Dziwkarska uczennica

Dziwkarska uczennica




⚡ KLIKNIJ TUTAJ, ABY UZYSKAĆ WIĘCEJ INFORMACJI 👈🏻👈🏻👈🏻

































Dziwkarska uczennica

Justin zdecydował się na to, by zjeść śniadanie
ze swoją rodziną, doskonale wiedząc jakie będą tego konsekwencje. Jednak chciał
sprawić rodzicom przyjemność, którzy od rana chodzili szeroko uśmiechnięci i
jak nigdy obdarzali się wieloma czułościami. Powolnie przeżuwając kawałki
chleba czosnkowego zastanawiał się co mogłoby być powodem zmiany ich
zachowania. Pierwsze o czym pomyślał to wygrana sprawa sądowa ojca, ale równie
szybko stwierdził, że to nie miałoby sensu.

Kiedy dotarł do szkoły była już 8.15, czyli
spóźnił się już na lekcję historii z panem Grey'em. Był jednym z najbardziej
lubianych nauczycieli wśród uczniów, lecz nie potrafił powiedzieć, czy mają
rację.

Wyjął skręta z ust, rzucając go na trawę i
pociągnął główne drzwi. Na korytarzach panowała grobowa cisza. Wolnym krokiem
podszedł do swojej szafki, lecz nie zdążył jej otworzyć, słysząc stukot szpilek
z drugiego końca korytarza. Odwrócił głowę w kierunku, z którego dochodził dźwięk.
W jego stronę zmierzała dyrektorka ubrana w kiczowatą sukienkę w groszki. „Tego
mi brakowało”. -powiedział bezgłośnie, zaciskając dłonie w pięści.

-Pan Bieber. Dzień Dobry. - stanęła obok niego, przyciskając
dziennik do swojej klatki piersiowej, jakby ktoś chciał patrzeć na jej cycki
naznaczone czasem.

-Dobry.- mruknął, otwierając swoją szafkę, w
której zaczął szukać odpowiedniej książki.

-Jest jakiś powód, dla którego się spóźniłeś ?-
drążyła, przechylając głowę w bok. Jej, pogrubione czarną kredką brwi,
powędrowały do góry, kiedy patrzyła na niego wyczekująco.

Nie miał czego ukrywać. Był w potrzasku. Z każdym
innym pracownikiem szkoły poradziłby sobie, ale nie mógł ryzykować wyrzucenia
ze szkoły, czego z pewnością nie pochwalałby ojciec.

-Jeżeli pani będzie mnie wypytywać to z pewnością
dotrę do klasy na pięć minut przed dzwonkiem. - odparł łagodnie.

-Nie będziesz musiał iść na historię. -oznajmiła
po chwili namysłu. -Zapraszam pana do biblioteki. I tak szukałam kogoś kto
zgodziłby się pracować na rzecz szkoły.

-A pytałam o zdanie ? -spytała. Uśmiechnęła się,
kiedy Justin wymownie myślał. Nic innego nie mógł zrobić. -Zapraszam.

-Witam, pani Benson. - dyrektorka przywitała się
serdecznie, na co Justin pokręcił głową z niedowierzania.

-Dzień Dobry. - otyła kobieta podniosła się z
obrotowego fotela.

-Przyprowadziłam pomocnika. - oznajmiła, ruchem
ręki pokazując na blondyna. Bibliotekarka spojrzała na niego spod okrągłych
okularów, a chłopak miało ochotę zwrócić to co zjadł na śniadanie. -Wiem, że ma
pani zastępstwo, ale proszę mu pokazać co i jak, a potem może pani iść do
klasy.

Justin zaśmiał się cicho i zaczął zazdrościć
uczniom, którzy mieli zaplanowaną lekcje z bibliotekarką. Zwykle wszyscy ją
ignorują i zajmują się własnymi sprawami. Albo przeglądaniem twittera.

-Oczywiście. - przytaknęła grubaska. Justin
poczuł wzbierającą złość, kiedy dyrektorka placówki z uśmiechem zadowolenia
mijała jego osobę. Po jej wyjściu bibliotekarka zaczęła wydawać mu polecenia,
których kompletnie nie słuchał. Wiedział, że musi ułożyć książki z pudełek, a
czy będą alfabetycznie to nie jego sprawa. -Do zobaczenia ! -krzyknęła,
wychodząc. Justin poczuł ulgę, a praca w samotności była bardziej komfortowa.

