Duży kutas na zaspokojenie jej apetytu

Duży kutas na zaspokojenie jej apetytu




⚡ KLIKNIJ TUTAJ, ABY UZYSKAĆ WIĘCEJ INFORMACJI 👈🏻👈🏻👈🏻

































Duży kutas na zaspokojenie jej apetytu
Zapamiętaj mój wybór i zastosuj na pozostałych stronach

Mam ukończone 18 lat i chcę wejść
Zabierz mnie stąd

Wykryto wtyczkę blokującą reklamy na tej stronie. Drogi użytkowniku , podobnie jak Ty nie lubimy reklam, są one jednak niezbedne do fukcjonowania serwisu. Opłacamy z nich serwery, które przechowują już ponad 140 tysięcy filmików, które możesz oglądać zupełnie za darmo. Prosimy Cię o rozważenie wyłączenia blokowania reklam na naszej stronie. Odblokuj teraz
Sadistic.pl © 2007-2022. Portal nie ponosi odpowiedzialności za treść materiałów i komentarzy zamieszczonych przez użytkowników serwisu. Portal jest przeznaczony wyłącznie dla użytkowników pełnoletnich. Musisz mieć ukończone 18 lat aby korzystać z serwisu. Regulamin • FAQ • Kontakt • Reklama • Polityka prywatności • Polityka plików cookies

Korzystanie z witryny Sadistic.pl oznacza zgodę na wykorzystywanie plików cookie, z których niektóre mogą być już zapisane w folderze przeglądarki. Więcej informacji można znaleźć w Polityce plików cookies . Akceptuję Politykę plików cookies (Nie pokazuj mi więcej tego powiadomienia).
W ciągu najbliższych dni Twardowski dwa razy odwiedził Grzybowskiego. Jemu jednemu opowiedział całe swoje przejście z Culmerem.

Stary się ogromnie całą sprawą zainteresował: wypytywał o najdrobniejsze szczególny. Miał coś w sobie, co zmuszało do całkowitej szczerości. Była to przede wszystkim jego szczerość, bezwzględna, czasami wprost brutalna.

Toteż Twardowski za trzecim u niego pobytem bez ogródek wypowiedział wszystko, co myśli o swoich nowych przyjaciołach. Porównywał ich z ludźmi na Zachodzie i wykazywał ich niższość pod każdym względem.

- Dobrze pan podpatrzył - rzekł Grzybowski - ich wady i słabe strony. Z czasem dojrzy pan ich więcej. Ale wielu z nich ma jedną. ogromną wyższość nad ludźmi na Zachodzie i ..nad panem.

Twardowski czekał, co dalej usłyszy.

- Na Zachodzie odbył się pewien proces w duszach ludzkich - pod jakimi wpływami, o tym dałoby się dużo powiedzieć - który tak zindywidualizował ludzi, że to już staje się niebezpieczne. Człowiek tam w każdej sprawie, do której się bierze, musi mieć jakiś swój cel osobisty. W chwilach wielkich, niezwykłych, jak na przykład ostatnia wojna, umie się poświęcić, często także z motywu osobistego - dlatego, że jemu, szanującemu się człowiekowi, nie wolno inaczej postąpić. W normalnym zaś życiu myśli tylko osobie i swoich celach. Nasi ludzie umieją służyć sprawie, do której są przywiązani, ojczyźnie przede wszystkim, usuwając całkowicie ze swej myśli swoje cele i interesy osobiste. Dlatego są niedołężni w porównaniu z tamtymi, bo człowiek, z bardzo rzadkimi wyjątkami, na największą energię się zdobywa, gdy o niego chodzi osobiście. Pan jest o wiele energiczniejszy od naszych ludzi... Ale zapytajmy; dlaczego pan wszedł między nich i pracuje z nimi?... Bo ma pan cel osobisty. Postanowił pan zmiażdżyć Culmera, z którym ma pan porachunki za swego stryja i za siebie. I kieruje pan robotą tak, żeby służyła przede wszystkim temu celowi. Gdyby nie Culmer, niezawodnie tkwiliby pan nadal w swej psychologii patrzył na świat okiem obojętnego, obiektywnego obserwatora.

