24 centymetry dla chudej blondyneczki

24 centymetry dla chudej blondyneczki




⚡ KLIKNIJ TUTAJ, ABY UZYSKAĆ WIĘCEJ INFORMACJI 👈🏻👈🏻👈🏻

































24 centymetry dla chudej blondyneczki


WITAJ NA REDTUBE - CODZIENNIE NOWE DARMOWE SEX FILMY PORNO





Filmy
Zdjęcia







dla blondyneczki 🔥 Polskie Filmy Porno Redtube Sex za Darmo online


Sex filmiki dla blondyneczki Red Tube to najbardziej popularny w Polsce portal, na którym znajdziesz wiele darmowych filmów porno online jak dla blondyneczki .


Informacje

Regulamin
Linki
Mapa tagów



Współpraca

Reklama
Polecamy
Blog


Copyright Red Tube © 2022 | Darmowe Sex Porno Filmy Erotyczne z Red Tube
Copyright Red Tube © 2022 | Darmowe Sex Porno Filmy Erotyczne z Red Tube
Jeśli nie ukończyłeś 18 roku życia lub nie życzysz sobie oglądania treści erotycznych to opuść tę stronę. Witryna korzysta z plików cookies w celach statystycznych, zgodnie z Polityką Prywatności. Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookies. Wchodząc dalej oświadczasz, iż jesteś osobą pełnoletnią i chcesz oglądać materiały erotyczne z własnej woli oraz zezwalasz na wykorzystywanie cookies zgodnie z Polityką Prywatności . Rozumiem Wychodzę



WITAJ NA REDTUBE - CODZIENNIE NOWE DARMOWE SEX FILMY PORNO





Filmy
Zdjęcia







blondyneczki 🔥 Polskie Filmy Porno Redtube Sex za Darmo online


Sex filmiki blondyneczki Red Tube to najbardziej popularny w Polsce portal, na którym znajdziesz wiele darmowych filmów porno online jak blondyneczki .


Informacje

Regulamin
Linki
Mapa tagów



Współpraca

Reklama
Polecamy
Blog


Copyright Red Tube © 2022 | Darmowe Sex Porno Filmy Erotyczne z Red Tube
Copyright Red Tube © 2022 | Darmowe Sex Porno Filmy Erotyczne z Red Tube
Jeśli nie ukończyłeś 18 roku życia lub nie życzysz sobie oglądania treści erotycznych to opuść tę stronę. Witryna korzysta z plików cookies w celach statystycznych, zgodnie z Polityką Prywatności. Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookies. Wchodząc dalej oświadczasz, iż jesteś osobą pełnoletnią i chcesz oglądać materiały erotyczne z własnej woli oraz zezwalasz na wykorzystywanie cookies zgodnie z Polityką Prywatności . Rozumiem Wychodzę