Blondyn zdjął swoją skórzaną kurtkę, rzucając ją
na krzesło. Podniósł jedno pudełko i przeniósł je pod wolną półkę. Zniesmaczony
powolnie wyciągał książki i ustawiał je obok siebie. Na jedno cieszył się z
takiej kary, która była nieporównywalnie lepsza niż zbieranie śmieci po szkole.
Bliźniacy Brooks już tego doświadczyły i z ich opowieści wywnioskował, że nie
było to zachwycające doświadczenie. On również miał w tym pełne ręce roboty.
Przez dwa tygodnie zastraszał pierwszaków, którzy podśmiechiwali się po kątach
z porażki jego przyjaciół.

-Czego ?! - rzucił, słysząc otwierające się
drzwi. Puste pudełko kopnął pod ścianę i zerknął przez pustą półkę, aby
zobaczyć największą w szkole ciamajdę i kujona.

-P-przyszedłem po d-dumę i uprzedzenie. - jąkał
się ze zdenerwowania, kiedy Justin patrzył się na niego z uśmiechem. Dla niego
dzień stał się lepszy, a nie zrezygnuje z pogrążenia tego pierwszaka.

-Sam musisz znaleźć to gówno, Andrew. -
powiedział blondyn, podnosząc kolejne pudełko, pokryte warstwą kurzu.

-Okej. -mruknął, podchodząc do półki za Justinem,
który uznał, że żałosny pierwszak musi być dobrze obeznany, ponieważ znalazł
lekturę w trzy sekundy. Oblany potem podszedł do stolika i usiadł na krześle,
otwierając książkę, aby zagłębić się w jej treści.

- Fajny sweter. - pochwalił Justin cicho chichocząc.
Nie rozumiał jak można chodzić w czymś zrobionym na drucie, a kolorowe paski
można było dostrzec z daleka.

-Dzięki, wczoraj babcia mi go podarowała. -
Andrew jakby nieco się rozluźnił, a Justin miał ochotę turlać się po podłodze
ze śmiechu.

-Zamów jeden dla mnie. - ciągnął dalej Justin,
opróżniając pudełko do połowy. Andrew posłał mu szeroki uśmiech, ukazując
krzywe uzębienie z srebrnym aparatem. Miał nadzieję, że ta miła rozmowa sprawi,
że Justin więcej nie będzie go prześladował. Nadzieja głupców matką.

Drzwi ponownie się otworzyły, a Justin ujrzał
tylko poruszające się brązowe włosy, aby chwilę potem Selena stanęła
naprzeciwko niego. Serce blondyna zabiło mocnej na widok ukochanej w obcisłej
spódniczce, czarnych balerinach i białej bluzce z napisem „New York”.

-Przyszłam cię odwiedzić, misiu. -mówiła
namiętnym tonem, siadając na stole. Jej mlecznobiałe uda znajdowały się pięć
centymetrów od książki kujona. Ten jednak nie spojrzał na brunetkę, której
również się bał. Kiedy kilka miesięcy temu wyznał Selenie miłość na imprezie,
wrzuciła go do basenu, a przez następne trzy tygodnie był pośmiewiskiem całej
szkoły.

Dziewczyna uśmiechnęła się zalotnie, przegryzając
wargę i powolnie skrzyżowała nogi. Oczy Justina rozszerzyły się, kiedy zobaczył
koronkowy materiał jej majtek. Doskonale wiedział, że zaliczała to do gry
wstępnej, a przy okazji mogła dobić nieszczęśliwie zakochanego kujona, który
udawał, że nic nie widzi i niewzruszony przyglądał się literkom w książce.

-Ty miałaś zastępstwo z grubą ? - blondyn równym
krokiem podszedł do stolika. Nawet jej nie dotknął, a Selena już była
podniecona. Przyszła tu, osiągnąć to czego nie udało się jej wczoraj.

-Yhym ... - pokiwała głową. - Ale to nie jedyny
powód.

