Jeane w akcji

Jeane w akcji




🔞 KLIKNIJ TUTAJ, ABY UZYSKAĆ WIĘCEJ INFORMACJI 👈🏻👈🏻👈🏻

































Jeane w akcji

Motyw Eteryczny. Obsługiwane przez usługę Blogger .



Autorem opracowania jest: Adrianna Strużyńska .

„Dżu­ma” to po­wieść Al­ber­ta Ca­mu­sa wy­da­na w 1947 roku. Przed­sta­wia epi­de­mię ty­tu­ło­wej dżu­my, któ­ra wy­bu­chła w al­gier­skim mie­ście Oran. Prze­sła­nie utwo­ru jest jed­nak uni­wer­sal­ne i uka­zu­je zróż­ni­co­wa­ne po­sta­wy lu­dzi wo­bec sze­ro­ko po­ję­te­go zła.
Ak­cja po­wie­ści roz­gry­wa się w mieście Oran w Algierii . Mia­sto znaj­do­wa­ło się wte­dy pod fran­cu­skim pro­tek­to­ra­tem. Czas ak­cji to lata 40. XX wie­ku, cho­ciaż au­tor nie po­da­je kon­kret­nej daty. Ostat­nią cy­frę roku za­stę­pu­je krop­ka (rok 194.). Oran był po­ło­żo­ny w pięk­nym miej­scu nad mo­rzem, ale samo mia­sto było dość brzyd­kie. Bra­ko­wa­ło zie­le­ni, je­sie­nią uli­ce były peł­ne bło­ta, a la­tem pa­no­wa­ły upa­ły. W mie­ście znaj­do­wa­ło się kino i kil­ka ka­wiar­ni, ale miesz­kań­cy z nich nie ko­rzy­sta­li, po­nie­waż byli zajęci pracą . Więk­szość z nich zaj­mo­wa­ła się han­dlem. Życie w Ora­nie nie było pro­ste. Pra­co­ho­lizm miesz­kań­ców spra­wiał, że roz­pa­da­ły się wię­zi mię­dzy­ludz­kie. Nie opie­ko­wa­no się umie­ra­ją­cy­mi, a związ­ki po­wsta­wa­ły przy­pad­ko­wo i bez głęb­szych uczuć.
W po­ło­wie kwiet­nia, w mie­ście roz­po­czę­ła się plaga martwych szczurów . Przy­by­wa­ło ich z każ­dym dniem. Dok­tor Bernard Rieux po­cząt­ko­wo nie zwra­cał na to uwa­gi, po­nie­waż jego chora żona wyjeżdżała do sanatorium . Nie­dłu­go po wy­jeź­dzie żony, do Rieux przy­je­cha­ła jego mat­ka, aby za­jąć się do­mem. Na uli­cach Ora­nu znaj­do­wa­no ty­sią­ce mar­twych szczu­rów. Pre­fek­tu­ra przy­wią­zy­wa­ła więk­szą wagę do usu­wa­nia ich ciał, niż po­szu­ki­wa­nia przy­czy­ny ta­kie­go sta­nu rze­czy.
Nie­ste­ty, nie­dłu­go po szczu­rach, za­czę­li cho­ro­wać i umie­rać też lu­dzie. Pierw­szą z ofiar, któ­rą opie­ko­wał się dok­tor Rieux, był dozorca Michel . Cho­ro­ba ob­ja­wia­ła się bó­lem szyi, pa­chwin i pach, go­rącz­ką, wy­mio­ta­mi i czar­ny­mi pla­ma­mi na cie­le. Cho­rzy umie­ra­li w mę­czar­niach. Dok­tor Rieux i inny le­karz - Ca­stel do­szli do wnio­sku, że w mie­ście roz­po­czę­ła się epidemia dżumy . Wła­dze Ora­nu po­cząt­ko­wo nie trak­to­wa­ły ich słów po­waż­nie i od­ma­wia­ły pod­ję­cia zde­cy­do­wa­nych kro­ków. Dok­tor Rieux ape­lo­wał o wpro­wa­dze­nie sta­nu wy­jąt­ko­we­go, za­cho­wy­wa­nie hi­gie­ny oraz wszel­kich środ­ków bez­pie­czeń­stwa. Licz­ba ofiar szyb­ko ro­sła, dla­te­go pre­fek­tu­ra mu­sia­ła do­pu­ścić do sie­bie myśl o epi­de­mii śmier­tel­nej cho­ro­by. Za­pa­dła de­cy­zja o zamknięciu miasta .
