Gruba czarnula w akcji
![](/file/d8ada19d59fab61bdfcc8.jpg)
🔞 KLIKNIJ TUTAJ, ABY UZYSKAĆ WIĘCEJ INFORMACJI 👈🏻👈🏻👈🏻
Gruba czarnula w akcji
Offenbar hast du diese Funktion zu schnell genutzt. Du wurdest vorübergehend von der Nutzung dieser Funktion blockiert.
-Myślałem, że ta leśniczówka jest opuszczona...- Zmienił temat Rafał.
-To bzdury! Kiedyś, ten las był wielką atrakcją dla turystów. Raz zachorowałem na dłuższy czas. W tym czasie ktoś rozpuścił plotkę, że nie żyję a mój duch tutaj straszy. To kompletnie zniszczyło nam reputację.
-Aha... No! Już przestało padać. To co? Zbieramy się, nie? -Powiedział chłopak z naciskiem w głosie i rzucił mi porozumiewawcze spojrzenie.
-No...Tak. Na nas już czas. To do zobaczenia panu :) -Uśmiechnęłam się do leśniczego i wyszłam z wodzami Tatry w ręku. Na zewnątrz panował spokój, a powietrze było czyste i miało ten swój podeszczowy zapach. Dopięliśmy siodła i odjechaliśmy. Po wyjechaniu z lasu, skręciliśmy w drogę wiodącą do domu.
-Czemu chciałeś iść? Przecież p.Władek to całkiem równy gość! :D -Zdziwiłam się po pewnym czasie.
-Wydaje mi się podejrzany... Też go znałem, ale się zmienił... Ma brodę, inny głos i jakby odmłodniał o parę lat...
-To pewnie. Albo las tak na niego wpłynął?
-No nie wiem... Ale powiedzmy, że masz rację ;)
Zapadła cisza, dojechaliśmy do domu i rozsiodłaliśmy konie.
-To ja już może pójdę? Żebyś nie miał przeze mnie żadnych nieprzyjemności...
-Nie no co ty?! Zostań u nas na kolację a potem cię odwieziemy.
Weszliśmy do kuchni z której wydobywał się pyszny zapach naleśników z twarogiem.
-I jak tam? Złapał was deszcz? Nie zmokliście? - Mama sypnęła pytaniami.
-Było ok. Najpierw pojechaliśmy do sklepu, potem w drodze nad jezioro zaczęło padać, więc schowaliśmy się w leśniczówce- opowiedziałam skrótem.
Szybko dojadłam swoją porcję i wyleciałam z domu.
-Gdzie ona poszła? -zdziwił się chłopak.
-Poszła nakarmić konie. Wróci za 15 min. ;) -wytłumaczyła mama. -Możesz pójść do jej pokoju. Na 1. piętrze takie oklejone plakatami drzwi.
-Ok.-Rafał wszedł po schodach na piętro. Otworzył wskazane drzwi i zaniemówił z wrażenia. Pokój był drewniany, w stylu westernowym.
Toffi usiadł na łóżku. Po chwili położył się i zasnął. Po 10 min. weszłam do pomieszczenia i zobaczyłam go twardo śpiącego. Przykryłam go kołdrą i zeszłam na dół do mamy.
-No cóż. Zadzwonię do jego taty, że zostaje u nas na noc. Ty dziś możesz spać w salonie albo na kanapie w mojej sypialni. Łóżka nie odstąpię :P
-To wolę na kanapie u ciebie. Jest wygodniejsza :) To dobranoc :*
-Kolorowych snów córciu :* -przytuliła mnie mama i wróciła do zmywania naczyń. Umyłam się, przebrałam i poszłam wreszcie odpocząć po tym wykańczającym dniu...
Sobota! Dziś wstałam trochę później, bo ponieważ weekend :D Od razu się ubrałam w to , pobiegłam na górę i sprawdziłam, czy Rafał jeszcze śpi.
Był opatulony kołdrą i delikatnie pochrapywał. To było takie słodkie :3 Po cichu, na paluszkach opuściła pomieszczenie i poleciałam do stajni. Konie spokojnie przeżuwały siano a kiedy weszłam wystawiły łby nad drzwiami boksów.