-Tak ? - Justin ani na chwilę nie przestawał z
nią flirtować. Kiedy jego ciało dotknęło jej kolan, brunetka chętnie rozłożyła
nogi , by wszedł pomiędzy nie i był bliżej. Czerwonego i zdezorientowanego
Adrew'a, para miała totalnie w nosie. Selena dobrze wiedziała, że takim
zachowaniem zrani go jeszcze bardziej, aby nigdy więcej nie popełniał tego
błędu z inną dziewczyną dopóki nosi okulary, aparat i dziwne sweterki robione
przez babcię. Ani trochę nie miała wyrzutów, że przy okazji wykorzystuje
Justina, ale to był jej chłopak, a o ich seksie w bibliotece będą mówić przez
następny tydzień. Była tego stuprocentowo pewna.

-Wiesz... - zaczęła, przechylając głowę w bok.
Palce brunetki przebiegały po policzku Biebera z niewidocznym zarostem.
-Wczoraj mnie olałeś, ale dziś ci się to nie uda.

-Och ... - westchnął blondyn, czując rosnące podniecenie.
Selena obserwowała, jak działa na Justina i przybliżyła się do jego twarzy.

-Anderw wyjdź chyba, że tak bardzo chcesz to
oglądać. - powiedziała szorstko, na co chłopak wzdrygnął się. W pośpiech włożył
książkę pod pachę i wybiegł z biblioteki omal nie potykając się o własne nogi.
„Kretyn z głowy”- Selena pochwaliła się w myślach.

-I choćbym miała zrobić to siłą ... -ciągnęła
dalej, a jej oddech łaskotał twarz Justina. Spontaniczność i odwaga to były
cechy, które kochał w Selenie, ale nie lubił robić tego na pokaz, a następnie
słuchać o tym na szkolnych korytarzach.

-To nie będzie potrzebne. - przerwał jej, łącząc
ich usta. Pocałunek od pierwszych chwil był bardzo namiętny. Ich języki
pieściły się na wzajem, powodując ciarki na ich ciałach.

-Tęskniłam za tobą. -wyszeptała Selena, kiedy
Justin muskał skórę jej szyi. W duchu chciała, aby zrobił jej kolejną malinkę,
lub po prostu poprawił tamtą, bowiem to ona głownie była tematem przed szkolnych
rozmów z jej przyjaciółkami. Jego ręce dotykały nagich ud brunetki, z każdym
ruchem podciągając spódniczkę coraz wyżej.

-Sel. - Justin przestał na chwilę ją całować, co spotkała
się z wrogim spojrzeniem brunetki. -Może jednak zrobimy to po południu, niech
będzie u mnie w samochodzie.

-Nie tym razem, pysiu. - przelotnie pocałowała go
w usta i rozpięła spodnie, by osunąć je po jego biodrach. Jej zdecydowane
czynności miały uchronić młodego Biebera przed kolejną odmową. - Dzisiaj nocują
u mnie dziewczyny. -oznajmiła zgodnie z prawdą. Dziś był piątek, początek weekendu,
który przypominał o tradycji Gomez. Co tydzień wszystkie cztery nocowały u
którejś z dziewczyn. Były to typowe babskie wieczory. Manicure, maseczki, masaże,
dobre wino i smaczne jedzenie. Wyjątkami były imprezy, na których Justin miał w
zwyczaju się pojawiać, a wtedy Selena wybiegała z domu, nawet ze świeżo
pomalowanymi paznokciami. Robiła to głownie, aby Justinowi nie przyszło do
głowy, by zdradzić ją po pijaku. Bieber jest jej i żadna nie mogła go
mieć, a jeśli dotknie go chociaż jednym palcem to będzie miała z nią do czynienia.
Takie właśnie słowa powtarzała przyjaciółkom, kiedy tylko nadarzyła się okazja,
ale również dlatego, by żadna nie odważyła się go podrywać. Dobrze wiedziała,
jak jej zazdroszczą, a to nakręcało ją jeszcze bardziej.

-Ale będziecie grzeczne ? -zaśmiał się, dotykając
tasiemki jej majteczek. Sel zaśmiała się.

-Niegrzeczna jestem tylko z tobą. - uśmiechnęła
się słodko, trzepocząc wytuszowanymi rzęsami. Objęła Justina za kark,
przyciągając do siebie, by ponowie złączyć ich usta.

