Dzika kusicielka

Dzika kusicielka




🔞 KLIKNIJ TUTAJ, ABY UZYSKAĆ WIĘCEJ INFORMACJI 👈🏻👈🏻👈🏻

































Dzika kusicielka

Davis, aktorka ("Kusicielka") Krzyżówka


Rozwiązaniem tej krzyżówki jest 5 długie litery i zaczyna się od litery B






Poniżej znajdziesz poprawną odpowiedź na krzyżówkę Davis, aktorka ("Kusicielka") , jeśli potrzebujesz dodatkowej pomocy w zakończeniu krzyżówki, kontynuuj nawigację i wypróbuj naszą funkcję wyszukiwania.










ciekawe słowa

Przegroda
Ekran
Patak
Obieg
Sarafan
Przepływ
Plusz
Mopsiki
Rozgwar
Irak
Żele
Cera
Unikat
Błyskawice
Ładowacz







najbardziej poszukiwane słowa

Staff
Walencja
Erozja
Trasat
Awantaż
Udział
Mesjasz
Dowbor
Iskra
Generalicja







TOU LINK SRLS Capitale 2000 euro, CF 02484300997, P.IVA 02484300997, REA GE - 489695, PEC: Sede legale: Corso Assarotti 19/5 Chiavari (GE) 16043, Italia -
Privacy Policy


Ta strona lub narzędzie stron trzecich jest używane do korzystania z plików cookie niezbędnych do działania i celów opisanych w
Polityka plików cookie .
Zamykając ten baner, ta strona przewija się lub nadal przegląda, zgadzasz się na używanie plików cookie.

We and selected third parties use cookies or similar technologies for technical purposes and, with your consent, for other purposes as specified in the cookie policy . Denying consent may make related features unavailable.
With respect to advertising, we and selected third parties , may use precise geolocation data, and identification through device scanning in order to store and/or access information on a device and process personal data like your usage data for the following advertising purposes : personalized ads and content, ad and content measurement, audience insights and product development .
You can freely give, deny, or withdraw your consent at any time by accessing the preferences panel.
You can consent to the use of such technologies by using the “Accept” button, by closing this notice, by scrolling this page, by interacting with any link or button outside of this notice or by continuing to browse otherwise.



Deveraux Jude Saga rodu Montgomerych 5 Kusicielka

Home
Deveraux Jude Saga rodu Montgomerych 5 Kusicielka



Prolog Wysoki, szczupły, ciemnowłosy mężczyzna wyszedł z gabinetu Dela Mathisona, zamykając za sobą drzwi. Przystanął, a...

Prolog Wysoki, szczupły, ciemnowłosy mężczyzna wyszedł z gabinetu Dela Mathisona, zamykając za sobą drzwi. Przystanął, a jego szczęki pracowały, jakby przeżuwał to, co przed chwilą usłyszał. Następnie przemierzywszy korytarz, udał się do bogato urzą­ dzonego salonu. W salonie stał inny mężczyzna, opierając się o półkę nad wygasłym kominkiem. Też był wysoki, ale prezentował delikatną urodę zadbanego mło­ dzieńca, który całe życie spędził w mieście. Jasne włosy miał idealnie przystrzyżone, ubranie dosko­ nale skrojone. - Ach - odezwał się blondyn - więc to ty jesteś tym człowiekiem, którego Del wynajął, by zaprowa­ dził mnie do jego córki. Ciemnowłosy niemal niezauważalnie przytak­ nął. Wyglądał na zaniepokojonego, oczami nie­ ustannie błądził po pokoju, jakby w kącie ktoś się czaił. - Nazywam się Asher Prescott - ciągnął blon­ dyn. - Czy Del powiedział ci, na czym ma polegać mój udział w wyprawie? - Nie - odparł brunet głosem o pięknym brzmieniu. 5