Izo­la­cja zna­czą­co zmie­ni­ła ży­cie miesz­kań­ców mia­sta. Handel zamarł , po­nie­waż za­wie­szo­no po­łą­cze­nia lot­ni­cze, mor­skie i ko­le­jo­we. Za­czę­ło bra­ko­wać to­wa­ru w skle­pach. Miesz­kań­cy mie­li wię­cej cza­su wol­ne­go, któ­ry czę­sto spę­dza­li na za­ba­wie w ka­wiar­niach i re­stau­ra­cjach. Za­mknię­cie bram do­pro­wa­dzi­ło do roz­dzie­le­nia wie­lu ro­dzin i za­ko­cha­nych par. Po­dob­ny los spo­tkał Raymonda Ramberta, paryskiego dziennikarza , któ­ry przy­był do mia­sta, żeby przy­go­to­wać ar­ty­kuł o ży­ciu al­gier­skich Ara­bów. Ro­bił wszyst­ko, żeby opu­ścić Oran i wró­cić do Pa­ry­ża, gdzie cze­ka­ła na nie­go żona. Z cza­sem po­sta­no­wił jed­nak przy­łą­czyć się do miej­sco­wych i za­czął pra­co­wać w utwo­rzo­nych do wal­ki z epi­de­mią for­ma­cji sa­ni­tar­nych. Gdy nada­rzy­ła się oka­zja uciecz­ki, zde­cy­do­wał że zo­sta­nie w Ora­nie do koń­ca.
Dok­tor Rieux nie usta­wał w nie­rów­nej wal­ce z epi­de­mią. Bo­la­ło go, że nie jest w sta­nie po­móc pa­cjen­tom, a je­dy­nie sta­wia dia­gno­zę i opie­ku­je się nimi w ostat­nich dniach ży­cia. Nie był osa­mot­nio­ny w swo­ich dzia­ła­niach. W for­ma­cjach sa­ni­tar­nych, oprócz Ram­ber­ta, udzie­la­li się też Jean Tarrou i Joseph Grand . Grand był męż­czy­zną w po­de­szłym wie­ku, ni­sko po­sta­wio­nym pra­cow­ni­kiem me­ro­stwa. Nie po­tra­fił sku­tecz­nie zwró­cić się z proś­bą o pod­wyż­kę lub awans. Jo­seph miał żonę - Jeanne . Ko­bie­ta opu­ści­ła go po wie­lu la­tach, po­nie­waż prze­stał oka­zy­wać jej uczu­cia. Grand nie mógł się z tym po­go­dzić i chciał na­pi­sać do żony list, ale nie mógł do­brać od­po­wied­nich słów. Grand od dłu­gie­go cza­su pracował nad książką . Chciał, żeby była ide­al­na, dla­te­go nie­ustan­nie po­pra­wiał pierw­sze zda­nie. Jean Tar­rou był nowy w mieście . Nikt nie wie­dział, dla­cze­go po­ja­wił się w Ora­nie. Prze­by­wał tam za­le­d­wie od kil­ku ty­go­dni. Tar­rou chęt­nie ob­ser­wo­wał ży­cie miesz­kań­ców mia­sta i opi­sy­wał je w swo­ich no­tat­kach. Jean szcze­rze za­przy­jaź­nił się z dok­to­rem Rieux.
