Im większy fiut, tym ona szczęśliwsza

Im większy fiut, tym ona szczęśliwsza




🛑 KLIKNIJ TUTAJ, ABY UZYSKAĆ WIĘCEJ INFORMACJI 👈🏻👈🏻👈🏻

































Im większy fiut, tym ona szczęśliwsza


im większy, tym lepszy

in English

Polish-English dictionary


translations im większy, tym lepszy


+
Add


Show algorithmically generated translations


" Im większe , tym lepsze , w Huskeroo swetrze. "

The bigger , the better , the Huskaroo sweater.

Nie bardzo wiedziałam, jak ona działa albo jak długo, ale zakładałam, że im większa , tym lepsza

I wasn’t sure how that worked or how long it lasted, but figured the more the better .

Symbolem sztucznej inteligencji stał się dla nich potężny komputer – im większy , tym lepszy .

Their inspiration for a thinking machine was a powerful digital computer—the bigger , the better .

W astronomii panuje zasada " im większe , tym lepsze ".

So, we want to build a 30 meter telescope.

Tak, myślałem nad tym , im większe tym lepsze .

Yeah, thinking about it , bigger the better .

" Im większe tym lepsze , w Huskeroo swetrze "?

The bigger , the better , the Huskeroo sweater?

Conway chciał zgubić się w tłumie, im większym , tym lepszym .

Conway wanted to lose himself in a crowd, and the bigger the better .

Dowódca Slan pomyślał o Wspólnocie, im większej , tym lepszej .

The Slan commander yearned for the embrace of Community, the bigger , the busier, the better .

Im większy , tym lepszy , oto jej motto.

The bigger , the better , that's her motto.

Możesz mieć wielkie marzenie; im większe , tym lepsze .

Your dream can be as big as you want—the bigger the better .

" Właściwie, im większa tym lepsza .

A matter of fact, the bigger , the better .

Rosie chciała załatwić mu wersję elektroniczną, ale on lubił oprawioną w skórę księgę – im większa , tym lepsza .

Rosie wanted him to have an electronic solution, but he liked leather desk diaries - the bigger the better .

Uwielbiał ogniska, a im większe , tym lepsze

He loved fires, the bigger the better .

The most popular queries list:
1K ,
~2K ,
~3K ,
~4K ,
~5K ,
~5-10K ,
~10-20K ,
~20-50K ,
~50-100K ,
~100k-200K ,
~200-500K ,
~1M

Samica jest czymkowielek z dołeczkami, świecąca i brązowa, im większa tym lepsza .
A female is anything dimpled, glossy and brown, the bigger the better .



Douglas Penelope - Fall Away - 1.5 - Until You

Home
Douglas Penelope - Fall Away - 1.5 - Until You



Prolog Mam na imię Jared. Mam na imię Jared. Mam na imię Jared. Powtarzałem to w kółko, próbując zapanować nad szybkim biciem serca. Chciałem zejść na...

Wszystkie tłumaczenia w całości należą do autorów książek jako ich prawa autorskie, tłumaczenie jest tylko i wyłącznie materiałem marketingowym służącym do promocji twórczości danego autora. Ponadto wszystkie tłumaczenia nie służą uzyskiwaniu korzyści materialnych, a co za tym idzie każda osoba, wykorzystująca treść tłumaczenia w celu innym niż marketingowym,łamie prawo.

Prolog Mam na imię Jared. Mam na imię Jared. Mam na imię Jared. Powtarzałem to w kółko, próbując zapanować nad szybkim biciem serca. Chciałem zejść na dół i przywitać naszych nowych sąsiadów, ale byłem zbyt zdenerwowany. Teraz w domu obok mieszkało dziecko - pewnie tak jak ja miało dziesięć lat - i uśmiechnąłem się, gdy zobaczyłem że miała założoną baseballówkę i tenisówki marki Chucks. Inne dziewczyny w mojej okolicy tak się nie ubierały, a ona też była ładna. Oparłem się o parapet, spoglądając na dom obok, który tętnił życiem od muzyki i światła. Nikt tam nie mieszkał przez długi czas, a gdy już tam ktoś zamieszkał, to tylko starsi ludzie. Między naszymi domami stało duże drzewo, ale wciąż mogłem wszystko widzieć przez zielone liście. - Hej, skarbie. Odwróciłem głowę, by zobaczyć jak moja mama opiera się o framugę moich drzwi. Uśmiechała się, ale jej oczy były szkliste, a ubrania pomarszczone. Znowu była chora. Zawsze była chora, gdy piła napoje z butelek. - Zauważyłam, że mamy nowych sąsiadów - kontynuowała.- Spotkałeś już ich? - Nie - potrząsnąłem głową, z powrotem spoglądając w okno, chcąc by już poszła.- Mają dziewczynkę. Żadnych chłopców. - Więc nie możesz zaprzyjaźnić się z dziewczyną?- jej głos załamał się i usłyszałem, jak przełknęła ślinę. Wiedziałem, co nadchodziło i mój żołądek napiął się.

