Doświadczona koleżanka rozumie jej problemy

Doświadczona koleżanka rozumie jej problemy




🔞 KLIKNIJ TUTAJ, ABY UZYSKAĆ WIĘCEJ INFORMACJI 👈🏻👈🏻👈🏻

































Doświadczona koleżanka rozumie jej problemy


Powiadom o nowych komentarzach.
Powiadom o wszystkich nowych odpowiedziach.



Najstarsze.
Najbardziej oceniony.



Odpowiedz do. 

Święty Mikołaj :)


Przed Sądem Rejonowym w Koninie – Wydziałem Pracy odbyła się kolejna „kolska” rozprawa – tym razem z powództwa byłej sekretarki burmistrza, zwolnionej przez niego dyscyplinarnie, i to nie od razu, ale dopiero po pewnym czasie. Pikanterii sprawie dodaje kilka faktów, m.in. że mężem zwolnionej jest jeden z radnych, który mocno zaangażował się w ówczesne protesty w Wodociągach, że – jak zeznała powódka – burmistrz wielokrotnie podkreślał w rozmowach z nią, iż jest atrakcyjną kobietą, twierdząc, że nie rozumie jej męża, który miał rzekomo pokazywać się „na mieście” z innymi kobietami, a na koniec hit – burmistrz Maciaszek powołał na świadka przed oblicze sądu własną córkę, która zeznała, że pracownica jej tatusiowi, a potem również jej, pokazała na ulicy środkowy palec, co miało oczywiście być obelżywym gestem. Zwolniona sekretarka zdecydowanie zaprzeczyła, a obecni na sali zareagowali słyszalnym oburzeniem na takie stwierdzenia. Była sekretarka żąda wysokich odszkodowań za niesłuszne zwolnienie, za okres pozostawania bez pracy oraz za nierówne traktowanie jej, czyli za mobbing!
Zwolniona dyscyplinarnie pracownica Urzędu jest kolejną z osób, które w ten sposób potraktował Stanisław Maciaszek , a która postanowiła się bronić w Sądzie Pracy. Powódka skarży kolskiego burmistrza nie tylko o wysokie odszkodowanie za niesłuszne zwolnienie, o anulowanie zwolnienia dyscyplinarnego z art. 52, ale także o nierówne traktowanie, czyli o mobbing.
Podczas tej rozprawy przesłuchana została szefowa Pływalni Miejskiej, powódka, a także … starsza córka burmistrza Maciaszka, którą podał on jako świadka. Sam Maciaszek też miał zeznawać, ale nie pojawił się w Sądzie ani nie usprawiedliwił w żaden sposób swojej nieobecności. Jego córka, pytana przez Sąd czy wie czemu jej ojciec nie dotarł na rozprawę, stwierdziła, że nic jej o tym nie wiadomo. Ponieważ takie zachowanie i nieusprawiedliwione nieprzybycie do Sądu jest lekceważeniem powagi Sądu, dlatego ten postanowił, że burmistrz zostanie ukarany przez pozbawienie możliwości zeznań – czyli dowód z jego zeznań zostanie pominięty.