Ton Grzybowskiego był spokojny, obiektywny, jakby rozprawiał o człowieku nieobecnym. Widocznie nic go nie kosztowało mówić niemiłą prawdę ludziom w oczy. A przy tym wszystkim czuć było w jego tonie życzliwości szacunek dla słuchacza.

Twardowski nie czul się urażony, tylko stwierdził w duchu, że ma do czynienia z niezwykłym gatunkiem człowieka.

- Więc ja, zdaniem pańskim, źle robie? - zapytał.

- Nie - odrzekł starzec. - Culmera i jemu podobnych trzeba tępić, jak się tępi drapieżne zwierzęta i jadowite gady.

Jeszcze ważniejszą rzeczą jest rozbijać i niszczyć organizację. Pan to chce robić i przyszedł pan dla nas w porę. Ja tylko wskazuję wielką zaletę naszych ludzi, z której pan korzysta. Oni Culmera nie znają, nie mają z nim żadnych porachunków.

Nawet od grabarzy w ogóle nie zdążyli przeważnie doznać krzywd osobistych. A jednak idą z panem w walce przeciwko nim i Culmerowi. Dlaczego?.. Bo umieją się mocno przejąć celem nieosobistym. Prawda, że nie umieją włożyć w te walkę tyle, co pan, energii. To wszakże nie tylko dlatego, że są trochę niedołęgi, ale także i dlatego, że dla nich nie zamyka się wszystko w Culmerze i w jego bandzie, że czuja się odpowiedzialni za wiele spraw, które pana w tej chwili mało obchodzą, albo nie obchodzą wcale.

Juz ksiądz Rybarzewski zmuszał czasem Twardowskiego do zastanawiania się nad rzeczami, o których nigdy przedtem nie myślał. Grzybowski zrobił to w o wiele większej mierze. Ta rozmowa była dla niego wprost rewelacją. W następnych dniach nieraz powracał do niej myślą. Grzybowski miał słuszność. On, Twardowski, w porównaniu z ludźmi, z którymi obecnie się związał jest ogromnym indywidualistą. W celach swoich jest o wiele więcej osobisty. Ale czy tym samym nie jest wyższym typem człowieka? Czy nie stoi na wyższym szczeblu cywilizacji?... Przecież największym dziełem cywilizacji europejskiej jest to, że wykształciła ona samoistną, indywidualna duszę ludzką, że wyzwoliła ją ze stada, które nad nią panuje u ludów barbarzyńskich. To jest niezbita prawda.. A jednak na tym stanąć, tym się zadowolić nie można. Bo czyż nie jest niewątpliwą wyższością moralna, gdy człowiek umie się wznosić ponad swoje interesy, ambicje, nad swoje osobiste, choćby najlepszego gatunku cele, jeżeli umie oddać siły sprawie zbiorowości, społeczeństwa, narodu, w której dla siebie osobiście żadnej korzyści nie widzi, a nawet narażony jest na straty?...Co by się stało z cywilizacją, ze społeczeństwem, a wiec i z jednostką do społeczeństwa należącą i tylko w społeczeństwie mogącą żyć i rozwijać się, gdyby ludzie całkiem zatracili te zdolność wzniesienia się ponad swe cele osobiste?...Ścierające się, niczym, nie hamowane dążenia osobiste sprowadziłyby rozstrój, upadek społeczeństw, ruinę cywilizacji i zdziczenie jednostki ludzkiej.

Te spory wewnętrzne, prowadzone z samym sobą, zakończyły się odkryciem, z którego, jak ze wszystkich swoich odkryć, ogromnie się ucieszył.

Doszedł do przekonania, że jednocześnie z dobroczynnym procesem dojrzewania samoistnej duszy ludzkiej, w cywilizacji europejskiej odbywa się proces inny, niebezpieczny – zrywania węzłów moralnych, łączących te dusze z narodem.

Nie jest koniecznością, żeby ten drugi proces towarzyszył pierwszemu. On ma odrębne źródła, które dla dobra cywilizacji

należy usuwać i niszczyć. Najgłówniejszym z nich jest robota takich organizacji, jak grabarze, pracujących przeciw ojczyźnie.
Tylko musisz mi raz nareszcie powiedzieć,

co o mnie myślisz.

- A nie będziesz się gniewała?