-Kochane wy moje :* -Powiedziałam -Może kiedyś uda nam się zapełnić pozostałe 8 boksów?? -Zaczęłam sobie wyobrażać piękne rasowe konie sportowe, ale zaraz przed oczami stanął mi obraz Tofika goniącego na siwym koniu uciekającą Roksanę... Przetarłam powieki -to tylko moje chore wyobrażenia- i odmaszerowałam do paszarni po śniadanko dla koni. Po 30 min. wypuściłam je na wybieg i wróciłam do domu. Jedzenie było już na stole, przy którym siedziała mama i czarnowłosy chłopak.
-I co? Dobrze się spało Śpiąca Królewno?? :P -Uśmiechnęłam się.
-Bardzo śmieszne.... Ale wygodnie było ;) I jeszcze raz pani dziękuję i przepraszam za kłopot. Ja już lecę -Dojadł biegiem tosta z masłem zwracając się do mojej mamy i wyszedł.
-Coś się stało? Coś mnie ominęło?? -Zdziwiłam się.
-No nie wiem... Od rana był jakiś dziwny... Słuchaj, o 11 jedziemy na zakupy przed obozem. Zrób listę czego ci brakuje. Ja zaraz zadzwonię do Majki, to razem zaszalejecie :P
-Dobra! Super! Lecę na górę.-Rzuciłam i zadowolona pobiegłam do toalety. Była 10:15, więc w 30 min. się uszykowałam i ubrana w to wsiadłam do auta stojącego na podwórku. Mama usiadła za kierownicą i odpaliła silnik. Jedziemy po Maję.
***Po odebraniu przyjaciółki w centrum handlowym***
-Ej, widzisz tę dziewczynę w szarej bluzie? -Pyta mnie Majka.
-Tak... To chyba.... O nie.... To Roksana!!! Chodź, żeby nas nie zauważyła.
-Czemu? I skąd ją znasz? -Zdziwiła się rudowłosa piegowata dziewczyna.
-Nie ważne, potem ci powiem. Chociaż... Czekaj... Co ona robi?! -Zauważyła, że czarnula obściskuje się z jakimś blondynem....
-No co?? Całuje się z nim... A co? To chyba nie jest zabronione...-Wzruszyła ramionami.
-Ehhh.... No nie, ale widzisz.... jeszcze wczoraj to samo robiła z Rafałem...
-To zrób jej zdjęcie a potem gadaj, co z tym całym ,,Rafałkiem'' xD
-Nie denerwuj mnie, bo sama sobie będziesz trumnę niosła! :P -Zaśmiałam się, wyjęłam telefon i cyknęłam fotkę.
-Uhhh... Chodźmy stąd... Nie mam ochoty na nią patrzeć... -.-"
-ok. A gdzie twoja mama? Została w H&M .
Poszłyśmy do mamy obładowane torbami z ciuchami. Wyszłyśmy z galerii i wsiadłyśmy do samochodu stojącego na parkingu.
-To co Majeczko....Zostajesz na obiad? W tym czasie możecie się przejechać do lasu i przymierzyć jeszcze raz nowe ciuszki.
-Jasne! Jeśli nie sprawi to kłopotu.... To zadzwonię jeszcze do mamy :)
-Daj spokój! Ja to zrobię. Z resztą, już dojeżdżamy.
-No to co najpierw? Ciuchy, czy przejażdżka? -Spytałam.
Dziewczyna rzuciła mi takie spojrzenie:
No wiesz... Obie mamy nowe stroje kąpielowe, więc warto by je przetestować, bo jest upał... :3
-Masz rację, bo jest 32 stopnie w cieniu :P Na kim jedziesz??
-Jasne :D To idę ich przygotować. Jedziemy na oklep co?
Wszystko było ustalone. Maja spakowała w plecak lemoniadę, ręczniki i małe co nieco. Poszłam do stajni po konie. Niestety...Zastałam tylko jednego...Jantara.....
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Z dedykacją dla mojej kochanej psiapsiółki (tak Malwinka, o Ciebie chodzi :* <3 )
-Po prostu.... Wiem, że Roksana zatruje mi życie... Będę skończony...-Zasmucił się.
-To po co z nią chodzisz??-Zdziwiłam się-Nie chcę się wtrącać, ale co to za dziewczyna, która cię wyzywa??
-Nie zrozumiesz tego... Ja muszę z nią chodzić...To daje mi jakiś poziom w szkole...