JUDE DEVERAUX

KUS1C1ELKA

Prescott wyciągnął cygaro z pudełka stojącego nad kominkiem i zapalił je, zanim przemówił. - Córka Dela ma skłonności... - urwał, szybko mierząc wzrokiem rozmówcę. - Chciałem powie­ dzieć, ma talent do pakowania się w kłopoty. Przez ostatnie parę lat Del pozwalał jej robić, co chciała, więc ledwo wychodziła z jednych opałów, zaraz wpadała w jeszcze gorsze. Przypuszczam, że słysza­ łeś o dziennikarce, nazwiskiem Nola Dallas? - za­ wiesił głos. - Zresztą, może i nie. Zaciągnął się cygarem, czekając na odpowiedź, ale ciemnowłosy milczał. - Zatem jej ojciec jest już tym zmęczony i posta­ nowił, że siłą sprowadzi ją na drogę rozsądku. Dziewczyna jest teraz na Północy, u Hugha Laniera - skrzywił się z niesmakiem. - To biedactwo jest święcie przekonane, że Hugh podburzył Indian, by wymordowali misjonarzy. Oskarżenie jest po pro­ stu śmieszne i Del ma rację, twierdząc, że naj­ wyższy czas skończyć z tymi szaleństwami. Zmierzył wzrokiem najemnika, który odwrócił się i wyglądał przez okno. Del twierdził, że ten człowiek zna stan Waszyngton jak własną kieszeń i z łatwością przeprowadzi ich przez dziewiczą pusz­ czę, o której mówią, że jest nie do przebycia. - Nasza rola polega na tym - ciągnął Prescott, - by zabrać córkę Mathisona od Laniera, jeśli to konieczne, nawet siłą. Ty masz nas przeprowadzić przez puszczę, co da mi okazję do przebywania sam na sam z panną Mathison. Zamierzam się z nią zaręczyć przed końcem podróży. Brunet odwrócił się i spojrzał na Prescotta. - Nie zwykłem niewolić kobiet. - Niewolić? - zdumiał się Prescott. - Ależ to dwudziestoośmioletnia stara panna. Przemierzyła

cały świat wypisując ckliwe bzdury i nigdy żaden mężczyzna nawet jej nie zapragnął. - Ale pan tak. Prescott wsadził cygaro w zęby. - Ja tak-odparł, spojrzeniem obejmując pokój. - Del Mathison to bogacz i potentat, i wszystko, co ma, zostawi swej bezbarwnej córce o końskiej twa­ rzy, która sądzi, że może zbawić świat. Chcę posta­ wić sprawę jasno, od samego początku: pomożesz mi, czy będziesz ze mną walczył? Odpowiedź padła dopiero po chwili. - Jest pańska, jeśli pana zechce. Prescott uśmiechnął się nie wypuszczając cygara z ust. - Zechce, spokojna głowa. W jej wieku? Będzie szczęśliwa, że w ogóle udało jej się kogoś złapać.

6

KUS1C1ELKA

Christiana Montgomery Mathison zanurzyła rękę w wodzie, by sprawdzić jej temperaturę, i zaczęła się rozbierać. Jakaż to rozkosz móc się wykąpać po dniu spędzonym w siodle i po godzinach ślęczenia nad rękopisem. Skończyła już artykuł i jutro rozpo­ cznie żmudną wędrówkę do domu. Rozebrała się i nagle uświadomiła sobie, że nie wzięła peniuaru; podeszła do dużej, dwudrzwiowej szafy, by go wyjąć. Otworzyła prawe drzwi i serce podskoczyło jej do gardła, bowiem wewnątrz stał mężczyzna, który szeroko otwierając usta, wpatrywał się zdumionym wzrokiem w jej zgrabną, drobną, niczym nie okrytą sylwetkę. Chris, która po latach przepracowanych w dziennikarstwie nauczyła się błyskawicznie re­ agować, zatrzasnęła drzwi i przekręciła klucz. Ci­ cho, najwyraźniej pragnąc, by nie czynić hałasu, mężczyzna zaczął krążyć we wnętrzu szafy. Chris zrobiła krok w stronę łóżka, zamierzając się schro­ nić pod kołdrą, ale nagle wypadki potoczyły się zbyt szybko, by mogła cokolwiek zrobić. Za jej plecami otworzyły się drugie drzwi i z sza­ fy wyszedł inny mężczyzna; objął ją, nim zdążyła zaczerpnąć oddechu, czy choćby zobaczyć jego

