Cipka sika do buzi

Cipka sika do buzi




🛑 KLIKNIJ TUTAJ, ABY UZYSKAĆ WIĘCEJ INFORMACJI 👈🏻👈🏻👈🏻

































Cipka sika do buzi


Zapata Mariana - Under Locke

Home
Zapata Mariana - Under Locke



osi a osi a MARIANA ZAPATA UNDER LOCKE Tłumaczenie : Gosia Wszystkie tłumaczenia w całości należą do autorów książek jako ich prawa autorskie, tłumacz...

osi

a

MARIANA ZAPATA

UNDER LOCKE osi

Tłumaczenie : Gosia a

Wszystkie tłumaczenia w całości należą do autorów książek jako ich prawa autorskie, tłumaczenie jest tylko i wyłącznie materiałem marketingowym służącym do promocji twórczości danego autora. Ponadto wszystkie tłumaczenia nie służą uzyskiwaniu korzyści materialnych, a co za tym idzie każda osoba, wykorzystująca treść tłumaczenia w celu innym niż marketingowym, łamie prawo.

Rozdział 1 Pins and Needles. 1 Przede mną majaczył szyld. Złowieszczo. Fatalistycznie. Cholera. Cholera. Cholera. Zamierzałam się wyrzygać. I nie miały to być ładne rzygi, jak wtedy, gdy jest się dzieckiem i nawet puszczanie bąków można uznać za słodkie. Te miały być paskudne. Paskudne, chlustające wymioty prosto z horroru. A jakby tego było mało, to zaraz po zarzyganiu całej deski rozdzielczej mojego dwunastoletniego Forda Focusa, zamierzałam wybuchnąć płaczem. I dokładnie tak jak z rzyganiem, to też miało być paskudne. Nie z klasą czy minimalną ilością smarków, a bardziej prawdopodobne, że z zawodzeniem zbliżonym do zawodzenia pawiana. Białe cyfry na desce rozdzielczej przeskoczyły na 15:55. Jasny gwint. Mój żołądek wzburzył się, a w tym samym czasie łzy zdenerwowania w oczach zagroziły wezbraniem. Co ty sobie, do cholery, myślałaś, Iris? Zostawiając jedyny dom, jaki kiedykolwiek znałaś. Przeprowadzając się do Austin. osi Zostając z Sonnym. Bycie spłukaną zrobiło ze mnie desperatkę. Świadomość, że moje konto w banku powoli wykrwawiało się na śmierć, wyżęła mnie do cna. Pozbawiła tego, co mnie charakteryzowało: dumy, wytrwałości i, najwyraźniej, umiejętności dokonywaniaa właściwych wyborów. Ponieważ ktoś, kto dokonuje właściwych wyborów, nie podejmie pracy dla człowieka takiego jak Dex Locke. Na zegarku zamigotała 15:56. Drżącymi palcami wyjęłam kluczyki ze stacyjki i wyśliznęłam się z samochodu. Na szczęście znalazłam przylegające do modnego centrum handlowego miejsce, w którym ten interes był ulokowany.

