Estella sama w lesie

Estella sama w lesie




⚡ KLIKNIJ TUTAJ, ABY UZYSKAĆ WIĘCEJ INFORMACJI 👈🏻👈🏻👈🏻

































Estella sama w lesie
Dein Browser wird nicht mehr unterstützt. Aktualisiere ihn, um YouTube und unsere neuesten Funktionen optimal nutzen zu können. Weitere Informationen

Something went wrong, but don’t fret — let’s give it another shot.

Falls die Wiedergabe nicht in Kürze beginnt, empfehlen wir dir, das Gerät neu zu starten.
Videos, die du dir ansiehst, werden möglicherweise zum TV-Wiedergabeverlauf hinzugefügt und können sich damit auf deine TV-Empfehlungen auswirken. Melde dich auf einem Computer in YouTube an, um das zu vermeiden.
Bei dem Versuch, Informationen zum Teilen abzurufen, ist ein Fehler aufgetreten. Versuche es bitte später noch einmal.

Opowiadania mogą zawierać treści nieodpowiednie dla osób nieletnich. Zostaje w nich zachowana oryginalna pisownia.
108 Obserwuj autora Dodaj do ulubionych
Podczas odgadywania możesz użyć koła, ale pamiętaj, że pomniejszy to Twój wynik końcowy.
Była złocista, piękna jesień. Na drzewach było pełno kolorowych liści, a co jakiś czas kilka z nich spadało i leciało z wiatrem przez świat. Siedziałam właśnie na oknie w domu mojej zmarłej babci i wspominałam te stare, dobre czasy z całą rodziną... Słońce świeciło mi na twarz, a ptaki bawiły się z wiatrem latając wesoło po niebie. Mi tak wesoło nie było. Dochodziła 18.00 - godzina o której mają po mnie przyjść i zamknąć w śrocińcu na całe cztery długie lata, do póki nie będę pelnioletnia. Po tem wypuszczą i powiedzą ,,radź sobie sama, nikt Ci już nie pomoże". Miałam już spakowaną torbę z ubraniami i wszystkimi niezbędnymi rzeczami które "potrzebne" mi by były w śrocińcu. 
Ubrałam czarną bluzę oversize i moje ulubione, podarte, luźne jeansy. Na koniec położyłam moje wszystkie notatki oraz zdjęcia na stole w salonie i się podpisałam. Zostawiłam tam również list pożegnalny dla osób, które tu wejdą po mojej śmierci. Następnie wzięłam telefon oraz słuchawki, schowałam do kieszeni i wyszłam oglądając się za siebie, widząc po raz ostatni w swoim życiu dom babci... Wyszłam z klatki schodowej i ruszyłam drogą na planowane miejsce. Założyłam jeszcze kaptur na głowę, by osoby ze śrocinca mnie nie zgarnęły. Idąc, próbowałam nie zwracać na siebie zbędnej uwagi. Zaraz już mnie na tym świecie nie będzie, jednego człowieka mniej. Byałm już naprawdę blisko wiaduktu. Ten stary most, znajdował się nad torami, gdzie często jeździły pociągi. Obok był liściasty las, który w kolorach jesieni wyglądał naprawdę uroczo. Lubiłam tam chodzić po szkole i słuchać muzyki. Miałam z nim naprawdę dobre wspomnienia. Jedyne co było dziwne to to, że nigdy nie spotkałam tam innego człowieka. A gdy chodziłam po tym lesie, mimo iż nikogo tam nie było, bardzo często czułam się obserwowana. 
Ruszyłam na most. Było nie zbyt wysoko, przynajmniej jak dla mnie. Gdy byłam już na samym jego środku, usiadłam na nim (nogi mi zwisały w powietrzu) i założyłam słuchawki po czym włączyłam ulubioną, smutną piosenkę. Siedziałam tak i myślałam nad swoim skończonym życiem. Po krótkim czasie pierwsze łzy zaczęły spływać po moich policzkach. Ocierałam je co chwilę, jednak szybko spływały nowe, więc przestałam. Minęło już z 20 dobrym minut gdy poczułam znowu to okropne uczucie obserwowania. Ściągnęłam powoli słuchawki i nadsłuchiwałam jedynie głuchą, pustą ciszę. Obróciłam się i rozglądnęłam. Zauważyłam czarne auto z granatowymi, czerwonymi i białymi detalami, jednak dalej ktoś mnie obserwował (zdecydowanie nie byli to policjanci). 
