Japonskie stewardessy

Japonskie stewardessy




🛑 KLIKNIJ TUTAJ, ABY UZYSKAĆ WIĘCEJ INFORMACJI 👈🏻👈🏻👈🏻

































Japonskie stewardessy

« Poprzednia

1

2

3

4

5

6

7

8

9

...

82

83

Następna »



Wiatm Cie Abiko


Dziekuje za podpowiedz; mysle, ze to dobry pomysl z ta lawenda.

Po drugiej stronie lawki wyglada nastepujaco:

Wszystko jeszcze miniaturkowe. Mam nadzieje, ze ta rozplenica w tym roku sie bardziej rozwinie. Doniczki docelowo znajda inne miejsce. Postawilam je, gdyz jest tam duzo slonca. Rosna w nich Kalie. Nietstety troche za pozno wlozylam je do ziemi, wiec nie jestem pewna czy w tym roku zakwitna.

Na elewacje nie patrzcie. Firma remontowa zostawila nas z niedokonczona robota i wiecej sie nie pojawila. Teraz robimy wszystko sami. Powoli, malymi kroczkami do celu.

Kawka jednak bedzie... ale na lotnisku.





____________________

Kamila Ogrod stewardessy


Kamcia napisał(a)


Czy ktos wie jak ona sie nazywa??

Cześć, Kamciu
To prusznik.


To drzewko to jest Bartblume Caryopteris clandonensis.


____________________

Serdeczności Ewa - Doświadczalnia bylinowo-różana 2 poprzedni wątek Doświadczalnia bylinowo-różana Panie Foerster, co pan robi przeciwko nornicom? - Krzyczę na nie. Wizytówka doświadczalni http://www.gartenfotoart.de/ Landhaus Ettenbühl i Rosengarten Zweibrücken


Witaj Kamilo na naszym forum. Drzewko jak napisała matgaretka3 to prósznik, bez problemu przetrwa wasze zimy. U córki w ogrodzie w NL posadziłam dwa. Koło ławeczki przydało by się coś zwiewnego, jakiś krzew który by dodawał lekkości, tak w mojej ocenie. Ale ... jak przeglądniesz niektóre ogrody na forum to dodadzą Ci inspiracji, są przepiękne i niepowtarzalne, jednak każdy z nas ma inną potrzebę, lubi inne rośliny, kolory, pokroje. Tworzenie ogrodu daje dużo satysfakcji, powodzenia i pozdrawiam.


Witaj Kamcia. Wpisuje się i ja do Twojego ogrodu a to drzewko niebieskie (Prósznik) -prześliczne


____________________

Ania Ogród w Cichym Dworku * Wizytówka


Dziekuje Wam dziewczyny...jestescie nieocenione. Od dawna bezskutecznie probuje sie dowiedziec jaka to nazwa a wystarczylo tylko haslo rzucic na Ogrodowisku i od razu odpowiedz uzyskalam.

Sonka - masz racje jesli chodzi o cos zwiewnego. Posadzilam tam rozplenice japonska. Na razie jest miniaturkowa ale mam nadzieje, ze bedzie sie tam szybko rozwijala.






____________________

Kamila Ogrod stewardessy


Czy ktoras z Was probowala kiedys przedluzyc zycie czosnkom ozdobnym?

Szkoda mi bylo ich wyrzucac, wiec postanowilam wlozyc do wazonu. Jestem bardzo ciekawa jak dlugo przetrwaja.


____________________

Kamila Ogrod stewardessy


Lubicie surfinie?

Ja je uwielbiam. W tym roku zakupilam trzy.



Ta bialo-niebieska jest moja ulubienica.



Mialam pomalowac im doniczki ale nie doszlam do tego. Zreszta, gdy sie rozrosna doniczek i tak nie bedzie widac




____________________

Kamila Ogrod stewardessy


Hali halo
Widze, ze mamy nowy "odlotowy" watek. Witam z przeciwnego bieguna Niemiec. Mieszkamy od siebie chyba w najdalszych punktach.

