Jakby robiła to tobie

Jakby robiła to tobie




🛑 KLIKNIJ TUTAJ, ABY UZYSKAĆ WIĘCEJ INFORMACJI 👈🏻👈🏻👈🏻

































Jakby robiła to tobie

Obudził mnie głośny i nieprzyjemny dźwięk budzika. Nakryłam głowę poduszką starając się ignorować znienawidzony przedmiot, który od zawsze wyłącza się kiedy chce. Niestety, do osób cierpliwych nie należę, więc już po paru sekundach usiadłam na łóżku, patrząc z wyrzutem na małe, czerwone diabelstwo, leżące na półce. 

Gdy na moich stopach znalazły się puchowe, różowe i szczerze mówiąc paskudne kapcie, budzik ucichł a ja odetchnęłam z ulgą. Jak ja nie lubię poranków! 

Leniwie otworzyłam szafę. Wyciągnęłam białą koszulkę i czarną, skórzana spódnice. Ach, minimalizm.

Kiedy chciałam wyjść z pokoju, by odświeżyć się w łazience przypomniałam sobie, że dzisiejszy dzień nie jest jednym ze zwykłych piątków , a datą, która zostanie w mojej głowię na zawsze.(A przynajmniej na dłuższy czas).


Rozdziału nie było bardzo długo. Starałam się go napisać, ale nie miałam pomysłu. 

Postanowiłam, że zakończę pisanie tego opowiadania. No cóż, wszystko się kiedyś kończy. 

Jednak uszy do góry- Blog zostaje. 

Będę pisać go dalej, jednak z zupełnie nową historią.

Postacie, oraz ich imiona i nazwiska pozostaną nienaruszone. Przybędzie wiele nowych bohaterów. 

Zmienią się jednak sytuacje rodzinne i fabuła. 

Zmiany zaczęłam od nowego wyglądu, z zupełnie innej szabloniarni. Oczarował mnie. 

Prolog rozpocznę pisać dziś. Zakładki będą w budowie. 

Mam nadzieję, że nie jesteście na mnie źli. 

Będziesz czytała/czytał? Zostaw komentarz pod tym postem! :) 

"Sedno radości życia, tkwi w tym, że życie może nas 

 Następnego dnia po szkole poszłam z Elise na wycieczkę po mieście. Obiecałam Liam'owi i Miley że będę przed osiemnastą, by zjeść obiad i zrobić lekcje. 

Od razu po ostatniej lekcji jako pierwsze pobiegłyśmy do szatni. Ubrałyśmy się i gdy miałyśmy już wychodzić na zewnątrz na moją nową koleżankę wpadł jakiś chłopak. Wszystko wypadło jej z torebki którą, niestety, zostawiła otwartą. 

-Przepraszam, Elise. Już Ci pomogę, czekaj...-uklęknął na ziemi i zaczął zbierać porozrzucane zeszyty. 

-O, Niall...-wydukała wkładając piórnik do torby.-Em, nie, nic się nie stało, jasne. Dzięki za pomoc.

Gdy wszystkie przedmioty znalazły się na swoich miejscach blondyn uśmiechnął się do nas po czym szybko pobiegł w stronę szatni. 

-Kto to?-zapytałam gdy wychodziłyśmy. 

-Niall Horan. Lat osiemnaście. Gra na gitarze. Urodzony 13 września 1996. Pochodzi z Irlandii. Podobno jego hobby to rysowanie ale nikomu o tym jeszcze nie powiedział.-wyrecytowała. 

-Wow, wiesz o nim strasznie dużo! Przyjaźnicie się? 

-Cudem jest, że pamiętał jak mam na imię.-odparła speszona. 

-Nie, nie! Co ty mówisz? Oczywiście, że nie! To nie moja liga...

-Jasne, jasne.-mruknęłam pod nosem ale myślę, że to usłyszała, bo przewróciła oczami. 

 W pobliskim kiosku kupiłyśmy dwa bilety autobusowe i powędrowałyśmy na przystanek. Gdy nasz bus podjechał wsiadłyśmy do niego. Przez całą drogę patrzyłam przez okno. O mamuniu, ale tu jest wspaniale! Gdyby nie obecność Elise to zapewne jeździłabym tak cały dzień oglądając to cudowne miasto. 

-Dobra jesteśmy w centrum. Czy jesteś głodna? Niedaleko stąd jest dobra budka z hot dogami.-powiedziała brunetka gdy wysiadłyśmy.