- Bądź spokojny. - Tyle się nawściekałam na ciebie, że mi się to już sprzykrzyło.

- Wiec dobrze;. Przede wszystkim ci powiem, że jesteś czarującą dziewczyną.

- Oho! kiedy tak zaczynasz, to na pewno masz zamiar coś bardzo brzydkiego mi powiedzieć. Mniejsza o to. Kiedy

to zauważyłeś?

- Od pierwszego spojrzenia.

- I dlatego tak mi dokuczałeś?

- Pewnie, że dlatego.

- Dziwny sposób wyradzania zachwytu.

- Gdybym nie był pod wrażeniem twego czaru, nie zwracałbym na ciebie uwagi. Od pierwszej chwili zaczęłaś mnie

mocno obchodzić i dlatego gniewały mnie w tobie pewne rzeczy, o których ci już mówiłem.

- Niech będzie i tak. A co dalej?

- Dalej ci powiem, ze masz charakter i jesteś osoba, na której można polegać.

- Ślicznie. Sama to o sobie myślałam. Ale bardzo mi przyjemnie słyszeć to od ciebie.

- Jesteś dobra bez ckliwości i szlachetna bez pozy. To są wielkie cnoty.

- To ładnie powiedziane. Nie umiałabym tak.

- Jesteś inteligentna. Tylko twoja żywą inteligencję kobiecą wpływy środowiska zaczęły manierować, wprowadzać

na drogę naśladowania umysłowości męskiej. Na szczęście cofasz się z tej drogi.

- Pod twoim wpływem. Po pierwsze, zrozumiałam, że to głupie, po wtóre, chce ci się podobać. Wszystko, co dotąd

powiedziałeś jest przyjemne. Kiedy zaczną się te rzeczy przykre?..

- Właśnie teraz ci powiem rzecz najprzykrzejsza.

- Mów, jestem przygotowana.

- Czy lubisz Żydów?

- Nie, mam wstręt do nich.

- A gdybym ci powiedział, że w pewnym względzie jesteś przez nich wychowana...

- Odpowiedziałabym ci, że się mylisz. Ja ich przecież nie spotykam.

- A Kulmer? a pani Brzozowska? Zresztą wystarczy, ze naśladujesz tych, co naśladują Żydów i tym sposobem ulegasz

pośrednio ich wpływowi. Ten wpływ czuje się dziś wszędzie.

- W czym go widzisz?

- W tym, z czego wy, młode kobiety, jesteście bardzo dumne. Jak to dziś rano powiedziałaś? My nie jesteśmy naiwne

panienki, wiemy więcej niż nasze matki. Mogę dalej mówić?

- Mów.

- Ja nie tęsknię za dawnymi panienkami z ich szczerą czy udawaną naiwnością. Młoda dziewczyna może dużo wiedzieć.

i to jej nie zaszkodzi. Nawet pomoże w życiu. Ale dziś panuje moda nakazująca młodym dziewczynom głuszyc w sobie wstyd kobiecy. Mówić głośno o tym, o czym się nic mówiło, pokazywać to, czego się nie pokazywało... A wstyd kobiecy to wielka zdobycz naszej cywilizacji, tak samo, jak poczucie honoru u mężczyzn. Tego nie znają Żydzi; oni są niehonorowi i ich kobiety bezwstydne. I to jest ich wielkie zwycięstwo, że dziś pod ich wpływem u nas jedno i drugie zanika.
Agnes

Twoim imieniem się pieszczę,

Gdyby tak tobą jeszcze?



Reszta:


11. Imieniny Ludzie obchodzą w pracy imieniny. Pamiętają o sobie. Zbierają po kilka zł na wspólny prezent, potem kwiatki, życzenia, ciasto i powrót za biurko. U mnie jak zwykle nikt się w detal nie pierdoli [cool]



Kolejny poranek, tym razem od rana widzę głównie znoszone siatki, ciasta, ogórki, frykasy. To kobieta (Zofia lat 50, księgowa), z pomieszczenia obok, wyprawia imieniny. Planowany start imprezy o godzinie 12. Wielkie nieszczęście! Sympatyczny pan z pokoju naprzeciwko musi wyjść przed południem, a to oznacza wypad z obiegu, brak możliwości złożenia życzeń. Dlatego specjalnie pod niego solenizantka przygotowuje mikro-przyjęcie, trochę kanapek, ogórki własnej roboty i do tego butelka na stół. Sami pić przecież nie będą, stąd zupełnie naturalna obecność przy stole także mojej osoby 3 kielony do góry, stop. Zachowuję trzeźwość umysłu i mam poczucie misji, która ma dopiero nadejść o godzinie 12.