1 Igły i Szpilki – głupio brzmi, więc zostawiamy w oryginale.

Z zadaszeniem z terakoty i białymi, przecieranymi ścianami wydawał się być sprzeczny z reputacją, jaką powinien mieć motocyklowy salon tatuażu, szczególnie że mieścił się pomiędzy agencją nieruchomości a delikatesami. To znaczy, czy nie powinien być tuż przy klubie ze striptizem i jakimś lokalem z masażem obiecującym szczęśliwe zakończenie? Nie powinnam i nie mogłam narzekać. Wiedziałam o tym. Nie istniały powody, bym odczuwała cokolwiek innego niż wdzięczność, że Sonny znalazł mi tę pracę, kiedy od ponad sześciu miesięcy byłam bezrobotna. Nie miałeś pojęcia, co to desperacja, dopóki na twoim koncie nie zostało mniej niż sto dolców przy jednoczesnym braku perspektyw na pracę. Myślę, że problemem był college. Zbyt dobre wykształcenie na płacę minimalną i niewystarczające na dobre zarobki, chyba że miałeś szczęście. A szczęścia to ja niestety nie miałam. Gówniane szczęście było powodem, dla którego znalazłam się naprzeciwko Pins and Needles, wpatrując się w satynowo czarnego Harleya Dyna, zaparkowanego przed salonem. Z wyjątkiem koloru, był dokładnie taki sam jak Sonny’ego. Młodszy kuzyn osi mój tato. motocykla, jaki dawno, dawno temu miał A w tę stronę nie zamierzałam się zapuszczać. Za nic w świecie. Kiedy podeszłam do drzwi z barwionego szkła, duża, klasyczna, śmiała czcionka oznajmiała nazwę salonu. Zakrztusiłam się. a się w grobie, gdyby wiedziała, co, do diabła, Boże, moja mama przewracałaby wyprawiam. Sonny zadzwonił do mnie dwie godziny wcześniej, dał mi adres i powiedział, że mam tam być na czwartą. Przerzuciłam swoją walizkę, szukając ubrań do pracy i złapałam pierwszą koszulę, spodnie i sweter, jakie znalazłam i jakie nie były zbyt wygniecione. Nie byłam pewna, ile czasu zajmie mi dotarcie do miejsca, w które wysyłał mnie Sonny, a spóźnianie się ogromnie mnie drażniło, więc śpieszyłam się jak cholera, by zdążyć. Po zaciskaniu pasa przez tak długi czas, nie mogłam nie uznać jego telefonu za swego rodzaju cud. Dopóki nie wtrącił imienia Dexa. Ale jaki inny miałam wybór? To dlatego przyjechałam do Austin.

Obecnie nie oczekiwałam niczego wyjątkowego i naprawdę nie potrzebowałam nadzwyczajnej pracy. Byłam całkiem zadowolona, odbierając przez cały dzień telefony i planując wakacje marzeń i rejsy wycieczkowe dla innych ludzi. To były nudy, ale co mi tam. Bardzo dawno temu postanowiłam, że nie będę narzekać z powodu błahostek i nie miałam zamiaru zaczynać teraz. Chodzi mi o to, że nuda i monotonność były bezpieczne. Robiłam nudne i monotonne rzeczy, odkąd skończyłam szesnaście lat, pracując w agencji

nieruchomości,

księgarni

dyskontowej,

następnie

sprzedając

tabletki

odchudzające, opiekując się psami, pilnując dzieci w żłobku i segregując dokumenty w przychodni lekarskiej. Robiłam, co musiałam, by płacić rachunki. Tak długo, jak się nie prostytuowałam i nie musiałam pracować w telefonicznej windykacji długów, byłam całkiem zadowolona, przyjmując wszystko, co mogłam dostać. Tylko że nie spodziewałam się pracy u osławionego Dexa. Mężczyzny, o którym w ciągu dziesięciu minut usłyszałam dość, by wiedzieć, że niekoniecznie będę pracować dla papieża. Niesławny? Tak. Zły? Owszem. Zreformowany tak, jak się wydaje? Wątpię. osi Myśleliśmy, że mój tato był „zreformowany”, a niezupełnie się to sprawdziło. Pieprzyć to. Co gorszego mogło się zdarzyć? Dorastałam przy przestępcy. Bikerze. Kochałam tego przestępczego bikera dłużej, niż na to zasługiwał. Mój przyrodni brat był bikerem, choć nie przestępcą. I tego przygłupa też kochałam. Poznałam coś o wiele bardziej przerażającego niż duży, zły biker z kartoteką. W a niczym, prawda? porównaniu z tym, nowa praca będzie Prawda. Cajones1 , Iris – jak powiedziałaby po hiszpańsku yia-yia 2 ze strasznym greckim akcentem. Więc popchnęłam ciężkie, błyszczące drzwi, gotowa na wszystko, co czekało mnie po drugiej stronie. Tym, co wewnątrz natychmiast rzuciło mi się w oczy, było naturalne oświetlenie. Pomarańczowo – żółty strumień światła podkreślał dziesiątki oprawionych artykułów prasowych, zgromadzonych na pomalowanej na niebiesko ścianie. Jeden z artykułów od razu przykuł moją uwagę szklistą, czerwoną czcionką, głoszącą „Tatuaż roku”.