-Ok.-pokiwałam twierdząco głową.-Lepiej chodźmy bo mój brzuch domaga się jedzenia.

Po chwili przechadzałyśmy się uliczkami Londynu jedząc, przyznaje mało oryginalne, parówki w bułkach. Mimo wszystko nie były takie złe. Poszłyśmy na Brompton Roa bym zobaczyła Big Ben.
Elise trochę mi o nim opowiedziała. Mówiła bardzo profesjonalnie, jakby robiła to codziennie. Ani raz się nie zawahała. Zrobiłyśmy też parę zdjęć.
Gdy wracałyśmy zaczął padać deszcz. Przyśpieszyłyśmy kroku. Do przystanku było dość daleko więc weszłyśmy do kawiarenki na którą trafiłyśmy. Postanowiłyśmy wyjść gdy przestanie padać. 

Usadowiłyśmy się w przytulnym rogu kawiarni i zamówiłyśmy cappuccino. Nasza rozmowa kręciła się w okół ślicznej, czarnej sukienki którą widziałyśmy w witrynie jednego ze sklepów które miałyśmy. 

-Hej, Elisiu!-usłyszałyśmy męski głos. Gdy się odwróciłyśmy naszym oczom ukazał się wysoki brunet. 

-O, Zayn!-uśmiechnęła się.-Ty nie z Victorią? No, co tak stoisz? Dosiądź się do nas. 

-My się chyba jeszcze nie znamy.-zwrócił się do mnie siadając.-Jestem Zayn. 

-Alexandra.-przedstawiłam się nieśmiało. 

-Och, to ty jesteś ta nowa?-bardziej stwierdził niż zapytał.-Vicki coś o Tobie wspomniała. 

-Tak. Wczoraj przyjechała z Nowego Jorku.-odpowiedziała za mnie.-Dlaczego nie jesteś z Victorią?

-Szczerze mówiąc sam nie wiem. Powiedziała że idzie się z Tobą spotkać.Widocznie nie przewidziała, że się spotkamy.

-Czyli znowu siedzi na siłowni.-westchnęła.-Zasłabnie tam.

-Nie mów mi, że dziś też nic nie jadła...-zbladł Zayn.

-Na to wygląda. Wstąp lepiej do jej osiedlowej siłowni i zobacz, jak się trzyma.-doradziła Elise.

-Masz racje.-wstał po czym popatrzył na mnie i dodał.-Miło było Cię poznać. 

-Wzajemnie.-delikatnie się uśmiechnęłam. 

Brunet wyszedł. My jeszcze chwile posiedziałyśmy dopijając kawę. Spojrzałam za szybę. Przestało padać. Wspólnie zapłaciłyśmy i opuściłyśmy kawiarnie. 

Po wyjściu z Elise wróciłam do domu. Zjadłam obiad który przygotowała dla mnie Miley i zrobiłam zadania domowe których było dziś niewiele. 

Liam i Mils pojechali na zakupy by wypełnić lodówkę. Zostałam więc z Blue. Siedziałam z kotem w swoim pokoju. Z pod poduszki wyciągnęłam dziennik i postanowiłam, że przeczytam następny wpis. 

Dzisiejszy dzień spędziłam z Harry'm. Zaraz po szkole, ze względu na piękną pogodę poszliśmy do parku. Siedzieliśmy na kocu który Hazz rozłożył na trawie. Rozmawialiśmy o Margaret Stone. Niedawno przyszła do naszej szkoły i już zdążyłam ją znielubić. W sumie, miałam ku temu powody. Śmieje się z wszystkich i macha tymi swoimi czarnymi włosami (które, niestety, są bardzo ładne).

Nie wiem, dlaczego uważa się za lepszą. Figury ładnej nie ma, jej twarz też za piękna nie jest. O co jej chodzi? Harry uważa że chce pokazać, że jest pewna siebie. Nie wiem, czy to dobry sposób... 

Wykonałam poranną toaletę i ubrałam się w przygotowane wczoraj ubrania. Zjadłam płatki z mlekiem i w pośpiechu umyłam zęby. Chwilę później byłam z bratem w samochodzie.

W szkole wszyscy mówili dziś o dyskotece szkolnej. Podobno miała odbyć się w piątek. Elise była jakaś dziwnie cicha więc rozmawiałam z Victorią którą postanowiła nam dziś towarzyszyć. Oznajmiła że owszem, wybiera się na tańce. Oczywiście z Zayn'em.

