Dziwka kelnera

Dziwka kelnera




🛑 KLIKNIJ TUTAJ, ABY UZYSKAĆ WIĘCEJ INFORMACJI 👈🏻👈🏻👈🏻

































Dziwka kelnera
© 2022 Prezi Inc.
Terms & Privacy Policy
© 2022 Prezi Inc.
Terms & Privacy Policy


Jedną z rzeczy, które nagminnie robią kobiety jest zrzędzenie. Dlaczego? Odpowiedź jest prosta. No dobra, może nie prosta, ale jakby się nad nią zastanowić i przełożyć na życiowe sytuacje to wydaje się bardzo logiczna. Dobra, nie będę podpowiadać spróbuj sama....

I jak? Już wiesz? Okej, pomogę trochę. Przypomnij sobie sytuacje, w której średnio zależało Ci na facecie. Mieliście dobre kontakty, ale kiedy zdarzało mu się nie odzywać przez kilka dni nie siedziałaś załamana myślą, że pewnie teraz spotka się z inną. Lub innymi, bo niektórzy lubią "obracać" kilka lasek na raz. W porządku, to teraz przypomnij sobie zupełnie odwrotną sytuację - poznałaś świetnego faceta, chciałaś, żeby Wam się dobrze ułożyło i kiedy on miał dni, w których zaniedbywał Wasz związek zaczynałaś... tak, zgadza się - zrzędzić. Rozumiesz o co chodzi? W pierwszej sytuacji mamy kobietę, która ma swoje życie i nie pokazuje zbytniego zainteresowania facetem, co daje mu dużą swobodę i poczucie, że może odezwać się do niej kiedy ma ochotę. Z kolei druga to taka kobieta-bluszcz. Gada, że nie dostaje kwiatów, nigdzie razem nie wychodzą itp. itd. I wiesz co? To jest totalnie bezsensowne. Z prostej przyczyny - daje mu to gwarancje, że dalej może się dystansować, a Ty wciąż będziesz w jego zasięgu, niczym satelita krążący wokół Ziemi. A przecież ma być odwrotnie. To Ty masz być jego Słoneczkiem, centrum całego świata. On ma kręcić się wokół Ciebie. Więc niczym Kopernik teraz wstrzymuje Słońce i ruszam Ziemię.

Niewiele bowiem uda Ci się zdziałać słowami. Pomyśl tylko, wyobrażasz sobie sytuacje, w której facet siada na przeciwko Ciebie i patrząc prosto w Twoje piękne oczęta deklaruje: ,,Posłuchaj skarbie, nie zależy mi na poważnym związku. Właściwie to nawet nie chce mi się zbytnio angażować w tą relację. Chciałbym tylko żebyś mi gotowała, sprzątała, prasowała... No i oczywiście zawsze była gotowa żeby pójść ze mną do łóżka, kiedy tylko najdzie mnie ochota. O, a tak przy okazji, właśnie jestem trochę napalony. Co powiesz na szybki numerek...?''.

Nie wiem czy chodzi po tym globie kobieta, która przystała by na taki układ, ale gdybym spotkała ją gdzieś na mieście, spytałabym gdzie dostaje taki towar i dlaczego bierze takie duże porcje. Chociaż nie ukrywajmy, kobiety godzą się na takie warunki. Robią to raczej nieświadomie, zadając sobie na koniec zawsze to samo pytanie ,,Co poszło nie tak?".

Na początku widać, że facet bardzo się stara. Wręcz wychodzi z siebie żeby pokazać jakim to on nie jest dżentelmenem w różnych sytuacjach - płacąc w kawiarni, kupując kwiaty, otwierając drzwi. Doskonale wie co zrobić żeby zdobyć kobietę i jak postępować żeby czuła się adorowana i zdobywana właśnie. Z czasem zaczyna sobie jednak odpuszczać i robi to stopniowo. Na tyle powoli, że kobieta zauważa to dopiero kiedy sprawy na prawdę wymykają się spod kontroli. Oczywiście jest cała masa prawdziwych dżentelmenów, którzy nawet będąc ze swoją kobietą ładnych parę lat dalej starają się o jej względy, zupełnie tak jak na początku ich znajomości. Tak trzymać, brawo Panowie!