 1 Cajones znaczy szuflady i jest często mylone z cojones, czyli jaja, a więc: Szuflady, Iris  2 Babcia po grecku… chyba.

Naprzeciwko frontowego okna stały dwie czarne, skórzane, dwuosobowe kanapy z czarnym, lakierowanym stolikiem pomiędzy nimi. W poprzek ustawiono płaskie, długie, nowocześnie wyglądające biurko pasujące do stolika, z umieszczonym w rogu komputerem. Ledwie zaczęłam oglądać dwa stanowiska do tatuowania bezpośrednio za poczekalnią, kiedy męski głos wrzasnął: - Chwila! Możliwie najszybciej rozejrzałam się wokoło, po lewej stronie zauważając kolejne dwa identyczne stanowiska. Kątem

oka

dostrzegłam

jeszcze

jeden

artykuł,

zatytułowany:

„Dobrze

zapowiadające się sensacje – Locke i spółka”. Mogłam pracować w salonie tatuażu? Przez sekundę pomyślałam o jedynym innym miejscu, z którego dostałam emaila z odpowiedzią, ale posada barmanki w lokalu ze striptizem nie wydała mi się zbyt atrakcyjna. Miałam przyjaciółkę, która pracowała w salonie zajmującym się woskowaniem intymnych części ciała. Powiedziała mi kiedyś, że tego, co już się zobaczyło, nie da się z powrotem odzobaczyć. osiwyboru. Więc, tak. Mogłam. Nie miałam - Jesteś dziewczyną Sonny’ego? – głęboki baryton zapytał z głębi korytarza, w rytm skrzypienia i głuchego walenia butów o płytki. Ciąg dalszy nastąpił w zwolnionym tempie. Odwróciłam się. I stanęłam z nim twarzą w twarz. a

*****

Należy wspomnieć, że pierwszy i jedyny raz, kiedy widziałam Dexa Locke, miał miejsce przed tygodniem w Mayhem . 2 Sonny zaciągnął mnie do baru za pomocą zwykłej manipulacji. Akurat dotarłam do Austin mniej niż dwie godziny wcześniej. I prawdopodobnie nie pomogło też to, że ja tylko, tak jakby… wpadłam w odwiedziny. To był wyjazd w ostatniej chwili. Dopóki nie oddałam kluczy do mieszkania, nie byłam pewna, co właściwie robię. Nie miałam zbyt wielu opcji. Mogłam pojechać do  2 Chaos

Teksasu do Sonny’ego, albo udać się do Cleveland do Lanie i tłuc się na jej kanapie. Po tym, jak mieszkałam z Lanie przez rok i ze świadomością, że musiałabym przebywać z nią i z jej rodzicami, wyjazd do Sonny’ego naprawdę nie wydawał się zbyt trudną decyzją. To było nieuniknione. Z drugiej strony mama i tato trzymali mnie na Wschodnim Wybrzeżu nie bez powodu. Powodu, który ja najwyraźniej doszczętnie zniszczyłam i wyrzuciłam do śmieci. - Będzie fajnie – powiedział na początku. – Wiele osób pamięta cię z czasów, kiedy byłaś dzieckiem – kontynuował, wiedząc, że mam do niego słabość. Chciał dodać coś jeszcze, bo paplał dalej. – Sam fakt, że mieszkałaś na Florydzie, nie oznacza, że się do tego urodziłaś. A ponieważ kochałam Willa i równie mocno kochałam Sonny’ego, mimo że nie był moim rodzonym bratem, jak głupia dałam się na to nabrać. Powlekliśmy się do Mayhem, tak by mógł powitać mnie w mojej żyjącej w oddaleniu rodzinie. Podczas jazdy myślałam wyłącznie o mamie. Błogosławieństwo polegało na tym, że nie było jej w pobliżu, by z uśmiechem na ustach wydusić ze mnie życie gołymi rękami. Co zaskakujące, czułam się dobrze. osi zalatywało sikami i nie tak już lekko piwem. Lokal Mayhem było zadymione, lekko był stary, z poplamionymi kontuarami i zdartymi drewnianymi podłogami, które widziały lepsze czasy. Stoły do bilardu ustawiono jak najdalej baru, który pachniał jak… tak, to było zioło. Byłam pewna, tylko w około dziewięćdziesięciu dziewięciu procentach pewna, że palenie wewnątrz było nielegalne, ale z całą pewnością nie zamierzałam narzekać na a obfitość tłoczących się na piętrze, wytatuowanych mężczyzn w skórzanych kamizelkach. Dumny jak paw Sonny oprowadzał mnie po piętrze, przez tłum, który znajdował się na granicy upojenia alkoholowego, w pewnym momencie dla zabawy robiąc szpagat. Głośny, wylewny, wrzaskliwy, młody, stary, kudłaty, nie tak kudłaty, wytatuowany, zalany. Cechy charakteryzujące członków WMC stanowiły całe spektrum. Gdy podążałam w stronę stołka stojącego po środku kontuaru, po obu stronach miałam Sonny’ego oraz jego bardzo blond, bardzo zalotnego i bardzo brodatego przyjaciela Tripa. To było trochę dziwne, jak sądzę. Dorastałam jedynie z Willem. Jako ta starsza, zawsze uważałam na młodszego brata. Człowiekowi groziło powyrywanie nóg z dupy, jeśli

