Jeżeli nie chcesz mnie zaspokoić, sama to zrobię!

Jeżeli nie chcesz mnie zaspokoić, sama to zrobię!




⚡ KLIKNIJ TUTAJ, ABY UZYSKAĆ WIĘCEJ INFORMACJI 👈🏻👈🏻👈🏻

































Jeżeli nie chcesz mnie zaspokoić, sama to zrobię!
Masz pytania? Zadzwoń: +48 503 305 561
Home / Praca nad relacją / Myśli nie będą Cię niepokoić! – gotowe rozwiązania
Archiwum Archiwum


Wybierz miesiąc
luty 2021 (1)
styczeń 2021 (2)
maj 2020 (1)
kwiecień 2020 (1)
marzec 2020 (3)
grudzień 2019 (3)
listopad 2019 (5)
październik 2019 (1)
wrzesień 2019 (1)
lipiec 2019 (3)
czerwiec 2019 (3)
maj 2019 (2)
kwiecień 2019 (1)
marzec 2019 (2)
styczeń 2019 (1)
grudzień 2018 (3)
listopad 2018 (1)
sierpień 2018 (2)
lipiec 2018 (2)
czerwiec 2018 (2)
październik 2017 (2)
wrzesień 2017 (3)
sierpień 2017 (2)
lipiec 2017 (1)
maj 2017 (3)
marzec 2017 (2)
luty 2017 (1)
styczeń 2017 (1)
grudzień 2016 (2)
październik 2016 (2)
wrzesień 2016 (2)
sierpień 2016 (2)
lipiec 2016 (2)
czerwiec 2016 (2)
maj 2016 (2)
kwiecień 2016 (1)
marzec 2016 (3)
luty 2016 (1)
grudzień 2015 (3)
listopad 2015 (1)
październik 2015 (2)
wrzesień 2015 (1)
sierpień 2015 (1)
lipiec 2015 (3)
czerwiec 2015 (1)
maj 2015 (1)
grudzień 2014 (1)
grudzień 2013 (1)






Wszelkie prawa zastrzeżone © laboratoriumwiezi.pl.



Mobile version:
Enabled

Strona używa ciasteczek (cookies) Czytaj więcej Akceptuję

Loading the content...
Loading depends on your connection speed!