Kiedy więc kobieta czuje, że jej facet po prostu olewa cały temat ich związku ciepłym moczem w kolorze słomkowym, zaczyna zrzędzić. Typowe są w tej sytuacji teksty, o których wspomniałam na początku: ,,Już w ogólne nie spędzamy razem czasu." albo ,,Dawno nie dostałam od ciebie kwiatów" i tak dalej, i tak dalej... Co widzi facet? Kobietę, którą już ma, której zależy i dla której nie musi się wielce starać bo wie, że ona i tak będzie gdzieś blisko niego. Że skoro psioczy to jej zależy a serce nie sługa, łatwo odciąć się od niego nie będzie. Co robi facet? Rzuca pół żartem ,,Kotek, przecież jestem.". Co znaczy, że nic więcej jego kobiecie nie potrzeba oprócz niego samego. Żadnych kwiatów, żadnych wspólnych wyjść, tylko on i jego boska obecność.

Gdy kobieta zrzędzi, pozostaje w zasięgu mężczyzny, bo on wyczuwa, że partnerka jest uziemiona. I czeka biedna aż jej facet bardziej się zaangażuje, będzie bardziej dbały, da z siebie więcej. Czeka i czeka...

A facet niczym Shrek widząc Twoje starania i to zawieszenie, w którym tkwisz myśli ,,No to se jeszcze poczeka...". A Ty co robisz? Czekasz...

Zamykanie facetów w klatce jest złe. Ale jeszcze gorsze jest pozwolenie na to żeby on Cię w niej zamknął. Do czego absolutnie nie chcemy dopuścić. (Podobno użycie podwójnego zaprzeczenia w zdaniu jest niepoprawne, ale zważ na powagę tej sytuacji - ABSOLUTNIE NIE)

A teraz pomyśl, jakie kobiety w caaałym jego życiu były na każde jego zawołanie. Czy chciał odrobić lekcje, czy nie. Czy też angażował się w sprawy domu i rodziny, czy może je totalnie olewał. Matka, babka, ew jeszcze niania. One zawsze były/będą. A Ty zachowując się w ten sposób zaczynasz budzić w nim ten sam rodzaj miłości. No chyba, że facet jest nastawiony tylko na niezobowiązujące relacje. Wtedy nie budzisz w nim nic z wyjątkiem "przelotnego" pożądania. Stałaś się wierną panią (żeby nie powiedzieć suką). A on bez względu na to co powiesz (czy wykrzyczysz) i tak wie, że nigdzie nie odejdziesz. ,,Może kopnie mnie w tyłek, ale i tak będzie mnie kochała, a ja mogę robić co chcę''. Tadam! Właśnie zostałaś jego przytulanką, gratulacje. Jak się z tym czujesz...? 

Mężczyźni wiedzą, że to nie w porządku, ale uparcie sprawdzają, jak daleko mogą się posunąć. Jeden z nich nawet powiedział ,,Faceci pozwalają sobie na tyle, na ile pozwalają im kobiety''. 

To taka gra. Kiedy facet myśli, że jesteś na każde jego skinienie, a Ty robisz mu lekko na przekór, bez słowa się dystansując - zaczyna być bardziej czujny, bo czuje, że zbijasz go z tropu. I z roli mamusi wchodzisz nagle w rolę kochanki. Jeśli nagle stracisz czujność i pozwolisz mu na olewanie tematu - znowu będziesz staruszką, którą traktuje jak matkę. I zaniedbuje. 

Wiąże się to również z tym, że mężczyźni nie reagują na słowa. Oni reagują na brak kontaktu. Czasem wymowne spojrzenie może być niczym Rafaello - wyrażać więcej niż tysiąc słów. I chyba o to chodzi. O oszczędzanie sobie na zbędnych słowach. 

I chyba dzisiaj będę się trzymać ostatniego zdania, bo i tak już nieźle popłynęłam. Bez zbędnych słów. Dobrej nocki Misiaczki i Tygryski! ❤

Jest po 3, o tej godzinie chyba jeszcze nie pisałam. Cóż, zawsze musi być ten "pierwszy raz". Właśnie wróciłam z klubu w moim mieście - hmm nic specjalnego dla zwykłego imprezowicza. Dla mnie natomiast był to jeden z ważniejszych weekendów w tym roku, za kilka dni (dokładnie we wtorek) dołączę do grona osób pełnoletnich. Nie poczuwam się do tego i bardzo tego nie chcę, ale niestety nie da się spowolnić,zatrzymać ani cofnąć czasu. Już od dawna czułam, że czeka mnie więcej obowiązków niż przyjemnych przywilejów. Ale nie o tym dzisiaj...

