Czekoladowa Jolie

Czekoladowa Jolie




🛑 KLIKNIJ TUTAJ, ABY UZYSKAĆ WIĘCEJ INFORMACJI 👈🏻👈🏻👈🏻

































Czekoladowa Jolie
Jako, że Święta to czas w którym odkrywam swój kulinarny talent na moim stoliczku razem z aromatyczną kawką często goszczą różnego rodzaju ciasta i ciasteczka. Oczywiście wszystkie wykonane samodzielnie :)
Dzisiaj podziele się z Wami moim przepisem na fikuśne muffinki, idealnie wpasowujące się w charakter świąt. 
Zatem Dziewczęta ubieramy fartuszki, myjemy ręce, wiążemy włosy i do dzieła!
W pierwszej kolejności przygotowujemy składniki, które są niezbędne do powstania naszego arcydzieła. A więc sięgamy po:
- 200g mąki pszennej (1 szklanka ma 170g),
- 2 łyżeczki proszku do pieczenia,
- 4 płaskie łyżki kakao,
- 160g cukru, 
- 150ml coca coli lub innego napoju gazowanego typu cola,
- 100ml oleju roślinnego,
- 2 jajka,
- 1 łyżka cherry brandy lub innego alkoholu ( u mnie wiśniówka :)) 
Po skompletowaniu wszystkich składników przyrządzamy ciasto w następujący sposób:
W pierwszej misce wymieszać wszystkie składniki suche czyli mąkę, proszek, kakao i cukier. W drugiej ubić jajka, colę, olej i alkohol (jeżeli jajek nie ubijemy ciasto straci na puszystości, ale nadal będzie pyszne - jak się spieszę to nie ubijam ;)). Do miski z suchymi składnikami wlać mokre i wymieszać krótko tylko do nawilżenia składników. Ciasto nałożyć do wyłożonej papilotkami foremki do 3/4 wysokości. Piec ok. 25 minut w 200 stopniach. 
Zaznaczam, że polewę można zastąpić kremem przygotowanym z serka mascarpone. Ja nie miałam go pod ręką, a że w domu jest mnóstwo czekolady i wyrobów czekoladopodobnych nie zastanawiałam się ani chwili.

Ja swoja polewę wykonałam z kremu czekoladowego typu nutella, kilku kostek czekolady mlecznej, łyżki masła, łyżki mleka i łyżeczki cukru. składniki mieszamy ze sobą i stawiamy na ogień, aż wszystko ładnie się rozpuści, uważając by nie przypalić naszej polewy.
W pierwszej kolejności ostudzone muffinki polewamy polewą, uważając by nie wylać jej poza brzegi papilota.
Następnie z okrągłego biszkopta tworzymy mordkę reniferka:
Teraz czas na oczka. Możemy je wykonać z masy marcepanowej, ale ja jej nie miałam. Zastąpiłam ją drażami śmietankowymi. 
Kolejnym krokiem będzie przygotowanie rogów renifera. Wykonamy je z precelków :)
 Nasz reniferek musi mieć oczywiście nosek. Koniecznie czerwony ;) Zrobiłam go z czerwonego draża. Cukrowa skorupkę zdrapałam nożem z wewnętrznej strony i przykleiłam do biszkoptu polewą.
Ostatnim krokiem jest wykonanie źrenic reniferka. Namalowałam je grubą igłą maczając ją w polewie.

W tym pięknym, podniosłym dniu w pierwszej kolejności pragnę złożyć Wam życzenia - spokojnych, pogodnych i zdrowych Świąt Bożego Narodzenia. Niech radość i pokój Świąt towarzyszą Wam przez cały Nowy Rok. Życzę, aby był to Rok szczęśliwy w osobiste doznania, spełnił zamierzenia i dążenia zawodowe oraz aby przyniósł wiele satysfakcji z własnych dokonań.