Justin działał już według znanego schematu,
pozbawił dziewczynę bielizny, jak również i siebie, założył prezerwatywę i
zagościł w jej ciele. Dziewczyna objęła go w pasie i pociągnęła do siebie, by
wszedł jeszcze głębiej. W odwecie, Justin zatopił zęby w miejscu, gdzie
kończyła się jej szyja. Stolik na którym siedziała przesunął się nieco w bok.

-Ile mamy czasu ? - spytała cienkim głosem,
zaciskając powieki i przegryzając wargę po pierwszym ruchu jego bioder. Justin
spojrzał na zegar w drugim końcu pomieszczenia.

-Jakieś dwadzieścia minut. - oznajmił. Sel była z
siebie dumna, że w końcu postawiła na swoim. Miała szczęście, że poznała
Justina. To nie była miłość tylko zauroczenie, i nadal tak jest.

Głębokie pomruki przechadzały się echem po
pokoju, a ruchy blondyna stawały się coraz bardziej natarczywe.

-Nie przestawaj, Justin. - mruczała z trudem
Selena, wyginając plecy w łuk. Ręce Sel wędrowały pod koszulką blondyna,
badając każdy centymetr jego idealnego ciała. Justin równo wchodził i wychodził
z jej ciała, a dziewczyna złapała go za pośladki, wbijając paznokcie w ich
delikatną skórę. Tym gestem chciała pokazać, że podoba jej się to, a
najważniejsze była już nad przepaścią, w której czaiła tylko dogłębna
przyjemność.

Oboje doszli w akompaniamencie dzwonka,
oznaczającego przerwę.

Justin zamknął samochód i w wyśmienitych
nastrojach, które potwierdzały szerokie uśmiechy na twarzy jego przyjaciół,
weszli do domu. Już w korytarzu można było wyczuć zapach pieczonego mięsa,
który przygotowywany przez mamę wychodził obłędnie. Cała trójka/czwórka/piątka
zdjęła różnorodne okrycia ze swoich ramion i za Justinem powędrowała w głąb
mieszkania, póki blondyn nagle się nie zatrzymał.

-Kochanie ! Dobrze, że jesteś. -zawołała Ana,
kierując się w jego stronę. Justin w zdezorientowaniu przyglądał się całkiem
ładnej brunetce, żywo prowadzącej rozmowę przy stole, która została przerwana
przez jego obecność, zauważoną przez matkę.

-Justin. Siadaj, proszę. –powiedział Jeremy wskazując
miejsce obok nieznanej dziewczyny.

Blondyna dotknęło to jak kompletnie olał
chłopaków, którzy byli równie zdezorientowany jak on.

- Chłopcy, nie czajcie się tak za drzwiami. - Ana
zaśmiała się przyjaźnie. - Siadajcie do stołu, jesteście tutaj mile widziani!

Jessica czuła się jak w potrzasku. Chciała wyjść
i oszczędzić wszystkim zmieszania, jakie ogarnęło obecnych w jadalni. Może, nie
powinna w ogóle zgadzać się na adopcje...Siedziałaby teraz spokojnie w obdartym
pokoju bidula i nie musiałaby znosić tej nieprzyjemnej sytuacji.

- Wy sobie jaja robice ?- zapytał blondyn, nieco podniesionym
głosem, mając nadzieję, że to tylko głupi sen, z którego zaraz się wybudzi, a
jutro nie będzie go już pamiętał.

Jego wzrok wbity był w Anę, która prawie
niewidocznie pokręciła głową, a następnie przemieścił się na Jeremiego, który
uśmiechał się jak debil.

-Cieszysz się synu, prawda ? - spytał wesoło,
najwyraźniej nie zdając sobie sprawy, jak jego syn musiał powstrzymywać złość,
aby nie wywrócić stołu albo kopnąć krzesło.

-Nie mam zamiaru uczestniczyć w tej szopce. -
oznajmił blondyn, odwracając się tyłem do rodziny. Jego klatka unosiła się
szybko, kiedy brał głębokie wdechy, aby się uspokoić.

- Justin ! To dotyczy również ciebie. - krzyczała
Ana, kiedy jej syn zmierzał na górę, łamiąc jej serce. Myślała, że będzie się
cieszył z decyzji jej i Jeremiego, ale stało się wręcz odwrotnie. W pewnym
sensie winiła za to siebie, gdyż powinni powiedzieć mu o tym wcześniej, aby
mógł przyzwyczaić się do dodatkowej osoby w rodzinie.