Cóż, myślałam, że jednak uda mi się skończyć ten post w nocy z soboty na niedzielę. Chyba jednak byłam zbyt "zmęczona" żeby pozwolić sobie na tego typu "wariacje językowe". Ale dziś jestem pełna pozytywnej energii i mam ochotę coś zmajstrować na blogu. Może nie koniecznie o tym co chciałam napisać ostatnio, a raczej próbowałam. Dzisiaj wyjątkowo inaczej... 

Mamy 30 września, który nota bene powoli dobiega końca. Dzień zaczął się bardzo wcześnie (niektóre smsy obudziły mnie już po 1 w nocy). Wstałam w bardzo dobrym nastroju, nie mając nawet pojęcia ile wzruszeń i pięknych, jak również zaskakujących chwil mogę się spodziewać tego dnia. Nigdy nie czułam czegoś takiego jak "magia urodzin". Boże Narodzenie, śluby, chrzciny, tak... ale nigdy nie urodziny. A już na pewno nie moje. Aż do dzisiaj. Może tak miało być, może musiałam dorosnąć żeby czuć magię życzeń i nie odbierać tego jako "klepanie, bo tak wypada".

Inną, myślę, że przyjemną i pozytywną sprawą jest fakt, iż faktycznie czuję pewną zmianę. Chyba najmniej się spodziewałam właśnie tego, bo "jak to tak zmienić się od tak, z dnia na dzień". Coś dzisiaj we mnie zostało poruszone. Pewna sfera, której nikt nie dotykał, część pewnie ze strachu przed wdepnięciem na minę, część z czystej niewiedzy. Dowiedziałam się, że coś co uważam za jedną ze swoich największych wad, z którymi usilnie walczę niczym Sancho Pansa z wiatrakami, jest w oczach innych (mam nadzieję, że nie tylko tej jednej osoby - tak, Natalko, pozdrawiam i dziękuję serdecznie raz jeszcze ;*) niesamowitą cechą, za którą ktoś mnie podziwia. Mało skromnie to brzmi, ale dosłownie takie słowa padły. Zawsze mi się wydawało, że moje uparte dążenie do celów (które czasem jednak zostaje przygaszone lenistwem) przeszkadza innym. Że czasem powinnam zamknąć dziób i siedzieć cicho, bo jestem jeszcze młoda, głupia i mało wiem o świecie i życiu. Faktycznie, tak właśnie jest - nic nie wiem. Ale tak całkiem serio... kto z nas wie? Ile razy chcieliście powiedzieć coś światu, ale trzymała Was ta głupia myśl "co pomyślą inni"? Mnie trzyma zdecydowanie za rzadko, przez co zdążyłam narobić sobie wiele problemów. Ale taka już jestem. Jestem "Marta przeciw światu!" - jak to dzisiaj Natalka pięknie napisała. To co mnie ruszyło w tej wypowiedzi to myśl, że wypadałoby jako osoba pełnoletnia (bo do dorosłej to mi ho ho i jeszcze dalej) ogarnąć się, odłożyć klocki na półkę i starać być nie przeciwko światu, ale zawsze przeciw. Nie wiem czy czujecie tą "subtelną" różnicę, której nie widać w samej pisowni, ale w postępowaniu już bardzo. Chodzi mi o takie rzeczy jak walka o swoje racje, pomoc innym (bezinteresowna ma się rozumieć) itd. Tak żeby to przynosiło zdecydowanie więcej korzyści niż przykrości i wrogich spojrzeń ludzi (chociaż te są chyba nieuniknione, bo całemu światu nie da się dogodzić). Pomocna jest w tym wiara, upartość i oczywiście pewność siebie, bo jak mam być czegoś pewna to jestem pewna siebie. 