-Elisiu, co tak cicho siedzisz?-Vicki spojrzała na brunetkę przerywając swoją wypowiedź na temat stroju na piątkowy wieczór. 

-Ja? Nie... Wydaje Ci się. Po prostu słucham tego, co mówicie. Nie mam nic do powiedzenia w tym temacie.-odparła dziewczyna.

W myślach stwierdziłam, że myśli o Niall'u. Widocznie chciałaby z nim iść. Widać, że jej się podoba. Ja sama nie wiem, z kim chciałabym wybrać się na tańce. Nie zastanawiałam się.

Na pierwszej lekcji mieliśmy godzinę wychowawczą. Nauczycielka wydawała się być miła. Była rudą, wysoką kobietą o dość szerokich biodrach. Ubrana była w czarną, ołówkową spódnice i lawendową koszulę oraz białe baleriny. Krótko mówiąc: Była ładna. 

-Chłopcy, liczę, że zaprosicie dziewczyny i że żadna nie będzie szła sama.-z uśmiechem zakończyła temat o dyskotece. 

Wydawało mi się, że Louis w dalszym ciągu mi się przygląda. Nie wiem, może jestem przewrażliwiona. Omówiliśmy jeszcze parę spraw związanych z naszą klasą. Gdy zadzwonił dzwonek na przerwę wszyscy wyszli z sali zostawiając w niej plecaki gdyż mieliśmy mieć w niej następną lekcje. Elise zaczęła boleć głowa więc poszła z Vicki do higienistki. Poszłabym z nimi jednak musiałam skorzystać z toalety.
Gdy to zrobiłam chciałam znaleźć dziewczyny i zorientować się, jak Eli się czuje.Niestety, nie wiedziałam gdzie jest gabinet pielęgniarki. Jeszcze nie zdążyłam oswoić się z nową szkołą.

-Przepraszam-zagadnęłam nieśmiało Louis'a który akurat przechodził. Na korytarzu nie widziałam nikogo innego "znajomego".-czy wiesz gdzie jest gabinet higienistki? 

-Jasne.-uśmiechnął się.-Mogę Cię zaprowadzić... Chciałabyś?

-Tak, oczywiście.-pokiwałam twierdząco głową. 

Czułam się trochę nieswojo ale cieszyłam się, że zgodził mi się pomóc. 

-No więc... Jak podoba Ci się nasza szkoła?-zagadnął.

-Hm, podoba mi się tu. Ludzie wydają się mili.

-Bo tacy są. Zwłaszcza ja.-szeroko się uśmiechnął.

Nie wiedziałam co odpowiedzieć więc krzywo się uśmiechnęłam. 

-W ogóle chyba się nie poznaliśmy... Jestem Louis. Najprzystojniejszy i najfajniejszy chłopak w szkole.

-Tak, bardzo.-prychnęłam po czym ugryzłam się w język. Chyba nie powinnam tego mówić...

-Czy ty negujesz moją fajność?-uniósł jedną brew.

-Spokojnie.-zaśmiał się.-Przecież tylko żartuje! Ale... Spodobałaś się mi. Chciałabyś iść ze mną na piątkową dyskotekę?

-Louis Tomlinson Cię zaprosił, czuj się zaszczycona.-parsknął.-Wybacz, chyba Cię zawstydziłem. Dasz mi swój numer?-pokiwałam twierdząco głową. 

Podyktowałam mu numer po czym poszliśmy do sali gdyż zadzwonił dzwonek. 

Przepraszam za tak długą nieobecność. Teraz powracam z rozdziałem 3. Wybaczcie, jest dość krótki. 

Zmieniłam wygląd bloga, strasznie mi się podoba. Mam nadzieję, że Wam też. 

~Samuel Buckett "Czekając na Godota"

 Lot do przyjemnych nie należał. Turbulencje, zapach fistaszków i jeszcze ten sztuczny głos stewardessy. Gdy wylądowaliśmy byłam bardzo szczęśliwa. Pierwszy raz cieszyłam się, że będę w Londynie. 