Pierwszym świadkiem była szefowa kolskiej Pływalni Miejskiej, także wcześniej zwolniona, a potem przywrócona do pracy przez burmistrza w wyniku zawartej ugody, o czym niedawno pisaliśmy. Zapytana czy zna powódkę, odpowiedziała, że z racji zawodowych zna, gdyż pracowała ona w sekretariacie burmistrza. Pytana o relacje sekretarki z obecnym burmistrzem, powiedziała: – Miałam możliwość zaobserwowania pracy pani Karoliny i jej relacji z przełożonym. Moim zdaniem ich relacje były poprawne, bo powódka wykonywała swoje obowiązki nienagannie, kulturalnie, nie widać było żadnych uchybień. W maju 2015 r. zwróciłam się do Działu Kadr UM o przyjęcie nowego pracownika na kasę do Pływalni. Były tam bardzo określone wymagania do takiej osoby, bo taka osoba miała być bardzo dyspozycyjna, praca 7 dni w tygodniu, na 2 zmiany, również w święta, a poza tym mająca doświadczenie w obsłudze kasy fiskalnej i na terminalu płatniczym. Chodziło mi o to, żeby ta osoba była już doświadczona. Długo jednak nikt nie przychodził. Pewnego dnia na początku września przyszła do mnie rano pani Karolina z informacją, że została przeniesiona tutaj na Pływalnię. Dla mnie to był ogromny szok, bo pracowała ona przecież na stanowisku urzędniczym jako pracownik samorządowy, a stanowisko, które miałaby objąć było stanowiskiem robotniczym. Nie miała też doświadczenia. Powódka była wtedy bardzo roztrzęsiona i zdenerwowana. Miała mieć niższe wynagrodzenie, z pracy 1-zmianowej miała przejść na pracę zmianową z 7-dniowym tygodniem pracy, a miała małe dziecko, więc dla mnie to była jej degradacja. Dodatkowo nie miała kwalifikacji do pracy na kasie ani książeczki sanepidowskiej koniecznej do pracy na basenie. Próbowałam się dodzwonić do Urzędu, ale nikt nie odbierał. W konsekwencji kazałam jej się podpisać na liście obecności i iść do Sanepidu. I miałam nadzieję, że wszystko się jakoś wyjaśni. I wtedy nasz kontakt się już skończył. Pani Karolina potem była na zwolnieniu lekarskim, a ja pracowałam do 25 listopada.

Na pytanie czy wie, dlaczego sekretarka została potem zwolniona dyscyplinarnie, świadek stwierdziła, że nie widziała dokumentu zwolnienia jej. – Słyszałam, że zarzucono jej nieprofesjonalne wykonywanie pracy i niewłaściwe zwracanie się do przełożonego, ale nigdy nie byłam świadkiem czegoś takiego, by powódka do kogokolwiek, czy do petenta, czy do przełożonego, czy nawet do kolegi lub koleżanki z pracy, zwracała się w sposób nieodpowiedni, który nie przystoi urzędnikowi w miejscu pracy. Nie słyszałam też nigdy, by krytykowała burmistrza lub innych współpracowników.
Jako druga zeznawała starsza z córek burmistrza Stanisława Maciaszka. Kobieta ma już inne nazwisko, po mężu, więc gdy zapytana na początku rozprawy o stosunek do stron procesu powiedziała, że jest córką pozwanego, widać było na twarzy sędzi duże zaskoczenie, a z gardła wyrwało jej się „aha…” i nastąpiła chwila konsternacji. Pytana potem przez Sąd czy zna powódkę odpowiedziała, że zna zwolnioną sekretarkę i jej męża, że spotykali się na imprezach miejskich i relacje z nimi były początkowo dobre. Potem stwierdziła, że jest jej wiadomo, że została zwolniona w związku z utratą zaufania. Przytoczyła tu sytuację jaka podobno miała wówczas miejsce, gdy koleżanka podesłała jej na portalu społecznościowym „aktywność p. Karoliny na facebooku, która wręcz namawiała i propagowała do udziału w referendum” . Potem opowiedziała historyjkę, która wyrwała z gardeł obecnych na sali okrzyk zdziwienia, jakoby powódka miała pokazać burmistrzowi na ulicy środkowy palec w obelżywym geście. Jak twierdziła, podobna sytuacja miała także ją spotkać 2 tygodnie później. – Ja dobrze zapamiętałam to zdarzenie – opowiadała – bo było szokujące. Tata jechał z pracy samochodem i rozmawialiśmy na głośnomówiącym, i tata nagle zamilkł… Gdy zapytałam co się stało, powiedział, że właśnie mijał p. Karolinę i pozdrowiła go środkowym palcem. Podobna sytuacja miała miejsce ze mną 2 tygodnie później, gdy zjeżdżałam z mostu, a p. Karolina szła z wózkiem.
