Bzyknij mnie na fotelu!

Bzyknij mnie na fotelu!




⚡ KLIKNIJ TUTAJ, ABY UZYSKAĆ WIĘCEJ INFORMACJI 👈🏻👈🏻👈🏻

































Bzyknij mnie na fotelu!



Przyszła
realizatorka dźwięku. Póki co, szczyci się mianem pomocniczki akustyka.



Ambicja większa niż wzrost. Tysiące muzycznych miłości.
Serduszka w oczach, zbyt dużo marzeń i nieodłączne słuchawki.

W pakiecie nadzwyczaj cięty język.
I niebywała zdolność ukrywania własnych uczuć.
Tysiące ludzi skandujących twoje imię, bilbrody z twoim wizerunkiem oraz transparenty wyznające ci miłość. Każdy marzył by zostać gwiazdą rocka, albo i innej muzyki, ale każdy chciał być sławny. Każdy z wyjątkiem Duncana, któremu w sumie los był obojętny byle tylko się zabawić, wypić i zaliczyć.Chociaż zdobył ogromną sławe na skalę USA, a w szybkim czasie Sleepwalkers zaczęli odnosić tez sukcesy w Europie to Duncan nie wiele się zmienił, a wręcz zatracił się w tym co kochał, bo teraz miał na to wszystko pieniądze. Jego dzieciństwo było ciężkie. Matka prostytutka znikała na całe noce do pracy i zarabiała marne grosze, a że była uzależniona od heroiny to wszystko wydawała na swój nałóg. Duncan miał jeszcze brata Normana, ale ten prawie całe swoje życie siedział w więzieiu więc nie wiele mu pomagał. Poza tym uważał, że Duncan nie jest jego prawdziwą rodziną bo nie wiadomo z kim puściła się matka. Tak więc był kompletnie sam. W liceum poznał chłopaków z zespołu i tak to właśnie się zaczęło. Oni grali, a śpiewał z nimi Greg z starszej klasy. Tylko, że on nie miałw sobie tego czegoś co miał Duncan. Tego co pozwoliło im wybić się na szczyty list przebojów. Od jakiegoś już czasu bawił się banknotem studolarowym. Dopiero teraz zwinąłgo w rureczkę i kiwał głową w rytm muzyki. Schylił się nad stolikiem przy którym siedział z jakaś fanką, która pokazywała cycki pod hotelem byle tylko przelciał ją któryś ze Sleepwalkers. Wciągnął kilka kresek, które sobie wcześniej usypał, wypił szklankę wódki i zapalił papierosa, a potem dolał kolejną porcję i już miał ją wypić, kiedy ta nieznośna dziewczyna od akustyki wyrwała mu z ręki szklankę. -Co ty opierdalasz? -Spytał chwytając za butelkę i upijając kilka łyków. -Jaki samolot? -Zaśmiał się głośno a zaraz za nim jego towarzyszka.
Duncan przez całe swoje życie uczył się jednej rzeczy. Żeby za bardzo się niczym nie przejmować, a właściwie w ogóle tego nie robić. Jak to potarzał 'miej wyjebane a będzie ci dane.' W jego przypadku sprawdzało się do dosłownie. Zawsze kiedy bardzo coś olewał życie podawało mu to na tacy. Dlatego tym bardziej i teraz się nie przejął jej słowami. Owszem fani mogli być rozczarowani, ale nawet jeśli on się spóźni, albo dotrze dzień później nic się nie stanie. Przesuną trasę, a fani i tak będą na niego czekać. Spojrzał na Vill, która wyglądała na nieco przerażoną. Dlaczego w ogóle Peter nie pojawił się tutaj osobiście tylko wysłał jakaś nic nie znaczącą do zespołu panienkę, pomyślał. -Weź się wyluzuj laska. -Oparł się o krzesło. Potem zwrócił się do swojej towarzyszki. -Widzisz z jakimi ludźmi muszę pracować? Parsknęła śmiechem. -Dobra zdzwonimy się. -Dał jej swój numer telefonu. -Obowiązki wzywają. -Wstał od stołu. -Tylko jeszcze pójdę się odlać, dobra? Nie będę trzymał całą drogę. Wstał i udał się do męskiej ubikacji. -Pierdolenie... -Rzucił wchodząc do jednej z kabin i zatrzaskując za sobą drzwi. Odpalił papierosa i jednocześnie wysypał na parapecie trochę białego proszku. No dobrze może nie trochę. Wciągnął najpierw jedną kreskę, a potem drugą. Dopalił papierosa oparł się o zimną ścianę. Oczywiście jego pobyt w ubikacji był zdecydowanie za długi. Tylko, że potem powrót był jak na gwiazdę rocka bardzo efektowny. Bowiem w toalecie zaczepił go jakiś dupek, który chciał koniecznie by Duncan podzielił się z nim kokainą. Tak po bratersku bo przecież oboje grają rocka. Po barze rozległ się huk upadających na ziemię drzwi wejściowych od ubikacji. Zaraz potem na ziemi wylądował mężczyzna wraz z Duncanem który okładał go pięściami po twarzy. Barman od razu wykręcił numer na policję. Bójki w jego barze nie były dopuszczalne.