- Nie, nie mogę. Nie lubiłem rozmawiać ze swoją mamą. Tak właściwie, to nie wiedziałem jak z nią rozmawiać. Często byłem sam i mnie wkurzała. - Jared... - zaczęła, ale nie kontynuowała. Po chwili usłyszałem jak wychodzi i trzaska drzwiami na tyłach korytarza. Pewnie poszła zwymiotować do łazienki. Moja mama często piła alkohol, zwłaszcza podczas weekendów i nagle nie miałem ochoty poznać blondwłosej dziewczynki z domu obok. No i co z tego, że wyglądała na fajną i lubiła jeździć na rowerze? Albo z tego, że słyszałem jak z jej pokoju dochodzi Alice in Chains? Przynajmniej tak sądziłem, że to był jej pokój. Zasłony były zasunięte. Ale wtedy zobaczyłem, jak odsuwa zasłony i znieruchomiałem. Była tam. To był jej pokój! I z jakiegoś powodu uśmiechnąłem się. Podobało mi się, że nasze pokoje były naprzeciwko siebie. Zmrużyłem oczy, by lepiej się jej przyjrzeć, gdy otworzyła podwójne,oszklone drzwi, ale otworzyłem je szeroko, gdy zdałem sobie sprawę co robiła. Co? Zwariowała? Otworzyłem moje okno i wysunąłem się na nocne powietrze. - Hej!- krzyknąłem do niej.- Co ty wyprawiasz? Szarpnęła głowę w górę i zaparło mi dech w piersiach, gdy zobaczyłem jak kołysze się na gałęzi, gdy spróbowała zachować równowagę. Jej ręce zamachnęły się z boku na bok i natychmiast wyszedłem przez swoje ono i wspiąłem się na drzewo, by jej pomóc. - Uważaj!-krzyknąłem, kiedy pochyliła się i obiema dłońmi chwyciła grubej gałęzi. Prześlizgnąłem się po drzewie, trzymając się gałęzi przy mojej głowie dla wsparcia. Głupia dziewczyna. Co ona wyprawia? Jej niebieskie oczy były wielkie, gdy stanęła na czworakach, trzymając się drzewa, gdy te zatrzęsło się pod nią. - Nie możesz sama wchodzić na drzewa - warknąłem.- Niemal spadłaś. Chodź tutaj - pochyliłem się, by chwycić ją za dłoń. Palce momentalnie mnie zamrowiły, jak wtedy, gdy drętwieją nam części ciała. Wstała na drżące nogi i chwyciła się gałęzi nad moją głową, gdy zaprowadziłem nas oboje w stronę pnia. - Dlaczego to zrobiłeś?- poskarżyła się za mną.- Wiem, jak wchodzić na drzewa. Wystraszyłeś mnie i niemal spadłam. Spojrzałem na nią i usiadłem na grubej, wewnętrznej części drzewa. - Pewnie - otrzepałem dłonie o moje długie bojówki khaki. Spojrzałem na naszą ulicę, Fall Away Lane, ale nie mogłem pozbyć się