Czas mija na czekaniu, wreszcie wszyscy pracownicy udają się do wydzielonego pokoju. Wchodzę, kurwa. Ja pierdole. U cioci na imieninach. Zachowuję się jak dzikus na odpuście. Dla mnie novum, dla nich nihil novi. Robię zdjęcia, kiedyś wnukom pokażę. Stół ugina się od wymyślnych kanapeczek, tacki z mięsiwem, wędlinami, kabanosami. Ogóry, grzybki, oliwki. Oprócz tego sałatki, ciasta, soki, woda. No i Finlandia, krowa na stole.



Moment wyjścia z imprezy najwyższego dyrektora to zielone światło dla upadku obyczajów Najpierw było symbolicznie, głównie jedzenie i nieśmiałe podnoszenie. Od razu widać kto swój, a kto ciotunia lub baba. Bo baby to zęby zamaczają i tłumaczą się np. koniecznością odebrania dziecka z przedszkola. Po 3 kieliszkach najwyraźniej nie jest to możliwe. Wyjątkiem wśród powściągliwych kobiet jest moja koleżanka-moron. Z nią ostro trenuje picie w pokoju, można na nią zawsze liczyć.



Tak jak wspomniałem, najwyższy z najwyższych opuścił pomieszczenie, do tego kilka ciotek zawinęło się pod pozorem obowiązków służbowych. Została naturalnie wyselekcjonowana ekipa. Koniec szwedzkiego stołu, czas zasiąść wokół koryta i w ludzkich warunkach, by jak świecka tradycja nakazuje, oddać się celebracji świętowania. Impreza wystartowała o 12, koniec pracy o 15. Widać społeczeństwo u nas ceni życie rodzinne, bo nad flaszkę przedkładają zakończenie dnia pracy tuż po 15 A flaszki poszły 2. W autko i do domu [czesc]



To było w piątek. W poniedziałek rano kurwa drugi szok. Dogrywka. Powinienem się dziwić? No przecież zostały w lodówce jakieś resztki i jeszcze jedna napoczęta butelka. Właściwie to dla tej niedokończonej butelczyny zaproszono już wąskie grono nieprzydupasów. Laski dorobiły świeże kanapeczki z wędliną. Jak mus to mus, zamiast śniadania wyszło po 3 kielony na głowę. No i te pyszne ogóreczki z działki Zofii.



Masakra ta praca. Podobno w Boże Narodzenie tradycją jest wyjście do knajpy i są jeszcze lepsze jazdy. Może dotrwam :O, poza tym trzeba wreszcie przeruchać taką jedną 25-latkę [cool] 12. Sranie w miejscu pracy



Nawet najbardziej zapobiegliwi muszą czasami przejść przez koszmar zwany defekacją w miejscu pracy :O Niby takie ludzkie, a gdy już dochodzi do narastającego procesu ruchów robaczkowych we flaku, gdy wiesz, że TO jest nieuniknione, człowiek chce popełnić jak najmniej kompromitujących dla srającego błędów