twarz. Głowę miała przyciśniętą do jego torsu, jed­ ną ręką otoczył jej nagie ramiona, druga spoczęła tuż nad pośladkami. - Kim jesteś? Czego chcesz? - spytała i ze zło­ ścią dosłyszała w swym głosie nutkę strachu. Męż­ czyzna był wysoki i wiedziała, że mu się nie wy­ rwie. - Jeśli chcesz pieniędzy... - zaczęła, ale jego uścisk zacieśnił się i nie dokończyła zdania. Lewą ręką zaczął gładzić jej włosy, sięgające do połowy pleców, delikatnie zanurzając palce w zło­ cistych, miękkich puklach; choć nadal przerażona, poczuła, że dotyk jego palców dziwnie ją uspokaja. Udało jej się przekręcić głowę, tak że mogła oddy­ chać, ale nie pozwolił, by wysunęła się z jego ra­ mion - nadal trzymał ją tuż przy sobie. - Wypuść mnie stąd - syknął mężczyzna za­ mknięty w szafie. Ten, który trzymał Chris, nie zareagował, po pro­ stu nadal głaskał jej włosy, a prawa ręka powoli zsuwała się ku pośladkom. Żaden mężczyzna nie dotykał jeszcze jej nagiej skóry, ale spodobała się jej ta twarda, szorstka dłoń na plecach. Zapanowała nad sobą i zaczęła się szamotać, próbując się wyrwać, ale napastnik nadal trzymał ją mocno, nie robiąc jej krzywdy, choć najwyraźniej nie zamierzając też jej tak szybko puścić. - Kim jesteś? - powtórzyła. - Powiedz, czego chcesz, a zobaczę, czy uda mi się to zdobyć. Nie mam wiele pieniędzy, ale mam bransoletkę, która jest coś warta. Puść mnie, to ci ją dam. - Kiedy znowu spróbowała się uwolnić, szybko ją przyciąg­ nął. Z westchnieniem ponownie odprężyła się w jego ramionach. - Jeśli chcesz mnie wziąć siłą, ostrzegam, że

8

9

JUDE DEVERAUX

KUSIC1ELKA

narobię takiego wrzasku, jakiego w życiu nie sły­ szałeś. Za każde zadrapanie oddam ei z nawiązką. - Usiłowała przekręcić głowę, by mu się przyjrzeć, ale nie pozwolił jej zobaczyć swojej twarzy. Czyż­ bym zaczęła od złej strony? - pomyślała, zastana­ wiając się, czy to, co powiedziała, zrobi jakiekol­ wiek wrażenie na... gwałcicielu: musiała go tak określić. Mimo tak odważnego wystąpienia poczu­ ła, że drży; ramiona mężczyzny zacisnęły się jeszcze mocniej. W innych warunkach powiedziałaby, że w opiekuńczym uścisku. - Przysłał nas pani ojciec - odezwał się prze­ pięknym, przebogatym głosem, od którego przeszły ją ciarki. - Jest nas dwóch i przyjechaliśmy, by za­ brać panią do domu. - Dobrze, jestem gotowa tam wrócić, ale przed­ tem... - Cii... - wyszeptał, tuląc ją do siebie, jakby byli kochankami, nawykłymi do dotyku swoich ciał. Weźmiemy panią do domu, czy się to pani podoba, czy nie - mówił, najwyraźniej nie słuchając jej. - Z ojcem może pani walczyć, teraz jednak zabiera­ my panią do niego. Zrozumiała pani? - Ale mam artykuł, który... - Chris - przerwał. Sposób, w jaki wymówił jej imię, sprawił, że znów próbowała spojrzeć na nie­ go, lecz on nadal jej na to nie pozwalał. - Chris, musi pani wrócić do ojca. Teraz wypuszczę panią, a kiedy się pani ubierze, uwolnię z szafy Prescotta. Zaczekam z końmi przed domem. Niech pani zapa­ kuje tylko najpotrzebniejsze rzeczy. Będziemy po­ dróżować przez puszczę, co potrwa kilka dni, więc dobrze byłoby, gdyby pani wzięła ze sobą pelerynę przeciwdeszczową, o ile w ogóle pani coś takiego posiada.