nie zostawił go w spokoju. Byłam obrońcą. Kimś, kto wycierał jego tyłek, kiedy sam był zbyt mały, by zrobić to bez rozmazywania większej ilości kupy, niż rzeczywiście wytarł. Tak więc posiadanie przy sobie Sonny’ego, który martwił się, że jego przyjaciele są zbyt blisko lub posyłają mi spojrzenia, które mu się nie podobają, było dziwnie miłe. Siedziałam tam ledwie minutę. Całą, jedną, maleńką minutkę w barze, który był przez lata tak mocno zadymiony, że zapach sączył się z drewna jak pot z zawodowego sportowca. W barze należącym do grupy ludzi, blisko których moi rodzice nie chcieli mnie wychowywać. Całe sześćdziesiąt sekund, zanim gwarny tłum przy drzwiach wybuchł głośnymi gwizdami. Trip jęknął, rzucając Sonny’emu spojrzenie z ukosa i kręcąc głową, jakby to, co się działo, było czymś dobrze znanym. - Ktoś jedzie na cholernych podpaskach. - Przestań być taki dramatyczny. On nie zawsze ma PMS. – Obciął mnie spojrzeniem. – Bez urazy. Uniosłam ręce i wzruszyłam ramionami. Ech, byłabym hipokrytką, gdybym twierdziła, że kiedy mam okres, nie zamieniam się w ponurą zombie.

osi

Trip przewrócił oczami na komentarz mojego brata. - Ja tylko mówię, Son, jeśli liczysz na to, że już wziął się w garść. Na tych zajęciach, w których musiał brać udział, nie uczą lepszych metod niż liczenie do dziesięciu? – Zachichotał, spoglądając ponad moim ramieniem. – Idiota. a Na te wszystkie sugestie ożywiła się moja wewnętrzna, wścibska dziwka. Trening panowania nad złością? - Co się dzieje? – zapytałam konspiracyjnym szeptem. - Jest dobrze, Ris. – Sonny strzelił w Tripa zirytowanym spojrzeniem. – Dawno temu miał problemy z agresją. Teraz jest w porządku. - Nie wiem, o kim mówisz. – To nie tak, by facet, o którym mówili, miał na czole wytatuowany napis „Problemy ze złością”. Przecież go nawet nie widziałam. - Dex. Zamrugałam, słysząc wyjaśnienie Tripa. - Locke? – podsunął, jakby to miało coś dla mnie znaczyć. Nie znaczyło.

Sonny złapał mnie za czubek głowy i potrząsnął. - Nie martw się o to, dzieciaku. Jestem pewien, że prędzej czy później cię przedstawię. Pomyślałam sobie wtedy, że to nie tak, bym rzeczywiście była zainteresowana spotkaniem kogoś, kto ciągle jest wkurzony.