Kobiety mają swoje trudne dni. Faceci również, tyle że raz na ruski rok. Generalnie to staram się tak planować sranie, żeby przypadało na własny, sprawdzony kibel [cool]. Zna mój mocz, kał, sperme, rzygi, krew, paznokcie, katar itd. Nie obrzydza mnie, nie krępuje. Czasami jednak sranie wymyka się spod kontroli, a atak agresywnej dwójki potrafi zaskoczyć każdego przezornego To był jeden z tych dni, kiedy nie zrobiłem TEGO w domu. Trzeba liczyć się wówczas z najgorszym, czyli perspektywą srania w pracy. Nasz dyrektor ma czasami w zwyczaju robić poranny obchód. Puk puk, dzień dobry, co słychać. Uścisk dłoni, na twarzach pracowników zawsze szczery banan No i akurat dzisiaj wchodzi do pokoju. Nie byłem na to przygotowany. Czekałem raczej na zielone światło wyjścia do kibla, bo sranko było już tuż tuż :O Koleżanki akurat nie było, ale zostawiła otwarte drzwi od szafy. A szafa nie byle jaka. Moron skrywa tam prawdziwe skarby. Od herbat, kaw, podpasek, baterii, po butelczyny z trunkami. Dyrektor wszedł, podał mi grabę, po czym zastygł wpatrzony w otwarte wrota. O kurwa Od razu mi ruchy robaczkowe przyspieszyły. Czyje to, padło pytanie. Wskazuje na butelkę brandy. Nie będę tak szczodrej i dbającej o moje gardło koleżanki morona wsypywał, dlatego odpowiadam, że to należy do tego pokoju. Bardzo dyplomatycznie. Czytający musi mieć w tym momencie na uwadze, że sranie przypomina o sobie wprost proporcjonalnie do poziomu zestresowania :O Wchodzi koleżanka, widzi dyrektora. A ten oczywiście wskazuje palcem na brandy. Moron zaskoczony, spala cegłę. A ja zaciskam poślady coraz mocniej Takiej wpadki nikt nie przewidywał. Ale to to chooy, ja mam ostre ciśnienie na dwójkę i powinienem być już dawno w drodze do klopa Na szczęście cała alkoholowa wtopa rozeszła się po kościach. Tyle, że chwilę to musiało jeszcze potrwać Dla rozładowania głupiej wpadki należało porozmawiać, pożartować (a dyrektor jest typem 60-cio latka zbereźnika, który ma zawsze jedno w głowie i każdy temat musi zahaczyć o dupczenie).