,,Idiotka..." pomyślałam i przypomniałam sobie, że w tych papierach co zostawiłam w domu babci, pisałam co chce dzisiaj zrobić!... Głupi śrociniec, musiał wszystko pokazać i powiedzieć policji, która teraz po mnie przyjechała... 
-Zauważyli mnie- szepnęłam do siebie i szybko się odwróciłam zakładając kaptur. Usłyszałam bardzo charakterystyczny szum jadącego po torach pociągu.
Odwróciłam się jeszcze raz w stronę policji. Była już naprawdę blisko. Jak mogłam ich nie usłyszeć?! Muszę się pośpieszyć... Założyłam słuchawki z lecącą dalej muzyką. Nachyliłam się i spojrzałam na tory. Kątem oka zauważyłam jakąś postać która się zbliżała w moją stronę. Pewne było, że postać wyszła z pobliskiego lasu. Olałam to i spojrzałam na gliny, które były kilka metrów odemnie. Szum rozpędzonego pociągu z każdą sekundą był głośniejszy, pociąg się zbliżał. Okazało się, że oprócz policji, przyjechała jeszcze karetka oraz inne zamaskowane służby specjalne. Byłam otoczona-dosłownie. Postać z lasu również szybko się zbliżała. 
-Dobra, kończę z tym cyrkiem- powiedziałam do siebie i jeszcze bardziej się nachyliłam. 
-Stój! Zastanów się! Nie rób tego!- krzyknął jednen z nich podbiegając do mnie. Wyrwałam się mu lecąc na tory. Gdy spadałam, słyszałam wszystkie krzyki tak...tak wyraźnie mimo rozpędzonego pociągu, który był już kilkaset metrów odemnie. W pewnym momencie poczułam pod sobą twarde tory. Syknęłam z ogromnego bólu, ale szczerze się cieszyłam, że już zaraz nie będę czuła nic-kompletnie. Uśmiechnięta zamknęłam oczy w celu przypomnienia sobie wszystkich szczęśliwych chwil w moim życiu.
W pewnej chwili poczułam jak się unoszę i ktoś mnie trzyma. Otworzyłam przestraszona oczy i zaczęłam się wyrywać. 
-Csiii...-odezwała się postać, co mnie mocno zdezorientowało. 
-Nie wyrywaj się- dopowiedział chłopak i z pośpiechem zeskoczył z torów ze mną na rękach. Hamujący już pociąg z piskiem minął nas jeszcze o kilka set metrów po czym się zatrzymał. 
-Coś ty zrobił?!-krzyknęłam i zaczęłam się ostro szarpać. 
-Ogarnij się- szepnął i uciszył mnie zasłaniając mi ręką usta. Wstał i ruszył spokojnym krokiem w las, jak by się nic nie stało. Zasłonił mnie swoją rozpinaną bluzą, a ja o dziwo nie reagowałam. Nie wiedziałam kompletnie co się dzieje. Wszystko mnie cholernie bolało, szczególnie nogi. Przecież miało mnie tu już nie być, a jestem i to w dodatku na rękach jakiegoś typa, którego wcześniej na oczy nie widziałam. 
-Ej zatrzymaj się!- wyrwał mnie z zamyślenia krzyk. Chłopak odwrócił się i popatrzył na jednego policjanta, który do niego krzyczał przez jakiś megafon. Stał dosyć daleko. Chłopak dalej zasłaniał mnie swoją bluzą tak, żeby nie było mnie widać.
On (chłopak) wzrószył ramionami i się odwrócił. Policja zaczęła coś do siebie krzyczeć i najprawdopodobniej szukać mnie pod torami pociągu. Nic nie mówiłam i obmyślałam co mam zrobić. 
Jak się zacznę wyrywać, zobaczy mnie policja i trafię do psychiatry lub śrocińca. 
Jak poczekam, może trafię gdzieś, gdzie będę mogła obmyśleć dalszy plan. Nie mam nic do stracenia. 
Weszliśmy powoli w kolorowy, lecz ciemny i zimny las.
Policja już nas nie widziała. Odważyłam się odezwać. 
-P-Puść mnie-powiedziałam cicho i lekko się szarpnęłam. On przykurczył ramiona uniemożliwiając mi dalsze wyrwanie się. 
