Blondyna ma problem z emocjami :D

Blondyna ma problem z emocjami :D




🔞 KLIKNIJ TUTAJ, ABY UZYSKAĆ WIĘCEJ INFORMACJI 👈🏻👈🏻👈🏻

































Blondyna ma problem z emocjami :D

Blondyn powoli szedł w
stronę Shinjuku z papierosem w ustach i starał się nie myśleć. Leniwie
obserwował wszystko co go otacza, nawet nie rejestrując tego, co widział i z
każdą minutą znajdował się co raz bliżej mieszkania swojego wroga. Zgasił
papierosa i wszedł do budynku, a gdy zapukał do drzwi, otworzyła mu sekretarka
Izayi. Samego bruneta jednak nie było w salonie. Shizuo rozejrzał się dookoła i
położył paczkę z sushi na stoliku do kawy, zastanawiając się, gdzie może być
menda. W końcu zawsze siedział przy biurku, albo na kanapie. Przeniósł wzrok na
Namie, ale ona nie wyglądała na zainteresowaną i Shizuo wątpił w to, aby
powiadomiła bruneta o jego przyjściu.

- Izaaaayaaaaa-kuuuun! –
zawołał, jak gdyby zaraz miał rzucić w kleszcza znakiem, tylko że bardziej od
niechcenia.

Nie wiedząc co innego z
sobą zrobić, usiadł na kanapie. Ale… była tak dziwnie nierówna, ciepła i
koścista, że zdziwiony szybko się podniósł. W dodatku ktoś krzyknął. Shizuo
obejrzał się za siebie i zobaczył, że Izaya jednak leży na kanapie zawinięty w
koc.

- Co do… - zaczął wyraźnie
zdenerwowany brunet.

Shizuo otworzył usta, nie
wiedząc, co powinien zrobić i trochę spanikowany szybko powiedział –
Przepraszam!

Izaya zmarszczył brwi
niezadowolony z nieprzyjemnej pobudki. Nie przypominał sobie, żeby wcześniej był
choć trochę śpiący, więc zdziwiło go to, że w ogóle zasnął. W dodatku coś
ciężkiego zwaliło mu się na brzuch, a obecność Shizuo i jego dziwne przeprosiny
sprawiały, że informator szybko zrozumiał, co się właśnie stało.

- Czy ty… ty właśnie na
mnie usiadłeś? – spytał brunet, a zmarszczka pomiędzy jego brwiami się
pogłębiła. Sam nie wiedział, czy ma być zły, czy się śmiać, więc na razie tylko
czekał na odpowiedź.

- No bo… nie zauważyłem
cię – przyznał Shizuo, patrząc jak Izaya powoli podnosi się do siadu.

Koc powoli zsunął mu się
na kolana. Schował twarz w dłoniach, lekko trąc przy tym oczy, aby się
rozbudzić, po czym wyraźnie zirytowany, powiedział – Shizu-chan, wyobraź sobie,
jak bardzo muszę być wkurzony, słysząc, że czegoś nie zauważyłeś – westchnął, podnosząc
głowę do góry, aby patrzeć mniej więcej w miejsce, z którego dobiegał do niego
głos blondyna.

- Wcześniej stałem za
kanapą, więc to chyba normalne, że cię nie widziałem – warknął Heiwajima. Gdyby
zobaczył, że zza oparcia wystają czarne włosy Izayi, to na pewno by tam nie
usiadł!

- Oczywiście… - mruknął
Izaya, nawet nie starając się udawać, że mu wierzy – Przyniosłeś sushi? –
spytał, chcąc jakoś zmienić temat.

Możliwe, że normalnie
podroczyłby się jeszcze trochę z Shizuo, ale przez tak nieprzyjemną pobudkę
całkiem stracił na to ochotę. Wolałby po prostu przejść do rzeczy, ale jako, że
obecnie nie miał żadnej sprawy do blondyna, to po prostu sięgnął na stolik i
gdy opuszki jego palców zetknęły się z pudełkiem sushi, wziął je sobie na
kolana, po czym je otworzył. Zaczął jeść kawałki ootoro palcami i lekko się
zdziwił, gdy nagle poczuł jak kanapa trochę się ugina. Nie spodziewał się tego,
że Shizuo obok niego usiądzie, ale zapach blondyna, który właśnie się nasilił,
mówił mu, że to nie mogła być Namie.