Także tego, dziękuję bardzo wszystkim za życzenia, zarówno te "fejsbuczkowe", "istagramowe", sms'owe, a przede wszystkim telefoniczne i osobiste. Miło jest usłyszeć tyle pięknych słów, z Polski jak i zagranicy (kochana Ukraina jednak nigdy nie zawodzi ❤). Takie fajne suprajsy, kiedy kompletnie nie spodziewam się, że akurat ta czy inna osoba zadzwoni/napisze... a tu bum! Uśmiech mi dziś nie schodzi z ryjka, czego Wam jak i sobie serdecznie życzę, nie tylko w nasze święta, ale codziennie. A naszym kochanym Chłopakom życzę fajnych Pań (czyli lekko zołzowatych, ale z dnia na dzień coraz piękniejszych)!!! 

To ja, to znowu ja... Pominę zbędne tłumaczenia czym spowodowana była moja nieobecność i od razu przejdę do tematu dzisiejszego wpisu. Większość z Pań zapewne zdaje sobie sprawę, że zachowując się bardziej delikatnie i kobieco przy mężczyźnie, budzi w nim instynkt opiekuńczy. Natomiast kiedy zachowujemy się bardziej agresywnie - odwołujemy się do jego instynktu rywalizacji. Przyjmując taką postawę (dosłownie baby z jajami), sprawiamy, że facet odbiera nasze zachowanie jako wyzwanie do walki. Tak więc pozostaje mi tylko pogratulować - właśnie zyskałaś nowego przeciwnika. A jeśli podejmie rywalizację, wszystko odbywa się niestety Twoim kosztem, co oznacza, że nic nie osiągniesz ;) Większość mężczyzn na całe szczęście można "ustawić", przekierować na właściwy tor. I wcale nie jest to takie trudne jak im się wydaje. Skuteczną metodą jest chwalenie ich za dobre zachowanie. Gdyby ktoś postanowił zrobić spis ulubionych wyrazów mężczyzn, najprawdopodobniej obok piwa, football'u i samochodów, znalazłby się wyraz "najlepszy", jako określenie jakiejkolwiek rzeczy, której by nie dotknęli. Pomyśl tylko, co to za problem powiedzieć "Skarbie, w oglądaniu telewizji jesteś najlepszy - nie znam nikogo kto robiłby to lepiej/namiętniej... etc."? Jedyne co musisz zrobić to zaprzyjaźnić się z tym jego słynnym ego, o którym tyle słyszymy. Wielu z nas zdarza się z tego śmiać czy wręcz hańbić (chociaż niektóre zachowania faktycznie są nieco zabawne). Facet po prostu czasem ma potrzebę wyrażenia swojej męskości, tak jak my lubimy czuć się kobieco i seksownie. Panią, którym ciężko jest się z tym pogodzić mogę powiedzieć tylko jedno - sorry, takie mamy hormony (i te inne). Weźmy taką sytuację: remontujecie/urządzacie mieszkanie, bo właśnie się wprowadziliście i chcecie zamieszkać razem. Bardzo możliwe, że Twój facet będzie chciał dodać od siebie jakiś akcent. Wybij sobie z głowy chęć zrugania jego gustu kiedy wyskoczy z wiejskim obrazkiem, który zupełnie nie pasuje do Twojego m ainstreamowego salonu. Lepszy efekt uzyskasz chwaląc go "Tak kochanie, idealnie pasuje!". I nawet jeśli powiesi go krzywo, poczekaj aż wyjdzie i dopiero wtedy popraw. Chyba nie muszę mówić kto potem z przyjemnością pomoże Ci w poremontowych porządkach? ;) Kiedy chcesz żeby Twój facet pomagał Ci w domu, spraw żeby czuł się potrzebny - czytaj NIEZASTĄPIONY. Zacznij od drobnych zadań. I bez względu na to czy poprosisz o przestawienie mebli czy skręcenie półki - efekt będzie ten sam. Ze swoją małą, ale jakże hałaśliwą wiertareczką, poczuje się niczym Rambo podczas jednej ze swoich misji. Musisz pamiętać, że jeśli Twój partner zachowuje się jak mężczyzna, traktuje Cię z szacunkiem, dba o Ciebie itd. powinnaś złożyć mały hołd jego męskiemu ego. Sprawisz tym samym przyjemność nie tylko jemu, ale również i sobie. Z obserwacji najbliższej mi pary - czyli moich rodziców - mogę stwierdzić, że to działa. Czasem nawet za bardzo. Kiedy mama prosi o coś tatę, albo daje mu lekko do zrozumienia, że nie da sobie sama z czymś rady (nawet jeśli da), on natychmiast podwija rękawy i bierze się do roboty, nawet jeśli Niemcy akurat strzelają 7 bramkę Brazylii. Natomiast kiedy mama zaczyna "psioczyć" i narzekać, że nikt nic nie robi i tylko ona pracuje, przechodząc tym samym na wyższy ton i obroty... tata jakby podświadomie stwierdza, że skoro według niej nic nie robi - to nic nie robi dalej. Takie sytuacje na szczęście w przypadku moich rodziców zdarzają się dosłownie raz na ruski rok. Po części to dlatego, że moja mama doskonale wie jak podejść tatę (nie Panowie, żadne cwane sztuczki). Po części dlatego, że tata zawsze był wychowywany w środowisku, w którym każdy każdemu pomagał, dzieci były "zadaniowane" i musiały swoje odbębnić, choćby się waliło i paliło. Mężczyźni mają wrażliwe ego, które niemalże stale wymaga łechtania. Cwana kobieta wie, że przy niewielkim wysiłku może sprawić, że jej mężczyzna poczuje się King Kongiem jej świata. Lista wskazówek/sytuacji, w których możesz wykazać się swoją przebiegłością: 