tego uczucia jej dłoni w swojej. Mrowienie rozprzestrzeniło się w górę mojej ręki i po całym ciele. Było tak, jakby włosy stanęły mi dęba i chciałem się roześmiać, bo to łaskotało. A ona stała tam, pewnie wciąż obrażona, ale po kilku sekundach usiadła obok mnie. Nasze nogi zwisły razem z gałęzi. - Tak więc - odezwała się, wskazując na mój dom.- Mieszkasz tam? - Tak. Z mamą - powiedziałem i spojrzałem na nią w chwili, by zauważyć jak spogląda w dół i zaczęła bawić się swoimi palcami. Przez kilka chwil wyglądała na smutną, ale potem zmarszczyła razem brwi i wyglądała tak, jakby próbowała się nie rozpłakać. Co takiego powiedziałem? Wciąż była ubrana w te same rybaczki w których widziałem ją wcześniej, gdy rozpakowywała ciężarówkę wraz ze swoim tatą. Miała rozpuszczone włosy i pomimo brudu na spodniach, to wyglądała czysto. Siedzieliśmy tam przez chwilę, patrząc na ulicę, słuchając szumu wiatru i szeleszczących liści. Wydawała się naprawdę mała obok mnie, jakby w każdej chwili miała spaść z gałęzi, nie będąc w stanie się utrzymać. Kąciki jej ust były skierowane w dół i nie wiedziałem dlaczego była taka smutna. Wszystko co wiedziałem, to to, że nie chciałem nigdzie pójść, aż nie poczuje się lepiej. - Widziałem twojego tatę - zacząłem.- Gdzie jest twoja mama? Zadrżała jej dolna warga i spojrzała na mnie. - Moja mama umarła w czasie wiosny - jej oczy były zaszklone od łez, ale wzięła kilka długich oddechów, jakby próbowała być silna. Nigdy nie spotkałem dziecka, które miało martwą mamę albo tatę i poczułem się źle za to, że nie lubiłem swojej mamy. - Ja nie mam taty - powiedziałem jej, starając się, by poczuła się lepiej.Odszedł, gdy byłem dzieckiem a moja mama powiedziała, że nie był dobrym człowiekiem. Przynajmniej twoja mama nie chciała cię zostawić, prawda? Wiedziałem, że zabrzmiałem głupio. Nie chciałem by wyszło tak, jak miała lepiej ode mnie. Po prostu czułem się tak, jakbym powinien powiedzieć jej cokolwiek, by poprawił jej się nastrój. Nawet przytulić ją, co naprawdę chciałem zrobić w tej chwili. Ale nie zrobiłem. Za to zmieniłem temat. - Widziałem, że twój tata ma stary samochód. Nie spojrzała na mnie, ale przewróciła oczami. - To Chevy Nova. A nie tylko stary samochód. Wiedziałem, jaki był to model. Tylko chciałem sprawdzić, czy ona wiedziała. - Lubię samochody -skopałem swoje tenisówki DC, pozwalając im spaść na ziemię, a ona zrobiła to samo ze swoimi Chucksami. Nasze bose stopy zakołysały się tam i z powrotem w powietrzu.- Pewnego dnia będę się ścigać

na Pętli - powiedziałem jej. Uniosła oczy i odwróciła się do mnie. - Na Pętli? Co to? - To tor wyścigowy, gdzie chodzą duże dzieciaki. Będziemy mogli tam pójść, gdy będziemy w liceum, ale będziemy musieli mieć samochód. Mogłabyś przyjść i mnie dopingować. - Dlaczego nie mogłabym się ścigać?- wyglądała na złą. Mówi poważnie? - Nie sądzę, by pozwolili dziewczynom się ścigać - powiedziałem, próbując nie roześmiać się w jej twarz. Zmrużyła oczy i spojrzała z powrotem na ulicę. - W takim sprawisz, żeby mi pozwolili. Moje kąciki ust uniosły się, ale powstrzymałem śmiech. - Może. Całkowicie. Wyciągnęła w moją stronę dłoń. - Jestem Tatum, ale wszyscy nazywają mnie Tate. Nie podoba mi się Tatum. Rozumiesz? Skinąłem głowę, chwytając jej dłoń w swoją i uczucie ciepła znowu rozprzestrzeniło się w mojej ręce. - Jestem Jared.

Rozdział 1

6 lat później...