Justin, wchodząc do swojego pokoju, zupełnie nie
wiedział co ma robić i myśleć.Może powinien wrócić? Może powinien zachować się
inaczej i... po prostu, zamknął oczy nie mogąc się uspokoić. Co się do cholery
działo, pytał się w myślach. Zaczął bardzo głęboko oddychać, opierając się o
ścianę.

Jessica miała łzy w oczach, nie wiedząc co ma
robić. Jej ręce zaczęły się niebezpiecznie telepać, a przed oczami miała ciemne
mroczki. Boże, właśnie rozwalam czyjąś rodzinę, mówiła bezgłośnie. W jej
głowie trwała wojna. Wojna z samą sobą...

-Spokojnie, kochanie. -Jeremy podszedł do kruchej
istotki, która od dziś była jego córką i objął ją ramieniem. - Przejdzie mu.
Musi to wszystko przetrawić.

- M-może powinnam z nim porozmawiać ? - lekko
zająkała się ze zdenerwowania. To co zaproponowała byłoby pomocne zarówno dla
niej jak i niego. Szczera rozmowa pokazałaby, czy nienawidząc się nawzajem
mogliby żyć razem na co dzień, schodząc sobie z drogi. Jej uczucia były
kompletnie sprzeczne. Wcale nie nawiedziła go. Uważała, że może być naprawdę
miłym chłopakiem, ale bolało ją to, że nie może powiedzieć o niej tego samego.

Używając całej swojej siły, jednym zamachnięciem
ręki zrzucił wszystko, co znajdowało się na biurku; książki, długopisy, ramka
ze zdjęciem Sel i suchy kwiatek, którym nie chciało mu się opiekować.

Wszystko, z hukiem upadło na podłogę, ale ten
upadek nie zabrał uczuć, które w sobie tłumił.

Ana wpadła do jego sypialni jak burza, mając
przerażenie wypisane na twarzy. Otworzyła usta, widząc bałagan jaki stworzył
jej syn w zaledwie kilka sekund.

-A zapytałaś mnie o to ? -krzyknął, ignorując
uderzenia matki. W jakimś procencie miała podwód do zadania mu bólu i wcale nie
chciał się sprzeciwiać.

-To miała być niespodzianka dla ciebie.
-wyjaśniła, powoli tracąc siły.

-Cóż ... Nie udała się. - mruknął, wzruszając
ramionami. Ana znieruchomiała, słysząc oschła odpowiedź syna. Nigdy nie
pomyślała, że może emanować aż takim chłodem.

Justin, nie myślał o tym jak swoimi słowami rani
matkę., ale również chciał być szczery. Pomysł na adopcję wydawał mu się
największą głupotą, jaką uczynili jego rodzice. Co chcieli tym osiągnąć. Aż tak
czuli się samotni, aby przyprowadzić do domu maskotkę z bidula ?

- Co Wam w ogóle przyszło do głowy?! - Krzyknął
na matkę. - Naprawdę potrzebujesz jakiegoś biednego dzieciaka? Skąd wiesz, kim
ona w ogóle jest? Może to złodziejka, albo ktoś gorszy? Pomyślałaś o tym?
 A pomyślałaś kiedykolwiek o mnie?

 - O Tobie? Oczywiście, Ty zawsze jesteś
najważniejszy, Justin. Zawsze. - Warknęła, po czym odwróciła się całkiem
beznamiętnie i opuściła pokój chłopaka. Miała dosyć tego, jak traktowana jest
przez własnego syna, któremu daje tyle miłości każdego dnia. Nie mogła nawet o
tym myśleć... Schodząc po schodach, kobieta zauważyła, że Jessica zmierza w jej
stronę. Było jej przykro, ponieważ widziała w oczach dziewczyny łzy...była
okropnie smutna.

Jednak Jess poprzystanęła na swoim. Wspięła się
po ostatnich czterech schodkach i stanęła naprzeciwko pokoju chłopaka, który
był otwarty. Jego właściciel siedział na łóżku, opierając ręce na kolanach, a
jego twarz schowana była w dłoniach, kiedy mruczał coś pod nosem i z
niedowierzaniem kręcił głową. Choć część odwagi, opuściła ją zdając sobie sprawę,
że myliła się co do jego osobowości, nie zamierzała teraz odpuścić

-Czego ?! - warknął Justin, nie zamierzając nawet
na nią spojrzeć.