Nie wszy­scy byli prze­ra­że­ni roz­wo­jem epi­de­mii. Wy­jąt­kiem był tajemniczy sprzedawca win, Cottard . Męż­czy­zna cie­szył się z ro­sną­cej licz­by ofiar. Miał za sobą pró­bę sa­mo­bój­czą, po­nie­waż był uwi­kła­ny w prze­stęp­stwa i oba­wiał się, że trafi do więzienia . Cha­os wy­wo­ła­ny epi­de­mią dżu­my był mu na rękę. Wie­dział, że pra­cow­ni­cy wy­mia­ru spra­wie­dli­wo­ści mają inne obo­wiąz­ki, dla­te­go nie szu­ka­ją prze­stęp­ców. Cot­tard za­ra­biał też na szmu­glo­wa­niu to­wa­rów i lu­dzi przez bra­my mia­sta. Od­mó­wił do­łą­cze­nia do od­dzia­łów sa­ni­tar­nych, po­nie­waż nie za­le­ża­ło mu na szyb­kim za­koń­cze­niu epi­de­mii. Jesz­cze inne po­dej­ście do epi­de­mii miał jezuita, ojciec Paneloux . Dżu­ma spra­wi­ła, że miesz­kań­cy Ora­nu za­in­te­re­so­wa­li się du­cho­wo­ścią. Fre­kwen­cja pod­czas ka­zań ojca Pa­ne­lo­ux zna­czą­co wzro­sła. Je­zu­ita miał kon­tro­wer­syj­ne po­glą­dy - uwa­żał, że mieszkańcy Oranu zasłużyli na dżumę , po­nie­waż od­su­nę­li się od Boga.
W sierp­niu, epi­de­mia osią­gnę­ła apo­geum. Zmar­łych wciąż przy­by­wa­ło. W mie­ście za­czę­ły po­wsta­wać stacje kwarantanny , w któ­rych prze­by­wa­ły ro­dzi­ny cho­rych. Pre­fek­tu­ra zde­cy­do­wa­ła, że straż­ni­cy mogą strze­lać do osób, pró­bu­ją­cych prze­kro­czyć bra­mę. W mie­ście szy­ko­wał się bunt, ale stłu­mi­ła go ro­sną­ca licz­ba za­ka­żeń. Pre­fek­tu­ra sta­ra­ła się też przyspieszyć pochówek zmarłych . Wszel­kie for­mal­no­ści zo­sta­ły ogra­ni­czo­ne do mi­ni­mum. W po­grze­bach nie mo­gły uczest­ni­czyć ro­dzi­ny, a w koń­cu za­czę­to grze­bać zmar­łych w ma­so­wych gro­bach. Gra­ba­rze i sa­ni­ta­riu­sze czę­sto cho­ro­wa­li, ale bez­ro­bo­cie spra­wi­ło, że nie bra­ko­wa­ło chęt­nych. W koń­cu, pre­fek­tu­ra wpa­dła na po­mysł palenia zwłok w krematoriach .
Dok­tor Ca­stel pra­co­wał nad serum przeciwko dżumie . Pierw­szym pa­cjen­tem, któ­re­mu je po­da­no, był sy­nek sę­dzie­go śled­cze­go Otho­na. Nie­ste­ty, mały Filip zmarł . Śmierć dziec­ka wstrzą­snę­ła dok­to­rem Rieux, ale też oj­cem Pa­ne­lo­ux, któ­ry rów­nież do­łą­czył do for­ma­cji sa­ni­tar­nych. Je­zu­ita zmie­nił swo­je po­glą­dy na te­mat epi­de­mii. Nie­dłu­go póź­niej, rów­nież za­cho­ro­wał i zmarł. Zachorował również Grand . Po­zwo­lił na prze­czy­ta­nie swo­jej książ­ki. Oka­za­ło się, że wszyst­kie stro­ny są za­pi­sa­ne tym sa­mym zda­niem w róż­nych wer­sjach. Dok­tor Rieux po­dał cho­re­mu se­rum Ca­ste­la. Ku za­sko­cze­niu wszyst­kich, Grand wyzdrowiał . Licz­ba ofiar za­czę­ła spa­dać. Jed­ną z ostat­nich ofiar był sę­dzia Othon. Na uli­cach po­now­nie po­ja­wi­ły się szczu­ry, tym ra­zem zdro­we. W oko­li­cach Bo­że­go Na­ro­dze­nia, moż­na było już mó­wić o wy­ga­sa­niu epi­de­mii. Wła­śnie wte­dy, zachorował Jean Tarrou . Ku roz­pa­czy dok­to­ra Rieux, Tarrou zmarł . Nie­dłu­go póź­niej, Rieux otrzymał telegram o śmierci żony . Stra­ta dwóch bli­skich osób bar­dzo nim wstrzą­snę­ła.