528 Pages • 256,253 Words • PDF • 3.3 MB

Zbigniew Nienacki
Raz w roku w Skiroławkach
Rozdział 1 Kłobuk obudził si . Niemrawo wylazł z gniazda, gdzie jeszcze spała locha i prawie dorosłe warchlaki, mlaskaj ce przez sen swymi ciepłymi, kosmatymi ryjami. Otrzepał ze skrzydeł szron, przest pił z łapy na łap i nieco przekrzywiwszy głow wybałuszył swoje wypukłe oczy, aby jak co dzie wypatrywa strugi dymu z komina na półwyspie. O tej porze Gertruda Makuch rozpalała w piecu kuchennym u doktora, a id c do niego na półwysep pozostawiała na płocie kromk chleba. Ale teraz, w grudniu, w pobli u płotu ju czekały arłoczne sójki i Kłobuk wiedział, e nie dostanie chleba. B dzie musiał pój z warchlakami a na pa nik, gdzie my liwi rozrzucili na wpół zgniłe i zmarzni te ziemniaki. Dymu zreszt nie było wida ani komina, ani domu, ani nawet jeziora, które w skim j zykiem oddzielało półwysep od olszynowych mokradeł. Mgła wisiała nad bagnami, cho dzie zapowiadał si mro ny; z mgły robiła si biała sad i powoli osypywała nastroszone futra dzików, pnie przewróconych olszyn, poschni te trawy bagienne i połamane pałki trzcin. W mglistym powietrzu trwała cisza, jakby las odpoczywał po nocnej wichurze; jezioro zamarzło bezgło nie, tak jak bezszelestnie, co rok gł biej, zapadała w bagno kopuła wielkiego czołgu i ju tylko czubek jego działa sterczał z traw w miejscu, gdzie locha z warchlakami zrobiła sobie legowisko. Bezszelestnie w błoto i muł zamieniały si ko ci ołnierzy, skórzane chlebaki, blaszane manierki i łuski wystrzelonych nabojów; nie widział tego nikt, bo tylko Kłobuk i dziki nie bały si wej na owo bagno nad jeziorem. Co roku le niczy Turlej odgra ał si , e zim wytnie olszyny na mokradłach i zrobi z nich stosy papierówki, ale jeszcze nie zdarzył si taki rok, aby mgła nawet w wielki mróz nie lizała wilgotnym ozorem dziczych futer i nie sypała na nie biały proch szronu. Nie dostanie tego ranka Kłobuk swojej kromki chleba, nie zd y na ptasich łapach do płotu, zanim wypatrz Makuchow sójki znieruchomiałe na gał ziach starej jabłoni w ogrodzie doktora. Nie chciało mu si zreszt i a tak daleko, gramoli si przez wywrócone pnie i lizga si na zamarzni tych kału ach. Czuł zm czenie, jakby był w czyich dr cz cych snach. Jeszcze raz wi c zatrzepotał Kłobuk skrzydłami, zrzucaj c z piór resztki białego pyłu i znowu wgramolił si do legowiska mi dzy ciepłe ciała warchlaków, odwracaj c dziób od ich paruj cych oddechów, przepełnionych woni błota i butwiej cego listowia. Tak ko czyła si noc z jej tajemniczym biegiem obrazów i zdarze , bólu i rozkoszy, narodzin i mierci, l ku i nadziei, które spływały w wielkim potoku ludzkich snów. Gdzie za lasem powoli wstawało sło ce i ogarni ta przeczuciem zbli aj cego si dnia czarna krowa Justyny zajrzała do łobu, mi kkimi nozdrzami dmuchn ła w pustk , a potem zaryczała bole nie, przejmuj c strachem młod kobiet , która spała za cian z cienkiego muru. Krowa nie zaryczała ju wi cej, ale Justyna wci nadsłuchiwała, bo był to dla niej złowró bny głos kolejnego dnia, kolejnej nocy i znowu dnia, i znowu nocy, gdy mier wydłu a swoje kroki.
2
...Tej nocy Justyna szła nago do obory, aby wydoi swoj czarn krow . Na belce pod sufitem siedział br zowy kogut z koralowym grzebieniem. Spadł na ni i z ogromn sił obalił na gnój jeszcze ciepły od krowich odchodów. Jak w gnie dzie usadowił si mi dzy jej rozchylonymi udami, jego malutki, podobny do naparstka wyrostek nabrzmiał od krwi jak m ski członek i wszedł w ni , a poczuła rozkosz, i nie chciała si broni . Kogut obj ł jej biodra puszystymi skrzydłami, poło ył miło nie na piersiach malutki łepek z ostrym dziobem i koralowym grzebieniem, który Justyna zacz ła głaska koniuszkami palców, czuj c, jak coraz mocniejsza rozkosz przenika jej ciało. Poznawała po szybszych i coraz gwałtowniejszych ruchach w sobie, e za chwil odczuje delikatne uderzenie białego mleczu, który j wypełni i zapłodni. Tchu jej zabrakło i pot j oblał, słyszała bulgotanie w