 Wszystkiego Naj - Wasza Justyna19xxx
Lubicie czekoladę? Jeżeli tak to z pewnością polubicie również wspaniały produkt Avon jakim jest balsam do ust z kolekcji Czekoladomania. Czekoladomania wchodzi w skład serii ColorTrend, serii produktów przeznaczonych głównie dla licealistek i studentów, gdyż Ci zazwyczaj borykają się z brakiem gotówki. Stąd kosmetyki o stosunkowo niskiej cenie, niestety częstokroć także o obniżonej jakości.
Bądź co bądź balsamy, które są przedmiotem niniejszej notki reprezentują wysoki poziom zarówno pod względem zapachu, jakości jak i walorów estetycznych.
Balsamy mają fikuśne opakowania. Każde z nich w innym kolorze, co zresztą dotyczy także koloru samego balsamu. Oczywiście balsamy opatrzone są wizerunkiem przysmaku, który ma odzwierciedlać smak produktu.
W skład serii wchodzą dwa balsamy- czarna i biała czekolada. Ja wybrałam white chocolate.
Balsam jest niewielkich rozmiarów, w sam raz do kieszonki zimowej kurtki. I uwierzcie mi Drogie Panie, z przyjemnością go z tej kieszonki się wyjmuje.
Produkt w mojej kieszonce jest już maltretowany ok kilku mies., a wciąż opakowanie pozostaje nienaruszone. Jedynie samego balsamu ubywa.
Zapach: czysta, przepyszna czekolada. Jak Boga kocham! Przepysznie :) Abstrahując od przeznaczenia kosmetyku i jego właściwości odżywczych i ochronnych to nie zapach jest największą zaletą kosmetyku, a smak! Tak właśnie! Balsam nie tylko pachnie przepysznie ale i tak smakuje.
W związku z powyższym apeluje do Was, Dziewczęta kochane ;) Kupujcie, a nie pożałujecie ;) Sama słodycz...

Dziewuszki dzisiaj przedstawię Wam biedronkowy produkt - masełko. Masełka te dla większość nie są nowe chociaż pewne znajda się i zbłąkane duszyczki, które należy wyprowadzić na właściwa drogę. No to jedziemy !

Opakowanie standardowe, zakręcane. Troszeczkę nieporęczne z uwagi na sposób aplikacji, ale cóż - masełko to masełko :) Z uwagi na konsystencje należało zrezygnować z wygodnej pompeczki... szkoda. Jeżeli ktoś próbował sławionego masełka Body Shop to wie o czym mówię. Pudełka są niemal identyczne.

Gęsta, zbita. Masełko bardzo treściwe. Zapach piękny... trudno mi powiedzieć jaki, nigdy w tym dobra nie byłam, ale wyczuwam typowo korzenne nuty zapachowe. Na zimowe wieczory w sam raz!

Co do nawilżania nie wypowiem się z uwagi na to, że nigdy nie miałam problemów z ściągniętą, suchą skórą. Moja skórka jest zawsze nawilżona chociaż specjalnie o to nie dbam. Natomiast ta kremowa konsystencja, gęsta i pachnąca mobilizuje mnie do smarowania :) Masełko naprawdę jest zachęcające ;) 

Masełko gęste, o przyjemnym zapachu. Minusem jest brudzenie skarpetek (smaruje także stopy) na żółtawy kolor. Czy brudzi pościel? Nie wiem, moja jest ciemna i nie zauważyłam niczego podejrzanego. Mimo wszystko za taką cenę warto kupić.Z pewną nieśmiałością ośmielę się powiedzieć, że masełko biedronki jest tańszym odpowiednikiem masełka Body Shop, chociaż to ostatnie ma zdecydowanie ładniejsze nuty zapachowe.

W tym poście przedstawię Wam jedną z nowości Oriflame. Obecnie w sprzedaży jest już od kilku katalogów, ale nie spieszyłam się z oceną. Chciałam wyrobić sobie jak najbardziej sprawiedliwą opinię o tym produkcie.

Producent obiecuje Nam wzmocnienie włosów, ale ja tego bynajmniej nie zauważyłam. Pomimo nałożenia produktu włosy trudno się rozczesuje. Z drugiej strony nie zauważyłam żeby odżywka obciążała włosy, a mogłaby ponieważ pozostawiamy ją na włosach i tym samym nie spłukujemy. Co do dodawania objętości o której także wspomina producent nie będę się wypowiadać. Mam długie włosy i trudno byłoby je dodatkowo podnieść z uwagi na ich wagę.