***** Ramiona i klatka piersiowa. Kiedy zobaczyłam go z bliska po raz pierwszy, w jakiś sposób facet cały składał się z mięśni czworobocznych i piersiowych. Czarna, obcisła koszulka w serek opinała jego szerokie ramiona, prawie nie kryjąc dwóch odważnie wytatuowanych rękawów, które biegły od nadgarstków i znikały pod dopasowanym materiałem. Już samo to sprawiło, że mój mózg lekko zdrętwiał, chociaż powinnam wiedzieć lepiej i nie pozwolić hormonom tak szaleć. Kiedy pożerałam faceta wzrokiem, tak naprawdę nie miałam zdania na temat tego, czy tatuaże uniemożliwiają zawarcie umowy o pracę, ale… wnosząc z gorąca, które osi rozpalało moją szyję, byłam ich fanką. Wielką, posiadającą karnet fanką. Patrzyłam na niego, gdy zmniejszał odległość między nami i wsuwał portfolio pod długie, muskularne ramię, co przyciągnęło moją uwagę do kawałka barwnej, czerwonej skóry w wycięciu koszulki ukazującym wytatuowaną pierś. W Mayhem byłam za daleko, by zobaczyć coś więcej niż tylko plamy intensywnego koloru na skórze. a Jasny gwint. Powinnam się cieszyć, że w barze czapka ukrywała jego rysy, bo miałam czas, by obejrzeć wspaniałość, jaką była wytatuowana, górna połowa ciała, bez dodatkowego rozproszenia w postaci twarzy skłaniającej moje jajniki do wyśpiewywania: Gloria, Gloria Alleluja. Szerokie ramiona i poznaczone wyraźnymi żyłami przedramiona były więcej niż wystarczające, by dziewczyna się gapiła. Ponieważ twarz… Jezu, cholera. Jezu,

cholera. Na Boże Narodzeni zamierzałam poprosić Świętego Mikołaja o jego dobrego brata bliźniaka.

- Cześć – pisnęłam. Gorący mężczyźni przodowali na mojej liście osób, przy których się denerwowałam, dlatego też przy nim, bardziej niż zazwyczaj, zachowywałam się jak idiotka. Jakby fakt, że będę pracowała dla gościa, który siedział w więzieniu za napaść, nie był wystarczająco stresujący. – Jestem jego siostrą, Iris – poprawiałam go. Mój uśmiech na pewno był drżący. – A konkretnie przyrodnią siostrą. Facet z najbardziej urodziwą twarzą, jaka kiedykolwiek została stworzona, zamrugał na mnie. O rany, był zajebiście gorący, w bardzo męski, surowy sposób. Inaczej niż mężczyźni, których tak często widziałam w domu, a którzy używali więcej produktów do pielęgnacji twarzy niż ja. Wysokie, wyraźnie zarysowane kości policzkowe, które wyglądały na wystarczająco ostre, by ciąć granit, były uformowane wzdłuż silnej, kwadratowej szczęki, która wczoraj potrzebowała golenia. Najczystsze i najbardziej błękitne oczy, jakie kiedykolwiek widziałam, były głęboko osadzone powyżej zwykłego krótkiego i prostego nosa oraz omójboże ust, które, byłam przekonana, musiały być wykorzystane tysiące razy… Byłoby wstydem, jeśli nie były. Facet miał najbardziej nieskazitelną, męską strukturę kości, jaką w życiu widziałam. Te błękitne oczy wpatrywały osi się w moją twarz nieruchomo, bez mrugania i bez wyrazu. Zrobiłam coś złego? Spojrzałam na to, co miałam na sobie: jasnobrązowy sweter, zarzucony na różową, rozpinaną koszulę z krótkimi rękawami, która jakimś cudem nie była wygnieciona – dzięki a Bogu – i zwykłe ciemnobrązowe spodnie. To było coś, co ubierałam do jednego z moich poprzednich miejsc pracy. Przyjrzałam się dokładniej, by mieć pewność, że ubrania nie są poplamione. Nie były. Wciąż na mnie patrzył, wyglądając na zupełnie obojętnego. A więc całkowicie odmiennie od rozgniewanego, krwawiącego mężczyzny, który, jak widziałam w zeszłym tygodniu, opuszczał Myhem, ciągnąc za sobą drobną blondynkę. Tylko mały strupek na krawędzi jego brwi przypominał o tamtej nocy. - Spóźniłaś się. Uch, co?