-Nie masz jak samodzielnie chodzić-powiedział nie zatrzymując się. Popatrzyłam na niego po raz pierwszy. Bałam się, chociaż nie miałam powodu. Wygląda na chłopaka w wieku 16-18 lat nie więcej. Ma ciemno brązowe oczy oraz proste, ciemne włosy z licznymi, jaśniejszymi pasemkami, które są (włosy) ułożone na boki (przedziałek na środku). Na jego bladej twarzy było widać rysy kości policzkowych oraz żuhwowuch. Nagle jego wzrok spoczął na mnie. Odwróciłam się szybko, by nie było, że się na niego zapatrzyłam czy coś... Jedak zauważył. Zaśmiał się, jednak po chwili zrobiło mu się chyba głupio i przestał. 
-Sorry, nie chciałem by tak wyszło- zmieszał się i zwolnił.
-Ja też... -Byłam czerwona jak burak...Nie spodziewałam się że akurat teraz na mnie spojrzy. W pewnym momencie się zatrzymał i postawił mnie na nogi, dalej jednak trzymając mnie w dużym stopniu o własnych siłach. Gdy część ciała oparłam wreszcie na własnych nogach, poczułam tak niewyobrażalny ból w kostach, że wydobyłam z siebie niekontrolowany pisk. Chłopak uniósł mnie momentalnie słysząc reakcje, a ból częściowo ustąpił. 
-Po coś to zrobiła?-spytał ruszając dalej w chłodny las patrząc na mnie z zainteresowaniem. 
-Bo mam dość, proste - odpowiedziałam bez wahania. 
-A ty po coś to zrobił?- spytałam po niekomfortowej ciszy. 
-Może i jestem mordercą, ale zabijam tych których muszę, czyli tych co na to zasłużyli.-wytłumaczył spokojnie.
-No chyba że mi się nudzi i mam pozwolenie od Operatora- dodał z anielskim spokojem w głosie. 
-CZEKAJ CO?!- zaczęłam panikować i się wyrywać. Dalej mnie wszystko bolało i to bardzo, ale wolałam nie ryzykować. Chciałam się sama zabić, nie chciałam być ofiarą mordercy! 
-Uspokój się, jak bym chciał Ciebie zabić nie ściągnąłbym ciebie z tych torów.-powiedział spokojnie, popatrzył na mnie i się uśmiechnął. 
-T-Ty jesteś n-nienormalny!- krzyknęłam zdesperowana. 
-Dziękuję za komplement- zaśmiał się
-Ale mam na imię Masky- przedstawił się. 
-Fajnie, a teraz puścisz mnie?- spytałam z nadzieją. 
-Dobrze już dobrze, nie denerwuj się-powiedział i mnie puścił. Stał blisko na przeciwko mnie i patrzył co zrobię. Wahałam się chwilę niepewnie stojąc na nogach tłumiąc krzyk bólu. Nie ustałam długo, ponieważ już po chwili leżałam na lodowatej trawie. Masky podszedł do mnie i patrzył na mnie z góry. Pisnęłam i on się uśmiechnął. 
-Pomóc Ci?- spytał na co ja pokręciłam przecząco głową. 
-No dobra, jak chcesz-powiedział i ruszył wolnym krokiem do przodu gdy ja leżałam. 
Zaparłam się na rękach i spróbowałam wstać - bezskutecznie. Po chwili spróbowałam jeszcze raz. Wstałam i lekko się zachwiałam lecz tym razem nie upadłam, bo oparłam się o najbliższe drzewo. Wszystko mnie strasznie bolało, ale chyba się lekko przyzwyczaiłam. Masky szedł wolnym krokiem do przodu, a ja zastanawiałam się co zrobić dalej. 
Czy jednak pójść w przeciwną stronę. Moim celem była śmierć, więc wybrałam podążyć za psychopatą, który jest szansa, że mnie zabije. Kij już z tym, że umrę za sprawą zabójcy. Ważne bym już nie żyła. W dodatku nie wiedziałam czy uda mi się dojść samej do miasta, przecież byliśmy w środku lasu i nie znałam drogi powrotnej. Chwiejnym krokiem szłam za chłopakiem. 
-No chod- obrócił się i chciał dokończyć, ale go zamurowało. Jak mnie zobaczył, mocno się zdziwił. 
-Ty mówisz że ja jestem psychiczny? Ciekawe...-odezwał się i podbiegł do mnie. 