- Jadłeś już przy
podsłuchiwaniu, co nie, Shizu-chan? – spytał z pełną buzią.

Blondyn w odpowiedzi
skinął głową – Mhm – mruknął cicho, patrząc na swoje dłonie.

Tak naprawdę to już nie
przejmował się aż tak bardzo tym, co usłyszał w mieście, ale przypomnienie sobie swojego zwariowanego i
dziwnego dzieciństwa zostawiło po sobie zmarszczkę pomiędzy jego brwiami, która
prawdopodobnie nie miała zamiaru zniknąć jeszcze przez jakiś czas. Zupełnie,
jak ohydny i gorzki posmak w buzi po zjedzeniu grejpfruta – Shizuo
nieszczególnie za nimi przepadał.

- No to może chciałbyś
deser? – ciągnął Izaya – Miałem ważnego klienta i zostało mi trochę ciasta, a
ja i tak nie lubię takich słodkich rzeczy, więc tylko by się zepsuło.

- Ciasto.. – powtórzył
Shizuo, wyraźnie się zastanawiając.

Normalnie nigdy nie
zjadłby niczego, co oferował mu Izaya – tak samo jak ostatnio nawet nie ruszył
melisy i ciasteczek, które wyglądały na naprawdę smaczne – tylko, że teraz
naprawdę nie widział sensu w tym, czemu niby Izaya miałby czegoś tam dosypać,
albo kazać to zrobić swojej sekretarce. Jaki miałby z niego użytek, ze swoich oczu , gdyby był czymś otumaniony? Wątpił
też, że Izaya chciałby go otruć. Tego typu zemsta była nie w jego stylu, w
dodatku Shizuo wiedział, że teraz jest potrzebny Oriharze i sam ten fakt, dawał
mu pewnego rodzaju satysfakcje. No ale to wszystko to w końcu wina blondyna, on
był temu wszystkiemu winien.

Kompletnie nie wiedząc, co
ma o tym wszystkim myśleć, poddał się, uznając, że i tak nie uda mu się dojść
do żadnego wniosku i jedynie po raz kolejny skinął głową – W porządku.

Izaya lekko się
uśmiechnął, zdając sobie sprawę z tego, że jeśli Shizuo się zgodził, to znaczy,
że coś się w nim zmieniło. To drobne odstępstwo od normy mówiło brunetowi, że
jego plan przynosił efekty. Mając do czynienia z kimś tak nieprzewidywalnym jak
Heiwajima oczywiście nie był w stanie się domyśleć, jakie dokładnie to były
efekty, ale każda zmiana była dobra – nawet jeśli oznaczała ona, że coś nie
idzie po jego myśli. Wszystko, byle nie bezczynne stanie w jednym punkcie.

Kiedy Namie, tak jak kazał
jej Izaya, przyniosła ciasto dla Shizuo, blondyn jeszcze chwilę na nie patrzył,
jakby zastanawiając się, czy na pewno nie jest ono zatrute. Posłał brunetowi
jedzącemu swoje sushi podejrzliwe spojrzenie, ale potem szybko doszedł do
wniosku, że i tak wszystko jedno. Niech
się menda cieszy, skoro najwyraźniej nie ma innych powodów – pomyślał
sobie, wywracając oczami, a gdy Izaya usłyszał ciche stuknięcie łyżeczki o
talerzyk, ku utrapieniu blondyna, uśmiechnął się jeszcze wredniej.

- I jak? Smakuje? –
spytał, a w jego głosie odbijał się cichy śmiech.

- Smakuje – bąknął Shizuo,
dźgając łyżeczką truskawkę – I z czego się niby tak cieszysz, co?

Brunet wzruszył ramionami
– Dobrze wiesz z czego, Shizu-chan.

Blondyn jedynie ciche
warknął i włożył do buzi kolejny kawałek ciasta.

Na jakiś czas zapanowała
cisza. Namie od czasu do czasu przeglądała jakieś segregatory w poszukiwaniu
różnego rodzaju wycinków z dość starych gazet, Izaya kończył jeść ootoro, po
czym udał się do łazienki, żeby umyć ręce, a Shizuo powoli jadł swoje
śmietankowo-truskawkowe ciasto. Doszedł do wniosku, że było takie dobre, że po
drodze do domu powinien był wstąpić do cukierni i rozejrzeć się za podobnym.