-Nic... I tak tego nie zrozumiesz....-Był bliski rozpaczy :(
-No dobra... Więc.. Mieszkam z ojcem alkoholikiem. Popadł w nałóg zaraz po odejściu mamy.. Zmarła jakieś 6 lat temu. Do tej pory musiałem znosić poniżanie przez innych, aż znalazłem ją. Wiem-jest pusta i wredna ale jej tata jest świetnym prawnikiem i zarabia krocie. Jej mama z kolei jest architektem. Ale do rzeczy-kiedy zacząłem z nią chodzić, zdobyłem szacunek innych. Już wiesz, czemu zawsze jestem smutny? Bo muszę się starać dla takiej jędzy....
-Łał... Ja..... -Zatkało mnie...- Ja..... Ja nie wiedziałam... Ale cię rozumiem... Mój tata nas zostawił z 3 lata temu. Mama o mało nie wpadła w depresję. Cudem ją z tego wyciągnęłam. Sąsiad kupił siwą, zaniedbaną klacz i oddał mi. Zaczęłam z nią pracować i wpadłam na pomysł, żeby oddać ją w ręce mamy. To właśnie Tatra dała jej siłę. Mama wróciła do rzeczywistości. Po 2 latach w podziękowaniu za wsparcie odkupiła od handlarza koni Jantara-też bliskiego śmierci- Opowiedziałam chłopakowi swoją historię.-Och...Nie wiedziałem... Od dłuższego czasu cię obserwowałem i zawsze wyglądałaś na pewną siebie, szczęśliwą i taką, która ma w życiu wszystko.
-A widzisz.. Pozory mylą. -Aż miło, że udało mi się tak dobrze zamaskować smutki i problemy..-Dobra! Idę odprowadzić Tatrę i osiodłać ci Jantara.
-Na pewno sobie poradzisz??-W końcu chciał się nauczyć jeździć O.o
-Taaaaaaak.... Powinienem ;) -Przekonał mnie swoim uśmiechem :3
Poszłam do stajni, wzięłam sprzęt rudego i ruszyłam w stronę łąki. Po drodze zastał mnie cudowny widoczek- Rafał całował w pyszczek siwą :*
To było naprawdę słodkie :3 Ale dosyć tego zachwytu.. Czas wrócić na ziemię, a nie bujać w obłokach :P Zawołałam go:
-Wrócisz kiedyś, czy czy mam cię sama przyprowadzić??
-Już, już idę :D -Roześmiał się chłopak.
Wyczyściliśmy i osiodłaliśmy wałacha. Toffi nie był wcale taki zielony w tych sprawach, jak się wydawało... Weszliśmy na wybieg. Chłopak sprawnie dosiadł konia.
-Mogę bez lonży?? Prawdę mówiąc, to jeżdżę już od 7 lat... Po prostu chciałem cię bliżej poznać...
-O! Ok... Jasne... Toooo... W takim razie możemy pojechać w teren ;) Rozstępuj go trochę, a ja lecę po Tatrę.
Pobiegłam po siwą. Przygotowanie jej zajęło mi nie całe 10 min. Otworzyłam bramę ujeżdżalni, żeby wypuścić Rafała, po czym dosiadłam swojego konia i wyjechaliśmy machając mojej mamie.
-Tu jest w pobliżu jest duże jezioro. Jak chcesz, to możemy tam pojechać, bo jest całkiem ciepło ;) -Zaproponowałam.
-Jasne :D A jest po drodze jakiś sklep? Chciałbym kupić sobie coś do picia...
-Wiesz co... To musimy się wrócić kawałek, skręcić w lewo i przez las przejechać i dojedziemy do jednego. Potem trzeba podwójnie długą trasę przejechać nad to jezioro...Ale ok. Jedziemy :)
Pognaliśmy galopem w stronę lasu. Po prawie godzinie byliśmy pod sklepikiem.
-Dzień dobry :) -Przywitałam się z ekspedientką wchodząc do pomieszczenia.
-Dobrze. Wiedzę, że było małe przemeblowanie...
-Tak. Wreszcie jest tu jakiś porządek :P
-Ehhhh... No dobra. Colę poproszę. W puszce najlepiej :)
-Tak :) - Zapłaciłam i wyszłam ze sklepu, gdzie Rafał czekał z końmi.
-Proszę. Kiedyś mi oddasz :) -Podałam mu napój.
-Ok. Chcesz się napić?-zapytał otwierając puszkę tak jak w tej reklamie :P
-Chętnie :) Będę gruba ale.... A nie, to coca cola zero, to nie będę :P
-Hahahah xD -Uśmiał się chłopak. Wypiliśmy napój i wsiedliśmy na konie. Kiedy kłusowaliśmy przez las, nagle na niebie zaczęły się zbierać ciemne chmury i w jednej chwili lunął deszcz...