Ko­niec epi­de­mii do­pro­wa­dził Cot­tar­da do sza­leń­stwa. Męż­czy­zna za­ba­ry­ka­do­wał się w miesz­ka­niu i zaczął strzelać do przechodniów . Zo­stał za­trzy­ma­ny przez po­li­cję. Po otwar­ciu bram, do Ora­nu przybyła żona Ramberta . Grand wró­cił do pra­cy nad książ­ką. Dok­tor Rieux stwier­dził, że bak­cyl dżu­my ni­g­dy nie od­cho­dzi, ale po­zo­sta­je uśpio­ny.
Rozdział I. Ak­cja roz­gry­wa się w 194. roku w al­gier­skim mie­ście Oran, któ­re znaj­do­wa­ło się wów­czas pod pro­tek­tu­rą fran­cu­ską. Miesz­kań­cy mia­sta żyli głów­nie z han­dlu, a ich ży­cie wy­peł­nia­ła pra­ca. W Ora­nie bra­ko­wa­ło zie­le­ni, prak­tycz­nie przez cały rok pa­no­wa­ła mę­czą­ca po­go­da. Han­dla­rzom bra­ko­wa­ło cza­su na roz­ryw­ki. Wy­cho­dzi­li głów­nie do kina, ka­wiar­ni i na pla­żę. Miesz­kań­cy Ora­nu pracowali od rana do nocy . Bra­ko­wa­ło im cza­su na uczu­cia, dla­te­go czę­sto two­rzy­li przy­pad­ko­we związ­ki po­zba­wio­ne mi­ło­ści. Nikt nie opie­ko­wał się cho­ry­mi, któ­rzy czę­sto umie­ra­li w nie­ludz­kich wa­run­kach. Oran był jed­nak po­ło­żo­ny na pła­sko­wy­żu nad za­to­ką, co zde­cy­do­wa­nie uprzy­jem­nia­ło ży­cie w mie­ście. O wy­da­rze­niach opo­wia­da anonimowy narrator . Na­zy­wa sie­bie hi­sto­ry­kiem i opie­ra się na re­la­cjach miesz­kań­ców Ora­nu oraz wła­snych za­pi­skach.
Ak­cja roz­po­czy­na się 16 kwietnia roku 194.. Dok­tor Ber­nard Rieux zauważył martwego szczura . Po­in­for­mo­wał o tym do­zor­cę Mi­che­la. Ten jed­nak nie po­trak­to­wał go po­waż­nie, po­nie­waż był prze­ko­na­ny, że w domu nie ma szczu­rów. Tego sa­me­go dnia, Rieux zo­ba­czył jed­nak ko­lej­ne­go umie­ra­ją­ce­go szczu­ra. Żona le­ka­rza ko­lej­ne­go dnia mia­ła wy­je­chać do uzdro­wi­ska, po­nie­waż była cięż­ko cho­ra. Na­stęp­ne­go dnia, do­zor­ca Mi­chel skar­żył się, że ktoś pod­rzu­ca mar­twe, za­krwa­wio­ne szczu­ry na ko­ry­tarz. Dok­tor udał się do pa­cjen­tów, za­miesz­ku­ją­cych ubo­gą dziel­ni­cę. Wi­dział ko­lej­ne mar­twe szczu­ry. Jego pa­cjent, sta­ry Hisz­pan, po­twier­dził że mar­twe zwie­rzę­ta są wszę­dzie. Był prze­ko­na­ny, że przy­czy­ną jest głód. Rieux otrzy­mał te­le­gram od swo­jej mat­ki, któ­ra mia­ła się za­jąć się do­mem pod nie­obec­ność jego żony. Dok­tor od­wiózł żonę na dwo­rzec i czu­le się z nią po­że­gnał. Ko­bie­ta od­je­cha­ła z pła­czem. Rieux spo­tkał sę­dzie­go Otho­na, któ­ry ra­zem z syn­kiem cze­kał na po­wrót żony. Męż­czyź­ni zo­ba­czy­li czło­wie­ka z klat­ką peł­ną mar­twych szczu­rów.