- Właśnie, Shizu-chan –
zaczął Izaya, wchodząc do salonu, a Shizuo przeniósł na niego wzrok – Shinra zaprosił
mnie jutro do siebie na kolacje.

Blondyn prychnął, gdy
zrozumiał, że póki co, Izaya nie ma zamiaru dokończyć rozpoczęto tematu.
Prawdopodobnie czekał na to, aż Shizuo jakoś mu odpowie.

- No i co w związku z tym?
– burknął, nie rozumiejąc, do czego zmierza brunet.

- Chodzi o to, że ty
jesteś moją Rybią Gałą, a ani Namie ani bliźniaczki nie mogą mnie zaprowadzić i
odprowadzić do Shinry – wyjaśnił mu, mając nadzieję, że Shizuo domyśli się
reszty.

- Ja cię nigdzie nie
zaprowadzę, zapomnij – warknął zirytowany tak głupią prośbą – Niech Celty po
ciebie przyjedzie, skoro jakimś cudem w ogóle zgodziła się dla ciebie gotować.

- Ona nie może, właśnie
dlatego, że będzie zajęta gotowaniem, Shizu-chan.

- To niech Shinra to
zrobi! Ja chcę mieć z tobą doczynienia jak najmniej to tylko możliwe – krzyknął
Shizuo.

- Dobrze wiesz, że Shinra
mimo że nie umie gotować, to i tak będzie chciał udawać, że jej pomaga –
zaśmiał się Orihara, nie robiąc sobie niczego ze zdenerwowania blondyna i
podszedł bliżej, ponownie siadając na kanapie – a ty jesteś mi to winien w
zamian za ciasto.

Shizuo zacisnął dłoń na
łyżeczce i jako, że właśnie skończył jeść, odłożył talerzyk na stolik –
Wiedziałem, żeby tego nie jeść – warknął cicho do siebie, przez co brunet się zaśmiał – Pojedź taksówką.

- Taksówkarze porywają
ludzi i sprzedają ich na czarnym rynku – mruknął brunet, marszcząc się na samą
myśl o tym, co by się mogło z nim stać, jeśli wsiadłby do taksówki w swoim
obecnym stanie.

A co jeśli nawet nie
zdawałby sobie sprawy z tego, że kiedyś zniszczył temu taksówkarzowi życie i w
ramach zemsty ten człowiek chciałby go gdzieś wywieźć i coś mu zrobić? W końcu
i tak nie zobaczyłby, gdzie dokładnie jadą, więc w żaden sposób nie mógłby zareagować.


Gdy uświadomił sobie jak
bardzo był teraz bezbronny i narażony na zemstę ludzi, z którymi miał na
pieńku, poczuł jak ogarnia go zdenerwowanie. Przez tego pierwotniaka, obok
którego właśnie siedział, jego życie wisiało na włosku. Przecież gdy plotki się
rozejdą i ludzie dowiedzą się, że wielki
Orihara Izaya jest niewidomy, to będą chcieli zemścić się na nim i zaatakować
go przy pierwszej okazji, prawda? Ale jednak… póki co nic mu nie było i jeszcze
żył.

- Tak czy inaczej, musisz
to zrobić, bo to przez ciebie nie
jestem w stanie dotrzeć tam samemu – powiedział po dość długiej ciszy, nawet
nie zdając sobie sprawę z tego, jak przez czas jego rozmyślań, Shizuo dodatkowo
denerwował się z powodu napiętej (a przynajmniej dla niego napiętej) atmosfery.

Blondyn lekko zmrużył
oczy, patrząc w puste odpowiedniki Izayi. Nie spodobało mu się to, jak
informator wyraźnie zaznaczył słowa „przez ciebie”.

- Jeśli w ten sposób chcesz
rozbudzić moje poczucie winy, to chciałbym cię poinformować, że jedyne co
robisz, to tylko i wyłącznie mnie denerwujesz!

Chory uśmiech bruneta
ponownie wdarł się na jego usta. Był zadowolony z reakcji blondyna.

- Błąd, Shizu-chan~ -
wymruczał Izaya, wciąż uśmiechając się jak wariat i będąc pewnym tego, że
wszystko robi idealnie.

- A wal się – burknął
Shizuo, machając ręką.