Tymczasem rozgadanie napiętej sytuacji, z perspektywy mojej dupy, trwało wieczność :O. Przenoszone gówno staje się nieznośne, agresywne, potrafi wydawać odgłosy Wreeeeszcie. Idę wyraźnie szybszym krokiem do kibla. Kurwa, pewnie wejdę i akurat ktoś będzie szczać, drugi będzie napełniał czajnik, a jeszcze inny przebierał się. Na szczęście pusto! Uff, otwieram kabinkę, zamykam się od środka [cool] Czysta deska, co warto odnotować. Czasami trzeba ścierać czyjś mocz :O Rozwijam papier, tworzę pasy srajtaśmy składane na pół. To ma robić za filtr oddzielający deskę od moich ud. Trzeba zabudować boki, tak żeby nie wjebać się na niewidoczne plamy moczu. Podkładka przez środek też jest ważna, żeby pisiorem przypadkowo o dechę nie zahaczyć. I co? I słyszę, jak ktoś otwiera drzwi wejściowe Do tego śmiechy i ogólna wesołość. No kurwa, dwóch wyraźnie rozbawionych gości weszło. No chuuuj, będą świadkowie :O Próba włamania, ktoś nacisnął na klamkę mojej kabinki. Na szczęście jestem zabunkrowany [cool] No dobra, trzeba odpiąć pasek, zdjąć spodnie, usiąść. Tylko dlaczego przestali się śmiać, taka cisza. Dźwięk klamry odpinanego paska zdradza moje strategiczne położenie. Oni już wiedzą Siedzę [cool] Dobra, ten w kabinie obok odlewa się. To jest dobry moment, żeby zgrać moje gówno z szumem jego wodospadu Tak naprawdę to gówno mnie wymęczyło, a nie ja je poprzez napinanie teraz anuska. Tym bardziej, że nie potrzeba specjalnego wysiłku. Poszło, rakieta! Dźwięk za długo przenoszonego, rzadkiego srańska plus duże plum w kiblu. I petarda w postaci krótkiego bączka na jedną nutę na koniec. No to chuj, zagrałem tą symfonią dźwięków w otwarte karty. W życiu nie wyjdę teraz z kibla, przecież świadkowie wciąż są ze mną Co oni tak długo tu siedzą? Czy mi się wydawało, czy może ten z kabiny obok porozumiewawczo chrząknął, a ten przy pisuarze kaszlnął? Ewidentnie nabijają się ze mnie :O Czekam. Wreszcie poszli sobie. Jeśli nawet nie z własnej woli, to już na pewno przez wzgląd na coraz to większy smród. Ok. Drę srajtaśmę, na pół, i podcierańsko [cool]. No kurwa znowu jakaś zmowa, pojawiają się świadkowie. Ci dla odmiany rozmawiają. Nie wiem czy leją, czy są po wodę na herbatę. Gadają!! Być może nie słyszą podcierania, więc kontynuuje to, co zrobić muszę. Zapinam spodnie, znowu ten przeklęty brzdęk klamry od paska. Oni też już na pewno wiedzą :O, tym bardziej że trzeba było wodę spuścić. Raz kozia śmierć. Zdobywam się na odwagę, otwieram drzwi, wychodzę. Ja pierdole, jest tu mój szef :O Przyszedł na papieroska! Nasze spojrzenia spotkały się. Czuję się skrępowany i upokorzony. Ledwie przyszedłem do pracy, a tu taki cios na resztę dnia. Myję ręce. Ludzie palący papierosa, oprócz degustacji nikotyny, musza coś robić, o czymś gadać, na coś lub na kogoś patrzeć :O Pewnie głupio im o mnie gadać, więc w ciszy obserwują, gdy tam stoję i myję w skupieniu rączki Czas się zawijać i spierdalać stąd. Dość tych upokorzeń! Oczywiście każdy krok do drzwi odczuwam pod presją ich krępującego wzroku. Jestem przekonany że mnie obserwują i zastanawiają się, jak człowiek może zrobić tak śmierdzącą kupę I ta cisza. Na koniec jeszcze mój mały triumf Na korytarzu spotkałem kolegę i przywitałem się z nim podając mu rękę, którą jeszcze niedawno ścierałem gowno z własnej dupy [cool][czesc] Na koniec wnioski. Jeśli chodzi o kible, to preferuję odpływ poziomy. Spadające gówno szybko łapie poziom, rozpłaszcza się i przyjmuje formę krowiego placka. Bardzo wskazane jest spuszczenie wody, by do minimum zneutralizować smród. Inaczej wszyscy naokoło wiedzą, co się właśnie stało. W przypadku nielubianego przeze mnie odpływu pionowego sprawa jest prosta – spadający klotz potrafi podnieść wodę wymieszaną z moczem, a ochlapana dupa to nie jest powód do obnoszenia się z tym. Ponadto gówno spadające po równi pochyłej często mega mocno upierdala muszlę. Sraka, zwłaszcza rzadka, zostaje na ściance, spuszczenie wody niewiele daje, jebie na cały szalet. Bez szczotki do mycia nie obejdzie się a świadomość, że trzymałem pałąk z publicznego sracza stawiam na równi z przybiciem piątki czyjejś obsranej łapie [czesc]



13. Moja ex praca vol 1 Dla pełności przekazu mojej historii wypadałoby wspomnieć o poprzednich pracach. Każda czegoś mnie nauczyła, z każdej coś wyniosłem. Dziś pora na pierwszą retro opowieść. Druga połowa lat 90. Miałem takiego kolegę, geja. Wówczas jeszcze nie widziałem, że to gej. Ale jak sięgam pamięcią, to już wtedy był wymuskany, zawsze spryskany perfumami, pedantyczny elegancik typu koszula z kołnierzykiem i obcisła kamizelka na to. Kolega ten pracował w pewnej znanej wówczas gazecie komputerowej. Jako że komputer towarzyszy mi od 6. roku życia, uznałem że i ja chce być redaktorem. Napisałem tekst na próbę, przyjęli. Kolega miał mnie polecić, ale nie zrobił tego, a może po prostu nie podobałem mu się W każdym razie udało się, byłem panem redaktorem. Byłem wówczas na pierwszym roku studiów, w wieku, gdy granie już mnie tak nie pasjonowało. Początkowo człowiek był zmobilizowany, trzaskał recenzje, solucje do gier. Ale z czasem zaczęła się cod
Związana i wyruchana przez dwóch mężczyzn
Podwójna penetracja z seksowną rosyjską gwiazdą porno Grace
Dwie niunie jedzą siebie wzajemnie na dywanie

Report Page