Po po­łu­dniu, Rieux spo­tkał się z dziennikarzem Raymondem Rambertem . Był to wy­słan­nik pa­ry­skiej ga­ze­ty, któ­ry miał stwo­rzyć re­por­taż na te­mat ży­cia al­gier­skich Ara­bów. Rieux nie chciał jed­nak udzie­lić żad­nych in­for­ma­cji, po­nie­waż Ram­bert przy­znał, że wy­daw­ca nie po­zwa­la mu pi­sać ca­łej praw­dy. Dok­tor stwier­dził, że lep­szym te­ma­tem dla dzien­ni­ka­rza będą mar­twe szczu­ry na uli­cy. Po sie­dem­na­stej, Rieux udał się na ko­lej­ny ob­chód mia­sta. Spo­tkał Jeana Tarrou , któ­ry rów­nież był za­nie­po­ko­jo­ny obec­no­ścią umie­ra­ją­cych szczu­rów w ca­łym mie­ście. Ta sy­tu­acja za­sta­na­wia­ła rów­nież do­zor­cę Mi­che­la.
Osiem­na­ste­go kwiet­nia, Rieux odebrał z dworca swoją matkę . Mi­chel ża­lił się na co­raz więk­szą licz­bę mar­twych szczu­rów, ale mat­ka le­ka­rza się tym nie prze­ję­ła. Rieux skon­tak­to­wał się z pa­nem Mer­cie­rem, dy­rek­to­rem miej­skiej służ­by od­szczu­rza­nia mia­sta. Męż­czy­zna obie­cał, że zaj­mie się spra­wą. W mie­ście po­ja­wia­ły się ty­sią­ce mar­twych szczu­rów, czym za­in­te­re­so­wa­ła się pra­sa wie­czor­na. Za­rząd miej­ski pa­lił mar­twe zwie­rzę­ta, ale po­ja­wia­ło się ich co­raz wię­cej. Tyl­ko dwu­dzie­ste­go pią­te­go kwiet­nia spa­lo­no sześć ty­się­cy dwie­ście trzy­dzie­ści je­den szczu­rów. Ta licz­ba zwięk­sza­ła się z każ­dym dniem. W mie­ście za­pa­no­wał strach. W koń­cu jed­nak licz­ba umie­ra­ją­cych szczu­rów dra­stycz­nie spa­dła.
Dwu­dzie­ste­go ósme­go kwiet­nia, Rieux spotkał dozorcę Michela . Pro­wa­dził go jezuita ojciec Paneloux . Do­zor­ca był cho­ry, na­rze­kał się na ból szyi, pach i pa­chwin. Rieux zo­stał we­zwa­ny do ubo­gie­go pra­cow­ni­ka me­ro­stwa, Jo­se­pha Gran­da. Męż­czy­zna we­zwał le­ka­rza, po­nie­waż je­den z miesz­kań­ców jego ka­mie­ni­cy, Cot­tard, pró­bo­wał się po­wie­sić. Sa­mo­bój­ca był przed­sta­wi­cie­lem win­ni­cy i po­dzię­ko­wał dok­to­ro­wi za po­moc. Na­stęp­nie, Rieux udał się do Mi­che­la. Męż­czy­zna miał go­rącz­kę, wy­mio­to­wał żół­cią, a na jego cie­le po­ja­wi­ły się czar­ne pla­my. Rieux nie po­tra­fił zdia­gno­zo­wać cho­ro­by, dla­te­go za­le­cił cho­re­mu spo­ży­wa­nie du­żej ilo­ści pły­nów. Le­karz za­dzwo­nił do swo­je­go zna­jo­me­go, dok­to­ra Ri­char­da. Oka­za­ło się, że w szpi­ta­lu znaj­du­ją się pa­cjen­ci z po­dob­ny­mi ob­ja­wa­mi. Na­stęp­ne­go dnia u Mi­che­la wy­stą­pi­ła po­pra­wa. Nie­ste­ty, po po­łu­dniu ob­ja­wy po­now­nie się na­si­li­ły i Michel zmarł w karetce .