Duncun po prostu miał wrodzony talent do wpadania w tarapaty. Zaczęło się w szkole kiedy wdał się w najgorsze towarzystwo z możliwych. Koledzy namówili go żeby ukradł ze sklepy paczkę czpisów. Nie musieli mu dwa razy powtarzać. Oczywiście ekspedientka przyłapała go na złym uczynku i policja odporowadziła go do domu. Miał wtedy osiem lat. Matka nie bardzo się tym przejęła. Wysłuchała policji przytaknęła i zamknęła za nimi drzwi. Spojrzała na małego Duncana i parsknęła śmiechem, a potem wróciła do łazienki szykujac się do swojej pracy. Narkotyki w życiu Duncana tez pojawiły się wcześnie bo w wieku piętnastu lat. Tylko, że wtedy nie było go stać żeby brać codziennie, a teraz szastał pieniędzmi na wszystkie strony byle tylko być na bani i świetnie się bawić. Dlatego okładał mężczyznę bez opamiętania nie zważajać wogóle na uwagi Vill. A co tam nie będzie mu przecież jakaś baba mówiła co ma robić. Dla niego była tylko laską od akustyki i lepiej żeby zajęła się swoimi sprawami, a nie tym co teraz się dzieje. Ale kiedy facet uderzył ją, a ona wpadła na niego spojrzał na strużkę krwi cieknącą z jej nosa. -Nosz kurwa. -Wyminął ją niby obojętnie ruszając w stronę faceta. Może i miał nie pokolei w głowie, bił się średnio raz na tydzień, lubił jednorazowe przygody i miał zdanie wszystkich w dupie, ale na pewno nigdy nie uderzyłby kobiety. Nie dlatego, że tak nie wypada bo jemu przecież wypadało wszystko. Ale według niego po prostu nie było się słabszych. Kobiet... nie mężczyzn. Cóż miał dość dziwne rozumowanie. Podszedł od mężczyzny i chwycił go za koszulę, a potem z całej siły zamachnął się pięscią i uderzył go. Facet upadł na podłogę i wypluł krew pomieszaną ze śliną oraz przedniego zęba... -Pojeb. -Skomentował Duncan kiedy nagle poczuł jak ktoś go obezwładnia.
Kiedy zoriętował się, że to policja nieco się uspokoił. Co prawda miał z nimi nie jeden zatarg, ale wolał nie przeginać by nie trafić do więzienia. Tam mu się nie uśmiechało isć. Znał ludzi, miał nawet przyjaciół, którzy wyszli z paki i przysięgli sobie, że tam nie wrócą. Chociaż zawsze uważał, że nawet i tam by sobie dał radę. Był jak karaluch. Mógł przystosować się wszędzie byle tylko przeżyć. Vill zaczęła się tłumaczyć zanim jeszcze on zdążył cokolwiek powiedzieć. Po chwili zauważył, że policjant, który go trzyma dziwnie mu się przygląda. Oczywiście normalnie powiedziałby w dośc niekulturalny spsób, że spadał, ale teraz zmierzył tylko wzokiem mężczyzne z wybitą jedynką i wrzasnął w jego stronę: -Zamknij ryj damski bokserze! Tak! To prawda ona mówi prawdę! -Spierdalaj sam zacząłeś! -Typek nie pozostał mu dłużny. -Jak ja teraz wyglądam? Wybił i zęba! -Celowałem w dwa dupku... -Warknął na niego. -Panowie.... panowie spokojnie. -Odezwał się jeden z policjantów. Jest tu pełno świadków zaraz kogoś spytamy co tutaj się wydarzyło. No to przesrane, pomyślał Duncan. Przecież jak spytają tych w barze to będzie już po nim bo wszyscy jak jeden mąż zeznają, że to on wyskoczył na faceta i zaczął go okładać. Jednak nikt nie widział kto zaczął. Zaprzeczą też że bójka była z powodu tego, że uderzył Vill, której z resztą nie było z nimi w ubikacji. -Kurwa po której stronie jesteście? -Duncan się wściekł. -Kobieta krwawi, a wy jeszcze się zastanawiacie? -Za bójkę powinniśmy was zamknąć na czterdzieści osiem godzin. -Odparł policjant.
