś ci,
Boskiej Królowej Amaktaris Wspania ł ej,
Oby Ż y ł a
i W ł ada ł a
Wiecznie. Raczej niezwyk ł ym,
osobistym niewolnikiem. Pierwszym, którego mia ł a.
Jak si ę powodzi naszej
Pani? Czy nadal ma k ł opoty
z rozgrywk ą ?” - Wskaza ł
na komplet do gry.

„Prawd ę
mówi ą c tak, Panie.
Zbytnio ryzykuje i nara ż a
Królow ą .”

„Zawsze
taka sama” - w g ł osie
Pachosa pojawi ł a si ę
nuta... czy ż by zazdro ś ci
wobec Nefera? - „Na szcz ęś cie,
s ą tacy, którzy czuwaj ą ,
by usuwa ć ciernie spod
Jej stóp. Ale wró ć my do
ciebie” - urwa ł ,
przerywaj ą c w zarodku
wszelkie pytania Nefera.

„Siadaj
i jedz” - wskaza ł na
zastawiony do ść bogato
stó ł . - „Nie mog ę
ci ę jeszcze rozku ć ,
ale powiniene ś sobie
poradzi ć . Mog ę
natomiast zaproponowa ć ci
wino.”

Na
stole, obok talerzy z mi ę sem,
serem, chlebem i owocami, umieszczono te ż
sporych rozmiarów dzban.

„Wola ł bym
piwo, Panie” - zaryzykowa ł
Nefer. Nie wzbudzi ł
jednak gniewu Pachosa.

„Nie
mam piwa, a nie chc ę po
nie posy ł a ć .
Wszyscy wiedz ą , ż e
lubi ę wino” -
zabrzmia ł o to niemal jak
usprawiedliwienie. - „Jedz.”

Pozwoli ł ,
by niewolnik zaspokoi ł
g ł ód. O wiele bardziej
kap ł an ł akn ął
jednak w tej chwili informacji.

„Podobno
jeste ś tu ju ż
od wczoraj i prze ż y ł e ś
ci ęż kie chwile?”

„Pracowa ł em
dwa dni w kanale, bez jedzenia i wody” - nie widzia ł
powodu, by temu zaprzeczy ć .

„Tak
si ę z ł o ż y ł o,
ż e nie by ł o
mnie, gdy ci ę
przywieziono” - Nefer pomin ął
milczeniem to oczywiste rozmini ę cie
si ę z prawd ą .
- „A list w twojej sprawie” - wskaza ł
na odpiecz ę towany zwój
- „trafi ł do moich r ą k
dopiero dzisiaj.”

A
wi ę c podejrzenia Nefera
by ł y s ł uszne,
nadzorca celowo nie przekaza ł
pisma, by móc go dr ę czy ć .
Co na to jego zwierzchnik? Jak si ę
okaza ł o, w ł a ś ciwie
nic.

„Pewien
gwardzista zawiadomi ł
mnie niedawno o twojej obecno ś ci,
ale nie mog ł em odwo ł a ć
wcze ś niejszych rozkazów
Tahara. Takie podrywanie autorytetu zawsze jest niedobre, chyba to
rozumiesz? Nakaza ł em
jednak, by post ę py twojej
pracy sprawdzi ł kto ś
inny, jak najpó ź niej.
Chyba zd ąż y ł e ś
z oczyszczeniem kana ł u?”

„A
co z twoim autorytetem, Panie?” - Pomy ś la ł
Nefer, milcz ą c. Pachos
najwyra ź niej niezbyt
dobrze radzi ł sobie z
zarz ą dem folwarku.
Sprawia ł zreszt ą
wra ż enie, jak gdyby
niewiele go to obchodzi ł o,
bo ma wa ż niejsze sprawy
na g ł owie. Istotniejsza
by ł a nowina, ż e
to Harfan upomnia ł si ę
o niego i, by ć mo ż e,
uratowa ł mu w ten sposób
ż ycie.