Ja kolo laweczki widze trawki no i jedna juz jest jak urosnie bedzie super
Prosznik sliczny, nie jestem pewna czy go gdzies widzialam.
Czosnki w wazonie przetrwaja dlugo. Moje zeszloroczne wyrzucilam niedawno. Swoich jeszcze nie scinam, narazie niech rabatke zdobia.


____________________

IzaBela
Pod Bialo-Niebieska Chmurka *** cz.I ***
Wizytowka

"Nie moge na dluzej zostac" -wyszeptala Chwila Szczescia - "ale wloze w Twoje serce wspomnienia"



Oj jak sie ciesze, ze moj 'ogrod' sciaga rowniez osoby z Niemiec. I od razu przyznam, ze ja tez zawsze chcialam mieszkac na poludniu, ale zycie przywiodlo mnie tutaj. Fajnie sie masz - naprawde Ci zazdorszcze Basilikum .
Moze pochwalisz sie skad dokladnie jestes? Tylko mi nie mow, ze z okolic Jeziora Bodenskiego, bo sie chyba rozplacze.

......................................

Chcialam Was prosic o rade.
Kiedys podpatrzylam na Ogrodowisku 'Alejke Tawulkowa' i zapragnelam takowa miec u siebie. Zeby nie bylo, ze 'zerznelam ja zywcem od kogos' postanowilam ja dopasowac do mojego ogrodu i moich potrzeb.
Alejka ma na chwile obecna 9 metrow i kiedys zostanie przedluzona do 12m.


Posadzilam na niej 4 tuje na pniu i tawulki japonskie w formie zywoplotu.

I teraz zastanawiam sie czy odleglosc 40 cm miedzy sadzonkami jest odpowiednia. Planuje je podcinac by w lecie ladnie zakwitly i zeby nie urosly wieksze niz 40 cm. Rozne zrodla podaja, ze tawulki powinno sie sadzic od 30 do 40 cm ale wydaje mi sie, ze ta odleglosc miedzy nimi jest za mala.
Poki co nie rozlozylam foli bo caly czas sie zastanawiam czy ich nie poprzesadzac.

POMOZCIE!





____________________

Kamila Ogrod stewardessy


« Poprzednia

1

2

3

4

5

6

7

8

9

...

82

83

Następna »



Projekt i wykonanie
Michał Młoźniak


Korzystanie z portalu ogrodowisko.pl oznacza zgodę na wykorzystywanie plików cookie. Więcej informacji można znaleźć w
Polityce plików cookies



Uwaga! Tylko dla widzów o mocnych nerwach ;p Ale takie właśnie programy emitują telewizje w tamtych dalekich stronach – w Japonii. I jeżeli ktoś powie, że nasza telewizja czasem przesadza… to niech zobaczy rozrywkę w wykonaniu innych. Tym bardziej, gdy nie rozumiemy języka może być jeszcze zabawniej ;) Załączone wersje mają tłumaczenie, tak więc będzie łatwiej oglądać.
A na deser program w stylu ukryta kamera :)
Pablik.pl to dziennik opisujący to co dzieje się w Internecie i nie tylko. Pokazuje wynalazki, koncepcje, pomysły, różne ciekawe idee, czasem z humorem i dystansem. Monitoruje i komentuje rzeczy popularne oraz przygląda się trendom. Dostarcza też przydatnych porad i wskazuje praktyczne rozwiązania oraz sztuczki.


Chorwacja
Grecja
Japonia
KOREA
kuba
Polska
Wszystkie


Natalia
14 czerwca 2019
8 komentarzy


20 najbardziej Instagramowych miejsc w Tokio!


VLOG – Hokkaido – pola lawendy, najlepsze sushi w Japonii i magiczne jezioro


Chorwacja
Grecja
Japonia
KOREA
kuba
Polska
Wszystkie


Chorwacja
Grecja
Japonia
KOREA
kuba
Polska
Wszystkie

@2015-2019 - Miss-gaijin.pl. All Right Reserved. Regulamin i polityka prywatności.