-Czemu mnie tak nazwałeś?- spytałam, a on mnie wziął na ręce. 
-Masz najprawdopodobniej połamaną część kości, a Ty chodzisz?! Jesteś nieodpowiedzialna... Mogłaś jeszcze bardziej pogorszyć swój stan- skrytykował mnie porządnie. 
-Nie przesadzaj i mnie póść- powiedziałam. 
-Jak byś miała sama dojść do rezydencji, miałabyś marne szanse.- powiedział i zignorował moją prośbę ruszając. Szliśmy (tzn on szedł a ja byłam na jego rękach) tak w ciszy, co było nikomfortowe. 
-Już niedaleko-odezwał się w pewnej chwili, a ja czułam jak zimno mnie powoli wykańcza. 
-T-Tak w ogule to po co mnie tam niesiesz. Tak j-jak by nie rozumiem.- zapytałam. 
-Zobaczysz zaraz- uśmiechnął się co mnie uciszyło, bo było mi strasznie zimno i słabo. 
Wychodząc za gęste drzewa ujrzałam duży, ogromny wręcz budynek. Był stary i trochę zniszczony ale robił wielkie wrażenie, nigdy jeszcze takiego nie widziałam. 
-N-Nie-ź-źllleee- powiedziałam drgającym głosem z zimna. Chłopak się cicho zaśmiał i mnie postawił. 
-Oprzyj się o mnie- powiedział i położył moje ramię na swoich plecach. Zaczęłam ,,kuśtykać" (kuleć), a Masky pomagał mi iść. W pewnym momencie zaczęłam kaszleć, czując nagle większe zimno. 
-Już blisko, dasz radę- dodał mi otuchy, ale dalej kaszlałam. 
-Ej Jasper, co jest?- spytał się stając naprzeciwko mnie. 
-S-Słabo się cz-czuję... Zi-zimno mi- wydukałam dalej kaszląc. Nagle mnie zamroczyło i zaczęłam widzieć czarne plamy, które w jednaj chwili zmieniły się w całkowicie czarny obraz. Zemdlałam. 
Złapałem ją za nim upadła. Wziąłem na ręce i pobiegłem do rezydencji. Wbiegłem dużymi drzwiami do domu. 
-Ej pomóżcie- powiedziałem idąc już spokojniej z nią na rękach po schodach do pokoju. Za mną ruszył Eyeless Jack, Jeff oraz Hoddy. Gdy wszedłem do pokoju położyłem dziewczynę na łóżku, które znajdowało się koło kaloryfera, by się ogrzała. Jack kucnął obok dziewczyny. 
-Czemu ona jest taka zimna?- spytał mnie Hoddy dotykając Jasper. 
-Bo miała ze sobą tylko bluzę i te podarte jeansy, a jest zimno na dworze, tym bardziej tu, w lesie. Kurna i tak się spieszyłem...- czułem się trochę winny. 
-Przecież nic jej nie będzie spokojnie.- powiedział Jack sprawdząjąc jej tętno i poziom gorączki, której nie miała. 
-Powinna się obudzić do jutra rana, ale podejżewam że obudzi się jeszcze dzisiaj.- dodał wstając. 
-Przynajmniej tyle-odezwał się Jeff i wyszedł. 
-Przyjdziemy do niej później, a teraz chodź-powiedział Jack łapiąc mnie za rękę wychodząc. Poszliśmy do salonu do reszty, oglądać telewizję. Postanowiłem jednak, że zrobię jej kolację by zjadła jak się obudzi, musi być głodna. Podszedł do mnie Toby i z zaciekawieniem patrzył co robię. 
-Hey Masky!- usłyszałem jego wkurzający głos. 
-Dla kogo niby?- dopytywał zaciekawiony. 
-Dla Jasper- powiedziałem namyślając się co jej zrobić, by chętnie zjadła. 
-Nie znam jej jeszcze, ale Ci chętnie pomogę- uśmiechnął się i wyciągnął gofrownicę. 
-Co ty robisz?- popatrzyłem na niego. 
-No gofry dla tej nowej- zajął się robieniem masy. 
-Pomóc Ci? Czy sam zrobisz?- spytałem go. 
-Jak Ty gofrów robić nie umiesz. Sam zrobię i jej zaniosę- powiedział poważnie gdy zaczął wlewać masę do formy. 
-No jak chcesz- odwróciłem się i poszłem do innych na kanapę. 