„Najwspanialsza
i Najpi ę kniejsza z Bogi ń
pisze tu, ż e masz pozna ć
prac ę rolników, nauczy ć
si ę szacunku dla lepszych
od siebie oraz ujrze ć ,
jak ż yje lud pod Jej
panowaniem. Potem wezwie ci ę
do Pa ł acu” - czy ż by
znowu nuta zazdro ś ci w
g ł osie Pachosa? -
„Podobno by ł e ś
kim ś wa ż nym,
zanim trafi ł e ś
na s ł u ż b ę
u Ś wietlistej Pani?”

„Nasza
Pani jest zbyt ł askawa.
Pochodz ę z g łę bokiej
prowincji, z Abydos” - skoro Najznakomitsza nie uzna ł a
za stosowne poinformowa ć
Pachosa o kap ł a ń skiej
przesz ł o ś ci
Nefera, on sam tak ż e nie
zamierza ł dzieli ć
si ę t ą
wiadomo ś ci ą
z gadatliwym rz ą dc ą .
Niech wystarczy mu to, co znalaz ł
w li ś cie.

„Jutro
przenios ę ci ę
do pracy przy ż urawiu.
B ę dziesz nadal skuty, ale
dostaniesz normalne racje wody i chleba. Po kilku dniach pójdziesz
na pola, pracowa ć przy
ż niwach. Tego nadzorc ę ,
Tahara, po ś l ę
z transportem ziarna, który ł odzie
zabior ą rano do
pa ł acowych spichrzów.
Powiniene ś mie ć
kilka dni spokoju. Tutaj nie b ę d ę
ci ę wi ę cej
wzywa ł , aby nie wzbudza ć
uwagi. Korzystaj wi ę c
teraz i jedz.”

Nefer
pomy ś la ł ,
ż e wyjazd do Stolicy to
ż adna kara wobec
samowolnego zatajenia pisma Królowej. Utwierdzi ł
si ę w przekonaniu, ż e
Pachos nie panuje nad podw ł adnymi.
Nie zamierza ł go jednak
dra ż ni ć
swymi uwagami. Postanowi ł
raczej wykorzysta ć to, ż e
rz ą dca wypi ł
w mi ę dzyczasie dwa
puchary wina, którego wcale nie rozcie ń cza ł
wod ą , i poci ą gn ąć
za j ę zyk.

„Kim
jeste ś , Panie? Jak
zosta ł e ś
osobistym niewolnikiem Najja ś niejszej
i dlaczego trafi ł e ś
tutaj?”

„To
ostatnie pewnie najbardziej ci ę
ciekawi? Co dzieje si ę z
niewolnikami Boskiej Pani, gdy zako ń cz ą
s ł u ż b ę
przy Jej Osobie? Jeste ś my
pionkami, którymi gra na swojej planszy, a jest ni ą
ca ł y Kraj. Wybiera nas,
uczy, a potem umieszcza tam, gdzie najbardziej mo ż emy
si ę przyda ć .
Mnie przygotowywa ł a przez
rok. Teraz zajmuj ę si ę
pewnymi Jej przedsi ę wzi ę ciami,
ale to nie twoja sprawa.”

„Je ś li
chcesz us ł ysze ć
moj ą histori ę ,
najpierw sam odpowiedz na to pytanie” - Pachos wcale nie by ł
taki g ł upi, jak Nefer
zacz ął ju ż
podejrzewa ć .

„Pisa ł em
wiersze, w których s ł awi ł em
Jej urod ę . Bardzo ś mia ł e
wiersze” - pomimo za ż enowania,
postanowi ł jednak mówi ć .
Bardzo chcia ł si ę
czego ś dowiedzie ć .
- „Kto ś na mnie
doniós ł , zosta ł em
aresztowany i przewieziony do Stolicy. Spodziewa ł em
si ę surowej kary, ale Ona
najpierw skaza ł a mnie na
sprzeda ż w niewol ę ,
by potem kupi ć na targu i

Dwa kutasy dla seksownej włoskiej niuni
Ciężarna matka bawi się dildo
Daj mi więcej kutasa!

Report Page