Mam mieszane odczucia. Z jednej strony produkt bardzo wygodny, dla takich dziewczyn jak ja, które rano myją włosy i spiesząc się do pracy chcą zaoszczędzić jak najwięcej czasu. Z drugiej jednak nie zaobserwowałam jakichkolwiek właściwości wzmacniających włosy. Ponadto odżywka nie pomaga w ich rozczesywaniu. Za ta cenę jest kilka innych produktów (także w asortymencie Oriflame), które w moim osobistym odczuciu są lepsze od pianki Oriflame. Być może jeszcze ją kupię, ale tylko w wyjątkowej promocji ;)

Odżywka w piance z kompleksem ReVive+, który pomaga odbudować witalność i siłę włosów. Dzięki niemu włosy wyglądają na grubsze i mocniejsze. Dodaje objętości i połysku bez zbędnego obciążania włosów. Pomaga chronić włosy. Stosuj na mokre włosy, bez spłukiwania.

Tak, tak Kochane - kolejna recenzja. Co zrobić? Mam Wam tyle do przekazania, nie mogę się oprzeć.

Tym bardziej, że produkt o którym chcę napisać kilka słów jest naprawdę wart polecenia.

Opakowanie standardowej maseczki - kubełek z zakrętką ;) czy wygodne? Hmm... Raczej nie, nie lubię walczyć z zakrętką mając mokre dłonie od uprzednio mytych włosów. Rozumiem jednakże, że przy takiej konsystencji o inne rozwiązania jest ciężko. 

Konsystencja bardzo gęsta. Maseczka świetnie rozprowadza się na włosach. Jest stosunkowo wydajna. Jedna z największych zalet to zapach. Przewspaniały! 


Maseczkę stosuje raz w tygodniu od miesiąca. Po zastosowaniu włosy są nawilżone, sypkie, z łatwością się rozczesują. Mam długie włosy z tendencją do plątania, stąd produkt jest bardzo pomocny przy ich pielęgnacji.

 Zdecydowanie polecam. Zarówno zapach jak i działania oceniam bardzo wysoko. Jedyny minus to pojemność. Ma zaledwie 150 ml. i wygląda dosyć niepozornie ;) 
Witam po raz trzeci w dniu dzisiejszym :)
Dzisiaj pierwszy dzień grudnia, stąd czas na mały rachunek sumienia, a dodatkowo portfela.
Nazbierało mi się troszkę tych produktów stąd wklejam jedynie zbiorcze zdjęcia. Recenzje poszczególnych produktów pojawią się wkrótce ;)
Obfity wrzesień i początek października:
Na zdjęciu poniżej (od lewego górnego rogu):
- krem Oillan - Gratis do kremu na noc AA
- cztery pomadki Wonder Colur Oriflame - koszt 18.90 zł x 4szt.
- supertrwałe pomadki do ust - koszt 17.90 x 2szt
- czekoladowy balsam do ust (biała czekolada) Avon - koszt 5.90 zł
- lotion do włosów Schauma z jedwabiem
- pomadka w płynie i błyszczyk wraz z konektorem Oriflame
Czas na recenzje - jedną z wielu, pozostałe ukażą się w najbliższym czasie na moim blogu.

W tym poście przedstawie Wam błyszczyk powiększający usta firmy BIOCURA.
Błyszczyk dostępny w sieciach ALDI.