Następnego dnia Shizuo
czekał pod blokiem Izayi z papierosem w ustach i dłońmi w kieszeniach.
Zadzwonił po niego domofonem, mówiąc mu, żeby zszedł na dół. Doskonale
wiedział, że menda akurat z tym sobie poradzi. Nie chciał wchodzić do jego domu
częściej niż to koniecznie, a w dodatku niezbyt uśmiechała się do niego myśl
gaszenia świeżo zapalonego papierosa, z którego właśnie strzepywał popiół.

Gdy spalił papierosa do
końca, z windy akurat wyszedł Izaya. Shizuo zobaczył go przez oszkloną ścianę
budynku i wszedł do środka.

- Co tak długo? – spytał
blondyn, podchodząc bliżej kleszcza. Mógłby oczywiście powiedzieć zwykłe „hej”,
albo coś w tym rodzaju, ale uznał, że narzekanie było bardziej na miejscu.

Informator jedynie
uśmiechnął się złośliwie, kiedy usłyszał głos swojej Rybiej Gały i odwrócił się
w jego stronę – Też miło cię… - urwał na moment – słyszeć, Shizu – dodał w
końcu z lekko skwaszoną miną, a Shizuo natychmiast domyślił się, że kleszcz
prawdopodobnie z przyzwyczajenia chciał powiedzieć „widzieć”.

Westchnął, ściągając z nosa swoje okulary i podał je
Izayi, który niecierpliwie przestąpił z nogi na nogę.

- Tak a propos… - zaczął
Izaya, kiedy wsuwał na nos fioletowe szkła Heiwajimy – Okulary też dostałeś od
Kasuki?

Shizuo odruchowo pokręcił
przecząco głową i złapał kleszcza za kaptur, zaczynając ciągnąć go do wyjścia –
Od Toma.

- Ciekawe, czym sobie
zasłużyłeś, że wszyscy tak cię obdarowują – zaśmiał się złośliwie Izaya, idąc
za nim, ale po chwili, na szczęście dla jego kurtki, Shizuo puścił kaptur i
złapał go za rękaw.

Jeszcze
by bestia podarła… – przemknęło brunetowi przez myśl.

Shizuo powolnym krokiem wyszedł
z budynku, w którym mieszkał Shinra. Mimo otrzymanej od Celty oferty, odmówił i
nie został na kolacji razem z Izayą. Wiedząc, że nie opłaca mu się iść do domu,
pomaszerował w stronę bardziej ruchliwej części miasta. Rozejrzał się dookoła,
czując się nieco dziwnie bez swoich okularów, które prawdopodobnie były teraz w
kieszeni Izayi.

Miał ochotę na coś
słodkiego, ale nigdzie nie widział kawiarni. Pokręcił się jeszcze przez jakiś
czas, aż wreszcie jedną zauważył. Była oszklona i znajdowała się na piętrze.
Wszedł do domu handlowego i wjechał ruchomymi schodami na wyższe piętro. Miał
dłonie schowane w kieszeniach, a kiedy wszedł do upatrzonej przez siebie
wcześniej kawiarni, zajął miejsce przy oknie. Zamówił sobie czekoladę do picia
i zaczął zastanawiać się nad przeróżnymi rzeczami – zaczynając od prania, które
musiał dziś zrobić, a kończąc na tym co tak właściwie czuł do Izayi. Sam nie do
końca potrafił sobie przypomnieć jak układał się ten łańcuszek myśli i w jaki
sposób zeszły one z prania na Izaye, ale kiedy przeniósł wzrok na stolik
zorientował się, że stoi przed nim czekolada, którą zamówił. Najwyraźniej nie
zauważył, kiedy kelnerka ją przyniosła.

Westchnął, biorąc kilka
łyków i wyjrzał przez okno na tłum ludzi, których menda nie była już w stanie
obserwować. Ciekawe jak często myślał o tym kleszcz. Przyzwyczaił się już do
tego, że nie widział? Ile to już minęło… zaczął w skupieniu liczyć dni.

- Dwa tygodnie –
powiedział cicho, powoli obracając swój kubek wokół jego własnej osi.

Minęły dokładnie dwa
tygodnie, odkąd Shizuo rzucił w Izaye znakiem. Dwa tygodnie odkąd Najlepszy
informator w Shinjuku i Ikebukuro stracił wzrok. Może i to niewiele, ale
wystarczająco dużo, aby Shizuo w końcu przestał tłumaczyć sobie każdą emocje
odczuwaną do kleszcza (inną niż nienawiść) wyrzutami sumienia. Nadal go nie
lubił, ale wyraźnie odczuwał, że współczucie względem kleszcza nieco wypłukało
wcześniejszą chęć mordu i niechęć.