Nar­ra­tor przed­sta­wił historię Jeana Tarrou . Męż­czy­zna prze­by­wał w Ora­nie za­le­d­wie od kil­ku ty­go­dni. Pro­wa­dził szcze­gó­ło­wą kro­ni­kę. Opi­sy­wał róż­ne cie­ka­we zda­rze­nia np. za­cho­wa­nie sta­rusz­ka, któ­ry co­dzien­nie wa­bił koty, a na­stęp­nie pluł na nie z bal­ko­nu. Koty prze­sta­ły się jed­nak po­ja­wiać, za­ję­te mar­twy­mi szczu­ra­mi.
Ko­lej­ni pa­cjen­ci za­czę­li umie­rać na ta­jem­ni­czą go­rącz­kę. Po­wie­trze w mie­ście sta­ło się cie­płe i wil­got­ne. Se­kre­tarz syn­dy­ka­tu le­ka­rzy w Ora­nie, Ri­chard, twier­dził że nie trze­ba izo­lo­wać cho­rych, po­nie­waż go­rącz­ka nie jest za­kaź­na. W ka­mie­ni­cy Cot­tar­da mia­ło miej­sce do­cho­dze­nie w spra­wie jego pró­by sa­mo­bój­czej. Cot­tard bar­dzo bał się po­li­cji. Cho­ro­wa­ło co­raz wię­cej osób, dla­te­go le­ka­rze stwier­dzi­li, że rozpoczęła się epidemia . Dok­to­ra Rieux od­wie­dził inny le­karz - Ca­stel. Męż­czyź­ni stwier­dzi­li, że ta­jem­ni­cza cho­ro­ba to dżuma , któ­rej od lat nie stwier­dza­no w kli­ma­cie umiar­ko­wa­nym. Miesz­kań­cy sta­ra­li się igno­ro­wać za­gro­że­nie i sku­piać na pra­cy. Grand na po­le­ce­nie urzę­du sta­ty­stycz­ne­go za­jął się li­cze­niem zgo­nów. To­wa­rzy­szył mu do­cho­dzą­cy do sie­bie Cot­tard. Grand udał się do domu, aby za­jąć się swo­imi spra­wa­mi, ale nie chciał zdra­dzić, czym się zaj­mu­je. Rieux po­dej­rze­wał, że Grand pi­sze książ­kę. Urzęd­nik był bar­dzo skrom­ny, pra­co­wał na ni­skim sta­no­wi­sku i na­wet nie miał od­wa­gi pro­sić o awans.
Na­stęp­ne­go dnia, ze­bra­ła się miej­ska ko­mi­sja sa­ni­tar­na. Le­ka­rze i pre­fekt mia­sta byli prze­ko­na­ni, że nie mają do czy­nie­nia z dżu­mą. Rieux prze­ko­nał jed­nak zgro­ma­dzo­nych, że nie po­win­ni sku­piać się na na­zew­nic­twie, ale po­mo­cy. Pre­fekt zgo­dził się na wpro­wa­dze­nie pro­fi­lak­ty­ki. W dro­dze po­wrot­nej Rieux zo­ba­czył umie­ra­ją­cą ko­bie­tę. Na afi­szach po­ja­wi­ły się in­for­ma­cje o ko­niecz­no­ści za­cho­wa­nia wzmo­żo­nej hi­gie­ny oraz zgła­sza­nia ob­ja­wów cho­ro­by. Grand po­wie­dział dok­to­ro­wi, że Cot­tard bar­dzo się zmie­nił i robi wszyst­ko, żeby przy­po­do­bać się miesz­kań­com Ora­nu. Rieux my­ślał, że Cot­tard boi się sa­mot­no­ści w cho­ro­bie, ale Cot­tard uwa­żał, że męż­czy­zna ma coś na su­mie­niu. Rieux za­mó­wił se­rum z Pa­ry­ża, ale miał oba­wy, że nie spraw­dzi się w wal­ce z mu­ta­cją dżu­my, któ­ra po­ja­wi­ła się w Ora­nie. Rieux spo­tkał się z Cot­tar­dem w ho­te­lo­wej re­stau­ra­cji. Męż­czy­zna wy­raź­nie oba­wiał się, że ktoś go skrzyw­dzi. Cot­tard miał na­dzie­ję, że je­śli za­cho­ru­je i tra­fi do szpi­ta­la, nie znaj­dzie go tam po­li­cja. Twier­dził też, że mia­stu po­trzeb­na jest epi­de­mia.