Na końcu obszernie zeznawała powódka, czyli zwolniona z pracy sekretarka, która ze szczegółami opowiadała jak wyglądała jej praca, jej relacje z burmistrzem Maciaszkiem oraz wszelkie późniejsze perypetie, jakie ją spotkały. Opowiadała, że sekretarką była już za poprzedniego burmistrza i w momencie, gdy Stanisław Maciaszek objął to stanowisko, to akurat była na macierzyńskim.
– Mój mąż został wybrany radnym i burmistrz po 4 miesiącach poprosił go wtedy, żebym wcześniej wróciła do pracy, bo w sekretariacie był chaos, bo była nowa pracownica, która nie miała doświadczenia, więc burmistrz Maciaszek zaproponował mojemu mężowi, abym wróciła wcześniej do pracy. Stwierdziliśmy z mężem, że jest to możliwe jeśli będę miała zagwarantowaną przerwę na karmienie, bo mieszkam niedaleko, naprzeciwko urzędu. Wróciłam do pracy i nasze relacje początkowo były bardzo dobre. Burmistrz mówił, że dobrze, ze wróciłam, bo sekretariat wreszcie dobrze funkcjonuje. Nowa pracownica też cieszyło się, że wróciłam. Również zadowolony był ze mnie ówczesny zastępca burmistrza. Potem, za dobra pracę, w kwietniu burmistrz dał mi podwyżkę 400 zł. Bardzo się z tego ucieszyłam. A na poprzedniej rozprawie usłyszałam od byłej kadrowej, że to nie za dobrą pracę, ale żeby zamknąć usta mojemu mężowi na sesji Rady.
Potem powódka opowiadała, że chętnie przychodziła do pracy i wykonywała wszelkie swoje obowiązki w odpowiedni sposób, wykonywała wszelkie polecenia służbowe. – Ale pod koniec kwietnia 2015 r. były różne Komisje Rady Miejskiej, w których mój mąż aktywnie uczestniczył jako radny, i to co tam mówił nie do końca podobało się burmistrzowi. I te zdania, wypowiadane przez mojego męża, burmistrza strasznie bolały, bo mój mąż mówił prawdę, która mu nie odpowiadała. Tak samo jeśli ktoś wygłasza swoje poglądy, które niekoniecznie są przychylne panu Maciaszkowi, no i wtedy zaczęły się problemy. I już wówczas te relacje zaczęły się psuć. Pan burmistrz przestał się do mnie odzywać, tylko wszystkie polecenia wydawał koleżance siedzącej obok mnie, co było dla mnie absurdem, bo ona jako nowy pracownik nie umiała wszystkiego i w konsekwencji i tak pytała o wszystko mnie. Zazwyczaj i tak musiałam tłumaczyć jej co i jak wykonać (…) Czułam się jakbym tam była intruzem, jak jakaś trędowata – mówiła łamiącym się głosem była sekretarka burmistrza – Traktowana byłam jak powietrze, jakby mnie nie było, aż 15 sierpnia był pierwszy strajk u mojego męża w Wodociągach. I mąż przyjechał z tego strajku, zaśmiał się i powiedział do mnie: Karolina, lepiej nie idź do pracy, bo będziesz zwolniona. Ja powiedziałam mu, że no ale dlaczego, skoro to jest twoja praca, ja wykonuję swoją pracę rzetelnie, tak jak powinnam, więc dlaczego miałabym zostać ofiarą jakiegoś twojego konfliktu z panem Maciaszkiem? No i faktycznie w poniedziałek zostałam wezwana do burmistrza i już mi się zapaliła czerwona lampka. Gdy weszłam, to siedziały już kadrowa i sekretarzowa. I kadrowa dała mi do podpisu dokument dotyczący mojej zgody na przejście na basen i obniżenie wynagrodzenia o połowę.
Następnie zwolniona pracownica płacząc opowiedziała jak mimo oporów podpisała degradujący ją dokument i poszła na Pływalnię do kierowniczki. Co tam się działo, znamy już z wcześniejszej relacji szefowej basenu.