-Szybciej!-Krzyknęłam-Za tym zakrętem jest leśniczówka!
W ciągu 3 min. dojechaliśmy do wiaty.Wprowadziliśmy konie do drewnianego pomieszczenia z sianem w jednym kącie i ławką w drugim. Siedzieliśmy na sianie w milczeniu, słuchając spadających kropel deszczu, pomruków burzy i przeżuwanego przez konie siana.
-Trochę tu posiedzimy... -Odezwałam się pierwsza.
-Na to wygląda :/ -Zgasił rozmowę Toffi...
Znowu zapadła cisza... Nagle konie przestały jeść i jednocześnie spojrzały w zapadający przez chmury zmrok na dworze.... Jakby się czegoś bały... Usłyszeliśmy czyjeś kroki. Schowałam się za Rafałem, bo przestraszyłam się nie na żarty...
-Kto tu jest?! -Przez deszcz przebił się groźny, chrapliwy męski głos...
-Toffi... Ja się boję... -Szepnęłam do chłopaka z przerażeniem...
-Nie bój się, ja cię zawsze obronię..... -zapewnił mnie. Ale to niewiele dało, bo wciąż trzęsłam się ze strachu... Nawet konie niespokojnie przestępowały z nogi na nogę....
-Ostatni raz się pytam! Kto tam jest?! -Znowu usłyszałam głos... W końcu w wejściu stanął masywny mężczyzna z brodą w długim, czarnym płaszczu... W deszczu i przy dźwiękach burzy wyglądał naprawdę strasznie... Zaczęłam bać się o swoje życie...
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Rozdział dedykuję kasztanowatemu Jantarowi i jego właścicielce :3 Dziękuję, że wam się podoba :* Tu link: :) A tu jego focia:
Piękni, nieprawdaż?? A jacy zdolni... :*
-O! Ty jeździsz konno?? To super, bo zastanawiałem się, czy znasz jakąś fajną stajnię no bo...bo...
-Pewnie, że nauczę cię jeździć :D -Dokończyłam za chłopaka. Wydawał się bardzo nieśmiały...
-Dzięki :) Patrz, już dojeżdżamy... Miło było z tobą pogadać... To...
-No, to pa- Powiedział i odszedł z uśmiechem i rumieńcem na twarzy. Kiedy weszłam do budynku szkoły, rzuciła mi się na szyję moja BFF-Majka cała w skowronkach :D
-Jejku,co ci się stało?? :D-Zapytałam.
-Nooo... Darek zapytał się mnie czy chcę z nim chodzić :3
-Zgodziłaś się, prawda?? -upewniłam się wiedząc, że chłopak podoba się jej już od dłuższego czasu ;)
-No jasne siostro!! :D-odkrzyknęła roześmiana.
-Iiiiiiiiiiii!!!!! -Zaczęłyśmy krzyczeć tak głośno, że aż woźna zwróciła nam uwagę :P
-Idziemy do ,,Margaretki'' na szarlotkę?? -Rzuciłam propozycję.
-Nie mogę :/ Muszę się uczyć, bo za 3 tyg. koniec roku, a ja jeszcze muszę poprawić klasówkę z historii i z chemii :( -zasmuciła się dziewczyna...
-Aha.. No dobra, to pa, do jutra ;) -Pożegnałam się.
Wsiadłam do tego samego autobusu, jak co dzień i znowu go zobaczyłam...
Był jakiś smutny, czy raczej.. Zamyślony?? Chciałam do niego podejść, zagadać, ale uprzedziła mnie wysoka dziewczyna o długich, lekko pofalowanych czarnych włosach :/ Zrezygnowałam ale podsłuchałam ich rozmowę:
-Misiuuuuuu... To kiedy pojedziemy do tej stajni??- zapytała cienkim głosikiem.
-Już ci mówiłem... To nie jest stajnia...-powiedział powoli.
-No,no.. No to kiedy?-Usłyszałam jej zniecierpliwienie. Postanowiłam wkroczyć do akcji.
-Możecie przyjść dziś, o 15:30 ;)-wtrąciłam.
-O! Iza :D cześć :) - rozchmurzył się chłopak.
-Kto to wgl. jest?! -poleciał bulwers ze strony czarnowłosej...