Zostałam obudzona przez Liama około ósmej. O dziwo, nie byłam w swoim łóżku a na kanapie. Widocznie zasnęłam podczas oglądania. Wzięłam szybki prysznic i ubrałam się . Przed lustrem, które wisiało w moim pokoju wykonałam nieco mocniejszy makijaż niż radziła mi Margaret. No cóż, wole nieco mocniej podkreślać oczy. Nie, nie pomalowałam się wyzywająco. Nie lubię mocnego makijażu. Z resztą do szkoły chyba nie wypada, zwłaszcza w pierwszy dzień. "Mocniejszy makijaż" polegał na nałożeniu innego, mocniejszego tuszu, to wszystko.Ubrana i umalowana zasiadłam przy stolę i zjadałam tosty z białym serkiem. Liam zrobił mi też nie za mocną kawę. Po posiłku szybko spakowałam plecak. Pierwszą lekcją był W-F. Z walizki (muszę w końcu wszystko wypakować) wyciągnęłam czarne getry i białą bluzkę z jakimś napisem. Złożyłam wszystko w kostkę i ułożyłam na dnie plecaka. W pośpiechu umyłam zęby (nie chce się spóźnić) i ubrałam płaszczyk. Szatyn czekał już na mnie przy drzwiach. Zeszliśmy po schodach i pojechaliśmy pod szkołę autem. Troszkę padało ale jakoś nie zwracałam uwagi na pogodę. 

-Baw się dobrze.-powiedział gdy wysiadałam z samochodu.

-Dziękuje. Widzimy się o 14:00.-uśmiechnęłam się i cmoknęłam go w policzek. Odjechał. 

Przyjrzałam się dokładnie nowej szkole. Budynek był ładny, schludny. Otworzyłam przeźroczyste drzwi i weszłam do środka. Korytarz też prezentował się nieźle. Na parterze widniał plan szkoły. Gdy by nie on zapewne błądziła bym po placówce łudząc się, że sala gimnastyczna znajdzie mnie sama. 

Z dotarciem nie było większego problemu. Niestety, spóźniłam się. Szybko przebrałam się w szatni i weszłam na sale, gdzie nauczycielka czytała obecność. Ustawiłam się przy jakiejś brunetce.

-Obecna!-pisnęła dziewczyna przy której stałam.

Po przeczytaniu całej listy przyjrzała się mi mrużąc oczy.

-Ty jesteś ta nowa...?-spojrzała na kartkę papieru na której miała (najprawdopodobniej) wypisane imiona i nazwiska uczniów.-Alexandra Collins, tak?

-Kazałabym powiedzieć Ci coś o sobie ale to nie jest godzina wychowawcza.-burknęła.-Elise, będziesz w parze z nową koleżanką. A ty-wskazała na mnie-Zwiąż włosy gumką. 

Miley nałożyła mi na talerz kawałek ryby i kopkę ryżu oraz jakąś surówkę. Powiedziała, że w mojej szkole obiady są dość małe i powinnam zjeść coś w domu. Chyba miała racje, bo czułam się jakbym nie jadła od co najmniej paru tygodni. Nigdy się tak nie czułam. 

Streściłam Mils większość mojego dnia (pominęłam to, że Vicki nic nie je) a ta zaproponowała że pomoże mi przy matematyce. 

Po obiedzie poszłam do swojego pokoju. Położyłam się na łóżku i otworzyłam pamiętnik. Otwarłam go na pierwszej stronie. 

Nienawidzę, nienawidzę i jeszcze raz NIENAWIDZĘ matmy! Nie dość że zostałam zapytana z materiału który przerabialiśmy we wrześniu to jeszcze uznała, że nic nie umiem i kazała przychodzić na zajęcia dodatkowe. CODZIENNIE. Na szczęście Harry wie, jak poprawić mi nastrój-Zabrał mnie do kina na " Spring Breakers". Film był dobry, nie zaprzeczam. Potem byliśmy na pizzy. Yh, i znowu ta myśl, że jestem za gruba.... Tata jest ostatnio jakiś nerwowy. Nie chce mi nic powiedzieć. Gdybym wiedziała, co mu jest starałabym się mu pomóc. Porządkując strych znalazłam album ze zdjęciami. Na wielu z nich jest mama. Była taka ładna... Tata mówi, że mam po niej oczy. Tak bardzo za nią tęsknie. Najbardziej podoba mi się fotografia na której siedzę z rodzicami pod drzewem w parku. Mam na nim może z cztery lata a w rękach ściskam pluszowego misia. Mama ma na sobie ładną, niebieską sukienkę którą często nosiła. Wszyscy się uśmiechamy. 

Liam poznał jakąś dziewczynę na chacie. Ciągle z nią pisze. Praktycznie nie odrywa głowy od telefonu. Trochę mi o niej opowiadał. Ma na imię Maddy i mieszka we Francji. 