Nie masz jeszcze produktów w koszyku.
Masz wszystko zaplanowane, wiesz co chcesz zrobić, masz priorytety, konkretne zamierzenia, przeznaczony czas na działanie, a tu nagle przychodzi ochota na… Nie wiem na co. Na coś słodkiego, włączenie durnego serialu, łażenie po sklepach, choć nic nie potrzebujesz, ochota na zakup kolejnego sweterka, który jest w promocyjnej cenie (chcesz oszczędzać), na szaloną eskapadę, porzucenie pracy, albo jeszcze coś gorszego…
Co zrobić, gdy pojawiają się myśli bardzo silne, niepokojące, nie pozwalające skupić się na czymś innym, zachęcające do działań, których nie zamierzałaś podejmować?
Jak sobie poradzić, kiedy myśl, która odbiera spokój, niepokoi i dręczy?
Jeśli męczy Cię myśl – „Jestem w zbyt złym nastroju, żeby dziś zrobić to, co zaplanowałam”, pomyśl – „Być może będę robić pewne rzeczy wolniej, ale kiedy będę robić to, co przewidziane na dzisiaj, najprawdopodobniej mój nastrój się poprawi.”
Gdyby przyszło Ci do głowy np. to, że Twój mąż mógłby Cię zawieść, możesz powiedzieć: „Tak, to prawda, coś takiego mogłoby się zdarzyć, ale mimo to będę budować z nim relację”
Wtedy nie czujesz konieczności walki z tą myślą, nie wzbudza ona już takiego niepokoju, jesteś o wiele bardziej spokojna.
„Ojej, mogę być wyrzucona z pracy, bez sensu jest dalej kontynuować to, co robię” możesz zamienić na – „To w jakiś sposób jest realne, ale mimo to będę wykonywać swoje zadania, a gdyby rzeczywiście się to stało, zajmę się szukaniem nowej pracy i ją znajdę”.
Być może odkrywasz w sobie nienawiść, lek, zazdrość, czy utajoną urazę lub łapiesz się na tym, że życzysz komuś źle. Żadna z myśli, która pojawia się w Tobie nie powinna wpędzać Cię w lęk, bezowocne samooskarżenia („jak mogę tak myśleć”). Przyjmujesz taką myśl, dopuszczasz ją do siebie , ale nie zgadzasz się z nią, ani tym bardziej nie postępujesz zgodnie z nią.
Jeśli myśl jest bardzo natrętna i popycha Cię do jakiegoś działania, które nie jest dobre dla Ciebie to pomyśl – „Ok, zrobię to, ale dopiero w przyszłym roku”.
Kiedy masz ogromną ochotę na czekoladę, ale postanowiłaś nie jeść słodyczy, to pomyśl – „Zjem kawałek czekolady, ale dopiero gdy skończę moją pracę, (albo wrócę z treningu)” Najprawdopodobniej ochota minie Ci do tej pory.
W przypadku konfliktu z szefem, gdy masz ochotę natychmiast przynieść wypowiedzenie, pomyśl sobie – „ Jeśli moja sytuacja i moje emocje nie zmienią się do przyszłego tygodnia, to dopiero wtedy zwolnię się z pracy”.
Jeśli wszystkie sposoby, aby nie podążać za daną myślą, nie dadzą rezultatu, a konsekwencje, co prawda będą prowadziły Cię w innym kierunku, niż zamierzałaś iść, ale nie przewracają Ci życia do góry nogami, nie są destrukcyjne, to spróbuj iść za tą myślą. Być może, kiedy spróbujesz tej drogi, odejdzie Ci ochota nią iść. Pamiętaj jednak, że jeśli czegoś próbujesz, to znaczy, że nie podjęłaś jeszcze żadnej decyzji i możesz (a może powinnaś) zawrócić.
Masz ogromną ochotę na zmianę pracy, ale nie jest to dobre w tej sytuacji, a może na spędzenie czasu w niedzielę zupełnie sama, bez rodziny, czy pojawia się pragnienie podjęcia jakiegoś kosztownego hobby… Zmagasz się z tym, nie wyrażasz wewnętrznie na to zgody, ale pragnienie ciągle jest. Męczy Cię to i niepokoi, trwa to już dłuższy czas. Jeśli tak, to spróbuj myśleć, przez jakiś czas (nie podjęłaś jeszcze decyzji), że podejmujesz to działanie, do którego myśl Cię zachęca, ale możesz pomyśleć sobie – „ok, zaczynam szukać innej pracy”. Myślisz o tym, że rezygnujesz z tego miejsca, już tu więcej nie będziesz pracować. I najprawdopodobniej zaczynasz dostrzegać to, co tracisz, a nowa sytuacja, która może się pojawić, nie kompensuje Ci tego, co miałaś wcześniej. Podobnie w przypadku planów dotyczących samotnej niedzieli lub podjęcia nowego hobby.
Dość szybko okazuje się, że myśl, która Cię niepokoiła przestaje być atrakcyjna i traci na sile. Przestajesz się nią zajmować.
Są takie myśli, które nie nadają się do wypróbowania, ani trochę. Wtedy, pomyśl, że choć jakieś silne pragnienie rodzi się Tobie, to Ty tego wcale nie chcesz. Ta myśl jest obca, nie pochodzi od Ciebie.
Jeśli nie wskazuje ona na żadną potrzebę, nie niesie ważnej informacji to powiedz – „Dość! Nie chcę tego!”. I więcej się nią nie zajmuj.
Zwykle to, co zostaje wypowiedziane przestaje niepokoić, wzbudzać lęk, czy złość. W ukryciu natomiast destrukcyjna myśl potrafi nieść spustoszenie bardzo długo. Powiedz mężowi, przyjacielowi, lekarzowi, czy spowiednikowi o tym, co Cię niepokoi. Doświadczysz ulgi i najczęściej również pomocy z ich strony. Może niepokoi Cię myśl – „Boję się, że jestem ciężko chora”. Kiedy o tym opowiesz można przyjrzeć się, czy rzeczywiście są realne podstawy, że tak jest. Może warto zrobić jakieś badania? Na pewno nie warto się bać i zamykać w sobie.
W tych wszystkich sytuacjach najważniejsze jest, byś nie czuła się bezradna i nie zamykała się w sobie. Rozwiązania są w zasięgu ręki!