-Ja? Ja jestem jego dziewczyną :D -Widocznie była blondynką, tylko się przefarbowała, żeby nie dawać pozorów głupoty...
-To fajnie, ale jak masz na imię??-Zniecierpliwiłam się.
-Aaaaa... Było tak od razu :D Jestem Roksana :) A ty?? -Taki poziom głupoty działa mi na nerwy... Szczęście, że zaraz był mój przystanek, więc jakoś się wymigałam i wysiadłam z autobusu.
-Hej mamo!! Wróciłam!! Idę polonżować Tatrę i pojadę na ścieżki z Jantarem!
-Dobrze, tylko się przebierz! W siodlarni masz bryczesy i całą resztę.
-To pa!!-Krzyknęłam i wyszłam na podwórze. Kiedy weszłam do stajni, przywitało mnie rżenie dwóch ślązaków :3
-Cześć kochana-powiedziałam do klaczy i pogłaskałam ja po szyi-poćwiczymy troszkę co? :)
-Witaj, mój dzielny rumaku-poklepałam wałacha i ruszyłam w stronę siodlarni. Wzięłam pas do lonżowania, ogłowie, lonżę i bat. Zgarnęłam jeszcze cukier w kostkach, czerwony czaprak i szczotki Tatry i wróciłam do boksu siwej :) Dałam jej smakołyk i szybko ją wyczyściłam, po czym założyłam sprzęt. Wprowadziłam klacz na wybieg treningowy.
Po 40 min. stwierdziłam, że na dziś wystarczy. Zdjęłam z niej uprząż, wytarłam spoconą kobyłkę szmatką i zaprowadziłam na padok. Potem wróciłam po siodło, ogłowie, ochraniacze i limonkowy czaprak Jantara. Już się kręcił w boksie-wyczuwał terenik :3 Sprawnie go wyczyściłam i osiodłałam. Wyprowadzając konia ze stajni, chwyciłam rękawiczki i kask i dosiadłam kasztanka. Po odjechaniu dobry kawałek od domu, w lesie zorientowałam się, że nie mam palcata...
-No dobra, spróbujmy bez :)- Zdecydowałam i popędziłam wałacha do galopu. Cóż... Nie był to zbyt dobry pomysł- jednak zaczął strzelać baranki :P Zerwałam jedną gałązkę i ruszyłam dalej. Wyjechałam z lasu i przy polu, na drodze zauważyłam człowieka z psem. Znowu zwolniłam i zrównałam się z nim.
-Rafał?-Jego twarz wydawała mi się znajoma...
-O! Cześć Iza... ładnie jeździsz i... fajny koń :) - Jantar szturchnął go pyszczkiem.
-Nie...Nic... Moglibyśmy przyjechać wcześniej? Na 14:00 ?? Roksi się uparła...
-Jasne :) W takim razie ja już lecę się przygotować bo jest 13:00 :D
-Ok, a ile mnie to będzie kosztować??
-Eeeee... Powiedzmy, że 15 zł za godzinę ;) -że też musiał o kasę pytać...-Idziecie na lonżę, a potem się zobaczy ;)
-Pa :D- powiedziałam i popędziłam zasypiającego wałacha do galopu.
Po ok. 20 min. byłam pod domem. Rozstępowałam rudego i go rozsiodłałam. Przetarłam mu grzbiet i szyję szmatką i zaprowadziłam na wybieg do Tatry. Szybko ogarnęłam w stajni i poleciałam do domu się przebrać. Na dole w pośpiechu zjadłam kanapkę z twarogiem i wyszłam na dwór. Zobaczyłam ubraną na różowo Roksanę. Miała na sobie profesjonalny strój jeździecki...
-Ja, oczywiście! -oczywiście wyrwała się Roksi...
-No to chodź. Weźmiemy dla ciebie Tatrę.-Bogu dzięki, że ta klacz ma w sobie duuużo cierpliwości, bo do takiej dziewczyny to się przyda..
-A ładna jest?? -Miałam ochotę ją strzelić!!!
-Nie ma brzydkich koni...-opanowałam się.
-No powiedzmy... A to ta szara, czy ta ruda??
-To nie TEN rudy, tylko ta SIWA... -zaczyna się piekło...
Oczywiście wszystko musiałam zrobić sama, bo księżniczka nie chciała sobie raczek pobrudzić, bo po co? Lepiej się naśmiewać z czyjejś pracy i wyliczać co robi źle... Widać było od razu, że to typ ,,sweet quniareczki'' .... No cóż. Nie wspomnę już ojej próbie dosiadania siwej... Całe szczęście, że Toffi ją wsadził ;)... Potem było całkiem ok... Do czasu...