Okinawa. Jedyna japońska prefektura, która w całości nie leży na jednej z czterech głównych wysp tego kraju. Nie bez powodu nazywana “japońskimi Hawajami”. Bajeczne miejsce, w które miejscowi uciekają na wakacje. I wiecie co? Wcale im się nie dziwię. Jak wyglądała nasza pierwsza wizyta? Co Okinawa ma do zaoferowania? Zacznijmy od relacji z naszego wyjazdu.
Pomysł wyjazdu na Okinawę wyszedł nam bardzo spontanicznie. Jak co miesiąc Krzysiek dostał rozpiskę treningów, tym razem na czerwiec. 3 dni wolnego po meczu z Kobe? Takie okazje nie zdarzają się zbyt często, więc trzeba to jakoś dobrze wykorzystać! Pierwszą myślą było by polecieć gdzieś za granicę. Wietnam? Tajwan? A może w końcu ten niedoszły Szanghaj tylko tym razem z powrotem przez Koreę, żeby znowu nas nie cofnęli przy odprawie. Prawda była jednak taka, że siedząc i wymyślając gdzie chcielibyśmy się wybrać tym razem oboje mieliśmy ochotę na błogie lenistwo i chwilę odpoczynku. Przypuszczam, że też tak czasem macie. Niby rwie Was do zwiedzania świata, ale akurat w tym konkretnym momencie przydałaby się chwila na złapanie oddechu. Tym bardziej gdy zdecydowana większość piłkarskiego światka smaży akurat tyłki na plaży i odpoczywa na leżakach po całym sezonie, a u nas dopiero połowa i to bez żadnej letniej przerwy. Będąc gdzieś po raz pierwszy, a może nawet ostatni, nie było by szans na to żeby się wyspać czy poopalać na plaży, bo przecież chcielibyśmy zobaczyć możliwie jak najwięcej. Padło więc na Okinawę. Nie byliśmy na niej wcześniej, także niby coś nowego, a jednak wiedzieliśmy, że główną atrakcją będą piękne plaże, natura i basen.
Okinawa jest najmłodszym japońskim terytorium. Dopiero pod koniec XIX wieku przekształciło się ono z niepodległego księstwa Ryukyu właśnie w Okinawę. Nie jest to jednak tylko nazwa prefektury, ale także głównej wyspy całego archipelagu składającego się z dziesiątek mniejszych wysepek. Jest najbardziej wysuniętym na południe terytorium Japonii i występuje tam klimat subtropikalny. Średnia temperatura roczna to ponad 22 stopnie. Latem od 26-32, a zimą od 16-20. Niestety przez ponad pół roku trwa tam pora deszczowa. Poza główną wyspą, na której znajduje się też największe miasto Naha, najbardziej znane są Ishigaki, Miyakojima, Kouri, Saseko i Taketomi. Na Okinawie od II Wojny Światowej znajduje się też amerykańska baza wojskowa i największa na Dalekim Wschodzie amerykańska baza lotnicza Kadena. To właśnie tutaj stoczyła się też wielka bitwa o Okinawę w ramach desantowej operacji Iceberg pomiędzy wojskami amerykańskimi i japońskimi. Wyspa pozostawała pod okupacją amerykańską najdłużej z całego japońskiego terytorium, bo aż do 1972 roku. Od końca II WŚ została strategicznym miejscem dla sił zbrojnych USA. Na wyspie wciąż stacjonuje około 50 000 amerykańskich żołnierzy. Amerykańskie bazy na Okinawie odgrywały kluczowe role w wojnie koreańskiej, wojnie w Wietnamie, wojnie w Afganistanie i wojnie w Iraku. Obecność amerykańskiej armii na Okinawie wywoływała i wciąż wywołuje polityczne kontrowersje zarówno na wyspie, jak i w innych częściach Japonii.