- Przez puszczę? Ale przecież nie sposób przez nią przejechać! - Istnieje sposób i ja go znam. Proszę sobie tym nie zaprzątać tej ślicznej, małej główki. Niech się pani tylko przygotuje. - Muszę zawieźć artykuł do Johna Andersona - upierała się Chris. Już jej nie było tak pilno, by wyrwać się z jego objęć. W ciągu ostatnich minut jej ręce przesunęły się ku jego plecom. Nie można było powiedzieć, że go obejmuje, ale go też nie odpychała. - Kim jest ten John Anderson? - To mój przyjaciel i wydawca dziennika. Jako jeden z pierwszych zaczął podejrzewać, że Hugh sprzedaje broń Indianom. Pochylił głowę tak, że dotykał twarzą jej włosów. Przysięgłaby, że poczuła na nich jego usta. - Jeszcze o tym porozmawiamy, ale teraz już mu­ simy jechać. I tak zmitrężyliśmy sporo czasu. Pro­ szę się ubrać i ruszamy. Chris czekała, ale on nadal ją obejmował, jedną ręką delikatnie gładząc jej ramię. - Czy pani nie zmarznie? - Nie, nie zmarznę. Jedyne, co mi grozi, to po­ rwanie przez nieznajomych podających się za wy­ słanników mego ojca. I, o ile go znam, to może być prawda. Stoję naga jak mnie Pan Bóg stworzył i gładzi mnie mężczyzna, którego na oczy nie wi­ działam, i który nigdy nie był mi przedstawiony. A teraz może zechciałby mnie pan uwolnić, bym mogła coś na siebie włożyć? - Tak - odparł tym swoim głębokim głosem, ale nadal nie zrobił nic, by ją wypuścić. Chris krzyknęła, a w jej głosie brzmiały wście­ kłość i gwałtowny protest.

10

Vi

JUDE

DEVERAUX

- Tynan, jeśli ją skrzywdzisz, odpowiesz mi za to - rozległ się głos mężczyzny zamkniętego w szafie, który przez ostatnie parę minut siedział tam dziw­ nie spokojnie. Człowiek nazwany Tynanem przytrzymał Chris jeszcze kilka minut, wreszcie z głębokim wes­ tchnieniem wypuścił ją i błyskawicznym ruchem odwrócił w stronę toaletki. Chris złapała róg narzuty, ale nie musiała tego robić, jako że obcy stał do niej tyłem i bawił się przedmiotami leżącymi na toaletce. Owinięta na­ rzutą, skierowała się ku szafie i z lewej części wy­ jęła czysty strój do konnej jazdy. - Potrzebuję ubrań z szuflady - przemówiła do jego pleców. Widziała jedynie, że jest wysokim, ciemnowłosym mężczyzną o szerokich ramionach i że jego ubranie było niedawno kupione. Od butów przez rewolwer i olstro, wiszące nisko na udzie, po brązową skórzaną kurtkę i niebieską koszulę wszystko było nowe. Od chwili kiedy ją wypuścił nie odezwał się ani słowem i teraz też tylko się odsunął, z ogromnym zainteresowaniem wpatrując się w ścianę. Chris wyjęła z szuflady bieliznę, cały czas bez­ skutecznie usiłując dojrzeć jego twarz. Gdy się cof­ nęła, by włożyć ubranie, wrócił do toaletki. Ubrała się pospiesznie, z taką szybkością ściągając sznu­ rówki gorsetu, że je poplątała i spędziła dodatkowe minuty na ich rozsupływaniu. - Już - rzekła, gdy skończyła się ubierać, oczeku­ jąc, by się odwrócił. Ale on tylko zbliżył się do szafy i otworzył drzwi. Ze środka wyszedł wysoki blondyn, który zaczął się wpatrywać w Chris natarczywie. - Pomóż jej się spakować. Czekam na dole - po12

KUSICIELKA

wiedział Tynan i w mgnieniu oka wyskoczył przez okno, zostawiając Chris sam na sam z blondynem. Zapanowało niezręczne milczenie, ale jasnowło­ sy mężczyzna podszedł do Chris z uśmiechem. Był bardzo przystojny, w jego błękitnych oczach migo­ tały iskierki humoru, a uśmiech z pewnością zła­ mał niejedno kobiece serce. • - Nazywam się Asher Prescott. Przepraszam za nasze najście. - Ruchem głowy wskazał szafę, ale wcale nie wyglądał na skruszonego. Wręcz przeciw­ nie, sprawiał wrażenie bardzo zadowolonego z sie­ bie. - Naprawdę przysłał nas tu pani ojciec i mamy za zadanie odwieźć panią do domu, niezależnie od pani wymówek. Niepokoi się o panią. Uśmiechnęła się do niego słabo. - To całkiem w jego stylu. Pojadę, i tak zamie­ rzałam wrócić, ale muszę spakować parę rzeczy - odparła i wymijając pana Prescotta skierowała się do toaletki, by wziąć Mika drobiazgów. Zbiera­ jąc je, zdała sobie sprawę, że jedną z rzeczy, którą bawił się Tynan, było lusterko. Zrozumiała, że ob­ serwował ją, kiedy się ubierała. Poczuła nagłą złość, potem uśmiechnęła się, wrzuciła lusterko do sakwojażu, który wyjęła z sza­ fy i podeszła do stolika, by zebrać papiery - swój artykuł o Hughu Lanierze. Po chwili namysłu usiadła i napisała do niego krótki liścik, wyjaśniając cel swej wizyty i tłuma­ cząc, dlaczego musiała postąpić w taki właśnie spo­ sób.