Nie za bardzo potrafił
zrozumieć, co się dzieje. Przez te wszystkie lata przyzwyczaił się do myślenia
o zabiciu tego pasożyta, ale teraz, gdy wiedział, że jest on po prostu
bezbronny, tego typu myśli jakoś mu zbrzydły.

Shizuo dopiero po chwili
zorientował się, że wygląda przez okna i uważnie przygląda się ludziom w dole.
Zgrabnym paniom w jesiennych płaszczykach, biznesmenom z teczkami, grupom
nastolatków poszukujących rozrywki… wszystkim. Chwilę później doszedł do
wniosku, że skoro i tak już na nich patrzy, to mógłby robić to w nieco pożyteczniejszy
sposób i przypomniał sobie, co Izaya mówił mu o obserwowaniu.

Po pokoju od jakiegoś
czasu roznosił się smakowity zapach, przez który do ust bruneta napływało
więcej śliny. Celty położyła przed nim talerz pełen jedzenia, a Izaya słysząc
ciche stuknięcie szkła od blat stołu, wziął do rąk pałeczki.

- Jesteś pewien? – spytał Shinra,
także zaczynając jeść, a jego dziewczyna zajęła miejsce obok niego,
przysłuchując się kontynuowanej przez nich rozmowie.

- Tak, to chyba dobry
pomysł – skinął głową informator.

Nie rozmawiali o niczym
specjalnym. Zwykła pogawędka dwóch znajomych.

- Umm… Celty pyta, czy ci
smakuje – zaśmiał się cicho lekarz, czytając wiadomość z PDA dziewczyny.

Jej niepewność pod
względem swoich zdolności kulinarnych była według niego naprawdę urocza.

- Jak zwykle pyszne –
Izaya lekko się uśmiechnął i włożył do buzi kolejny kawałek, który okazał się
być mięsem. Było tak miękkie, że aż rozlatywało się w ustach.

- Tak, Celty… na pewno –
zaśmiał się Shinra, uspokajając dziewczynę.

Izaya nagle poczuł jak
powietrze nieco się zagęściło. Z początku nie wiedział czemu, ale po chwili
doszedł do wniosku, że z szyi Celty ulatniało się nieco więcej dymu niż zwykle.
Denerwował go fakt, że nie znał przyczyny. Prawdopodobnie Shinra coś zrobił,
ale co? Napisał jej coś na jej PDA, żeby Izaya nie usłyszał? Objął ją? Złapał ją
za rękę?

Brunet włożył do ust
kolejny kawałek jedzenia, tym razem trafiając na marchewkę. Lekko zmarszczył
brwi, kiedy przypomniał sobie, jak wtedy, gdy wracał z Shizuo z kawiarni,
blondyn złapał go za dłoń, zamiast za rękaw.

- A właśnie! – wykrzyknął nagle
Shinra, a Izaya szybko wygładził swój wyraz twarzy, unosząc głowę w jego stronę
– Nie spytałem wcześniej, żeby nie zdenerwować Shizuo, ale zastanawiałem się,
czemu to akurat on cię przyprowadził? To dość… dziwne, biorąc pod uwagę to, że
masz mu za złe to, co zrobił.

Jeden kącik ust bruneta
powędrował w górę – Długa historia~

- No tak, w końcu przez
telefon mówiłeś, że masz dużo do powiedzenia – doktorek lekko się uśmiechnął,
co odbiło się też w jego głosie.

Gdyby Shizuo miał się sam
ocenić, to powiedziałby, że szło mu całkiem dobrze. Z dłońmi w kieszeniach
przechadzał się po mieście i korzystając z rad Izayi, przyglądał się ludziom. Zwracał
uwagę na postawę, nadgarstki, buty, wyraz twarzy, ruchy, które wyraźnie
wynikały z różnego rodzaju nawyków – wszystko, co normalnie miałby w dupie. I choć
bardzo nie chciał, to musiał przyznać, że w pewnym sensie było to odprężające. Chwilowe
oderwanie się od swojego pokręconego świata i staranie się wepchnąć w świat
kogoś innego, w jego życie. Zatrzymał się na moment, dochodząc do wniosku, że
pewnie nie byłoby w tym niczego złego, gdyby Izaya nie starał się zawsze
ingerować w świat obserwowanej przez siebie osoby. Wywrócić do góry nogami i
zniszczyć panujący w nim spokój. Tak samo jak zawsze wywracał
świat Shizuo.