Dawno mnie tu nie było, a z racji tego, że mamy okres świąteczny, mam również trochę wolnego czasu na jakiś szybki post. Dzisiaj znowu o zołzach, ale nie tylko. Dla przypomnienia:

Kto wie, może coś z tego kiedyś będzie. Jeden komentarz nasunął mi się w trakcie tej rozmowy - ,,no proszę, mała zołza!". Jak się okazało, nie myliłam się. Z dalszych rozmów wywnioskowałam, że dziewczynka, mimo tego, że ma zaledwie siedem lat, dobrze wie czego chce i jak to zdobyć. Największym, oczywiście pozytywnym, szokiem była jej reakcja na krytykę jednej z jej koleżanek co do jej sukienki. Mała, jak opowiadała mi mama mojego sąsiada, uśmiechnęła się szczerze i powiedziała - ,,Nie musi ci się podobać moja sukienka. Moja mamusia kupiła ją dla mnie, a mnie się podoba. Jeśli będzie miała kupić coś dla ciebie, wybierze coś co ci się spodoba". Mądre to, sprytne i urocze zarazem. 

Kobiety czasem zapominają, że powinny być przede wszystkim atrakcyjne dla siebie samych. Zmieniać, kombinować, szukać siebie, swojego oryginalnego stylu. Takiego, w którym patrząc w lustro powiedzą z uśmiechem do własnego odbicia - Co tam ślicznotko? Świetnie! Kocham i akceptuje siebie! :)

A co jeśli na drodze stanie jakaś "koleżanka", która czeka na okazję, żeby tylko nas zdołować? Uśmiech! Przede wszystkim uśmiech. Przyjąć krytykę i spokojnym tonem oznajmić jak, mimo usłyszanych od niej słów, świetnie się czujemy. Czasem może się pojawić jakiś głos w głowie - ,,HALO, kłamczucho! Wcale nie jesteś seksowna. A ta fałdka na brzuchu? Cellulit? Zmarszczki? Rozstępy? Wspomniałam już o cellulicie?". To tylko myśl, Ślicznotko, a myśli zawsze można zmienić. Od Ciebie tylko zależy, czy będą to myśli pozytywne - piękne kobiece kształty, zgrabna pupa, lśniące włosy. Czy też negatywne - fałdki, zmarszczki, rozstępy, cellulit... 

Jest jeszcze jedna sprawa. Kobiety, niestety również należę do tego grona, znajdują co raz to nowe "niedoskonałości", "niedociągnięcia" w swoim pięknym ciele, zamiast skupić się na jego największych atutach. Wiem co chcesz powiedzieć... ale, tak, jestem pewna, że każda z nas ma chociaż jeden! Coś co na prawdę kocha w swoim ciele. Znajdź to! I skup się na tym! Jeśli masz piękne, duże piersi - podkreśl jeszcze bardziej ich niesamowity kształt. Kochasz swoją jędrną pupę? Zainwestuj w ołówkową spódnicę! Dobrze dobrana apetycznie na niej się opina, podkreślając przy tym Twoje kobiece krągłości. 