ptasim gardle, jakby kogut za chwil miał wyda z siebie gło ne pianie. I wtedy do obory wbiegł Dymitr z widłami w r ku, uderzył koguta na jej łonie, przebił go trzema ostrymi z bami, a ciepła krew polała si na rozchylone uda Justyny. "Dymitr!" - krzykn ła. Ale m spał tu obok niej pod kraciast pierzyn i pochrapywał cicho. Zawsze pochrapywał, ilekro przed noc napił si wódki. "Dymitr" - powiedziała ciszej, bo nie chciała, aby m si obudził, poniewa wspomnienie tego, co było przed chwil , znowu obudziło w niej po danie. Lew dłoni dotkn ła czoła, praw wsun ła pod pierzyn . Le ała z zadart koszul , uda miała mokre i lepkie, a gdy koniuszkami palców si gn ła tam, gdzie dr czyło j pełne bólu pragnienie, wydawało si jej, e znowu dotyka koralowego grzebienia. Za cian rykn ła krowa i Justyna u wiadomiła sobie, e zbli a si wit, a po nim nastanie dzie , a po dniu noc, i znowu wit. Pomy lała, e zaraz powinna wsta i pój do obory wydoi krow ; była ciekawa, czy na belce pod sufitem nocuje wielki br zowy kogut. Koniuszkami palców gładziła miło nie koralowy grzebie , rozkosz w niej narastała, a znowu tchu jej zabrakło, co skurczyło si w niej kilka razy, jakby ogromny w zwin ł si w niej i rozprostował. Dwukrotnie przebiegły jej ciało delikatne drgawki, mo e nawet rzuciła si na łó ku, ale zaraz znieruchomiała i tylko oddychała coraz wolniej i spokojniej. Nie czuła ju bólu po dania, ale miała wra enie pustki, poniewa zabrakło w jej łonie białego mleczu. Była jak dziupla, w któr Dymitr noc w noc lał nasienie, a nigdy nic nie wykiełkowało. Ten wielki kogut chciał j wypełni swoim mleczem, tylko krótkiej chwili zabrakło. Dymitr zabił go widłami, cho gdyby przyszedł odrobin pó niej, ju byłaby syta i pełna. Dymitr chrapał jak zwykle, gdy wieczorem napił si wódki, nawet nie wiedział, e zabił pi knego koguta z koralowym grzebieniem. A stara Makuchowa, co słu yła u doktora, mówiła jej wczoraj: "Je li spotkasz, Justyna, pod krzakiem zmokł kur albo koguta, to we go do izby i zrób mu miejsce w beczce z pierzem. Na niadanie przyno mu jajecznic , a b dzie ci słu ył, bo to jest Kłobuk". Za cian znowu zaryczała czarna krowa. Justyna wysun ła bose nogi spod pierzyny i dotkn wszy nimi brudnych desek podłogi, zadygotała z zimna. Koszul wytarła z wilgoci uda, wsun ła stopy w filcowe długie buty i podreptała do pieca, aby rozpali ogie .
3
Rozdział 2 O ró nych znakach na niebie i ziemi,które zapowiadały to, co sta si miało Stycze jest w Skiroławkach jednym z najzimniejszych miesi cy w roku. rednia temperatura waha si wokół minus 3,5 stopni Celsjusza, suma opadów wynosi około 4O mm, a wilgotno powietrza 85 promile. S to informacje dokładne, poniewa w pobli u szkoły w Skiroławkach znajduje si za ogrodzeniem z siatki male ka stacja meteorologiczna - trzy białe budki na wysokich nó kach a nauczycielki maj obowi zek dokładnego i codziennego sprawdzania danych. W Skiroławkach bywa znacznie zimniej ni w stolicy (2,9°C), co wskazuje, e le one na północy kraju, ale nie bardzo daleko. W styczniu w Skiroławkach sło ce wschodzi około godziny 7.4O i zachodzi około 15.3O. Dzie trwa niecałe 8 godzin, a wi c jest nieco dłu szy od dni w grudniu, co sprawia, e - jak twierdzi proboszcz Mizerera z Trumiejek diabeł nie ma ju tak łatwego dost pu do człowieka. W styczniu Jan Krystian Niegłowicz, lekarz, o którym pisarz Lubi ski mówi, e jest "doktorem wszechnauk lekarskich", bo taki tytuł nosili pono niegdy lekarze w tych stronach, radzi swym przyjaciołom, aby dla poprawienia samopoczucia czytali pisma Arystotelesa "O cz ciach zwierz t" i pili napar z kwiatu lipy drobnolistnej według przepisu: ły eczka kwiatu na dwie trzecie szklanki gor cej wody; u ywa dwa, a nawet trzy razy dziennie po pół szklanki jako "stomachicum", "spasmolyticum"; albo te przed snem jako "diaphoreticum". Doktor naparu z kwiatu lipy drobnolistnej sam jednak nie pije, natomiast wszystkim we wsi wiadomo, e w styczniu prosi swoj gospodyni , aby do obiadu podawała mu