Opakowanie bardzo proste, wygodne. Napisy jak do tej pory nie starły się, co oznacza, że przy dłuższym użytkowaniu błyszczyk nadal wygląda estetycznie.
Aplikator standardowy: gąbeczka. Długość aplikatora zapewnia nam niezwykły komfort stosowania produktu ;)
Błyszczyk utrzymuje się stosunkowo długo na ustach. W tej kwestii oceniłabym ją na 4+.Nie ma się co oszukiwać, po nałożeniu produktu mimo wszystko ust Angeliny Jolie nie bedziemy miały (no chyba, że już takimi Bóg tudzież chirurg nas obdarował), a co za tym idzie o spektakularnych efektach nie może być mowy. Natomiast po nałożeniu błyszczyka usta wyglądają o wiele korzystniej - ponętnie i apetycznie ;) 
 Błyszczyk utrzymuje się długo na ustach. Nałożony w umiarkowanej ilości nie klei się :P Brak smaku jest dodatkowym atutem. Za taka cenę, jeżeli trafi się jeszcze okazja to kupie ponownie.
Ależ długo mnie tutaj nie było. Postaram się wszystko nadrobić w najbliższym czasie. 
Dzisiaj, przy tak okropnej pogodzie, korzystając ze sposobności skrytykuje jeden z wielu produktów firmy Avon - zalotkę do rzęs.
Zalotka na pierwszy rzut oka jest przeurocza. Piękny, a zarazem kiczowaty różowy kolor dodaję jej dziewczęcego uroku. Niewielkie rozmiary sprawiają, że jej przechowywanie jest bardzo wygodne, a użytkowanie równie poręczne. 
Jedynym zarzutem, aczkolwiek takim które zupełnie ją dyskredytuje jest fakt, iż zalotka nie podkeca rzęs. Tak moje Panie, nie spełnia ona swojej podstawowej funkcji. Zatem jej zakup, pomimo stosunkowo niewielkiej ceny, stanowczo odradzam. 
Cena: 5.90-6.90 zł. (dokładnie nie pamiętam)
Nie byłabym sobą, gdybym się nie pochwaliła moim nowym nabytkiem: 
Torebka - koszt 3,50 zł - from: szmatkolandia :)
Trzymajta się dziewuchy w ten brzydki dzionek! Ave!

Przepraszam, że tak długo mnie nie było na blogu. Sesja poprawkowa w toku, rozumiecie ;) W miare możliwości będę zaglądała tu częściej.

Dzisiaj przychodzę z recenzją pomadek Oriflame. Jest to nowa seria, dostępna od obecnego katalogu, a więc dopiero od 5 września.

Producent zachęca Nas do zakupu twierdząc, że pomadki niezwykle długo się utrzymują, są delikatne i kremowe. Jak jest naprawdę? O tym będzie poniżej. Pomadki są dostępne w 20 odcieniach, ja skusiłam się na cztery z nich. 

Opakowanie jest bardzo ładne i estetyczne. Klasyczny granat i srebro połączone z nowoczesnym kształtem sprawia, że uzyskujemy bardzo ciekawy design.

Pomadki nie utrzymują się tak długo jak zapewnia producent. W tej kwestii oceniłabym ją jak typowy średniak. Na szczęście schodzi równomiernie i nie zostawia nieestetycznych białych śladów. Właściwości nawilżających nie zauważyłam, ale pomadki też na pewno nie wysuszają cienkiej skóry ust ;)

Cena przystępna, ale tylko w promocji 18.90 zł Regularna: 27.90 zł / 4 g

 Pomadki w pięknych odcieniach o klasycznej kremowej konsystencji i miłym zapachu. Estetyczne opakowanie sprawia, że z przyjemnością wyciąga sie je z torebki. Minusem jest to, że nie utrzymują się tak długo jak zapewnia producent oraz (co gorsza) uwydatnia suche skórki. Niestety trzeba mieć wypielęgnowane usta by pomadka na ustach prezentowała się dobrze. Ja takich nie mam co widać na zdjęciach poniżej ;). Ogólnie na plus, na pewno kupię ponownie. 

Dostępna w szerokim wachlarzu niesamowitych odcieni, pomadka Wonder Colour. Oszałamiające, długo utrzymujące się na ustach kolory, są tak delikatne i kremowe. Awokado i olejek jojoba mają właściwości nawilżające.
 

1. Pink Passion (róż z drobinkami złota)

Zabrania się kopiowania i wykorzystywania zdjęć bez mojej wiedzy i zgody (podstawa prawna: Dz. U. 9. Motyw Znak wodny. Obsługiwane przez usługę Blogger .


No nie daj się prosić, jeden lajczek :D prooooszę :3

Kojarzycie może ,,Wafle przekładane sercem" ? (tu) . Szczerze? Często wafelki TIK TAKI kupowałam w liceum na spółkę z moim Papą, ale nie miałam pojęcia, że to jest ich kolejna odsłona pod wizerunkiem kultowych postaci z mojego dzieciństwa :) Pomimo nowej ,,stylizacji", kampania jest ta sama. Swoją drogą jest to ciekawy pomysł by dotrzeć na nowo do społeczeństwa i odświeżyć ich zainteresowanie! (drugi link)

Producentem
jest ZP „Wacuś" dla akcji na rzecz Fundacji Rozwoju Kardiochirurgii im.
prof. Zbigniewa Religi budującej protezy serca dla dzieci

Wafle
dostępne są m.in.: w sieciach Eko, Carrefour, Real, Kropka oraz w dobrych
sklepach spożywczych na terenie całego kraju. 