Kiedy zaczęła tłumaczyć się policjantom spojrzał na nią i lekko się uśmiechnął. Musiał przyznać że ma dziewczyna gadane . Ale skąd mógł to wiedzieć skoro raczej unikał kontaktów z ekipą. Pracowali dla niego a jako ich szef wolał unikać kontaktów z pracownikami. -Paniusiu nie wiele nas to obchodzi. -Odparł ten grubszy. -Każdy ma swoje obowiązki a moimi jest zaprowadzenie tu porządku, a ten twój chloptas jest pijany i jestem zmuszony zabrać go na izbę wytrzeźwień. Wtedy Duncan zamarł z przerażenia. No to koniec, pomyślał. Miał przy sobie sporą ilość kokainy za którą na pewno dostałby pare lat i nie pomoglby mu nikt nawet Peter. -Spokojnie możemy się dogadać... -Był gotowy nawet im zapłacić. -Kolejne wykroczenie łapówka... Pograzasz się kolego. -Kurwa chce tylko zdążyć na koncert! -Mandat za przeklinanie. -Chwila...-Wtraacil ten który trzymał Duncana. -To ty jetses wokalista Sleepwalkers?-Zaczął mu się przyglądać. -Tak to Duncan O'Conner. -Co?-Ten gruby podszedł do niego. -O cholera! Moja córka cię uwielbia! Cały pokój ma w twoich plakatach! -Spedze z nią nawet noc jeśli tylko nas puscisz. -Ona ma 13 lat...
Zajety? To od razu nie spodobało się mu. Jakoś od dłuższego czasu unikał wszelkich związków. Po pierwsze dlatego że jako wolny piosenkarz przyciągał więcej fanek, które zawsze w jakimś małym stopniu liczyły na to, że może w jakiś sposób zakocha się w nich... Po drugie nie znosił zobowiązań. Nie cierpiał kiedy dziewczyna zgrzedzila co ma robić a czego mu nie wolno. Na samą myśl o piskliwym glosiku powtarzajacym 'Duncan nie pij tor, Duncan nie pal tyle, Duncan nie patrz na jej tyłek' robiło mu się nie dobrze. No i po trzecie najważniejsze w dupie miał zakładanie rodziny o nianczenie bachorow. Dlatego wypalil bezmyślnie: -Wcale nie jestem zajęty! -Coś paniusia za mało wie o nim jak na jego koleżankę..-Wtrącił ten chudszy. -Tak Alice faktycznie nienawidzi Biebera. -Szacun dla córki za to. -Uśmiechnął się . -Ten pedalek to faktycznie rozpuszczony bachor. Widziałem się kiedyś z nim w studiu. Może pan powiedziec córce ze jest beznadziejny. -Ucieszy ją to. -Zasmial się wesoło. -Trochę jednak przykre ze idol mojej córki o którym gada jak o bogu i którego naśladuje na każdym kroku pijany wdaje się w jakąś bojke. Wtedy Duncan jakby bardziej przejął sie tym co powiedział. Wiedział, że jest idolem dla wielu ale jakoś nigdy nie pomyślał że ktoś chciałby pójść w jego ślady. -Ma pan madrzejsza córkę ode mnie więc na pewno nie będzie wpadać w tarapaty. Chcę pan ją uszczęśliwić? Dam jej autograf. No i niech pan wykreci do niej numer jeśli jeszcze nie śpi. Faktycznie zamierzał z nią porozmawiać przez telefon bo sam w jej wieku chyba by oszalał gdyby jego idol zadzwonił do niego przed snem. Potem spojrzał zadowolony na Vill jakby chciał tym powiedziec że widzisz mam wszystko pod kontrolą.