Krew wycieka z moich ust na podłogę niczym długi strumień czerwonej farby. Pozwalam się jej zebrać w moich ustach, aż sama skapuje, odkąd wszystko boli mnie tak cholernie mocno, że nie mogę jej wypluć. Pochodzi z moich dziąseł i języka, ale mam tylko nadzieję, że nie pochodzi też z mojego brzucha. - Tato, proszę - głos drży mi tak samo jak moje ciało ze strachu. Nie nazwałem go „tatą” od tygodni, ale jestem przerażony. Jeżeli zobaczy mnie jako swojego syna, to może już nas nie skrzywdzi. Może po prostu wróci na kanapę, napije się i zostawi nas w spokoju. Klękam na kuchennej podłodze, drżąc z dłońmi związanymi za moimi plecami. Szorstkie liny wgryzają się w moją skórę, ale nie boli to jak cała reszta. - Prosisz mnie, lamusie?- i pasek uderza mnie w plecy. Zaciskam oczy, krzywiąc się, gdy płomień rozprzestrzenia się na moich łopatkach. Zamykając usta, powstrzymuję się od wydania jakiegokolwiek dźwięku, gdy oddycham przez nos, aż pieczenie mija. Muszę tylko trzymać uniesioną głowę. Gdy ostatnim razem ją opuściłem w dół w bólu, to kopnął mnie w twarz. Skóra na moich ustach jest rozciągnięta i obrzęknięta a śliski, metaliczny smak krwi wypełnia moje usta. Tate. Jej twarz miga mi w głowie i wczołguję się z powrotem do myśli, które wypełnia. Gdzie jesteśmy razem. Jej słoneczne włosy rozwiewa wiatr, gdy wspinamy się na skały wokół stawu rybnego. Zawsze wchodzę za nią w przypadku gdyby się potknęła. Jej burzowo niebieskie oczy uśmiechają się do mnie.

Ale mój ojciec się przełamuje przez tą wizję. - Nie proś! Nie przepraszaj! Właśnie to dostałem za pozwolenie tej cipie, by wychowywała cię przez te wszystkie lata. Wyrosło z ciebie nic innego, jak tchórz. Moja głowa szarpnęła się do góry i zaczyna boleć mnie jej skalp, gdy pociągnął mnie za włosy, bym spojrzał mu w oczy. Żołądek podnosi mi się do gardła, gdy czuję zapach piwa i papierosów w jego oddechu. Chcę oddychać przez usta, bym nie czuł jego zapachu, ale zbyt boję się je otworzyć. Jakikolwiek dźwięk albo ruch i skrzywdzi nas bardziej. - Przynajmniej Jax się słucha - syczy i mój brzuch drży z mdłości.- Co nie, Jax?- krzyczy przez ramię. Mój ojciec puszcza mnie i podchodzi do głębokiej zamrażarki w rogu kuchni i stuka w nią dwa razy. - Żyjesz tam jeszcze? Każdy nerw na mojej twarzy zapala się z bólu, gdy próbuję powstrzymać łzy. Nie chcę płakać czy krzyczeć, ale Jax jest w zamrażarce niemal dziesięć minut. Całe dziesięć minut bez żadnego dźwięku! Dlaczego mój ojciec to robi? Dlaczego wyżywa się na Jaxie, gdy jest zły na mnie? Ale jestem cicho, bo właśnie takie lubi swoje dzieci. Jeśli dostanie to czego chce, to może wypuści mojego brata. Musi tam marznąć i nie wiem, czy jest tam wystarczająco dużo powietrza. Jak długo ktoś może przetrwać w zamrażarce? Może już jest martwy. Boże, jest tylko dzieckiem! Mrugam, by powstrzymać łzy. Proszę, proszę, proszę... - Tak więc... - mój ojciec podchodzi do swojej dziewczyny, Sherilynn, ćpunki i swojego przyjaciela, Gordona, obleśnego skończeńca, który patrzy na mnie dziwnie. Oboje siedzą przy kuchennym stole, rozkoszując się z jakiegokolwiek narkotyku, jaki dzisiaj trafił do menu, nie zwracając uwagi co się dzieje z dwoma bezbronnymi dzieciakami w pomieszczeniu. - Co o tym sądzicie?- kładzie po dłoni na ich ramionach.- Jak nauczymy mojego chłopca, by stał się mężczyzną? Obudziłem się z pulsem walącym w szyi i głowie. Powieki ciążyły mi jak cholera, gdy próbowałem zamrugać, by odzyskać ostrość widzenia, ale i tak usiadłem i szybko się rozejrzałem po pokoju. Poranne światło wpadało do pokoju niczym róg powietrzny, więc uniosłem dłonie, by osłonić oczy przez bolesnymi promieniami. Wiedziałem, że mojego ojca tu nie było. Wiedziałem, że Gordon i Sherilynn już dawno zniknęli, ale nie mogłem zignorować tego wspomnienia w mojej głowie, by zawsze być tego pewnym. Rozejrzałem się po pokoju. Rzeczy z mojej komody zostały zepchnięte na podłogę, ale nie było to niezwykłe, że robiłem bałagan, gdy byłem pijany. Oprócz tego zamętu, mój pokój był cichy i bezpieczny.