Adres:
Łódź, ul. Aleksandrowska 104/51

Umawiam się z konkretnymi osobami, by rzeczywiście być do ich dyspozycji wtedy, gdy potrzebują wsparcia. Jesteś gotowa do pracy ze mną? Wybierz termin i umów się na rozmowę!
Przypuszczam, że masz dość ciągłego starania się o poprawę relacji?
Być może oczekujesz już tylko tego, by mąż/partner zaangażował się
po prostu w pomoc w obowiązkach domowych, odprowadzaniu dzieci, odrabianiu lekcji i … ? Masz dość ciągłych próśb, powtarzania tego, co trzeba zrobić. Ciągłe odwracanie się głowy Twojego męża w stronę ekranu komputera wyprowadza Cię z równowagi i masz ochotę powiedzieć BASTA. Jesteś zmęczona, zła i czujesz, że przekroczyłaś już granicę swojej wytrzymałości….
Dobrze trafiłaś! Pokażę Ci jak z tego wyjść, żeby poczuć znów radość, pokój serca i cieszyć się życiem. Pomogę Ci dbać relację i pomóc Ci rozwiązywać pojawiające się problemy.
Otrzymasz pomysły dt budowania szczęśliwego związku, które wysyłam co jakiś czas (nie zasypię Cię bezwartościowymi mailami) oraz
Kalendarz miłości – uniwersalne narzędzie
do budowania nawyków. Czytasz, działasz i cieszysz się efektami!
Jest ekscytująco, ciepło i znów widzisz podziw w oczach współmałżonka.

Spokój duszy, dom w lesie i piątka dzieci. To jest jej wyobrażenie o szczęśliwym życiu. Ale to chyba w następnym wcieleniu. W tym grzebie ludziom w duszach, opowiada synowi magiczne historie i często się niepokoi. Długo pracowała w pismach dla kobiet, ale teraz woli życie w internecie.
– Któregoś razu, kiedy leżałam na SOR-ze w nocy, przyjechała moja przyjaciółka i zobaczyła mnie podpiętą do różnego rodzaju kroplówek. Pomyślałam: „Jestem młodą osobą i średnio co dwa tygodnie ląduję na pogotowiu, coś jest nie tak. W życiu tryskam energią, a nagle totalnie mnie odcina” – opowiada Magdalena Juchniewicz, która wspólnie z Moniką Pryśko, autorką bloga Tekstualna, napisała książkę „Wrażliwiec to ja. Jak radzić sobie w życiu będąc wysoko wrażliwą osobą”.