Wiem, że akcja toczy się wolno .3. znaczy się oni się do siebie dość wolno zbliżają, ale miejcie na uwadze to, że pojawienie się ich "tró love~~" będzie oznaczało zbliżający się koniec ff xD

 Wszystkiego Najlepszego dla Shizuo~~ <3

Motyw Prosty. Obsługiwane przez usługę Blogger .

Czy mi się tylko wydaje, czy akcja coraz bardziej zwalnia? xD Nie no, żarcik. Cieszę się, że coś dla nas wyskrobałaś ^^ Skoro teraz jest tak spokojnie, to może coś się szykuje... ;> Czemu tró love~ będzie dopiero pod koniec :C Lubię słitaśne opowiadania xD Ech... Jak zwykle gadam jakieś pierdoły, bo przecież nie znalazłam żadnych błędów, żeby Ci je wytknąć xD Mam nadzieję, że w kolejnym rozdziale stanie się coś, co sprawi, że serce mi stanie xD Życzę weny~~ Val
Zaklepuję sobie miejsce i wracam potem~ Przeczytane, ale muszę napisać super komentarz, a teraz nie mam za bardzo czasu i... Pomysła. ^-^'' Ale powrócę~
No więc tak: korzystając z wolnej chwili, postanowiłam napisać komentarz. Jestem już w domu, na razie sama. xd Muszę ci powiedzieć, że w pewnym sensie jest mi szkoda Shizuo, ale bardziej Izayi. I nadal liczę na to, że Shinra okaże się magikiem z gry fantasy i zrobi Izayi super heala. Ale to raczej nie jest możliwe. .___. No, ale wracając do rzeczy realnych: śniło mi się wczoraj, że straciłam wzrok. I sobie myślałam o twoim opowiadaniu. Wchodzę, nowy rozdział. Rozdział był mega krótki ;__; Liczę na coś w sobotę, bo tak być nie może, że one będą tak krótkie i będzie ich tak mało. Może powinnaś pisać codziennie? Ale to opowiadanie jest smutne. Mam nadzieję, że wszystko się zmieni. To ja znikam oglądać Hellboy'a ^-^ Pozdrawiam i duuużo weny~!
No wiem, krótkie ;c; ale ja chciałam dać na urodzinki Shizusia, dlatego xDDD Miłego oglądania~:D
Zamawiam to miejsce. Ja tu wroce, jak juz w domu bede, czekaj na mnie ;d
Ne, wybacz, ale miałam takie wrażenie, że w końcu napisałam ten komentarz, a teraz wchodze i taki zonk, bo jednak nie xD W każdym razie; Shizu-chan,! Jesteś moim cholernym idolem! Jeżeli wcześniej cię tylko kochałam, to chyba teraz idę cię wielbić. Jak można być tak ślepym, żeby usiąść na kimś, żeby nie zauważyć tego ,,nierównego" kształtu kanapy xD Rozwaliło mnie to i to zakłopotanie Shizuo, aww. Wgl. w tym rozdziale no niby dzieje się mało i nie ma to jakoś większego związku z fabułą, to ja jednak lubię nawet takie wstawki. Bo to przynajmniej pokazuje, że ich życie to nie są tylko i wyłącznie walki, mafia i jakieś czarne interesy. Że są też zwykłymi ludźmi i zdarza im się zwyczajnie przyjść do kogoś na obiad albo wybrać się do kawiarni czy coś. To nadaje taki swego rodzaju realizm, także powiem szczerze, że mnie tempo akcji nie przeszkadza tak długo, jak np. w najbliższych rozdziałach będą się rozgrywać emocjonujące wydarzenia xD Poza tym, Shizuo też nie dałby radę ze swoim charakterem od tak, nagle, zacząć być idealnym obserwatorem, więc jest okej ^^. W ogóle os
Rucha ją w cyce na świeżym powietrzu
Krągła klęcząca trzydziestka wyjmuje cyce spod stanika
Orgazmy fajnej dupy

Report Page