-Chcę szybciej!!! -Nagle wydarła się czarnowłosa i strasznie mocno kopnęła klacz po bokach.
-Nie!!!-krzyknęłam, lecz było już za późno... Klacz puściła się dzikim galopem wszczynając serię baranków i koziołków...
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Rozdział dedykuję moim najlepszym przyjaciołom ;3 <33 :**
Motyw Eteryczny. Autor obrazów motywu: Xaviarnau . Obsługiwane przez usługę Blogger .
Przepraszam, że taki krótki, ale nie miałam za wiele czasu, żeby pisać :/ Z dedykacją dla Ady :* Dzięki za rady <3
A tu link do jej bloga :3 Klik ;)
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Rozdział dedykuję mojej kochanej klasie, z którą niestety musiałam się pożegnać.... Z podstawówką także :') To dla was :* <333 Nigdy Was nie zapomnę ;3 ;*
-Myślałem, że ta leśniczówka jest opuszczona...- Zmienił temat Rafał.
-To bzdury! Kiedyś, ten las był wielką atrakcją dla turystów. Raz zachorowałem na dłuższy czas. W tym czasie ktoś rozpuścił plotkę, że nie żyję a mój duch tutaj straszy. To kompletnie zniszczyło nam reputację.
-Aha... No! Już przestało padać. To co? Zbieramy się, nie? -Powiedział chłopak z naciskiem w głosie i rzucił mi porozumiewawcze spojrzenie.
-No...Tak. Na nas już czas. To do zobaczenia panu :) -Uśmiechnęłam się do leśniczego i wyszłam z wodzami Tatry w ręku. Na zewnątrz panował spokój, a powietrze było czyste i miało ten swój podeszczowy zapach. Dopięliśmy siodła i odjechaliśmy. Po wyjechaniu z lasu, skręciliśmy w drogę wiodącą do domu.
-Czemu chciałeś iść? Przecież p.Władek to całkiem równy gość! :D -Zdziwiłam się po pewnym czasie.
-Wydaje mi się podejrzany... Też go znałem, ale się zmienił... Ma brodę, inny głos i jakby odmłodniał o parę lat...
-To pewnie. Albo las tak na niego wpłynął?
-No nie wiem... Ale powiedzmy, że masz rację ;)
Zapadła cisza, dojechaliśmy do domu i rozsiodłaliśmy konie.
-To ja już może pójdę? Żebyś nie miał przeze mnie żadnych nieprzyjemności...
-Nie no co ty?! Zostań u nas na kolację a potem cię odwieziemy.
Weszliśmy do kuchni z której wydobywał się pyszny zapach naleśników z twarogiem.
-I jak tam? Złapał was deszcz? Nie zmokliście? - Mama sypnęła pytaniami.
-Było ok. Najpierw pojechaliśmy do sklepu, potem w drodze nad jezioro zaczęło padać, więc schowaliśmy się w leśniczówce- opowiedziałam skrótem.
Szybko dojadłam swoją porcję i wyleciałam z domu.
-Gdzie ona poszła? -zdziwił się chłopak.
-Poszła nakarmić konie. Wróci za 15 min. ;) -wytłumaczyła mama. -Możesz pójść do jej pokoju. Na 1. piętrze takie oklejone plakatami drzwi.
-Ok.-Rafał wszedł po schodach na piętro. Otworzył wskazane drzwi i zaniemówił z wrażenia. Pokój był drewniany, w stylu westernowym.
Toffi usiadł na łóżku. Po chwili położył się i zasnął. Po 10 min. weszłam do pomieszczenia i zobaczyłam go twardo śpiącego. Przykryłam go kołdrą i zeszłam na dół do mamy.
-No cóż. Zadzwonię do jego taty, że zostaje u nas na noc. Ty dziś możesz spać w salonie albo na kanapie w mojej sypialni. Łóżka nie odstąpię :P
-To wolę na kanapie u ciebie. Jest wygodniejsza :) To dobranoc :*
-Kolorowych snów córciu :* -przytuliła mnie mama i wróciła do zmywania naczyń. Umyłam się, przebrałam i posz
Niewidomy dostaje lodzika
Orgazm od seks maszyny
Klasowy anal po lekcjach