Przepraszam, że mój pierwszy wpis jest tak krótki ale muszę brać się za naukę. No to... Żegnam.

Stwierdziłam, że będę czytać po wpisie dziennie. Na dole było przyczepione wspomniane zdjęcie. Nie dziwie się, że mi się podobało. 

-Alex, odpoczęłaś już?-do pokoju weszła Miley.-Możemy się już pouczyć? Za godzinę muszę jechać do siebie.

-Tak.-odpowiedziałam zamykając zeszyt po czym wstałam i wspólnie otworzyłyśmy książki do matmy.

Po chwili parę lekarzy badało mnie osłuchiwało, pytało o samopoczucie i tym podobne. Zajęli się też moim bandażem. Po ranie, która podobno powstała podczas wypadku (o którym niestety nic nie wiem), nie było śladu więc nikt nie myślał, by założyć mi nowy opatrunek. Zważyli mnie i stwierdzili, że mam niedowagę. Super!

-Harry tak się ucieszy.-powiedział tata trzymając mnie za rękę gdy zostaliśmy sami.-Siedział tu parę godzin dziennie. Za parę minut powinien być. 

-Harry?-zapytałam lekko zszokowana.-Kim jest Harry? I o co w ogóle w tym wszystkim chodzi?

-Nie pamiętasz go? Musiałaś się bardzo mocno uderzyć w głowę. Harry to Twój najlepszy przyjaciel.-przełknął ślinę i wyciągnął z kieszeni spodni telefon. Grzebał w nim chwilę po czym podłożył mi prawie pod twarz wyświetlacz. Widniało na nim zdjęcie chłopaka mniej więcej w moim wieku.-Przypominasz go sobie?

-Harry... Harry... Styles!-przypomniałam sobie. No tak, pamiętam! Już go pamiętam!

-Tak, słońce, Styles.-mruknął pod nosem.-Przychodził tu od dnia w którym trafiłaś na stół operacyjny. Ostatni raz widziałem go wczoraj wieczorem gdy opuszczał szpital. 

-To bardzo miło z jego strony.-uznałam po chwili.-Tylko proszę, wytłumacz mi, dlaczego jestem w szpitalu. Nie pamiętam nic z dnia, kiedy podobno uległam wypadkowi. O co w tym wszystkim chodzi?

Ojciec westchnął. Siedzieliśmy w ciszy która powoli zaczęła mnie denerwować. Czy on nie chce powiedzieć mi, co się stało? Jeśli tak, to dlaczego? Chciałam już zapytać, czy ma zamiar się odezwać ale usłyszałam delikatnie pukanie do drzwi. Osoba pukając chyba nie czekała na zaproszenie bo po kilki sekundach znalazła się w sali. Był to chłopak ze zdjęcia. Harry Styles. Było o wiele wyższy, niż go zapamiętałam. Czarna koszula, czarne spodnie a na nogach glany. Chyba nie muszę pisać, jakiego koloru? 

-Alex?-zapytał patrząc na mnie.-Panie Collins, czy mam już zwidy? 

Tata zaśmiał się lekko i gestem zaprosił go do nas. Szatyn podsunął sobie krzesło. Chwycił mnie za rękę. Jego dłoń była zimna. Od razu skojarzyła mi się z zamrażarką. Mamy czerwiec, no ludzie! Mimo to, ten gest był bardzo miły. Nie puszczając popatrzył mi w oczy. Uchylił lekko usta jakby chciał coś powiedzieć ale po chwili je zamknął.

-Nie przeszkadzam Wam.-ojciec podniósł się z miejsca i podszedł do drzwi.-Pogadamy później, Alexiu. 

Zostaliśmy sami. On nie puszczał mojej dłoni i w dalszym ciągu wgłębiał się w oczy. Przeszedł po mnie dreszcz. Nie był zbyt przyjemy. Delikatnie wyciągnęłam rękę z jego uścisku i położyłam ją na swoim kolanie. 

-No to... Hej.-szepnęłam. Mimo, że go pamiętałam zdawałam sobie sprawę że mało o nim wiem i to wprowadzało mnie w zakłopotanie. Musiało mu na mnie zależeć, skoro tak często tu przychodził. 

-Alex, jak miło znowu usłyszeć Twój głos. Tak dawno go nie słyszałam, że ledwo pamiętałem, jak jest piękny.-odparł. Mówił w tak cudowny sposób!

-To bardzo kochane.-nie mogłam znaleźć przymiotnika, nie osądzajcie mnie(!).-Ja... Nie wiem od czego zacząć. Tak dawno się nie widzieliśmy...