Powódka poproszona przez Sąd o ustosunkowanie się do zeznań córki burmistrza, że pokazywała im środkowy palec, zdecydowanie zaprzeczyła, że miało to miejsce i odparła drżącym głosem, mówiąc przez łzy: – Jakkolwiek by mnie ten człowiek nie skrzywdził, do takiego poziomu bym się nie zniżyła. Rodzice mnie inaczej wychowali, że mam odnosić się do ludzi z szacunkiem. I jakąkolwiek by mi wyrządzili krzywdę, to ja uważam, że to zło, które wyrządził mi pan Maciaszek wróci do niego, tyle, że z podwojoną siłą. Dla mnie to jest w ogóle absurd co ta dziewczyna mówi, bo mnie nie zna. Ja nie znam jej. To, że przyszła do sekretariatu kiedyś i przedstawiła się: dzień dobry, jestem córką burmistrza, to jest znajomość? To nie jest żadna znajomość.
Odpowiadając na pytania Sądu p. Karolina przyznała, że po zwolnieniu nie otrzymała z PUP zasiłku dla bezrobotnych, gdyż przy zwolnieniu dyscyplinarnym z art. 52 on nie przysługiwał jej, i została bez środków do życia z maleńkim dzieckiem. Potem chciała jakoś stanąć na nogi, próbowała znaleźć pracę, wysyłała CV przez internet, była na wielu rozmowach kwalifikacyjnych, chciała pracować gdziekolwiek, nawet w sklepie, ale wszędzie gdzie poszła, gdy pracodawcy dostrzegali zwolnienie dyscyplinarne, to natychmiast jej dziękowali, rezygnowali z niej odsyłali z przysłowiowym kwitkiem nie chcąc nawet słyszeć o tym, że sprawa jest w sądzie. – To dla mnie dramat. Mam małe dziecko, chciałam się wykazać jako matka, a ten człowiek zabrał mi całe 2 lata wychowywania dziecka, gdzie jako młoda matka siedziałam naszprycowana tabletkami albo patrzyłam w sufit lub płakałam do poduszki zamiast cieszyć się życiem i bawić się z moim dzieckiem, a ja nie miałam siły.
Gdy inicjatywę przesłuchania powódki przejął adwokat i zapytał o jakieś inne zachowania burmistrza Stanisława Maciaszka w stosunku do niej, odrzekła: – Wysoki Sądzie, mnie jest nawet wstyd o tym mówić, ale była taka sytuacja, że pan burmistrz, zaraz po tym jak dał mi podwyżkę, i właśnie po tych sesjach, ja się krępuję o tym mówić i się wstydzę, ale mi mówi do mnie, że mój mąż mnie zdradza, że on widuje mojego męża z innymi kobietami na ul. Toruńskiej. Ja na to: panie burmistrzu, ale to nie jest możliwe, przecież mój mąż w tej chwili jest z dzieckiem w domu. No i te sytuacje tak się powielały dzień za dniem. No dwa, trzy razy no dobrze, ale to dwa, trzy tygodnie. No i w końcu po pierwszej takiej rozmowie poszłam do domu, była teściowa, i mówię, że burmistrz powiedział mi coś takiego, no to zaczęliśmy się wszyscy z tego śmiać, bo człowiek, który piastuje takie stanowisko burmistrza, to nie przystoi komuś takiemu mówić takich rzeczy. No i zaczęłam się z tego śmiać z mężem. No ale potem trzy, cztery, pięć dni cały dłuższy czas to słyszę, że: „pani Karolino, pani jest taka atrakcyjna kobieta, pani pozwala sobie, żeby mąż panią zdradzał”. Przychodziłam do domu i z mężem zaczęliśmy rozmawiać, tylko, że te rozmowy zaczęły być takie bardziej , nooooo…. podejrzliwe. Zaczęliśmy się kłócić. Nieraz teściowa nas uspokajała i mówiła, żebyśmy przestali, bo to nie ma sensu, że to są zwykłe kłamstwa. No ale dla mnie to jest takie dziwne… Coś komuś takiego mówić…
Potem była sekretarka, odpowiadając na kolejne pytanie, opowiadała, że gdy pracowała w Urzędzie, to miała wiele koleżanek i kolegów, a potem, po zdegradowaniu i zwolnieniu, wszyscy zaczęli unikać jej i traktować jak trędowatą, uciekać przed nią na ulicach miasta, bać się rozmawiać. Na wcześniejszej rozprawie jedna z pracownic UM, jej wcześniejsza serdeczna koleżanka, zeznała, że gdy kiedyś rozmawiała z nią na ulicy pod marketem, to potem burmistrz zakazał jej kontaktów z nią. Powódka twierdziła, że koleżanka zwierzyła się jej, ze burmistrz groził jej za to zwolnieniem z pracy. – I potem poszła fama po Urzędzie, że jest taka sytuacja, więc ludzie przede mną uciekali. Pamiętam też, że gdy mijałam na ulicy inną koleżankę, to odwróciła głowę w drugą stronę i poszła dalej. Po prostu udała, że mnie nie widzi.