Po jej słowach Duncan zezloscil się jeszcze bardziej. Nie miał ochoty udawać niczyjego faceta a zwłaszcza dziewczyny która dla niego pracowała. Miał ochotę ją zamknąć w toalecie w barze i polecieć sam do Londynu. Zawsze na szczęście może ja zwolnić jeśli zacznie go wkurzac. -Widzi pan z kim ja muszę pracować... -Wziął od policjanta telefon komórkowy. Mężczyzna wyglądał na zadowolonego z tego powodu że Duncan będzie dzownil do jego córki nawet w takim stanie w jakim był teraz. -Skończ już zmyślac... Nie mam żadnych problemów sercowych a tym bardziej związanych z tobą. -nacisnal zielona słuchawkę i czekał na połączenie. Dał na głośnomówiący by mógł ją slyszec ojciec. -Czesc tato. -Odezwał sie głos po drugiej stronie. -Czesc myszko. Mam dla ciebie niespodziankę. I wtedy odezwał się Duncan. -Czesc Alice. Zgadnij kto mówi? -Kto? -Duncan z Sleepwalkers. W telefonie rozległ się pisk. Potem wypytal ja jak się czuje czy była na koncercie itd... Zwykla rozmowa w której o dziwo był kulturalny i nie dało się po nim poznać ze jest pijany.
No i udało się. Policjanci pouczyli ich, Duncan rozdał autografy, Alice była w niebo wzięta i po chwili byli już wolni. Problem jednak polegał w tym, że samolot do Londynu był w powietrzu od ponad dziesięciu minut wraz z zespołem, rozwścieczonym Peterem, który nie mogł wydzwaniać do Vill bo okrzyczała go stewardeesa na pokładnie. Kiedy policjanci odjechali Duncan od razu spojrzał na Vill. Był na nią wściekły za rozpowiadanie głupot, które mogły mu zagrozić. Gdyby ktoś to usłyszał, albo jeden z policjantów chciał zrobiź furorę to jutro na internecie pojawiłaby się informacja na temat tego, że woklaista Sleepwalkers spotyka się z jakąś panienką i na dodatek ma złamane przez nią serce. -Jeszcze raz zaczniesz wymyślać jakieś pierdoły na mój temat to przysięgam, że ci kurwa zwolnie. I nie truj mi o tym, że chciałaś dobrze. -Wyjął zza skórzanej kurtki nabitej ćwiekami piersiówkę w której miał czystą wódkę i upił kilka łyków. -Takie sprawy zostawiaj mi... Ty jesteś od akurstyki czy czegoś tam.... I jak ty wogóle masz na imię? Duncan raczej nie interesował sie życiem tych, którzy dla niego pracowali. Mieli tylko dobrze wykonywać swoją robotę. Oczywiście pare osób znał... Na przykład cycatą stylistkę, która robiła im makijaże. Cholernie chciał ją przelecieć, ale wciąż tylko powtarzała, że nie sypia z pracodawcą choć jest uroczy. Był też Mark, który często załatwiał mu trawkę do palenia, ale jak miała na imię laska od akustyki nie miał zielonego pojęcia.