Spojrzałam na swój tani, niebieski, elektroniczny zegarek, by stwierdzić, że była punkt szesnasta. - Och. Myślałam, że mam być na czwartą. Czyż nie tak powiedział Sonny? Wróciłam myślami do naszej rozmowy przez telefon. Nie było takiej możliwości, bym usłyszała coś innego. Spojrzał na mnie, a wyraz jego twarzy pozostał niewzruszony. Ta przystojna, twarda twarz wyglądała jak blok betonu z kilkudniowym zarostem. - Prowadzę firmę, dziewczyno. Zatrudniając cię, robię przysługę Sonny’emu. Mogłabyś przynajmniej zjawić się na czas. Szczęka mi opadła. Czy ten facet jest nienormalny? - Przepraszam – powiedziałam do faceta, spoglądając na czarnogranatowe włosy, sterczące każdy w inną stronę i tylko trochę okiełznane przez czapkę na głowie. Wiedziałam, że nie było takiej możliwości, bym się spóźniła, ale jaki sens miało kłócenie się z nim? Potrzebowałam pracy. - Naprawdę myślałam, że powiedział czwarta. – Błysnęłam ostrożnym uśmiechem. – To już się nie powtórzy. osi Nawet nie kłopotał się odpowiedzią. Pstrykając dwoma wytatuowanymi palcami, wskazał przed siebie i poprowadził mnie w stronę życia, do jakiego, nie byłam znowu taka pewna, czy zostałam stworzona. - Pośpiesz się, nie mam całego dnia na pokazywanie ci, jak zająć się tym gównem. a

Rozdział 2 - Oczekuję, że będziesz to aktualizowała w każdy piątek. Zrozumiałaś? Zrozumiałaś? Zrozumiałaś? Ja pierdzielę. Nie, nie zrozumiałam. Jak, u licha, ktoś ma przebrnąć przez zasady działania QuickBooks 3 w dwadzieścia minut? Będę potrzebowała kogoś, kto wyjaśni mi, jak to możliwe, bo ja, niestety, nie miałam pojęcia. Nie byłam idiotką, w żadnym stopniu nie byłam też ociężała umysłowo – a przynajmniej lubiłam tak myśleć – ale klikając myszką, przeleciał przez program szybciej, niż moje biedne oczy były w stanie nadążyć. W jednej minucie wyjaśniał coś na temat kosztów, a w następnej zaczął nadawać o zapisywaniu plików w danym folderze. Załapałam… może połowę. No dobra, w praktyce tak jakby jedną czwartą. Kiedy starałam się za nim nadążyć, na krótką chwilę spuściłam wzrok na notatnik, który przesunął po biurku i pomyślałam, by poprosić go o pokazanie mi wszystkiego osi jeszcze raz, tak bym mogła zrobić porządne notatki. Ponieważ tak być nie mogło, prawda? To znaczy, kto za pierwszym razem dokładnie zapamiętuje, jak coś zrobić? Zajęło mi co najmniej trzy próby, zanim wykombinowałam, jak w lodówce Sonny’ego właściwie korzystać z funkcji robienia lodu. A potem na niego spojrzałam. Na Dexa Locke. Wielkie ciało pochylało się nad a zza koszulki wyglądał na świat czerwony tatuaż, krawędzią ciemnobrązowego biurka, jeden kącik zaskakująco pełnych ust nieznacznie się uniósł… i wzdrygnęłam się. - Zrozumiałam. Co. Za. Kłamczucha. Mała, tchórzliwa kłamczucha. Żałosna. Energicznie kiwnął głową i zaczął przeciągać po pulpicie plik o nazwie „Zwolnienia”. Znowu dystans. Lakoniczne słowa. Energiczne potaknięcia. Całkowicie służbowo. W pewnym momencie wstał, żeby „pójść się odlać” i skorzystałam z okazji, by rozejrzeć się po raz pierwszy, odkąd goniłam za nim jak zagubiony szczeniak. Kiedy 3 Program do prowadzenia księgowości.

przyszłam, te twarde, czyste, błękitne oczy miały nieco zniecierpliwiony wyraz, więc skupiłam się na siedzeniu na krześle, które przeciągnął wokół biurka i nadążaniu dalej. W końcu nadarzyła się okazja, by powęszyć. Biuro wcale nie było takie, jakiego się spodziewałam. Zwykłe, jasne, białe ściany były prawie puste, z wyjątkiem dwóch oprawionych obrazów i… czy w rogu zamontowano dwa ekrany telewizyjne? Być może. C
Ostre ruchanko z dyrektorką szkoły
Zdjął jej spodnie i wydymał w kuchni
Domowy filmik z Daną

Report Page