Dochód z
sprzedaży tego wafelka wspiera szczytny cel czyli komory serca dla
dzieci. 

Jak pisze
producent: wafelek dostarcza 100% radości :) A ja zaświadczam, że to prawda ^^

Co mnie w
nich urzekło? Zapraszam do recenzji!

Gucio Wafelek kokosowy w czekoladzie

Hasło wafelków: GUCIO Z MAJĄ DZIECIOM POMAGAJĄ!

Gucio wafelek jest naprawdę uroczy! Różni się znacznie kształtem po rozpakowaniu od typowych wafelków. Bo wygląda tak jakby był normalnymi andrutami przełożony (tymi, które mają tak wielką kratkę i głębsze dołeczki). Jest długi i prostokątny oraz całkiem gruby. Całość lekko się kruszy. Ma całkiem żywą i mleczną czekoladę
mleczną, w ciemniejszym odcieniu, która błyszczy się lekko. Czekolada niestety odpada i ma lekkie
pęknięcia na powierzchni. Bardzo cieniutko i skromnie jest polana. Z wierzchu nie ma prześwitów, ale z tyłu jest trochę gorzej. Wafelek czy warstwy andruta są bardzo napowietrzone wręcz bąbelkowate. Płaty są jaśniutkie i delikatnie żółciutkie. Krem kokosowy, który jest przełożony między warstwami jest w bardzo zbliżonym odcieniu (czego nie oddały wcale zdjęcia)- jasno-żółciutkim. Wafelek składa się z trzech (3) warstw kremu przełożonych czterema (4) wafelkami. Uderza niezły aromat kokosowy! Całość pachnie: mocno, słodko, sztucznie oraz kokosowo (jak słodkie, ale zarazem sztuczne
kokosowe wafelki na wagę), trochę mlecznie: mlekiem w proszku i w dodatku mleczną czekoladą. Ale ogólnie daje zapachem całkiem przyjemnie! Przystępując do rozkładania wafelka na czynniki składowe, okazało się, że czekoladowa warstwa jest tak bardzo cienka... Że nie da się jej nawet za bardzo zeskrobać... Może to specjalnie? (Chociaż raz zjadłabyś coś jak Pan Bóg przykazał xD). 

W smaku poczułam mleczną i słodką (ale nie przesłodzoną na umór) czekoladę, (a nie polewę). Całkiem kakaową, choć mniej mleczną jak przypuszczałam. Ale każdy rozróżni raczej jej typ. Rozpuszcza
się w miarę szybko. (Nic na razie więcej nie jestem w stanie na jej temat powiedzieć). Płaty są bardzo
kruche i chrupkie. (Prawdopodobnie przez owe napowietrzenie i wielkie wypustki w środku :) Jest świeży i wypieczony. Bardzo poprawny. Niestety kremu było zdecydowanie za mało. Powchodził w dziurki ukrywając się przed zjedzeniem. W konsystencji był zwarty, trochę suchawy, ale
zbity. W smaku kokosowy, ale nie przesłodzony. W miarę normalnym tempie się rozpuszczał. Proszku czy piasku nie poczułam, tylko chemiczność charakterystyczną dla kokosowych słodyczy. Przynajmniej tutaj przez efekt ,,zbicia" odszedł nam kłopot z częstym rozwarstwianiem się wafelka :) Wcale, ani trochę się nie rozbierał się nam na części! (Nie żebym go prowokowała!) Zbierając wszystko do kupy: Czekolada zdała test pozytywnie: mleczno-kakaowa, nie przesłodzona=smaczna. Wafelki bardzo świeże choć napowietrzone. Za skromnie kremu dali, aż w niektórych miejscach było go po prostu trochę za mało. W smaku całkiem zwykły i do ideału mu jeszcze brakuje. Jak się gryzie wafelka z kremem i czekoladą jako spójną całość to Gucio wydaje się bardzo chrupki, o dziwo bardzo słodki, ale nic się nie rozwala (choć jest naprawdę kruchy). W smaku zdecydowanie dominuje kokos i jego posmak (niestety ten pseudo). Mleczna czekolada stanowi dla niego tło. Zasładza bardziej niż jedzony na raty :D Zwarty, więc fajnie się wgryza człek w niego ząbkami. Mocny w smaku, ale przetworzonym kokosem. Ponadto słodki, smaczny, ale trochę chemiczny. Mimo wszystko nieźle smakuje jak na Polski i tak tani wafelek. Dla fanów kokosowych smaków w najróżniejszej postaci, prób ó jta! <3 (przez drugie ,, ó " z kreską, bo mi się wymienia na próbować :D). Lecz fanom naturalności, nie... Chyba, że do postawienia na półce :D No bo czy nie jest naprawdę słodki? :3