Jest okres świąteczny, więc na koniec chciałam Wam złożyć najlepsze życzenia! Niech każdy Wasz dzień oznacza zmartwychwstanie, odrodzenie się na nowo! ♥

I jeszcze mały dodatek dla wierzących Pań... Kochasz Boga? Wierzysz, że stworzył Ciebie najlepiej jak tylko mógł? Że sam wybrał Twoje ciało i umieścił w nim duszę, której nie pomieściło by żadne pomieszczenie, gdyż jest tak wielka, że najlepszym dla niej miejscem jest ciało wybrane przez Pana? Wybrane przez Pana! Więc pokochaj je, żebyś mogła stanąć kiedyś przed nim i osobiście podziękować za trafny wybór. Każda z nas była w sytuacji kiedy to otrzymała jakiś prezent, cieszyła się nim przez chwilę po czym ujrzała, z pozoru, lepszy w cudzych rękach. Przestawała cieszyć się swoim, nie myśląc o tym, że są na świecie ludzie, którzy nie mają tyle szczęścia. Zamiast ekspresu mają młynek do kawy. Zamiast odkurzacza - miotłę. Zamiast sprawnych nóg i rąk, pozwalających na samodzielne wykonywanie codziennych, czasem nawet trudnych, czynności i wyzwań - parę protez. Zamiast pięknej figury - raka z przerzutami. Doceniajmy to co mamy! 

  Cóż, znowu temat, który na pozór może wydać się obraźliwy dla panów. Odezwą się oburzeni mężczyźni, chcący wyrazić swoje niezadowolenie z powodu robienia z nich jakiś przebiegłych istot. Dlatego już na wstępie chciałam podkreślić, że jestem pełna podziwu dla ich technik, wykorzystywanych w celu sprawdzenia kobiet. Jeśli jakiemuś mężczyźnie zależy na kobiecie, chce sprawdzić czy ona odwzajemnia zainteresowanie. Jak? Znanych jest mi kilka sposobów. Jednym z nich jest wzbudzanie zazdrości. Warto podkreślić, że nie tylko panowie to robią. Paniom też się to zdarza, ale nie wiedzieć czemu, to raczej płeć piękna częściej się na to nabiera. Mężczyźni bowiem zdają sobie sprawę, że potrzeba rywalizacji jest słabym punktem większości kobiet. Jeśli uda mu się wzbudzić w Tobie zazdrość - super! Ma Cię w garści. Plus ma z tego wielką radochę, a Ty zachwiane poczucie własnej wartości. Teraz będziesz psioczyć. Dopóki nie przyniesie Ci kilku badyli, z myślą, że jest po sprawie. I siema. Do następnego razu. 

  W jaki sposób może to robić? Mówi Ci coś stwierdzenie - ,,moja eks to była świetna w..." (wstaw dowolne zajęcie). Albo - ,,Moja była chyba wciąż coś do mnie czuje. Wciąż na mnie leci"? Klasyk nieprawdaż? I nagle okazuje się, że wciąż lecą na niego wszystkie jego byłe. A najbardziej ta, która uciekła z inna dziewczyną i żyje z nią w szczęśliwym związku. To jest jak z produktem w sklepie. Jeśli producent chce go jak najlepiej sprzedać nie powie przecież, że jesteś jedyną zainteresowaną kupnem osobą. Powie, że ludzie wręcz się o niego biją i wyrywają go sobie z rąk. Na tym polega marketing. I na tym polega jego wzbudzanie zazdrości. Chce, żebyś widziała jaka z niego świetna partia.

  Inna sytuacja... Podrywa przy Tobie kelnerkę. Co robić w tym przypadku? Po pierwsze - cieszyć się, że nie podrywa kelnera. I kompletnie nie zwracać uwagi na jego "popis". Według hollywoodzkiego aksjomatu" ,,Nie ma publiczności...nie ma przedstawienia". Podobnie w przypadku jego demonstracyjnego og
Hebanowa piękność rżnięta na czworka
Nastolatka rucha się jak dojrzała
Lesbijska lekcja dla dwóch uczennic

Report Page