Duncan obserwował ją przez dłuższą chwilę popijając wódkę. A potem stanął obok niej. Był od niej wyższy bo sięgała mu do ramienia, podniósł rękę, machnął i zagwizdał. Po chwili jedna z taksówek zatrzymała się tuż obok nich. Otworzył drzwi i władował się na przednie siedzenie. Taksówkarzem był starszy mężczyzna więc nie bardzo mogł wiedzieć kim jest Duncan. -To jak masz na imię? -Spytał jeszcze. Kazał mu jechać na lotnisko. Podróż trwała niedługo, a le całą drogę nic się nie odzywał. Przy wysiadaniu założył na siebie kaptur by nie rzucać się tak w oczy. Lot mieli późno w nocy i jak na tak ruchliwe lotnisko było tam bardzo mało ludzi. Mieli jeszcze dużo czasu do odprawy tak więc Duncan nie zamierzał siedzieć i tak czekać. -Zgłodniałem. Chodź.-Odparł zimno i zaprowadził ją do jakiejś pizzeri, gdzie zamówił dwie ogromne pizze. Nawet jeśli ona nie miała zamiaru jeść to on był głodny jak wilk. Oczywiście kelnerka poznała Duncana i najwyraźniej była nim zafascynowana, a kto wie może liczyła nawet na coś więcej. Kiedy przyjęła zamówienie wróciła po chwili z szklankami i colą. Cały czas wpatrywała się w niego jak w obrazek. -Coś jeszcze podać? -Uśmiechnęła się do niego. -Za pół godziny kończę prace. Duncan spojrzał na nią z entuzjazmem i uniósł brwi do góry uśmiechając się. -My mamy samolot za cztery godziny. -Spojrzał teraz na Vill. -Chcesz iść do kina? Obejrzysz sobie jakiś film.-Rzucił do niej obojętnie.
Pozbycie się jej na dosłownie dwie godziny było teraz jego głównym celem. Miał oczywiście kilka opcji. Pierwsza po prostu ją olać i zrobić swoje. Przecież nawet jeśli pójdzie za nim na spotkanie z śliczną kelnerką to nie będzie chyba na tyle beszczelna żeby patrzeć jak się do niej dobiera. A nawet jeśli niech sobie ptarzy. Druga opcja była taka, że mogł po prostu ją skłamać, że gdzieś idzie i wrócić do pizzerii. To w sumie była najrozsądniejsza deyzcja jaką mogł wybrać. No i trzecia... Zwolnić ją. Znajdzie inną laskę od akustyki. Może jakaś atrakcyjniejszą i bardziej przychylną na te jego ekscesy. -Przynieś mi jeszcze frytki. -Puścił jej oczko. Kelnerka odebrała to jako zgodę i domyśliła się, że Duncan będzie musiał spławić jakoś swoją towarzyszkę kimkolwiek ona była. Dziewczyna założyła, że to jakaś jego pracownica. Może stylistka? Albo jakaś początkująca piosenkareczka która chce się wybić. Obróciła się na pięcie i szybko pobiegła by zrealizować zamówienie. -Więc idź gdziekolwiek ci się podoba. Możesz sobie iść pochodzic posklepach za nowymi ciuchami bo te szczerze mówiąc wyglądają dość badziewnie. -Pokręcił głową upijajać trochę coli. -Zdąże na odprawę. Nie musisz się przejmować... Koncert się odbędzie. Zamiast tu siedzieć wyślij jakaś wiadomość do Petera, że będziemy kilka godzin później. Niech powie Julii stylistce żeby przygotowała mi jakieś ciuchy na koncert. I do Marka, że wszyskto ma być gotowe. On bedzie wiedziało co chodzi. Oczywiście miał na myśli tonę kokainy, całe morze wódki i mnóstwo papierosów, które wypali jeszcze przed koncertem. -A tak wogóle to wyluzuj się laleczko. Idź poderwij jakiegoś ochroniarza, może ci ulży i przestaniesz się tak spinać.
Wysłuchaj jej przemowy, która według niego była komepltnie bez sensu. Właściwie w ogóle się nią nie przejął. Niech sobie gada. Nie potrafi się nawet wyluzować. Na koniec przekręcił oczami i głupkowato się uśmiechnął. Potem wziął frytki od kelnerki, puścił jej oczko i powiedział, że nic nie obecuję, ale najwyżej może podać mu swój numer. Oczywiście zrobiła to bez chwili zastanowienia. A potem schował karteczkę na której zapisała liczby i spojrzał na jej okrągłe pośladki, kiedy odchodziła od ich stolika by obsłużyć innych klientów. Wtedy Duncan również nachylił się nad stolikiem. On też miał niezłe gadane i potrafił uciszyć nie jedną osobę. -Po pierwsze Peter pracuje dla mnie. Gdyby nie to, że zajebiście nas promuje i wie co robić, żebyśmy byli na szczycie to zwolniłbym go za te jego wybuchy nerwów. Ale przesadza z... -Pokazał na nos chcąc jej uświadomić, że nawet Peter brał. -Zdziwiona? Witaj w show biznesie kotku. -Oparł się o krzesło i zaczesał swoje włosy do tyłu. -Jak myślisz kogo będzie wolał? Ciebie? Czy mnie? Kto mu zapłaci więcej? Tak więc bierz dupę w troki i daj mu znać, że będziemy na miejscu. Po drugie wisi mi czy będziesz miała przesrane czy nie... Wisi mi nawet czy cię po tym zwolni bo jestes tylko zwykłym pionkiem. Nikim ważnym, a na twoje miejsce jest milion takich jak ty. -Duncan nigdy nie wywyższał się z powodu tego, że jest sławny, ale chciał ją rozzłościć jeszcze bardziej. -Spórbuj się odegrać jak to powiedziałaś, a możesz zapomnieć o pracy w branży muzycznej. Po trzecie mamy jeszcze dużo czasu do wylotu więc kurwa nie będę z toba siedział i się nudził rozumiesz?