Ko­lej­ne­go dnia, pa­cjen­ci pod­cho­dzi­li do dok­to­ra z nie­chę­cią. W szpi­ta­lu po­ja­wi­ło się trzy­dzie­stu cho­rych. Ta licz­ba ro­sła z dnia na dzień, dla­te­go szko­łę zmie­nio­no w szpi­tal. Rieux mógł tyl­ko prze­ci­nać po­więk­szo­ne gru­czo­ły, nie był w sta­nie po­móc cho­rym. Ca­stel był prze­ko­na­ny, że że­ru­ją­ce na szczu­rach pchły roz­no­szą cho­ro­bę. Nad­cho­dzi­ła wio­sna, cho­rych i zmar­łych było co­raz wię­cej. Szpi­tal po­moc­ni­czy urzą­dzo­no rów­nież w przed­szko­lu. Pre­fekt mia­sta od­ma­wiał zde­cy­do­wa­ne­go dzia­ła­nia, po­nie­waż nie miał zgo­dy gu­ber­na­to­ra. W koń­cu, pre­fekt w koń­cu wpro­wa­dził izo­la­cję cho­rych, de­zyn­fek­cję miesz­kań i kwa­ran­tan­nę ich ro­dzin. Se­rum do­tar­ło dro­gą lot­ni­czą. Licz­ba za­ka­żeń za­czę­ła spa­dać. Nie­ste­ty, dżu­ma szyb­ko wró­ci­ła. Gu­ber­na­tor na­ka­zał zamknięcie miasta .
Rozdział II. Miesz­kań­cy mia­sta zo­sta­li roz­dzie­le­ni od swo­ich bli­skich, któ­rzy prze­by­wa­li poza Ora­nem. Za­bro­nio­no na­wet wy­sy­ła­nia li­stów. Li­nie te­le­fo­nicz­ne były prze­cią­żo­ne, dla­te­go dzwo­nić moż­na było tyl­ko w na­głych przy­pad­kach. Miesz­kań­cy ko­rzy­sta­li głów­nie z krót­kich de­pesz. Pre­fekt ze­zwo­lił na po­wrót miesz­kań­ców, któ­rzy prze­by­wa­li poza mia­stem, ale więk­szość z tego zre­zy­gno­wa­ła. Wró­ci­ła za to żona dok­to­ra Ca­ste­la, któ­ra bar­dziej bała się roz­dzie­le­nia z mę­żem niż dżu­my. Trud­na sy­tu­acja spra­wi­ła, że miesz­kań­cy Ora­nu za­czę­li do­ce­niać wię­zi mię­dzy­ludz­kie. W mie­ście za­marł han­del, do­star­cza­no wy­łącz­nie pro­duk­ty pierw­szej po­trze­by. Licz­ba zmar­łych co­raz bar­dziej ro­sła. Trze­ba było oszczę­dzać pa­li­wo, prąd i żyw­ność, dla­te­go Oran stop­nio­wo za­mie­rał. Za­my­ka­no skle­py, a przed dzia­ła­ją­cy­mi usta­wia­ły się dłu­gie ko­lej­ki. Wie­le za­kła­dów pra­cy prze­sta­ło dzia­łać. Miesz­kań­cy Ora­nu umi­la­li so­bie czas głów­nie pi­ciem al­ko­ho­lu.