KUSICIELKA

Przez całą noc i kolejny dzień Chris i Asher jecha­ li strzemię w strzemię wśród drzew o pniach tak grubych, że nie objąłby ich jeden człowiek, mijali osady Indian i białych, obozowiska drwali, tartaki. Cały czas trzymali się z dala od ludzi, zmierzając na południowy wschód i starając się, by widziało ich jak najmniej osób. Przemierzali ścieżki tak wąskie, że konie trzeba było prowadzić. Tynan za­ wsze jechał daleko przed nimi, prowadząc, badając drogę, omijając ludzkie siedliska, gdzie zbyt wielu mieszkańców mogłoby ich zobaczyć. Tylko raz się zatrzymali. Tynan zagwizdał cicho, a wtedy Pre­ scott uniósł dłoń, by zatrzymać Chris, i odjechał

dowiedzieć się, czego chce przewodnik. Wróciwszy do Chris powiedział, że przed nimi rozłożyła się grupa drwali spożywających swój południowy posi­ łek, więc będą musieli poczekać, póki tamci nie skończą. Z torby wiszącej przy siodle Asher wyjął suszone mięso i poczęstował Chris. Oparła się o pień drzewa, ze zmęczenia nie czuła nawet kości. - Wydaje mi się, że coś nie w porządku z tym pańskim Tynanem - odezwała się do Ashera, przy­ glądając mu się spod rzęs. Czasem najlepszym spo­ sobem na wyciągnięcie z kogoś informacji było udawanie, że są one całkiem nieistotne. - Pewnie ma bliznę, albo w jakiś sposób zniekształconą twarz, że tak ją ukrywa. - To nie jest mój Tynan - odparł urażony Asher. - Jeśli w ogóle do kogoś należy, to do pani ojca. To on go najął. - Wie pan, czemu podróżujemy przez puszczę? - spytała zachodząc od drugiej strony. - Wydaje mi się, że przez to porządnie nadkładamy drogi. - Bo i nadkładamy - przyznał Asher, wpatrując się w drzewa. Chris od wielu lat była dziennikarką, co wyrobi­ ło w niej szósty zmysł, dzięki któremu wyczuwała kłamstwo. Ten człowiek może nawet nie kłamał, ale z pewnością nie mówił całej prawdy. Nim zdążyła spytać o coś jeszcze, z lasu dobiegł ich gwizd. Asher wstał posłusznie jak pies i zaczął się pakować. - Niech mi pan powie, czy ktoś w ogóle widuje tego pana Tynana? - zapytała dosiadając konia. Asher wyglądał na zdumionego. - Czemu on panią tak ciekawi?

14

15

Chris, idąc w ślady Tynana, wyskoczyła przez okno, gdzie na skraju lasu czekały na nich konie. - Panno Mathison - zaczął pan Prescott - czy mogę powiedzieć, jak wielką przyjemnością... - Uprzejmości proszę zostawić na później - do­ biegł ich głos, który Chris natychmiast rozpoznała. Podniosła wzrok i dostrzegła ukrytego w cieniu mężczyznę siedzącego na koniu. - Musimy się stąd wydostać, więc lepiej już ruszajmy. I Chris, i Asher usłuchali go bez wahania.

JUDE DEVERAUX

KUSICIELKA

Przyglądała się, jak Asher ciężko wskakuje na siodło. Sprawiał wrażenie, jakby przywykł raczej do podróżowania w wygodn
Smak egzotycznego kutasa
Grubaska bierze kutasa w cycki
Śliczna blondyna daje się ostro wyruchać

Report Page