Pod koniec rozprawy adwokat zapytał powódkę, czy potwierdza sytuację, gdy burmistrz Stanisław Maciaszek proponował jej mężowi (radnemu), że jak będzie podnosił rękę tak jak on chce, to będą mieli dobrze. Zwolniona sekretarka potwierdziła tę sytuację: – Tak, potwierdzam. Mój mąż wtedy był na spotkaniu z panem Maciaszkiem w sprawach służbowych. I pamiętam, że gdy mąż przyszedł do domu to powiedział, że pan Maciaszek powiedział mu: „jeżeli będziesz głosował jak ja chce, i podnosił rękę tak jak ja, to ty i twoja żona będziecie mieć dobrze”. To było w tych czasach, gdy jeszcze nasze relacje były dobre. Ale my jesteśmy tak z mężem wychowani, że my za wszelką cenę nie sprzedamy się. Po prostu my mamy swoje poglądy i zasady, i nikt nam nie zamknie ust jakimiś pieniędzmi czy czymkolwiek. Robimy wszystko zgodnie z prawem i mój mąż wcale nie wziął na poważnie tych słów pana Maciaszka.
Sąd postanowił odroczyć rozprawę do połowy września, a zwolniona pracownica – na wniosek strony pozwanej – została skierowana na badania psychologiczne i psychiatryczne przez biegłych sądowych. Opinie takie zapewne będą bardzo pomocne dla Sądu przy ustaleniu wyroku oraz tego, czy powódka doznała traumy i rozstroju nerwowego, uszczerbku na zdrowiu, w związku z tym, co ja spotkało ze strony burmistrza.
Przypomnijmy bowiem, że zwolniona pracownica sekretariatu domaga się od burmistrza odszkodowania za niezgodne z prawem zwolnienie z pracy, za czas pozostawania bez pracy, za zwolnienie dyscyplinarne i żąda jego cofnięcia, a także – co jest niezwykle istotne – domaga się odszkodowania za mobbing, za nierówne traktowanie, jakiego miała doznać w pracy ze strony burmistrza Maciaszka.
Oczywiście będziemy nadal relacjonować kolejne odsłony tej coraz ciekawszej, acz smutnej i przykrej, historii, a wkrótce napiszemy nieco dokładniej o jej wcześniejszych kulisach, a także o kolejnych rozstrzygnięciach konińskiego Sądu względem innych pracowników zwolnionych z Urzędu Miejskiego przez burmistrza Stanisława Maciaszka. Bądźcie z nami!!!
A co na to nasi Czytelnicy? Jakie macie odczucia po przeczytaniu tej relacji z rozprawy? Zachęcamy jak zwykle do aktywności, do pisania komentarzy i opinii pod artykułem. Przypominamy, że wystarczy wpisać swój pseudonim (lub imię i nazwisko – jeśli ktoś woli) i tekst komentarza. Nie ma potrzeby wypełniać innych wolnych pól typy e-mail czy witryna internetowa. Można pozostawić je puste.