My na lotnisko Naha przylecieliśmy w poniedziałek z samego rana lotem z Nagoi. Na Okinawę można się dostać w zasadzie z każdego japońskiego lotniska zarówno tanimi liniami lotniczymi jak i JAL-em, czy liniami ANA. Różnica w cenie jest jednak spora, a lot trwa niecałe dwie godziny więc nie ma specjalnie sensu wydawać kupy pieniędzy na bilety, skoro tutejsze tanie linie lotnicze stoją na całkiem wysokim poziomie. My w jedną stronę lecieliśmy Skymark-iem, a wracaliśmy Jetstar-em. Oczywiście złośliwość wszechświata nie zna granic i na lot z Nagoi trafił nam się specjalny samolot 😉 Niedawno Vissel Kobe, czyli drużyna, z którą dwa dni przed naszym wylotem Krzysiek grał mecz (i zremisował dosłownie w ostatnich minutach), w ramach współpracy z linią Skymark obrandowała JEDEN z samolotów. Zgadnijcie… komu przytrafiła się przyjemność przelecenia się właśnie TYM samolotem na krótki odpoczynek od piłki? 😀 Trzeba jednak przyznać, że samolot był bardzo wygodny, a stewardessy obsługujące pasażerów w koszulkach meczowych i oferujące gadżety klubowe były fajną atrakcją. Do zapamiętania na “kiedyś” jak może uda mi się wrócić do pracy przy piłce 😉
Na lotnisku odebraliśmy tylko wynajęty wcześniej samochód i ruszyliśmy w kierunku hotelu. Muszę przyznać, że pierwsze wrażenie jakie zrobiło na mnie miasto Naha było… dość średnie. Chociaż nie, średnie to mało powiedziane. Raczej bardzo kiepskie. Zdecydowana większość budynków wydawała się obskurna, a w dodatku padało. Serio- nic specjalnego. Do naszego hotelu położonego na przylądku Busena mieliśmy niecałe 60 km. Przez środek wyspy biegnie autostrada, dzięki której na miejscu mogliśmy być w niecałe 40 minut, jednak zdecydowaliśmy się pojechać boczną drogą, trochę wzdłuż wybrzeża, trochę przez miasta by zobaczyć jak wygląda wyspa. Na szczęście im dalej na północ tym było ładniej. Po drodze zatrzymaliśmy się na lunch w restauracji teppanyaki, która nazywała się Steak House Four Seasons.
Znana jest jak sama nazwa wskazuje ze steków, ale też z homarów, które są miejscowym specjałem i można ich skosztować w bardzo przystępnej cenie. Teppanyaki polega na tym, że na rozgrzanej żeliwnej płycie kucharz przygotowuje przed wami wybrane wcześniej z menu danie. My zdecydowaliśmy się na różne kawałki wołowiny w zestawie z kiełkami i ryżem. Menu jest oczywiście bardziej rozbudowane, ale było dopiero przed 12, więc nie chcieliśmy się specjalnie objadać. Miejsce godne polecenia, tym bardziej, że znajduje się zaraz obok Mihama American Village będącej jedną z atrakcji wyspy. Jest to nic innego niż kompleks przypominający wielkie amerykańskie centrum handlowe. Dla stacjonujących na wyspie żołnierzy i ich rodzin jest miejscem, w którym mają poczuć się jak w domu, móc zrobić zakupy w sklepach z amerykańską odzieżą, kupić amerykańskie produkty spożywcze czy odwiedzić amerykańskie restauracje i kawiarnie, a dla miejscowych i turystów jest dodatkową atrakcją wyspy. Charakterystyczny dla tego miejsca jest ogromny diabelski młyn.
Po lunchu wsiedliśmy z powrotem do auta i ruszyliśmy dalej w kierunku hotelu. Wstępnie chciałam zahaczyć jeszcze po drodze o przylądek Manzamo, jednak padało, więc miejsce to kompletnie straciłoby swój urok. Na szczęście z hotelu mieliśmy tam zaledwie 12 km, więc po prostu z nadzieją, że następnego dnia wyjdzie słońce pojechaliśmy prosto do hotelu. Na nasz pobyt wybrałam The Terrace Club at Busena. Muszę napisać, że był to zdecydowanie jeden z najlepszych i najpiękniejszych hoteli w jakich w życiu byłam. Obsługa była tak miła i pomocna, że zanim zdążyło się o czymś pomyśleć to miałam wrażenie, że oni już