Maja nie wiele się różni w wyglądzie
od swojego drogiego przyjaciela Gucia. Ale krótką powtórkę zrobię: trochę znowu za mało tej czekolady dali... Ponadto wafelek taki gofrowy się wydaje w swojej formie, przez co dosyć
oryginalny. Mleczna czekolada jest ciemniejsza niż do jakiej przywyknęliśmy na co dzień. Ma bardzo napowietrzone płaty wafelka jak
bąbelkowy styropian, w barwie jaśniutko-żółtawe, pod światło lekko pomarańczowawe. Mamy również w proporcji trzy do czterech: cieniuśkich i znikomych warstw kremu, do ledwie nimi muśniętych andrucików. Są one w zbliżonym bardzo kolorze do czekolady. Kakaowa Maja pachnie: słodko, kakaowo, trochę ciastkami ,,łakotkami", troszkę
podrabianie, ale apetycznie! Ładniej i naturalniej jak kokosowy Gucio. Najbardziej jednak wybija się typowy i klasyczny kakaowy zapach wafelków. Czekolady chociaż bardzo pożałowali to nie ma jakiś prześwitów, ale na spodzie naprawdę nie wiele jej brakuje. Niestety da się jedynie ją zeskrobać: za sucha i za cienka na wszelakie eksperymenty. W smaku: bardzo słodka, kakaowa, no już bardziej czekoladowa, trochę mniej mleczna niż typowe czekolady o tym smaku. Rozpuszcza się, ale
sztucznawa się wydaje. Smaczna, ale nie do końca najprawdziwsza. Ma taki deserowaty posmak przez co ta mleczność jakby się trochę rozmywała. Kurde... jakaś słodsza mi się znacznie wydaje xDD Wafelek jest bardzo
chrupki i świeży. Mamy ograniczone pole manewru- jeżeli wafelek naruszymy to potwornie się sypie. Trzeszczy jak nie jeden dobry andrut, (nie jest tak
świeży jak ideał, który ubzdurałam sobie gdzieś tam z tyłu głowy, ale jest bardzo porządny!) 

P.S-
Wybaczcie za język kaleczący naszą piękną polszczyznę, ale nie mam już naprawdę
siły poprawiać tego po raz enty o tej porze. Praca licencjacka wypompowała ze
mnie resztki sił. Dlatego za samo przejrzenie (niekoniecznie tekstu) będę
uchachana jak małe dziecko :) Trzymajcie się!

Gucio Wafelek kokosowy w czekoladzie - Wafelek przekładany kremem o smaku kokosowym oblany mleczną czekoladą.

MAJA Wafelek kakaowy w czekoladzie - Wafelek przekładany kremem o smaku kakaowym w czekoladzie mlecznej.

Marka: Gucio/MAJA/ Studio 100 Animation

Producent: Zakład Cukierniczy „WACUŚ"
Wyprodukowano dla: GMF Grupa Mediowa

Wartość odżywcza kaloryczna : 
Gucio: ok. 5 43kcal/100g. (wafelek ok. 40g. ok. 217kcal).
MAJA: ok. 531kcal/100g. (cała maja ok. 40g. ok. 212kcal).

ZAPRASZAM NA FANPAGE AKCJI I DO UDZIAŁU! (LINK)
Выбрать язык русский азербайджанский аймара албанский амхарский английский арабский армянский ассамский африкаанс бамбара баскский белорусский бенгальский бирманский бол
Zniszczona
Ruchacz z tribalami
Ale znalazła sobie kochanka do zabawy

Report Page