Wytatuowanemu grubasowi któremu fekalia uderzyły do głowy skończyło sie zwyczajnie koryto. Nie było juz ustawianych przetargów, dlatego jego mela zaczęła bluzgać w mediach społecznościowych na Staśka. Czy mozna ją winić za to ze wzięła sobie za męża kupę mięsa ktora nie potrafi nic innego tylko po cudze ręce wyciągać. Dla mnie ten portal to farsa z obiektywnego dziennikarstwa, bo sam redaktor nie je juz z komunalnej michy. Patrzycie a nie widzicie, przecież tu chodzi o geotermię i inwestycje z tym związane. Tyle nowych apartamentów na wynajem powstało wokół popularnego aquaparku. Jeżeli nie wiadomo o co chodzi to chodzi o … Stasiek przecinał stare układy, a to sie moze nie podobać … włączając w to ojca pewnej młodej damy. Jak blisko jest z instytucji do instytucji to sami zainteresowani wiedzą, dlatego zakaz pełnienia funkcji burmistrza oraz właściwość miejscowa nie jest przecież przypadkowa. O reformie sadownictwa nie musze wspominać bo każdy swoje zdanie ma. Tymczasem CBA zapuka w swoim czasie do Waszych drzwi Pozdrowienia dla Burmistra Stanisława Maciaszka, Wesołych Świąt !
Słuchaj no zasrańcu, nie zdziw się jak CBA zapuka, ale do twoich drzwi.
A co do mnie, to w przeciwieństwie do mojej konkurencji, ja mam 26 lat doświadczenia dziennikarskiego w różnych mediach, w tym także w radiu. I żeby nie było wątpliwości – gdy byłem w UM, moje wynagrodzenie szło ze środków zewnętrznych i nie obciążało budżetu miasta. Jeśli tego nie wiesz, to znaczy, że jesteś zwyczajny cienki bolek i tyle! Nie zabieraj głosu ani o mnie, ani o innych, bo wypisujesz kłamstwa i brednie. MK
Co to znaczy prawdziwy Polak? Albo prawdziwy patriota? Nie trzeba mieć na czole napisane patriota ale w sercu patriotą być. Inne polityczne zdanie i już nie Polak, juz nie prawdziwy patriota. Opamiętajcie się. No ale co się dziwić skoro osoby rzadowe też tak ludzi określają. Człowiek myślący nie musi na siłę udawadniać, że jest patriotą. On patriotą po prostu jest. No i z Paolą ciut się zgodzę. Wiele osób bywa zwalnianych, w różnych firmach i sprawy wsądach pracy wygrywają. Jakby pisano o wszystkich. Po drugie nie wszyscysą na tyle doważni aby iść do mediów. NIEWAŻNE STANOWISKO PRACY nikt się nie zainteresuje. Tak to działa. Zwłaszcza w prywatnych firmach. Tu się zrobiło głośno bowiem to Urząd Miasta. I żona pana radnego. Dobrze, ze radny broni żony, tak powinno być. Niemniej dlatego i ciekawość mieszkańców większa.
Nie dlatego, bo to „żona pana radnego”, ale dlatego, że te wszystkie odszkodowania płacone są i będą z kasy miasta, z pieniędzy podatników, z moich i wszystkich innych mieszkańców miasta, a mogłyby pójść na chodniki, na drogi, na place zabaw, itd. Pozdrawiam. MK
nIe potrafię tego zrozumieć. Jak to ściągnięta z macierzyńskeigo? CZY Można z macierzyńskiego ściągnąć do pracy? Może ja się nie znam ale kiedyś to nie było możliwe, chyba, że z wychowawczego ale macierzyński? FAKT, macierzyński trwa teraz o wiele dłużej niż kiedyś. Może traktują jak wychowaczy. Po drugie, każdy szef ma prawo mieć swoich zaufanych pracowników. Mojej znajomej to się przytrafiło. Szef powiedział, że nie ma do niej już zaufania, nie nadaje się do pracy i ją zwalnia. Odeszła, bo powiedział, że sąd pracy nie ma prawa zmusić go do pracy z kimś komu nie ufa. No i lepiej się stało bo am teraz nie tylko lepsza pracę ale i zarabia więcej i to dużo więcej. Bo 700zł więcej to dużo więcej. N
Bolesne spotkanie z wielkim kutasem
Ruska przy chuju
Pieści sutki macochy w kuchni

Report Page