Zacząłem robić jej gofry. Jedynym problemem było to, że nawet nie wiedziałem czy ona lubi gofry. Najwyżej zrobię jej coś innego, a sam zjem te gofry. 
Gdy już gofry były zrobione spytałem się jeszcze E. Jacka gdzie leży ta dziewczyna, po czym ruszyłem na górę do danego pokoju. Gdy stałem przed drzwiami zawahałem się chwilę i zapukałem. Po długiej ciszy wszedłem do pokoju. Zauważyłem śpiącą na łóżku dziewczynę. Miała rozpuszczone, jasno brązowe, długie włosy z licznymi jaśniejszymi pasemkami. Twarz miała bladą na której znajdowały się rumieńce, oraz różowo-czerwone usta, co dodawało jej uroku. Miała również długie gęste rzęsy. Była ładna, nie powiem że nie. Podszedłem bliżej łóżka i położyłem tależ z goframi na półce nocnej obok łóżka. Sam zaś usiadłem na krześle wpatrując się w dziewczynę z nadzieją, że się zaraz obudzi. Była już 20.00. Siedziałem tak z chwilę, a zapach gofrów był już wszędzie. Jasper zaczęła się budzić. Spojrzała na mnie niepewnie z pewnym strachem w swoich brązowych oczach. 
-Hey, nie bój się mnie- powiedziałem spokojnie i się uśmiechnąłem. 
-Gdzie ja jestem? - spytała cicho podnosząc się do siadu, po chwili próbując wstać z łóżka. Szybko jednak opadła z cichym piskiem i została w pozycji siedzącej. 
-Czekaj, nie wstawaj- powiedziałem szybko. 
-N-Nogi...- odpowiedziała spuszczając wzrok. 
-Nie martw się i nie wstawaj, zaraz wrócę, a teraz zjedz- powiedziałem podając jej tależ z goframi i wyszłem w pośpiechu na dół po Jacka. 
Po chwili już wróciłem. Dziewczyna patrzyła na mnie i na Jacka ze strachem, a tależ z goframi leżał nie ruszony. Jack podszedł do niej i odkrył ją (do tej pory była przykryta kordłą). Jasper podkuliła lekko nogi i bacznie obserwowała co zrobi chłopak. 
-Nie bój się, nic Ci nie zrobimy-powiedział łagodnie. 
-Jak Ciebie zaboli, to powiedz- powiedział i delikatnie zaczął dotykać jej prawej kostki. Dziewczyna jęknęła z bólu i podkuliła nogę. 
-Przepraszam-chłopak momentalnie puścił jej nogę. Zaczął badać drugą, jednak Jasper nie reagowała - znaczyło, że ją nie boli. Jack jeszcze ją tam badał, ale ja już sobie poszłem bo czułem się nieswojo pomimo iż mieszkam tu już kilka dobrych, długich lat. 
O 20.40 Jack przyszedł do salonu z tależem gofrów których nie zjadła Jasper. Masky był dumny, że zdążył przed tragedią i w pewnym sęnsie ,,wykonał misję" zleconą przez Slendermana. Powiedział, że Jasper miała złamane tylko 3 kości w prawej kosce co było istnym cudem. Złamania nie były bardzo poważne, konieczne było tylko (albo aż) założenie gipsu, co zrobił doktor Smiley z wielką łatwością, chociaż dziewczyna nie chciała zbytnio współpracować. Złamania na szczęście nie trzeba było operować. Liczne rany odkaził i opatrzył Jack, a siniaki zagoją się same. Miała jeszcze stłuczony nadgarstek, co też nie było trudne do wyleczenia. 
O 21.00 Operator wezwał mnie i Maskiego do siebie. Powiedział, że muszę albo ja, albo on (Masky) przenocować w pokoju gdzie znajdowała się Jasper, by w razie czego jej pomóc, lub coś podać (typu wodę). Slenderman wybrał ostatecznie mnie, ponieważ byłem młodszy i Jasper nie będzie tak skrępowana moją obecnością, co Maskiego. Zgodziłem się, nie miałem wyboru. 
