dot

dot

Anonim aka Jacek Frytkownica (FB) and @windeqk (for TG, XDA, github and rest)

Background: Jak wracałem z ajfonem rzuciłem okiem na snapa. Kasia dała coś na stories. Zdjęcie, ona z jakąś dziewczyną obok.


Also równocześnie wpadł snap. Ta sama dziewczyna i widoczny brzuszek ciążowy, na oko 6 miesiąc(?).


Preludium (chociaż już w sumie background tym jest ale jebać):

Dokumenty, reportaże, opowieści dorosłych (albo raczej "dorosłych"). Filmy, seriale. Ale nigdy nie poczułem takiej bliskości, takiej bezpośredniości problemu. Albo raczej przy(w)padku.


Właściwa część:

Wtedy zdałem sobie sprawę z tego jak bardzo dużo mnie omija. Jak kompletnie inne życie widuje na co dzień. Jak w kompletnie innym życiu żyje, innych ludzi znam, inne sytuacje mnie przytrafiają...


Ona, na oko rówieśnica Kasi, dziecko w drodze (patrząc na profil stawiam imprezę i wpadkę z randomowym sebkiem), zawodówka.

Ja, freak fonikowy ukrywający swoją tożsamość w internecie. Brak życia towarzyskiego.


Ja się pierdole z fonikami, moim największym zmartwieniem teraz jest zagrożenie z dwóch przedmiotów.

Ona? Ona ma cele życie zjebane - domniemuje, że raczej nie odda dzieciaka do okna życia, a na aborcję późno. Na start w życiu dostanie najprawdopodobniej alimenty (bo sebka wątpię żeby usidliła, a zresztą to jak już to wątpię aby była z nich udana para). 

Ja? Pomijając kilka rzeczy w moim życiu o których wolę nie wspominać, zresztą mało mają związanego z tematem tu poruszanym. Albo mają? Mniejsza. Teoretycznie jakbym miał odpowiednią determinację to bym skończył szkołę, poszedł na studia i skończył w jakimś janusztechu (januszex ale robię w IT) robiąc a nieco więcej jak najniższa krajowa.


Wieczorne przemyślenia:

Zastanawiałem się czy nie chciałbym się z nią zamienić, miejscami. Jej życie wydaje się zagmatwane ale na tyle na ile widzę byłoby dla mnie prostsze. Pojebac szkole, przeżyć u rodziców na garnuszku, urodzić dziecko, pójść do pracy i chodzić do niej powoli szukając frajera który by wziął matkę z dzieckiem. Najlepiej z gotowym mieszkaniem.


Po przeprowadzce ewentualnie zmienić pracę na jakąś bliższą i zaczyna się pętla spierdolenia z wychowywania dziecka i chodzenia do pracy. Jebane while (true) gdzie nawet nie zrobisz żadnego voltage Buga aby wyjść z pętli. Jedyne co Cię wyciągnie to emerytura, ewentualnie po drodze zdechnę na raka pijąc i paląc (to jedyna pozostałość po imprezach - uzależnienie). Czyż nie Simple scenariusz?

Tak, specjalnie uproscilem.


Mam dość tego wszystkiego. Przestałem myśleć o moich problemach przez cały tydzień i wszystko było zajebiście. Wysypiałem się, wróciła mi kreatywność, poczucie humoru, elastyczność umysłu i chęć do czegokolwiek - byłem szczęśliwy.


Nie chce skończyć jak większość normików. Dobija mnie to, że dorośli wciskają mi jakby 10 czy 100zł to były duże pieniądze. Dobija mnie myśl o tym, że cały ten czas w szkole zmarnowałem aby robić za najniższą. Dobija mnie fakt istnienia


~Jacek

Report Page