Nie było tak do chwili, gdy to moje oczy zatoczyły pełne koło i spoczęły wreszcie na wzniesieniu pod kołdrą obok mnie. Ignorując walenie serca w piersi po śnie, odsunąłem koc, by zobaczyć z kim byłem na tyle głupi - albo pijany - by spędzić całą noc w moim domu. Wspaniale. Kolejna pieprzona blondynka. Co ja do cholery sobie myślałem? Blondynki nie były w moim typie. Zawsze wyglądały jak dobre dziewczynki. Nie egzotycznie ani chwilowo interesujące. Zbyt czyste. Wyglądały jak typ dziewczyny z sąsiedztwa. A kto tak naprawdę tego chciał? Ale przez ostatnich kilka dni chciałem tylko blondynek. Było tak, jakby coś chorego przyciągało mnie do samo destrukcji z blondynką, którą uwielbiałem nienawidzić. Ale... musiałem przyznać, że ta dziewczyna była seksowna. Jej skóra wyglądała na gładką i miała ładne cycki. Chyba wcześniej powiedziała coś o tym, że przyjechała z Purdue do domu na wakacje. Nie sądzę, bym wspomniał jej coś o tym, że wciąż chodzę do liceum. Może powiem jej o tym, gdy się obudzi. Tak dla sportu. Oparłem głowę, ale znowu ją poderwałem, gdy do drzwi mojego pokoju rozległo się pukanie. - Jared?- zawołała moja matka i skuliłem się. W głowie waliło mi tak, jakby ktoś przez całą noc wbijał w nią widelec i nie chciałem teraz z nią rozmawiać. Ale i tak wyskoczyłem z łóżka i skierowałem się do drzwi, zanim dziewczyna obok mnie się poruszyła. Uchyliłem je nieco, patrząc na swoją matkę z taką cierpliwością, na jaką tylko było mnie stać. Miała na sobie różowe spodnie dresowe i bluzkę z długim rękawem tak właściwie, to strój ten pasował na niedzielę - ale od szyi w górę był tam bałagan jak zwykle. Włosy miała związane w kok, a makijaż z poprzedniego dnia był rozmazany pod jej oczami. Jej kac pewnie rywalizował z moim. Jedyny powód, przez który wstała i się poruszała, to ten, że jej ciało było do tego cholernie przyzwyczajone. - Czego chcesz?- zapytałem. Myślę, że czekała aż ją wpuszczę, ale nie było nawet takiej opcji. - Tate wyjeżdża. Serce znowu zaczęło walić mi w piersi. Kurwa, to już dzisiaj? - No i?- przybrałem obojętną postawę. Przewróciła oczami na mnie. - No i pomyślałam, że ruszysz swój tyłek i się pożegnasz. Wyjeżdża na cały rok, Jared. Kiedyś się przyjaźniliście. Potrząsnąłem głową, zanim zamknąłem drzwi przed jej twarzą. Taa, jakbym już zamierzał zbiec na dół i uścisnąć Tate na pożegnanie.