-Słuchaj no mała. -Duncan nie miał już do niej siły. Stwierdził, że po powrocie postara się ją zwolnić. Peter nie powinien robić z tego problemów jeśli wymyśli mu dobrą bajeczkę. W końcu mimo wszystko manager traktował go wyjątkowo ulgowo. -Dojadę na ten koncert i Peter zapomni o wszystkim i będzie cieszył się zarobioną kasą bo tylko o to mu chodzi jakbyś nie zdążyła zauważyć. Skoro twoja szanowna osobistość jest na tyle ważna, że nie zmierza wykonać moich poleceń i powiadomić go, że jednak dotrzemy na koncert to twoja strata. Ciekawe jak bardzo wścieknie się Peter kiedy mu powiem, że mój pierdolony telefon padł, a ty zgrywałaś księżniczkę. I tak zamierzam bawić się zajebiście. A ty chodź sobie za mną jak mój cienie. Wisi mi to. -Wstał od stołu. Rzucił studolarówkę obok pizzy, sięgnął jeszcze po jeden kawałek i wyszedł bez słowa z restauracji. Perspektywa spędzenia z nią najbliższych kilku godzin była dla niego męczarnią. Po pierwsze nie miał nawet o czym z nią rozmawiać, po drugie zgrywała ważniaczkę, a takich panienek nienawidził najbardziej. Dlatego postanowił nie zwracać na nią uwagi. Wyszedł przed lotnisko i zapalił papierosa. Wciąż miał na sobie kaptur by nikt go nie rozpoznał. Wyjął z kieszeni komórkę. Stuknął w nią parę razy, ale na darmo. Była rozładowana doszczętnie. -Kurwa. -Czyli nie wyśle Peterowi wiadomości, którą ten odczyta kiedy wylądują.
Za nim Vill przyszła zdążył wypalić już trzy papierosy i właśnie odpadał czwartego, kiedy usłyszał za swoimi plecami jej głos. Początkowo zdenerwował się chociaż przypuszczał, że zaraz za nim poleci byle tylko nie spuszczać go z oczu. Jednak zdziwiło go to, że Vill przejmuje się nim i tym czy zmoknie czy nie. Jakoś nikt nigdy wcześniej się tym nie przejmował. No ale raz wytłumaczył to sobie, że pewnie to też kazał jej robić Peter. Pilnować by nie pochorował się, nie robił nic głupiego i nie zaliczał lasek w barze. Czasami miał dość tego, że wszyscy traktowali go jak dziecko, że dla nich był tylko świrem, który musi się zabawić, wypić i wziąć swoją działkę. Jednak był mądrzejszy niż im się wydawało. I nie wszystko wydawał na przyjemności... -To zachowuj się profesjonalnie jeśli sama chcesz być tak traktowana. -Odparł chłodnym tonem i zaciągnął się papierosem. Wtedy w jego głowie zapaliła się lampka. -Ja pierdole. -Obrócił się w jej stronę. -Musimy pozbyć się pięciu gram koki z mojej kieszeni przecież złapią mnie na odprawie.
Niestety Villemo miała rację. Jedynym sposobem na pozbycie się tego było spuszczenie w toalecie. Chociaż Duncanowi było szkoda takiej ilości kokainy to nie miał wyjścia jeśl
Nagie Mamuski Filmy - Nicolette Shea, Stopy
Moja eks daje każdemu na imprezie
Sex na stole w kuchni z milfetką - Alexis Fawx, W Pończochach

Report Page