kompot ze liwek: "Z tej liwki, Gertrudo, która ro nie w lewym rogu koło płotu". Co za tyczy przyjaciół doktora, to komendant posterunku MO w Trumiejkach, starszy sier ant sztabowy Korejwo, tak e nie lubi naparu z lipy drobnolistnej, a lektur jego pozostaje tygodnik "W Słu bie Narodu"; za pisarz Lubi ski nie wychodzi poza "Pisma semantyczne" Gottloba Frege, a napar z lipy budzi w nim wstr t, dlatego nie zasypia bez pastylki relanium. Malarz Porwasz lekcewa y wszystkie rady doktora i w miesi cach, gdy jest w Skiroławkach a nie w Pary u czy Londynie, w ogóle nic nie czyta, a pije czyst wódk i maluje trzciny nad jeziorem. Co tyczy proboszcza Mizerery z parafii Trumiejki, to oprócz brewiarza ulubion jego lektur s dzieła w. Augustyna "Przeciw poganom ksi g XII", za najsmaczniejszym napitkiem herbata ze spirytusem. Skiroławki, u ywaj c starodawnych okre le , posiadaj a 34 dymy, a uwzgl dniaj c przysiółki lub zgoła samotnie rozrzucone zagrody, takie jak Liksajny, Kajtki czy le niczówk Blesy, licz sobie 45 dymów i 229 dusz, krn brnych zreszt i daj cych, jak twierdzi proboszcz Mizerera, łatwy dost p diabłu oraz jego wysłannikom, gdy wielu yje w nieprawo ci i niewierze. Jeszcze gorsi od niedowiarków s ci, którzy badaj Pismo wi te albo podejrzani bywaj
4
o poga skie praktyki, a sprzyja im tajemny mrok rozci gaj cych si wsz dzie lasów, smutek jezior, melancholia trz sawisk. W Skiroławkach s tacy, co mieszkaj tu z dziada pradziada, jak cho by stary Szulc i Kryszczak, Pasemkowie, W truch, Millerowa, Malawka, Weber lub Makuch, a tak e tacy, co przybyli tutaj zaraz po wojnie - Niegłowicze, Kondek, Galembka, Słodowik, Porowa. Jeszcze inni, tak jak Sewruk, przyjechali do Skiroławek przed pi tnastoma lub nieco wi cej laty. Pisarz Lubi ski, le niczy Turlej i malarz Porwasz mieszkaj w Skiroławkach znacznie krócej. Niektórzy ludzie s pro ci, zaledwie czyta i pisa umiej , inni maj tytuły i fakultety, wiedza bulgoce im w głowach jak zupa w garnku. A przecie ł czy tych tak ró nych ludzi jaka tajemna wspólnota. Z biegiem czasu jakby wszystkich ich nieco odurzył i zamroczył oddech zamglonych ł k i trz sawisk, zakradł si w ich serca smutek jezior, a my li przenikn ł mrok przepastnych lasów, rodz c w nich brak ciekawo ci wobec wiata i tych, co yj w ogromnych miastach z mieszkaniami jak trumienki. Utrwaliło si w nich tak e niczym nie uzasadnione i niczym nie poparte przekonanie, e tylko to jest wa ne i pełne znaczenia, co dzieje si u nich, w Skiroławkach, Bajtkach i Liksajnach, co rodzi si i umiera na ich polach, zwanych po starodawnemu "ławkami". Stronami było wiele zreszt wiosek o podobnie brzmi cych nazwach - Skitławek, Gutławek, Piławek, Niegławek, R tławek, Jubławek, Bieloławek. Nie ma to zreszt adnego znaczenia dla mieszka ców Skiroławek, cho nieobce im jest poczucie historii. Ale, jak twierdzi stary Otto Szulc, "uwa ajcie, bo czas krótki jest". A poniewa czas krótki jest, przeto spiesz si człowieku, a zachowaj dusz swoj . Kształt tego wiata przemija, sprawuj si przeto jako pielgrzym na tym wiecie. Otto Szulc ma siw brod , która mu opada na piersi jak u niejednego biała serwetka, gdy zasiada do obiadu. Doktor Niegłowicz ma zaledwie siwe skronie. Dlatego stary Szulc miało puka do domu doktora, aby w wigili Nowego Roku zapyta : - A dlaczego to czas krótki jest, Janku? Bo za nim wieczno stoi, o której niewiele nam wiadomo. Wieczno bowiem nie jest jedynie przybli eniem czasu niesko czonego, gdy czas i wieczno ró ni si mi dzy sob . Czas nasieniu bywa oddany, a wieczno owoc niesie i niwa bez ko ca. I z tej oto przyczyny, e czas krótki jest, napomnienie do ciebie przynosz , jak do Lota: " piesz si , aby zachował dusz swoj ". Doktor Niegłowicz wi zał krawat przed lustrem w swoim salonie, gdzie stały czarne rze bione meble gda skie, które tu rozstawił jeszcze jego ojciec, chor y Stanisław Niegłowicz, a były one kiedy własno ci ksi cia Reussa. W du ym lustrze odbijało si wiatło kryształowego yrandola, a tak e fragment czarnego kredensu i biały gors koszuli doktora. Zielonkawy piec na ładnie wygi tych kaflowych nó kach rozsiewał przyjemne ciepło, które zdawało si by jakim