Nie obchodziło mnie to i cieszyłem się, że się jej wreszcie pozbędę. Ale w tym samym czasie ścisnęły mi się gardło. Oparłem się plecami o drzwi, czując jak ciężar tysiąca cegieł spada na moje ramiona. Zapomniałem, że dzisiaj wyjeżdża. Od imprezy u Beckmanów, która miała miejsce dwa dni temu, byłem prawie non stop pijany. Cholera. Powietrze w pokoju zgęstniało i zacisnęła mi się pierś. Słyszałem tylko, jak na zewnątrz zamykają się drzwi samochodu i nakazałem sobie zostać tam gdzie byłem, bo nie chciałem jej zobaczyć. - Jared!- spiąłem się, gdy moja mama zawołała z dołu.- Pies jest na dworze. Lepiej idź po niego. Świetnie. Zajebiście. Chcecie się założyć, że specjalnie wypuściła tego przeklętego psa? I to przez drzwi frontowe? Zmarszczyłem brwi tak mocno, że aż zabolało. Założyłem dżinsy z poprzedniej nocy i otworzyłem drzwi, nie przejmując się tym, czy dziewczyna z Purdue się obudzi, po czym zszedłem po schodach. Moja mama czekała przy otwartych drzwiach frontowych, wyciągając ku mnie smycz i uśmiechając się, jakby była sprytna. Wyrywając ją z jej ręki, wyszedłem na dwór i skierowałem się na podwórko Tate. Madman nie poszedłby nigdzie indziej. - Przyszedłeś się ze mną pożegnać?- Tate klęczała na trawniku przed domem, blisko Bronco swojego taty, uśmiechając się, jakby był to świąteczny poranek. Zacisnęła oczy, gdy Madman polizał ją w szyję i przełknąłem ślinę na dźwięk jej chichotu, uwielbiając go bardziej, niż chciałem się przyznać. On też był szczęśliwy, merdając ogonem z zawrotną przyjemnością i momentalnie poczułem się tak, jakbym był intruzem. - Och, ja ciebie też kocham!- brzmiała tak, jakby mówiła do dziecka, tak słodko i w ogóle, a Madman wciąż trącał i lizał jej twarz. Nie powinien jej kochać aż tak bardzo. Co dla niego zrobiła przez ostatnie dwa lata? - Madman, chodź - warknąłem tak naprawdę nie do psa. Oczy Tate przeniosły się na mnie. - Nie musisz być takim kretynem - wstała, krzywiąc się i wtedy zauważyłem w co była ubrana. Miała na sobie koszulkę Nine Inch Nails, którą dałem jej, gdy mieliśmy czternaście lat i pierś ścisnęła mi się z głupiego, nieznanego powodu. Zapomniałem, że ją miałam. No dobra... nie bardzo. Myślę, że nie zdawałem sobie sprawy, że wciąż ją miała. Pewnie nawet nie pamiętała, że ją jej dałem, ale nie miałem nic przeciwko, że ją na sobie miała. Teraz ją zdecydowanie wypełniała. Klękając, by przypiąć smycz do obroży Madmana, zmierzyłem ją z płaską, znudzoną miną. - Znowu się odzywasz.

Chociaż mój bezinteresowny ton był całkowitym kłamstwem. Prawda była taka, że żyłem po to, by z nią zadzierać. Nawet teraz, wiedząc, że wyjeżdżała na rok, miałem trudności z przekonaniem samego siebie, że nie miało to dla mnie żadnego znaczenia. Będę szczęśliwszy bez niej, tłumaczyłem sobie. Była niczym. A jednak usłyszałem cichy głosik w mojej głowie. Była wszystkim. Pokręciła głową, a ból był widoczny w jej oczach, gdy odwróciła się by odejść. Podejrzewałem, że nie zamierzała walczyć. Nie dzisiaj. Piątkowa impreza musiała być jednorazowym wyskokiem. - Właśnie to zamierzasz ubrać do samolotu?- spytałem szyderczo. Co do cholery, palancie? Powinienem odejść, ale cholera, nie mogłem przestać jej zaczepiać. Było to jak uzależnienie. Odwróciła się do mnie, zaciskając palce w pięści. - Dlaczego pytasz? - Tylko dlatego, że wyglądasz nieco niechlujnie - ale było to grube kłamstwo. Czarna koszulka była znoszona, ale otulała jej ciało, jakby była dla niej stworzona, a jej ciemne dżinsy uwidaczniały jej tyłeczek, podpowiadając mi jak dokładnie wyglądałaby nago. Wyglądała jak ogień i cukier i w tym samym czasie chciałem się tym rozkoszować i spłonąć. - Ale nie martw się - ciągnąłem.- Rozumiem. Zmrużyła oczy. - Co rozumiesz? Pochylając się do przodu, posłał
Kmaera na wielkie naturalne cycki
Jak Kuba Bogu, tak Bóg Kubie
Blondynka ruchana przy basenie POV

Report Page