„My, Wrażliwcy, wszystko czujemy bardziej, i to bez względu, czy jesteśmy ekstrawertykami, czy introwertykami, czasami zresztą zdarza nam się to łączyć. Wysoka wrażliwość bywa cechą wspólną osób pozornie bardzo od siebie różnych”
Świadomość. Jestem osobą wysoko wrażliwą.
Monika Pryśko : Przez większość życia nie uważałam się za osobę szczególnie wrażliwą. Zmieniła to Magda. Uświadomiła mi, że pewne moje emocje, reakcje, zachowania są dowodem, że gdzieś się nadwyrężyłam. Zaczęłam czytać o wysokiej wrażliwości i nagle się okazało, że to jest takie proste. Całe życie się nadużywałam się, wydawało mi się, że muszę. Do tej pory wydaje mi się, że muszę, ale potrafię już się od siebie odczepić.
Jakie to były emocje, czy zachowania?
Monika: Kiedy mam za dużo pracy, jestem bardzo zmęczona, nie lubię jak ktoś mnie dotyka. Nie lubię też wtedy obecności innych. Zdarzało się, że czułam się złą matką, bo gdy byłam „w tym stanie” wyganiałam moją córkę do drugiego pokoju. Wystarczyło, że usłyszałam kolejne tego dnia „mamo” i myślałam, że wybuchnę. Obwiniałam się potem: nie mam cierpliwości, jak mogłam. Okazało się, że tego wszystkiego było za dużo, byłam przebodźcowana. Teraz wiem, że wystarczy półgodzinny prysznic, żebym się zregenerowała– wychodzę z łazienki i jestem znów spokojnym człowiekiem.
Magdalena Juchniewicz: Przebodźcowanie, nadmiar. To bliskie mi kiedyś stany. Moment przebudzenia przyszedł, gdy regularnie lądowałam na SOR–ze. Powód? Przepracowanie. Perfekcjonizm, potrzeba bycia we wszystkim „naj” to było moje DNA, pochodzę z domu, w którym panuje kult pracy.
W końcu organizm odmówił mi posłuszeństwa, fizycznie czułam, że nie daję rady. Któregoś razu, kiedy leżałam na SOR-ze w nocy, przyjechała moja przyjaciółka i zobaczyła mnie podpiętą do różnego rodzaju kroplówek. Pomyślałam: „Jestem młodą osobą i średnio co dwa tygodnie ląduję na pogotowiu, coś jest nie tak. W życiu tryskam energią, a nagle totalnie mnie odcina”.
Siedziałam, na przykład, w domu i nagle nie mogłam złapać oddechu, czułam niemoc, ból i kłucie w klatce piersiowej. Podczas jednego z moich epizodów sparaliżowało mi lewą stronę nogi. Coś jak skurcz, ale do końca nie wiadomo, co to było. Lekarz przyszedł z wynikami i mówi: „Na nic pani nie choruje. Wypłukała sobie pani elektrolity, proszę zobaczyć, jak niski ma pani poziom potasu, magnezu”.
Od tego momentu zaczęłam szukać. Nie wystarczyło mi, że poszłam do tego lekarza, że dowiedziałam się, że migreny, które miałam od siódmego roku życia to kwestia zbyt dużej ilości bodźców. Za bardzo wszystko biorę do siebie, przejmuję się. Musiałam poczuć i zrozumieć dlaczego tak jest. Badałam temat wrażliwości ze wszystkich stron, czytałam publikacje, poszłam też na terapie, choć moja terapeutka powiedziała, że nie uznaje czegoś takiego jak wrażliwość, z resztą wielu terapeutów nie uznaje. Ona nazwała to nadreaktywnością układu nerwowego.
Monika: Pamiętam, że w czasie, gdy się rozwodziłam, usuwałam ósemki. Dostałam ketonal na receptę. I potem, w ciągu roku, zjadłam całą fiolkę tych tabletek, bo tak próbowałam leczyć uporczywe i silne bóle głowy. Ścinało mnie z nóg, myślałam, że zwariuję. Od kiedy zdałam sobie sprawę ze swojej wysokiej wrażliwości, uporządkowałam życie– migreny się skończyły. Ostatnio ból głowy miałam podczas pobytu w szpitalu, na początku roku, ale to był wynik stresu i silnego głodu.
„Niektórym wydaje się, że wysoka wrażliwość to choroba, schorzenie, zaburzenie, ubytek. Coś, czego trzeba się wstydzić, co trzeba ukrywać (…). Patrzymy na siebie, porównując się do innych, do osób, które emocjonalnie mogą się bardziej obciążyć, którym dobrze pracuje się pod presją (…). Porównujemy się do innych i zastanawiamy dlaczego nie możemy być tacy, jak oni. (…) wrażliwość to nie jest osobny byt, to integralna część osobowości, którą warto w końcu dopuścić do głosu. Zwrócenie się ku samej sobie jest momentem przełomowym”.