Cottard zda­wał się cie­szyć z wy­bu­chu epi­de­mii. Żona dok­to­ra Rieux nie wró­ci­ła do mia­sta. Nar­ra­tor przy­ta­cza hi­sto­rię Gran­da, któ­ry po wie­lu la­tach mał­żeń­stwa zo­stał po­rzu­co­ny przez żonę, Je­anie, któ­ra uwa­ża­ła, że nie oka­zu­je jej mi­ło­ści. Ram­bert był oburzony faktem, że nie może opuścić miasta . W Pa­ry­żu cze­ka­ła na nie­go uko­cha­na. Ram­bert po­pro­sił Rieux o wy­da­nie za­świad­cze­nia, że nie jest cho­ry, dzię­ki któ­re­mu pre­fek­tu­ra po­zwo­li mu opu­ścić Oran. Rieux nie miał jed­nak gwa­ran­cji, że Ram­bert nie jest za­ra­żo­ny. Ram­bert upie­rał się jed­nak, że i tak opu­ści mia­sto. Rieux pro­wa­dził je­den ze szpi­ta­li po­moc­ni­czych. Z cza­sem za­czął uod­par­niać się na ludz­kie cier­pie­nie i śmierć. Epi­de­mia trwa­ła już od mie­sią­ca. Ojciec Paneloux wygłosił płomienne kazanie . Na­kła­niał do wal­ki z epi­de­mią za po­mo­cą mo­dli­twy, a zwłasz­cza mszy do św. Ro­cha - pa­tro­na za­dżu­mio­nych. Oj­ciec Pa­ne­lo­ux był prze­ko­na­ny, że dżu­ma jest karą bo­ską, po­nie­waż miesz­kań­cy Ora­nu od­wró­ci­li się od Boga. Uwa­żał, że za­ra­za przy­czy­ni się do na­wró­ce­nia. Nie­któ­rzy miesz­kań­cy nie zga­dza­li się z je­zu­itą i pla­no­wa­li uciecz­kę z mia­sta. W Ora­nie za­pa­no­wał strach. Grand opo­wie­dział Rieux o książ­ce, któ­rą pi­sze. Miał na­dzie­ję, że stwo­rzy praw­dzi­we ar­cy­dzie­ło. Grand po­ka­zał le­ka­rzo­wi tyl­ko pierw­sze zda­nie, po­nie­waż mu­siał do­pra­co­wać każ­de sło­wo po­wie­ści. Rieux wi­dział, jak lu­dzie pró­bu­ją ucie­kać przez bra­mę mia­sta. Ram­bert wciąż sta­rał się o po­zwo­le­nie na wy­jazd. Ko­lej­ne nie­uda­ne pró­by spra­wi­ły, że po­padł w apa­tię. Włó­czył się po ka­wiar­niach i dwor­cu, cho­ciaż po­cią­gi nie kur­so­wa­ły.
Na­de­szły upa­ły, a z nimi wzrost licz­by zgo­nów. Straż­ni­cy uży­wa­li bro­ni wo­bec osób, pró­bu­ją­cych uciecz­ki. Żandarmeria strzelała do psów i kotów , po­nie­waż zwie­rzę­ta roz­no­si­ły pchły. Wła­dze przy­go­to­wy­wa­ły się na bunt miesz­kań­ców. Za­bro­nio­no ką­pie­li w mo­rzu. Tar­rou opi­sał w swo­im dzien­ni­ku licz­ne ma­ni­pu­la­cje pre­fek­tu­ry. Z ap­tek znik­nę­ły pa­styl­ki mię­to­we, uwa­ża­ne przez miesz­kań­ców za ochro­nę przed cho­ro­bą. Dziw­ny sta­ru­szek nie mógł już pluć z bal­ko­nu na koty, któ­re w więk­szo­ści zo­sta­ły od­strze­lo­ne. Opu­sto­szał ho­tel, w któ­rym za­trzy­mał się Tar­rou. Wspo­mniał też o wi­zy­cie u sta­re­go pa­cjen­ta dok­to­ra Rieux. Męż­czy­zna cho­ro­wał na ast­mę i od wie­lu lat le­żał w łóż­ku. Nie ko­rzy­stał z ze­ga­ra, ale prze­kła­dał ziarn­ka gro­chu mię­dzy garn­ka­mi, od­li­cza­jąc w ten spo­sób czas.
Życie w mie­ście o
Czarnowłosa matka z ogromnymi bimbałami
Pornos z moją pasierbicą
Bezwstydne lesby

Report Page