-Wiem. Niestety. Bardzo mi Cię brakowało. Byłaś strażniczką moich sekretów. Osobą, której mogłem się wygadać. 

-Wybacz Harry, ale ja mało co pamiętam.

-Spokojnie, wszystko sobie przypomnisz.-uśmiechnął się.-Zaraz będę, skoczę do domu po album ze zdjęciami. Mieszkam niedaleko.-wstał i wyszedł z sali. 

Resztę wieczoru spędziliśmy leżą na szpitalnym łóżku oglądając zdjęcia i jedząc sernik, który Styles zdążył przynieść z mieszkania. 

W szpitalu jestem już miesiąc. Szczerze mówiąc, nie rozumiem, dlaczego w serialach i filmach tak nienawidzą szpitali. 

 Stałam spakowana przed szpitalem. Wiedziałam, że nadejdzie dzień w którym go opuszczę, ale nie miałam pojęcia, że nadejdzie wraz z dniem mojej przeprowadzki. W lewej ręce trzymałam czarną walizkę. Druga leżała przy moich butach. Margaret stała przy mnie ze zwieszoną głową. Po jej policzkach spływały łzy. Po moich też. Harrego nie było ale obiecał, że się zjawi. Tata od paru minut rozmawiał z Liamem przez telefon. Nie rozumiem, dlaczego mam się wyprowadzić. Przecież tu mam przyjaciół, szkołę, dom... Tatę. 

-Liam będzie na Ciebie czekał na lotnisku. Weźmie Twoje bagaże więc nie nadźwigasz się.-powiedział ojciec podchodząc do mnie.-Dzwonie po taksówkę. 

-Czy możesz mi wyjaśnić, po co ten cyrk z wyprowadzką?-krzyknęłam.

.Mają myśli i powody,by postępować tak,jak postępują."

~Veronica Rossi "Przez Burze Ognia"

Delikatnie otworzyłam oczy. Usiadłam na łóżku i momentalnie chwyciłam się za głowę. Bolała. Bolała cholernie. "Gdzie ja jestem?" pomyślałam. Chciałam wstać ale coś mi nie pozwoliło. Byłam podpięta do kroplówki. Dopiero teraz zorientowałam się, że jestem w szpitalu, w białej sali. Ostrożnie zsunęłam z siebie białą kołdrę, właściwie wszystko było tu białe, i dokładniej przyjrzałam się pomieszczeniu. Naprzeciwko łóżka wisiało lusterko. Jego kształt przypominał jajko a ramka, jak podejrzewam, była biała ale jakimś cudem lekko zszarzała. Na głowie miałam bandaż. Na prawej ręce też widniał opatrunek. Jakim cudem się tu znalazłam? Co się ze mną stało? Miałam tyle pytań na które nie znałam odpowiedzi. Na stoliczku, który znajdował się bardzo blisko łóżka stał mały, biurowy kalendarzyk. 10 czerwca 2014 rok. Siedziałam tu cały rok. Nieprzytomna. Super! 

Kompletnie nic nie pamiętam. No... Nie do końca nic. Wiem jak mam na imię, nazwisko i od jakiejś minuty wiem, że mam szesnaście lat. Tak strasznie czekałam, na szesnaste urodziny, a z tego co widzę spędziłam je w szpitalu. Obok kalendarza leżał różowy notesik. Cały pusty. Przy nim jakieś zapiski na osobnych kartkach oraz długopis. Ostrożnie, by nie zniszczyć szpitalnego sprzętu usiadłam po turecku i otworzyłam go na pierwszej stronie. Postanowiłam, że muszę sobie wszystko przypomnieć. Pstryknęłam więc długopisem i zaczęłam pisać.

Nazywam się Alexandra Waters. Mam 16 lat, jak się przed chwilą dowiedziałam. 

Wychowuje mnie ojciec gdyż mama zginęła w wypadku. Mam starszego brata, Liama.

Z tego co pamiętam lubię czytać książki, (Cholera, chętnie bym teraz jakąś poczytała)

oglądać filmy i grać na gitarze. Od urodzenia mieszam w Los Angeles. 

Obecnie znajduję się w szpitalu. Nie mam
Cycata matka rucha się z ochroniarzem z galerii
Sex W Tv - Ariella Ferrera, Ostre Ruchanie
Sex analny mamuśki z dużymi cycami - Bridgette B, Anal

Report Page