Monika: Nie robiłam gwałtownych ruchów, nie odcięłam się od znajomych. Siłę dała mi samoświadomość. Potrafiłam rozpoznać swoje emocje. Wiedziałam, że jakaś sytuacja jest dla mnie stresująca, bo mam taką a nie inną wrażliwość. To już sprawiało, że czułam się lepiej. Zmiany przyszły później i działy się powoli, naturalnie. Zaczęłam sobie stawiać w granice w pracy– wcześniej wstawałam o piątej rano, żeby nadrabiać zaległości zawodowe, potem organizm nie dał rady, posłuchałam go.
Magda: Nie mówmy proszę o radykalnych cięciach, dobrze? To może osoby wysoko wrażliwe przestraszyć. Ludzie na początek powiedzą: „Ale ja tak nie umiem, jak mam mojemu zaburzonemu, toksycznemu ojcu powiedzieć, żeby mi do chaty nie wchodził 10 razy na tydzień i nie wyciągał dzieciaka ze szkoły o 13.00 zamiast o 14.00, mnie to stresuję, cała się trzęsę”. Niskowrażliwa osoba to przyjmuje, nie analizuje tego. Skupia się na faktach: to masz zrobić, taki z tego będzie efekt. Z wrażliwcami rozmawia się inaczej, to język emocji. Ważne są pytania:„Co czujesz?”, „Co myślisz?”, „Przemyśl to, poczuj, niech to przypłynie” Nie możemy mówić o konkretach, podawać gotowych recept, dla wrażliwca to zabójstwo. Nie ma przestrzeni, żeby się otworzyć.
Weźmy mój przykład. Mogłam radykalnie uciąć pewne rzeczy, na przykład rozwieść się od razu, zmienić miejsce zamieszkania, odrzucić relacje koleżeńskie, które mnie ściągały w dół, powodowały, że się czułam wykończona, wyeksploatowana i wiecznie tylko coś robiłam dla tych ludzi, a oni dla mnie nie. Ale na początku próbowałam rozmawiać, tłumaczyć.
Miałam dwie trudne sytuacje z koleżankami. To był jeden, drugi, trzeci telefon, rozmowy, próba naprawy relacji, pokazania swojej perspektywy. Dopiero później przychodzi moment, w którym już ci się nie chce komuś tłumaczyć i oczekujesz, że ty też będziesz zrozumiana i zauważona. Zmianą było więc to, że w pewnym momencie powiedziałam: „wiesz co, dziękuję ci bardzo, naprawdę się staram, rozumiem twoje zdanie, ale moje jest inne”.
Bałam się też tego, że jeśli odetnę coś, do czego jestem przywiązana, zostanę sama. To nieprawda, nie zostajemy same, pojawiają się inni ludzie, inna energia, bo my jesteśmy inne.
Ale na początku to jest trudne. Wysoko Wrażliwcy wyczuwają inne osoby. Rezonują z nimi. Boją się kogoś urazić, skrzywdzić. Ale w końcu wybierasz: albo cierpisz ty albo inni. Teraz już badam, zadaję sobie kilka pytań kontrolnych: „czy to jest moje?”, „czy ta osoba, ta relacja mi służy?”. Jeżeli mi służy, to ja w tym zostaje. Jeżeli nie, odcinam. Nauczyłam się to robić.
„Wrażliwcy, którzy postanowili żyć w zgodzie ze sobą, wykazują się walecznością na wielu płaszczyznach. Bo trzeba być odważnym, by pozwalać sobie na płacz po ciężkim dniu, choć inni mówią, że to nienormalne. Trzeba być bardzo dzielnym, by rezygnować ze spotkań rodzinnych, po których boli głowa, albo z kariery w korporacji, chociaż wszyscy uważają, że to symbol życiowego sukcesu”.
Monika: Nie byłam dobrym liderem w zespole, ponieważ jestem tak współczująca i tak bardziej dbam o interes osobisty osoby, z którą pracuj niż interes pracodawcy, że odeszłam z etatu w 2019 roku, czyli już trzy lata temu. Od tej pory nie mam żadnych pokus, żeby wrócić na etat. Wiem, że moje wszystkie zmiany agencji były spowodowane tym, że czułam się niezrozumiana i moje intencje były odbierane negatywnie, a były jak najbardziej dobre.