5
cudownym zjawiskiem i dawało zapomnienie o pi tnastostopniowym mrozie nad skutym lodem jeziorem za oknem. Br zowy gładki krawat pozwolił zawi za si w du y w zeł. Jak ostra strzała przecinał biel koszuli od szyi w dół. Doktor spojrzał z zadowoleniem w lustro, potem odwrócił si do Szulca, skłonił głow i rzekł z pokor : - Chleba naszego powszedniego daj nam dzisiaj. - Amen - odpowiedział Szulc. I wtedy doktor - jak co roku - wyj ł z kredensu kryształow karafk z wi niakiem oraz dwa wysokie kieliszki na cienkich nó kach i rozlał po odrobinie krwistego napitku. - Dobry to b dzie rok, Janku - rzekł Szulc, bior c ostro nie w czarne, grube od pracy palce cieniutk łodyg kieliszka. Doktor miał u miech pełen smutku: - Nie dla wszystkich, chyba nie dla wszystkich... W gabinecie doktora, w segregatorze, le ały ółte karteczki ze szpitala, w którym prawie miesi c przebywał stary Szulc. Jego choroba miała łaci sk nazw , lecz ładniej b dzie powiedzie , e strzał mierci naznaczył go ju ten, co nie zna lito ci. - Tak, Janku, nie dla mnie - kiwał głow stary. - Ale z tob b dzie inaczej. Doktor westchn ł: - "Przyjdzie czas, e mierci ju odt d nie b dzie. Ani ałoby, ani krzyku, ani trudu, bo pierwsze rzeczy przemin ły". - Niech si tak stanie - rzekł Szulc. A potem dodał po krótkim milczeniu: - Kobieta nosi dziewi miesi cy, i tak jest dobrze. Klacz nosi trzysta czterdzie ci dni, i tak jest dobrze. Krowa nosi dwie cie osiemdziesi t dni, i jest w tym wielki porz dek. Otto Szulc ma lat osiemdziesi t i musi umrze , bo taki jest porz dek rzeczy. - Amen - potwierdził doktor. Szulc wypił czerwony trunek z kruchego kieliszka, doktor zrobił to samo. A potem u cisn li si jak ojciec z synem. Szulc odszedł w mrok sylwestrowej nocy, a doktor jeszcze przez chwil patrzył na mokre lady topniej cego niegu, które pozostały przy rze bionym wysokim krze le, gdzie on sam kiedy siadywał jaku chłopiec. Za kilka godzin miał nadej Nowy Rok. Który tam rok od stworzenia wiata według Kalwicjusza, od zburzenia Jeruzalem, od narodzenia Chrystusa Pana, od wprowadzenia kalendarza Julianowego, od wprowadzenia kalendarza Grzegorzowego, od wprowadzenia kalendarza poprawionego, od wprowadzenia szczepienia ospy, od rozpowszechnienia machin parowych, od wprowadzenia telegrafu elektryczno - magnetycznego. Który tam rok od ustania wichru
6
ogromnej burzy dziejowej, która przetoczyła si nad wiatem i, jak w wielu innych miejscach i krajach, tak e i w tej małej wiosce połamała gał zie drzew, rozwaliła gniazda ptasie, a ludzi jak li cie rozrzuciła szeroko, na zgub lub tylko oddalenie, na poniewierk lub zapomnienie. Był to te czterdziesty pi ty rok od urodzenia Jana Krystiana Niegłowicza, doktora wszechnauk lekarskich. Jak zwykle wiele ró nych znaków na niebie i na ziemi zapowiadało, e nowy rok b dzie bogaty w przeró ne wydarzenia. Przede wszystkim, tu przed Bo ym Narodzeniem, dzieci płci e skiej urodziła w Trumiejkach młoda lekarka weterynarii, Brygida, panienka urodziwa nad podziw, z zadkiem jak klacz dwuletnia. Niemal a do dnia połogu nikt nie domy lał si jej stanu, poniewa nosiła ółt , szerok ortalionow kurteczk , co było uzasadnione jesiennymi chłodami, a brzuch, mimo ci y, miała niewielki. Ciekawiło ludzi, kto dosiadł zadka Brygidy, gdy m czyzna to musiał by wielkiej odwagi. Brygida była pi kna i miała łagodne oczy jałowicy, ale paskudny, jak na kobiet , zawód uprawiała. Szczególn umiej tno wykazywała, małymi i delikatnymi r czkami, opró niaj c z j der byczki i młode ogierki, a tak e barany. Opowiadano, e jej kole anka ze studiów, równie urodziwa panienka, gdy j trzech m czyzn zgwałciło, podst pnie ich do swego mieszkania zwabiła i specjalnym winem u piła, a p
Zdradza faceta w trójkącie
Mokre dziewczęta z wibratorami
Lizanie czekoladowej szparki

Report Page