zaczynali to robić. I o ile o Japończykach można powiedzieć, że są szalenie mili, a przynajmniej starają się za wszelką cenę sprawiać takie wrażenie na obcokrajowcach, tak te uśmiechy przyklejone do twarzy obsługi były jeszcze na jednym poziomie wyżej niż wszędzie indziej. Nawet delikatnie zaczynało nas to bawić, gdy Pan pokazujący nam nasz pokój z ogromnym uśmiechem na twarzy zarzekał się, że akurat ten który wybraliśmy jest jednym z jego ulubionych w całym budynku. Hotel ten jest częścią większego kompleksu, ale tylko ten jeden mniejszy budynek znalazł się ostatnio na liście Small Luxury Hotels. Więcej na jego temat postaram się Wam napisać w osobnym wpisie, bo zdecydowanie jest wart większej uwagi.
Popołudniu wyszło słońce więc resztę dnia i wieczór spędziliśmy już na plaży i nad basenem. To właśnie plaże i cudowna czysta woda w morzu są tym, z czego przede wszystkim słynie Okinawa. Najpiękniejsze można podobno znaleźć na Ishigaki i Miyakojimie. Jednak na głównej wyspie również jest ich sporo, zwłaszcza na północnym wybrzeżu. Jadąc do hotelu mijaliśmy piękną Malibu Beach i Manza Beach. Ta ogólnodostępna przy naszym hotelu, czyli Busena Beach również zachwycała jasnym piaskiem i przede wszystkim czyściutką wodą. Sezon plażowy na wyspie zaczyna się zwykle pod koniec marca i trwa aż do początku października. Najlepiej odwiedzić wyspę właśnie na początku lub na końcu sezonu, gdyż od czerwca do sierpnia trwa ten najbardziej oblegany przez japońskich turystów sezon. Poza Manza Beach, o której już wspomniałam, najładniejszymi plażami na głównej wyspie Okinawa są Emerald Beach, Sesoko i Kouri (znajdujące się de facto na malutkich wysepkach przy wyspie Okinawa, ale można na nie przejechać samochodem), Araha Beach i Mibaru Beach.
Drugiego dnia naszego pobytu wstaliśmy rano, zjedliśmy pyszne śniadanie i w związku z tym, że świeciło słońce ruszyliśmy zobaczyć przylądek Manzamo, o którym wspominałam wcześniej. Jest to jedno z najbardziej charakterystycznych miejsc na wyspie. Klif swoim kształtem przypomina głowę słonia, a otaczające go morze Wschodniochińskie w promieniach słonecznych mieni się różnymi odcieniami błękitu. Nieprawdopodobna była różnica w tym jak wyglądała w momencie, gdy świeciło słońce i jak bardzo się zmieniała, gdy zachodziło ono za chmurami.
Po drugiej stronie klifu od punktu widokowego na skałę rozpościera się widok na zatoczkę przy plaży Manza i hotelu Ana Intercontinental. Poza kolorem wody uroku temu miejscu dodają też dwie wystające z wody “zaślubione” ze sobą świętą liną skały. Są one bardzo podobne do Meoto Iwa w prefekturze Mie. Łącząca skały lina zapleciona jest ze słomy ryżowej. Wymieniana jest około 3 razy w roku ze względu na niszczące ją wiatr i fale. Wracając w kierunku hotelu mijaliśmy jeszcze co najmniej kilka jak nie kilkanaście pięknych dzikich plaż, ale zatrzymaliśmy się w zupełnie innym miejscu.