Magda: My nie patrzymy na biznes w kontekście przychodów tylko relacji. Realizowałam plany sprzedażowe, ale zawsze najważniejszy był człowiek. Gdy ktoś czegoś nie zrobił na czas, nie wykonał planu, robiłam to za niego. A potem ci ludzie nawet na mnie nie patrzyli. Dwie moje pracownice powiedziały mi wprost: „Muszę myśleć o sobie to jest moja sprawa, moje życie”. Zostałam ze wszystkim sama. Miałam kiedyś szefową, która mi mówiła: „life is brutal, Magda, ty się zastanów, czy to ci się opłaca”. Tyle, że my, wysoko wrażliwe, nie jesteśmy w trybie „czy to ci się opłaca?”.
„To nie jest normalne, żeby się stresować” tak zatytułowałyście jeden z rozdziałów.
Monika: Podczas swojego rozwodu mogłam wybrać tylko dwie drogi. Pierwsza to była walka o sprawiedliwość i pieniądze. Druga– spokój psychiczny i zadbanie o córkę. Wybrałam tę, która mi się nie opłacała finansowo, ale z perspektywy czasu była najlepszym wyborem. Często stawiam w życiu na spokój, nie żałuję.
Magda: Też wybieram spokój. Pamiętam, że po rozwodzie zostałam właściwie bez żadnych wartościowych rzeczy. Wszystko zostało w starym domu, nie miałam nic. Mama przyszła do mojego nowego mieszkania i przyniosła mi drewniane łyżki do gotowania.
Ale spokój był dla mnie najważniejszy. To ma swoje ogromne plusy, ale też często nas gubi, bo też łatwo zapominamy. Nawet jeżeli było mi z kimś źle, dzisiaj szczerze i z wdzięcznością mówię: „niech wam się dobrze wiedzie”. Nie chcę złych emocji. To, z czym my wychodzimy i idziemy do świata, to też nas zasila. Worek energetyczny Wysoko Wrażliwych jest bardzo ograniczony, dlatego musimy tej energii wydatkować, jak najmniej. Życie to nie tylko praca, to jest też partner, dzieci, koty, psy, i my same. Jak będziemy się eksploatować, na coś ważnego nie znajdziemy mocy. Dlatego tak ważna jest umiejętność wyboru, nawet w drobiazgach. Na przykład, jeśli wczoraj pracowałam do 21.30, dziś już tego nie robię.
Ale są rzeczy, które mnie zasilają. Moja grupa na Facebooku dla wrażliwców, rozmowy z nimi.
„Kontakt z ciałem to nic innego, jak reagowanie na wszystko to, co stoi w opozycji do komfortu i zdrowia, a zatem na: lęki i ataki paniki, utratę ciąży lub głosu, histeryczne reakcje, ogromne migreny, załamania nerwowe i ataki wściekłości”.
Monika: Choćby wczoraj powiedziałam sobie „nie”. Miałam pracować, mój partner wyjechał, córka była u taty. „Dobrze, ze jest weekend, nadrobię zaległości” pomyślałam. O 15.00 wróciłam ze spotkania i… położyłam się do łóżka. Po prostu się rozchorowałam. Na początku byłam zła, miałam takie ambitne plany, ale myślę: „Dobra, to jak dziś sobie odpuściłam, to jutro wstanę o świcie, jak nowo narodzona”. I co? Jest południa i wstałam dopiero na wywiad. Ale dużo mnie kosztuje, że leżę sobie w niedziele w pościeli i jestem chora. Mam zapisany cały notatnik rzeczy do zrobienia. Uwierzcie mi, mam ochotę odpalić kompa i zrobić cokolwiek, żeby poczuć się lepiej.
Magda: Łącze pracę na etacie w biznesie z pracą dla wrażliwców, plus mam do ogarnięcia dom i tysiąc innych rzeczy. Nie jestem w stanie zrobić wszystkiego. W naszej książce padają słowa: „wszystko nie jest dla wrażliwców i wszyscy nie są dla wrażliwości”. Teraz, jak dzwoni moja mama, czy mój tata i coś ode mnie chcą, potrafię powiedzieć: „Muszę kończyć”. Nauczyłam się słuchać sygnałów z ciała, ono mówi mi, kiedy moje granice zostają przekroczone. Na początku, jak się ludzie obrażali o to, dziwnie się z tym czułam, dzisiaj myślę, że nic im się nie stanie. Nie mam intencji czynienia zła. I wiem, że jeżeli więcej zrobię dla siebie, czyli odpocznę, wyciszę się, to potem z nawiązką im to oddam. Najpierw jestem dla siebie, potem dla świata.
„W drodze po ciszę możesz korzystać z wielu narzędzi”.
Czy udaje się wam teraz medytować?
Monika: Tak na macie? W ciszy? Z jednej strony chciałabym. Widzę, że to wielu osobom pomaga. Ale potem się stopuje. Dlaczego to ma być kolejna presja, którą na siebie nakładam? Moja
Publicznie połknęła spermę chłopaka
Ta dziewczyna jeździ na nam jak szalona
Darmowe Filmy Erotyka Ostre - Kaylani Lei, Brunetki

Report Page