Jess wzdrygnęła się lekko na dźwięk jego głosu, a
ciarki przeszły jej po plecach.

- Przy..przyszłam po prostu Cię przeprosić. -
Wyszeptała, czując się okropnie. Nie wiedziała co zrobić ze swoimi rękoma, więc
schowała je za swoje plecy.

-Co zrobić ?! - odpowiedział, śmiejąc się. Jego
palący wzrok został odsłonięty, a Jess poczuła sie jeszcze bardziej
niezręcznie. - Nie ośmieszaj się, dobrze ?

- Przepraszam, że pojawiam się w Twojej rodzinie
znikąd. - Powiedziała, ignorując jego szyderczy ton, jakim ją obdarował. - Ale
może, moglibyśmy się dogadać. Nie chcę żebyśmy się kłócili, nie chcę niczego
psuć.

-Już to zrobiłaś. - uciął krótko. Położył się na
plecach, a zza szafki wyjął mała gumową piłkę. Odbijanie jej od sufitu było dla
niego lepszym zajęciem niż słuchanie tego co ma do powiedzenia dziewczyna.

- Mógłbyś chociaż postawić się na moim miejscu?!
- Podniosła lekko głos, próbując wszystko wyprostować. - Wiesz co znaczyła dla
mnie adopcja? To była moja jedyna szansa na lepsze życie... proszę zrozum mnie.

-To życie mogło ci zaoferować wiele innych
rodzin. - powiedział beztrosko. -Ale jak zwykle wszyscy wybierają Bieberów, a
wiesz dlaczego ? - popatrzył na zestresowaną dziewczynę, która pokiwała lekko
głową, co uznał za znak do kontynuowania. -Bo mój ojciec jest pieprzonym
prawnikiem i zarabia w miesiąc tyle, aby przez 3 miesiące wykarmić takie
miejsca, w których mieszkałaś.

- Jeżeli moja obecność jest tak krzywdząca dla
Ciebie, to mogę pójść i powiedzieć, że chcę wrócić...tam. - Podrapała się
nerwowo po czole.

- Serio? Byłoby dobrze, gdybyśmy się dogadali.-
Mruknęła z lekką nadzieją w głosie. - Nie wymagam nawet, żebyś mnie lubił. Po
prostu, przestań być powodem łez tej wspaniałej kobiety, która ku Twojemu
szczęściu Cię urodziła.

-Och, nie rozczulaj się tak. -odpowiedział nieco
rozbawiony. -Cóż ... Dwie proste zasady- w domu schodzisz mi z drogi, a w
szkole udajesz, że mnie nie znasz, albo po prostu sie nie odzywasz, kiedy
jestem w towarzystwie mojej dziewczyny i przyjaciół.

- Stoi, nie zależy mi na tym. - Przytaknęła,
uśmiechając się nieco. Była zadowolona, że chłopak chociaż spróbuje
współpracować. - Może powinieneś zejść i uspokoić Twoją mamę? Naprawdę Cie
kocha.

-Muszę ochłonąć. Tak będzie lepiej dla nas
wszystkich, zanim powiem coś czego mógłbym żałować. -w głębi duszy miał
nadzieje, ze jego sugestywny ton, sprawi, ze ta małolata da mu w końcu spokój.
Bynajmniej dziś.

--------------------------------------------------

Jak minął Wam piątek 13-stego ? Oby dobrze ! :D 

Mamy nadzieję, że pomimo daty publikacji, rozdział nie okaże się klapą :P 

 Chciałyśmy dziś jeszcze podziękować za te 2 tys wyświetleń <3 Miło nam, że chcecie czytać nasze opowiadanie, a to tego strasznie motywuje :) 

Jeszcze rz dziękujemy ! :D (Za nominacje też - niedługo pojawią się na blogu ;) )

I taka mała prośba ... Pytacie kiedy będą następne rozdziały w komentarzach. Otóż takie informacje znajdziecie po prawej stornie bloga , które
Babcia wpadła przy masturbacji
Zjada banana w całości
Twardy sprzęt w cipie

Report Page