Produktem, z którego słynie Okinawa są beni imo, czyli fioletowe słodkie ziemniaki. Będąc na wyspie nie da się nie zauważyć ich obecności. Używane do robienia ciast, słodyczy, a nawet lodów! Tak, tak, dobrze czytacie. Lody o smaku słodkich ziemniaków. Są w Japonii dość popularne. Nawet Kit Kat wykorzystał beni imo do stworzenia limitowanej wersji swoich batonów, które można kupić tylko na Okinawie. Poza ich charakterystycznym kolorem znane są tu również z tego, że uchodzą za jeden z super food’ów. Są bardzo bogate w błonnik, a jeden ziemniak zawiera czterokrotność dziennej dawki witaminy A potrzebnej dla osoby dorosłej i połowę dziennego zapotrzebowania na witaminę C. Do tego są naprawdę bardzo słodkie, a przez to po prostu smaczne : My pierwszy kontakt na wyspie z nimi mieliśmy w restauracji hotelowej, gdzie wykorzystane zostały do przygotowania fioletowego ciasta na chińskie pierożki. Bardzo blisko klifów na Manzamo, dokładnie po drodze do naszego hotelu znajdował się dość charakterystyczny sklep z pamiątkami będący jednocześnie mini fabryką mini tart z nadzieniem właśnie z tego fioletowego ziemniaka. Pudełko takich słodkości jest jedną z najpopularniejszych pamiątek jaką można przywieźć z wyspy.
Kolejną rzeczą, z której słynie Okinawa są lwy shisa. Występujące parami kamienne rzeźby pochodzą z kultury chińskiej i są mieszanką psa z lwem. Lwy te są strażnikami mającymi chronić domostwa i zakłady pracy przed złymi duchami. Występujący zwykle po lewej stronie jest płci męskiej, ma otwartą buzię i ma odstraszać złe duchy i demony. Ten po prawej stornie, z zamkniętą paszczą jest płci damskiej i odpowiada za zatrzymywanie w domu dobrych duchów. Trochę jak i ludzi 😉 Mężczyźni chronią, a kobiety odpowiadają za utrzymywanie w domu dobrej atmosfery 😀
Na Okinawie znaleźć można również mnóstwo pięknych, tropikalnych roślin. Jedną z atrakcji jest subtropikalny las będący częścią Parku Narodowego Yanbaru, a bardzo popularnym kwiatem, kojarzonym przez wszystkich właśnie z Okinawą i Hawajami jest różowy hibiskus. Będąc na głównej wyspie warto po prostu wypożyczyć samochód i trochę sobie po niej pojeździć. Odległości nie są duże, więc przyjeżdżając na 3-4 dni spokojnie będziecie w stanie objechać całą wyspę, a w międzyczasie odpocząć jeszcze chwile na którejś z rajskich plaż. Wielu Japończyków wybierając się na Okinawę nie zostaje jednak przez cały pobyt na jednej wyspie, a przemieszczają się oni z jednej na drugą za pomocą promów.
Ostatnim miejscem na głównej wyspie, o którym chciałabym Wam jeszcze dzisiaj wspomnieć jest XIV wieczny pałac Shurijo. Wielokrotnie niszczony i palony podczas pożarów, po raz ostatni odbudowywany był po bitwie o Okinawę w 1945 roku. Budynki, które teraz można oglądać są piękną rekonstrukcją z 1992r. Na samym szczycie wzgórza znajduje się budynek główny, z pomarańczowymi ścianami będący jednym z symboli wyspy. Jest styl, a przede wszystkim wspomniany kolor znacznie różni się od innych zamków, znajdujących się w Japonii.
Zamek Shuri spłonął w nocy z 30 na 31 października 2019 roku. Więcej na temat pożaru znajdziecie w tym wpisie .
My po porannej przejażdżce po wyspie wróciliśmy się z powrotem do hotelu i wyłożyliśmy się nad basenem. W związku z tym, że jak wspomniałam wcześniej pogoda nie była wybitna, na niebie przez zdecydowaną większość czasu znajdowały się burzowe chmury, postanowiliśmy szybko wykorzystać to, że pojawiło się trochę słońca. Świeciło jakieś 30 minut… i dobrze! Było tak ostre, że pomimo smarowania się 20 wieczorem oboje wyglądaliśmy jak małe raczki. Późne popołudnie spędziliśmy w hotelowym lounge pijąc drinki i wypisując kartki, bo z tych utrzymujących się na niebie chmur w końcu lunął deszcz i zrobiła się też dość porz
Seksowna lalunia solo
Orgia na majówkę na świeżym powietrzu
DUPA 33

Report Page