O 00.00 poszedłem wziąć prysznic i wszedłem do pokoju Jasper. Położyłem się w drugim łóżku, lecz jeszcze przed tym sprawdziłem czy dziewczyna śpi. Spala. Przykryłem ją, by się nie budziła w nocy i by po prostu było jej ciepło, po czym wróciłem do łóżka. Miałem nadzieję, że jak jutro wstanie będzie się dobrze czuła i nie będzie nam jakoś bardzo utrudniała, bo w końcu chcemy jej pomóc. Slenderman uznał, że jest wyjątkowa i przyda nam się w Rezydencji. Musi się tylko przed nami otworzyć, co podejrzewam zajmie sporo pracy i czasu... 
Nie wiem co napisać XD Szczęśliwych Walentynek wszystkim 
Brakuje odpowiedzi. Zaznacz, aby zobaczyć wynik. Przewiń
Zaznacz poprawną odpowiedź, aby przejść do następnego pytania.
Zgłoś za plagiat Zgłoś za nieodpowiednie treści
Zdrapka: Która postać z Creepypasty obrała Cię ...
Rozpoznaj postacie z Creepypasty w jesiennych k...
Czy dosięgnie Cię gniew Jasona the Toy Makera?
Czy padniesz ofiarą Ticci Toby'ego?
Czy Puppeteer dorwie Cię swoimi nićmi?
Masz świetny pomysł na quiz? Dodaj quiz
Najnowsze Najstarsze Najpopularniejsze Najnowsze
Masz świetny pomysł na quiz? + Dodaj quiz
Jaką supermoc podaruje Ci Świnka Peppa?
Którą księżniczkę Disneya przypominasz w mediac...
Opisz swój wymarzony dom i sprawdź, czy możesz ...
Jaką postacią z serialu "Heartstopper" jesteś?
Czy dopasujesz te polskie słowa do ich definicj...
Jak wiele pamiętasz ze Stranger Things 4 części...
Czy powinieneś się nauczyć języka minionków?
Odkryjemy Twój sekret na podstawie kilku pytań ...
Co ludzie w Tobie kochają, nienawidzą i czego C...
Najnowsze Najstarsze Najpopularniejsze
Zanim opuścisz tą stronę, sprawdź najpopularniesze artykuły wybrane dla Ciebie
Hej, mam na imię Jasper i mam 14 lat. Posiadam jasno brązowe, długie włosy (do połowy pleców) oraz ciemno brązowe oczy. Wzrostu mam 164cm. Uczę się w miarę dobrze...no staram się. Nie mam żadnych koleżanek, a co dopiero przyjaciółek. Wręcz przeciwnie - jestem szkolnym pośmiewiskiem... Siedzę zawsze sama w ostatniej ławce. Miałam dwie próby samobójcze ale niestety się nie powiodły i jak widać jeszcze żyje.
Co do mojej rodziny. Niecałe trzy miesiące temu moja rodzina miała wypadek, w którym niestety przeżyłam wyłącznie ja... Została mi po nim tylko blizna na prawej kostce. W wypadku zginęli moi rodzice- Eliza i Tomek oraz starszy Brat- Krzysiek. Nie umiem się po tym pozbierać... Miałam bardzo dobry kontakt z rodzicami (szczególnie z mamą), z bratem trochę gorzej, ale też go bardzo kochałam. Została mi wtedy tylko babcia u której mieszkałam, jednak cztery dni temu... przegrała najważniejszą walkę w swoim życiu - walkę z rakiem, czyli walkę o swoje życie. Zostałam całkowicie sama, a już dzisiaj mają mnie zabrać do najbliższego sierocińca....
Kiedy następna część?. W ogóle żyjesz?
@Orina_Ori Żyje heh i nie wiem jeszcze kiedy, zaczęłam pisać
@artistic.girl też nie miałam, ale okazało się, że tam się pisze tysiąc razy lepiej niż tu. Tam od razu zapisują się napisane fragmenty (gdy na SQ nie zapisuje się wgl) i jest o wiele więcej ciekawych opowiadań, naprawdę gorąco polecam
Akceptuję Regulamin oraz Politykę Prywatności Akceptacja regulaminu jest obowiązkowa
Oświadczam, że nie mam ukończonych 13 lat, ale mój opiekun prawny wyraził zgodę. (niewymagane jeśli masz ukończone 13 lat)
Du kannst auch detailliertere Informationen abrufen und deine Präferenzen ändern, bevor du deine Einwilligung gibst oder verweigerst. Für einige Arten der
Duży chuj spenetrował młodą cipkę
Znudzona licealistka na lekcjach doszkalających
Darmowe Por - Diamond Foxxx, Mamuśka

Report Page